George Martin dla Melody Maker - wywiad - 1971 - cz. 2

Druga część wywiadu z George Martinem (1971), Poprzednia część: tutaj.

MM: Bycie pod takim ciśnieniem łączyło ich razem.
MARTIN: Nawet Brian był poza tym małym zamkiem, mogliśmy tylko na niego spoglądać.
MM: Czy Brian miał coś wspólnego z powstawaniem muzyki ?
MARTIN: Wcale. I słusznie robił. Ich partnerstwo było fajne – on był biznesmanem i miał dużo wolnej przestrzeni do działania, ustalania dat, terminów, kontaktu z ludźmi, którzy sprzedawali the Beatles, to było bardzo ważne. Miał wspaniałe maniery, naprawdę. Ale lubił być częścią muzyki. Któregoś dnia chłopcy bardzo go zranili, byli na dole a ja rozmawiałem z nimi przez intercom. Brian podniósł mikrofon i powiedział: 'Dlaczego nie zrobicie tak i tak' a John mu odparł, 'Brian, ty przejmuj się naszą kasą, a my będziemy się zajmować muzyką'.Brian zaczerwienił się cały ale nie odezwał się już ani słowem. Było oczywiste, że to go bardzo zabolało. 

MM: " MM: "Rubber Soul" zawsze wydawał mi się jako ich najbardziej idealny album – tak naprawdę to był ich ostatni album „live” (na żywo)
MARTIN: Tak, ostatni z nie-produkowalnych. Słuchałem go ponownie po raz pierwszy od lat, gdy byłem rok temu na wakacjach i brzmiał całkiem dobrze.
MM: "Revolver" był krokiem dalej , w kierunku wykorzystywania możliwości pracy w studiu, czy to był świadomy ruch ?
MARTIN: Tak myślę. Chłopcy byli cały czas ciekawi wszystkiego co związane z muzyką i światem wokół niej, cały czas coś odkrywali. Starałem się powiedzieć o tym, wszystko co wiedziałem.... Spędzałem trochę czasu z Johnem grając mu trochę muzyki klasycznej, Ravela i inną, ale to specjalnie do niego nie docierało. 
Ale lubili rzeczy w rodzaju Stockhausen ... szybko go odkryli wtedy, i "Tomorrow Never Knows" było oczywistym dowodem jego wpływu. 
Zanim oni się pojawili robiłem trochę muzyki elektronicznej, wydałem singla "Time Beat" – pamiętasz go ? Został wydany pod nazwiskiem Ray Cathode, zrobiłem to z the Radiophonics Workshop.
MM:Ale oni ją odkryli ją sami? 

Pod koniec działalności zespołu -  ale nie po raz ostatni ta trójka w studiu.
 
MARTIN: Odkryli sami dla siebie. Rozmawialiśmy bardzo dużo o tym i ciężko wskazać palcem kogoś, kto odkrył pierwszy. Chociaż "Tomorrow Never Knows" ... kupili sobie magnetofony i zaczęli się z nimi bawić w swoich domach... Przypuszczam, że Paul odkrył to pierwszy... zaczęli robić swoje małe pętle dźwiękowe na taśmach, zabawa z odwracaniem taśm by glowica czytała to w kółko, nakładając to wszystko na siebie. Możesz zbudować zabawne zawirowania dźwiękowe a odtwarzanie tego z różnymi prędkościami dodaje jeszcze nowych efektów. Dla "Tomorrow Never Knows" wszyscy porobili swoje taśmy z pętlami i przywieźli je do mnie. 
Wgrałem je wszystkie i przetwarzałem ponownie... kończąc na ośmiu pętlach (loops). Następnie nałożyliśmy na inną ścieżkę głos Johna, perkusję i zdaje się bas, i ponownie Johan głos przetworzony przez Leslie speaker, ponieważ on powiedział do mnie 'Chcę by mój głos brzmiał jakby dochodził z gór Tybetu' – oczywiście zakręcony był przez 'the Tibetan Book of the Dead'. Chciał by można w głosie było zrozumieć słowa ale chciał eterycznych efektów, więc przepuściłem go przez Leslie. Następnie wstawiłem we wszystko znowu pętle, mieliśmy 8 dużych magnetofonów studyjnych, zmieszaliśmy taśmy z każdego...
 I tak uzyskaliśmy końcowy efekt.
MM: Traktowałeś to wszystko jako dobre rzeczy dla pop muzyki ?
Martin i Epstein.
MARTIN: O, tak, ponieważ w tym czasie mogliśmy sobie pozwolić na podjęcie ryzyka, moglismy eksperymentować. To była tylko jedna ścieżka na całym albumie, a w przypadku gdyby ludziom się nie spodobała - trudno. To był eksperyment, taki lekki odpust i uznaliśmy, że opłaca się zaryzykować.
MM: Pamiętasz jak powstawała "Eleanor Rigby"?
MARTIN: Piosenkę, nie ale pamiętam samo jej nagrywanie. Przypominam sobie, że w czasie nagrywania Paulowi brakowało trochę tekstu, pytał wszystkich naokoło,co tutaj i tam pasuje, jakie wyrazy, zwroty.'Co tu wstawić?' a Neil, Mal i ja zaczęliśmy mu podpowiadać.
MM: A co z aranżacją – tak samo było jak z "Yesterday"?
MARTIN: To bardziej skomplikowane. Wziąłem za wzór sposób komponowania od amerykańskiego kompozytora filmowego, miał takie same imię jak ten kto dyrygował the Northern Dance Orchestra ... Bernard Herrman.
MM: Oh, on napisał muzykę do „Psychozy”...
MARTIN: Dokładnie. Napisal muzykę do Fahrenheit 451, a instrumenty smyczkowe tam były wspaniałe. To był mój odnośnik dla "Eleanor Rigby" gdy pracowałem na tym z Paulem. Ulepszając jego pomysły i harmonie i tak to właśnie ewoluowało. To było stosunkowo łatwe, bo Paul potrafił zagrać melodię, ja przekładałem to na partyturę dla smyczków w stylu Bernarda Hermanna.



Muzyczny blog * Historia The Beatles * Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz