George Martin dla Melody Maker - wywiad - 1971 - cz. 3


MM: No i potem był "Sgt Pepper" ...
MARTIN: To było niesamowite... To rosło, rozwijało się pomimo nas. To była kompletna zmiana życia, bardzo długa i trudna seria nagrań, i jak sądzę patrząc wstecz, pewnie by się nie wydarzyło , gdyby chłopcy nie weszli w narkotyki. Ale mogę też powiedzieć, że nie wydarzyłoby się to gdybym ja nie był z dala od tego, i gdybym nie był wtedy „normalną osobą”, pewnie Sgt. Pepper nie powstałby w taki sposób, nie byłby taki spójny.
MM: Czyli musiałeś we wszystkim ich kontrolować, popychać ?
MARTIN:Nie, musiałem być cierpliwy. Nie możesz zbyt dużo zrobić z ciągle chichoczącym facetem.
MM: Czy to się zaczęło jako kolejny album ?
MARTIN: Tak. Zapoczątkowało to "Strawberry Fields, nie można tego było ot tak sobie odhaczyć. To bardzo proste ale uwielbiam to, nadal uważam ją za jedną z najlepszych rzeczy, jaką kiedykolwiek zrobili, i to taka bardzo „lennonowa” piosenka.To było wtedy gdy oni obaj bardzo się odseparowali mentalnie:"Strawberry Fields" i"Penny Lane" powstały w tym samym czasie ale były kompletnie różne. Jedna była bardzo w stylu Paula, druga Johna.To było w listopadzie tego roku, zaczęliśmy od "Strawberry Fields", następnie zrobiliśmy "When I'm 64" potem "Penny Lane", no i później zrobiliśmy przerwę na Święta Bożego Narodzenia.Taki był początek "Peppera" ... potrzebowaliśmy jednak wtedy singla i wypuściliśmy te dwie piosenki, w innym razie znalazłyby się na albumie tak jak "When I'm 64."
G.Martin, B.Epstein, w okularach J. Lennon.

MM: W jakim sensie uważasz, że piosenki z "Peppera były wytworem ich kontaktów z kwasem i tak dalej ?
MARTIN:To był początek psychodelii, obrazowania w ich umysłach. Byli na to przygotowani w swej kreatywności,potrzebowali czegoś do rozkwitnięcia, jest bardzo prawdopodobne, że gdyby nie narkotyki, coś takiego mogłoby się nie wydarzyć lub byłoby zupełnie inne. Przypuszczalnie. Oczywiście wszystkie późniejsze odniesienia do narkotyków były chybione..."Lucy in the sky with diamonds" była tylko wyrażeniem młodego Juliana Lennona. Piosenka sama w sobie z tymi wszystkimi "floating downstream with garlands in your hair" oczywiście … to dobra piosenka.
MM: Ale pewnie trudno byłoby napisać te wszystkie słowa bez ...
MARTIN: Mógłbym na ten temat dyskutować... Czy Salvador Dali kiedykolwiek był na prochach ? To ten sam rodzaj surrealizmu
MM: Legenda mówi, że chociaż John i Paul napisali podstawowe składniki "Day In The Life”, to ty byłeś odpowiedzialny za pozbieranie tych wszystkich kawałków razem do kupy.
MARTIN: Nie, wyjaśnijmy to. John miał tą piosenkę, która zaczynała się od jego obserwacji, miał początek i koniec, Paula był środek. Zaczęliśmy nagrywać z Paulem na pianinie i Johnem na gitarze, i zdecydowaliśmy, że potrzebujemy riffu do tego. Wtedy Paul powiedział, 'Ok, mam taką piosenkę - „Got Up, got out of bed”' … chciał napisać zupełnie inną piosenkę. Powiedział, że możemy jej użyć jeśli chcemy, włożyć do innej. Pomyśleli trochę i uznali, że połączone obie mogą pasować ale chcieli jeszcze czegoś innego, choć nie wiedzieli czego. Powiedziałem, żebyśmy to połączyli 24-taktem między dwoma różnymi rytmami, później dokładnie zdecydujemy co dalej z tym zrobić. Powiedzieli że 24 to długi okres, i jak się zorientują, że on już mija ? Więc mieliśmy Mala stojącego przy fortepianie i odliczającego '1 … 2...3' , rzeczywiście miał ze sobą budzik, ponieważ chciał to zrobić bardzo dokładnie i wstawiliśmy go do piosenki. Na płycie słychać Mala mówiącego, '21...22..I” , jeśli się wsłuchasz. Jak skończyliśmy spytałem ich co zrobimy z tą okropnie długą luką. Paul powiedział, że chce orkiestry symfonicznej. Ja na to, żeby nie był głupi, bo to aż 98 ludzi a można to zrobić z mniejszą liczbą muzyków. Powiedział: Nie, chcę orkiestry symfonicznej, zwariowanej. Więc powiedziałem, że jeśli chce orkiestry, to niech mi pozwoli napisać coś dla niej. Odparł, 'Nie chcę byś pisał, jeśli napiszesz, to będzie to takie twoje, zróbmy coś odlotowego'. Ja na to, żeby był praktyczny, że nie może mieć orkiestry i powiedzieć jej, 'A teraz odlatujcie panowie', ponieważ nic dalej się nie wydarzy. On tylko rozejrzał się wokół i zrobił kilak dziwnych odgłosów. Więc zamówiłem 41-osobową orkiestrę, połowę normalnego składu, no i spędziliśmy trochę czasu z Johnem i Paulem. Napisałem oczywiście podstawowe harmonie na 24-taktową przerwę ale John i Paul zasugerowali, że powinniśmy mieć miks dźwiękowy zaczynający się spokojnie a kończący ogromnym hałasem. Więc wziąłem się za każdy instrument, napisałem dla każdego najniższą nutę, cokolwiek to było, na przykład dla wiolonczeli dolne C, a na koniec 24 taktów dałem każdemu najwyższą nutę kończącą w akordzie E. Tak przez 24 takty... Kiedy doszło do sesji powiedziałem muzykom kilka uwag na temat tego jak mają kolejno grać, brać oddech, jak pewne rzeczy grać losowo. Kiedy przyszli chłopcy zdecydowali, że chcą wszystko z tego happening. Więc zaprosili wszystkich swoich przyjaciół, kazali im się przebierać. Przybyli Mick Jagger z Marianne Faithfull , było ich ponad 40 osób. Paul powiedział mi, wszyscy będą poubierani w kwiaty ale nie oczekuje tego ode mnie, gdyż wie,że nie jestem tego typu facetem. Powiedziałem, 'Dziękuję ci bardzo'. A on dodał, że chciałby abym ja i cała orkiestra ubrani byli w wieczorowe stroje. Więc zamówiłem orkiestrę w wieczorowych strojach, a gdy się pojawili Paul zaczął im rozdawać różne zabawne karnawałowe przybrania, zabawne kapelusze, nosy i tak dalej. Nosiłem nos Cyrano de Bergeraca, Eric Gruneberg, który jest wybitnym skrzypkiem, nosił łapę goryla, co było piękne. To było wszystko bardzo zabawne. 
Beatlesi  ze swoim producentem na planie "Peppera"
 MM:Jakie było tempo twego życia w czasie tych lat pracy z the Beatles ?
MARTIN: Nigdy nie wiedziałem kiedy mam być w studiu. Po prostu mówili, że będziemy nagrywać o ósmej wieczorem. Bez pytania czy w owym czasie mam czas, tylko czy będę. Więc cały czas był stan gotowości, ale to było trochę nie w porządku wobec innych artystów. Do momentu 'Let It Be' każda partytura orkiestracji była mojego autorstwa. Przypuszczałem, że to dlatego, że lubią mój styl. Myślałem tak, że jestem lepszy niż ktokolwiek inny i było mi bardzo smutno, raz, kiedy Paul zadzwonił do mnie i powiedział, że chciałby bym napisał nuty do jego piosenki i byśmy razem popracowali. Znałem tą piosenkę bardzo dobrze. Powiedział, 'Przyjdź o drugiej dzisiaj popołudniu' a ja na to, że nie mogę. 'Dlaczego nie możesz?', 'Ponieważ mam coś innego do roboty, nagrywam Cillę (Black)'. Powiedziałem,że jestem do dyspozycji cały następny dzień. Podobno wynajął Mike Leandera, rzeczywiście na drugą popołudnie. To ten jedyny raz, kiedy pracował z kimś innym.
MM: Która to piosenka ?
MARTIN:'She's Leaving Home'.Mike dał mi partyturę, zamówiłem muzyków, zmieniłem trochę tylko rytm. To jednak nuty Mike'a. Byłem bardziej zdenerwowany sytuacją, w jakiej ta partytura powstała niż nią samą. Tak by się nie stało nigdy wcześniej.
MM: John ostatnio powiedział coś o tobie: „Pokaż mi trochę muzyki George'a Martina, chętnie bym ją usłyszał”. Jak się czujesz, gdy któryś z nich mówi coś takiego o tobie ?
MARTIN: To głupie, oczywiście. Myślę, ze trochę mu współczuję, bo on oczywiście ma schizofrenię na tym punkcie. Musi mieć różne zdania na ten temat, może w czasie gdy to mówił miał swoje humory? Dam przykład. W czerwcu zeszłego roku byłem w Stanach w David Frost Show, z Diahann Carroll. Oczywiście rozmawialiśmy o the Beatles, skończyło się na tym, że grałem na fortepianie a Dihann śpiewała... Jeden z tych strasznych amerykańskich show. Wydawał się ok i już więcej o nim nie myślałem. Sześć tygodni później, gdy wróciłem, otrzymałem kartkę z Beverly Hills Hotel, napisaną własnoręcznie przez Johna, gdzie pisał, że widział ten show, że uważa, że było świetnie, że to miłe, że usłyszał z moich ust tyle miłych słów na swój temat, że pozdrawia całą moją rodzinę i przesyła pozdrowienia od siebie i Yoko. To był ostatni raz, kiedy miałem wieści od niego i to jest druga strona medalu. Prawdopodobnie nienawidzi ludzi, którzy wiedzą, że był taki sentymentalny.
Martin i  Lennon, 1966

MM: A Twoja opinia na temat związków Beatlesów z Maharishim ? Czy uważasz, że chciał ich ukierunkował ?
MARTIN: Nie. Starali się mnie do niego przekonać... Nagle odkryli nowe rzeczy... religię, matematyczne reguły,, wszechświat... tak jakby nikt wcześniej tego nie odkrywał. Mówiłem, 'To jest ok dla ludzi, którzy takie rzeczy lubią, ale to nie dla mnie. Wolę raczej pojechać na wieś i popatrzeć na moje świnki'. Więc oni weszli w to... Nie przypuszczałem szczerze, że wchodzą w to ostatni raz i tak było.


Muzyczny blog * Historia The Beatles * Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz