Wspaniałego roku 2019.








 
Muzyczny blog * Historia The Beatles * Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki
History of the Beatles





BOŻE NARODZENIE 2018 WITH FAB FOUR


Jak na głównym ekranie bloga. Życzę wszystkim Czytelnikom mojego bloga o The Beatles, tym regularnym, jak i przypadkowym gościom, by spędzili nadchodzące Święta Bożego Narodzenia w spokoju, szczęściu, w rodzinnym gronie, na spacerach a nie tylko przy suto zastawionym stole. I w międzyczasie życzę słuchania znanych 'christmasowych' piosenek (np. tych, które znajdziecie tutaj), ale także znalezienia także czasu na Fab Four: Gwiazdkową Piosenkę The Beatles, uroczą "Christmas Time Is Here Again", piosenkę z ogromnym potencjałem (gdyby tylko Fab Four potraktowali ją na serio, a nie żartobliwie, jako podarunek dla swoich fan-clubów i okazję do wygłupów i żartów). Przy okazji jeszcze każdy Beatle solo: wielki, zawsze obecny w radiu 'gwiazdkowy' przebój Johna, 'Happy Xmas (War Is Over)', trochę mniej popularny song Paula, 'Wonderful Christmas Time', całkowicie pomijany a wspaniały George'a, 'Ding Dong' czy Ringo, w klasyku Binga Cosby'ego 'White Christmas'. Merry Christmas and Happy New Year (especially for me 2019 must be much better!) A post zaczyna się od piosenki z 1963 roku, marzenia Dory Bryan, by na Gwiazdkę, pod choinkę dostać... obojętnie którego, żywego Beatlesa! Apogeum Beatlemanii w UK.


i oczywiście Życzenia od samych Beatlesów...

 

 

 

 

 

 


 
Muzyczny blog * Historia The Beatles * Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki


History of the Beatles


KLASA THE BEATLES (9) - Don McLean - "American Pie"

Absolutnie klasa The Beatles. Do większości piosenek, które zamieszczam na moim TOP-IE wszech-czasów to określenie pasuje, ale ze względu na pewne powiązania piosenki Dona McLeana z The Beatles, pozwalam sobie zareklamować post o tamtej piosence. Z pewnością jeden z najdłuższych, także jeden z najbardziej pracochłonnych.






Singiel, 1971
Strona B: Empty Chairs, American Pie part 2
Album: American Pie
Kompozycja: Don McLean
Producent:  Ed Freeman
Wytwórnia: United Artists
Długość: 8:33
Takes: 186 (!!!)
Obsada:
Don McLean: wokal, gitara akustyczna
David Spinozza: gitara elektryczna
Paul Griffin: fortepian
Rob Rothstein (Rob Stoner): gitara basowa
Roy Markowitz: perkusja, tamburyna
West Forty Fourth Street Rhythm and Noise Choir: chórki

 
DON MCLEAN: Mieszkałem w małym domku w Cold Spring w Nowym Jorku nad rzeką Hudson i siedziałem u siebie na górze w pokoju, w którym pisałem piosenki. Zacząłem śpiewać tę powolną, otwierającą część, która dotyczyła Buddy'ego Holly'ego. To było takie piękne. Pojawiło się tak nagle, jakby wprost z radia, I pomyślałem: "Boże, to miłe". Przez długi czas po prostu to miałem. Potem wymyśliłem ten zbzikowany refren, który mi się podobał, a to naprawdę było dość pornograficzne - no wiesz, "American Pie". "Miss American Pie ..." I wtedy zacząłem myśleć o polityce i muzyce, że płyną razem, równolegle do historii. Z pewnością mogłem to zobaczyć w latach 50. i 60. Postanowiłem zaprojektować to i stworzyć coś w rodzaju rock'n'rollowego snu.

 
Klasyk! Wielki amerykański song, szalenie popularny w latach 70-tych. Ośmiominutowy utwór stał się bezdyskusyjnie hymnem całego pokolenia. Skomponowany i nagrany przez Amerykanina Dona McLeana i muzyk jest głównie znany tylko z tego songu (drugim jego światowym hitem jest utwór "Vincent"). 
Rob Stoner (basista): To (American Pie) było takie długie, że kiedy to nagrywaliśmy, sądziliśmy, że robimy album.
Choć piosenka stała się wielkim światowym, ever-greenem, proces jej powstania nie był sielanką.
DON MCLEAN: "To było podsumowanie muzyki, polityki, życia w Ameryce: wszystko"

DON MCLEAN: Znajdziesz wiele interpretacji mojego tekstu [American Pie], ale żadna z nich nie pochodzi ode mnie. Czy to nie zabawne?
  Ed Freeman: W ostatni dzień wszyscy wtargnęliśmy do pokoju by posłuchać całości. Świętowaliśmy, klepaliśmy się po plecach. Było jasne, że to klasyk i przejdzie do historii... Sprzedał się w milionie sztuk w ciągu pierwszych tygodni...
Byłem świadomy o czym jest ta piosenka. Utrata amerykańskiej niewinności w latach 60-tych i straszliwa, miażdżąca śmierć ruchu hippisowskiego. Ktoś napisał list do magazynu 'Life'. To była kobieta, której mąż zginął w Wietnamie. Pisała, że bardzo płakała, użalała się nad samą sobą, dopóki nie usłyszała "American Pie" i uwiadomiła sobie o stratach, jakie mieliśmy wszyscy. "American Pie" była jedną z pierwszych, jeśli nie pierwszą piosenką, która wprost mówiła o ranach, o śmierci. To była bardzo ważna piosenka.  Don jako twórca szybko spasowało. Jego moc twórcza szybko wyschła.  Zaświeciła mocno, ale nie trwała długo. Niestety...
DON MCLEAN: Ameryka ma  jedną wielką niebezpieczną cechę. Jesteśmy potworem, poczułem, że zmierza w złym kierunku, więc musiałem napisać o tym piosenkę. Wielu ludzi, których nie znałem, podchodziło do mnie po koncertach, witało się, poklepywało mnie, opowiadało o tym jak ważna to jest piosenka. Jedyne co mogłem im odpowiadać to:  zachowaj dystans! Wszystkie utwory, które gram na koncertach prowadzą zawsze do tej jednej.



fragment:


Zwrotka 2
 
Did you write the book of love? Czy pisałeś książkę miłości? Wydana w lutym 1958 roku "The Book Of Love" soulowej grupy Monotones była wielkim hitem. Piosenka doszła do 5 miejsca list przebojów. Niektóre teorie sugerują, że wers ten może się także odnosić do popularnych w owym czasie - czy tylko wtedy? - pamiętników, nazywanych 'książeczkami flirtów, miłości".

And do you have faith in God above, if the Bible tells you so? Czy wierzysz w Boga w niebiosach, skoro tak mówi Biblia? Piosenka gospel ze szkółek niedzielnych, ktorą w 1955 roku nagrał ponownie Don Cornell i wprowadził na listy przebojów. W tekście piosenki padają słowa How do I know, the Bible tells me so.


Now do you believe in rock & roll? Czy teraz wierzysz w rock & roll? Słowa zaczerpnięte z piosenki amerykańskiego zespołu The Lovin' Spoonful "Do You Believe in Magic?" (kompozycja Johna Sebastiana, z 1965). Oczywisty wers. Mamy tu już przeskok do 1965 roku. Za sprawą The Beatles i brytyjskiej inwazji Ameryka zakochała się w rock and rollu. Znak czasów, który podkreśla artysta oraz polemika z wcześniejszym wersem o wierze w Boga. Choć oczywiście tutaj w piosence nie ma żadnej sugestii od uciekania od religii, to wers przypomina, że w połowie lat 60-tych młodzież chętniej niż na spotkania parafialne chodziła na koncerty rockowych idoli. Ale nie zostawiamy jeszcze spraw duchowych...

Can music save your mortal soul? - czy muzyka może uratować twoją śmiertelną duszę? - wiara w muzykę rzeczywiście zaczęła zastępować młodzieży wszystkie inne, w tym duchowe sprawy, choć nie oznaczało to odwracanie się od religii czy Boga. Pytanie McLeana z natury tych egzystencjalnych, prawda? Religijne symbole pojawiające się w utworze mają symbolizować utratę czegoś? Niewinności, na pewno, o czym w dalszej części utworu, w którym jakiekolwiek odniesienia mają się kontrastować z niewinnością, prostotą i szczerością lat 50-tych.

And, can you teach me how to dance real slow? - i czy możesz mnie nauczyć tańczyć tak naprawdę wolno? Co prawda w tangu partnerzy tańczą blisko siebie, w filmach z Fredem Astaire czy Bingiem Crosby "cheak to cheak" (policzek przy policzku"), to nadchodząca rewolucja kulturalna przyniosła zjawisko tańca, gdy ciała obu partnerów były bardzo blisko. Szczególnie przy wolnych balladach. Taniec w latach 50-tych, 60-tych różnił się znacznie od tego dzisiaj. Zbliżał, łączył, angażował parę. No i wtedy zaczęła się era domowych prywatek, przytulanek. Ja swój pierwszy naprawdę!!! wolny taniec tańczyłem przy "Oh! Darling" The Beatles. Bez dalszego komentarza :)
Now I know that you're in love with him, 'cause I saw you dancing in the gym - teraz wiem, że jesteś zakochana w nim, gdyż widziałem ciebie tańczącej z nim na sali gimnastycznej - chyba bardzo  osobiste wyznania McLeana, zawiedzionego przez swoją dziewczynę? No tak, wszystko się sypało.
You both kicked off your shoes - oboje ściągnęliście buty - takie czasy, w szkołach, w salach gimnazjalnych, w konkursach tanecznych tancerze...


Więcej o piosence czytaj tutaj.

A long, long time ago...
I can still remember
How that music used to make me smile.
And I knew if I had my chance
That I could make those people dance
And, maybe, they'd be happy for a while.

But february made me shiver
With every paper I'd deliver.
Bad news on the doorstep;
I couldn't take one more step.

I can't remember if I cried
When I read about his widowed bride,
But something touched me deep inside
  The day the music died...

....


 

Muzyczny blog * Historia The Beatles * Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki
HISTORY of  THE BEATLES

162. FOTKI

Drugi koncert w Polsce Paula za nami. Czas wrócić do rzeczywistości. Dzisiaj już 162-gi odcinek z fotkami zespołu. Przestałem je opisywać. W większości przypadków fotek, zamieszczonych na blogu można dokładnie sprecyzować datę i miejsce 'strzelenia' fotki. Ja zaniechałem tego, gdyż ... sporo niepotrzebnego zachodu? No i napiszę tutaj kolejny już raz zdanie, które przychodzi mi na myśl podczas wybierania fotek na dany post. Wszyscy, podkreślam, wszyscy czterej Beatlesi byli nieprawdopodobnie fotogeniczni. A to niezwykła cecha. Między innymi po to przeprowadza się castingi wśród aktorów. Tych mniej znanych. Jak prezentują się na ekranie. Choć przypuszczam oczywiście, że wcześniej sprawdza się ich umiejętności aktorskie. Natknąłem się kiedyś w sieci na artykuł, gdzie przeczytałem, że wśród aktorów, Brad Pitt został wybrany najbardziej fotogenicznym. Oczywiście, tym razem w branży, choć ten facet pewnie wygrywałby w każdej. W każdym razie Pitt został wybrany nie najbardziej urodziwym, czy przystojnym.  Sam np. jestem w stanie polubić kilka swoich fotografii w swoim zbiorze. :):):), a nie znalazłem ani jednej fotki Fab Four (czy ich solowych, ale w trakcie istnienia zespołu; później ich 'czar' trochę mijał), na której nie wyglądaliby po prostu... fabulous. Enjoy.


Przystojniaczek Pete Best. Jeszcze z Beatlesami.
23 kwietnia 1963 -   Koncerty zorganizowane przez Epsteina z serii Mersey Beat Showcase w Londynie. Majestic Ballroom w Finsbury Park, London. Beatlemania rozwijała skrzydła. Dwa tysiące osób przyszło zobaczyć "stajnię" Briana Epsteina - Gerry' and the Pacemakers, The Big Three, oraz Billy J Kramer and the Dakotas . To jedyny koncert Beatlesów w Majestic Ballroom.







John wspominał kiedyś, że czasem irytowały ich te wszystkie aranżowane sesje zdjęciowe, z przebierankami itd. Tu mam nadzieję dobrze się bawił.





John i Cynthia  wracają z wakacji na wyspach  Trinidad & Tobago. 1966.



























































W środku Derek Taylor

Pierwszy z prawej Mal Evans.  Niebawem duży tekst o nim.

 

Muzyczny blog * Historia The Beatles * Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki
HISTORY of  THE BEATLES

PAUL MCCARTNEY KRAKÓW 3.12.2018 WRAŻENIA PO.

O tym, że był to koncert magiczny nie ma chyba sensu bym pisał, gdyż  ukazało się sporo w naszej prasie krajowej laurek pochwalnych, tekstów poświęconych temu wydarzeniu. WYDARZENIU! Pisane dużymi literami! Jednakże na gorąco kilka osobistych wrażeń pozwolę sobie zamieścić.
 Prawdopodobnie najpiękniejszy, najbardziej efektowny i zapadający w pamięć (a byłem na kilkudziesięciu koncertach), który miałem okazję oglądać. 
Poniedziałkowy koncert Sir Paula McCartney'a, tym razem w przepięknej Tauron Arena, w pięknym Krakowie, dla mnie byłby zawsze niesamowitym przeżyciem, z oczywistych powodów, o których nie powinienem nawet wspominać, gdyż czytacie ten tekst na TYM blogu. Być na koncercie Paula, ex-Beatlesa, wspaniałego muzyka, ikonę muzyki rozrywkowej jak i całego XX wieku to dotykanie historii, prawie namacalny kontakt z kimś 'wielkim' - niezmierzalne. W moim prywatnym świecie. Obcując muzycznie z człowiekiem przyjaźniącym się z Johnem Lennonem, Dylanem, Hendrixem, Brianem Jonesem, wzorcem dla ...milionów ludzi, idolem dzisiejszych wielkich gwiazd muzyki - po prostu to zawsze coś, co zostaje w pamięci na zawsze. Szczerze, to koncertów Rolling Stonesów, Genesis, Aerosmith, Cure czy innych, prawie nie pamiętam. Warszawski jak i krakowski basisty The Beatles zostaną już ze mną, i jak napisał mi po koncercie mój przyjaciel, jeden z naszej czwórki obecnej w Arenie: 'Będziemy te chwile celebrować już zawsze'.

Koncert wspaniały pod każdym względem. Jako muzyczne wydarzenie, medialne, nie tylko dla fanów The Beatles czy samego Paula. Po prostu fantastyczne przedsięwzięcie rozrywki na najwyższym poziomie. Wspaniałe  nagłośnienie, oświetlenie (choć irytowały cztery białe reflektory nad lewą stroną sceny - od strony widza, oślepiające i czasem wprost uniemożliwiające patrzenie na scenę), bardzo dużo - wreszcie - Beatlesów na telebimach. Ten sam, od kilkunastu już lat skład zespołu towarzyszącego muzykowi plus dodatkowa sekcja trzech muzyków grających na instrumentach dętych. Repertuar przewidywalny, choć zaskoczyła mnie obecność piosenki (chyba druga) "Save Us". Piosenki w kolejność prawie identycznej jak w podanym poprzednio poście. Z bonusowego repertuaru wypadła "I Saw Her Standing There", w zamian tego dostaliśmy 'Birthday'. Nie było niestety 'Yesterday', oraz tak cichutko oczekiwanej przeze mnie 'The Long And Winding Road' (w każdym koncercie Paul coś tam dodaje z 'beatlesowskiego repertuaru'. Sam Paul to oczywiście bestia sceniczna. Żartujący, flirtujący z publicznością, zapraszający fanów na scenę, dostrzegający ich w tłumie. Cały czas w ruchu, bez zadyszki. Zmieniający miejsca na scenie, instrumenty. Showman! Dający wszystkim widzom swoją energię jak i od nas ją czerpiący. Wspaniale nawet podziękował, że zrobiony mu show z migotającymi w ciemności telefonami. Klasa, wdzięk, czar, polot.


No i ostatnia refleksja. Przy 'Something' Paul jak zawsze opowiada o George'u i swojej grze z nim 'Something' na ukelele. Po pierwszej solowo wykonanej właśnie na tym instrumencie, 'Something' brzmi już dalej z całym zespołem w aranżacji znanej z 'Abbey Road'. I oczywiście na telebimach z tyłu ożywia George, sam, z Paulem, czasem razem ze wszystkimi Beatlesami. Pięknie, wzruszający moment koncertu. Hołd Paula nieżyjącemu koledze. Ale wcześniej muzyk oddaje hołd także Johnowi w 'Here Today', podobnie jak w Warszawie trzy lata wcześniej na podnoszonej scenie. I myślę, że nie tylko ja oczekiwałem innej oprawy graficznej dla tej piosenki. Niestety na ekranach nie pojawiło się ani jedno zdjęcie. Nikogo. Żadnej fotki Johna, wspólnych fotografii Johna i Paula, a przecież 'Here Today' jest wyznaniem Paula o minionej wielkiej przyjaźni, miłości łączącej obu liderów The Beatles. Przy 'Something' zdjęcia takie się pojawiały. Ok, rozumiem, że przy 'Maybe I'm Amazed' Paul zrezygnował z pokazywania na filmiku Lindy, choć widząc ujęcia Paula z córkami, ze swojej szkockiej farmy, ujrzymy Lindę, która miała jakiś tam swój udział  (inspiracja) w powstaniu śpiewanej akurat piosenki. Próbuję doszukać się klucza, powodu, dlaczego Paul zrezygnował z pokazania zdjęć Johna przy 'Here Today', ale nie potrafię. Ok, 'Something' to kompozycja George'a więc zgoda, pokazujemy go na ekranie, 'Here Today' - Johna nie ma na ekranie. 'Bo 'Here Today' to autorska kompozycja Paula. Ok, w czasie koncertu muzyk śpiewa jedną piosenką, 100% kompozycję Johna. To 'Mr. Kite'. Więc w czasie wykonywania tego utworu była okazja ucieszyć widzów zdjęciami drugiego nieżyjącego przyjaciela. 






 

Muzyczny blog * Historia The Beatles * Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki
HISTORY of  THE BEATLES