11 kwietnia - Na amerykańskich listach billboardu "Let Tt Be", singiel The Beatles numerem 1. Dwa miejsca niżej John z "Instant Karma". Jakie inne piosenki podobały się Amerykanom ? Zobaczcie sami.
12 kwietnia
- Paul zgodnie z informacją zamieszczoną w kwestionariuszu wysłanym do
mediów zakłada własną firmę producencką oraz wydawniczą: McCartney
Productions Ltd, działającą do dzisiaj. W zasadzie Paul nie zakłada firmy a przekształca swoją Adagrove Limited założoną 12 litego 1969. Pierwszym ruchem biznesowym nowej firmy Paula pod nazwą MPL jest zakup praw autorskich do animowanej postaci Rupert The Bear (Misia Ruperta).
I jeszcze raz wracamy do sprawy auto-wywiadu, który opisany był w poprzednim poście.
DEREK TAYLOR: Z okazji wydania solowego albumu Paula przygotowaliśmy dla niego w biurze kwestionariusz. Chodziło głównie o takie sprawy, jak "czy wystąpisz jeszcze z The Beatles?". Uważam, że on bardzo szczerze odpowiedział - w mocno spiętej formie, ale odpowiedział - właściwie wykluczając ponowne zejście się czy pracę z The Beatles... To były bardzo smutne czasy. To było dno.
PAUL: Nie chciałem udzielać żadnych wywiadów, bo wiedziałem, że pierwsze pytanie będzie dotyczyło The Beatles i tych spraw. Nie chciałem czegoś takiego, nie chciałem stawać naprzeciw prasy i o otwarcie im o tym powiedziałem. Derek z biura powiedział: "Powinniśmy coś zrobić". Ja na to: "Coś wam powiem, przygotujcie kwestionariusz z pytaniami, jakie mogą interesować prasę, a ja postaram się szczerze na nie odpowiedzieć. Przygotował coś takiego a jedno z pytań brzmiało: Czy The Beatles się rozpadli? Odpowiedziałem: Taaa, nie zagramy już razem. (To miało miejsce cztery czy pięć miesięcy po wspólnym podjęciu decyzji, więc uważałem, że nie jet to przeciek). Uznałem, że zespół przestał istnieć, gdy John stwierdził: "Odchodzę". Wszyscy (oprócz Johna) staraliśmy się utrzymać grupę razem, ale to się nie udało.
I jeszcze raz wracamy do sprawy auto-wywiadu, który opisany był w poprzednim poście.
DEREK TAYLOR: Z okazji wydania solowego albumu Paula przygotowaliśmy dla niego w biurze kwestionariusz. Chodziło głównie o takie sprawy, jak "czy wystąpisz jeszcze z The Beatles?". Uważam, że on bardzo szczerze odpowiedział - w mocno spiętej formie, ale odpowiedział - właściwie wykluczając ponowne zejście się czy pracę z The Beatles... To były bardzo smutne czasy. To było dno.
PAUL: Nie chciałem udzielać żadnych wywiadów, bo wiedziałem, że pierwsze pytanie będzie dotyczyło The Beatles i tych spraw. Nie chciałem czegoś takiego, nie chciałem stawać naprzeciw prasy i o otwarcie im o tym powiedziałem. Derek z biura powiedział: "Powinniśmy coś zrobić". Ja na to: "Coś wam powiem, przygotujcie kwestionariusz z pytaniami, jakie mogą interesować prasę, a ja postaram się szczerze na nie odpowiedzieć. Przygotował coś takiego a jedno z pytań brzmiało: Czy The Beatles się rozpadli? Odpowiedziałem: Taaa, nie zagramy już razem. (To miało miejsce cztery czy pięć miesięcy po wspólnym podjęciu decyzji, więc uważałem, że nie jet to przeciek). Uznałem, że zespół przestał istnieć, gdy John stwierdził: "Odchodzę". Wszyscy (oprócz Johna) staraliśmy się utrzymać grupę razem, ale to się nie udało.
W późniejszych wypowiedziach na ten temat Paul całkowicie pomija już rolę Petera Browna (poróżniła ich książka Browna, "The Love You Make", która bardzo nie spodobała się parze McCartney'ów), który na równi z Taylorem odpowiadał za pytania dla Paula w ankiecie. Gdy "mleko się rozlało" i świat dowiedział się o odejściu Paula z zespołu Derek Taylor (na zdjęciu z Paulem) musiał w imieniu Apple wydać komunikat i był on następującej treści:
"Chłopcy nie chcą się rozstawać, ale obecny rozdźwięk zdaje się być jednym z elementów ich dojrzewania. Wygląda na to, że w chwili obecnej hamują wzajemnie swoje style. Paul jako pierwszy zdecydował się położyć temu kres. Być może przez całe lata będą odpoczywać".
RINGO: To wszystko jest dla mnie całkiem nową informacją.
PAUL: John powiedział wcześniej, że odchodzi...Wydaje mi się, że zostawił sobie pole do manewru: "W zasadzie to odchodzę z zespołu, ale ..."Przez kilka miesięcy trzymaliśmy się tego stwierdzenia, a potem wreszcie zdaliśmy sobie z tego sprawę. "No cóż, nie jesteśmy już w zespole. Po wszystkim" Zacząłem się zastanawiać: "Jeśli tak, to lepiej, żebym wziął się w garść. Nie mogę pozwolić, by John kontrolował sytuację i porzucił na jak przechodzone dziewczyny. Nagrywałem album "McCartney" i wtedy stwierdziłem: "Czy nie nadszedł moment, by powiedzieć o tym ludziom?" Chłopcy na to: "Nie, nie - nie mów nikomu, że się rozchodzimy". Uważałem, że powinniśmy o tym powiedzieć. Nie wiem dlaczego oni nie chcieli nic powiedzieć. Myślę, że Allen Klein miał dużo z tym wspólnego.
17 kwietnia - Brytyjska premiera albumu "McCartney".
O ile z początku John poczuł ulgę, kiedy McCartney przez telefon obwieścił mu swoją gotowość do opuszczenia The Beatles, to z czasem przyszła irytacja na siebie, że wcześniej wysłuchał tych wszystkich apeli do ducha zespołowej współpracy i że tak długo, i z takim wysiłkiem utrzymywał w tajemnicy wiadomość o swoim odejściu. Teraz Paul ukradł mu - znowu - tytuły na pierwszych stronach gazet. W glorii i chwale robił to, co John - jak również George oraz Ringo - uczynił po cichu już pół roku wcześniej.
JOHN: [Paul] Zrobił medialne zamieszanie wokół swojego odejścia. Ja tak chciałem i szkoda, że tego nie zrobiłem. Pomyślałem sobie: "Niech to szlag, ale byłem głupi..." Byłem głupi, że nie zrobiłem tego jak Paul - nie posłużyłem się odejściem z zespołu do sprzedaży własnej płyty.
W wywiadzie z Jannem Wennerwem , szefem 'Rolling Stone' JOHN wraca do tego tematu: Paul dobrze radzi sobie z PR-em. Powiedziałbym nawet, że pewnie jest jednym z najlepszych speców od PR na świecie. Naprawdę wie, co robi. Nie byłem zły. Wszyscy byliśmy dotknięci, bo nas nie uprzedził. On sam chyba twierdzi, że nie chciał doprowadzić do takiej sytuacji, ale to brednie. Zadzwonił do mnie tamtego dnia...
Sprawy mają się mniej więcej tak: John, George i Ringo to indywidualni muzycy. Nie komunikujemy się z Paulem, ani nie mamy co do niego żadnych planów. Reagujemy jedynie na wszystko co robi. To proste, nie mógł wcześniej postawić na swoim, dlatego teraz wszczyna cały ten chaos... na początku zresztą Paul robił tak samo z Brianem (Epsteinem). Wciąż się dąsał i Bóg jeden wie co jeszcze. Zawsze było tak samo, tyle, że obecnie wszystko ma większe rozmiary, a to dlatego, że i my jesteśmy więksi.
Sprawy mają się mniej więcej tak: John, George i Ringo to indywidualni muzycy. Nie komunikujemy się z Paulem, ani nie mamy co do niego żadnych planów. Reagujemy jedynie na wszystko co robi. To proste, nie mógł wcześniej postawić na swoim, dlatego teraz wszczyna cały ten chaos... na początku zresztą Paul robił tak samo z Brianem (Epsteinem). Wciąż się dąsał i Bóg jeden wie co jeszcze. Zawsze było tak samo, tyle, że obecnie wszystko ma większe rozmiary, a to dlatego, że i my jesteśmy więksi.
Z punktu widzenia Johna posunięcia Paula trąciły hipokryzją i wyrachowaniem, ale jak ktoś mógł wierzyć, że to McCartney rozbije zespół, skoro to jego kolega aktywnie angażował się w niezależne projekty od wiosny 1968, ba, nawet koncertował z innymi muzykami pod inną nazwą zespołu czy wydawał swoje single (np. "Instant Karma"). Ray Connolly (na zdjęciu) wspomina rozmowę z Johnem, tuż po oświadczeniu Paula: Kilka miesięcy wcześniej powiedział mi, że opuszcza The Beatles, a potem potwornie się niepokoił tym wyznaniem. Byłaby to wielka sensacja, obawiał się, że o tym napiszę. Poprosił, abym zachował dyskrecje ze względu na jego zobowiązania kontraktowe. Osłupiałem, kiedy zrobił mi awanturę, że nie ujawniłem sprawy.
"Ależ John - zaprotestowałem - przecież sam mi zabroniłeś podawać tą informację do wiadomości publicznej..." "Jesteś dziennikarzem, czy nie?" zadrwił. Oczywiście byłby niezadowolony niezależnie od tego, jak bym postąpił, niemniej musiało mu sprawić pewną satysfakcję, kiedy obwinił mnie o genialną zagrywkę PR-ową McCartney'a.
"Ależ John - zaprotestowałem - przecież sam mi zabroniłeś podawać tą informację do wiadomości publicznej..." "Jesteś dziennikarzem, czy nie?" zadrwił. Oczywiście byłby niezadowolony niezależnie od tego, jak bym postąpił, niemniej musiało mu sprawić pewną satysfakcję, kiedy obwinił mnie o genialną zagrywkę PR-ową McCartney'a.
PAUL: Miałem tego dość, więc powiedziałem: "OK, chcę odejść z wytwórni". Wytwórnia Apple była cudownym marzeniem, ale pomyślałem: "To śmieciarnia, chcę się z tego wydostać". Pamiętam, jak George powiedział mi przez telefon: "Zostaniesz w tej pieprzonej wytwórni. Hare Krishna!" I wyłączył się. Pomyślałem wtedy: "O, ja biedny! To się robi przerażające". No i nie ujawniłem w Apple nic, co dotyczyło płyty "McCartney", nawet okładki, dopóki nie było wszystko skończone. Wszystko zrobiłem sam i dałem im, by wydali płytę. Byłem w bardzo trudnej pozycji.
18 kwietnia - Na liście Billboardu na miejscu 1 The Beatles z "Let It Be", na 4 John Lennon z "Instant Karma!", na 7 Badfinger z kompozycją Paula "Come and Gei It". Na brytyjskiej liście "Let It Be " dopiero na 26 (na miejscu 1 Dana z "All Kinds of Everything").
20 kwietnia - Amerykańska premiera albumu "McCartney".
GEORGE: Razem z Johnem i Ringo nie tylko wciąż się spotykamy, ale widujemy również innych muzyków i zespoły, więc może jest tak też w przypadku Paula. Ale z drugiej strony mam wrażenie, że tak nie jest, że się zupełnie odizolował. Jedyną osobą, która może mu teraz powiedzieć czy dana piosenka jest dobra czy nie, jest Linda. W czasach Beatlesów, kiedy ktoś przedstawiał nam piosenkę z jakimś banalnym motywem, czy żenującym tekstem, głośno o tym mówiliśmy. (George wróci do albumu Paula w wywiadzie niżej)
25 kwietnia
- Przed swoim powrotem do Anglii George Harrison udziela wywiadu
nowojorskiej radiostacji. Amerykanie byli oczywiście pod ogromny
wrażeniem odejścia Paula z The Beatles. George opowiada w nim o zamiarze
rozpoczęcia niebawem nagrywania swojego solowego albumu, którego
producentem ma być Phil Spector. To oczywiście "All Things Must Pass" i
George mówi, że ma już na album sporo gotowych własnych kompozycji.
Padają jednak oczywiste pytania. I odpowiedzi George'a z pewnością są
takimi, jakimi może fani niezupełnie byli zaskoczeni, ale i nie byli też
niemile rozczarowani. George widzi furtkę... Zresztą, poniżej większość
fragmentów wywiadu i oceńcie sami.
- Czy uważasz, że The Beatles będą jeszcze kiedyś razem?
GEORGE: Uhm...
Ja nie... Nie odpowiem ci na to pytanie, czy tak czy nie. Ja oczywiście
zrobię wszystko co w mojej mocy by znowu z nimi nagrywać. To tylko
sprawa kompromisu, akceptacji zaistniałej sytuacji. Bo w pewnym sensie
to kompromis, ofiara, bo wszyscy musimy ponieść jakąś ofiarę,
zrezygnować z czegoś by zrobić coś naprawdę dużego. I nagrywanie płyt
jest czymś takim wielkim, mam na myśli muzycznie, finansowo oraz
oczywiście duchowo, wiesz dla reszty świata, myślę, że muzyka The
Beatles jest częścią dużej sceny, mam na mysli to, że ostatecznie
możemy poświęcić trzy miesiące w oku na zrobienie jednego albumu lub
dwóch. Jeśli Beatlesi nie nagrywają razem, to jest to bardzo samolubne.
- Ale teraz sprawy wyglądają dość przygnębiająco.
GEORGE:
Nie, nie jest tak, naprawdę. Wiesz, nie jest bardziej przygnębiająco
niż było w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Naprawdę, nie jest wcale
gorzej. Po prostu, jest tak, przez ostatnie lata, co powiedział John,
ostatnio tak jest z Paulem, wszystko co powiedzieli czy pomyśleli
stawało się wiadomością publiczną. Było drukowane od razu. Wszyscy mogli
je komentować, opiniować. Podczas gdy...
- No tak, ale te rzeczy... Uczucia cały czas tam były?
GEORGE:
Nie powiedziałbym tego. Na różne sposoby, no wiesz. Wiesz, jesteśmy
wszyscy tacy sami jak inni. I mieliśmy niewielkie problemy. Ale tylko
ostatnio, ponieważ bardzo długo nie pracowaliśmy razem w sytuacji gdy
John był z Yoko, a teraz Paul z Lindą. Ale to nie jest wcale takie złe.
Każdy z nas, indywidualnie ma swój dobry czas...
- Ale wydaje się, że jest tyle animozji, pomiędzy Paulem...
GEORGE: Taaaa.
GEORGE:
Ale to coś więcej niż tylko personalne sprawy. Wszystko to zależy, cała
sytuacja zarządzania, wiesz, mamy Apple. Ponieważ Paul, naprawdę Apple
to był jego pomysł, i gdy to się zaczęło był w tym bardzo aktywny. Teraz
jest tam trochę chaosu i coś musimy z tym zrobić. Kiedy z tym
zaczęliśmy, Paul nie miał zbyt dużo do powiedzenia w tym temacie, ale
zdecydował, no wiesz, chciał Lee Eastmana jako prowadzącego ten biznes, a
my nie. To był naprawdę ten jedyny powód. To cała baza konfliktu. Ale
to tylko jakiś osobisty problem, z którym do diabła będzie musiał sobie
poradzić, ponieważ... Bo w rzeczywistości jesteśmy partnerami a on
został przegłosowany. May w terj firmie po 25 % udziałów i jak w każdej
firmie, gdy ma być podjęta decyzja, masz tylko swój jeden głos. A on
został przegłosowany 3 do 1, co mu się nie spodobało, a szkoda. Bo my
próbujemy tego co najlepsze dla The Beatles jako zespołu, czy najlepsze
dla Apple jako firmy. Nie próbujemy robić tego, co jest najlepsze dla
Paula i jego teściów.
- Według ciebie to jest kluczem sprawy?
GEORGE:
Tak, a ponieważ jest to na tak osobistym poziomie, to jest to spory
problem. Wyobraź sobie sytuację, że jesteś żonaty i chcesz by twoimi
sprawami zajmowali się twoi teściowie. No wiesz, trudno to
przezwyciężyć... to bardzo subtelne. Ale jak widać, on naprawdę tym
żyje. Kiedy wracam do domu wieczorem, nie mieszkam tam z Allen Kleinem,
choć mając to na uwadze, Paul mieszka z Eastmanami jak się wydaje. Bo to
nie jest konflikt naprawdę między Paulem a nami, a między
przedstawicielami Paula, którymi są Eastmanowie oraz naszymi biznesowymi
doradcami, którymi jest Allen Klein. [pauza i po chwili] Ale wszystko
jest w porządku.
- No, nie wiem!
GEORGE: ... [śmieje się]
- Nie byłbym takim optymistą.
GEORGE:
Racja. Wszystko przemija ... jak mówią (All things pass) [ All Things
Must Pass - tytuł albumu, który George niebawem nagra]
- Wydaje mi się, że wykryłem pewne animozje pomiędzy Yoko i Lindą. Czy myślisz, że to też ma wpływ na to?
GEORGE:
Aaaa, no nie wiem. Nie zastanawiałem się na tym. Nie chcę brać udziału w
czymś takim. Hare Krishna, Hare Krishna.
Krishna, Krishna, Hare, Hare. I wszystko będzie OK. Dajmy im trochę
czasu, ponieważ oni wszyscy kochają się nawzajem, musisz o tym wiedzieć.
My wszyscy. Byliśmy ze sobą tak bardzo blisko, przeszliśmy ze sobą tyle
razem... Rozmawiając w ten sposób o tym, nigdy się do siebie nie
zbliżymy. Bo rzecz w tym, że jaki w życiu każdego innego człowieka, may
swoje małe problemy, tylko nasze problemy są rozdmuchiwane na cały
świat, każdy je poznaje. Ale to nie jest naprawdę... to nie jest żaden
problem. To jest problemem jeśli tak o tym myślisz.
- Więc nie uważasz, żeby między Johnem i Paulem panowała złość jednego na drugiego?
GEORGE:
Nie. Myślę, ze jest coś, co nazwałbym małym kurewskim problemikiem, nic
więcej. To tylko tyle. Czasami są dla siebie wredni. Dziecinada,
dziecinada.
- Hm...
GEORGE: Taaa, dobrze dogaduję się z z Ringo i Johnem i staram się bardzo mieć dobre relacje z Paulem.... nic więcej nie możemy. To tylko kwestia czasu, kiedy każdy upora się z własnymi problemami i wtedy, jestem pewien, wszystko wróci do dawnego cyklu. Jeśli nie, to nadal wszystko jest OK. Cokolwiek się stanie, będzie w porządki. Właściwie, z mojego punktu widzenia, nigdy nie wyglądało to lepiej. Jest naprawdę... Jest teraz bardzo dobrze, wszystko jest w dobrej formie, nasze firmy, Apple Films, Apple Records. Moja firma wydawnicza jest w dobrej kondycji, ponieważ jestem teraz bardziej produktywny niż w ciągu ostatnich lat. Odzyskaliśmy naprawdę wiele naszych pieniędzy, wiele akcji, które mieli inni ludzie. To jest naprawdę...
GEORGE: Taaa, dobrze dogaduję się z z Ringo i Johnem i staram się bardzo mieć dobre relacje z Paulem.... nic więcej nie możemy. To tylko kwestia czasu, kiedy każdy upora się z własnymi problemami i wtedy, jestem pewien, wszystko wróci do dawnego cyklu. Jeśli nie, to nadal wszystko jest OK. Cokolwiek się stanie, będzie w porządki. Właściwie, z mojego punktu widzenia, nigdy nie wyglądało to lepiej. Jest naprawdę... Jest teraz bardzo dobrze, wszystko jest w dobrej formie, nasze firmy, Apple Films, Apple Records. Moja firma wydawnicza jest w dobrej kondycji, ponieważ jestem teraz bardziej produktywny niż w ciągu ostatnich lat. Odzyskaliśmy naprawdę wiele naszych pieniędzy, wiele akcji, które mieli inni ludzie. To jest naprawdę...
- Wszystko to wywalczył dla was Allen Klein?
GEORGE: Mmmm:
- Czy naprawdę aż tak się spłukaliście, że staliście się biedni?
- Czy naprawdę aż tak się spłukaliście, że staliście się biedni?
GEORGE: Nie spłukaliśmy się, mieliśmy kopę kasy, ale nie otrzymaliśmy pieniędzy, które zarobiliśmy. Wisiały w powietrzu, z powodu kontraktów... Struktura wszystkiego - to naprawdę jest historia - od 1962 roku wszystko związane z kasą było szalenie dziwne. Nikt z nas nie miał o tym pojęcia co i jak. Otrzymywaliśmy więcej pieniędzy, kiedy chcieliśmy ich więcej, ale nie wiedzieliśmy jak je wydawaliśmy, czy zapłaciliśmy podatki, no wiesz, nic... Pod tym względem było z nami kiepsko, bo nikt tym się nie przejmował. Oczywiście czuliśmy, że jesteśmy bogaci, ponieważ byliśmy bogaczami dzięki temu do sprzedaliśmy, co zrobiliśmy. Ale to nie do końca było wszystko prawidłowe, patrząc od strony biznesowej. Ale teraz jest już wszystko poukładane, wiemy dokładnie co gdzie jest, skąd się bierze. Mamy dzienne rapory wydatków i tak dalej i to jest w porządku.
...
- Przypuszczam, że znasz już album Paula.
GEORGE: Taaa
PAUL: That Would Be Something
- I co o nim myślisz?GEORGE: "That Would Be Something' i 'Maybe I'm Amazed' są moim zdaniem wspaniałe. Pozostałe, myślę, że to uczciwe, są całkiem dobre, ale trochę rozczarowują. Ale nie wiem. Może nie powinienem być rozczarowany, może... Najlepiej nie spodziewać się niczego, wtedy wszystko co otrzymujesz jest bonusem. Myślę jednak, że szczególnie te dwie są bardzo dobre, inne, nie robią na mnie takiego wrażenia. Ponieważ słucham innych ludzie lepiej grających na perkusji, gitarze i innych rzeczach. Także aranżacje niektórych piosenek jak ... "Teddy Boy", "Junk" i innych - z odrobiną większej aranżacji mogłyby brzmieć lepiej. Przypuszczam, że tak wtedy to czuł, poza zaczął testować swój sprzęt nagraniowy. Zdaje się Eddie Cochran zrobił coś podobnego. "Summertime Blues" i "Come On Everybody" - grał na basie, gitarze i perkusji.
- Zastanawia mnie cy to zadziała znowu u was chłopcy - z Paulem, który odszedł tak daleko, robiąc ten album i jego decyzją o takim doborze piosenek na album. Trudno mi sobie wyobrazić znowu was razem miesiącami w studiu, bo tyle czasu zajmuje produkcja albumu. Jak zamierzacie sobie z tym poradzić?
GEORGE: Cóż, to proste. Naprawdę to całkiem proste. Robiliśmy to przez tyle lat. Wszyscy wiemy, że jesteśmy różnymi indywidualnościami i jedyne co musimy, to zaakceptować, że wszyscy mamy taki sam potencjał jak pozostali. To jak, gdybyśmy wszyscy byli perfekcyjnymi istotami nie moglibyśmy być tutaj w fizycznym świecie. Fakt, że wszyscy jesteśmy tutaj w tych ciałach oznacza, że nie jesteśmy ideałami. Więc zaakceptowanie, że nie jesteśmy doskonali, pozwoli na akceptację i pozwolenie sobie na porażki, niedoskonałości, ze zrozumieniem i współczuciem dla drugich. Z pewnością ja jestem gotowy by spróbować, z kimkolwiek. Ale jeśli ktoś będzie sprawcą samych kłopotów, to oczywiście już beze mnie. Mogę to robić z kimkolwiek innym. Mam na myśli to, że tak naprawdę stało się tak dla mnie, kiedy byłem już zmęczony byciem w The Beatles. Ponieważ muzycznie oznaczało to dla mnie bycie zamkniętym w torbie, z której nie mogłem się wydostać, zwłaszcza tym czasie przez Paula. Muzycznym konfliktem dla mnie był Paul. Bo przecież mogłem grać z innym zespołem czy innymi muzykami i dobrze się przy tym bawić.
- O chodziło w tym konflikcie z Paulem? Nie zrozumiałem.
GEORGE: Chodzi o to, że no wiesz, pisał piosenki od lat, chodziliśmy razem z Paulem do tej samej szkoły. Miałem uczucie, każdy się zmienia, ale czasem ludzie nie chcą by inni też się zmieniali. Ale jeśli już się ktoś zmienił, to druga osoba nie akceptuje u niej tej zmiany. I ma ciągle w umyśle dawny obraz (image) tej osoby. Gandhi powiedział: "Stwórz i zachowaj wybrany przez siebie swój obraz". Tak więc różni ludzie mają różny obraz swoich przyjaciół lub ludzi, których widzą.
- Więc jaki był twój image?
GEORGE: Miałem ciągle wrażenie, że no... on ciągle grał rolę tego wspaniałego ze spółki Lennon/McCartney. Ja w pewnym momencie mego życia zdałem sobie sprawę, że każdy może być "Lennonem i McCartney'em", you know.
Bo będąc częścią "Lennon & McCartney" mogłem naprawdę dostrzec,zrozumieć, docenić ich, jak naprawdę byli dobrzy, zauroczenie ludzi nimi, ich wartość. I spostrzegłem, że każdy może być nimi jeśli to jest to, czego chce. Jeśli "Lennon i McCartney" są wyjątkowi, to Harrison i Starkey są tacy także. Naprawdę. Chcę powiedzieć, że także mogę być tacy jak oni, choć raczej wolę być Harrisonem.
27 kwietnia - W sądzie John zostaje oczyszczony z zarzutów o nieprzyzwoitość (chodzi o galerię - "The Bag One" - jego rysunków wystawioną w London Arts Gallery, zbiór skonfiskowany przez Scotland Yard, co widzimy na zdjęciu , ostatecznie zostaje zwrócony muzykowi).
- I tak doszliśmy na moim blogu do końca ostatniego miesiąca istnienia The Beatles. Ale jeszcze sporo pracy i postów przede mnę. Niebawem opis ostatniego albumu zespołu i seria postów zatytułowana "Rozpad The Beatles".
Dopisałem już po publikacji poniższych postów.
Buuu, nie ma zespołu. Ale z gwizdkiem! 1 miejsce w Ameryce. Klasa. Dzięki za tego bloga.
OdpowiedzUsuń