PAUL: Jestem naprawdę zadowolony, że większość piosenek dotyczyła miłości, pokoju i zrozumienia. Nie ma właściwie takiej, która mówiłaby: "No, dzieciaki, powiedźcie im, żeby się odpieprzyli. Porzućcie swoich rodziców". Wszystko jest w nastroju "All You Need Is Love", czy jak u Johna "Give Peace A Chance". Jestem dumny, że za wszystkim krył się dobry duch The Beatles. To było coś wielkiego.
Kolejny odcinek postu o Rozpadzie The Beatles. Pierwszy poświęcony był Yoko Ono. W kolejnych ekscentryczna Japonka będzie oczywiście obecna, ale nie będzie już na pierwszym planie. Ostatnie lata zespołu 1968-1970 to bardzo złożony proces. Za ilustrację rzeczy opisywanych poniżej niech posłużą poniższe słowa:
JOHN: Jeśli
Yoko i Linda ponoszą winę za rozpad The Beatles, to czy można im
przypisać zasługi za całą wspaniałą muzykę, jaką każdy z nas zrobił
indywidualnie? Linda i Yoko nigdy się nie pokłóciły. Jak dwie kobiety
mogą podzielić czterech silnych mężczyzn? To niemożliwe.
Patrząc
wstecz rozumiem, że było sobie czterech facetów, którzy byli sobie
bardzo bliscy, a kobiety, z którymi wtedy byliśmy 0 żony czy dziewczyny -
były kobietami w starym stylu i za to je kochaliśmy. One siedziały cały
czas z dziećmi w kuchni i nigdy nie przychodziły do studia. Ludzie
nigdy nie widzieli naszych żon z wyjątkiem jakichś gal czy nowej
fryzury. A tu nagle my, cały czas razem, śmialiśmy się, siedzieliśmy w
kącie i mamrotaliśmy do siebie. "Co mu się stało?" pytała reszta? Rozumiem, co oni czuli, bo gdyby Paul, George czy Ringo zakochał się w kimś i rzeczywiście ta znajomość by go pochłonęła...
NEIL ASPINALL: To smutne, że zaczęło się mówić o rozpadzie zespołu.
Byliśmy ze sobą przez kilka lat i przeszliśmy naprawdę bardzo wiele.
Odnosiliśmy sukcesy, ale bywały też zupełnie nieprawdopodobne sytuacje.
Fakt, że to się miało skończyć, łączył się z pewną dozą smutku i
niepewności. Wszyscy mieli trochę stracha.
GEORGE: Obwinianie tylko Yoko za rozpad The Beatles jest trochę nie fair, bo wszyscy mieliśmy już wtedy trochę tego dość. Każdy z nas szedł swoją drogą i być może to ona stała się tym katalizatorem, który przyśpieszył to, co się zdarzyło. Niczego teraz nie żałuję, ale jej obecność wtedy powodowała, że czułem się trochę nieswojo.
Paul, Francie Schwarz, 1968 |
Warto podkreślić rzecz ogólnie znaną, że w ramach The Beatles centralnym spoiwem zespołu była linia komunikacyjna między
Lennonem i McCartneyem, a teraz to zostało przerwane. Paul zaczął czuć
się osądzany, wykluczony, odrzucony. Sam wspominał, że choć starał się rozumieć miłość pary, to wszystkich (jego) bolało, że czuli się odepchnięci na bok. Jego związek, partnerstwo, przyjaźń z Johnem mimo faktu, że były nieseksualne, ale sięgały głębiej niż cokolwiek, czego doświadczył z kobietą. Ugruntowało to jego wiarę w siebie praz jego status na świecie. Oglądania skupienia Johna na Yoko zamiast
na nim samym było tak druzgocące jak bycie przez Cynthię świadkiem, gdy
para kochała się w jej domu. Jego reakcja była impulsywna, niemal
dziecinna. W ciągu tygodnia uwiódł 24-letnią Amerykankę, pisarkę
scenariuszy, Francie Schwartz, która pracowała w Apple. Zabrał ją do studia by "wyrównać rachunki z Johnem". Ta próba siła jeszcze bardziej osłabiła relacje robocze wewnątrz zespołu. Przypadkowi goście w studiu (dziennikarze, fotografowie) byli zaskoczeni sytuacją, widząc w studiu dwie kobiety, Yoko i Francie.
Marzec 1968, Paul jeszcze z Jane |
Paul po prostu pokazywał Johnowi, że
nie jest jedynym Beatlesem, który może przyprowadzać kobietę do studia
na sesje nagraniowe. Ale pojawienie się Francie było dla wszystkich
informacją, że jego związek z Jane Asher umierał. W połowie czerwca 1968 poleciał do Kolorado gdzie pracowała Jane by spędzić w jej towarzystwie
jej 26-te urodziny. Dwa dni później był w siedzibie Apple w Los
Angeles, gdzie spotkał się z Lindą Eastman. Po powrocie do Londynu odnowił znajomość z Francie zupełnie nie starając się ją ukryć przed powrotem Jane do domu. Aktorka odkryła Paula ze Schwarz w łóżku. Wybiegła z domu, prosząc swoją matkę o zabranie jej rzeczy z domu McCartney'a. Potem w wywiadzie dla TV oznajmiła, że jej związek z Paulem dobiegł końca i już nigdy, ale to nigdy, publicznie nie zabierze zdania na temat Paula McCartney'a. Dotrzymała słowa do dzisiaj!
Współpracownik The Beatles, zatrudniony teraz w Apple, Alistair Taylor wspominał, że Paul po rozstaniu z Jane był zdruzgotany. "To był tej jeden raz kiedy widziałem go całkowicie załamanego, nie mogącego swobodnie rozmawiać.... ".
Tony Barrow: Paul wykorzystał ją do zerwania z Jane Asher. Francie... była zawsze naćpana.
Pech Paula - o ile naprawdę przeżywał rozstanie z Jane - był dodatkowy, bo zastąpił Jane wykształconą, obdarzoną literackimi zdolnościami kobietą, Schwarz, która potem opisała w swojej autobiografii swój związek z nim, w którym opisała dokładnie także ich życie erotyczne. Stwierdziła, że Paul żądał od niej zatrudnienia w Apple na pełny etap, wiedzy o jej poczynaniach 24 godziny na dobę czy dostępności
w każdej chwili jako jego kochanka. Ponadto: znikania bez ostrzeżenia,
zdobywania dla niego narkotyków oraz tolerancji dla jego przygód z
innymi kochankami. "Był rozdrażniony,pretensjonalny, niczym młody
książę z rodu Medyceuszy, posadzony na atłasowej poduszce na tronie w bardzo młodym wieku. Bardzo antagonistyczny w stosunku do innych Beatlesów i ich piosenek, zawsze z tą swoją ohydną mieszanką w dłoni szkockiej, koksu, rzucaniem jedzeniem w psy i koty, rzucaniem ubrania wokół łóżka i całkowicie mnie ignorującego"". W czasie ich związku nazywali siebie, ona jego "Mr. Plump" (Pan Pulchny), on ją "Clancy".
Paul
spróbował w tym okresie zdystansować się od Lennona i Ono. Odmówił
udziału w nagraniu eksperymentalnego "Revolution 9", choć w zespole to
on miał być, jak dotąd, zwolennikiem sztuki awangardowej. Efekty
dźwiękowe, pętle i wszystko inne losowe "dźwięki", które John z Yoko
wykorzystali w nagraniu były zbierane prywatnie przez Paula od lat w
domu, w jego prywatnym studiu i często demonstrowane zazdrosnemu
Lennonowi. W studiu oczywiście całkowicie nieprofesjonalnym. Awangarda,
sztuka nowoczesna, eksperymenty, Londyn jako siedziba tego wszystkiego.
To była domena Paula, a teraz John zabierał mu to wszystko z Yoko.
"Japoński tata", jak go kiedyś Paul nazwał, za co zresztą musiał szybko
Johna przepraszać, bo ten obraził się nie na żarty. Dystans Paula od
Johna był trudny, ponieważ para mieszkała w jego domu na Cavendish
Avenue, na jego specjalne zaproszenie (Cyn wyrzuciła Johna z domu w
Kenwood, bądź sam odszedł - oba przypadki są prawdziwe). Schwarz wspomina, że w czasie kontaktów z Johnem w domu Paula, to ten jedyne o czym mógł mówić, to tylko jak bardzo jest zakochany w Yoko. To oczywiście wkurzało Paula.Robił im głupie dowcipy, jak np. wysłanie liściku przez pocztę, w którym było napisane, że John i Yoko są japońskim gównem. Gdy para czytała ten list wchodził do ich pokoju uśmiechnięty Paul i mówił, że zrobił to dla żartu. John miał w tej chwili patrzeć na Paula spojrzeniem: "Czy ja ciebie znam?" Schwarz: To był całkowity koniec, totalny i niezmienny. Mogli jeszcze razem ze sobą współpracować, ale to już nigdy nie było takie same. Wkrótce po tym wydarzeniu John i Yoko przeprowadzili się do wynajmowanego przez Ringo mieszkania w centrum Londynu. Jadowita atmosfera miała oczywiście wpływ na pracę biura Apple.
DEREK TAYLOR (rzecznik The Beatles): Nie sądzę, żebym kogoś kiedykolwiek nienawidził tak mocno, jak nienawidziłem Paula latem 1968 roku. Paul gromadził cały personel firmy i pouczał wszystkich, żeby nie zapominali, że nie są wystarczająco dobrzy. Neil próbował kontrolować zobowiązania prawne The Beatles i sprawować pewną formę kontroli nad całością. Paul wzywał Neila do swojego pokoju. Siedzieli naprzeciwko siebie i wpatrywali się w siebie. Neil mówił, że to co widział w oczach Paula, to był strach... Apple miało mnóstwo zobowiązań. Była to firma fonograficzna rzecz jasna i kilku z nas cokolwiek na tym się znało. Na pewno nie był to nikt z czterech Beatlesów. Wszystko to nie ułatwiało sprawy. Oczekiwali cudów, a te się nigdy nie zdarzają.
Dystans pomiędzy Paulem i Johnem pogłębiał się. Harrison uciekał w medytacje, starając się nie wchodzić w żadne interakcje z kolegami z zespołu. Ringo... Ten zaś postanowił opuścić zespół. Na dwa tygodnie. W tym czasie, o dziwo, Apple odnosiło gigantyczny sukces. Na całym świecie numerem numer 1 był hymn Paula, "Hey Jude". Również obcy produkt Apple, piosenka skomponowana dla Mary Hopkins, "Those Were The Day" przez McCartney'a sprzedawała się nieźle. No i wydany podwójny album zespołu, znany jako "Biały" sprzedawał się na całym świecie jak żaden inny. Mimo to, John, stary, dawny John, był niezadowolony z tego produktu i narzekał w starym, dawnym stylu. "To nie działa! Nikt z nas nie jest tak naprawdę zadowolony z tego albumu"
DEREK TAYLOR (rzecznik The Beatles): Nie sądzę, żebym kogoś kiedykolwiek nienawidził tak mocno, jak nienawidziłem Paula latem 1968 roku. Paul gromadził cały personel firmy i pouczał wszystkich, żeby nie zapominali, że nie są wystarczająco dobrzy. Neil próbował kontrolować zobowiązania prawne The Beatles i sprawować pewną formę kontroli nad całością. Paul wzywał Neila do swojego pokoju. Siedzieli naprzeciwko siebie i wpatrywali się w siebie. Neil mówił, że to co widział w oczach Paula, to był strach... Apple miało mnóstwo zobowiązań. Była to firma fonograficzna rzecz jasna i kilku z nas cokolwiek na tym się znało. Na pewno nie był to nikt z czterech Beatlesów. Wszystko to nie ułatwiało sprawy. Oczekiwali cudów, a te się nigdy nie zdarzają.
Dystans pomiędzy Paulem i Johnem pogłębiał się. Harrison uciekał w medytacje, starając się nie wchodzić w żadne interakcje z kolegami z zespołu. Ringo... Ten zaś postanowił opuścić zespół. Na dwa tygodnie. W tym czasie, o dziwo, Apple odnosiło gigantyczny sukces. Na całym świecie numerem numer 1 był hymn Paula, "Hey Jude". Również obcy produkt Apple, piosenka skomponowana dla Mary Hopkins, "Those Were The Day" przez McCartney'a sprzedawała się nieźle. No i wydany podwójny album zespołu, znany jako "Biały" sprzedawał się na całym świecie jak żaden inny. Mimo to, John, stary, dawny John, był niezadowolony z tego produktu i narzekał w starym, dawnym stylu. "To nie działa! Nikt z nas nie jest tak naprawdę zadowolony z tego albumu"
Biuro Apple, mary Hopkins, Yoko i czwórka The Beatles |
Sukces wydawnictw muzycznych Apple nie przekładał się jak wiemy na inne pola biznesowe firmy. Beatlesi zamknęli butik, ale zainwestowali w zwariowane inwestycje Mardasa (telefon reagujący na polecenia wydawane głosem), którego poprosili by tworzył im ich własne, profesjonalne studio nagraniowe w siedzibie Apple. Wierząc w przyszłość wynalazku Greka odrzucili propozycję kupna za milion dolarów praw do ich piosenek ze strony firmy Ar&T.
Darek Taylor: W firmie panował bałagan. Każdy Beatles miał swoją autonomię. Pracownicy nie bardzo wiedzieli do kogo się zwracać w sprawie podjęcia decyzji w tej czy innej sprawie. Przez palce przelatywało mnóstwo pieniędzy. Nikt nad tym nie panował. Ale nikt się tym jeszcze nie przejmował. Jak mawiał Paul: "Zysk nie jest podstawowym celem naszej działalności".
Co prawda już po premierze "Magical Mystery Tour" zespół przekonał się, że przestał być już nietykalny. Pod koniec 1968 roku krytyka zespołu jak i poszczególnych członków stała się faktem. Zachwycano się singlem "Hey Jude", ale już niekoniecznie "Białym Albumem" czy animowanym filmem "Yellow Submarine", który zespół musiał nakręcić, by wywiązać się ze swoich zobowiązań wobec wytwórni (prawie nad nim nie pracował, pozwolił tylko wykorzystać muzykę i kilka luźnych pomysłów Johna czy Paula). Reputacja zespołu jak i Apple (a otwierano jej filie w USA) legła w gruzach gdy prasa jawnie zaczęła pisać o cudzołóstwie Lennona. Dalszych ofert na kupno praw do ich piosenek nie było a telefon Alexisa Mardasa nigdy nie powstał. Również nieudane były jego kolejne pomysły. Mardas miał wynaleźć sygnał elektroniczny, który dodawany do nagrań uniemożliwiać będzie kopiowanie ich na domowych magnetofonach. Zrezygnowano z tego pomysłu i Mardas miał się już teraz skupić tylko na budowie studia dla The Beatles.
Na zdjęciu John z ręką na głowie Dereka Taylora, po prawej stronie Paula Alex Mardas, z papierosem w dłoni Neil Aspinall |
Derek Taylor: Nikt w Apple nie miał talentu do zarządzania. Wszyscy byli totalnymi amatorami. Nie dość tego, to jeszcze pod bardzo egzotycznymi wpływami.
Sean Mahony (wydawca muzyczny) wspominał, że kiedy wchodził do biura Taylora w Apple to w powietrzu wisiała mgiełka marihuany. "To było dziwne, ledwo mogłem oddychać. Zapytałem Dereka o nowe zdjęcia Beatlesów. Błąkał się po pokoju nie wiedząc o co chodzi, dając mi na końcu te same zdjęcia, które mu wcześniej przyniosłem. Tak właśnie było wtedy w Apple. Wydaje mi się, że tylko Paul orientował się o co tam chodzi".
PAUL: Interesowałem się wszystkim, ale nie chciałem prowadzić Apple. Nikt z nas nie znał się dokładnie na robieniu interesów... Inaczej sobie wyobrażaliśmy to co stało się z Apple.
PAUL: Interesowałem się wszystkim, ale nie chciałem prowadzić Apple. Nikt z nas nie znał się dokładnie na robieniu interesów... Inaczej sobie wyobrażaliśmy to co stało się z Apple.
John zaś oddalał się coraz bardziej. Warto pamiętać, że John niezależnie od stworzenia jako pierwszy z Beatlesów własnego zespołu Plastic
Ono Band (co prawda później niż opisywane wydarzenia), to także jako
pierwszy z Beatlesów wykonał piosenkę zespołu na scenie z towarzystwem innych muzyków niż Paul, George, i Ringo.
Chodzi oczywiście o "Yer Blues" i udział Lennona w projekcie The Rolling Stones. W tym czasie w życiu Johna i Yoko wydarzenia biegły niezmiernie szybko. Wydawanie eksperymentalnej muzyki z Yoko, w tym albumu "Two Virgins" z bulwersującą okładką, przedstawiającą ich nagich. Po długich namowach, gdy wszyscy w zespole, w firmie, byli przeciwko wydaniu tego albumu, Paul zgodził się na prośbę Johna na dodanie swego, obojętnie pozytywnego komentarza odnośnie płyty przyjaciela. Ale jak to zawsze w przypadku zespołu wciąż wszyscy stali za sobą murem, także w tym przypadku, gdy John i Yoko stali się łatwymi celami dla mediów. Nalot policji na wynajmowane mieszkanie od Ringa i znalezione narkotyki. Pozornie te błahe wydarzenie (w owym czasie znajdywano narkotyki u większości gwiazd muzyki pop) zaważy w przyszłości na życiu Beatlesa, gdyż po latach z powodu wyroku w tej sprawie nie będzie mógł otrzymać Zielonej Karty, umożliwiającej osiedlenie się w Ameryce a przede wszystkim zamieszkanie w ukochanym przez niego Nowym Jorku. Na domiar złego Yoko poroniła i to mocno dobiło parę (napisali swoiste epitafium dla swego straconego dziecka: You had a very strong heartbeat, but that’s gone now. Probably we’ll forget about you' (Serce bardzo mocno ci biło, ale to już odeszło. Prawdopodobnie zapomnimy o tobie). No, nie zapominajmy, że doszły kłopoty z Cynthią, wciąż żoną. Wieści o ciąży Yoko pozbawiły podstaw pozew rozwodowy, jaki John wniósł przeciwko Cyn z powodu jej domniemanego cudzołóstwa z Roberto Bassaninim (Cynthia poslubi go jeszcze w tym samym roku, po 6-ciu rozwiedzie). Cyn zareagowała i i skierowała do sądu identyczny wniosek, tyle, że jako sprawczynię rozpadu małżeństwa wymieniała Yoko. W efekcie ugody otrzymała opiekę nad Julianem oraz znaczne korzyści finansowe, o którym pisałem w innym miejscu na blogu.
Jak w takich okolicznościach znaleźć zainteresowanie dla zespołu, tym bardziej, że w tych trudnych chwilach nie otrzymywał wsparcia od pozostałej trójki, co wcześniej było fundamentem istnienia ich jako czwórki najbliższych przyjaciół. Po latach Lennon przyznał, że czuł się wtedy jak w środku filmu z Alicją w Krainie Czarów. Nie było z nimi Briana Epsteina i nikogo, kto mógłby pokierować nimi bądź zarządzać powolnym rozkładem. Zadziałał jak zawsze ten jeden Beatles, któremu najbardziej zależało na jedności zespołu. Paul usłyszał od jednego ze znajomych, że muszą zatrudnić pełnoetatowego menadżera. Paul próbował więc rozmawiać o tym z pozostałą trójką. W pewnej chwili wszyscy zgodzili się i uznali, że trzeba szukać pomocy kogoś z zewnątrz. Znowu wrócę do wspomnienia Johna, który po latach przyznał, że to, iż The Beatles tak długo istnieli, zawdzięczają wszyscy McCartney'owi, bez względu na to, że w ostatnich miesiącach istnienia zespołu stoczyli szereg wojen o pieniądze. "Everyone had a hard year" (każdy miał ciężki rok). Dokładnie! Czy o czymś zapomniałem ? Tak, John i Yoko mocno byli już uzależnieni od heroiny.
Chodzi oczywiście o "Yer Blues" i udział Lennona w projekcie The Rolling Stones. W tym czasie w życiu Johna i Yoko wydarzenia biegły niezmiernie szybko. Wydawanie eksperymentalnej muzyki z Yoko, w tym albumu "Two Virgins" z bulwersującą okładką, przedstawiającą ich nagich. Po długich namowach, gdy wszyscy w zespole, w firmie, byli przeciwko wydaniu tego albumu, Paul zgodził się na prośbę Johna na dodanie swego, obojętnie pozytywnego komentarza odnośnie płyty przyjaciela. Ale jak to zawsze w przypadku zespołu wciąż wszyscy stali za sobą murem, także w tym przypadku, gdy John i Yoko stali się łatwymi celami dla mediów. Nalot policji na wynajmowane mieszkanie od Ringa i znalezione narkotyki. Pozornie te błahe wydarzenie (w owym czasie znajdywano narkotyki u większości gwiazd muzyki pop) zaważy w przyszłości na życiu Beatlesa, gdyż po latach z powodu wyroku w tej sprawie nie będzie mógł otrzymać Zielonej Karty, umożliwiającej osiedlenie się w Ameryce a przede wszystkim zamieszkanie w ukochanym przez niego Nowym Jorku. Na domiar złego Yoko poroniła i to mocno dobiło parę (napisali swoiste epitafium dla swego straconego dziecka: You had a very strong heartbeat, but that’s gone now. Probably we’ll forget about you' (Serce bardzo mocno ci biło, ale to już odeszło. Prawdopodobnie zapomnimy o tobie). No, nie zapominajmy, że doszły kłopoty z Cynthią, wciąż żoną. Wieści o ciąży Yoko pozbawiły podstaw pozew rozwodowy, jaki John wniósł przeciwko Cyn z powodu jej domniemanego cudzołóstwa z Roberto Bassaninim (Cynthia poslubi go jeszcze w tym samym roku, po 6-ciu rozwiedzie). Cyn zareagowała i i skierowała do sądu identyczny wniosek, tyle, że jako sprawczynię rozpadu małżeństwa wymieniała Yoko. W efekcie ugody otrzymała opiekę nad Julianem oraz znaczne korzyści finansowe, o którym pisałem w innym miejscu na blogu.
Jak w takich okolicznościach znaleźć zainteresowanie dla zespołu, tym bardziej, że w tych trudnych chwilach nie otrzymywał wsparcia od pozostałej trójki, co wcześniej było fundamentem istnienia ich jako czwórki najbliższych przyjaciół. Po latach Lennon przyznał, że czuł się wtedy jak w środku filmu z Alicją w Krainie Czarów. Nie było z nimi Briana Epsteina i nikogo, kto mógłby pokierować nimi bądź zarządzać powolnym rozkładem. Zadziałał jak zawsze ten jeden Beatles, któremu najbardziej zależało na jedności zespołu. Paul usłyszał od jednego ze znajomych, że muszą zatrudnić pełnoetatowego menadżera. Paul próbował więc rozmawiać o tym z pozostałą trójką. W pewnej chwili wszyscy zgodzili się i uznali, że trzeba szukać pomocy kogoś z zewnątrz. Znowu wrócę do wspomnienia Johna, który po latach przyznał, że to, iż The Beatles tak długo istnieli, zawdzięczają wszyscy McCartney'owi, bez względu na to, że w ostatnich miesiącach istnienia zespołu stoczyli szereg wojen o pieniądze. "Everyone had a hard year" (każdy miał ciężki rok). Dokładnie! Czy o czymś zapomniałem ? Tak, John i Yoko mocno byli już uzależnieni od heroiny.
JOHN: Facet, który napisał "Hard
Day's Night", próbował opisać nas, tak myślał, po zaledwie trzech
dniach z nami. I to wyznaczyło kierunek naszego image'u, ciach i już,
boom-bomm Ringo, bystry John, słodki Paul i poważny George. To były
karykatury tego, kim byliśmy. Chociaż Epstein trochę nas poukładał i
wyjął nam papierosy z ust w czasie występów na scenie, czy nie pozwalał
nam tam jeść czy przeklinać, wciąż pozostawaliśmy sobą. Byliśmy bardzo
popularni, stając się świętoszkowatymi. Kiedy nie jesteś sobą, płacisz
za to. I zapłaciliśmy: bardzo cierpiałem będąc Beatlesem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz