PAUL: Reaktywacja The Beatles? Jedyną szansę widzę w tym, byśmy wspólnie chcieli dokonać czegoś w sensie muzycznym, a nie tylko dla pieniędzy. Nikt mnie zresztą nie będzie szantażował. Wydaje mi się, że takie coś zniszczyłoby zupełnie całą wizję The Beatles.
_________
Dunlap.
Mal Evans po raz pierwszy spotkał Beatlesów w klubie Cavern, w którym nawiązał bliską znajomość najpierw z George'm Harrisonem, który polecił właścicielowi klubu zatrudnienie go jako portiera. W 1963 roku znał już wszystkich na tyle dobrze, że stał się pełnoetatowym pracownikiem The Beatles. Duży, potężny, doskonale spełniał rolę ochroniarza, tragarza sprzętu, odpowiednika późniejszych techników trasy (roadie - razem z Neillem Aspinallem). Ze swoją delikatnością był także powiernikiem każdego z całej czwórki, którzy prosili go czasami o kanapkę, herbatę, wyskoczenie po coś do sklepu, ale także o wysłuchanie własnych problemów, nawet kompozycji czy towarzyszenie przy oddzielnych od pozostałej trójki prywatnych wyjazdach.
PAUL: To całkowite niedorzeczne szaleństwo. Mal Evans był takim kochanym, niedźwiedziowatym naszym roadie, czasem odlatywał, wszyscy dobrze go znaliśmy, ale nigdy nie było z nim większych problemów. Zachowanie policji z Los Angeles nie było zbyt fortunne. Powiedziano im, że na górze jest ktoś ze strzelbą, więc go zastrzelili. Jego dziewczyna powiedziała im, że jest trochę humorzasty i w podłym nastroju. Gdybym tam, powiedziałbym: "Hej Mal, spokojnie, nie wygłupiaj się". Prawdę mówiąc, każdy z jego
przyjaciół mógł go od tego odwieść, ponieważ Mal nie był wariatem.
GEORGE: Mal kochał swoją pracę, był genialny. Często wracam do niego myślami i bardzo żałuję, że został zastrzelony. Często myślę sobie: Mal, gdzie jesteś teraz ? Bardzo nam we wszystkim pomagał, eh...jakże był we nam pomocny. Był jednym z tych ludzi, który lubił to co robił i nie miał problemu z tym, że nam usługiwał. Każdy komuś służy w ten czy inny sposób, ale nie każdemu się to podoba. Mal nie miał z tym problemu, absolutnie żadnego. Był bardzo pokorny, ale nie pozbawiony godności. W żaden sposób nie czuł się umniejszany, przez to, że tyle rzeczy dla nas robił. Był dla nas idealny, kogoś takiego jak on bardzo potrzebowaliśmy.
CYNTHIA LENNON: Siedziałyśmy kiedyś z Maureen nad kilkoma butelkami wina i rozmawiałyśmy o dawnych czasach. Po chwili rozmowa zeszła na temat śmierci Mala Evansa, byłego roadie The Beatles. Mal był olbrzymem o łagodnym i hojnym sercu. Znaliśmy go od najwcześniejszych lat, kiedy pracował na poczcie i dorabiał w Cavern. Kiedy Beatlesi zaczęli odnosić sukcesy, zatrudnili go u siebie. Mal był serdecznym przyjacielem wszystkich chłopców, szczególnie bliski był Johnowi. Dogadywali się na każdy temat. Wraz z drugim roadie, Neillem Aspinallem, byli na wszystkich trasach chłopców, chroniąc ich i rozwiązując wszystkie ich problemy...
Mal ... Po zastrzeleniu Mala okazało się, że jego broń była nienaładowana. To była tragiczna historia i przypuszczałyśmy, że Mal był pod wpływem narkotyków. Bez względu na wszystko jego śmierć była dla nas niewyobrażalna - jak coś takiego mogło się przydarzyć naszemu przyjacielowi.
PAUL: Pamiętam jeden taki numer z Malem. To było na początku naszej kariery. Wjeżdżaliśmy na autostradę, gdy nagle jakiś kamień wbił się w przednią szybę. Prowadził nasz nasz wspaniały roadie, Mal Evans. Włożył rękę do kapelusza i tą ręką całkowicie wybił przednią szybę. Pojechaliśmy dalej. Była zima i całą drogę do Liverpoolu - 200 mil - Mal musiał uważać na mgłę i krawędzie drogi.
7 stycznia skremowano ciało Mala, a
ciężar zorganizowania całego przedsięwzięcia wziął na siebie Harry
Nilsson. Prochy zostały odesłane rodzinie do Anglii (zaginęły najpierw w
czasie lotu, potem się odnalazły).
- Więcej : Mal Evans
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz