THE BEATLES W CZASACH "FRIENDS"

 

Po smutnym poście o odejściu Briana Wilsona dzisiaj zdecydowanie weselszy artykuł. Odpowiadałem niedawno komuś o moich ulubieńcach z różnych dziedzin. Moi ulubieńcy ze świata mediów ( to oczywiście skrót, chodzi mi o świat kultury, sportu itd)  to oczywiście The Beatles, Roger Federer i Rafa Nadal, ulubiony film to oczywiście "Forrest Gump", aktor Brad Pitt (De Niro, Pacino) a serial?  Oczywiście F. Czasem lubię sobie wyobrazić, jak wyglądałby świat, gdyby Beatlesi żyli w naszych czasach. Nie tylko jako muzycy, ale jako część współczesnej popkultury – tej samej, która przyniosła nam serial "Friends", film "Forrest Gump" czy wspomniane legendy kortów – Rogera Federera i Rafę Nadala.  Choć każdy z nich odszedł od Beatlesów swoją drogą, wszyscy czterej byli zanurzeni w kulturze – chłonęli ją, komentowali, współtworzyli.  Więc czemu nie pobawić się w pytanie: co by ich dziś poruszyło?
 
 


Friendsi i Beatlesi – szóstka i czwórka, jeden świat

Sześcioro przyjaciół, niepozorna kanapa w kawiarni "Central Perk", gitary, żarty, przyjaźń i momenty, które zna cały świat. Czy to opis "Friends", czy... The Beatles?
- Paul McCartney mógłby odnaleźć się w roli Moniki – perfekcyjnej, oddanej, zawsze zaangażowanej, choć czasem zbyt ambitnej.Tak na marginesie, to Paul dostał propozycję zagrania w serialu (w sezonie czwartym ojca ojca Emily Waltham, brytyjskiej żony Rossa, ale z powodu nawału zajęć musiał odmówić).

 - John Lennon to typowy Chandler – ironiczny, błyskotliwy, ale z sercem głębszym, niż pokazuje.
- George Harrison – nieco wycofany, kontemplacyjny, uduchowiony – przypomina Rossa, który kochał dinozaury i nie radził sobie z życiem codziennym.
- Ringo Starr to bez dwóch zdań Joey i Phoebe w jednym – pełen ciepła, lojalności, uśmiechu, oraz odrobiny chaosu.
Nie zdziwiłbym się, gdyby Beatlesi żartowali między sobą: „Kto dziś gra Phoebe, a kto Rossa?”. Przecież ich też łączyła absurdalna przyjaźń, momenty euforii i frustracji, wielkie sukcesy i wewnętrzne tarcia.
Zresztą – Ringo naprawdę zaprzyjaźnił się z Courteney Cox. Zbieg okoliczności?
 

 

Forrest Gump – czyli George i pudełko czekoladek

"Forrest Gump" to film o życiu – takim, jakie jest: przypadkowym, wzruszającym, pięknym i nie do końca zrozumiałym. Czy można sobie wyobrazić bardziej „harrisonowską” historię?
George Harrison, z jego duchowością, dystansem i fascynacją losem, pokochałby tę historię. Zapewne urzekłoby go to, jak Forrest przyjmuje wszystko – od wojny po stratę – z łagodną zgodą.
John Lennon mógłby krzywić się na „amerykański mit sukcesu”, ale w głębi duszy doceniłby przesłanie filmu. A Paul? Zakochałby się w ścieżce dźwiękowej: Dylan, Presley, Simon & Garfunkel – to wszystko jego świat.
A ciekawostka? George Harrison znał Dustina Hoffmana, który wystąpił przecież z Tomem Hanksem w filmie „O czym marzą faceci”. W 1971 roku George odwiedził Hoffmana i jego żonę w hotelu w Jerozolimie – tam Dustin poprosił go o piosenkę do pewnej historii. Harrison wziął długopis i stworzył... „The Answer’s at the End”. Grający także Forresta Tom Hanks jest wielkim przyjacielem Paula i Ringo. 

 


 Roger i Rafa – Beatlesi na korcie

Tenis w XXI wieku to też teatr. A Federer i Nadal to jak McCartney i Lennon: dwóch różnych mistrzów, dwóch różnych stylów – ale razem tworzą historię.
- Paul widziałby w Rogerze siebie: eleganckiego, kontrolującego emocje, mistrza harmonii.
- John kibicowałby Rafie – serce, walka, pasja, autentyczność.
- George ceniłby Nadala za pokorę, a Ringo... kibicowałby wszystkim po trochu, śmiejąc się w swoim stylu , że najważniejsze, żeby nikt się nie pokłócił.



 Beatlesi dziś – nie tylko wspomnienie

Wyobrażanie sobie Beatlesów jako część naszego dzisiejszego świata to coś więcej niż zabawa. To pokazuje, jak żywa jest ich obecność. Wciąż są wśród nas – w muzyce, w kulturze, w sposobie, w jaki patrzymy na świat. Może i ich nie ma na Instagramie, ale są wszędzie tam, gdzie jest miłość, przyjaźń i dobra piosenka. 

 



  Gdzie w tym wszystkim znalazłbym miejsce dla Brada Pitta ? Cóż, od samego początku, kiedy dzięki Scottowi i Geenie Davis zaznaczył się w " Thelma i Louise" aktor wciąż utrzymuje dla mnie "beatlesowski" poziom swoich filmów. Może to komplement nad wyraz, więc może inaczej, wciąż, od kilkudziesięciu lat wygląda jak The Beatles! Haha, znowu na wyrost prawda. Ok, wiemy, że coś łączy BradaPitta z bohaterami postu, szczególnie z jedną. I tak to zostawiam. Na blogu MTW czytajcie o nowym filmie aktora, "F1", a na zdjęciu aktor i Paul McCartney, w czasie imprezy Live Aid.


   A Ty – komu kibicujesz w Wimbledonie i kogo w "Friendsach" lubisz najbardziej? Beatlesi mieliby na pewno coś ciekawego do powiedzenia.

 

 

Historia The Beatles
History of  THE BEATLES

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz