ŚMIERĆ GEORGE'A HARRISONA. ZAPLANOWANE ODEJŚCIE.






Dzisiaj publikuję tekst, który powinien znaleźć się dużo wcześniej, ale pracę nad nim, związaną z tym publikacją tutaj odkładałem. Zdaję sobie sprawę także z tego, że już taki tekst piszę na tym blogu któryś raz. No cóż, nie ukrywam, że post poświęcony temu wspaniałemu człowiekowi odkładałem, nie będąc w nastroju do jego ukończenia. Ale zamykam wreszcie  pewną historię The Beatles tutaj dzisiejszym postem, zmierzającym - nie ukrywam - do zakończenia tworzenia bloga. 

W 1997 roku George, z małym guzem na szyi,  podejrzewając najgorsze zgłosił się na badania, które potwierdziły jego, wspominał później, że mimo wszystko wyważone obawy. Diagnoza raka była i nie była zaskoczeniem. Złośliwy niestety. O pierwszej diagnozie, bo było później kilka innych, George mówił, że choroba, rak to przede wszystkim skutek długotrwałego palenia papierosów. Jak zobaczycie jakiekolwiek filmiki z konferencji Beatlesów, prywatne ujęcia, kadry spoza oczywiście sceny, to w ręku każdego Beatles prawie zawsze jest papieros. 

Złośliwy węzeł z raka jamy ustnej został wyleczony operacyjnie oraz radioterapią. Po tym GEORGE tak ten fakt skomentował: Palenie rzuciłem wiele lat temu, potem zacząłem, paliłem przez jakiś czas, całkowicie przestałem w 1997... Na szczęście dla mnie odkryli, że ten guzek był bardziej ostrzeżeniem niż czymkolwiek innym. Przypomina ci, że wszystko może się zdarzyć.

Niestety, po płucach rak przerzucał się, aż trafił do mózgu. Lekarze potwierdzali tezę, że prawdopodobnie lata intensywnego palenia były znaczącym czynnikiem w jego śmierci. Pierwotny rak jamy ustnej/gardła jest typem, który jest zdolny do przerzutów do innych lokalizacji i prawdopodobnie tak się stanie. Nie jest niczym niezwykłym, że ten rodzaj raka pojawia się ponownie, szczególnie w płucach, jak w przypadku Harrisona. Po dotarciu do nich komórki rakowe mają dostęp do dróg przemieszczania się, gęstego ukrwienia, które umożliwia nowotworowi tworzenie przerzutów do innych lokalizacji, w tym przypadku do mózgu.

Ale wcześniej, w 1999 Harrison przeżył atak intruza, który go omal nie zamordował w jego własnym domu. Dokładnie o tym napisałem na blogu i możecie o tym przeczytać tutajIncydent nie pozostawił Harrisonowi blizn na ciele, ale za to spowodował trwałe szkody psychiczne. W książce "You Never Give Me Your Money" Petera Doggetta, jeden z jego przyjaciół, nie podany z nazwiska powiedział: To go zmieniło. Wszyscy to czuliśmy. I byliśmy pewni, że to dlatego rak wrócił. Wyglądał tak dobrze, ale po ataku nie miał już siły na walkę. Jako człowiek, który szukał prywatności w swoim życiu, Harrison próbował zachować jej część, gdy świat fanów zaczął się niepokoić jego ciągłymi zmaganiami z rakiem. W lipcu 2001 roku wydał oświadczenie, w którym poprosił fanów, aby nie martwili się doniesieniami, że nadal walczy z rakiem.


George Harrison, cichy gitarzysta prowadzący Beatlesów i duchowy odkrywca, który dodał rock'n'rollowego blasku i odrobinę mistycyzmu do ponadczasowej magii zespołu, zmarł 29 listopada 2001 roku. Miesiąc wcześniej lekarze oznajmili mu, że nie pozostało mu zbyt dużo życia. Miał 58 lat. Zmarł po powrocie ze Szwajcarii w domu przy 9536 Heather Road w Beverly Hills, w Los Angeles, w Kalifornii, który należał do Gavina de Beckera, speca od ochrony osobistej, bliskiego przyjaciela George'a. Przy jego łożu do końca byli jego najbliżsi, żona z synem, Olivia i 24-letni Dhani. Oboje wydali oświadczenie:  Opuścił ten świat takim, jakim żył, świadomy Boga, nieustraszony śmierci i w pokoju, otoczony rodziną i przyjaciółmi. Często mówił: Wszystko inne może poczekać, ale poszukiwanie Boga nie może czekać i kochajcie się nawzajem.


Tak skończyło się piękne marzenie wśród wszystkich fanów zespołu na całym świecie. Piszący te słowa miał je także przez cały okres 1980-2001. Do tej pory istniał nadzieja na niepełną, ale jednak, reaktywację The Beatles, choćby na jeden koncert czy płytę. Do zespołu mógłby zostać dokooptowany syn Johna, Julian Lennon. 
 

Pod koniec swojego życia George'a zaczął  kontaktować się ze swoimi przyjaciółmi i rodziną, aby zobaczyć ich po raz ostatni, chociaż nie wiedzieli, że tak się stanie, bo nikomu tego tak swoich wizyt nie przedstawiał. Zadzwonił do swojej siostry Louise Harrison. Po gorzkiej kłótni rodzinnej oboje prawie nie rozmawiali ze sobą przez dziesięć lat. Louise, 63 lata, która mieszka w Ameryce od 1963 roku, natychmiast przyleciała z Illinois, gdzie prowadziła mały hotel o nazwie 'A Hard Day’s 
Night'. Jej przyjaciółka wspominała: Ona i George przytulili się i powiedzieli, że wszystko zostało wybaczone. Oboje płakali. George powiedział jej: Nic już nie ma znaczenia.
Louise: Byłam w Toronto dwa tygodnie przed jego śmiercią, kiedy w końcu dowiedziałam się, że jest chory. Poleciałam do Nowego Jorku, żeby spróbować go zobaczyć. Udało mi się szczęśliwie skontaktować z jego lekarzem, który udzielił mi informacji, abym udała się do niego, wskutek czego mogłam się widzieć z nim przez kilka godzin. Nie dano mi ani jego braciom znać, że jest tak poważnie chory... Louise: George był słaby ale nadal bardzo ożywiony. Jego oczy błyszczały i był bardzo szczęśliwy. Uściskaliśmy się. Rozmawialiśmy o zabawnych rzeczach, wspominaliśmy te, które nas rozśmieszały przez lata gdy byliśmy dziećmi. To był bardzo emocjonujący moment. Nadal był tym samym George'm. Musiał cierpieć, ale nie okazywał tego. Wracaliśmy w rozmowie do naszego dzieciństwa, jego poczucie humoru było takie samo jak zawsze. Ludzie zawsze dokuczali mu, że ma odstające uszy; teraz wisiały nad nim jego rurki z tlenem. Roześmiał się i powiedział: 'Moje uszy wreszcie się do czegoś przydały'. Na sam koniec naszej rozmowy powiedział: Wiesz, mogłem ci pomóc o wiele bardziej. Przepraszam... Był wtedy dość słaby, ale potrafił się śmiać. Louise odeszła w 2023.

Threetles - Ringo, Paul i George w czasie pracy nad nowymi piosenkami The Beatles w 1994
 

Następnymi osobami na liście George’a byli Paul McCartney i Ringo Starr. Paul odwiedził George’a i ze łzami w oczach słuchał, jak Harrison miał mu spokojnie powiedzieć: „Nie będę tu na Boże Narodzenie”. Ringo był w Bostonie w stanie Massachusetts, opiekując się własną córką, która choruje na raka. Miał powiedzieć też, że odwoła trasę swojego zespołu po Kanadzie, aby być z George’em do końca. George odpowiedział mu, żeby tego nie robił i dodał: Jestem spokojny. Spotkali się mimo to, o czym niżej opowie w clipie sam Ringo. 

 Obaj pozostali Beatlesi po śmierci przyjaciela, choć nie zaskoczeni, jak to zawsze bywa w takich przypadkach, gdy jakaś mała nadzieja zawsze jest, byli wstrząśnięci. Zaledwie 17 dni wcześniej George'a odwiedzili pozostali przy życiu członkowie zespołu The Beatles, Paul i Ringo. Trójka spotkała się na lunchu w hotelu na Manhattanie w Nowym Jorku 12 listopada 2001 r. Dołączyła do nich żona George'a, Olivia, jego lekarz, Gil Lederman i inni współpracownicy. Doktor Lederman wspominał: Było trochę łez – ale więcej śmiechu niż czegokolwiek innego. To było pełne życia wydarzenie, nie ponure. Było dużo śmiechu i dużo zabawy. Spędzili godziny na wspominaniu... Były łzy, ale George pozostał do końca człowiekiem pogodnym... Na koniec, po wyjściu Paula i Ringo, [George] był w porządku i spokojny. Był bardzo szczęśliwym człowiekiem. To spotkanie znaczyło dla niego tak wiele.



             



PAUL: Jestem załamany i bardzo, bardzo smutny. Był cudownym facetem i bardzo odważnym mężczyzną, miał też wspaniałe poczucie humoru. Był  po prostu moim młodszym bratem... Było między nami dobrze. To było jak sen. Był moim młodszym bratem, prawie, bo znałem go tak długo...

Siedziałem z nim przez kilka godzin, kiedy był na leczeniu tuż za Nowym Jorkiem. Było to około 10 dni przed śmiercią, jeśli dobrze pamiętam. Żartowaliśmy o różnych rzeczach – po prostu zabawnych, szalonych. Trzymaliśmy się teraz za ręce. To zabawne, nawet w szczytowym okresie naszej przyjaźni – jako faceci – nigdy nie trzymaliśmy się za ręce. To po prostu nie było coś typowego dla [mieszkańców] Liverpoolu. Ale było cudownie.

Ringo Starr ujawnia, że ​​ostatnie słowa George'a Harrisona do niego były słodko-gorzkim żartem na łożu śmierci.

RINGO: Ostatnie tygodnie życia George'a spędził w Szwajcarii, a ja pojechałam go odwiedzić, był bardzo chory. I wiesz, mógł tylko leżeć. Przyjechałem go odwiedzić, jechałem do Bostonu, bo moja córka miała guza mózgu. I powiedziałem: „No wiesz, muszę jechać, muszę jechać do Bostonu”, a on... uff, to były ostatnie słowa, jakie od niego usłyszałem... Powiedział: „Chcesz, żebym pojechał z tobą?” Och, Boże. Więc wiesz, to była niesamowita strona George'a. Boże, to jak Barbara Walters, prawda? Wiesz...

 



 

Ostatnie znane zdjęcie trójki przyjaciół, 2000 r. Zdjęcie autorstwa Pattie Boyd, pierwszej żony George'a zrobione zostało we Friar Park, posiadłości Harrisona.


ostatnie wspólne zdjęcie pary

W 2001 roku George umówił się na spotkanie z Pattie – swoją byłą kochanką i żoną, z którą przeżył 11 lat – zaledwie kilka miesięcy przed swoją śmiercią. Jakieś trzy miesiące przed śmiercią był gdzieś tu w mojej okolicy. Miał zamiar zobaczyć Ringo i wpadł do mnie. Przyniósł mi kilka małych prezentów i trochę muzyki do posłuchania – to było naprawdę miłe - wspominała w swojej biografii "Wonderful Tonight". Ale Pattie wiedziała, że ​​coś jest nie tak, chociaż George w czasie rozmowy pozostawał delikatnie zabawny i optymistyczny, jak zwykle. Wiedziałam, że nie czuje się dobrze, zdałam sobie sprawę, że on wie, że nie czuje się dobrze. Pattie wiedziała, że ​​George jest chory i czuła, że ​​żegna się. Ale biorąc pod uwagę, jak długo się nie widzieli, nie wspomniała o niczym. W pewnym sensie myślę, że przyszedł się pożegnać. Widziałam, że był bardzo przygnębiony i zużywał więcej energii, niż było to konieczne, żeby się podnieść i być zadowolonym. Można było wyczuć, że nie czuje się dobrze.  Pattie była bardzo załamana, gdy usłyszała wiadomość o śmierci swojego byłego męża. Rozpłakałam się, gdy usłyszałam, że nie żyje; poczułam się całkowicie osamotniona. Nie mogłam znieść myśli o świecie bez George'a... Kiedy zostawiłam go dla Erica, powiedział, że jeśli coś pójdzie nie tak, zawsze mogę z tym do niego przyjść. To było takie bezinteresowne, pełne miłości słowa. Teraz to poczucie bezpieczeństwa zniknęło. Myślę, że będę tęsknić za George'em do końca życia. Miałam niesamowicie żywe sny, że żyje. Potem się budziłam i rzeczywistość to przykrwała. 


 
Ravi Shankar : George był dla mnie jak syn, a moje indiańskie imię dla niego brzmiało 'Jáyaraj'...


W kontekście wspomnień pierwszej wielkiej miłości "cichego Beatlesa" przytaczam piękne wspomnienia zmarłego w 2017 roku wielkiego przyjaciela George'a,  Toma Petty'ego (na zdjęciu): George był typem faceta, który nie odejdzie, dopóki nie przytuli cię na pięć minut i nie powie, jak bardzo cię kocha. Bob Dylan wspomniał go nie mniej wzruszająco: Był jak słońce, kwiaty i księżyc, i będzie nam go bardzo brakowało. Świat jest o wiele bardziej pusty bez niego.
____________________

Na koniec zostawiłem najbardziej niesamowitą część tekstu. George Harrison zaplanował szczegóły własnej śmierci. W 1999 roku tabloid ujawnił szczegóły planu "ceremonii śmierci oraz pogrzebu" George'a Harrisona, który ten miał sporządzić na 2 lata przed swoją śmiercią.  Teskt został powszechnie potępiony przez fanów Beatlesa i media jako skandaliczny brak szacunku.
 George został skremowany i to bardzo szybko, bo zaledwie 9 godzin po swojej śmierci. Do której się zresztą starannie przygotował. W opracowaniu planu własnego pochówku, w którym chodziło mu przede wszystkim ochrona najbliższych, Olivii i Dhaniego przed tłumami fanów, dziennikarzy. Wraz z Gavinem de Beckerem (w którego domu zmarł, na zdjęciu niżej) opracowali plan w jaki sposób postąpić po śmierci z jego ciałem. W planowaniu uczestniczyła także Olivia, Dhani nie potrafił się zmusić by być przy tych rozmowach obecny. Spotkanie odbyło się przy łóżku George'a w nowojorskim szpitalu Staten Island University Hospital. 
Poniżej szczegóły tego planu.
1. George nie wróci do swego ukochanego Friar Parku, gdyż nie chciał, by za bramą posiadłości ludzie zrobili z jego śmierci cyrk, pielgrzymki fanów, wozy dziennikarskie itd, jego ciało będzie musiało zostać wywiezione w tajemnicy karawanem lub furgonetką zakładu pogrzebowego, gdyż nie chciał, aby zdjęcie z tego wydarzenia było jego epitafium - nie chciał też tłumu w kościele ani krematorium,
2. Nie można było pozwolić mu umrzeć w szpitalu, a już na pewno nie w szpitalu w Nowym Jorku. Jego śmierć natychmiast stałaby się publiczną wiadomością, zbierałyby się tłumy gdyż karawan musiałby przejechać przez zatłoczone ulice, a o każdej porze dnia czy nocy - jak to w Nowym Jorku - i nie sposób byłoby go przegapić.
3. Ten punkt jest niesamowity! George stanął przed okropnym pytaniem: „Gdzie mam umrzeć?” W pewnym momencie George rozważał zakończenie swoich dni w swoim domu na Hawajach. Wykluczył, lotnisko Maui jest stosunkowo małe, a George zostałby rozpoznany, a jego dom oblężony. De Becker zaproponował własny duży dom w Beverly Hills. Miałby przestrzeń i prywatność, a sam De Becker byłby na swoim terytorium ze wszystkimi ogromnymi zasobami bezpieczeństwa, jakie mógłby udostępnić. Ważne było jednak, aby George dotarł do domu De Beckera w tajemnicy (tu warto wiedzieć, że Gavin de Becker ochraniał takie gwiazdy jak Cher, Michelle Pfeiffer, Joan Rivers, Jeff Goldblum i Brooke Shields a największą popularność przyniosło mu złapanie mordercy syna komika Bill'ego Cosby'ego, Ennisa).
4. George potrzebowałby również środków przeciwbólowych, zwłaszcza diamorfiny, a podróż bez przerwy z Nowego Jorku aż do Beverly Hills byłaby zbyt trudna dla kogoś w jego stanie. Zaplanowali postój w Los Angeles UCLA Medical Centre w celu „podleczenia bólu”. George wyraził zgodę. Każda ostatnia sekunda jego życia została w końcu zaplanowana. Teraz pozostały tylko szczegóły jego własnego pogrzebu.
5. Lekarz będzie obecny, aby wystawić akt zgonu, umożliwiając niemal natychmiastową kremację. Lokalny zakład pogrzebowy w Los Angeles zostanie powiadomiony o oczekiwaniu na niezidentyfikowanego zmarłego mężczyznę. Na pogrzeb wybrano kaplicę bezwyznaniową, a następnie przeniesiono ją do krematorium. Jego prochy zostaną rozsypane na Dalekim Wschodzie, gdzie George po raz pierwszy pozwolił swojej duchowości rozkwitnąć wraz z resztą The Beatles pod wodzą Maharishi Mahesh Yogi. Co najważniejsze, oznaczało to zbudowanie 10-12-godzinnej przerwy między śmiercią a ogłoszeniem tej wiadomości światu.
 
Około 14 listopada, Geore'owi oznajmiono, że ​​mało prawdopodobne jest, aby przeżył kolejny miesiąc. Po leczeniu raka płuc i gardła zdiagnozowano u niego złośliwego guza mózgu.Ostatnie dni George:  W sobotę 17 listopada zapadła decyzja o opuszczeniu przez niego nowojorskiego szpitala, ponieważ w życie wszedł plan De Beckera. Został zabrany z Nowego Jorku. Bez rozgłosu wsiadł do prywatnego odrzutowca na małe lotnisko Santa Monica w Los Angeles. Stamtąd udał się do UCLA Medical Centre, zgodnie z planem. We wtorek, gdy stan Harrisona się pogorszył, został przewieziony do Beverly Hills zamkniętą, nieoznakowaną karetką. Przez następne 36 godzin Harrison odzyskiwał i tracił przytomność. Olivia i Dhani nieustannie czuwali. Jedynym „obcym”, któremu pozwolono go odwiedzić, był jego wielki przyjaciel Ravi Shankar, który grał delikatną muzykę sitarową. Kroplówka dożylna podawała George'owi glukozę. Od czasu do czasu popijał płynny napój diamorfinowy. Koniec nastąpił o 13:30 w czwartek czasu w Los Angeles - 21:30 w Wielkiej Brytanii.
  Jego dwaj najlepsi hinduscy przyjaciele, Shayam Sundara i Mukunda, których George znał od ponad 30 lat, mieli cicho intonować swoje koraliki medytacyjne, gdy umierał. 
 

 O 22:30 w Los Angeles, a w piątek rano o 6:30 w Wielkiej Brytanii, George został skremowany. Podczas ceremonii pogrzebowej Hare Kryszna prosta drewniana trumna George'a została posypana płatkami róż, a powietrze wypełnił zapach esencji drzewa sandałowego. Nie było żadnych pieśni. Kapłan Hare Kryszna odczytał Bhagawadgitę, serię świętych hinduistycznych wersetów. Ekspertka od Kryszny Radha Mohan wyjaśniła: Ciało zawsze było kremowane tak szybko, jak to możliwe w Indiach, a prochy rozrzucane na świętej rzece. Jest to korzystne dla duszy w jej wiecznej podróży. O północy w Los Angeles, o 8 rano w Londynie, pojawiła się wiadomość o jego śmierci. W tym czasie w powietrzu był już samolot z prochami Olivii, Dhani i George'a. Był to ten sam Learjet, który przywiózł George'a z Nowego Jorku. De Becker zapewnił rodzinie 10 godzin przestrzeni i prywatnego czasu, których potrzebowała. Zgodnie z życzeniem Harrisona, jego prochy miały być rozsypane w rzece Ganges w Indiach, w miejscach świętych dla hinduizmu, takich jak Varanasi.  Źródło bliskie de Beckera powiedziało News of the World: „To była klasyczna operacja Gavina, aby zepsuć jakąkolwiek niepożądaną uwagę. Prochy George'a muszą zostać rozrzucone nad świętą rzeką, ponieważ wiara Kryszny zabrania rozrzucania prochów na lądzie. Członkowie wiary wierzą, że George wybrał albo Ganges, albo rzekę Jamunę w północnych Indiach, 40 mil od Tadź Mahal. Kripa Moya Das z Międzynarodowego Towarzystwa Świadomości Kryszny wyjaśnił: Ta święta rzeka (Jamuna) przepływa przez ulubione duchowe miejsce odosobnienia pana Harrisona w północnych Indiach.


Znajdź więcej postów poświęconych odejściu George'a  w zakładkach: GEORGE, WYWIADY czy MIX.

 






Historia The Beatles
History of  THE BEATLES

 
 
 

2 komentarze:

  1. Bardzo ciekawy ale i smutny tekst. Dziękuję Ryszardzie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kapitalny tekst. Lubię Twój blog. D

    OdpowiedzUsuń