Dzisiaj druga część eseju pióra Ripa Rense'a, poświęconego pamięci "cichego Beatlesa" - George'a Harrisona. Rip Rense to znany, mieszkający do dzisiaj w Los Angeles w Kalifornii, dziennikarz muzyczny, także producent. Osobiście znający ex-Beatlesa, któremu poświęcił ten piękny tekst, opublikowany już po śmierci muzyka w 2001 roku. Pierwszą część tekstu znajdziecie: tutaj,trzecia i ostatnia niebawem.
Pamiętam go z 1987 roku, spacerującego po biurach Warner Records/Dark Horse Records w
Burbank. Swobodnie sobie gawędzącego, opalonego, świetnie ubranego w koszuli Petera Maxa z otwartym kołnierzykiem, czarnej kurtce, białych butach i błękitnych dżinsach. Pamiętam także co sobie wtedy pomyślałem. Zastanawiałem się, czy mogę zaczepić faceta, który napisał epicko- filozoficzne "Within You Without You" czy
"While My Guitar Gently Weeps?" Dwa utwory, które ukształtowały moją raczkującą filozofię życia nastolatka...

Moja ulubiona anegdota z tego wywiadu to fragment dotyczący jego odpowiedzi na moje pytanie, skąd wzięła się ta przepiękna, pełna bólu, fluidów solówka w "Something". "Piosenka ta to przykład tego, dokąd mogę się udać, gdy z grubsza wiem o co mi chodził. W tamtych dniach, nie bardzo teraz pamiętam czy to był magnetofon ma osiem ścieżek czy coś innego, ale pamiętam, że nie było pustej ścieżki by wstawić tam solo. Ringo coś tam dołożył, Paul dołożył też coś innego w tym samym czasie gdy nagrywałem swoją solówkę. [Jak się okazuje, w finalnym podejści, orkiestra takżed zagrała na żywo]. W zasadzie w mopim stylu byłoby powiedzieć: 'zróbmy to jeszcze raz, i jeszcze raz'. Ale oni zrobili już swoje. Nawet tamtymi czasy, były chwile kiedy bradzo ze sobą współpracowaliśmy i wzajemnie sobie bardzo pomagaliśmy. Przypuszczam też, że wtedy dużo paliłem i naprawdę nie bardzo wiedziałem co robiłem. Zrobiłem swoją solówkę parę razy, a potem zostawiliśmy to i pojechaliśmy na wakacje, wróciliśmy, zgraliśmy wszystko na taśmę, i byłem bardzo mile zaskoczony, gdyż zrobiłem hit kilkoma liniami, i był on zrobiony bardzo spontanicznie".

"Wiesz, jest coś co posiadam", powiedział. "Nie wiem dokładnie co to jest - to pojawiło się, jestem tego pewien, kilka lat temu odkąd zacząłem grać na sitarze. To właśnie dało mi to coś, czego nie mają inni ludzie". Na temat budowania, tworzenia utworu Harrison powiedział: "Potrzebuję czasu". Potrzebuję popracować z tym co mam do zrobienia, zobaczyć,wyczuć co i jak to mam zagrać".
Innymi słowami, komponował. Nie improwizował. Posłuchajcie solo w "Fixing a Hole," cacuszka w "The End," "Learning How to
Love You," "The Light That Has Lighted The World," "Gimme
Some Truth," Johna Lennona a usłyszycie jak "pracował nad tym jak to zagrać" w swoim umyśle. Wszystkie wymienione mają strukturę, składnię i rozwinięcie. W przeciwieństwie do wielu 'wspaniałych" nie są one bynajmniej pirotechnicznymi floresami.Są bardzo przemyślane i bardzo oryginalne, pozornie brzmiące bardzo prosto, ale z zaangażowanym uczuciem. Konwersujące duety solowe w "Life Itself" i "Beautiful Girl" - gdzie jego gitarowe sola nakładają się na siebie i sobie odpowiadają są bardzo pomysłowe, eleganckie.
Eric Clapton (na zdjęciu z George'm) opowiada malutką historyjkę o uśmiechającym się Harrisonie na którymś z koncertów, kiedy to zdał sobie sprawę, że George potrafiłby zagrać wszystko to co zagrali on czy Hendrix, gdyby tylko zechciał. Sam Harrison nawiązał także do tego, opowiadając o gitarowych herosach lat 80-tych: "Jest tylu gitarzystów, którzy są naprawdę dobrzy, ale żaden z nich mnie niczym nie zaskakuje - jest tam tyle różnych rzeczy, które potrafiłbym zagrać, gdybym tylko zdecydował się, że coś takiego mi odpowiada".
Nie zrobił tego i słuchacze są dzięki temu o to bogatsi.Jakiś czas potem ukazała się podwójna składanka na CD z Beatlesowskimi piosenkami Harrisona, poczynając od "Cry For a Shadow", napisanej razem z Lennonem. Ta spuścizna muzyczna była naprawdę imponująca z wielu powodów, początki w bandzie we tzw. "wczesnych latach" gdzie rock and rolle śpiewane przez George'a były bardzo niedoceniane, łącznie z jego nienagannymi partiami gitarowymi. Była i druga płyta CD, z muzyką rozciągającą się od "Only a Northern Song" przez "I Me Mine" (zawierającą akustyczną wersję "While My Guitar. . .", czy wersje demo piosenek "All Things Must Pass," "Something, "Sour Milk Sea," and "Circles"), która całkowicie otwierała nam oczy na jego muzykę. To był członek zespołu, który konsekwentnie ujawniał swoje filozoficzne przemyślenia. Przekazy Lennona i McCartney'a były spektakularne, związane bardziej ze swoją sztuką i muzykalnością, mniej oczywiste w tekstach. Harrison zaś świadomie, bez ogródek próbował coś powiedzieć, często coś bardziej "rozległego "- jak np. w tekście: "Try to realize it's all within yourself/ no one else can make you change" (spróbuj-cie zrozumieć, że wszystko jest w was- tobie, nikt nie jest w stanie was- ciebie zmienić) czy ""I don't know how you were diverted/ you were perverted too" (nie wiem w jaki sposób zostałeś odwrócony, ale ty także zostałeś zdeprawowany) czy "A cloudburst doesn't last all day. . ."(oberwanie chmur nie trwa cały dzień...)..
On bardzo odważnie realizował swoje przekonania w swoich dokonaniach, udawało mu się to numer po numerze, album po albumie. Kiedy słuchasz tych wszystkich piosenek na jednym CD jest to potężne i drażniące. Epicki wymiar kolekcji The Beatles zyskał o wiele więcej dzięki twórczości Harrisona, mniej dzięki "Maxwell's Silver Hammers."

Rip Rense
Niebawem część 3.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz