Wywiad z George'm w grudniu 1987 roku przeprowadzony przez Johna Hordosha z amerykańskiego magazynu muzycznego 'Creem' (wywiad opublikowano w dwóch częściach w grudniu 1987 i styczniu 1988). Na okładce grudniowego numeru miał pojawić się George, ale jak to często zdarzało się w przypadku tego magazynu, ku konsternacji wielu dziennikarzy magazynu, na okładce pojawił się John Cougar Mellencamp. W styczniowym numerze lider The Cars, Ric Ocasek oraz mała zajawka wywiadu z George'm plus jego mała fotka.
Pretekstem do wywiadu był pierwszy od pięciu lat album Beatlesa, 'Cloud Nine'.Magazyn sugeruje, że to być może najlepszy album Harrisona od wydanego w 1971 'All Things Must Pass'. George ofruje na nim słuchaczom mocno rockowe 'Devil's Radio', przebojowy 'Got My Mind Set on You' (pierwszy singiel), zabawny tekst w 'When We Was Fab' z "when income tax was all we had" (podatek dochodowy to wszystko co mieliśmy) oraz chórki w tle :"fab!"i"hear!".
W czasie wywiadu George był w znakomitym nastroju, wesoły, zrelaksowany. Palił francuskie Gitanes, pił herbatę. Już sam początek wywiadu pokazuje dawnego Beatlesa. George pyta: Więc jakich to czytelników ma Creem? Z pewnością nie tylko Gingera Bakera, Jacka Bruce'a i Erica Claptona, prawda? [nawiązanie nazwy magazynu do słynnego tria Cream - RK]
Niektóre wypowiedzi, zwłaszcza te, że Beatlesi byli wyzyskiwani mogły zabrzmieć sarkastycznie, ale George opowiadał o nich dobrodusznie, bez słych intencji. Wspomnień w wywiadzie jest bez liku, jestem pewny, że to jeden z ciekawszych wywiadów 'cichego Beatlesa'.
------------
P: Kim są muzycy na twoim nowym albumie?
GEORGE: Na bębnach mam Ringa i Jima Keltnera, Ray Cooper jest w jednym nagraniu, grał na perkusji u Eltona Johna. Pracuje dla mojej firmy, Handmate Films. Ringo gra chyba w czterech nagraniach.
P: Czy zagrał w "When We Was Fab"?
GEORGE: Taaa, oczywiście. Już wcześniej gdy pisałem piosenkę, czy może wtedy gdy siadałem do niej by ją napisać, pomyślałem: Tutaj zacznie Ringo, 1,2....dum, dum. Miałem takie intro z nim w głowie, gotowy rytm, tempo.
P: Czy myślałeś o tym, by dodać śmiech na koniec piosenki (który mamy tak zamglony w końcówce "Within You Without You")?
GEORGE: Nie, ale jest mały fragment radia i sitar [śmieje się]. Czy to nie wystarczy?
P: Kto jeszcze tam gra?
GEORGE: Wszystkie partie na trąbkach (horn) zagrał Jim Horn. Tak się naprawdę nazywa. Grał na wszystkich starych rzeczach Duane Eddy'ego, ze mną na dwóch w 1974 (Dark Horse oraz Extra Texture). Jest bardzo popularny, to jeden z topowych saksofonistów w kraju. jest fantastyczny. We wczesnych latach 70-tych zrobił wiele solowych albumów dla Shelter Records. Teraz przeniósł się z L.A. do Nashville. Zdaje się wielu muzyków postąpiło tak samo. Jest wszędzie wokół tyle pracy. Erick Clapton zagrał w czterech numerach. Jestem pewien, że łatwo go tam rozpoznać. Eric ma końcowe solo w "That’s What It Takes", gra także w"Devil’s Radio," "Wreck Of The Hesperus" oraz w tytułowym. Elton John gra na elektrycznym fortepianie w "Cloud Nine" –a także w "Devil’s Radio" i zdaje się w "Wreck Of The Hesperus" także. By zakończyć listę tych, którzy tam są, to jeszcze Gary Wright na klawiszach, w piosence "Just For Today", piosence, którą wziął z broszury dla Anonimowych Alkoholików. Znasz tą książeczkę, którą dają pijakom, w której czytasz, żeby przeżyć kolejny dzień, żyć dla dnia dzisiejszego. Tylko? Gra także na "When We Was Fab."Pozostali to: bas należał do Jeffa, klawisze Oberheima także jego, na gitarach ja i Jeff. Wszystkie te różne małe dodatki robimy tylko Jeff i ja, robimy także wszystkie chórki.
Devil's Radio - live
P: Powód powstania 'Devil's Radio'?
GEORGE: Musiałem mijać taki malutki kościółek by zawozić chłopka do szkoły, widziałem tak taki malutki billboard na zewnątrz kościoła mówiący: "Gossip: The Devil’s Radio. . . Don’t Be A Broadcaster." To wszystko. I pomyślałem sobie, że to jest dobre, to jest numer. I napisałem go idąc na jakiś koncert Eurythmics. Spędziłem wtedy dużo czasu z Dave'm Stewartem, widziałem jego życie w czasie tour, które zdaje się nazywało 'Revenge'. The Revenge Tour było w całej Anglii, byłem na kilku ich shows i pomyślałem sobie, że mogę też to zrobić, że mogę tak komponować. I napisałem kilka numerów rockowych.
P: Jak doszło do tego, że słyszeliśmy, że na albumie mieli być Paul McCartney i Julian Lennon?
GEORGE: Wiesz co się stało? Ringo zrobił czy był w trakcie pracy nad albumem. Paul także zaczął prace nad albumem, ale następnie zrezygnował z tego. I tak rozeszło się, że wszyscy robimy album. Ludzie zaczęli myśleć, że robimy album razem, wspólnie, ale każdy z nas robił coś swojego, chociaż Ringo grał na moim.
P: Jak sądzisz, album się sprzeda?
GEORGE: Mam taką nadzieję. Warner jest z niego zadowolony. Ludziom, którzy go już słyszeli podobał się. Warner chce zrobić ile się da by sprzedał się dobrze a robi to tylko dla rzeczy tego wartych. Wszystko co mogę zrobić to mieć nadzieję.
P: Czy myślisz, że teraz ta dwudziesta rocznica ...
GEORGE: Myślę, że to może pomóc. Nawet dużo, ponieważ będą tym zainteresowane stacje radiowe, starymi rzeczami i nowymi. Plus to, że nie zrobiłem albumu od wielu lat. Mówi się, że nieobecność sprawia, że serce rośnie. Nie wiem hahaha czy to prawda.
P: Kto jeszcze tam gra?
GEORGE: Wszystkie partie na trąbkach (horn) zagrał Jim Horn. Tak się naprawdę nazywa. Grał na wszystkich starych rzeczach Duane Eddy'ego, ze mną na dwóch w 1974 (Dark Horse oraz Extra Texture). Jest bardzo popularny, to jeden z topowych saksofonistów w kraju. jest fantastyczny. We wczesnych latach 70-tych zrobił wiele solowych albumów dla Shelter Records. Teraz przeniósł się z L.A. do Nashville. Zdaje się wielu muzyków postąpiło tak samo. Jest wszędzie wokół tyle pracy. Erick Clapton zagrał w czterech numerach. Jestem pewien, że łatwo go tam rozpoznać. Eric ma końcowe solo w "That’s What It Takes", gra także w"Devil’s Radio," "Wreck Of The Hesperus" oraz w tytułowym. Elton John gra na elektrycznym fortepianie w "Cloud Nine" –a także w "Devil’s Radio" i zdaje się w "Wreck Of The Hesperus" także. By zakończyć listę tych, którzy tam są, to jeszcze Gary Wright na klawiszach, w piosence "Just For Today", piosence, którą wziął z broszury dla Anonimowych Alkoholików. Znasz tą książeczkę, którą dają pijakom, w której czytasz, żeby przeżyć kolejny dzień, żyć dla dnia dzisiejszego. Tylko? Gra także na "When We Was Fab."Pozostali to: bas należał do Jeffa, klawisze Oberheima także jego, na gitarach ja i Jeff. Wszystkie te różne małe dodatki robimy tylko Jeff i ja, robimy także wszystkie chórki.
P: Powód powstania 'Devil's Radio'?
P: Jak doszło do tego, że słyszeliśmy, że na albumie mieli być Paul McCartney i Julian Lennon?
GEORGE: Wiesz co się stało? Ringo zrobił czy był w trakcie pracy nad albumem. Paul także zaczął prace nad albumem, ale następnie zrezygnował z tego. I tak rozeszło się, że wszyscy robimy album. Ludzie zaczęli myśleć, że robimy album razem, wspólnie, ale każdy z nas robił coś swojego, chociaż Ringo grał na moim.
P: Jak sądzisz, album się sprzeda?
GEORGE: Mam taką nadzieję. Warner jest z niego zadowolony. Ludziom, którzy go już słyszeli podobał się. Warner chce zrobić ile się da by sprzedał się dobrze a robi to tylko dla rzeczy tego wartych. Wszystko co mogę zrobić to mieć nadzieję.
P: Czy myślisz, że teraz ta dwudziesta rocznica ...
GEORGE: Myślę, że to może pomóc. Nawet dużo, ponieważ będą tym zainteresowane stacje radiowe, starymi rzeczami i nowymi. Plus to, że nie zrobiłem albumu od wielu lat. Mówi się, że nieobecność sprawia, że serce rośnie. Nie wiem hahaha czy to prawda.
...
P: Jak odniesiesz się do wersów, które wydają się odnosić do The Beatles?
GEORGE: Taaa, pamiętam linijkę po tym (pazua). Oh! "Where will it all lead us, I thought we had freed us from the mundane, seems I’m wrong again." (Gdzie to nas wszystko zaprowadzi, myślałem, że uwolniliśmy siebie od spraw przyziemnych, ale wydaje się, że się znowu myliłem).
P: Więc to było odniesienie do The Beatles?
GEORGE: Nie, po prostu generalnie uwolniliśmy się od tej gównianej muzyki i całego tego gównianego okresu. Ale wydaje się, że znowu się myliłem.
P: Nawet bardziej dzisiaj.
GEORGE: Ty to powiedziałeś (śmieje).
...
P: Oglądałem film o narodzinach The Beatles, film Dicka Clarka...
GEORGE: Dick Clark? Oh, tylko nie znowu on. Powiem Ci coś, nie wiem co Amerykanie myślą o nim, ale z puntu widzenia The Beatles, Dick Clark - nie wiem czy on cokolwiek zrobił coś sam, swoim talentem. Bo wiesz, wszystko co on robi, to zasypuje ciebie listami: "Czy mogę zrobić clip do tego? Czy mogę nakręcić clip powstawania tego i tego? Robię jeszcze jeden film o tobie i historii tego i tego, jesteś w tym, i dam ci dwa dolary jeśli pozwolisz mi wstawić tam ciebie". Dochodzisz wtedy do punktu kiedy odpowiadasz: 'Odpieprz się, Dick, wymyśl coś swojego, nie dostaniesz nic z naszego gówna. Rób swoje filmy i zdzieraj od innych ludzi'. Wiesz, to po prostu dupek.
P: Wygląda na to, że rock and roll zrobił więcej dla niego niż on dla rock and rolla.
GEORGE: Oczywiście tak. Wiesz kim on jest? Czy gdy widzisz te wszystkie wspaniałe albumy z przebojami to widzisz tam jego twarz na okładce? Gdybym był nim byłbym bardzo zakłopotany. On i taki Ed Sullivan. Ed umarł około 19 lat temu [George się myli, Ed Sullivan zmarł w 1974 a więc tylko 13 lat od daty wywiadu - RK] a wciąż działa jego Ed Sullivan Productions. 'Proszę, czy mogę zrobić clip to tego numeru? Zapłacę ci dwa dolary'. Odwal się!
...
P: Jak odniesiesz się do wersów, które wydają się odnosić do The Beatles?
GEORGE: Taaa, pamiętam linijkę po tym (pazua). Oh! "Where will it all lead us, I thought we had freed us from the mundane, seems I’m wrong again." (Gdzie to nas wszystko zaprowadzi, myślałem, że uwolniliśmy siebie od spraw przyziemnych, ale wydaje się, że się znowu myliłem).
P: Więc to było odniesienie do The Beatles?
GEORGE: Nie, po prostu generalnie uwolniliśmy się od tej gównianej muzyki i całego tego gównianego okresu. Ale wydaje się, że znowu się myliłem.
P: Nawet bardziej dzisiaj.
GEORGE: Ty to powiedziałeś (śmieje).
...
P: Oglądałem film o narodzinach The Beatles, film Dicka Clarka...
GEORGE: Dick Clark? Oh, tylko nie znowu on. Powiem Ci coś, nie wiem co Amerykanie myślą o nim, ale z puntu widzenia The Beatles, Dick Clark - nie wiem czy on cokolwiek zrobił coś sam, swoim talentem. Bo wiesz, wszystko co on robi, to zasypuje ciebie listami: "Czy mogę zrobić clip do tego? Czy mogę nakręcić clip powstawania tego i tego? Robię jeszcze jeden film o tobie i historii tego i tego, jesteś w tym, i dam ci dwa dolary jeśli pozwolisz mi wstawić tam ciebie". Dochodzisz wtedy do punktu kiedy odpowiadasz: 'Odpieprz się, Dick, wymyśl coś swojego, nie dostaniesz nic z naszego gówna. Rób swoje filmy i zdzieraj od innych ludzi'. Wiesz, to po prostu dupek.
P: Wygląda na to, że rock and roll zrobił więcej dla niego niż on dla rock and rolla.
GEORGE: Oczywiście tak. Wiesz kim on jest? Czy gdy widzisz te wszystkie wspaniałe albumy z przebojami to widzisz tam jego twarz na okładce? Gdybym był nim byłbym bardzo zakłopotany. On i taki Ed Sullivan. Ed umarł około 19 lat temu [George się myli, Ed Sullivan zmarł w 1974 a więc tylko 13 lat od daty wywiadu - RK] a wciąż działa jego Ed Sullivan Productions. 'Proszę, czy mogę zrobić clip to tego numeru? Zapłacę ci dwa dolary'. Odwal się!
...
P: Czy wierzysz w reinkarnację?
GEORGE: Absolutnie. Połowa z tych ludzi zmierzających do reinkarnacji otrzymując jednego centa od każdej sprzedanej płyty CD, sprzedają więcej płyt niż inni ale nie mają z tego pieniędzy. Są traktowani jak wszy. Jeśli umieścisz to w wywiadzie, możesz dopisać, że uśmiecham się mówiąc o tym, to nie wpędza mnie w depresję. Ale te wszystkie rzeczy, które czytasz teraz w gazetach o Nike i Capitolu, działy się przez lata. Wszyscy wykorzystywali The Beatles, ponieważ oni wcale ze sobą nie rozmawiali po rozpadzie, kiedy każdy mógł ich okradać. Ale teraz to już dokończymy to, nawet gdybyśmy mieli procesować się do śmierci, po nas będą to robić nasze dzieci, oraz ich dzieci, dopóki on, Bhaskar Menon (szef i CEO EMI Music Worldwide) i Capitol nie zrozumieją, że byli kanciarzami (w oryginale: dong).
P: Myślicie, że wygracie?
GEORGE: Nie ma mowy, żebyśmy przegrali.Ponieważ gdy wyłożymy wszystkie karty na stół i gdy wszyscy zobaczą co mamy i co oni mają, to tylko ślepiec na galopującym koniu mógłby powiedzieć, że Capitol postępował fair. To tylko pewna równowaga. Prawa natury wymagają by wszystkie rzeczy były sobie równe, a tu tak nie ma.
P: Czy widziałeś może kiedykolwiek grany w Londynie show pod tytułem: John, Paul, George, Ringo & Bert?
GEORGE: Oglądałem tylko do przerwy, bo potem razem - a oglądałem go razem z moim przyjacielem Derekiem Taylorem, który jest pisarzem, pracował dla Warner Bros i Apple - wyszliśmy. Powiedziałem Derekowi, że musimy wyjść bo w innym przypadki wskoczę na scenę i stratuję tam ludzi. To bo prostu było coś okropnego. Wszyscy ci idioci na scenie, którzy - co zresztą mówię o tym w 'The Devil's Radio' - rozmawiają o czymś, o czym nic nie wiedzą. To jak szerzenie plotek. Jak ci rysunkowi Beatlesi, tylko że tu było wszystko tak nieskładne, że aż mdłe.
...
P: Czy jest coś w karierze The Beatles, co do dzisiaj ciebie irytuje?
GEORGE: Wiele rzeczy związanych z The Beatles traktuję tak jakby były w poprzednim życiu. Jakby to wydarzyło się w jakimś śnie. Nie myślę o tym, że jestem, byłem Beatlesem czy coś w tym rodzaju. Żyję dzisiaj, dniem dzisiejszym, dla bieżącego dnia.
P: Jednak wydajesz się czuć komfortowo będąc Beatlesem.
GEORGE: Absolutnie. Połowa z tych ludzi zmierzających do reinkarnacji otrzymując jednego centa od każdej sprzedanej płyty CD, sprzedają więcej płyt niż inni ale nie mają z tego pieniędzy. Są traktowani jak wszy. Jeśli umieścisz to w wywiadzie, możesz dopisać, że uśmiecham się mówiąc o tym, to nie wpędza mnie w depresję. Ale te wszystkie rzeczy, które czytasz teraz w gazetach o Nike i Capitolu, działy się przez lata. Wszyscy wykorzystywali The Beatles, ponieważ oni wcale ze sobą nie rozmawiali po rozpadzie, kiedy każdy mógł ich okradać. Ale teraz to już dokończymy to, nawet gdybyśmy mieli procesować się do śmierci, po nas będą to robić nasze dzieci, oraz ich dzieci, dopóki on, Bhaskar Menon (szef i CEO EMI Music Worldwide) i Capitol nie zrozumieją, że byli kanciarzami (w oryginale: dong).
P: Myślicie, że wygracie?
GEORGE: Nie ma mowy, żebyśmy przegrali.Ponieważ gdy wyłożymy wszystkie karty na stół i gdy wszyscy zobaczą co mamy i co oni mają, to tylko ślepiec na galopującym koniu mógłby powiedzieć, że Capitol postępował fair. To tylko pewna równowaga. Prawa natury wymagają by wszystkie rzeczy były sobie równe, a tu tak nie ma.
P: Czy widziałeś może kiedykolwiek grany w Londynie show pod tytułem: John, Paul, George, Ringo & Bert?
GEORGE: Oglądałem tylko do przerwy, bo potem razem - a oglądałem go razem z moim przyjacielem Derekiem Taylorem, który jest pisarzem, pracował dla Warner Bros i Apple - wyszliśmy. Powiedziałem Derekowi, że musimy wyjść bo w innym przypadki wskoczę na scenę i stratuję tam ludzi. To bo prostu było coś okropnego. Wszyscy ci idioci na scenie, którzy - co zresztą mówię o tym w 'The Devil's Radio' - rozmawiają o czymś, o czym nic nie wiedzą. To jak szerzenie plotek. Jak ci rysunkowi Beatlesi, tylko że tu było wszystko tak nieskładne, że aż mdłe.
...
P: Czy jest coś w karierze The Beatles, co do dzisiaj ciebie irytuje?
GEORGE: Wiele rzeczy związanych z The Beatles traktuję tak jakby były w poprzednim życiu. Jakby to wydarzyło się w jakimś śnie. Nie myślę o tym, że jestem, byłem Beatlesem czy coś w tym rodzaju. Żyję dzisiaj, dniem dzisiejszym, dla bieżącego dnia.
P: Jednak wydajesz się czuć komfortowo będąc Beatlesem.
GEORGE: Cóż, mam już trochę lat. To w '69 było okropne, cały ten okres; każdy widział to w filmie 'Let It Be'. Wszystko było bardzo napięte, nieprzyjemne. Lata, które potem nastąpiły były bardzo ciężki gdyż wszyscy byliśmy jeszcze w szoku pozostałym po latach 60-tych. Ale gdy wszystko się uspokoiło pogodziłem się z tym co minęło, zanurzyłem je w przeszłości. Wszyscy staliśmy się starsi, dojrzalsi, pojawiły się nowe pokolenia, no wiecie. Spędziłem lata udzielając wywiadów, biegając do TV by dotrzeć do punktu, w którym mogłem spokojnie wyjść, przejść się ulicą, zrobić zakupy w sklepie, po prostu robić małe rzeczy, które robią na codzień zwykli ludzie. Wszystko jest fajne i całkiem przyjemne. I teraz, gdy ktoś podchodzi i mówi: "W porządku George", i gratuluje tobie za muzykę, którą zrobiłeś w przeszłości i za to co robiłeś, to jest całkiem miłe. Były lata 60 i 70, mania w 60-tych, kac w 70-tych. Ale teraz wszystko jest w porządku.
P: Bo tylko ktoś taki jak The Beatles mógł tak z klasą wypuszczać tak szalone rzeczy jak na przykład "You Know My Name ..."
GEORGE: O tak. Wszyscy mieliśmy spore poczucie humoru. Kiedy byliśmy sami, czterech Beatlesów, naprawdę świetnie się bawiliśmy. Mieliśmy wspaniałe poczucie humoru. Pokonywaliśmy nasze wzloty i upadki ponieważ mieliśmy siebie, pomagaliśmy sobie nawzajem, ratowaliśmy od załamania nerwowego. W przeciwieństwie do biednego ELvisa, który mimo faktu, że miał przy sobie 56-ciu przyjaciół, był sam. I to nie było to samo co u nas. Był jedynym, który doświadczał tego jak to jest być Elvisem, podczas gdy cała nasza czwórka doświadczała tego jak to jest być 'wspaniałym' (fab).
P: To prawda, że odwiedziliście Elvisa w Graceland?
GEORGE: Nie w Graceland. Nie tam. Odwiedziliśmy go wtedy w jego domu gdy mieszkał Bel Air w 1965 roku. Pojechaliśmy wprost do niego i spędziliśmy z nim wieczór.
P: Mieliście jakiś wspólny jam?
GEORGE: Nie. Kiedy przybyliśmy do jego domu, siedział na kanapie, oglądał TV, grał na gitarze basowej Fendera. I było całkiem nieźle, gdyż zorganizowanie spotkania The Beatles i Elvisa nie było łatwe, ale wyszło miło. Było z nik kilku jego kolesi, my mieliśmy swoich 'roadies', był nasz menadżer, był Pułkownik Tom, na stole bilardowym drinki... Był naprawdę miły i czarujący... W nas ogromne emocje, bo nie mogliśmy się tego spotkania doczekać. Wcześniej długa jazda w tyle limuzyny przez Mullholand Driver. Mieliśmy trochę ze sobą jointów, paliliśmy je, chichotaliśmy do siebie. Zupełnie zapomnieliśmy gdzie i po co jedziemy. I nagle otwiera się wielka brama a my mówimy: 'Co się dzieje, gdzie jesteśmy?' Ktoś powiedział: 'Elvis, przyjechaliśmy spotkać się z Elvisem'. Ktoś otworzył drzwi a my chichocząc cały czas wypadliśmy z limuzyny, zupełnie jak Rutlesi [komedia Monty Pythona 'The Rutles' o Fab4]. No i tak dotarliśmy jakoś do Elvisa grającego na basie.
P: Pojawiały się plotki, że zagraliście ze sobą razem - pewnie to tylko plotka.
GEORGE: Tak myślę, ale nie mogę ci o tym powiedzieć. Dużo rzeczy z tamtego okresu nie pamiętam, może Paul lub Ringo zapamiętali lepiej. Ale tak czy siak to był wspaniały wieczór, ogromne przeżycie dla nas i wielki honor, że go poznaliśmy. Spotkałem się z nim później w Madison Square Garden – to musiało być gdzieś w 1972, lub blisko tego. W tym czasie miałem swój zwyczajny strój, kurtka i spodnie dżinsowe, długie włosy, broda. Zaprowadzili mnie na spotkanie z nim do garderoby, wielkiego pomieszczenia z prysznicami dla footbalistów. No więc czekałem tam na niego. Spytałem: 'No więc gdzie jest Elvis?'. I nagle pojawił się z tyłu i był ... nieskazitelny. Czułem się jak taki brudny, zwyczajny robak a on wyglądał jak Pan Siva [Siva, jedno z najwyższych hinduskich bóstw] lub coś w tym stylu.
Wyglądał okazale, na jakieś osiem stóp wzrostu, z czarnymi jak smoła włosami, biały garnitur ze złotym pasem szerokości około czterech stóp. Przewyższał mnie. Wyciągnąłem rękę i powiedziałem: Hello Elvis, jak się masz? Skulony jak mały łachmaniarz. Chciałem powiedzieć do niego: 'Dlaczego nie wyjdziesz na scenę ubrany w czarne dżinsy, czarną koszulę, nie pozbędziesz się tych okropnych solistek ze swego chóru, okropnych trębaczy, nie weźmiesz Jamesa Burtona, perkusistę, pianistę i basisty i nie zaśpiewasz: ‘That’s All Right, Mama.’" A on zamiast tego wyszedł i zaśpiewał: "I did it myyy wayyyy." Oh, Jesus. Ale wszyscy go kochaliśmy i było smutnym oglądać to co się z nim stało. Ale powiem, że wciąż go kochamy, jego duch jest nadal w jego muzyce i w jego najlepszym wyglądzie.
P: Bo tylko ktoś taki jak The Beatles mógł tak z klasą wypuszczać tak szalone rzeczy jak na przykład "You Know My Name ..."
GEORGE: O tak. Wszyscy mieliśmy spore poczucie humoru. Kiedy byliśmy sami, czterech Beatlesów, naprawdę świetnie się bawiliśmy. Mieliśmy wspaniałe poczucie humoru. Pokonywaliśmy nasze wzloty i upadki ponieważ mieliśmy siebie, pomagaliśmy sobie nawzajem, ratowaliśmy od załamania nerwowego. W przeciwieństwie do biednego ELvisa, który mimo faktu, że miał przy sobie 56-ciu przyjaciół, był sam. I to nie było to samo co u nas. Był jedynym, który doświadczał tego jak to jest być Elvisem, podczas gdy cała nasza czwórka doświadczała tego jak to jest być 'wspaniałym' (fab).
P: To prawda, że odwiedziliście Elvisa w Graceland?
GEORGE: Nie w Graceland. Nie tam. Odwiedziliśmy go wtedy w jego domu gdy mieszkał Bel Air w 1965 roku. Pojechaliśmy wprost do niego i spędziliśmy z nim wieczór.
P: Mieliście jakiś wspólny jam?
GEORGE: Nie. Kiedy przybyliśmy do jego domu, siedział na kanapie, oglądał TV, grał na gitarze basowej Fendera. I było całkiem nieźle, gdyż zorganizowanie spotkania The Beatles i Elvisa nie było łatwe, ale wyszło miło. Było z nik kilku jego kolesi, my mieliśmy swoich 'roadies', był nasz menadżer, był Pułkownik Tom, na stole bilardowym drinki... Był naprawdę miły i czarujący... W nas ogromne emocje, bo nie mogliśmy się tego spotkania doczekać. Wcześniej długa jazda w tyle limuzyny przez Mullholand Driver. Mieliśmy trochę ze sobą jointów, paliliśmy je, chichotaliśmy do siebie. Zupełnie zapomnieliśmy gdzie i po co jedziemy. I nagle otwiera się wielka brama a my mówimy: 'Co się dzieje, gdzie jesteśmy?' Ktoś powiedział: 'Elvis, przyjechaliśmy spotkać się z Elvisem'. Ktoś otworzył drzwi a my chichocząc cały czas wypadliśmy z limuzyny, zupełnie jak Rutlesi [komedia Monty Pythona 'The Rutles' o Fab4]. No i tak dotarliśmy jakoś do Elvisa grającego na basie.
P: Pojawiały się plotki, że zagraliście ze sobą razem - pewnie to tylko plotka.
GEORGE: Tak myślę, ale nie mogę ci o tym powiedzieć. Dużo rzeczy z tamtego okresu nie pamiętam, może Paul lub Ringo zapamiętali lepiej. Ale tak czy siak to był wspaniały wieczór, ogromne przeżycie dla nas i wielki honor, że go poznaliśmy. Spotkałem się z nim później w Madison Square Garden – to musiało być gdzieś w 1972, lub blisko tego. W tym czasie miałem swój zwyczajny strój, kurtka i spodnie dżinsowe, długie włosy, broda. Zaprowadzili mnie na spotkanie z nim do garderoby, wielkiego pomieszczenia z prysznicami dla footbalistów. No więc czekałem tam na niego. Spytałem: 'No więc gdzie jest Elvis?'. I nagle pojawił się z tyłu i był ... nieskazitelny. Czułem się jak taki brudny, zwyczajny robak a on wyglądał jak Pan Siva [Siva, jedno z najwyższych hinduskich bóstw] lub coś w tym stylu.
Wyglądał okazale, na jakieś osiem stóp wzrostu, z czarnymi jak smoła włosami, biały garnitur ze złotym pasem szerokości około czterech stóp. Przewyższał mnie. Wyciągnąłem rękę i powiedziałem: Hello Elvis, jak się masz? Skulony jak mały łachmaniarz. Chciałem powiedzieć do niego: 'Dlaczego nie wyjdziesz na scenę ubrany w czarne dżinsy, czarną koszulę, nie pozbędziesz się tych okropnych solistek ze swego chóru, okropnych trębaczy, nie weźmiesz Jamesa Burtona, perkusistę, pianistę i basisty i nie zaśpiewasz: ‘That’s All Right, Mama.’" A on zamiast tego wyszedł i zaśpiewał: "I did it myyy wayyyy." Oh, Jesus. Ale wszyscy go kochaliśmy i było smutnym oglądać to co się z nim stało. Ale powiem, że wciąż go kochamy, jego duch jest nadal w jego muzyce i w jego najlepszym wyglądzie.
___________________________________________________________________
Czytałem kiedyś ten wywiad w oryginale. George to mój ukochany Beatle. Jestem Ci bardzo bardzo wdzięczny Fantastyczny Człowieku - to za to że tworzysz taki blog - że także sporo miejsca poswiecasz Harrisonowi a nie tylko parze L&Mc. Oczywiście oprócz całemu zespolowi. Polecam drugą część wywiadu bo wiem że bedzie. George pieknie w nim opowiada o sprawach duchowych. Marcus z Monachium. Ten od maila w sprawie Queensryche.��
OdpowiedzUsuń