THE WHITE ALBUM 2018 - Już mam!




Czarodziejskie wydanie 'Białego Albumu' Anno Domini 2018, z okazji 50-cio lecia jego premiery już w mojej kolekcji. 

 Szczegóły wydawnictwa:
Szczególne podziękowania dla: Yoko Ono Lennon oraz Olivii Harrison
Producent wykonawczy: Jeff Joness
Album oryginalny:
Producent: George Martin
 Esher Demos: 
Produkcja: The Beatles

Miksy 2018
Producent: Giles Martin
Inżynier miksów:  Sam Okell
Esher Demos miks: Giles Martin    


Wrażenia ze słuchania do ok. tygodnia albumu. Wspaniały. Co prawda byłem przekonany, że wzorem ubiegłorocznego 'Peppera' powstanie niejako cały nowy album. W wydawnictwie jednak znalazł się oryginalny dwupłytowy 'Biały Album' produkcji George'a Martina, wersja oczywiście zremasterowana z 2009. Słuchając kilku piosenek po kolei, z wersji z 2009 i z tego wydawnictwa, upewniłem się, że miksów Sir George'a "nie ruszono".  I słusznie. 'Pepper' wymagał nowych miksów, by wydobyć jego mocniejsze brzmienie. Wydany w 1968 roku album brzmi do dzisiaj znakomicie, nawet ta  pierwsza wersja wydana na CD, nie poddana procesowi remasteringu. Giles Martin zremiksował na nowe cały album do wersji 5.1 surround, oraz oczywiście znane z bootlegów nagrania z tzw. sesji Esher Demos, w domu George'a Harrisona, Kinfaus. Wszystkie podejścia (take) z trzech dodatkowych płyt dołączonych do wersji deluxe na CD (stereo), to oczywiście wersje znane już z pirackich bootlegów, tutaj podane obróbce cyfrowej, przez co brzmią niezwykle świeżo. Ich wykaz znajdziecie tutaj. I oczywiście miłą niespodzianką jest obecność na płytack nowego wydawnictwa utworów, które nie znalazły się na albumie oryginalnym w 1968. Np. 'Hey Jude' czy nagrania, które słyszymy na 'Abbey Road' (np. 'Polythe Pam'). 
Plus oczywiście wiele nieznanych nagrań dla fanów, którym nie wpadły wcześniej w ręce nagrania pirackie. Zresztą gdyby nawet, podkreślę to, tutaj mamy znakomitą jakość. I słyszymy w nagraniach bonusowych - o czym wspomina niżej Giles Martin - klimat sesji. Rozmowy, śmiechy muzyków, jamming, nagrania z niegotowym jeszcze tekstem, aranżacją przeważnie akustyczną. Te dodatkowe płyty to oczywiście wehikuł czasu, dzięki któremu przenosimy się do studia, na krzesełka tuż obok Magicznej Czwórki. Dla mnie to po prostu prawdziwa MAGIA! Przyznam się, że nie mam jeszcze wersji albumu na Blue-ray'u i nie mogę opisać swoich wrażeń z przesłuchania albumu w miksach na dźwięk 5.1 (na zdjęciu)


 Wydawnictwo pięknie wydane. Wydawcy musieli rozdzielić poszczególne gadżety dla kolejnych wersji wydawnictw. Jak widać w wersji na Blue-ray otrzymujemy kolorowe, słynne 'białoalbumowe' zdjęcia czterech twarzy Beatlesów, plus książeczka, znacznie bogatsza niż te niewielkie do wydawnictw CD. Inne wersje do dodatkowe gadżety. W moim na CD dołączony plakat z fotkami z sesji. Oczekuję dokładnych informacji od moich znajomych, którzy zamówili wersje winylowe. Z pewnością wszędzie to samo, dostosowane do wielkości opakowania, formatu, no i oczywiście ceny wydawnictwa.

Poniżej przetłumaczone przeze mnie teksty zamieszczone w książeczce wydawnictwa (na zdjęciu z czterema czarno-białymi zdjęciami czterech twarzy Beatlesów). Specjalne dla tego wydania. Przedmowy Paula, oraz syna George' a Martina, Gilesa Martina, producenta dodatkowych bonusowych nagrań  z albumu (trzech dodatkowych CD oraz remiksów do wersji 5.1 Surround,; wydawnictwo zawiera także oryginalne produkcje George Martina z oryginalnego zremasterowanego wydania z 2009 r; przyznam się, że zastanawiałem się, czy nowy Bialy Album zostanie podobnie jak rok wcześniej wydany Sgt. Pepper zremiksowany na nowo także  w wersjach stereo). Wrócę jeszcze do tego wątku w dalszej części tekstu. Zamieszczone zdjęcia znalazły się w książeczce.

_______________

Fotografia autorstwa Lindy McCartney.
 Do czasu, gdy my, The Beatles, zebraliśmy się by stworzyć  to, co później stało się znane jako 'Biały Album', zdążyliśmy przemierzyć dosłownie czy to w przenośni mówiąc tysiące mil przez ponad 10 000 godzin - w trasie.Od naszego prostego (nie pokornego - tacy nigdy nie byliśmy) początku w Liverpoolu graliśmy w wielu krajach, mając styczność z różnymi kulturami w tylu miejscach. Nasze piosenki rozwinęły się od tych opartych tylko na trzech akordów co wyrafinowanych kompozycji. Napięcie powstające na świecie wokół nas - także w naszym własnym wewnętrznym światku - odbijało się w naszej muzyce, ale w momencie gdy zabieraliśmy się by grać muzykę, wszystko to znikało w magicznym kwadracie, który tworzyli The Beatles. Różnorodność muzyki na 'The White Album' tworzyła jednak całość, z 'Blackbird' i 'Yer Blues' tuż obok 'While My Guitar Geently Weeps' czy 'Helter Skelter'. Pozostawiliśmy Sierżanta Peppera na słonczenych Polach Elizejskich i zaczęliśmy kroczyć w stronę nowych kierunków, zupełnie bez mapy.
  W naszych wczesnych latach często wracaliśmy z powrotem z Londynu do Liverpoolu. Pamiętam jak kiedyś cała Anglia wpadła w szpony potężnych sztormów. Wracaliśmy wtedy w czwórkę naszą wysłużoną ciężarówką, z wiernym roadie Malem za kierownicą. Droga przed nami przez zamieć była całkiem niewidoczna i wszyscy wypatrywaliśmy śladów innych pojazdów przed nami. Mak skręcił i nagle zaczęliśmy ześlizgiwać się w dół po bocznym nasypie. Szczęśliwie nasz van nie przewrócił się i ale zesunął się ponad dwadzieścia jardów od głównej drogi. Wyskoczyliśmy z samochodu, nie wiedząc co robić i stanęliśmy razem w kole. Jeden z nas powiedział: 'I co teraz zrobimy?' a inny z nas odpowiedział (nie mogę sobie przypomnieć kto): 'Coś się wydarzy'. I oczywiście, tak się stało.
   Paul McCartney

Dostrzegam to w ten sposób, iż tragiczna śmierć menadżera Briana Epsteina, 27 sierpnia 1967 roku, stworzył dla The Beatles możliwość nagrania takiego albumu jak 'The White Album'. Bo nagle odszedł człowiek, który trzymał lejce i sterował ich karierą. Znaczące, że mój ojciec, George Martin, nie miał już w obozie The Beatles równie jak on znaczącej osoby, z którą mógłby omawiać strategię czy pomysły dla zawartości albumu czy wydawanych singli.

Gdy kiedykolwiek ktoś przy moim ojcu, wspominał, że 'Biały Album' był jego ulubionym albumem Beatlesów, wywoływało to na twarzy ojca grymas. I nie dlatego, że nie lubił tego albumu, tylko z powodu tego, że nagrywanie tego albumu różniło się tak bardzo od poprzednich sesji albumowych The Beatles. Zwięzłe przygotowania i ściśle zorganizowane sesje nagraniowe dla 'Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band' zniknęło, piosenki rozwijały się w studiu a rutyną stało się eksperymentowanie przy nich przy kolejnych, wielokrotnych podejściach. Stało się dla niego niemożliwym nadążanie za nieustannym pędem i wydajnością The Beatles. Wymagało to ciągłej obecności bardzo długich godzin, czasem w różnych studiach i w tym samym czasie z różnymi członkami zespołu. Szczęśliwie, ojciec był na tyle zorientowany w tym, by zatrudnić młodego asystenta producenta, teraz już legendarnego Chrisa Thomasa, by pomagał mu utrzymać stery statku.
 Wielu założyło się , że w tym samym czasie, podczas nagrywania 'Białego Albumu'  nastąpiło osłabienie więzi pomiędzy The Beatles i fakt, że zaczęli preferować  pracę oddzielnie od pozostałej trójki, z niewielką tylko współpracą. To prostu nieprawda. To jest jasne podczas słuchania taśm, gdzie słychać ich wspólnego ducha i pomysłowość, silniejszych niż kiedykolwiek. W następujących po sobie podejściach, od najwcześniejszych do finalnego produktu, słyszysz jak cała czwórka pracowała niestrudzenie nad wydobyciem odpowiedniego brzmienia i 'feelingu' dla każdej piosenki. Na wielu taśmach z sesji, które były starannie przechowywane, dostrzec można niezwykłą inspirację, zmiksowaną z panującą w studiu miłością oraz dobrą zabawą. 
  Muszę to przyznać, że etyka  pracy The Beatles rozstrajała personel studia przy Abbey Road. Geoff Emrick, główny inżynier opuścił projekt po nagraniu dziewięciu piosenek, wtedy za stołem mikserskim zastąpił go niesamowity Ken Scott. Nagrywali siebie w brzmieniu jakże różnym od tego na 'Sierżancie Pieprzu'. Mam odczucie, że grupa nie pozostawiała inżynierom zbyt wiele czasu na porządkowanie nagrywanych dźwięków, co prowadziło, że proces nagrywania albumu nie był tak precyzyjny jak wcześniej. Najlepiej można opisać zapis tych taśm jako trochę mniej dokładny niż 'hi-fi'. Permanentne brzmienie 'Sgt. Peppera' zostało zamienione przez znacznie bardziej energetyczne brzmienie, będące efektem wpływu wielu artystów i producentów.
Podczas remiksowania 'The White Albumu', staraliśmy się przybliżyć jak to tylko możliwe do brzmienia The Beatles w studiu. Odsunęliśmy od siebie warstwy w 'Glass Onion' w nadzieją  zanurzenia 'starych' i nowych odbiorców w głąb jednego z najbardziej różnorodnych oraz inspirujących albumów, które kiedykolwiek powstały. Ma nadzieję, że słuchanie go sprawi wszystkim wiele radości.

Giles Martin

wszystko brzmi bardziej dobitnie, bardziej niż ... wszystko (CLASSIC ROCK),  zadziwiający (PEOPLE), skarb (BBC America)...


Muzyczny blog * Historia The Beatles * Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki
HISTORY of THE BEATLES


W TRASIE: Holandia (1964) . The Beatles z Jimmy Nicolem

Jak wiemy w pierwszej części pierwszego światowego tour The Beatles, w miejsce nieobecnego z powodu wycinania migdałków Ringa, zaprosili do gry za bębnami Jimmy'ego Nicola. Więcej o tym przeczytacie w Historii 1964. Jimmy odwiedził z Beatlesami między innymi Holandię. I poniżej zobaczycie go w akcji w krótkim filmiku, który niedawno znalazłem w sieci. Sobota, 6 czerwca 1964, Holandia, Blokker, Veilinghal. Plus dwa dodatkowe o pobycie zespołu w Holandii.

 

Muzyczny blog * Historia The Beatles * Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki
HISTORY of THE BEATLES

ABBEY ROAD - ALBUM - okładka (cz. 3) PAUL IS DEAD


Pierwszy tekst o albumie -  tutaj.
Okładka albumu  (2) - tutaj



PAUL:   Któregoś dnia zadzwonił do mnie pewien facet z biura i powiedział: "W Ameryce jakiś prezenter rozgłasza plotkę, że nie żyjesz". Ja na to: "Żartujesz chyba? Powiedz im, że to nieprawda".  On wtedy na to:  "Nic to nie da.  Na okładce jesteś bosy, bez butów, a to ponoć w świecie mafii znak, że ktoś nie żyje. Ponadto za tobą stoi samochód o numerach IF28, co oznacza, że gdybyś żył miałbyś 28 lat". Odpowiedziałem: "Zaraz, to już jest niezłe naciąganie, nie sądzisz?" On na to" "Mam coś jeszcze - Ringo ubrany na czarno - co oznacza grabarza..." I tak dalej. Takie to były poszlaki.

RINGO: Ten prezenter poskładał sobie wszystkie znaki razem - Paul bez butów (to było proste), volkswagen garbus Beetle. Do tego dochodzi 'Magical Mystery Tour', tam gdzie my trzej mamy czerwone róże, a on czarną. To czyste szaleństwo, ale jeśli ktoś się chce tego dopatrzyć, to może dojść do takiego wniosku. Nie mieliśmy jak udowodnić, że on żyje. Zapytaliśmy: Jak możemy udowodnić, że tak pogłoska jest nieprawdziwa? Zróbmy zdjęcie?
  No tak, wtedy mogliby powiedzieć, że na zdjęciu jest jego dubler. To było idiotyczne, ale wcale się tym nie martwiliśmy. To była część zabawy w rock and roll. ta historia podsycała całe to szaleństwo, a ponieważ wychodziła nasza płyta, więc pisały o tym wszystkie gazety i mówiono w telewizji. To była wielka sprawa.

JOHN: Paul McCartney nie mógł umrzeć tak, by świat się o tym nie dowiedział. Podobnie, jak nie mógł się ożenić, by świat o tym nie usłyszał. To jest niemożliwe - nie może jechać nawet na wakacje, by nie wiedzieli o tym wszyscy ludzie na świecie. To zupełna wariacja, ale bardzo pomocna w promocji albumu 'Abbey Road'.

DEREK TAYLOR: Podszedłem do tego rutynowo. To był typowy nonsens, jakim musieliśmy się zajmować. Mieliśmy w tej sprawie tysiące telefonów. [Ta pogłoska nadal żyje, napisano o tym książki, a jeden facet żyje z wykładów na ten temat]. Pod koniec uznałem, że to może być prawda. Tak z reguły traktuję plotki, mówię: "Może on nie żyje - nie wiem, bo niby skąd mam wiedzieć" .
  Tak było podczas festiwalu w Monterrey. Rozeszła się plotka, że przyjechali wszyscy czterej Beatlesi. Powiedziałem: "Ok, ale sądzę, że jest ich trzech, ale są przebrani, i nie wiemy, którzy to są". Uznałem, że skoro jest ich tutaj trzech i są przebrani, to skąd wiadomo o tym?  No i oni na to: Ach, to tak. Następne pytanie? Ok, to były żarty. Jest w porządku, kiedy człowiek się podda. 

PAUL: W końcu powiedziałem: "Bawmy się w to, bo to się nam opłaca. To świetna reklama, no nie? facet szaleje na punkcie naszej nowej płyty i bredzi na całego, więc powiedzcie mu to, co  kiedyś rzekł Mark Twain: 'Pogłoski o mojej śmierci są mocno przesadzone'. Nie mogę zrobić nic więcej.

 Przyjrzyjmy się 'ukrytym' wskazówkom na okładkach 'Abbey Road', choć już wyżej zdradzone nam zostały inne "znaki".
Ale tak jak obiecałem, oddzielny post o PAUL IS DEAD niebawem. Już jest: link




1. Przejście czterech Beatlesów miało przedstawiać nie mniej nie więcej a symboliczny pogrzeb Paula i zespół chciał, by fani o tym wiedzieli. Ci najwytrwalsi i najwierniejsi. John ubrany na biało miał być księdzem prowadzącym kondukt. Ubrany na czarno Ringo przedsiębiorcę pogrzebowego bądź żałobnika. Ostatni George w niechlujnym dżinsowym stroju grabarza. A Paul w starym garniturze szedł boso, a według niektórych zwyczajów zmarłych chowano bez obuwia. Wyjaśnienia samego basisty zespołu, że w owym dniu było bardzo gorąco, więc odłożył sandały nie przekonywały zwolenników teorii. Wtedy asfalt był gorący a trupy nie czują ciepła, więc Paul - jako nieboszczyk - mógł spokojnie po nim przechodzić.

2. Faktem powszechnie znanym było to iż Paul palił (cała czwórka paliła) oraz to, że był mańkutem. Na zdjęciu dostrzec można, że jednak trzyma papierosa w prawej ręce. Kampanie przeciw tytoniowe często używały w tamtym czasie sloganu, że papierosy to 'gwoździe do trumny'. Konotacje tych faktów były jasne, Beatles (jego sobowtór jest praworęczny?)  trzyma swój gwóźdź do trumny. 'Paul' krocząc  wydaje się być 'spóźniony' w stosunku do pozostałej trójki. Cała trójka ma ten sam cykl kroku, lewa przodem, prawa w tyle, Paul odwrotnie.
3. Za plecami George'a przy ulicy stoi zaparkowany biały volkswagen Beetle z numerem rejestracyjnym LMW 28IF . Co to oznacza ? Paul miałby 28 lat gdyby (IF) nie umarł. Gdy ukazał się album Paul miał faktycznie 27 lat, ale co szkodziło to zinterpretować, że wg. hinduskich mędrców - a przecież zespół był fanem Maharishiego Guru, kultury Wschodu -  wiek osoby liczy się od momentu poczęcia nie urodzenia, a więc wszystko się zgadzało i Paul miał w owym czasie 'wymagane' 28 lat. LMW  'mogło' także oznaczać ' Linda McCartney Weeps' (Linda McCartney płacze), a w owym czasie Paul i Linda byli już małżeństwem. 


4. Według teorii Paul miał zginąć w wypadku samochodowym już w 1966 roku. Linia, którą połączymy przód volkswagena do trzech samochodów na przedzie przebiega dokładnie przez Paula głowę. A Paul miał umrzeć właśnie wskutek poważnego urazu tej części ciała.
5. Po prawej stronie widzimy zaparkowaną czarną furgonetkę Policji. Brytyjska Policja, ze względu na fakt, że The Beatles byli oczkiem w głowie całej Korony Brytyjskiej zataiła fakt śmierci muzyka i dbała o to, by ten fakt, nie przedostał się do opinii publicznej. Według innej teorii miał ją przekupić Brian Epstein. 
6.  W tle po lewej stronie stoi grupka ludzi ubranych na biało (to dekoratorzy, zidentyfikowani po latach: Alan Flanagan, Steve Millwood oraz Derek Seagrove., gdy po przeciwnej stronie stoi samotnie jedna osoba (jedne źródła zidentyfikowały go jak Paula Cole'a, amerykańskiego turystę - obok na fotce, ale z czasem podważono jego opowieści, inne, że był to Tony Staples, mieszkaniec nieopodal studia). Paul miał być tym odłączonym od pozostałej trójki członkiem grupy. Dlaczego? Bo już nie żył. Dowodzić tego też miała plama krwi na jezdni, tuż za idącymi Johnem i Ringo. Niestety 'plama' ta miała być widoczna tylko na australijskiej wersji okładki. Tutaj pomijam ten punkt w grafice powyżej. 

Czas na drugą stronę okładki.


1. Napis Beatles na murze. Ostatnia litera S 'wypada' akurat w tym fragmencie muru, którego elewacja jest spękana. Miało to oznaczać oczywiste problemy wewnątrz zespołu. Brakowało jednego z liderów. I zespół powoli oswajał się z myślą, że trzeba o tym zakomunikować światu.
2. Do dzisiaj nie jest zidentyfikowana dziewczyna w niebieskiej sukience, która 'miga' nam na tylnym zdjęciu albumu. Zwolennicy teorii potrafili i ją  'ubrać' do swojej teorii. W noc, którą miał zginąć Paul padało. Ciężko, niebo było błękitne. Na 'Pepperze' Paul zaśpiewał piosenkę dla parkingowej Rity. I to ma być ona, która znika z widoku (ucieka ze sceny?) ponieważ biegnie po pomoc. Naciągane najmocniej, prawda?
3. Po lewej stronie napisu 'Beatles' widzimy skupisko ośmiu. Kiedy się je połączy linią powstaje liczba 3. Czy to oznacza, że zostało już tylko trzech Beatlesów? Oczywiście!
4. Gdy miało się obrócić okładkę o 45 stopni w kierunku przeciwnym do wskazówek zegara, zamazane smugi na murze mają ukwzywać, co prawda bardzo prosty, ale jednak, rysunek Grim Reapera (Żniwiarza Śmierci), od czaszki do czarnej sukni. To był oczywisty znak, że ktoś w grupie już nie żył.
5. Prawdziwe miejsce pochówku Paula. Zapisane jest na murze w kilku sekcjach. Rzecz jasna zaszyfrowanych w przekazach: 'Be at Les Abbey' (bądź w Les Abbey). W numerologii następujące litery, R oraz O, są 18 oraz 15 literą alfabetu. Dodając to do siebie otrzymujemy liczbę 33. Mnożąc przez liczbę liter, a więc przez 2, otrzymujemy 66, a więc rok kiedy miał zginąć McCartney. Trzy to także trzecia litera alfabetu. 33 to CC.  Cece to zdrobnienie od imienia Cecilia, a więc czemu nie uznać, że Paul został pochowany w St. Cecilia's Abbey, starym klasztorze w Ryde na Wyspie Wight?


  • Niebawem post zbiorczy o teorii PAUL IS DEAD, choć zaznaczę, że plotka wciąż żyje. Przed pierwszym polskim koncertem Paula w Polsce, popularny na Youtubie był clip, w którym podtrzymywano ten fakt, a pamiętajmy, że Paul koncertował w Warszawie w 2015 roku.



 Muzyczny blog * Historia The Beatles * Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.
HISTORY of  THE BEATLES












ABBEY ROAD - ALBUM - okładka (cz. 2)

PAUL: Tak to było z 'Abbey Road'. Mieliśmy okładkę, mieliśmy muzykę, tytuł i ta płyta ukazała się przed "Let It Be" (którą nasz przyjaciel właśnie spieprzył). "Let It Be" była naszym ostatnim wydawnictwem, ale 'Abbey Road' zawierała nasze ostatnie nagrania.   Myślę, że płyta wyszła OK.Wprawdzie John pod koniec nagrywania uważał, że jest zbyt wypolerowana, ale  moim zdaniem nie jest z tego powodu zła. Chodziło o jej strukturę. Teraz płyta nie ma tak wypolerowanego brzmienia.

JOHN: Powiem szczerze - nie pamiętam jej, bo jeśli chodzi o 'Abbey Road' - tak jak w przypadku wszystkich albumów - są na niej utwory, które lubię i takie, których nie lubię. Zawsze było tak samo - żaden album The Beatles nigdy mnie nie powalił. Podobają mi się niektóre nasze rzeczy, inne nie. 'Abbey Road' to przyzwoita płyta. Ani mniej ani więcej.


W hołdzie dla instytucji, która przywróciła ich życiu - a od 1962 roku szczodrze obdarzała ich dobrymi wibracjami - album został zatytułowany 'Abbey Road'. Na okładce umieszczono zdjęcie Beatlesów, sfotografowanych na zebrze kilkanaście metrów od południowej bramy studia, w chwili kiedy na ulicy akurat nie było samochodów, a letnie słońce kładło się leniwie na starych domostwach i gałęziach kasztanowców. W porównaniu z wizualnymi ekscesami na okładce 'Sgt. Pepper's... ' obraz był tak prosty, że aż banalny (chociaż od tamtej pory wielokrotnie naśladowany i parodiowany). John w białym garniturze szedł pierwszy, jak zwykle, z rękami wbitymi w kieszenie spodni, a jego zarośnięty profil emanował niecierpliwością i znudzeniem.



Pierwszy tekst o albumie - tutaj.

Dzisiaj pierwszy tekst, jak w tytule. Wszystkie zdjęcia w tekście - prócz tych oczywistych, przeznaczonych na okładkę są autorstwa Lindy McCartney oraz Mala Evansa.

W oczekiwaniu na gotowość fototgrafa.


 
Jeszcze bez vana Policji.
Po  raz  pierwszy na okładce albumu nie ukazała się nazwa zespołu ani jego tytuł. Nie jestem pewien, ale to przypuszczalnie pierwszy raz w historii muzyki wykonawca uznał, że te dwie rzeczy są według niego niepotrzebne. Mimo tego, choć także dzięki i temu faktowi (bo niejedynemu, o czym w dalszej części tekstu) to najbardziej znana okładka albumu muzycznego w historii muzyki. Ikoniczna fotografia, autorstwa  Iaina MacMillana, czterech muzyków przekraczających  jezdnię tuż przy swoim studiu. Dzięki okładce to przejście dla pieszych zostało wpisane na listę pamiątek UNICEF.

PAUL: Geoff Emerick palił papierosy o nazwie 'Everest' więc postanowiliśmy tak nazwać album. Ale niespecjalnie nam się to podobało. Pewnego dnia powiedziałem: Mam! I zaproponowałem po prostu 'Abbey Road'. To studiu, w którym jesteśmy, brzmi wspaniale, trochę jak w klasztorze.
Próbne zdjęcie przejścia. Poranek tego samego dnia.

Gdy zdecydowano się już na nazwę, projekt okładki wydawał się oczywisty. Paul zaproponował by po prostu wyszli na pół godzinki zrobili zdjęcia w dzień.

Wszystkie zdjęcia MacMillana. Zdjęcie nr 5 to nasza słynna okładka albumu.
  
PAUL: Przejście dla pieszych było tuż obok, więc stwierdziliśmy: "Wychodzimy. Weźmy fotografa i przejdźmy się po przejściu dla pieszych. W pół godziny będzie po wszystkim". Było już mało czasu, bo wiadomo, że okładka powinna być gotowa przed muzyką. Załatwiliśmy fotografa, Iaina MacMillana i daliśmy mu pół godziny, podczas ktorych chodziliśmy po przejściu.



John Kosh
Projektantem całej, finalnej okładki, według pomysłu czy sugestii Johna Lennona (według szkicu Paula McCartney'a) był 22 latek, John Kosh, zatrudniony w firmie Beatlesów, Apple Records na stanowisku dyrektora kreatywnego. Fotografem przyjaciel Johna i Yoko Ian MacMillan. 

Abbey Road Mix  :-)John Kosh: Jak doszło do zrobienia tej okładki? Przypadkowo. Iain MacMillan robił dużo zdjęć reklamowych. To był wtedy bardzo trudny okres dla EMI. Miało się ukazać "Let It Be", ale projekt został wycofany. Pojawiło się nagle 'Abbey Road' i we wtorek powiedzieli, że na środę chcą mieć okładkę. Iain miał swoją komorę bezcieniową,my mieliśmy folie, taśmy. No musieliśmy się z tym naprawdę śpieszyć. Był pomysł, rysunek Paula. Mieliśmy świetną drukarkę Garrodd & Lofthouse, którą Geoge Harrison zabawnie nazwał “Garage and Shithouse” (garaż i klop). Wszystko to z aferą 'Paul is dead' wyszło przypadkiem. Paul na bosaka.Lenny miał biały garnitur. Te inne rzeczy. Moim zdaniem nie było w tym ani potwierdzenia ani zaprzeczenia teorii o śmierci Paula. Ale Derek Taylor mówił nam: "Nie zaprzeczajcie. Niech to się roznosi". Sprzedano 26 000 000 kopii...  Postanowiłem nie umieszczać na okładce nazwy zespołu. Po co? Przecież to i tak największy zespół na świecie. Dlaczego miałbym to robić? Pomyślałem, że nazwa zespołu jest niepotrzebna. Jeśli ich nie rozpoznajesz na zdjęciu, oznacza, że żyjesz w jaskini. No i w nocy dzwoni sir Joseph Lockwood, szef EMI, z tym swoim cholernym akcentem. A to facet, który jak mówi siedź! to siedzisz i się nie ruszasz. No i dzwoni do mnie i mówi: "Jesteś kutasem. Nie sprzedamy tak albumu". Z cholernym brytyjskim, błękitnej krwi akcentem. Naprawdę się przeraziłem. Nie miałem jeszcze 23 lat. Idę następnego ranka do Apple a tam mówi do mnie George: "Hey człowieku, nie martw się. Jesteśmy przecież Beatlesami! Nie przejmuj się".
Okłada ta otworzyła przede mną wszystkie drzwi w Ameryce. "Oh, pracowałeś dla The Beatles". Moim zdaniem 'Abbey Road ' to ich najlepszy album. 





Sesja miała miejsce dokładnie 8 sierpnia 1969 roku. Rozpoczęła się o 10 rano. Pomagał policjant, który wstrzymał ruch. Wcześniej trochę czasu zajęło ustawienie sprzętu. MacMillan (na zdjęciu) wspiął się na drabinę i zrobił sześć ujęć. Po zakładanej pół godzinie było już po wszystkim, przy czym Beatlesi sporo czasu spędzili czekając na fotografa i jego gotowość do pracy.  Jak wspomniałem wcześniej cały proces tworzenia zdjęcia na album fotografowali także - prócz oczywiście MacMillana - żona Paula oraz ich wierny roadie, Mal Evans. Do dzisiaj na dziesiątkach tych zdjęć, oznaczanych tytułami: przed przejściem nr 1, przerwa na papierosa, w oczekiwaniu na fotografa, przed pojawieniem się samochodu Policji, z autobusem w tle itd odnaleziono przeróżne detale, nie związane jeszcze z tzw. 'aferą z Paulem' (Paul id dead), które tutaj pomijam. Np. chowający się człowiek za drzewem itd. Detali dotyczących kolejnego zdjęcia MacMillana, bo oczywiście pod lupę więto tylko serię zdjęć zawodowego fotografa, przybywało jak i ubywało. Każde ujęcie, to nowe pojazdy na jezdni, nowi ludzie w tle na chodnikach, czasem jawnie przyglądający się sesji zdjęciowej, czasem próbujący się - nie chcąc zapewne zakłócić pracy fotografa - ukryć. Mała próbka szczegółów, którymi zajmowali się badacze 'wszystkiego co związane z The Beatles' na zdjęciu niżej.




Abbey Road 4 i Iain MacMillanWg. MacMillana, użył on aparatu Hasselblad z 50mm szerokokątnego obiektywu, przysłona F22, przy 1/500 sekundy, ale jak to ma zawsze miejsce w przypadku jakiegokolwiek faktu związanego z The Beatles, zawodowi fotografowie zanegowali fakt np przysłony podanej przez fotografa. Zostawiam ten temat. 
 Zdjęcie, którego użyto na tylnej stronie okładki, MacMillan zrobił pół mili dalej, na skrzyżowaniu Abbey Road oraz Aleksandra Road (nie ma już go). Alexandra Road w owym czasie to dzielnica starych wiktoriańskich domków, już  wyburzona. Dzisiaj znajduje się tam osiedle Alexandra Road, znane jako Alexandra and Ainsworth. W trakcie robienia tam zdjęć mignęła fotografowi dziewczyna w błękitnej sukience. Mimo to zdjęcie to zostało wybrane na okładkę. W owym czasie plotkowano, że mogła to być Jane Asher, ale to oczywiście bzdura, choć niżej więcej o innych teoriach związanych z tymi zdjęciami. Iain MacMillan nazwał pojawienie się dziewczyny 'szczęśliwym przypadkiem'.

 
Jeszcze przed dodaniem napisu BEATLES, plus tajemnicza dziewczyna.


JOHN: Paul szedł po przejściu boso, bo w mniemaniu Paula jego odmienność polega na tym, że jest prawie normalny, z wyjątkiem subtelnego detalu w stylu ucha pomalowanego na niebiesko. Tego dnia Paul postanowił chodzić po przejściu boso. Kiedy się spojrzy na okładkę, wygląda na to, że czterech Beatlesów idzie po pasach normalnie ubranych. To jego mała sztuczka. Zauważyłem to dopiero, gdy dostałem płytę. Tamtego dnia nie wiedziałem, że był boso. Chcieliśmy tylko by fotograf się pośpieszył, bo zaczęło się gromadzić zbyt wielu ludzi. Myśleliśmy, że mogą nam popsuć zdjęcie. "Wynośmy się stąd. Powinniśmy nagrywać a nie pozować do zdjęć Beatlesów". Mamrotałem: "No już, pospieszcie się, ruszamy tą samą nogą".

Abbey Road Mix  :-)

vvAbbey Road Mix  :-)
VW na miejscu, ale wciąż nie ma jeszcze wozu policyjnego.
George trochę nie w linii prostej za trójką kolegów.
Abbey Road Mix  :-)

Na fotkach prócz Beatlesów, Alan, kierowca Ringo oraz Linda. 'Beatlesolodzy' dostrzegli fakt, że na stojącej obok Johna torebce Lindy wciąż są incjały LLE (Linda Louise Eastman), choć jej właścicielka była już panią McCartney.



Warto tutaj podkreślić to o czym wspominał wyżej Kosh, że w owym czasie od dłuższego czasu żyła swoim życiem teoria spiskowa pod tytułem 'Paul is dead' (Paul nie żyje), w której dopatrywano się faktu, że w zespole The Beatles występuje sobowtór zmarłego muzyka. Argumentów popierających tą teorię było wtedy  mnóstwo, (obiecuję niedługo oddzielny tekst na ten temat), okładka albumu dodała kolejnych.
GEORGE MARTIN: Zaczęło się od listów i kartek od fanów z całego świata, że dla nich stało się oczywiste, że Paul nie żyje. Pisali, że zrozumieli wszystkie wskazówki, które ukazywały się na albumach od lat. Powoli sam zaczynałem w to wierzyć, haha... 
Dał się nawet na to nabrać Peter Blake.  Wspomina: Poszliśmy odwiedzić Paula by pogadać. I w pewnym momencie on powiedział: Wiesz, że nie jestem Paulem McCartney'em. Spotkałeś przecież Paula podczas pracy nad 'Pepperem'. Nie miał wtedy blizny na ustach. Ja mam.  Byłem przez chwilę w szoku. Potem on dodał, że się przewrócił na rowerze.
Słynna okładka została skopiowana w 1993 roku na solowym albumie Paula, zatytułowanym... 'Paul Is Live'.  Zdjęcia robił znowu MacMillan. Z drabiny. Tak mgło wyglądać fotografowanie całej czwórki w 1969.

PAUL: To był bardzo upalny, sierpniowy dzień, a ja przyjechałem  w garniturze i sandałach. Było tak gorąco, że zdjąłem sandały z nóg i w paru ujęciach szedłem boso. Tak się złożyło, iż fotograf wybrał ujęcie, na którym byłem boso, w stylu Sandie Shaw. Wiele osób chodzi boso, więc o tym za wiele nie myślałem.


Ogromna reklama albumu w Los Angeles. Billboard przy Sunset Strip. Wrzesień 1969. Kilka tygodni po wywieszeniu billboardu, ktoś wyciął z niego głowę Paula. Na pamiątkę.




  • Ukryta symbolika na okładce i pierwszy tekst o teorii "Paul is dead" w następnym poście.





 Muzyczny blog * Historia The Beatles * Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.
HISTORY of  THE BEATLES