Louise Harrison i George.





Tak się ostatnio poukładały przygotowane wcześniej posty na blog, że głównym ich bohaterem był George (Hollies, wywiad z 1998). Dzisiaj także "quiet Beatle" w roli głównej. Post umieszczam w serii WYWIADY oraz w MIX.
Poniżej skrót artykułu-wywiadu ze starszą o 12 lat siostrą George'a Harrisona Louise z 2016 roku zamieszczonego w Daily Mail.  Gorzkiego bo przeczytamy w nim o jej braku relacji z bratem w ostatnim okresie jego życia, o braku powiadomienia jej o tym, że ma raka oraz o gorzkim konflikcie rodzinnym, w wyniku którego  pozbawiono jej emerytury w wysokości 2000 dolarów, która została jej zapisana w testamencie Beatlesa. Wywiad sprzed 6 lat i możliwe, że pewne sprawy finansowe Louise (ma obecnie 90 lat) wyglądają dzisiaj inaczej, niemniej wywiad jest szokujący. W chwili śmierci 29 listopada 2001 roku majątek George'a wynosił ponad 300 milionów dolarów a Louise wciąż żyje bardzo skromnie w małym miasteczku Branson w stanie Missouri. Louise przypomina sobie jak przed 15 laty żegnała się ze swoim ukochanym bratem w szpitalu na Staten Island w Nowym Jorku. Obwinia Olivię, żonę brata, że trzymała ją w niewiedzy na temat stanu zdrowia George'a. Uważa, że jej brat byłby zniesmaczony i zdenerwowany tym, że obcięto jej rentę 2000 $ po nim. Olivia i Dhani zostali z wielomilionową fortuną, podczas gdy jego siostra żyje w skromnych warunkach zarządzając objazdowym zespołem grającym piosenki The Beatles. Poznajmy jej opinię o Fab Four, Beatlemanii, bracie. Większość zdjęć pochodzą z prywatnego archiwum siostry "cichego Beatlesa".
 
Louise: Byłam w Toronto dwa tygodnie przed jego śmiercią, kiedy w końcu dowiedziałam się, że jest chory. Poleciałam do Nowego Jorku, żeby spróbować go zobaczyć. Udało mi się szczęśliwie skontaktować z jego lekarzem, który udzielił mi informacji, abym udała się do niego, wskutek czego mogłam się widzieć z nim przez kilka godzin. Nie dano mi ani jego braciom znać, że jest tak poważnie chory. 
 
Niemniej Louise miała okazję pożegnać się ze swoim bratem, który zaledwie 14 dni później zmarł Los Angeles. W szpitalu przy łóżku chorego była Olivia z Dhanim oraz jej siostra Linda. Pozostawili ją z George'm samych by mogli się pożegnać. 

Louise: George był słaby ale nadal bardzo ożywiony. Jego oczy błyszczały i był bardzo szczęśliwy. Uściskaliśmy się. Rozmawialiśmy o zabawnych rzeczach, wspominaliśmy te, które nas rozśmieszały przez lata gdy byliśmy dziećmi. To był bardzo emocjonujący moment. Nadal był tym samym George'm. Musiał cierpieć, ale nie okazywał tego. Wracaliśmy w rozmowie do naszego dzieciństwa, jego poczucie humoru było takie samo jak zawsze. Ludzie zawsze dokuczali mu, że ma odstające uszy; teraz wisiały nad nim jego rurki z tlenem. Roześmiał się i powiedział: 'Moje uszy wreszcie się do czegoś przydały'. Na sam koniec naszej rozmowy powiedział: Wiesz, mogłem ci pomóc o wiele bardziej. Przepraszam...  Był wtedy dość słaby, ale potrafił się śmiać.



Louise:
  Jednym z naszych powiedzonek w dzieciństwie było: Zobaczmy co będzie za następnym rogiem. Kiedy wyjeżdżaliśmy na wakacje, nasz ojciec rezerwował nam miejsce w jakimś doku, czy to w Walii, czy w Anglii. Chodziliśmy na spacery i kiedyś mama spostrzegła interesującą ścieżkę i wtedy po raz pierwszy powiedziała: 'Zobaczmy, co jest za tym rogiem'. Musieliśmy iść aż przez cztery mile, zanim mogliśmy wrócić na drogę powrotną. Więc następnym razem mówiliśmy: Nie, nie, nie. ... Przytuliłam George'a gdy to sobie wspominaliśmy a on wtedy
z uśmiechem powiedział  przejmująco: 'Zobaczmy, co będzie za następnym rogiem'. To był typowy George.  
 
Kiedy George zmarł,  wiele pytań pozostało bez odpowiedzi, gdzie dokładnie umarł i gdzie rozsypane zostały jego prochy. Oficjalny akt zgonu koronera hrabstwa Los Angeles mówi, że zmarł w  w Coldwater Canyon w Beverly Hills, 90210 – pod fałszywym adresem. Ale później zmieniono te dane na posiadłość Paula McCartneya. Następnie doniesiono, że został poddany kremacji na cmentarzu Hollywood Forever, a jego prochy zostały rozrzucone w Gangesie i rzece Yamuna w Indiach, podczas prywatnej ceremonii, zgodnie z tradycją hinduską. Louise wspomina, że jej szwagierka i na ten temat pozostawiła ją w niewiedzy.  Nie brałam udziału w rozsypywaniu prochów. W ogóle słyszałam tyle szalonych historii o Beatlesach, że nic by mnie nie zaskoczyło.
George z Leslie, swoją siostrzenicą na ręku, Louise i Peter, ich brat. Benton, Illionois, 1963

  George zadbał o to, by jego siostra była pod opieką finansową. Gdy skończyła 60 lat założył emeryturę dla niej (z powodów podatkowych w 1980 roku) i co miesiąc wpłacał na jej konto 2000 dolarów. Jednak prawie rok po jego śmierci   Louise została w niewytłumaczalny sposób odcięta od tej emerytury.  
 
Louise: Byłam w bardzo dobrych stosunkach z Patti, pierwszą żoną George'a, ale Olivia... Nie mam słów.
 
Nie podano jej powodu, dla którego wstrzymano przelew pieniędzy, a jej kilka prób skontaktowania się z Olivią i Dhani zbyto milczeniem. Od tego czasu Louise nie rozmawiała ze swoim bratankiem i wierzy, że George byłby zdruzgotany, gdyby dowiedział się o takim oziębieniu stosunków i ich wyniku. 
 

 Louise: Mój drugi mąż był alkoholikiem. Zresztą obaj moi mężowie byli alkoholikami. Kilka razy zostałam pobita. George powiedział do mnie: 'Nie wychodź ponownie za mąż. Wydaje się, że nie wybierasz dobrze właściwych ludzi, pozwól, że spróbuję to jakoś naprawić'. Te 2000$ to miała być dożywotnia emerytura. To była niewielka kwota i to było OK.  Ale kiedy umarł, zostałam odcięta. No i dobrze. W wieku 85 lat nadal jestem w stanie zarabiać na życie. George byłby przerażony wiedząc, że zostałam tak potraktowana. To była taka mała kwota. I myślę, że zostawił jakieś 300 milionów dolarów. Ujmijmy to w ten sposób, niektórzy ludzie bardziej niż ja interesowali się pieniędzmi...
  Pieniądze nie są najważniejsze, nauczyłam się tego od George'a. Wiem, że wielu moich przyjaciół jest przerażonych jej losem, ale nie pozwalam sobie, by mnie to denerwowało. Żyję skromnie, nie obarczam nikogo odpowiedzialnością za siebie i cieszę się, że tak żyję. 

Louise obok George'a z The Beatles na przyjęciu po występie u Eda Sullivana (z Cynthią)

Utrata emerytury to nie jedyny problem Louise z wdową po George'u. Louise napisała książkę, "My Kid Brother's Band A.K.A. The Beatles", którą szybko wycofano z obiegu. Nie była zadowolona, że całkowicie wycięto ją z dokumentu HBO "Living in The Material World" w reżyserii Martina Scorsese o  życiu jej brata. 
Louise: Wszyscy moi przyjaciele pytali: 'Czy skontaktował się z tobą?' Musiałam przyznać: 'Nie'. Moja przyjaciółka Mary Kellogg, która jest przyjaciółką Martina Scorsese, skontaktowała się z jego biurem i powiedziała: 'Hej, siostra George'a mieszka właśnie tutaj, jest moją przyjaciółką'. Ale nikt nie zadał sobie trudu, żeby coś z tym zrobić. Pewna osoba [Louise nie wymienia w wywiadzie imienia Olivii, wdowy po George'u] nie chciała, żebym tam zaistniała. Ludzie dla pieniędzy robią podstępne rzeczy. Nie mogę nawet sprzedać swojej książki, ponieważ nie chcę przechodzić przez te wszystkie męczarnie z prawnikami. Wole mieć kilku przyjaciół niż milion dolarów. 
 
  Louise pytana w wywiadzie o temat jej konfliktu z Olivią ucina krótko: Nie mam nic do powiedzenia na ten temat.  
  W latach 60 i 70 Louise była bardzo blisko brata, który zdystansował się od niej w połowie lat 90-tych. Podobno nie podobało mu się, że przekształciła swój stary dom w Illinois w gospodę typu "„bed-and-breakfast Beatles” o nazwie A Hard Day's Night. Louise nie była właścicielem lokalu, ale użyła swego imienia aby go promować. Lokal był takim mini muzeum poświęconym The Beatles. Wielu fanów Fab Four uznawało, że w tym konflikcie między rodzeństwem racja była po stronie George'a. 
 
Louise:  Nie chcę być w żaden sposób niegrzeczna czy zgorzkniała, dlatego nie wymienię ani nie wymówię jej imienia. Życie toczy się dalej, jestem zadowolona z tego, gdzie jestem i co robię, i że nie mamy żadnego kontaktu. Znałam Dhaniego, kiedy był małym chłopcem, ale nie miałam z nim żadnego kontaktu od śmierci George'a. Ale tak właśnie jest, takie jest życie. Nie jestem z tego powodu rozgoryczona, to po prostu niefortunna sprawa. 
 
Rodzeństwo George'a:  Louise i bracia Peter i Harold

 
Zanim The Beatles podbili Stany i przyjechali tam pierwszy raz by wystąpić w słynnym show Eda Sullivana, George miał już za sobą, jako pierwszy z czwórki, wizytę w tym kraju. Pod koniec lat 50-tych do Ameryki przeprowadziła się właśnie Louise ze swoim mężem szkockim inżynierem górniczym, Gordonem Caldwellem, z którym miała dwoje dzieci. W 1963 roku odwiedził ich George. Ten fakt spróbował wykorzystać menadżer zespołu Brian Epstein i skontaktował się z Louise wysyłając jej singiel zespołu "From Me To You". Dzięki jej staraniom Amerykanie usłyszeli po raz pierwszy piosenkę The Beatles 25 lutego 1963 roku na falach radia WLS w Chicago. Jak wiemy nie zadziałało od razu, ale Louise bardzo mocno próbowała promować gdzie się da zespół brata, choć w najśmielszych marzeniach nie mogła wyobrażać sobie tego co się niebawem wydarzy.
 

 List Dick Jamesa, właściciela praw do piosenek The Beatles do Louise, zgoda na 
dystrybucję przez nią płyt The Beatles w Stanach.


Louise:
Zaczęłam kontaktować się ze wszystkimi stacjami radiowymi w Stanach, mówiąc całkiem niewinnie: 'To jest zespół mojego młodszego brata w Anglii, są numerem jeden, może chciałbyś grać ich płyty'.
Naprawdę patrzyli na mnie z góry, dziwiąc się pewnie, 'co robi ta kobieta' . Otrzymywałam wtedy płyty od naszej mamy z Liverpoolu, więc miałem wszystkie single, zanim ktokolwiek w Ameryce je miał. Louise wciąż ma listy od Briana Epsteina, w których wyraża wdzięczność za to, jak pomogła im podbić Amerykę. Zrobiłam wszystko, co mogłam, aby pomóc mojemu młodszemu bratu.
 
 
W 1963 George spędził dwa tygodnie w domu Louise. Wspomina, jak mógł chodzić po ulicach nierozpoznany, pojechał na biwak i grał z miejscowym zespołem przed małym, 150-osobowym tłumem.
Pięć miesięcy później wrócił do Stanów Zjednoczonych z The Beatles, by wystąpić w The Ed Sullivan Show oglądanym przez 73 miliony ludzi – a historia muzyki popularnej zmieniła się na zawsze.
Louise pojechała do Nowego Jorku, aby zobaczyć swojego teraz znanego na całym świecie brata i poznała osobiście Johna, Ringo i Paula. Poznała z czasem także ówczesną dziewczynę George'a, Patti Boyd, dla której ostatecznie napisał balladę "Something". Wspomina, jak była świadkiem startu Beatlemanii. 
 
To było chaos!!! wspomina. Pracowałam przez cały rok, pisząc do sekretarki Briana, Diane Vero, przekazując jej wszystkie informacje na temat branży muzycznej w Ameryce, w tym o wytwórni Capitol Records, która była jedną z trzech najlepszych w kraju. Przekazywałem im te szczegóły. Kiedy przybyli tutaj, Capitol Records przysłało mi ich plan podróży, abym była z nimi, gdy byli w Nowym Jorku, ponieważ wiedzieli, co zrobiłam... Gdy George zachorował Brian nie pozwolił mu iść do szpitala i musiałam zostać jego pielęgniarką. Co godzinę dawałam mu lekarstwa, kładłam lód na szyję. Leżał w nowojorskim Plaza Hotel, a przed jego pokojem  kłębiło się stado dj-ów z różnych stacji radiowych, czekając na wywiad. George żalił się, że nie będzie mógł zasnąć przy tym całym hałasie. Wyszłam z pokoju i powiedziałam czekającym, że jest chory i nie wyjdzie do nich...  Pozwoliłam wtedy  jednemu dj-owi zadzwonić do George'a. Mówił na antenie, to było tylko kilka minut. Brian wściekł się na mnie, bo miał wyłączność na wszystkie wywiady zespołu z inną stacją o czym nie wiedziałam, i po tym już ze mną się nie kontaktował. Wdzięczność za pomoc!
 
George z rodzicami, matką Louise i ojcem Haroldem.



 
Jednym z ulubionych wspomnień Louise było intymne poznanie osobowości Johna, Paula i Ringo. Z czułością wspomina te dobre czasy, jakby znalazła trójkę nowego rodzeństwa. To było jak zdobycie trzech kolejnych braci. Byli naprawdę mili, tacy przyziemni. Nigdy nie zachowywali się, jakby byli wielkimi gwiazdorami. Byli po prostu prawdziwymi, normalnymi ludźmi.  John ma ten rodzaj złośliwego sarkazmu, powiedziałem mamie: Nie sądzę, żeby John mnie za bardzo lubił. Moja matka odpowiedziała, że to tylko taki jego mur ochronny, który ma. Był tak bardzo zraniony, odkąd był małym dzieckiem. Jego ojciec go porzucił. Matka zginęła na jego oczach gdy był nastolatkiem. Kiedy mi to powiedziała, a ja to zrozumiałem, mogłem się z nim już dobrze dogadywać... W klubie Playboy'a John powiedział: Kiedy nie mieliśmy pieniędzy na kanapkę z serem za trzy grosze, nikt nam nic nie dał, ale kiedy już mamy pieniądze, każdy chce nam dać coś za darmo... Paul był zawsze tym jedynym, łatwo dostępnym dla ludzi chcąccyh autografy lub zdjęcia. Zadawał sobie najwięcej trudu, aby zadowolić fanów. Ringo był po prostu szczęśliwym facetem. Po prostu pasował do wszystkiego, co robili wszyscy inni. Kiedy  była ich tylko czwórka, to sobie z niego żartowali. Ktoś im kiedyś spytał:  'Z całym tym uwielbieniem, czy nie myślicie czasem o sobie jako o Bogach?' John odpowiedział: Kiedy tak się czujemy, po prostu patrzymy na Ringo! Zawsze był tym, z którego się wyśmiewali, a on to zawsze aakceptował, że to była jego rola. Być przedmiotem żartu. To też mu ​​nie przeszkadzało. Nie chodziło o to nieuprzejmość, złosliwości, ale wszystko z miłością i uczuciem. Gdy Beatlesi stali się światowym fenomenem, a płyty numer jeden piętrzyły się, tak konta bankowe członków zespołu rosły. Louise zobaczyła zmianę w życiu George'a, o której rozmawiał z nią... Kiedy stał się bogaty, wszystkie drapieżniki wyszły ze swoich nor wokół nich, a niektóre z nich  zostały żonami. To go trochę martwiło. 
 
    Louise jest nadal powiązana z Fab Four, zarządzając odnoszącym sukcesy tribute bandem pod nazwą Liverpool Legends w Branson w stanie Missouri.

 Louise: Urodził się w domu i trzymałam go w ramionach. Jego paznokcie były w pełni wyrośnięte, miał kępkę włosów i szerokie oczy. To była miłość od pierwszego wejrzenia. George był kochającym i współczującym dzieckiem. Często opiekowałam się nim lub zabierałam go do kina. Czasy były ciężkie.
Mój tata kierowca autobusu i nasza mama zawsze śpiewali, ale nie mieliśmy instrumentów muzycznych i nie mieliśmy pojęcia, że George zostanie muzykiem...
  Nie bał się umrzeć. Nie mógł się doczekać tego, co będzie dalej. Oboje wierzyliśmy w reinkarnację i wymyśliliśmy tajny sygnał, abyśmy mogli się rozpoznać w przyszłych żywotach. Kocham go i tęsknię, ale nie jest mi smutno, że odszedł. Był gotów ruszyć dalej i był podekscytowany tym, co czeka go życie po śmierci.

 
I jeszcze na koniec. Jak zawsze, historia Louise to jedna strona medalu. Przez lata ani Olivia, ani Dhani   nie skomentowali w żaden sposób słów,w zasadzie roszczeń, siostry George'a Harrisona a dotyczących ich osobiście, w tym tej tzw. emerytury dla Louise.  Przeszukałem dokładnie Internet w poszukiwaniu informacji na tem temat i bez względu na wszystkie tam zawarte informacje (czesto krytykujące Louise za jej wylewanie żali w medaich bądź takie, że nie znamy wszystkich faktów) to bardzo smutne jest, że doszło do takiej sytuacji i jestem przekonany do dwóch rzeczy. Na pewno George nie chciałby, by taka sytuacja jaka wynikła z anulowania emerytury dla jego siostry miała miejsce. I druga rzecz, bez względu na hipotetyczną winę Louise, jakąś jej wypowiedź, która obrażałaby Olivię bądź Dhaniego, to kwota 2000 dolarów w żaden sposób nie uszczupla przecież gigantycznego majątku wdowy i syna po muzyku. 
  Powyżej prawdopodobnie ostatnie znane zdjęcie George'a.




 Historia The Beatles
History of  THE BEATLES

 


GEORGE HARRISON: Wywiad z 23.02.1988

 

Wywiad George'a Harrisona dla bardzo popularnego holenderskiego programu "Countdown" (emitowany był w  telewizji w okresie od 1978 do 1994) przeprowadzony 23 lutego 1988 roku w ramach ciągłej promocji nowego albumu ex-Beatlesa "Cloud Nine", wydanego pod koniec 1987 roku. Program "Countdown" .



Pytanie: Kiedyś powiedziałeś, że nie wyobrażasz sobie być gwiazdą rocka w wieku 40 lat. Wciąż nią jesteś.
GEORGE: Kiedy miałem 40 nie byłem gwiazdą rocka, czekałem aż skończę 44.
P: To jest twój pierwszy album od pięciu lat. Dlaczego kazałeś nam czekać na niego tak długo?
GEORGE:
Cóż, nie sądzę, abym komuś kazał czekać. W rzeczywistości w przeszłości miałem płyty, których ludzie nawet nie zauważyli. Dlatego gdy nie było niczego nowego przez pięć lat, każdy mówi: "Dlaczego kazałeś nam czekać aż 5 lat?", ale gdybym wydał coś w 1981 i 1982 i 1983, może to nie byłoby takie interesujące. Myślę, że główną rzeczą było to, że zmęczyło mnie już robienie albumów przez siebie samego. Czuję, że mam w sobie dużo muzyki i pragnę ją przekazać na zewnątrz. Ale czasami nie zawsze wychodzi to dobrze. I stwierdziłem patrząc wstecz, że robienie własnje muzyki przez siebie samego nie było najlepszym rozwiązaniem. Więc kilka lat odpoczywałem i czekałem, aż znajdę kogoś, z kim będę mógł zrobić dobrą swoją płytę. Z Jeffem Lynne pracowało się bardzo dobrze; jest naprawdę niezły.
P: Powiedz, dlaczego nie zauważyliśmy twoich poprzednich płyt? To była twoja wina czy nasza?
GEORGE: Myślę, że to połączenie obu tych rzeczy. Moja wina to taka, że zmęczyła mnie samodzielna praca w studiu i może miksy nie były tak dobre jak mogły być. Ale także, ponieważ muzyka w tamtym czasie - każdy chciałby, byś się zmieniał  i był gwiazdą miesiąca - a ja tego nie robię. Więc wydaję płytę i mówię: 'To moja płyta, to jest to co robię'. Robię płyty, nie jestem dobry w przeprowadzaniu wywiadów. nie lubię tego. Robię już to 25 lat, nie czuję się jednak swobodnie wychodząc swobodnie w telewizji, udzielając wywiadów, promując się. Jestem kiepski w reklamowaniu siebie. Wypuściłem płytę, oddałem ją wytwórni płytowej, a oni pomyśleli: 'Cóż, jeśli on sam jej nawet nie promuje, to nie będziemy nad nią ciężko pracować.
P: No, teraz musisz zrobić tą całą promocję. Jak trudno jest ci wrócić na światło dzienne? Nienawidzisz tego?
GEORGE: Nie lubię mówić o sobie, ale jeśli ludzie mają się dowiedzieć, że wydałem płytę, muszę trochę coś z tym zrobić. Zdecydowałem, że jeśli mam to zrobić, zrobię to teraz. Teraz jest czas, kiedy czuję się z tym dobrze. Więc daję wywiady, rozmawiam, wszystko co robię to jednak tylko rozmowy o płycie. Napisałem piosenki, nagrałem je i jeśli ta płyta jest dobra to ludziom się spodoba, jeśli nie, to nie.
P: Tak nie musi być. To miałeś na myśli?
GEORGE: Nie powinno być, ale jest tak wielu ludzi, którzy nagrywają płyty, pytanie brzmi: czy disc-joceky zagra moją płytę, czy też zagra inne płyty.
P: Czy tytuł płyty "Cloud Nine" ma jakieś szczególne znaczenie ?
GEORGE: Nie sądzę. Nazwałem album "Cloud Nine" ponieważ po zrobieniu zdjęcia na okładę zobaczyłem te wszystkie chmury. Próbowałem znaleźć jakiś tytuł, który nie byłby związany z żadną piosenką z płyty. Przez jakiś czas nazywałem płytę  "Fab", ale słowo "fab" zabrzmiałoby tutaj jak jakiś rodzaj żartu a nie chciałem by ludzie odnieśli jakieś złe wrażenie. Więc jak zobaczyłem fotografię zdecydowaliśmy, że nazwiemy płytę "Cloud Nine". 
 

 

P: Jedna z piosenek, "Devil's Radio", jest atakiem na dziennikarstwo plotkarskie. W jaki sposób czujesz się ofiarą tego rodzaju dziennikarstwa?  [clip powyżej]
 GEORGE: Nie chodzi  tylko o dziennikarstwo plotkarskie. To ogólnie o  plotkarstwie.  Wpadłem na pomysł gdy stojąc na światłach zobaczyłem tabliczkę na małym obok kościółku "Gossip: The Devil’s radio. Don’t be a broadcaster". W piosence jest o tym, że plotki są w gazetach, w radiu, w filmach, ludzie dzielą się nimi, w klubach. Plotki są wszędzie, nie tylko w prasie. Może jestem za bardzo na tym punkcie wyczulony, bo może o mnie i The Beatles mówi się więcej niż o innych, ale plotki nie są dobrą rzeczą. To coś złego a ja nie mam ochoty poznawać tych wszystkich pokręconych historyjek.
P: Ale czujesz się ofiarą takiego plotkarskiego dziennikarstwa?  
GEORGE: Nie, ponieważ zawsze starałem się trzymać z boku.  Był oczywiście taki okres kiedy go nienawidziłem, ale potem spędziłem sporo czasu trzymając się z daleka od prasy. A teraz, w Anglii, jest ona całkiem miła dla mnie. Nawet paparazzi, najgorsi w niej, mają przyjazne relacje ze mną. 
P: Ponieważ prowadzisz najbardziej normalne życie jakie możesz sobie wyobrazić. Zajmujesz się dużo ogrodem... 
GEORGE: Nie zajmuję się jednak tym zbyt dużo, ponieważ robię filmy, nagrywam płyty, ale nie chodzę do nocnych klubów, nie spędzam tak czasu. Nie jestem typem człowieka, który łatwo wpasować do kolumny plotkarskiej. Próbują od czasu do czasu umieścić mnie tam, ale tak naprawdę prawie mnie tam nie ma.
P: O Ringo Starr, który zagrał na twoim albumie powiedziałeś: 'Jest taki sam jak ja, tylko, że gra na perkusji'
GEORGE:  Dojrzewaliśmy razem przez wiele lat, znam Ringo jako doskonałego perkusistę, chociaż on wcale na niej nie ćwiczy. Nie ma to, zdaje się, dla niego żadnego znaczenia. Po prostu podnosi pałeczki i już. Na moich piosenkach jest bardzo dobry. Słucha piosenki i wie jak w niej zagrać. Nie jest typem bębniarza, który lubi solo na perkusji, po prostu na niej gra. Dobrze się przy tym bawi i wie doskonale, gdzie jest jakiś mały kawałek nagrania, który trzeba wypełnić. Tak samo jest ze mną. Ludzie nazywają mnie gitarzystą i w pewnym sensie nim jestem. Chociaż nigdy nie ćwiczę. Bywały lata w moim życiu, w których nie dotykałem gitary z wyjątkiem czasu, kiedy nagrywałem płytę. Wiem, że mógłbym być całkiem dobry, ale nie ćwiczę wystarczająco. 
P: Czy nie masz wrażenia, że im jesteś starszy tym stajesz się lepszy? 
GEORGE:  Tak. Gdy byłem młodszy, byłem w The Beatles z Johnem i Paulem, ciężko mi było zyskać pewność siebie. A sądzę, że  pisanie piosenek, granie, śpiewanie, zwłaszcza główne wokale jest trudne kiedy jesteś bardzo bardzo zdenerwowany. Twój głos wtedy się dławi. teraz jestem starszy i nie obchodzi mnie to, co o mnie ktoś pomyśli, a co za tym idzie, wychodzi mi wtedy to wszystko lepiej. 
P: Czy będąc najmłodszym członkiem w The Beatles, miałeś  jakieś szczególne trudności z ustaleniem własnej tożsamości w zespole? 
GEORGE: Nawet tego nie próbowałem. Tak naprawdę to będąc w zespole od czasu do czasu próbowałem dać jakąś własną muzykę. To było trudne na początku i dopiero stało się to po rozpadzie. Dlatego miałem tyle gotowych własnych piosenek. Tak więc czasami bywało to trudne, ale specjalnie nie przeszkadzało mi. Zaakceptowałem bycie w zespole gdzieś w środku. Nie miałem nic przeciwko temu by być kimś takim. 
 

P: W czasie rozpadu zespołu miałeś 27. Za sobą cały bagaż doświadczeń, za sobą to wszystko, co tylko można sobie wyobrazić. Czy możesz opisać to, kim byłeś w tamtym momencie?
GEORGE: W mniej niż 25 słowach ? Nie wiem. W czasie, gdy się rozstaliśmy byliśmy wciąż sporo ze  sobą połączeni. Całe to bycie ze sobą, podróżowanie po świecie, mania, wszystko w tym stylu. Potrzebowaliśmy odpoczynku od siebie i przestrzeni do rozwoju. To ważne, ponieważ cały czas się rozwijamy. To sytuacja jak w rodzinie. Jesteście tak blisko  ze sobą, ale potem chcecie się wyprowadzić, mieć swój dom, przyjaciół. To było konieczne. Nie żałuję rozpadu The Beatles. Myślę, że w tak krótkim czasie zrobiliśmy fantastyczne rzeczy. No i wszyscy wciąż chcą byśmy się zeszli, a to jest niemożliwe. Myślę, że lepiej zostawić to tak jak jest.
P:  Żyłeś wtedy bardzo intensywnie. Czy zostało jeszcze coś do zrobienia samemu?
GEORGE:  Cóż, w czasie rozpadu The Beatles pierwszą rzeczą, jaką musiałem zrobić, było nagranie wszystkich piosenek, które napisałem w czasach The Beatles, które nigdy nie trafiły na winyle. To był oczywiście album "All Things Must Pass" i było to dla mnie bardzo dobre. To było jak uwolnienie się od tych wszystkich piosenek, które zasadniczo pochodziły z przeszłości. A chciałem wrócić do teraźniejszości.
P:  Niemniej jednak spędziłeś większość lat po rozpadzie Beatlesów unikając rozgłosu. Czy można wobec tego powiedzieć, że zasadniczo masz charakter bardzo prywatny?
GEORGE:  Tak, jestem kimś takim, choć zdaję sobie sprawę, że będąc w The Beatles nie jest łatwo być osobą prywatną. Myślę też, że nawet jeśli nie grałeś w The Beatles, to także każdy potrzebuje przestrzeni dla siebie, gdzie może się wyciszyć i uciec od codziennej pracy. To jest bardzo ważne dla każdego. A dla mnie The Beatles byli jak codzienna praca.
P: Miałeś zaszczyt spotkać się z panem Kissingerem [zdjęcie].
GEORGE:  Taaa, jesteśmy z Henrym dobrymi kumplami. Ktoś powiedział mi, że chce się ze mną spotkać, kiedy będę w Waszyngtonie. No więc zabrali mnie do Departamentu Stanu, a kiedy tam dotarłem, zaprowadzili mnie do jego biura, a on po przywitaniu się spytał: „Dlaczego chciałeś się ze mną spotkać?” Nie wiedziałam, co powiedzieć, bo jechałem tam dlatego, że to on o chciał się ze mną spotkać. Nie wiem, co odpowiedziałem, ale coś tam wymyśliłem, żeby się stamtąd wydostać. On na koniec spytał czy chcę wspólną fotkę, na co się zgodziłem. Wszedł fotograf i to wszystko. Wspaniały Henry.
P: W jaki sposób narodziny dziecka zmieniły twoje życie?
George, Dhani 1990
GEORGE: No wiesz, to sprawiło, że nie chcę się zbyt szybko zabić. Czasami idziemy przez życie zbyt szybko. To uświadomiło mi moją odpowiedzialność. Chcę mieć czas na cieszenie się tym związkiem. I myślę, że każdy, kto jest rodzicem, wie, że kiedy masz dziecko, możesz być tym dzieckiem i być jednocześnie rodzicem i własnym ojcem. Przenosi cię w trzy różne okresy czasu. W jednym można doświadczyć trzech pokoleń. To miłe doświadczenie. 
P: Jak bardzo byłeś szalony?
GEORGE: Szalony. No wiesz, Rock & Roll jest szalony.
P: Jaki jest  ulubiony rodzaj muzyki twojego syna? Twoja?
GEORGE: Nie, moja nie.  Podoba mu się ten album. Lubi Chucka Berry'ego. Cieszę się, że to lubi. Usłyszał kiedyś "Surfin' USA" Beach Boysów, więc zagrałem mu "Sweet Little Sixteen" Berry'ego.
P: A twoja ulubiona muzyka, z wyjątkiem twojej własnej?  
GEORGE: Moja własna nie jest ulubioną. Niezupełnie. Podoba mi się kiedy ją robię, ale lubię wszystkie rodzaje muzyki. Ravi Shankar, hawajska muza, Django Reinhardt, Robert Johnson. Wszystkie rodzaje muzyki.
P: Ktoś powiedział, że twój dom,Friar Park jest czymś w rodzaju Disneylandu.

GEORGE: W pewnym sensie. To była wielka stara wiktoriańska rezydencja, która niszczała. Zamierzano ją zburzyć i wybudować tam osiedle. Kupiłem więc ją, ponieważ jest świetnym przykładem wiktoriańskiego rzemiosła, mimo wielu zniszczeń. Naprawianie jesj było bardzo interesujące. Tak jak z The National Trust w Anglii, który ratuje i zachowuje piękne, stare budynki. Lubie takie stare domy, więc chciałem to zrobić, naprawić. Ale to ma w sobie kilka szalonych rzeczy. Mam tam Matterhorn w ogrodzie za domem, Błękitne Jaskinie Capri pod jeziorem. Ale wszystko jest zniszczone, nie warto ich oglądać.
George, Dhani i Olivia, 1988

P: Ale ten dom jest dla ciebie ważny. Śpiewałeś o nim w dwóch piosenkach.
GEORGE: Tak, to miejsce, w którym ma swoją prywatność. Miło jest, gdy wchodzisz do domu i czujesz, że jest to miłe miejsce do życia w nim, ponieważ sprawia to, że czujesz się dobrze i oczywiście sprzyja to także pisaniu piosenek lub poczuciu się szczęśliwym.
P: Czy dużą przesadą będzie stwierdzenie, że dużo tam pracujesz w ogrodzie?
GEORGE: Tak. Te ogrody były bardzo piękne w 1900 roku, ale potem zaniedbano je, strasznie zarosły. Staram się po prostu naprawić je, wyciąć bluszcze z drzew, trochę wszystko uporządkować.
P: Dobrze znany fakt to taki, że wierzysz w reinkarnację. Skąd tak mocne przekonanie?
GEORGE: Cóż, po prostu studiowałem pisma wedyjskie, a nawet to, co mówił Jezus Chrystus. Jezus nauczał o reinkarnacji.
P: To dobrze znany fakt, że bardzo mocno wierzysz w reinkarnację. Co możesz z tym mocnym przekonaniem? 
GEORGE: Po prostu studiując pismo wedyjskie, a nawet czytając to, co powiedział Jezus Chrystus. Jezus nauczał wszystkiego o reinkarnacji, do czasu aż zechciano się go pozbyć. Rzymianie wtedy zaczęli czuć, że w Chrystusie jest coś dobrego, ale nie podobały się im niektóre jego wypowiedzi. Dostosowali je do siebie i w ten sposób wycięli to wszystko, co nauczał o reinkarnacji i prawie karmy, gdy mówił: "...bo wszystko, co człowiek sieje, będzie również zbierać". Chrystus nauczał prawa karmy i odrodzenia. 
 
 
 
 






 Historia The Beatles
History of  THE BEATLES