13
luty – Nagrywanie, miksowanie: 'A Day In The Life', 'Only A Northern Song'
(pod roboczym tytułem 'Not Known'). Piosenka George'a nie znajdzie się niestety
na najbliższym albumie. Tego dnia prócz miksowania mono 'A Day In The Life',
zespół nagrywa ścieżkę rytmiczną do piosenki Harrisona. Następnego dnia także
praca nad piosenką gitarzysty zespołu, kiedy dograno ścieżki wokalne. Poniżej zdjęcie z tego dnia, gdy George przyjeżdża do studia.
GEORGE: Czuliśmy, że byliśmy w studiu, by nagrać kolejny album. Paul ciągle opowiadał o pomyśle na fikcyjny zespół. To mnie nie interesowało, oprócz piosenki tytułowej i okładki.
JOHN: Nie stwarzaliśmy żadnych wizerunków samych siebie. Wy zrobiliście nasze image - gazety, TV i reszta. Image nigdy mnie nie obchodził. jest duże halo na temat inaczej wyglądającego Lennona, zrobionego na lotnisku czy gdzieś tam. A kogo to obchodzi. Jeśli jakiś fotograf chce mi zrobić zdjęcie, i stwierdzić, że się zmieniłem, to ok, pozwólmy mu na to. Oto jestem. Odpowiadam tylko przed sobą, przed nikim innym.
GEORGE: Czuliśmy, że byliśmy w studiu, by nagrać kolejny album. Paul ciągle opowiadał o pomyśle na fikcyjny zespół. To mnie nie interesowało, oprócz piosenki tytułowej i okładki.
JOHN: Nie stwarzaliśmy żadnych wizerunków samych siebie. Wy zrobiliście nasze image - gazety, TV i reszta. Image nigdy mnie nie obchodził. jest duże halo na temat inaczej wyglądającego Lennona, zrobionego na lotnisku czy gdzieś tam. A kogo to obchodzi. Jeśli jakiś fotograf chce mi zrobić zdjęcie, i stwierdzić, że się zmieniłem, to ok, pozwólmy mu na to. Oto jestem. Odpowiadam tylko przed sobą, przed nikim innym.
16
luty - „powstaje” kolejna piosenka na nowy album: 'Good Morning, Good
Morning'. Retransmisja w BBC występu The Beatles w programie Tops Of The Pops z
zapowiadanym na jutro singlem.
17
luty – brytyjska premiera nowego singla zespołu, wydanego 4 dni wcześniej za
oceanem. Płyta po raz pierwszy od czasów 'Love Me Do' nie osiąga szczytów list
przebojów. Spycha ją na miejsce 2-gie Engelbert Humperdinck ze swoim „a la Las
Vegas” przebojem „Release Me”.
GEORGE: To było kiepskie uczucie, że akurat
Engelbert Humperdinck zatrzymał 'Strawberry Fields Forever' przed zdobyciem
szczytu list. Ale specjalnie się tym nie martwiliśmy. Na początku oczywiście
chcieliśmy osiągać jak najlepsze wyniki na listach ale z czasem wysokie na nich
miejsca braliśmy za oczywistość. Więc był lekki szok, że mamy tylko numer 2, ale
z drugiej strony było tyle list przebojów, na których raz mogłeś mieć nr 2 a na
innej numer 1.
17
lutego – pierwsza sesja z piosenką Johna 'Being For The Benefit Of Mr.
Kite'.
PAUL: Byliśmy zespołem Sierżanta Peppera i na całej płycie udawaliśmy, że jesteśmy kimś innym. Więc gdy John podchodzi do mikrofonu, by zaśpiewać, to nie będzie to nowy głos Johna Lennona. To będzie ktoś, kim on się stał w tym "nowym" zespole, jakąś wymyśloną postacią. To nas wyzwalało - mogliśmy robić co chcieliśmy, gdy śpiewaliśmy lub graliśmy na gitarach, bo to nie byliśmy 'my'.
PAUL: Byliśmy zespołem Sierżanta Peppera i na całej płycie udawaliśmy, że jesteśmy kimś innym. Więc gdy John podchodzi do mikrofonu, by zaśpiewać, to nie będzie to nowy głos Johna Lennona. To będzie ktoś, kim on się stał w tym "nowym" zespole, jakąś wymyśloną postacią. To nas wyzwalało - mogliśmy robić co chcieliśmy, gdy śpiewaliśmy lub graliśmy na gitarach, bo to nie byliśmy 'my'.
RINGO: Ta płyta zawsze się zaczynała od "Sgt.Pepper" i jeśli się słucha dwóch pierwszych piosenek, to nie można mieć wątpliwości, że ten album zaplanowany był w formie show. To był Sierżant Pepper i jego orkiestra wraz z innymi wykonawcami, a całość miała być rock-operą. Zaczynaliśmy z przeświadczeniem, że to będzie coś zupełnie innego, ale doszliśmy tylko do Sierżanta Peppera oraz Billy'ego Shearsa (śpiewającego 'With A Little Help From My Friends') i pomyśleliśmy: 'Pieprzyć to! to tylko dwa utwory'. pozostał tytuł i przeświadczenie, że cała płyta jest spójną całością, choć w sumie nie połączyliśmy tych wszystkich piosenek.
19
lutego – w Saville Theatre w Londynie, John (wspólnie z Ringo i Brianem)
ogląda koncert swojego idola: Chucka Berry'ego. Amerykańskiego czarnoskórego
Króla Rock And Rolla (niestety to tytuł tylko nieoficjalny, choć jak John uważał
zdecydowanie zasłużony) supportuje Del Shannon, The Canadiand oraz Hamilton And
The Movement. Johnowi tak bardzo się podoba koncert, że jest obecny na kolejnym
w następnym dniu. Tym razem obaj Beatlesi zabierają swoje żony. Po koncercie sporo porozwalanych krzeseł - jak w najlepszych czasach Beatlemanii.
Philip Norman w biografii Johna pisze: "John nigdy nie był bliżej z Paulem niż w tych tygodniach. Chociaż poza studiem, pisząc osobno utwory, zażarcie ze sobą konkurowali , to we wnętrzu stanowili niedościgły zespół, starając się wzajemnie wspierać swoje pomysły w drodze na wyżyny muzyczne. Jeszcze zanim John zaśpiewał choćby słowo 'Lucy In The Sky With Diamonds", Paul skomponował na organach Lowrey "piszczałkowate" intro, które przydało piosence klimat sennego nabrzeża. On również miał wkład w tekst piosenki, dodając 'celofanowe kwiaty' i 'gazetowe taksówki'. Wiemy, że niedokończona piosenka z szuflady Paula, zamieniła się w pośpieszny, realistyczny pasaż w 'A Day In The Life' (Woke up, fell out of bed...), który podkreślił atmosferę znajdowania się "poza ciałem"....
Słynne zdjęcie Jean-Marie Perier ze stycznia 1967 |
Epstein w Saville Theatre - na "zgliszczach" po koncercie Chucka Berry'ego. |
Cynthia, John, Ringo, fotka z 19 lutego 1967, prawdopodobnie w drodze na koncert Ch.Berry'ego. |
Philip Norman w biografii Johna pisze: "John nigdy nie był bliżej z Paulem niż w tych tygodniach. Chociaż poza studiem, pisząc osobno utwory, zażarcie ze sobą konkurowali , to we wnętrzu stanowili niedościgły zespół, starając się wzajemnie wspierać swoje pomysły w drodze na wyżyny muzyczne. Jeszcze zanim John zaśpiewał choćby słowo 'Lucy In The Sky With Diamonds", Paul skomponował na organach Lowrey "piszczałkowate" intro, które przydało piosence klimat sennego nabrzeża. On również miał wkład w tekst piosenki, dodając 'celofanowe kwiaty' i 'gazetowe taksówki'. Wiemy, że niedokończona piosenka z szuflady Paula, zamieniła się w pośpieszny, realistyczny pasaż w 'A Day In The Life' (Woke up, fell out of bed...), który podkreślił atmosferę znajdowania się "poza ciałem"....
Paul u bram domu Johna, w Kenwood |
Kenwood, John z Julianem - 1967 |
Bez względu co John później wygadywał na temat "łagodniejszych" utworów Paula, w studio z całą swoją żarliwością wspierał je w chórkach, pozostając całkowicie wiernym ich założeniom i czasem tylko dodając szczyptę pieprzu.
By oddać bardziej obrazowo jak wyglądał czas "powstawania Sierżanta Peppera" przeczytajmy teraz fragmenty biografii Paula , pióra Petera Amesa Carlina: Tylko George stwierdził, że te niezwykle intensywne sesje nie pomogły mu zwalczyć nudy ani nie zmieniły poczucia, że w oczach Johna i Paula jest Beatlesem drugiej kategorii. Nie zawsze się więc pojawiał, wolał zostać w domu ze swoim sitarem i naukami mistyków. Ringo radził sobie lepiej z Johnem i Paulem, ale również był nieco zepchnięty na bok, więc kiedy tamci spędzali całe godziny zastanawiając się, jak najlepiej nagrywać klawesyn albo jakie wybrać ustawienie dla ścieżki melotronu, perkusista doskonalił swe umiejętności szachowe pod opieką Neila Aspinalla. Paul nie zauważał nic ani nie przejmował się niczym, co nie dotyczyło jego własnej muzy. Odsunął George'a nawet jeszcze bardziej, grając osobiście solówkę w tytułowym utworze 'Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band' oraz (zresztą perfekcyjnie) przejmując gitarę prowadzącą w 'Good Morning Good Morning'. Paul wiecznie wkurzał wiecznie niecierpliwego Lennona robiąc niekończące się powtórki jego wokali, a potem godzinami trzymając inżynierów, by dopracowywali jego linię basu w 'Lovely Rita', którą powtarzał uporczywie tyle razy, aż zaczęły krwawić mu palce. Paul nigdy nie miał skrupółów skazując kogoś na oczekiwanie, ale natychmiast poczuł się urażony, kiedy Geoorge Martin poprosił o kilka dni przerwy nad aranżacją smyczków do nowej kompozycji Paula, 'She's Leaving Home'.
David Crosby (jeszcze w The Byrds) z prawej w studiu The Beatles. |
Usmiechnięty Byrdie - David Crosby. |
John, David Crosby (jeszcze w The Byrds), Paul, George |
THE ALL BEATLES: Paul, John, Neil, Mal, Ringo i George - 1967 |
Paul: Wcisnąłeś już pedał
głośności Mal ?
Mal: Który to jest
?
Paul: Prawą ręką znajdziesz z
prawej strony. Podtrzyma echo.
John: Naciskaj go cały
czas.
Paul: Ok, zaczniemy na cztery. One, two,
three....
28 lutego zostały tylko rozpoczęte próby nad 'Lucy'.
Ostatecznie ten wielki hit zespołu rozpoczęto nagrywać 1 marca. 27 marca Brian
Epstein wylatuje do Stanów. Menadżer zespołu w okresie, gdy jego podopieczni nie
koncertują coraz bardziej czuje się „niepotrzebny” zespołowi. Angażuje się w
każdą możliwą współpracę. W Stanach ma omówić plany trasy The Monkeeys, The Who,
Cream oraz Four Tops.
RINGO: Sgt. Pepper był naszym największym przedsięwzięciem. to otworzyło nas wszystkich - ze mną włącznie - na różne pomysły i rozwiązania. John i Paul pisali piosenki z reguły w domu albo tam gdzie byli. Przynosili je do studia, mówiąc: 'Mam to'. tak naprawdę to pisali już wtedy oddzielnie, ale pomagali sobie nawzajem w różnych fragmentach, wszyscy sobie pomagaliśmy. W tym zespole było wspaniałe, że jeśli ktoś miał lepszy pomysł (nieważne kto), to ten pomysł był realizowany. Nikt nie kierował się egoizmem, mówiąc: 'To jest moje!', nikt nie był zaborczy. Zawsze wykorzystywaliśmy najlepsze pomysły. Dlatego poziom piosenek był zawsze taki wysoki. Wszystko się mogło wydarzyć i tworzenie było bardzo ekscytujące. Kręciłem się po studiu widząc jak to się wszystko wykluwa, choć nie bywałem tam codziennie...
Jeszcze jedno wspomnienie Ringa po latach.
RINGO: Tak naprawdę to okres nagrywania 'Sierżanta Peppera' to okres dla mnie ogromnej nudy. Rzadziej przyjeżdżałem do studia, grałem w szachy z Neilem, wypijałem morze herbaty, jadłem tony herbatników, dzwoniłem do George'a z pytaniem, kiedy przyjedzie. A oni pracowali... Tak naprawdę, to nic wg. mnie nie zapowiadało, że to będzie taka wyjątkowa płyta, ale z płyt The Beatles lubię bardziej kilka innych.
RINGO: Sgt. Pepper był naszym największym przedsięwzięciem. to otworzyło nas wszystkich - ze mną włącznie - na różne pomysły i rozwiązania. John i Paul pisali piosenki z reguły w domu albo tam gdzie byli. Przynosili je do studia, mówiąc: 'Mam to'. tak naprawdę to pisali już wtedy oddzielnie, ale pomagali sobie nawzajem w różnych fragmentach, wszyscy sobie pomagaliśmy. W tym zespole było wspaniałe, że jeśli ktoś miał lepszy pomysł (nieważne kto), to ten pomysł był realizowany. Nikt nie kierował się egoizmem, mówiąc: 'To jest moje!', nikt nie był zaborczy. Zawsze wykorzystywaliśmy najlepsze pomysły. Dlatego poziom piosenek był zawsze taki wysoki. Wszystko się mogło wydarzyć i tworzenie było bardzo ekscytujące. Kręciłem się po studiu widząc jak to się wszystko wykluwa, choć nie bywałem tam codziennie...
Jeszcze jedno wspomnienie Ringa po latach.
RINGO: Tak naprawdę to okres nagrywania 'Sierżanta Peppera' to okres dla mnie ogromnej nudy. Rzadziej przyjeżdżałem do studia, grałem w szachy z Neilem, wypijałem morze herbaty, jadłem tony herbatników, dzwoniłem do George'a z pytaniem, kiedy przyjedzie. A oni pracowali... Tak naprawdę, to nic wg. mnie nie zapowiadało, że to będzie taka wyjątkowa płyta, ale z płyt The Beatles lubię bardziej kilka innych.
28 lutego zespół uczestniczy w promocyjnej sesji fotograficznej dla macierzystej wytwórni EMI. Poniżej seria fotek z tego dnia.
Muzyczny blog Historia The Beatles Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz