Eliot Mintz, amerykański dziennikarz muzyczny, wydawca, spec od mass mediów we własnej audycji 'The Beatles Years' (odcinek z 11 marca 2000) przypomniał wywiad jaki przeprowadził z Bobem Dylanem w 1992 roku na temat Johna Lennona, ale także wzajemnych relacji tych dwóch najwspanialszych twórców piosenek XX wieku.
Dylan zaznaczył, że jest mu bardzo ciężko wybrać swoją ulubioną piosenkę
Lennona, ale ostatecznie wskazał na "Nowhere Man" oraz "Mother" jak swoje
ulubione ze wszystkich i powiedział, żeby nie pytać go dlaczego. Mintz
przypomniała Dylanowi o różnych parodiach Dylana wykonywanych przez Johna. „Czy
ci to kiedykolwiek przeszkadzało?” Dylan odparł, że jeden jego stary perkusista
parodiował jego 'Serve Somebody' i to mu wcale nie przeszkadzało, ale
intrygowało go dlaczego tą piosenką tak bardzo się przejął sam Lennon.
Przypomnę, że 'Serve Somebody' to piosenka Boba Dylana z jego albumu 'Slow Train
Coming', wydanego w 1979 roku. Została wydana także na singlu i zdobyła dla Boba
nagrodę Grammy za Best Rock Vocal Performance i była jak dotąd ostatnim wielkim
przebojem Amerykanina na listach przebojów.
Przypuszczalnie zbyt duża dawka ukrytego religijnego kazania w tekście Boba (You're gonna have to serve somebody, Well, it may be the devil or it may be the Lord, But you're gonna have to serve somebody: Będziesz musiał komuś służyć, to może być diabeł a le to może być także Pan [Bóg]...) zdopingowała Johna do napisania parodii tej piosenki i nagrania jej w listopadzie 1980, tuż przed swoją śmiercią. John uważał tekst tej jak i innych piosenek za bardzo przeciętny a przesłanie jej za żenujące. John w swoim wywiadzie dla Playboy'a rozwija myśl zawartą w piosenkę 'Serve Yourself': Każdy kto chce posłuchać Dylana z powodu tego kim on jest, nie zrozumie teraz tego o czym on śpiewa. Ludzie wciąż podążają za jego wyobrażeniem (dawnego Dylana). Są jak owce w stadzie. Cały ten religijny biznes jest narażony na działania takich trochę Chrześcijańskich Żołnierzy nawołujących by podążać za nimi. A jest już za dużo tego ciągłego gadania o żołnierzach, marszach, nawróceniach. Na namawiam nikogo na Buddyzm, mimo, że jestem bardziej buddystą niż chrześcijaninem, ponieważ jest jedna rzecz w religii, którą podziwiam: nie ma tam nawracania... Musisz myśleć o tym w kategoriach procesu. Poleganie na samym sobie jest o wiele zdrowsze. Jeśli Dylan jest tak bardzo za Jezusem ponieważ go potrzebuje czy coś takiego, może następnym krokiem będzie dostrzeżenie dobra tej drugiej strony.
Sam proces powrotu Dylana (tym albumem) do wiary chrześcijańskiej John skomentował: Muszę powiedzieć, że stary Bobby zaskoczył mnie tym. Byłem naprawdę zaskoczony. Zresztą tak samo byłem zaskoczony, gdy Bob przeszedł wcześniej na wiarę żydowską (judaizm). Zaskoczyło mnie to, ponieważ tyle wcześniej słyszałem o nim od różnych ludzi, oraz są ludzie, którzy też potwierdzą, że ja nigdy nie podążałem za kimś, za jakimiś liderami. On był takim samym facetem a teraz stał się zupełnie innym. Nie chcę rozmawiać o facecie, który czegoś poszukuje lub coś już znalazł. To nie jest zbyt dobrze, gdy ludzie mówią, że jest tylko jedna droga. Nie chcę czegoś takiego słuchać. Nie ma jednej odpowiedzi na wszystko. (You got to serve yourself, Ain't nobody gonna do it for you, Well, you may believe in devils and you may believe in Lords, But if you don't go out and serve yourself, lad Ain't no room service here – Musisz służyć sobie samemu, nie ma nikogo, kto to zrobi za ciebie, możesz wierzyć w diabły i w bogów, ale jeśli nie będziesz sobie sam służył, nie znajdziesz obsługi w pokoju)...’Gotta Serve Somebody’ ... zgaduję, że on (Dylan) chce być teraz kelnerem.
Przypuszczalnie zbyt duża dawka ukrytego religijnego kazania w tekście Boba (You're gonna have to serve somebody, Well, it may be the devil or it may be the Lord, But you're gonna have to serve somebody: Będziesz musiał komuś służyć, to może być diabeł a le to może być także Pan [Bóg]...) zdopingowała Johna do napisania parodii tej piosenki i nagrania jej w listopadzie 1980, tuż przed swoją śmiercią. John uważał tekst tej jak i innych piosenek za bardzo przeciętny a przesłanie jej za żenujące. John w swoim wywiadzie dla Playboy'a rozwija myśl zawartą w piosenkę 'Serve Yourself': Każdy kto chce posłuchać Dylana z powodu tego kim on jest, nie zrozumie teraz tego o czym on śpiewa. Ludzie wciąż podążają za jego wyobrażeniem (dawnego Dylana). Są jak owce w stadzie. Cały ten religijny biznes jest narażony na działania takich trochę Chrześcijańskich Żołnierzy nawołujących by podążać za nimi. A jest już za dużo tego ciągłego gadania o żołnierzach, marszach, nawróceniach. Na namawiam nikogo na Buddyzm, mimo, że jestem bardziej buddystą niż chrześcijaninem, ponieważ jest jedna rzecz w religii, którą podziwiam: nie ma tam nawracania... Musisz myśleć o tym w kategoriach procesu. Poleganie na samym sobie jest o wiele zdrowsze. Jeśli Dylan jest tak bardzo za Jezusem ponieważ go potrzebuje czy coś takiego, może następnym krokiem będzie dostrzeżenie dobra tej drugiej strony.
Sam proces powrotu Dylana (tym albumem) do wiary chrześcijańskiej John skomentował: Muszę powiedzieć, że stary Bobby zaskoczył mnie tym. Byłem naprawdę zaskoczony. Zresztą tak samo byłem zaskoczony, gdy Bob przeszedł wcześniej na wiarę żydowską (judaizm). Zaskoczyło mnie to, ponieważ tyle wcześniej słyszałem o nim od różnych ludzi, oraz są ludzie, którzy też potwierdzą, że ja nigdy nie podążałem za kimś, za jakimiś liderami. On był takim samym facetem a teraz stał się zupełnie innym. Nie chcę rozmawiać o facecie, który czegoś poszukuje lub coś już znalazł. To nie jest zbyt dobrze, gdy ludzie mówią, że jest tylko jedna droga. Nie chcę czegoś takiego słuchać. Nie ma jednej odpowiedzi na wszystko. (You got to serve yourself, Ain't nobody gonna do it for you, Well, you may believe in devils and you may believe in Lords, But if you don't go out and serve yourself, lad Ain't no room service here – Musisz służyć sobie samemu, nie ma nikogo, kto to zrobi za ciebie, możesz wierzyć w diabły i w bogów, ale jeśli nie będziesz sobie sam służył, nie znajdziesz obsługi w pokoju)...’Gotta Serve Somebody’ ... zgaduję, że on (Dylan) chce być teraz kelnerem.
'Nie przeszkadzało mi to, ale zaintrygowało. Dlaczego to go tak poruszyło?
To była przecież tylko piosenka'. Dylan dodał na zakończenie myśli, że wcale nie
poczuł się obrażony.
Dylan wspomniał dalej, że powinna istnieć taśma z zapisem jego i Lennona
wspólnego jammowania. Pamiętał, że w czasie gdy grali w Kenwood, cały czas był
włączony magnetofon.
Obaj muzycy zagrali jakąś starą piosenkę Gene Vincenta. Mintz spytał:
Fajnie byłoby gdyby ta taśma się odnalazła, nieprawdaż ? ale Dylan to zmilczał.
Mintz kontynuował wywiad, prosząc by Bob wyraził swoje wrażenia na temat Johna.
„Czy był tak bardzo bystry, błyskotliwy? Anglicy tacy są, nieprawdaż ?”
Dylan błyskawicznie zareagował, grając fragment swego wielkiego przeboju country
'Nashville Skyline' – facet, którego się kocha. Dodał także, że Lennon był
„wspaniałym facetem” i „muzykiem, na którego zwracasz baczną uwagę” (za którym
podążasz). Bob stwierdził jeszcze, że John Lennon był jednym z najwspaniaszych muzyków, obdarzonym pięknym głosem, który i tak
już miał, zanim skorzystał z terapii 'primal scream' (terapia dr Arthura Janova,
której John poddał się na początku lat 70-tych – RK). Dylan uważał także, że
wersja Johna piosenki "Stand By Me" była nawet lepsza od oryginału.
W dalszej części rozmowy Mintz zauważył, że John był zawsze paranoikiem i
bardzo nerwowy w czasie kontaktów z Dylanem. 'Zauważyłeś to?'. Dylan odparł
krótko: 'Nie!'. Dodał także nie czuł żadnej rywalizacji z The Beatles czy
Lennonem, ponieważ nigdy nie starał się być od kogoś lepszy. Nagrywanie płyt nie było dla niego ringiem. To było coś w co próbował się
bawić Brian Wilson.
Bob Dylan - "Gotta Serve Somebody"
John Lennon - "Serve Yourself"
John Lennon - "Stand By Me"
---------------------------------------------
Bob Dylan - "Gotta Serve Somebody"
John Lennon - "Serve Yourself"
John Lennon - "Stand By Me"
- John, co myślisz o
„wariacjach” Dylana na temat Norwegian
Wood w jego piosence Fourth
Time Around.
JOHN: Na jej punkcie też miałem niezłą paranoję –
odpowiedział. – Pamiętam, że Dylan zagrał mi ją, kiedy był w Londynie. Zapytał:
„Co o niej sądzisz?”. Odpowiedziałem: „Nie podoba mi się”. Faktycznie mi się nie
podobała. A szczególnie nie podobało mi się to, co, jak mi się wydawało, wtedy
czułem, to
znaczy, pomyślałem,
że to jest kompletna parodia, no wiesz, ale to była i zarazem nie była parodia.
Chcę przez to powiedzieć, że wcale nie robił sobie ze mnie
jaj.
–
Zauważyłem, że mnóstwo osób najwyraźniej kojarzy cię w
pewien sposób z Dylanem, jakbyście byli ze sobą jakoś związani zarówno pod
względem muzycznym, jak i osobistym.
Kolaż zdjęć Dylana z Beatlesami (bez Ringa). |
JOHN: Tak? Naprawdę? No dobra, trochę byliśmy.Zawsze się z nim spotykałem, kiedy przyjeżdżał do Londynu, ale miałem z
tym problem. Jak powiedziałem, za dużo paranoi. Szczerze mówiąc, Dylan był
pierwszą osobą w Nowym Jorku, która poczęstowała nas trawką. On myślał, że w
I Want to Hold Your Hand
, kiedy leci: „I can’t hide” (Nie mogę ukryć), widzisz, myślał, że
śpiewamy: „I get high” (Jestem na haju). No więc zjawia się u nas i razem
odlatujemy na haju. Mieliśmy ubaw jak nigdy. Przez całą noc. Fantastyczne. Jest
wiele rzeczy, za które jesteśmy mu wdzięczni. Gdybym był w Nowym Jorku,
najbardziej chciałbym się zobaczyć właśnie z nim. Może już
wystarczająco wydoroślałem, żeby
się z nim dogadać. Wiesz, obaj zawsze byliśmy spięci, ale ja oczywiście nie
mogłem się zorientować, czy on jest spięty, bo sam byłem bardzo spięty. A potem,
kiedy on nie był, to ja byłem. Ale poradziliśmy sobie z tym, bo lubiliśmy ze
sobą przebywać.
–
Co sądzisz o jego nowej, spokojniejszej muzyce, która
brzmi jak country?
JOHN: Dylan skręcił sobie kark, a my pojechaliśmy do Indii.
Każdy przez to przeszedł a teraz wszyscy po prostu wychodzimy, wychodzimy ze
skorupy, w nowy sposób, że tak powiem, przypominając sobie, co to znaczyło
grać.
_____________________________
– Ale co masz na myśli,
mówiąc, że miałeś paranoję na punkcie swojego palcowania?
– Mam na myśli to, że
uważałem, że nie umiem zagrać d-d-d-d-d-d-d-d-d-d-d. Musiałby to
zagrać George albo ktoś lepszy
ode mnie. Zresztą ja zawsze byłem facetem od gitary rytmicznej, ale
właściwie nie chciałem grać do rytmu. W gruncie rzeczy wszyscy
chcieliśmy być gitarzystami prowadzącymi – jak w większości
zespołów – ale teraz jest świetnie i oklepane akordy też są
świetne. Poza tym mamy już za sobą czasy, kiedy nie używaliśmy
pewnych słów, bo nie miały sensu albo tego, co my uważaliśmy za
sens. Ale oczywiście Dylan sporo nas nauczył pod tym względem. I
jeszcze jedno. Kiedyś z jednej strony pisałem książkę z
historyjkami, a z drugiej, pisałem piosenki. W książce forma była
całkowicie swobodna, ale kiedy zaczynałem pisać piosenkę,
myślałem szablonowo: „Dee-duh dee-duh doo / do-de do-de doo”.
Trzeba było dopiero Dylana i wszystkiego tego, co się wtedy działo,
żebym sobie powiedział: daj spokój, przecież to na jedno
wychodzi, możesz po prostu śpiewać słowa.
– Tak jak to zrobiłeś
w I Am the Walrus?
– Przy I Am the Walrus
– powiedział John – miałem dwie pierwsze linijki napisane na
maszynie: „I am he as you are he as
you are me and we are all together” i „See how they run like pigs
from a gun, see how they fly”. Potem, mniej więcej dwa tygodnie
później, napisałem kolejne dwie linijki i wreszcie po prostu
machnąłem resztę i zaśpiewałem. Miałem taki pomysł, żeby
zrobić piosenkę, która będzie jak syrena policyjna, ale
ostatecznie to nie wyszło. – W tym momencie John zaczął wyć jak
syrena: – IAMHEASYOUAREHEAS… ale tak naprawdę nie da się
śpiewać jak syrena policyjna.
– Zawsze się
zastanawiałem, John, co myślisz o „wariacjach” Dylana na temat
Norwegian Wood w jego piosence Fourth
Time Around.
– Na jej punkcie też
miałem niezłą paranoję – odpowiedział. – Pamiętam, że
Dylan zagrał mi ją, kiedy był w Londynie.
Zapytał: „Co o niej sądzisz?”. Odpowiedziałem: „Nie podoba
mi się”. Faktycznie mi się nie podobała. A szczególnie nie
podobało mi się to, co, jak mi się wydawało, wtedy czułem, to znaczy, pomyślałem, że
to jest kompletna parodia, no wiesz, ale to była i zarazem nie była
parodia. Chcę przez to powiedzieć, że
wcale nie robił sobie ze mnie jaj.
– Zauważyłem, że
mnóstwo osób najwyraźniej kojarzy cię w pewien sposób z Dylanem,
jakbyście byli ze sobą jakoś
związani zarówno pod względem muzycznym, jak i osobistym.
– Tak? Naprawdę? No
dobra, trochę byliśmy – powiedział John. – Zawsze się z nim
spotykałem, kiedy przyjeżdżał do
Londynu, ale miałem z tym problem. Jak powiedziałem, za dużo
paranoi. Szczerze mówiąc, Dylan był pierwszą osobą w Nowym
Jorku, która poczęstowała nas trawką. On myślał, że w I Want
to Hold Your Hand , kiedy leci: „I can’t hide” (Nie mogę
ukryć), widzisz, myślał, że śpiewamy: „I get high” (Jestem
na haju). No więc zjawia się u nas i razem odlatujemy na haju.
Mieliśmy ubaw jak nigdy. Przez całą noc. Fantastyczne. Jest wiele
rzeczy, za które jesteśmy mu wdzięczni. Gdybym był w Nowym Jorku,
najbardziej chciałbym się zobaczyć właśnie z nim. Może już
wystarczająco wydoroślałem, żeby się z nim dogadać. Wiesz, obaj
zawsze byliśmy spięci, ale ja oczywiście nie mogłem się
zorientować, czy on jest spięty, bo sam byłem bardzo spięty. A
potem, kiedy on nie był, to ja byłem. Ale poradziliśmy sobie z
tym, bo lubiliśmy ze sobą przebywać.
– Co sądzisz o jego
nowej, spokojniejszej muzyce, która brzmi jak country?
– Dylan skręcił sobie
kark, a my pojechaliśmy do Indii. Każdy przez to przeszedł, a
teraz wszyscy po prostu wychodzimy,
wychodzimy ze skorupy, w nowy sposób, że tak powiem, przypominając
sobie, co to znaczyło grać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz