1
marca - Telewizja BBC emituje film 'The Beatles At The Shea Stadium',
dokument występu zespołu na słynnym stadionie w Nowym Jorku z ubiegłego
roku.
2 marca –
Brian Epstein wylatuje do USA omawiać szczegóły kolejnej trasy zespołu w tym
kraju
4 marca -
Capitol wydaje singla 'Yesterday'. W tym samym dniu w 'The Evening Standards'
ukazuje się publikacja Maureen Cleave's, wywiad dziennikarki z Johnem Lennonem. W wywiadzie tym padają słowa Beatlesa, że są bardziej popularni od Jezusa.
W rodzimej Brytanii słowa buntowniczego Lennona przechodzą niezauważone ale za kilka miesięcy dowie się o nich cała Ameryka i świat ale o tym w stosownym czasie tu przeczytacie.
ROBERT WHITAKER: Zrobiłem fotografie the
Beatles pokrytych kawałkami mięsa, z lalkami, sztucznymi zębami...O co chodziło
?... Wiecie, jak Mojżesz schodził z góry Synaj...Szedł między ludźmi czczących
złotego cielca. Na całym świecie obserwowałem ludzi czczonych jako idole, jak
bogowie, czterech Beatlesów. Dla mnie wydawali się zwykłymi, normalnymi ludźmi.
Ale te emocje jakie przelewali fani na nich kazały mi się zastanawiać, w którym
kierunku zmierza chrześcijaństwo.
W rodzimej Brytanii słowa buntowniczego Lennona przechodzą niezauważone ale za kilka miesięcy dowie się o nich cała Ameryka i świat ale o tym w stosownym czasie tu przeczytacie.
6
marca - Paul z Jane Asher wylatują do Szwajcarii (mieszkają ok. pół
mili od miasta Klosters) na dwa tygodnie szusowania na nartach. Tam McCartney
już pracuje nad piosenkami na następny album zespołu.
PAUL: Więcej pamiętam o
tworzeniu 'Revolver' niż o jego nagrywaniu. Byłem w Szwajcarii na moim pierwszym
prawdziwym wyjeździe na narty. Trochę już na nich jeździłem w czasie kręcenia
'Help!' i całkiem mi się to spodobało. Tam w Szwajcarii w małej łazience
napisałem 'For No One'. Pamiętam jak napisałem linię basu, pamiętam szczegół w
piosence, dziewczyna nakładająca makijaż.
9
marca – album 'Rubber Soul' 14-ty tydzień na liście TOP-1o w Wielkiej
Brytanii.
15
marca – jak wiemy już Beatlesi w tym dniu nie otrzymują żadnej nagrody
Grammy. Następnego dnia prezes Capitolu Records Alan Livingston stwierdza, że
pominięcie 'Yesterday' w kategorii jako piosenka roku to kpina z imprezy.
Beatlesi zupełnie się tym nie przejmują, za rok wygrają trzy statuetki
Grammy.
24
marca – światowa premiera komedii romantycznej „Alfie” w Cinema Plaza w
Londynie. Tytułową rolę gra Michael Caine, w obsadzie jest także Jane Asher. Na
premierze pojawiają się wszyscy Beatlesi z Epsteinem na czele.
25
marca – słynna sesja fotograficzna w Oluf Nissen Studio w Londynie.
Beatlesów fotografuje Robert Whitaker a zdjęcia miały trafić na okładkę nowego albumu Beatlesów.
Sesję do dzisiaj określa się jako niesławną 'Butcher-Session” (Sesja Rzeżnika), a dlaczego wyjaśniają to zdjęcia w niniejszym poście.
JOHN: Mój oryginalny pomysł na okładkę był lepszy - uciąć Paulowi głowę ale on się na to nie zgodził.
Sesję do dzisiaj określa się jako niesławną 'Butcher-Session” (Sesja Rzeżnika), a dlaczego wyjaśniają to zdjęcia w niniejszym poście.
JOHN: Mój oryginalny pomysł na okładkę był lepszy - uciąć Paulowi głowę ale on się na to nie zgodził.
Whitaker miał pomysł satyrycznego podejścia do sławy
zespołu, na wzór surrealistycznych obrazów i prac Hansa Bellmera z
rozczłonkowanymi manekinami i lalkami.(fotka). W jego wypowiedzi ponownie
pojawia się wątek „chrześcijaństwa” - możliwe, że pod wpływem wywiadu
Lennona.
Praca Hansa Bellmera |
Sami
Beatlesi później sugerowali, że pomysł zdjęć, takiej okładki płyty (album:
'Yesterday',,, and today') był ich protestem przeciwko traktowaniu ich przez
prasę i opinię publiczność jako coś świętego, także jako protest przeciwko
polityce Capitolu innej aranżacji ich dyskografii w USA, całkiem innej od ich
oryginalnej w Wielkiej Brytanii. Whitaker temu jednak zaprzeczył, stwierdzając,
że to był tylko i wyłącznie jego pomysł. Przypomnę, że album "Yesterday...and Today" ukaże się dopiero 15 czerwca 1966.
GEORGE: Sądzę, że Brian Epstein spotkał w Australii fotografa nazwiskiem Robert Whitaker... Zaaranżował nam sesję zdjęciową, która mi się już wtedy nie podobała. Uważałem, że jest przesadzona i głupia.
Czasami wszyscy robiliśmy rzeczy sądząc, że to jest cool albo ekstra, choć tak naprawdę były naiwne i kretyńskie. Tak było w przypadku tej sesji. Jednak to był przykład typowy, kiedy jednostka będąca częścią ekipy musi się w takiej sytuacji podporządkować reszcie i zgodzić na współpracę...
Jestem zniesmaczony tymi zdjęciami lalek bez głów, o co tutaj chodzi ?
Ktoś spojrzał na to przytomnym okiem i spytał: 'Czy Wy naprawdę potrzebujecie takiego zdjęcia na okładkę płyty?' Wytwórnia płytowa stwierdziła, 'Nie chcemy takiej okładki, chcemy ładnej okładki, na której siedzicie w pudełku'.
NEIL ASPINALL: Ta okładka była była na amerykańskiej płycie, wtedy Capitol tak robiła, że wydawał różne płyty od tych brytyjskich. Sklepy były nią przerażone. Nie wiem ile egzemplarzy wydrukowano ale reakcja była zawsze taka sama: Co to jest ? Capitol nakleił nowe zdjęcie na starą okładkę wytłoczonych płyt, ale następne serie już miały tylko nowe zdjęcie...Niewiele jest na świecie "rzeźniczych" egzemplarzy.
PAUL: W tamtych czasach przychodziło się na sesję i z reguły fotograf miał jakiś pomysł. Na samym początku Dezo Hoffmann poprosił, żebyśmy założyli okulary. Powiedziałem: 'Dezo, ja nie noszę okularów'. A on na to : 'Taaa, ale wtedy będę mógł sprzedać te zdjęcia do wszystkich magazynów optycznych na całym świecie'. Tym sposobem dowiadywaliśmy się o rożnych patentach na zdjęcia. Przed TĄ sesją zrobiliśmy kilak sesji z Bobem i on znał nasze osobowości. Wiedział, że lubimy czarny humor i chore kawały. W tym czasie to dominowało. Powiedział: 'Mam pomysł, włóżcie te fartuchy laboratoryjne'. To nie wydało nam się wcale groźne. W sumie to były tylko lalki i dużo mięsa. Nie wiedziałem co on chciał tą okładką powiedzieć, ale ten pomysł wydał się nieco oryginalniejszy niż to, do czego zmuszali nas inni - na przykład do noszenia okularów'. Bob miał już pewną markę, jeśli chodzi o takie sesje. Pamiętam, że kiedyś kazał nam niszczyć styropian i zrobił nam zdjęcia w czasie takich akcji.
PAUL: Kiedy to wywołał, można to było odczytać, że te zniszczenia to nasze dzieło. Podobnie było z tą "rzeźniczą" okładką. W sumie podobała nam się, była przerażająca i szokująca, ale nie widzieliśmy w niej żadnych podtekstów.
Nie chciała jej jednak wytwórnia Capitol. Trzeba pamiętać jaki wtedy panował ogólny nastrój. Pamiętam, że sir Edward Lewis, szef wytwórni Decca, nie zaaprobował okładki Stonesów, bo było na niej namalowane graffiti na sedesie... My nie byliśmy przeciwni szokowaniu od czasu do czasu. To była część naszej strategii.
RINGO: Nie wiem jak to się stało. Nie wiem, dlaczego wylądowaliśmy na okładce w rzeźniczych fartuchach uwalani mięsem. Jeśli się spojrzy dokładnie w nasze oczy, to widać, że żaden z nas nie wie, co robi.To było jedno z tych zdarzeń jakie się przytrafiają w życiu...
Okładka wydała nam się świetna, bo byliśmy miłymi chłopcami i pomyśleliśmy: 'Zróbmy coś takiego'.
Najdziwniejsze było to, że ponieważ ta okładka została zabroniona, przyklejono na nią inną i ludzie zaczęli ją odklejać. Przez ta płyta ta stała się poszukiwanym białym krukiem i z przykrością muszę stwierdzić, że sam jej nie mam. Wtedy nikt z nas nie pomyślał,żeby ją sobie zatrzymać.
JOHN: 'Robiliśmy te zdjęcia w Londynie podczas jednej z sesji. Już wtedy zaczynaliśmy jej nienawidzić. Sesja zdjęciowa już sama w sobie była sporym utrapieniem, bo trzeba było starać się wyglądać normalnie, a tak się nie czuliśmy. Fotograf był surrealistą, przyniósł na sesję lalki, kawałki mięsa i fartuchy lekarskie. Wczuliśmy się w to i tak się poczuliśmy: 'Yeaaah'.
Nie lubię być zaszufladkowanym, a wówczas uważano nas za aniołków (w brytyjskiej prasie szczególnie bardzo często zaczęto propagować teorie, że The Beatles to ci "grzeczni chłopcy", w przeciwieństwie narowistych i "złych" The Rolling Stonesów, które to porównania oczywiście najbardziej irytowały Lennona - RK). Chciałem pokazać, że wiem czym jest normalne życie i naprawdę popierałem projekt tej okładki. Powiedziałbym, że byłem tym, który przyczynił się do tego, że się ukazała.
Wyjątkowo upierałem się przy tej okładce, bo chciałem zmienić nasz image... Potem oczywiście było całe to zamieszanie. Okładkę wycofano a nas wpakowano w okropne pudło, na której to fotce wyglądamy równie drętwo, a podobno mieliśmy wyglądać na wesołą czwórkę. Staraliśmy się zrobić coś innego. Projektowaliśmy lub mieliśmy kontrolę nad większością okładek w Anglii, ale w Ameryce było więcej płyt i zawsze potrzebowali więcej zdjęć, więcej okładek.
Pytaliśmy: 'Dlaczego nie możemy wydać płyty z czternastoma utworami w Ameryce?' . Sęk w tym, że świadomie układaliśmy kolejność utworów tak jak chcieliśmy by zabrzmiała jak całość i dopasowanie ich było sporym wysiłkiem z naszej strony. Nie pozwolili wydać nam tam czternastu utworów zasłaniając się prawem czy czymś takim. W tej sytuacji przestaliśmy się przejmować co się dzieje z naszymi płytami w Ameryce, aż do czasu gdy zaczęliśmy tam częściej bywać...
Teraz jest to interesujące, ale wtedy doprowadzało nas to do szału. Nagrywaliśmy płytę a oni robili z niej dwie.
Czasami wszyscy robiliśmy rzeczy sądząc, że to jest cool albo ekstra, choć tak naprawdę były naiwne i kretyńskie. Tak było w przypadku tej sesji. Jednak to był przykład typowy, kiedy jednostka będąca częścią ekipy musi się w takiej sytuacji podporządkować reszcie i zgodzić na współpracę...
Jestem zniesmaczony tymi zdjęciami lalek bez głów, o co tutaj chodzi ?
Ktoś spojrzał na to przytomnym okiem i spytał: 'Czy Wy naprawdę potrzebujecie takiego zdjęcia na okładkę płyty?' Wytwórnia płytowa stwierdziła, 'Nie chcemy takiej okładki, chcemy ładnej okładki, na której siedzicie w pudełku'.
NEIL ASPINALL: Ta okładka była była na amerykańskiej płycie, wtedy Capitol tak robiła, że wydawał różne płyty od tych brytyjskich. Sklepy były nią przerażone. Nie wiem ile egzemplarzy wydrukowano ale reakcja była zawsze taka sama: Co to jest ? Capitol nakleił nowe zdjęcie na starą okładkę wytłoczonych płyt, ale następne serie już miały tylko nowe zdjęcie...Niewiele jest na świecie "rzeźniczych" egzemplarzy.
PAUL: W tamtych czasach przychodziło się na sesję i z reguły fotograf miał jakiś pomysł. Na samym początku Dezo Hoffmann poprosił, żebyśmy założyli okulary. Powiedziałem: 'Dezo, ja nie noszę okularów'. A on na to : 'Taaa, ale wtedy będę mógł sprzedać te zdjęcia do wszystkich magazynów optycznych na całym świecie'. Tym sposobem dowiadywaliśmy się o rożnych patentach na zdjęcia. Przed TĄ sesją zrobiliśmy kilak sesji z Bobem i on znał nasze osobowości. Wiedział, że lubimy czarny humor i chore kawały. W tym czasie to dominowało. Powiedział: 'Mam pomysł, włóżcie te fartuchy laboratoryjne'. To nie wydało nam się wcale groźne. W sumie to były tylko lalki i dużo mięsa. Nie wiedziałem co on chciał tą okładką powiedzieć, ale ten pomysł wydał się nieco oryginalniejszy niż to, do czego zmuszali nas inni - na przykład do noszenia okularów'. Bob miał już pewną markę, jeśli chodzi o takie sesje. Pamiętam, że kiedyś kazał nam niszczyć styropian i zrobił nam zdjęcia w czasie takich akcji.
Demolka z styropianem - fotki Boba Whitakera. |
PAUL: Kiedy to wywołał, można to było odczytać, że te zniszczenia to nasze dzieło. Podobnie było z tą "rzeźniczą" okładką. W sumie podobała nam się, była przerażająca i szokująca, ale nie widzieliśmy w niej żadnych podtekstów.
Nie chciała jej jednak wytwórnia Capitol. Trzeba pamiętać jaki wtedy panował ogólny nastrój. Pamiętam, że sir Edward Lewis, szef wytwórni Decca, nie zaaprobował okładki Stonesów, bo było na niej namalowane graffiti na sedesie... My nie byliśmy przeciwni szokowaniu od czasu do czasu. To była część naszej strategii.
RINGO: Nie wiem jak to się stało. Nie wiem, dlaczego wylądowaliśmy na okładce w rzeźniczych fartuchach uwalani mięsem. Jeśli się spojrzy dokładnie w nasze oczy, to widać, że żaden z nas nie wie, co robi.To było jedno z tych zdarzeń jakie się przytrafiają w życiu...
Okładka wydała nam się świetna, bo byliśmy miłymi chłopcami i pomyśleliśmy: 'Zróbmy coś takiego'.
Najdziwniejsze było to, że ponieważ ta okładka została zabroniona, przyklejono na nią inną i ludzie zaczęli ją odklejać. Przez ta płyta ta stała się poszukiwanym białym krukiem i z przykrością muszę stwierdzić, że sam jej nie mam. Wtedy nikt z nas nie pomyślał,żeby ją sobie zatrzymać.
JOHN: 'Robiliśmy te zdjęcia w Londynie podczas jednej z sesji. Już wtedy zaczynaliśmy jej nienawidzić. Sesja zdjęciowa już sama w sobie była sporym utrapieniem, bo trzeba było starać się wyglądać normalnie, a tak się nie czuliśmy. Fotograf był surrealistą, przyniósł na sesję lalki, kawałki mięsa i fartuchy lekarskie. Wczuliśmy się w to i tak się poczuliśmy: 'Yeaaah'.
Nie lubię być zaszufladkowanym, a wówczas uważano nas za aniołków (w brytyjskiej prasie szczególnie bardzo często zaczęto propagować teorie, że The Beatles to ci "grzeczni chłopcy", w przeciwieństwie narowistych i "złych" The Rolling Stonesów, które to porównania oczywiście najbardziej irytowały Lennona - RK). Chciałem pokazać, że wiem czym jest normalne życie i naprawdę popierałem projekt tej okładki. Powiedziałbym, że byłem tym, który przyczynił się do tego, że się ukazała.
Wyjątkowo upierałem się przy tej okładce, bo chciałem zmienić nasz image... Potem oczywiście było całe to zamieszanie. Okładkę wycofano a nas wpakowano w okropne pudło, na której to fotce wyglądamy równie drętwo, a podobno mieliśmy wyglądać na wesołą czwórkę. Staraliśmy się zrobić coś innego. Projektowaliśmy lub mieliśmy kontrolę nad większością okładek w Anglii, ale w Ameryce było więcej płyt i zawsze potrzebowali więcej zdjęć, więcej okładek.
Pytaliśmy: 'Dlaczego nie możemy wydać płyty z czternastoma utworami w Ameryce?' . Sęk w tym, że świadomie układaliśmy kolejność utworów tak jak chcieliśmy by zabrzmiała jak całość i dopasowanie ich było sporym wysiłkiem z naszej strony. Nie pozwolili wydać nam tam czternastu utworów zasłaniając się prawem czy czymś takim. W tej sytuacji przestaliśmy się przejmować co się dzieje z naszymi płytami w Ameryce, aż do czasu gdy zaczęliśmy tam częściej bywać...
Teraz jest to interesujące, ale wtedy doprowadzało nas to do szału. Nagrywaliśmy płytę a oni robili z niej dwie.
28
marca - w Granada Cinema, Walthamstow w Londynie koncertuje Roy
Orbison. Odwiedzają go Ringo oraz George Harrison.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz