04. George opuszcza The Beatles.



10 stycznia - George Harrison, nie mogący już dłużej znieść napięcia w grupie, w czasie bezsensownych wg. niego sesji, opuszcza The Beatles. Dzień rozpoczyna  się podobnie jak poprzednio. Pierwszy w studiu zjawia się Paul, który pracuje sam nad własnymi numerami, m.in. 'Get Back'. Potem dołączają do niego kolejno przybywający Beatlesi. Przed lunchem zespół ćwiczy 'Two Of Us' (Dwoje z nas - znamienny tytuł?) Po lunchu George Harrison opuszcza The Beatles.
Odbywa sie to bardzo spokojnie.  Podczas lunchu w kantynie studia Paul i Johna ostro się sprzeczają. 
George słuch tego spokojnie, po czym  spokojnie do nich podchodzi i mówi: "See you round the clubs" (do zobaczenia, gdzieś w klubach) i opuszcza studio. Nikt nie próbuje go zatrzymać. George udaje się do samochodu i odjeżdża do swego domu w Esher, skąd udaje się na drugi dzień na północ, w kilkudniową wizytę do swoich rodziców. Pięć miesięcy wcześniej zespół opuścił Ringo. Tym razem perkusista zespołu po lunchu wraca z Johnem i Paulem do studia by kontynuować prace. Jak okazuje się w feralnym dniu George miał jeszcze jedną kłótnię, którą nie widzimy na filmie.
Po ośmiu dniach narastająca wściekłość w końcu dała znać o sobie. George, zmęczony trudnymi warunkami oraz - jak to postrzegał - dyrektywami i wywyższaniem się Paula, po prostu wyszedł ze studia. Przed sesją był w Ameryce, gdzie widywał się z Bobem Dylanem i The Band, którzy szanowali go i mieli za równego sobie. A tu i teraz  znów miał być drugim skrzypkiem w The Beatles. W dodatku czuł się traktowany jak "cholerny smarkacz", który przypałętał się do zespołu kilka lat temu. Kiedy on i Paul wdali się w gwałtowną kłótnię, kamera byłą włączona. Zdecydowanie było podczas niefilmowanej wymiany zdań z Johnem.
- Doszło do bójki - mówi George Martin. - Powinien wtedy ściąć się z Paulem, ale padło na Johna. Później zostało to wyciszone.

Michael Lindsay-Hogg (reżyser) wspomina: John sarkastycznie mówi: "Let's get in Eric. He's just as good and not such a headache" (weźmy Erica. Jest tak samo dobry, będzie mniej bólu głowy). Paul i Ringo mieli nie podjąć tematu. Wrócono do pracy w studiu, jak gdyby nic się nie stało. Miejsce George, jego poduszkę na podłodze, zajęła Yoko.

George z wizytą u Dylana (1968)
 
GEORGE: Ostatnie miesiące 1968 spędziłem na produkowaniu płyty Jackiego Lomaxa, oraz kumplowaniu się z Bobem Dylanem oraz The Band w Woodstock. Było świetnie. Powrót do zimowej niezgody z The Beatles w Twickenham był dla mnie nieszczęśliwy i niezdrowy. Pamiętam jednak, że byłem nastawiony optymistycznie. Myślałem: No dobra, mamy Nowy Rok i nowe podejście do nagrywania. Myślę, że pierwsze dni były OK, ale potem okazało się, że znowu będzie  tak samo jak ostatnio w studiu i znowu będzie to bolesne przeżycie. Toczono wiele wojenek i podjazdów.
 Jak każdemu wiadomo, nigdy nie mieliśmy zbyt wiele prywatności, a teraz jeszcze filmowali nasze próby. Któregoś dnia pokłóciłem się z Paulem. To jest w filmie, widać jak on mówi: Nie graj tego, a ja na to: "Zagram wszystko co sobie życzysz, albo  - jeśli nie chcesz - w ogóle nie będę grał. Powiedz czego sobie życzysz".


GEORGE:  Filmowali naszą kłótnie Nie rzuciliśmy się na siebie z pięściami, ale pomyślałem sobie: "O co tutaj chodzi. Nie mam problemów ze sobą, żeby być zadowolony gdy jestem sam, ale w tej sytuacji nie mogę być happy, urywam się stad".  Wszyscy przez to przeszli. W pewnym momencie odszedł Ringo. Wiedziałem, że John też chce się wydostać. To były bardzo, bardzo ciężkie, stresujące chwile i fakt, że byliśmy filmowani podczas kłótni był czymś okropnym. Pomyślałem sobie: ‘Nie będę już tego robił, spadam stąd’. Wstałem, wziąłem gitarę i pojechałem do domu, a po południu napisałem ‘Wah, Wah’.
RINGO: George opuścił zespół po bardzo burzliwej dyskusji z Paulem. Nie mieli wtedy dobrego dnia i George odszedł nikomu o tym nic nie mówiąc. Od rana w powietrzu wisiało napięcie. I tak byłyby kłótnie, więc do lunchu nikt nie zauważył, że nie ma George’a, Nie było go gdy wróciliśmy do studia, więc zaczęliśmy na całego jammować. Paul grał na basie wprost do wzmacniacza, John świrował, a jak grałem takie odloty, jak nigdy wcześniej. Nigdy tak nie gram. Wskoczyła też Yoko, która rzecz jasna, była z nami.


PAUL:  Jeśli zrobiłem jakaś  uwagę i to było coś, czego – powiedzmy – George nie chciał zrobić, to szybko mogła  z tego wyniknąć minisprzeczka. W rezultacie George odszedł z zespołu. Nie wiem dokładnie z jakich powodów, ale myślę, że oni uznali, że za bardzo dominuję. Ponieważ lubię by wszystko szło zgodnie z planem, zdarza mi się przesadzić z zaangażowaniem. Podniecam się czymś, angażuję się w coś, zbyt szybko wtedy mówię. 'O, moglibyśmy zrobić to, będziemy tam w poniedziałek w Twickenham - zróbmy to, będzie świetnie'. No i zrobiło się dosyć ciężko. Powiedziałem: "Byłoby świetnie, gdybyśmy mogli nakręcić The Beatles podczas pracy, to byłoby ekstra'. Oni na to: 'Jesteś pewien, że tego chcesz?' To spotkało się z chłodnym przyjęciem, a ja nie zdawałem sobie sprawy z tego jaki jestem.
Myśląc o tym filmie dzisiaj, uważam, iż mogłoby to zostać odebrane jako mój upór, tym bardziej, iż byłem tylko członkiem zespołu, a nie producentem czy reżyserem. Z mojej strony był to entuzjazm, więc mogłem o tym dyskutować z reżyserem. To jednak doprowadziło do kilku drak i podczas jednej z nich George powiedział: 'Mam tego dosyć'. Prawdopodobnie podpowiadałem mu co i jak ma grać, co zawsze w zespole jest groźne.
   Kiedy usiedliśmy pierwszy raz do 'Hey Jude' i zaśpiewałem 'Hey Jude....', George zagrał 'nanu nanu' na gitarze. Śpiewałem dalej: 'Nie martw się', a on odpowiedział: 'nanu, nanu'. Odpowiadał na każdy mój wers i wtedy powiedziałem: 'Zaraz, chwileczkę. Nie tego tu chcemy. Może zaczniesz odpowiadać nieco później. Na początku powinienem być sam'. On wtedy: 'O, taaa, OK, pasuję'. Tak to było. Nie podzielał mojego zdania.
  W zespole jest demokracja, wiec nie musiał mnie słuchać i chyba się wściekł, że ciągle miałem jakieś pomysły. Odbierał to jako próbę mojej dominacji. Wcale nie próbowałem tego robić, ale tak to wyglądało.
 Według mnie to mogło być powodem rozpadu The Beatles. Poczułem, że moje pomysły nie były najlepsze, choć dawniej robiłem to bardziej niewinnie, ale może byłem niesprawiedliwy dla reszty.
Uparłem się, że gitara nie powinna odpowiadać w tej frazie 'Hey Jude', bo to było dla mnie ważne. Jeśli jednak powiesz tak gitarzyście, któremu wcale się to nie podoba, wygląda na to, że wykopujesz go z tej zabawy. George mógł pomyśleć: 'Od kiedy będziesz mi mówił, co mam robić?. Też jestem w The Beatles'. Teraz rozumiem jego podejście.
 To mnie jednak wypaliło i potem nie mogłem już nic tak swobodnie wymyślić. Musiałem dwa razy się zastanowić, zanim coś powiedziałem. Myślałem: 'Chwila, czy to nie będzie odebrane jako moje wymuszenie?', choć dawniej uznałbym: 'Do diabła, to byłby dobry pomysł. Zróbmy tą piosenkę zatytułowaną 'Yesterday'. Będzie w porządku.


GEORGE: Zauważyłem, że na ostatnich kilku płytach - prawdopodobnie od czasu, kiedy przestaliśmy koncertować - wolność muzyczna pozwalająca na granie co się chce została ograniczona, głównie za sprawą Paula. Były takie sytuacje, że wchodziliśmy (tak jak wówczas, gdy byliśmy dzieciakami), braliśmy gitary do rąk, wszyscy uczyliśmy się numeru i akordów, a potem rozmawialiśmy o aranżacji.
Potem nastał okres - to było chyba w tym czasie, kiedy nagrywaliśmy album "Pepper" (może dlatego nie byłem z niego tak zadowolony) - kiedy Paul wbił sobie do głowy pomysł na to, jak należy grać jego utwór. Był zamknięty na wszelkie sugestie. John był zawsze bardziej otwarty na pomysły, jak nagrać jego piosenkę.
 Jeśli chodzi o Paula, to dochodziło do tak idiotycznych sytuacji, ze gdy otwierałem futerał, by sięgnąć po gitarę, on mówił: 'Nie, nie, jeszcze nie teraz. najpierw nagramy pianino z Ringiem, a to zrobimy później'. Doszło do tego, że można było tylko słuchać, jak śpiewa 'Fixing A Hole', a Ringo trzyma tempo. Potem nakładał bas albo coś innego.

Zaczęliśmy się dusić i choć ten nowy album miał być odstępstwem od nagrywania w tym stylu (mieliśmy wrócić do nagrywania na żywo), to nadal było tak samo - on miał już wszystko w  głowie. Paul nie chciał by ktoś inny grał w jego piosenkach, pozwalał na to dopiero wtedy, gdy postanowił jak to zrobić. Zadawałem sobie pytanie: CO JA TUTAJ ROBIĘ? To mnie bolało.
  Do tego wszystkiego dochodziła jeszcze Yoko i dużo negatywnych wibracji. John i Yoko byli sami jak palec. Nie sądzę, żeby on chciał kumplować się z nami, a ona wyciągała go z zespołu, bo wyraźnie nie chciała, aby bywał w naszym towarzystwie.
  TO TRZEBA WYRAŹNIE POWIEDZIEĆ, IŻ UPŁYNĘŁO WIELE WODY I ŻE TERAZ ROZMAWIAMY ZE SOBĄ JAK DOBRZY PRZYJACIELE I LEPIEJ ROZUMIEMY TO, CO WÓWCZAS SIĘ DZIAŁO. JEDNAK Z TEGO CO MÓWIMY WNIOSKUJĘ, ŻE WTEDY DZIAŁY SIĘ DZIWNE RZECZY.

  RINGO: George więcej pisał. Chciał postawić na swoim. Gdy zaczynaliśmy wszystko szło po myśli Johna i Paula, bo to oni pisali. George chciał jednak odzyskać swoją niezależność i nie chciał takiej dominacji Paula. W sumie Paul chciał zawsze wyznaczyć George'owi solo, który odpowiadał: 'Słuchaj, to ja jestem gitarzystą. Ja zagram solo!'. Tak też robił. Zawsze grał dobre solówki. Doszło do tego, ze oświadczał: 'Napisałem piosenkę i chcę, by była taka', choć wcześniej mówił: 'Napisałem piosenkę, dodajcie mi od siebie co możecie'.


Ray Connolly z 'Evening Stanard' zaprzyjaźnił się z zespołem,a szczególnie z Johnem i Paulem, i w ten sposób na bieżąco obserwował przypływy i odpływy towarzyszące Beatlesom w ich muzycznym życiu. Stali się, jak mówił, rodzajem patologicznej rodziny. "John był nieudacznym ojcem, Paul ciężko pracującą matką, która stara się wszystko spinać, George był nieco burkliwym nastolatkiem, a Ringo beztroskim dzieciakiem z modelem samolotu w ręku. Tak to funkcjonowało".




I jak zawsze pełna lista nagrań dokonanych tego dnia (zamieszczam ją, gdyż warto zauważać co grali wtedy Beatlesi, także pod kątem ich solowych dokonań jak i ostatniego genialnego albumu 'Abbey Road'). W clipie wczesna wersja nielubianego przez resztę zespołu utworu Paula o Srebrnym Młotku Maxwella.

The Long And Winding Road (trzy wersje)
Let It Be
Don't Let Me Down (dwie wersje)
Maxwell's Silver Hammer (cztery wersje)



I've Got A Feeling (cztery wersje)
Get Back (22 wersji)
She's A Woman
Hi Heel Sneakers (Tommy Tucker; dwie wersje)
Long Tall Sally
Theme from The Beatles Cartoons
Catch A Falling Star (Perry Como)
Two Of Us (sześć wersji)
I'm Talking About You (Chuck Berry)
A Quick One, While He's Away (The Who; cztery wersje)
Till There Was You
C'mon Everybody (Eddie Cochran)
Mack The Knife (Bobby Darin)
Don't Be Cruel (Elvis Presley)
The Peanut Vendor (Louis Armstrong)
It's Only Make Believe (Conway Twitty)
Adagio for Strings (Samuel Barber)
Martha My Dear
Sun King
Dear Prudence
On A Sunny Island*
Through A London Window 

 * - domniemany tytuł, wersje - w tym przypadku można to rozumieć jako jedna próba, jedno wykonanie, kolejne mogły być takie same, podobne, różniące się improwizacjami muzyków.



 Muzyczny blog * Historia The Beatles * Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.
HISTORY THE BEATLES 
 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz