Ważna konferencja dla The Beatles. John i Paul przylatują do Nowego Jorku by obwieścić o powstaniu swojej nowej firmy: Apple Corps. Są świeżo po pobycie w Indiach, naładowani nową energią oraz pomysłami, tuż przed rozpoczęciem sesji do 'Białego Albumu'. Obaj Beatlesi rozmawiają z dwoma gośćmi programu NBC "The Tonight Show": graczem baseballu i gospodarzem show (w zastępstwie Johnny'ego Carsona), Joe Garagiolą (JG) oraz aktorską Tellulach Bankhead (TB) (rozmowie przysłuchuje się Ed McMahon).
JG: Panie i Panowie. Z zespołu The Beatles: John Lennon i Paul McCartney!
(pojawiają się Beatlesi, oklaski na widowni).
JG: Dobry wieczór. Od razu spytam na początku, jak się tutaj dostaliście? Nie mam na myśli Anglii, ale z hotelu, z tymi ludźmi tam na zewnątrz...
JOHN: Aaaa, samochodem.
JG: Samochodem. Były z tym jakieś problemy?
PAUL: Nie, wcale.
JOHN: Wszystko pod kontrolą. Jak się masz, Johnny?"
JG: Cóż, spodziewam się, że przeprowadzaliście wywiady cały dzień, jeśli są jakieś pytania z waszej strony...
JOHN: Co porabiasz? (śmiech)
TB: Czy mogę o coś spytać ? Czy pozostała dwójka panów, z waszej czwórki, czy oni są nadal w Indiach?
JOHN: Nie, są w Anglii.
TB: Czy mogę jeszcze o coś spytać. Chciałabym bardzo nauczyć się medytacji, ale nie potrafię... Nie wiem jak wam się udało. Ja bardzo bym chciała.
JOHN: Musisz tam pojechać i przekonać się,
TB: O, nie pojadę tak daleko,
JOHN: No cóż... (śmiech)
PAUL: Zapomnij o tym.
JOHN: Nie możesz się nauczyć pływać jeśli chcesz cały czas być na lądzie.
...
JG: Mam wrażenie, że mamy tutaj dwie różne konwersacje. (śmiech)
PAUL: Taa, racja. Mieliśmy dzisiaj urwanie głowy, taki facet.. mieliśmy wywiad dla programu edukacyjnego. No i zaczął nas przepytywać, no i to były takie bardzo na serio pytanie, no wiesz. Musieliśmy wybierać czy odpowiadać na poważnie, czy żartobliwie.
JG: I co zrobiliście?
PAUL: Byliśmy trochę na serio.
JG: (żartobliwie)Wy? Poważni?
PAUL: Ta... Wiesz, nie do końca na serio, coś pośrodku.
JG: Słuchajcie, a te wszystkie....
PAUL: Powiedz nam jakiś dowcip (śmiech)
JG: Nie znam zbyt wielu, może wy powiecie...
JOHN: Nie znamy żadnego.
TB: Wydaje się, że panowie są tacy bardzo poważni.
JOHN: Tak jest, nie mamy głowy do zapamiętywania...
JG: A chcielibyście być komikami?
JOHN: Nie
JG: Na swój sposób jesteście nimi.
JOHN: Hm... (śmiech)
JG: Wasza czwórka, prywatnie, jesteście blisko ze sobą?
PAUL: Taaa.
JOHN: Jesteśmy bliskimi przyjaciółmi.
JG: Mieszkacie ze sobą razem?
JOHN: Razem w promieniu około dwudziestu mil.
JG: Gdybyście nie siedzieli w muzyce, gdyby to wam się nie przytrafiło, jak myślicie, co chcielibyście robić?
JOHN: Nie wiem, ja chyba filmy.
Paul rozsiada się wygodnie na kanapie co zauważa Garagiola.
JG: A ty Paul? Nie chciałbym przerywać twojego dobrego nastroju, zgoda?
PAUL: Nie, nie, wszystko jest ok. Robisz wszystko wspaniale (śmiech)
PAUL: Tak więc, kim chciałbym być?
JOHN: Policjantem.
PAUL: Nie, nie (śmiech)
PAUL: Nie wiem, naprawdę. Byłem blisko zostania nauczycielem, ale na szczęście nic z tego nie wyszło.
...
JG: Paul, powiedziałeś mi coś, w co trudno mi uwierzyć. Byliście w tą niedzielę razem w Central Parku i nikt was nie rozpoznał?
PAUL: Tak, to prawda.
JG: Po prostu sobie spacerowaliście. Nie było przy was policjantów?
JOHN: Nie, po prostu się przechadzaliśmy. Często to robimy. Gdy ludzie o tym nie wiedzą... Gdy nie spodziewają się nas...po prostu widzą spacerujących długowłosych facetów. [śmiech]
JG: Jak długo będziecie w Nowym Jorku?
JOHN: Teraz jest trzeci?
PAUL: Trzy dni.
JOHN: Jeszcze się nawet nie opaliliśmy.
PAUL: I tyle w zasadzie nam wystarczy.
JG: Kiedy przybywacie do miasta - gdy byliście w trasie, wtedy odwiedziliście wiele miast. Ile z tego widzieliście. Tylko atrakcje hotelowe, jak sądzę?
JOHN: Niewiele.
PAUL: Pokój hotelowy,
JOHN: W każdym miejscu zamek pełen pokoi.
JG: A o co chodzi z tą waszą nową firmą Apple?
JOHN: Aaa, no widzisz, przyszedł do nas nasz księgowy i spytał: Co zamierzacie zrobić z tymi pieniędzmi, oddać rządowi czy coś innego? Tak więc sobie wydumaliśmy, że ....
JG: Któremu rządowi.
JOHN: Oh, jakiemukolwiek (śmiech). Tak więc zdecydowaliśmy się trochę zabawić w biznesmenów, ponieważ... musimy teraz sami prowadzić swoje sprawy. Mamy takie coś co nazwaliśmy Apple, która będzie wytwórnią płytową, filmową, elektroniczną, wszystko razem powiązane. Coś na kształt parasola dla ludzi, którzy chcą robić filmy o ... trawie, by nie musieli iść na kolanach do biur, prosić, błagać. Tak to widzimy i postaramy sie to zrobić, a co będzie to zobaczymy.
PAUL: Gdy chcesz coś zrobić, normalnie musisz iść do wielkiego biznesu, musisz znać ważnych ludzi...
JOHN: Ha, nawet tam nie docierasz przez te wszystkie drzwi do pokonania, bo masz na przykład kolor butów nieodpowiedni.
PAUL: [śmieje] laughs) "Bo widzisz, ludzie są normalni i ... Wielkie firmy są tak 'wielkie', że często nie dostrzegają, jeśli jesteś 'mały i dobry' zwrócenie na siebie zajmuje około 60 lat. Postaramy się znaleźć kilku takich.
JG: Paul, czy to z powodu waszego pochodzenia? Pochodzicie wszak z biednych warstw.
PAUL: Po trochę i z tego powodu.
JOHN: Nie tylko dlatego...
JG: Gdybyście nie przeszli tego w młodości...
PAUL: Ta, masz rację. Po prostu wiemy z czym sami musieliśmy walczyć...JG: Czy wasze początki były dla was trudne?
JOHN: Cóż, nie były trudniejsze niż u kogokolwiek innego, ale George powiedział kiedyś: "Mam już naprawdę dość trzymania się z dala od parku". I o to właśnie chodzi. Próbujemy stworzyć dla ludzi taki park, do którego mogą wejść i robić tam co chcą.
PAUL: Mówiąc symbolicznie.
JG: John, on jest waszym rzecznikiem?
JOHN: Tak, jeśli jego gadki działają, jest. Jeśli moje... [śmiech]
JG: Czy macie jakąś swoją prywatność, bo to chyba ciężka praca?
JOHN: Mamy jej wystarczająco dużo by zostać przy zdrowych zmysłach. Czasami mamy dość, ale to i tak nie jest jak bycie w trasie. Nasze życie nie jest takie jak w trasie lub jak w 'A Hard Day's Night' czy innych rzeczach. Tylko wtedy gdy robimy to co teraz. Lub gdy coś kreujemy, pracujemy nad czymś ale poza tym żyjemy sobie spokojnie.
JG: Czy teraz jest spokojnie, Paul?
PAUL: Taa, teraz w tym momencie, ale wiesz. Jest gorączkowo - Nowy Jork. Przyjechaliśmy z Anglii, która jest bardzo cichym miejscem.
JG: Co jest takiego wyróżniającego się w Nowym Jorku? PAUL: Jest taki ... (naśladuje klaksony samochodów, syreny policyjne)... no wiesz...
JG: (żartobliwie) Macie już gotowy hit?
PAUL: Wiesz, wiele się dzieje teraz.
JG: Nie lubicie takiego stylu życia?
JOHN: Wszedłeś w to... mamy na myśli, że trzy dni to za mało, żeby się do tego przyzwyczaić.
JG: Nie mógłbyś czegoś takiego polubić?
JOHN: Aaa, nie, nie dzisiaj
TB: (śmieje się) Czy udział w takim show jak dzisiaj stresuje was?
PAUL: Zawsze jesteśmy poddenerwowani.
JOHN: Tak, pewnie.
JG: Dlaczego mielibyście być zdenerwowani?
JOHN: Ponieważ, to ... nie jest naturalna sytuacja. (śmiech)
JG: Nie wiem. Jest mi ogromnie miło, że was poznaję. Czuję się naturalnie. Czytałem wiele o was, bardzo chciałem was poznać.
JOHN: Miałem na myśli, że ta 'sytuacja' nie jest naturalna.
PAUL: Gdybyśmy się spotkali z tobą i rozmawiali w twoim domu, wtedy wszystko jest w porządku, ponieważ możemy tam się czuć swobodnie. To już trochę trudniejsze, że wiesz, że oglądają cię w milionach domów. Tak jest. [patrzy w stronę kamery i żartobliwie mówiąc]: Uwaga. Akcja!
JOHN: Właśnie, nie jesteś ani trochę zdenerwowany?JG: Jestem zdenerwowany, ponieważ...uhh...
JOHN: [komicznie] Ponieważ - ponieważ - ponieważ. To właśnie to samo. [śmiech]
JG: Z wyjątkiem tego, że to wy odnosicie tak oszałamiające sukcesy w tym co robicie.
JOHN: Nie robi to żadnej różnicy.
JG: Więc mówicie, że macie także swoje lęki, obawy jak wszyscy?
JOHN: Pewnie, człowieku, jesteśmy ludźmi.
PAUL: Wiesz, w showbiznesie każdy powie, że zawsze przed wyjściem na scenę jest zdenerwowany. Myślę, że przechodziliśmy przez te wszystkie lęki. To jedna z tych rzeczy, które przydarzają się gdy jesteś na scenie.
JG: Ale wszystko kończy się w porządku.
JOHN: No pewnie, to część gry.
przerwa
JG: Słuchajcie. Ma coś co was zainteresuje. Spotkałem guru... Maharishiego. Zauważyłem jego zainteresowanie Beach Boysami. Co sadźcie teraz o nim?
JOHN: Taaa, zdaliśmy sobie sprawę, że popełniliśmy błąd.
JOHN: Wierzymy w medytacje, ale nie jego teatr. To nasz osobisty błąd, popełniony na oczach wszystkich.
JG: Kiedy zorientowaliście się, że to był błąd?
JOHN: Nie pamiętam dokładnie daty, ale to było w Indiach. Medytacje są dobre i znaczą tyle ile się o nich mówi. To jak oczyszczanie, mycie zębów. I to działa. Ale już trochę to odpuściliśmy.
ED McMAHON: Czy to on się zmienił? To znaczy...
PAUL: Daliśmy się ponieść takim rzeczom, myśleliśmy o nim, że jest... magiczny... wiesz, taki odlotowy.
JG: Czy myślicie, że dzieciaki w Ameryce odwróciły się od niego?
JOHN: Coś musi być na rzeczy. Ale nie powiedziałbym do nich: Nie medytujcie', ponieważ każdy czerpie z tego wiele korzyści.
PAUL: Cała metoda, system tego jest o wiele ważniejszy od wszystkiego innego.
JG: Mówicie: Medytujcie - ale nie z Yogim? [MaharereshYogi]
PAUL: [długa pauza] Taaa. Uważam, że jest dobry... nie ma w nim nic złego... myślimy, że system jest o wiele ważniejszy niż ta cała jego polityczna osobowość. Wiesz, on jest trochę traktowany jak wielka gwiazda, jeździ w trasę z Beach Boys (na zdjęciu zespół i Yogi), całe to zamieszanie.
JG: Miałem go w programie, a on cały czas chichotał i chichotał. Cały czas. Zacząłem się zastanawiać czy coś było nie tak, może z moim krawatem. Kto pierwszy poznał Yogiego?
JOHN: Poznaliśmy wszyscy go w tym samym czasie.
JG: Możecie nam opowiedzieć o okolicznościach?
JOHN: Miał wykład w Hiltonie w Londynie. Poszliśmy tam i pomyśleliśmy sobie, że miły z niego facet. Szukaliśmy czegoś takiego. Każdy tego szuka, ale my szukaliśmy tego właśnie 'w tym dniu'. Spotkaliśmy się z nim i był w porządku. Wiesz, miał w sobie coś dobrego więc weszliśmy w to.
JG: Ale teraz już wysiedliście z tego pociągu?
JOHN: Dokładnie, dobra jazda, dziękujemy bardzo. [śmiech]
JG: Czy sądzicie, że wasza kariera zmieniła się? Wygląda na to, że zmienili się wasi odbiorcy.
JOHN: Wiesz, wszystko się zmienia. My także. I nasi odbiorcy także, cały czas.
PAUL: Kiedy rozpoczynaliśmy chodziliśmy w skórzanych kurtkach. Czapki i wielkie kowbojskie buty. Ale i garnitury też zmieniliśmy. Straciliśmy wielu fanów. Mówili, że przepadliśmy. Nie polubili nas, gdyż wszyscy byliśmy tacy czyści. [śmiech]
PAUL:Tak więc straciliśmy tłumy, ale pozyskaliśmy tych, którzy lubili ładne ubrania. Tak czasem bywa. Wydając 'Sgt. Pepper' straciliśmy znowu wielu fanów, ale pozyskaliśmy nowych.
JG: Czy sądzicie, że możecie przeskoczyć 'Sgt. Peppera'?"
JOHN: Wiesz, to następny ruch... Nie mogę powiedzieć ani 'tak' ani 'nie'. Ale mogę powiedzieć: Dlaczego nie? To tylko kolejny album... nic szczególnie ważnego.
JG: Jesteście najbardziej naśladowaną grupą.
JOHN: Cóż, może. Taaaa....
JG: Kiedy mówicie o piosenkach Lennona i McCartney'a, to powiedzcie, piszecie razem, czy jeden pisze jedną, drugi...
JOHN: Wszystkie kombinacje o jakich możesz pomyśleć. Każda kombinacja z dwoma piszącymi piosenki. Czasami piszemy zupełnie oddzielnie, ale oczywiście wywieramy na siebie wpływ jak to robią inni ludzie i grupy.
JG: Mam na myśli moją ulubioną: 'Yesterday'. [oklaski tłumu]
JG: Jakie były okoliczności jej powstania? Paul, jak doszło do napisania jej
PAUL: Nie wiem. Obudziłem sie któregoś poranka...
JOHN: (śpiewa 'bluesowo') 'Obudziłem się któregoś poranka...." [śmiech]
PAUL: (pauza, potem kontynuuje rytmicznie mówiąc) 'Piano By My Bed...'
JOHN: (dalej podśpiewuje) 'duh-dut duh dut-a-la-dut!' [śmiech]
PAUL: Podszedłem do fortepianu... I było gotowe...No wiesz. Zacząłem grać na fortepianie, wtedy pojawiła się ta melodia. Cóż, tak to się wydarzyło. Nie mogłem na początku wpaść na żadne słowa, na początku nazwałem ją 'Jajecznicą'. Tak się nazywała przez kilka miesięcy: 'Scrambled Egg'
PAUL: Dopóki nie wpadłem na ... 'Yesterday.' I to było to.JG: Podbierasz mnie?
PAUL: Nie, nie, to prawda?
JG: 'Jajecznica'? ('Scrambled Egg') Napisałeś piosenkę o jajecznicy?
PAUL: To prawda.
JG: Jak długo zamierzacie tu zostać?
JOHN: Ani minuty dłużej. [śmiech]
JG: Wiem,że przetrzymujemy tutaj was dłużej niż powinniśmy...
[na widowni słychać jęk zawodu]
JG: Mam jeszcze jedne przewrotne pytanie i nie krępujcie się z odpowiedzią. Jakie pytanie was najbardziej irytuje. Te o wasze włosy?
JOHN: Nie, nie rażą nas już żadne pytania, dopóki nie dotyczną zbyt osobistych spraw. May normalne ludzkie reakcje na pytania. Wiesz, kiedyś w kółko pytano nas o to, co zrobimy kiedy pęknie bańka. Te pytanie doprowadzało nas do szaleństwa.
JG: Jedźmy dalej z pytaniami wg. listy. Co będziecie robić kiedy pryśnie bańka?JOHN: Nie mam pojęcia. Wciąż szukam tej banki. [śmiech]
JG: Paul, John, wiem, że macie bardzo napięty grafik spotkań... (jęki na widowni)
JOHN: (odwraca się i komicznie mówi do widowni) Ludzie, tak to już bywa! (śmiech)
JG: Musimy się pożegnać. John, nie smuci cię to, że mnie opuszczasz?
JOHN: Wszystkie pożegnania są smutne, prawda Joe?
JG: Może napisze piosenkę? Nazwij ją: 'Say Goodbye To Joe.'
JOHN: "Goodbye Joe. See You In The Morning." ..oh, wyszło trochę inaczej (śmiech)
JG: Paul, jakieś pomysły?
PAUL: Nie, nie.. Joe...Nie potrafię teraz myśleć o piosenkach.
JG: Kiedy wrócisz do domu i zaczniesz pisać 'Scrambled Eggs Number Two' pomyślisz o mnie?
PAUL: OK.
JOHN: Jakoś do ciebie dołączę.
JG: Dziękuję wam bardzo (oklaski)
Muzyczny blog * Historia The Beatles * Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.
HISTORY THE BEATLES
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.
HISTORY THE BEATLES
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz