ABBEY ROAD - o albumie: GILES MARTIN



Moją pierwszą, prawdziwą pracą dla The Beatles była ta nad stworzeniem ścieżki dźwiękowej dla show pod nazwą "Love" Dirque du Soleil. Po trzynastu latach moje wspomnienia z tego okresu to robienie playbacku z "Come Together", innymi razy, te dla Paula i Ringo. Ich reakcje zawsze były bardzo podobne. Za każdym razem, kiedy słuchali, przymykali oczy i mówili: "Tak, pamiętam ten dzień". I zawsze z uśmiechem dodawali: "Byliśmy tego dnia naprawdę dobrzy". Tym właśnie jest dla mnie album "Abbey Road" - zespół o szczytu swoich możliwości twórczych. Beatlemania i duch jej z wcześniejszych lat może już wtedy wyerodowały, ale złożoność gry i niezwykła łatwość, z jaką mogli atakować każdy gatunek muzyczny, osiągnęły zenit.

Myślę, że stary zespół został ponownie zebrany, aby rozproszyć niezadowolenie i frustracje, które im towarzyszyły podczas sesji nagraniowych "Let it Be". Mój ociec, George Martin, miał swobodę nie tylko przy produkcji sesji, ale także do powrotu do swojej znaczącej roli przy aranżacjach muzycznych... i to widać. Powrót inżynierów dźwięku Geoffa Emericka i Phila McDonalda gwarantował precyzję brzmienia, co zostało wsparte instalacją nowej konsoli nagraniowej, modelu TG12345. Nowy sprzęt pozwalał na nagrywanie bardziej złożone. Tak naprawdę, to "Abbey Road" ,
na wiele sposobów, stał się wzorcem do tego jak nagrywać albumy na następne 20 lat. Tak, to nadal jest ta sama nienaganna jakoś aranżacji oraz technicznych sztuczek w grze, którą cieszyły nas albumy "Sgt. Pepper" czy "White Album" ze wszystkim nagrywaniem na ośmio-ścieżkowym magnetofonie, na którym dodatkową zaletą było komfort nie "odbijania" ścieżek ['bounce' - zalecam tutaj znalezienie w sieci dokładnego tłumaczenia zwrotu:  "bouncing audio", oznaczającego w skrócie termin studyjny - opis procesu zgrywania nagrania ze wszystkich ścieżek na ostatnią miksowaną - RK] zbyt mocno.
  Jeszcze raz, kiedy zostałem poproszony o zremiksowanie tego albumu, okazało się, że nie ma lepszej osoby, z którą mógłbym to zrobić niż Sam Okell [na zdjęciu z prawej]. Nasza współpraca wciąż trwa. "Abbey Road" już brzmiało wspaniale. By jednak zbliżyć się do mistrzostwa oryginalnego nagrania, zawsze staraliśmy się poodklejać poszczególne ich warstwy od siebie, do takiej czystości, jak to tylko było możliwe. Dzieło The Beatles jest zdumiewające: my starzejemy się,  ale ich muzyka wcale. Jej sekret nie tkwi jednak w sposobie  zarejestrowania brzmienia. Magia pochodzi wprost z rąk grających na poszczególnych instrumentach, mieszanki głosów Beatlesów, piękna aranżacji.
  Naszym zadaniem było upewnić się, że wszystko brzmi tak świeżo i uderzająco, jak w dniu nagrania. Robiąc to mieliśmy to szczęście, że nad "Abbey Road" pracowaliśmy akurat w studiu Abbey Road. Mogliśmy odzyskać brzmienie orkiestry w Studiu 1, czy zespołu w Studiu 2. Mieliśmy do dyspozycji ten sam sprzęt, ADT (Artificial Double Tracking), który używany był 50 lat temu. Dysponowaliśmy nawet każdym oryginalnym nagraniem oraz stołem mikserskim, na którym  pracował oryginalna ekipa producencka.
  Po raz pierwszy produkowaliśmy muzykę albumu w systemie Dolby Atmos, razem z miksem do wersji z dźwiękiem 5.1 sorround. Bez względu na to, czy jest to w przestrzennym audio czy w stereo, to nadal jest "Abbey Road". Nie jest to też płyta brzmiąca jak największy zespół w historii muzyka w chwili rozpadu. Daleko od tego.  To jedno z ich najwspanialszych osiągnięć w studiu nagraniowym - arcydzieło kombinacji wykonania oraz technicznej kompetencji. Jestem bardzo szczęśliwy, że taki album istnieje a przede wszystkim bardzo wdzięczny Paulowi, Ringo, Yoko i Olivii za zaproszenie mnie do pracy nad wersją albumu wydawaną z okazji 50-ciu lat od daty premiery. 


Giles Martin  ' 2019


George Martin (zm. 2016) i Giles Martin. Ojciec i syn. Producenci oryginalnej wersji albumu "Abbey Road" oraz tej wydanej po 50 latach.




__________________________________________________________________





 








          
         * Historia The Beatles *
                            Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki
        HISTORY of  THE BEATLES

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz