CYNTHIA : WSPOMNIENIA (vol.3) - Burzliwy rok 1964


 

 

Znalazłem w książce Cynthii o Johnie ciekawy fragment (cała książka jest fantastyczna), która przybliży nam trochę rok 1964, sytuację Lennonów, samego Johna. Prywatnie i w świetle reflektorów skierowanych na The Beatles. Miłej lektury. Niebawem więcej wspomnień Cyn, jak i wrócę do tych od Patti Harrison, która się pojawia i w poniższym tekście. Kolejna mała cegiełka do nie tyle wiedzy o The Beatles, co w jakiś sposób wkradnięcie się w  ich  wewnętrzny, na ile to możliwe prywatny świat. 

Minął zaledwie rok, odkąd The Beatles po raz pierwszy wdarli się na listy przebojów, ale nasze życie zmieniło się nie do poznania. Premiery, koncerty i przyjęcia następowały po sobie w tak szybkim tempie, że ja i John ledwo nadążaliśmy, nie mówiąc już o znalezieniu czasu dla siebie.


  Byłam naprawdę szczęśliwa z jego powodu. Zawsze byłam dumna z jego talentu i wierzyłam w niego, a publiczne uznanie było czymś wspaniałym. Jego wiara w siebie rosła z każdym dniem, i po wszystkich wątpliwościach i lękach zaszczepionych mu w dzieciństwie, wspaniale było widzieć go spokojniejszym i o wiele bardziej  pewnym siebie. Jednak nieustanne zobowiązania oznaczały, że miał niewiele czasu dla Juliana i dla mnie. John czuł się tak samo smutny i sfrustrowany jak ja tym, że tak często byliśmy osobno i że, tak krótko po tym, jak został mężem i ojcem, po prostu nie mógł być przy nas.
   Zaczęłam być samowystarczalna, radziłam sobie z każdym problemem i uczyłam się cieszyć własnym towarzystwem. Pocieszałam się myślą, że całe to szaleństwo minie i w końcu John, Julian i ja będziemy mieli czas dla siebie jako rodzina. Tęskniłam za Johnem, gdy wyjeżdżał, i nigdy nie wątpiłam, że nas kocha i że chce tego samego co ja: ustabilizowanego życia rodzinnego. Po prostu dla nas ten czas był niewłaściwy. I, choć bywało to trudne, niewiele mogliśmy zrobić poza pogodzeniem się z tym.
   
 Trzy tygodnie po tym, jak The Beatles rozpoczęli kręcenie filmu „A Hard Day's Night”, ukazała się książka Johna „In His Own Write” (Pisane po mojemu). Był to zbiór dowcipów, anegdot, opowiadań i rysunków, które John zebrał przez kilka miesięcy. Redaktor z wydawnictwa Jonathan Cape przeczytał kilka jego rymowanek i zapytał, czy uda mu się zebrać wystarczająco 
materiału na małą książkę, a John był zachwycony. Przez całe tygodnie notował i rysował, pochłonięty tym całkowicie.
   Zawsze był fanem „The Goon Show”, satyrycznego programu radiowego, który wtedy był u szczytu popularności. John i Stuart Sutcliffe potrafili godzinami wygłupiać się, naśladując Goonsów: Petera Sellersa (ulubieńca Johna), Spike’a Milligana, Harry’ego Secombe’a i Michaela Bentine’a. Kochał ich niekonwencjonalny humor i łatwo dostrzec ich wpływ w pisarstwie Johna. Uwielbiał bawić się słowami, wywracać je na drugą stronę, eksperymentować z ich elastycznością i wymyślać malapropizmy [błędne użycie podobnie brzmiących słów]. Czytał wszystko, co wpadło mu w ręce, od gazet i magazynów po książki z szerokiego zakresu tematów, w tym muzyki, designu, kryminałów, biografii i historii. Wśród jego ulubionych były „Alicja w Krainie Czarów” i „Alicja po drugiej stronie lustra” Lewisa Carrolla, z ich dziwaczną i cudowną wyobraźnią. Pisząc własną książkę, John uwolnił swoją bogatą wyobraźnię, a możliwość wyjścia poza konwencjonalne ograniczenia „historii miłosnych” w piosenkach, które pisał z Paulem, sprawiała mu ogromną przyjemność.
   John nie oczekiwał zbyt wiele od książki: cieszył się po prostu, że została wydana. Paul napisał dziwaczny, krótki wstęp, a John miał nadzieję, że książka rozbawi jego przyjaciół. Ale jeśli myślał, że przejdzie bez echa, nie mógł się bardziej mylić: zebrała entuzjastyczne recenzje wszędzie, od magazynów popowych po poważne gazety. „The Melody Maker” napisał: „John Lennon jest niezwykle utalentowanym pisarzem... często wesołym, sprytnym i zabawnym”; a „Times Literary Supplement” stwierdził: „Jest warta uwagi każdego, kto obawia się zubożenia języka angielskiego i brytyjskiej wyobraźni”; podczas gdy „Sunday Telegraph” nazwał ją „nieodpartą”.

    Książka stała się natychmiastowym bestsellerem. Księgarnie, które zamówiły tylko kilka egzemplarzy, domagały się więcej, a książka była dwukrotnie dodrukowywana w pierwszym tygodniu po premierze. John był zadowolony, choć zdezorientowany uwagą, jaką przyciągnęła, a jeszcze bardziej, gdy usłyszeliśmy, że na jego cześć zorganizowano Lunch Literacki Foyle’a w londyńskim Hotelu Dorchester. Lunch Foyle’a był wielkim wyróżnieniem dla każdego autora, a zapotrzebowanie na bilety na przyjęcie Johna było bezprecedensowe.
   Niestety, ja i John nie mieliśmy pojęcia, jak wielkim wydarzeniem jest Lunch Literacki Foyle’a. Myśleliśmy, że to będzie po prostu miły posiłek, trochę pogawędki i kilka komplementów na temat książki. W ogóle się tym nie przejmowaliśmy, więc wieczorem poszliśmy na kolację z przyjaciółmi i skończyliśmy w jednym z naszych ulubionych klubów nocnych.
   
Następnego ranka, po zaledwie kilku godzinach snu, obudziliśmy się z okropnym kacem i zdaliśmy sobie sprawę, że wkrótce przyjedzie szofer, aby zawieźć nas na lunch. Staraliśmy się wyglądać schludnie, ale przekrwione oczy i drżące ręce trochę nas zdradzały. Powtarzaliśmy sobie, że wydarzenie szybko się skończy i będziemy mogli wrócić do domu, żeby się zregenerować. Żadne z nas nie zdawało sobie sprawy, że na miejscu będą wszystkie media i że od Johna oczekuje się wygłoszenia mowy. Dygnitarze establishmentu literackiego ocierali się o zamożnych fanów Lennona i wszyscy z zapartym tchem czekali na słowa „inteligentnego” Beatlesa. Kiedy wprowadzano nas przez lobby Dorchester, a za nami szły tłumy reporterów i ekip telewizyjnych, wiedziałam, że John chciał zawrócić i uciec, ale musieliśmy się uśmiechać. Nie widzieliśmy nawet dobrze, co się dzieje, ponieważ żadne z nas nie miało okularów.
Gdy weszliśmy do ogromnej jadalni, setki ludzi wstały i zaczęły klaskać. Niezdarnie dotarliśmy do swoich miejsc i odkryliśmy, że siedzimy na przeciwnych końcach głównego stołu, pozbawieni nawet otuchy w postaci uścisku dłoni. Ja siedziałam między Earlem Arran a piosenkarzem popowym Marty Wildem, który był niemal tak samo zdenerwowany jak ja.
Byłam przerażona, dopóki hrabia nie uspokoił mnie potokiem dowcipnych anegdot i przyjaznej pogawędki. Zaczęłam się nawet dobrze bawić – dopóki nie dotarliśmy do ostatniego dania i tuziny kamer telewizyjnych i aparatów prasowych nie zostały skierowane w naszym kierunku. „Co się dzieje?” szepnęłam do hrabiego.
 

„Sądzę, że twój mąż ma zamiar wygłosić przemówienie” – wyszeptał w odpowiedzi i grzecznie odwrócił wzrok od przerażenia wymalowanego na mojej twarzy. Spojrzałam na Johna, a serce mi się ścisnęło. Był blady i kompletnie nieprzygotowany. Nigdy nie tracił słów w prywatnym gronie, ale publiczna przemowa go przerastała – a co dopiero przemowa do tłumu literackich osobistości, i to na kacu. Kiedy John został przedstawiony, zapadła cisza. Ciężar oczekiwań był ogromny. John, bardziej przerażony niż kiedykolwiek go widziałam, wstał. Udało mu się wypowiedzieć osiem słów: „Thank you very much, it's been a pleasure” (Bardzo dziękuję, to była przyjemność), a następnie natychmiast usiadł z powrotem. Nastąpiła oszołomiona cisza, po której rozległo się kilka stłumionych buczeń i sporadyczne brawa. Publiczność była rozczarowana, zirytowana i oburzona. Zarówno John, jak i ja, chcieliśmy znaleźć się na innej planecie. John próbował się zrehabilitować, podpisując później niekończące się stosy egzemplarzy książki. „Przemowa” z Foyle’a w wykonaniu Johna przeszła do historii jako typowy gest Lennona, lekceważenie establishmentu ze strony buntowniczego gwiazdora popu, podczas gdy w rzeczywistości było to nic innego jak atak paniki. Nie wpłynęło to jednak na jego sprzedaż. Książka wciąż się sprzedawała, a on wkrótce zaczął pracę nad kolejną, „A Spaniard in the Works” (Hiszpan na robotach), która została opublikowana rok później i odniosła niemal równie wielki sukces.
     Dzień po premierze „In His Own Write” ukazał się szósty singel The Beatles, „Can't Buy Me Love”. Przedsprzedaż w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych wyniosła trzy miliony egzemplarzy – był to światowy rekord – i utwór od razu trafił na pierwsze miejsce w obu krajach. Wkrótce potem The Beatles zajmowali sześć pierwszych miejsc na amerykańskiej liście singli, a na sierpień zaplanowano pełną trasę koncertową po Stanach.
 
 Tymczasem George, który właśnie skończył dwadzieścia jeden lat, poznał młodą modelkę o imieniu Patti Boyd i zakochał się. Patti dostała rolę uczennicy w filmie „A Hard Day's Night” ze względu na to, że wystąpiła w popularnej reklamie chipsów – była znana jako „Dziewczyna Smith's Crisps”. Była blondynką, piękną i wyrafinowaną mieszkanką Londynu, tak jak Jane Asher. Ale, podobnie jak reszta „dziewczyn Beatlesów”, była też przyjazna i łatwo nawiązywała kontakty. My, dwie dziewczyny z Liverpoolu (Maureen i ja), i dwie dziewczyny z Londynu (Jane i Patti) od razu się dogadałyśmy. Wszystkie przechodziłyśmy przez to samo i wspaniale było mieć przyjaciółki, z którymi można było się tym dzielić. Od początku było oczywiste, że zamiary Patti i George’a są poważne, i wszyscy się z tego cieszyliśmy. Pozostali trzej Beatlesi byli w szczęśliwych związkach, a George dotąd był sam.

Kilka tygodni po poznaniu się Patti i George dołączyli do nas z Johnem na weekend w Irlandii. Była to szansa, by lepiej poznać Patti, a dla nas wszystkich – by wymknąć się i trochę pobawić. Byliśmy zdeterminowani, by prasa się o tym nie dowiedziała, więc chłopcy na drogę założyli fałszywe wąsy, szaliki i czapki, a Patti i ja szłyśmy za nimi w pewnej odległości. Wylecieliśmy z Manchesteru prywatnym sześciomiejscowym samolotem i mimo dziwnych spojrzeń na absurdalne przebrania chłopców, udało nam się odlecieć nierozpoznanym.
 

    Zatrzymaliśmy się w hotelu o nazwie Dromoland Castle i wydawał się idealny – daleko od wszystkiego i absolutnie luksusowy. Prezydent Kennedy właśnie wymeldował się z naszego apartamentu, a personel, przyzwyczajony do gości na wysokim szczeblu, był czarujący i dyskretny. Nasz pierwszy dzień upłynął w zachwycającym spokoju. Spacerowaliśmy po rozległych terenach zamku i rozkoszowaliśmy się poczuciem wolności. Wieczorem byliśmy bardziej zrelaksowani niż od miesięcy.
Następnego ranka obudził nas śpiew ptaków – i gwar licznych głosów pod naszymi oknami. Wyjrzeliśmy przez zasłony i zobaczyliśmy morze dziennikarzy i fotografów. Zostaliśmy namierzeni. Prasa zjawiała się w pełnym składzie w nadziei na zrobienie pierwszych zdjęć George’a z jego nową dziewczyną.



Byliśmy gorzko rozczarowani – i uwięzieni. Jakim cudem mieliśmy się stamtąd wydostać? Kierownik hotelu wymyślił prosty i przezabawny sposób na przechytrzenie tłumu na zewnątrz. Podczas gdy John i George mieli wyjść frontowym wejściem i udać się na lotnisko, ja i Patti miałyśmy zostać przemycone tylnym wyjściem, przebrane za pokojówki.

    Etap pierwszy poszedł gładko. Chichocząc, Patti i ja założyłyśmy niedopasowane czarne sukienki, falbaniaste fartuszki i białe czepki. Zabrano nas do wejścia dla personelu, gdzie wgramoliłyśmy się do jednego z dużych wiklinowych koszy na pranie. Plan zakładał, że dwóch pracowników przeniesie nas, wewnątrz kosza, do czekającej na zewnątrz furgonetki z praniem. Gdy już bezpiecznie znajdziemy się w furgonetce, zostaniemy wypuszczone z kosza, a kierowca zawiezie nas na lotnisko. Byłoby idealnie, gdyby kierowca nie odjechał, zanim ktokolwiek zdążył nas wypuścić z kosza. Przez następną, koszmarną godzinę podróżowałyśmy na lotnisko uwięzione wewnątrz tego kosza. Było zupełnie ciemno, a my byłyśmy rzucane na wiklinę, gdy kierowca pędził po zakrętach i wąskich drogach, a kosz przesuwał się z boku na bok furgonetki. Na domiar złego, ledwo mogłyśmy oddychać i byłyśmy przekonane, że się udusimy. Krzyczałyśmy, ile sił w płucach, ale szybko stało się jasne, że kierowca nas nie słyszy. Nie mogłyśmy nic zrobić, tylko trzymać się mocno i modlić. Kiedy dotarłyśmy na lotnisko, byłyśmy poobijane, posiniaczone, zapłakane i ochrypłe. Ale miałyśmy przynajmniej satysfakcję, że nasz fortel zadziałał: prasa nie miała pojęcia, że się wydostałyśmy, i wciąż koczowała pod hotelem.

    John i George uznali to wszystko za świetną zabawę i dokuczali nam przez całą drogę do domu. Ja i Patti przysięgałyśmy, że następnym razem to oni mogą próbować sprytnych sztuczek, a my pójdziemy łatwą drogą – frontowymi drzwiami. Jednak cała nasza czwórka tak dobrze się dogadała, że kilka tygodni później ponownie wybraliśmy się na wakacje, tym razem na Tahiti. Aby uciec przed prasą, postanowiliśmy wyczarterować jacht i polecieliśmy oddzielnie. Ja i John polecieliśmy przez Hawaje, gdzie fani i prasa nas wytropili i zostaliśmy uwięzieni w naszym hotelu.
   
Kiedy spotkaliśmy się z George’em i Patti na Tahiti, nasz „jacht” okazał się raczej wiekową łodzią rybacką, a przez pierwsze dwa dni lało jak z cebra, w stylu monsunowym. Miałam chorobę morską i żałowałam, że w ogóle wypłynęliśmy. Ale kiedy burza minęła, bawiliśmy się cudownie. Nasza załoga z Tahiti była wesoła i pomocna i, ku naszej radości, nie miała pojęcia, kim są chłopcy. Kucharz specjalizował się w ziemniakach gotowanych na inny sposób każdego wieczoru, co oznaczało, że ja i John wróciliśmy do domu znacznie grubsi. Leżeliśmy na pokładzie, pływaliśmy, rozmawialiśmy i jedliśmy, a co najważniejsze, prasa nigdy nas nie znalazła.
 

 
Ja i Patti stawałyśmy się bliskimi przyjaciółkami. Podziwiałam jej wspaniałą figurę i nienaganne wyczucie mody, a ona, jak sądzę, cieszyła się towarzystwem kogoś, kto był z The Beatles od początku i „znał zasady gry”. John i George mieli łatwą, swobodną relację i oni udawali się na plażę, podczas gdy ja i Patti szłyśmy na zakupy.
    Wakacje były bezcenne: były jedyną szansą, by ja i John mogliśmy być cały czas razem, zwolnić tempo i cieszyć się sobą. Reszta naszego czasu była tak gorączkowa i wypełniona, że często mijaliśmy się tylko wchodząc do mieszkania lub z niego wychodząc. Nawet kiedy szliśmy na oficjalne przyjęcia, rzadko siedzieliśmy obok siebie, a tak wielu ludzi pragnęło uwagi Johna. 
Tak więc leniuchowanie na plaży, spacery, rozmowy, kochanie się, przytulanie i wspólne pluskanie w morzu było sielanką. Nie czuliśmy presji, by te wakacje były idealne, one po prostu takie były, ponieważ byliśmy razem i z dala od tego wszystkiego. W tych chwilach John był szczęśliwy. Na chwilę zapominał o ochroniarzach, prasie, fanach i niekończących się żądaniach. Śmiał się, wygłupiał i dobrze się bawił.
    Wróciliśmy do wiru, jakim było życie w domu. Królewska premiera „A Hard Day's Night” miała odbyć się 6 lipca w obecności księżniczki Małgorzaty, a cztery dni później The Beatles mieli uczestniczyć w premierze w Liverpoolu, po której planowano oficjalne przyjęcie dla najnowszych bohaterów miasta. Johnowi podobało się kręcenie filmu i był zachwycony końcowym rezultatem. Wszyscy mieliśmy nadzieję, że film się powiedzie i pokaże publiczności, że The Beatles mają jeszcze inny wymiar.

 

 



Historia The Beatles
History of  THE BEATLES

WYWIADY: THE BEATLES 20.08.1964 LAS VEGAS

 

 

Powiększam największą bazę wywiadów The Beatles po polsku. Mam W zasadzie wszystkie jakie zespół kiedykolwiek udzielił, z przyjemnością do nich wracam, bo wspaniale odsłaniają nam kulisy tego największego i najbardziej pozytywnego szaleństwa w dziejach. Nie ukrywam, że wciąż jestem pod wrażeniem swego pobytu w rodzinnym mieście zespołu. Zamówiłem już oczywiście najnowszą "Anthology 4" i w trakcie rozmowy z pewnym znajomym, który zrobił zdziwioną minę, gdy poznał detale tego wydawnictwa. A chodzi w zasadzie o: kopię Anthology z 1995: "Rychu,  co z tego, że zremasterowane, tyle kasy, za to by słuchać tak samo brzmiących nagrań, bo zapewne różnice będą niewyczuwalne dla ludzkiego ucha, no bo już jakaś ich cyfrowa obróbka była w tamtej wersji", "tylko dla czwartej płytki gdzie będą jakieś wersje demo???, próby???" Tak, świat tych najbardziej zagorzałych beatle-fanów jest dla przeciętnego mieszkańca naszej planety często niezrozumiały. Docenia oczywiście argument, że fanów choćby Elvisa, Stonesów, Jacksona, Madonny czy kogoś tam jeszcze z panteonu Gwiazd nie interesują wersje demo, próbki rozmów w studiu, uwiecznione momenty rodzenia się danego utworu, fanów Beatlesów absolutnie. To jest to, na co czekamy prawda?  No i ta nasza mania kolekcjonerska. Bartek, czytelnik mego bloga, co jakiś czas informuje mnie w prywatnych mailach o nabyciu tego czy tamtego oryginalnego vinylu z amerykańskiej - czy innej - dyskografii zespołu. Oryginalną, brytyjską zapewne ma. Jeśli to czytasz Bartek - napisz specjalny post dla tego bloga o swojej kolekcji, sposobie nabywania płyt, przebijaniu aukcji na Ebay'u czy innych serwisach.  Ok, wracamy do  dzisiejszego tematu postu. Wracam w nim do 1964 roku do szalonego okresu Beatlemanii. O godzinie 1:00 w nocy wyczarterowany samolot The Beatles wylądował na Old McCarran Field w Las Vegas, skąd zespół został natychmiast przewieziony do hotelu Sahara. Mimo godziny policyjnej czekało na nich 2000 fanów, którzy przywitali ich piskami. Poranek spędzili w swoim apartamencie typu penthouse na 18. piętrze hotelu. Bezpłatna wystawa, zorganizowana w lobby Las Vegas Convention Center, niedaleko miejsca, w którym The Beatles grali, upamiętnia ten dzień oczami fanów, którzy masowo zjawili się na lotnisku, w hotelu Sahara i w samym obiekcie.
20.08.1964  Las Veags
Początkowo planowano tylko jeden koncert w sali Congo Room hotelu Sahara, która mieściła 700 miejsc. Jednak promotorzy – zaskoczeni przytłaczającym zainteresowaniem „Fantastyczną Czwórką” – szybko zarezerwowali centrum kongresowe i dodali drugi występ. Prawie 17 000 fanów wypełniło obie wyprzedane hale. Z populacją niespełna 200 000 mieszkańców, Las Vegas było zdecydowanie najmniejszym z 23 miast w USA, w których John, Paul, George i Ringo wystąpili w tamtym roku. O 14:30 zespół wyruszył do Convention Center (ośrodka mieszczącego 8000 miejsc) na próbę dźwięku, a o 17:30 wyszedł na scenę, witany tradycyjnymi wrzaskami, piskami i deszczem cukierków „jelly babies”. Bezpłatna wystawa, zorganizowana w lobby Las Vegas Convention Center, niedaleko miejsca, w którym The Beatles grali, upamiętnia ten dzień oczami fanów, którzy masowo zjawili się na lotnisku, w hotelu Sahara i w samym obiekcie. Bilety kosztowały 2, 3, 4 i 5 dolarów. Zespół otrzymał honorarium w wysokości 25 000 dolarów plus 60% przychodów ze sprzedaży biletów. 
The Beatles chętnie powitali za kulisami artystę estradowego i pianistę, Liberace'a, przed wieczornym występem. Wyjątkowy status Liberace'a był kluczowy, ponieważ w 1964 roku, w przeciwieństwie do ich wcześniejszej wizyty, dostęp do zespołu był dla większości osób praktycznie niemożliwy. Tylko ktoś o jego renomie mógł uzyskać dostęp do zespołu w trakcie tej trasy. Następnie Liberace oglądał ich koncert. The Beatles podpisali spektakularne, vintage'owe zdjęcie grupowe (pochodzące z pamiątkowej broszury) dla Liberace'a. „Fantastyczna Czwórka” dodała utwór „Till There Was You” do swojej setlisty specjalnie na występy w Vegas. Zdjęcia zrobione w Las Vegas Convention Center trafiły na okładki singli „She’s a Woman/I Feel Fine” oraz „Eight Days a Week/I Don’t Want to Spoil the Party”. Koncerty te były jedynym przypadkiem, kiedy cała czwórka The Beatles wystąpiła razem w Las Vegas. Początkowo planowano tylko jeden koncert w sali Congo Room hotelu Sahara, która mieściła 700 miejsc. Jednak promotorzy – zaskoczeni przytłaczającym zainteresowaniem „Fantastyczną Czwórką” – szybko zarezerwowali centrum kongresowe i dodali drugi występ. Prawie 17 000 fanów wypełniło obie wyprzedane hale. Z populacją niespełna 200 000 mieszkańców, Las Vegas było zdecydowanie najmniejszym z 23 miast w USA, w których John, Paul, George i Ringo wystąpili w tamtym roku.
 

 Na miejscu udzielili również standardowych wywiadów, w tym jednemu Larry'emu Kane'owi (na zdjęciu) , który – podobnie jak Bob Rogers w Australii – miał relacjonować amerykańską trasę koncertową. Najpierw Paul i Ringo, następnie George, bez Johna tym razem.

Pytanie:  Czy przed koncertem, widząc tłum na lotniskach i... wciąż czujecie to samo podniecenie?
PAUL: Tak.
RINGO: Wciąż czujemy, tak.
P:  Co sądzicie o tych, tych żelkowych fasolkach [żelkach] rzucanych wczoraj?
RINGO: Są za twarde i bolą, wiecie. Któryś z was dostał?
P:  Dostałeś — tak, ja dostałem kilka siedząc na dole. Czy w Cow Palace dostaliście ich więcej niż kiedykolwiek?
RINGO: Um... nie, w Anglii było dużo gorzej. Dostawaliśmy ich miliony, wiecie. Mam na myśli, Cow Palace jest tak wielkie, że ludzie z tyłu nie mają szans, wiecie, trafić nimi na scenę. Ale one są za twarde, więc jeśli łaskawi, proszę, nie rzucajcie tymi żelkami! Jeśli już musicie, to je po prostu przekażcie, ale nie rzucajcie.
P:  Myślicie, że to wyraz sympatii?
RINGO: Nie wiem. Ja to czuję!
P:  Wolelibyście pianki marshmallows?
RINGO: Nie, ja nie chcę niczego! Wstążki są cudowne. Graliśmy w Australii i tam rzucali serpentyny i wstążki – to było wspaniałe! Wiecie, to wygląda jak wielki karnawał, te wszystkie wstążki i balony, i nie bolą.

P:  W Cow Palace dostałeś najbardziej, bo wszyscy ludzie stali za tobą i obrywałeś w plecy.
RINGO: W plecy też, więc nie mam żadnych szans.
P:  Wiecie, myślałem, że ustaliliście sobie taką standardową zasadę, szczególnie po tym pierwszym występie w Waszyngtonie, że nigdy nie zagracie tam, gdzie część publiczności jest za wami. Czy to prawda?
RINGO: Nie, nie ustaliłem żadnej zasady. Nigdy o tym nie słyszałem. To kolejna nowa rzecz!
P:  Kolejna plotka.
PAUL: Witajcie, chłopaki.
RINGO: Słyszałeś tę plotkę?
PAUL: Jaką?
P:  Dołączył do nas Paul McCartney.
RINGO: Że nie zagramy nigdzie, gdzie – wiecie, gdzie ludzie są za nami.
PAUL: O, tego nie słyszałem.
RINGO: Nie zastrzegliśmy niczego takiego.
P:  Czy zachęcalibyście...
PAUL: Co?
P:  Czy zachęcalibyście ludzi w innych miejscach, do których się wybieracie w Stanach Zjednoczonych, aby rzucali wstążki?
RINGO: Wstążki.
PAUL: Wstążki są świetne, tak, uwielbiam wstążki.
P:  Chcecie wstążki, kochacie wstążki.
PAUL: Tak, kocham te wstążki, stary!
RINGO: Ponieważ to sprawia...
PAUL: Nie bolą tak bardzo jak żelki.
RINGO: ...atmosferę niczym na imprezie, wiecie, to jest cudowne!
P:  Tylko nie wkładajcie nic do tych wstążek, żeby je obciążyć.
RINGO: Nie, proszę.
P:  Co z tym komentarzem, który słyszałem od ciebie, Paul, na temat integracji rasowej podczas różnych występów?
PAUL: My – my nie lubimy, gdy jest jakakolwiek segregacja, ponieważ nie jesteśmy do niej przyzwyczajeni. Wiecie, nigdy wcześniej nie graliśmy dla segregowanej publiczności i wydaje mi się to po prostu szalone. Wiecie, to może wydawać się słuszne niektórym ludziom, ale nam wydaje się to trochę bez sensu.
P:  Będziecie grali w Jacksonville na Florydzie. Czy przewidujesz tam jakąś odmienną opinię?
PAUL: Naprawdę nie wiem, wiecie, bo nie wiem, jacy są ludzie w Ameryce. Ale myślę, że zachowywaliby się trochę głupio, segregując ludzi, ponieważ, wiecie, mam na myśli – nie sądzę, by kolorowi ludzie byli jacyś inni, wiecie, są tacy sami jak wszyscy. Ale, wiecie, tutaj są ludzie, którzy myślą, że oni są jakby zwierzętami czy coś, ale ja uważam to za głupie.
P:  Tak.
PAUL: Nie można traktować innych istot ludzkich jak zwierząt. I tak, wiecie – to znaczy, mi by nie przeszkadzało, żeby siedzieli obok mnie. Świetnie, wiecie! Ponieważ niektórzy z naszych najlepszych przyjaciół to kolorowi ludzie. Więc... 
 

P:  ...postawa, i mam nadzieję, że...
PAUL: Cóż, to znaczy, tak...
RINGO: Wszyscy tak czujemy, wiecie.
PAUL: Tak wszyscy czujemy, i wielu ludzi w Anglii czuje tak samo, wiecie, ponieważ w Anglii nigdy nie ma segregacji na koncertach. Właściwie, gdyby była, prawdopodobnie byśmy tam nie grali.
P:  Sydney w Australii było największym tłumem, dla jakiego kiedykolwiek graliście, prawda?
RINGO: Hmm...
PAUL: Oprócz wczorajszego wieczoru.
P:  Przed Cow Palace.
PAUL: Tak.
RINGO: Tak, ktoś powiedział, że było tam około dwunastu, piętnastu tysięcy.
P:  Czy granie dla siedemnastu tysięcy piszczących ludzi daje inne uczucie...
PAUL: Cóż, tak, wiecie, ponieważ...
RINGO: Im większy tłum, tym lepiej dla mnie. Uwielbiam to, wiecie, kiedy są miliony. Więcej się dzieje, wiecie, to jest fantastyczne.
PAUL: A poza tym, hałas jest głośniejszy, wiecie.
RINGO: Im bardziej publiczność się rozkręca, tym bardziej my się rozkręcamy, wiecie.
P:  Z wszystkich nagranych przez was płyt, jaka jest wasza ulubiona?
RINGO: Um... nie wiem, w tej chwili chyba „A Hard Day's Night”. Lubię ten utwór.
P:  A ty, Paul?
PAUL: Um, myślę, że to samo, wiecie, ponieważ nasza najnowsza płyta jest prawie zawsze naszą ulubioną. Mówisz o naszych nagraniach, tak?
P:  Tak, zgadza się.
PAUL: Mamy mnóstwo ulubionych nagrań innych artystów.
P:  Co sądzicie o tych wszystkich grupach – jestem pewien, że jesteście świadomi – orkiestracjach, i Boston Pops grającym wasze utwory, to dla was spory zaszczyt.
PAUL: Tak. I myślę, że Cilla Black to bardzo dobry artysta. To jedna z...
P:  A co z The Animals? (foto)
PAUL: ...największych grup. Tak, są bardzo dobrzy.
RINGO: Świetna płyta.
P:  Podoba wam się?
RINGO: Tak.
PAUL: To też mili faceci, wiecie.
RINGO: Cudowni. Wydaje mi się, że mają numer jeden tutaj.
P:  Tak, mają numer jeden, a właśnie dzisiaj ogłoszono, że rozpoczynają amerykańską trasę.
RINGO: To cudowne. Na scenie też są świetni.
P: 
Znacie też The Rolling Stones? (foto)
RINGO: Tak. Bardzo dobrze.
PAUL: Tak, znamy The Stones.
RINGO: To nasi dobrzy przyjaciele.
P:  Są waszymi bardzo osobistymi przyjaciółmi, prawda?
PAUL: Tak.
RINGO: Bardzo dobrymi przyjaciółmi.
PAUL: Właściwie większość grup, wiecie. To znaczy, ludzie — słyszymy tu u nas jakieś niedorzeczne plotki, o czym bez wątpienia wiecie, ale, eee — słyszymy plotki typu: „The Beatles nienawidzą każdej innej grupy na świecie”. Wiecie, to po prostu nieprawda. Ponieważ wszystkie angielskie grupy, zwłaszcza – po prostu dlatego, że je znamy – są naszymi przyjaciółmi, i nie przychodzi mi do głowy ani jedna grupa, której byśmy nie lubili.
P:  Ostatni – eee, ostatni wieczór w Cow Palace, koncert był dwa razy przerywany, żeby uspokoić publiczność i ją zdyscyplinować.
PAUL: Tak, nienawidzimy tego. To straszny kłopot, wiecie, ponieważ...
P:  Zauważyłem, że raz, w samym środku jednego z waszych wprowadzeń do piosenki, prowadzący wyszedł i to przerwał, czy to was zirytowało?
PAUL: Cóż, właściwie powiedzieliśmy mu, żeby tego nie robił.
RINGO: Chyba że — wiecie, publiczność oszaleje i zacznie rozrywać to miejsce na kawałki, w co nie sądzę.
P:  Czy byliście zadowoleni ze swojego filmu — swojego pierwszego filmu? Wy sami?
RINGO: Ee, tak. Tak, teraz.
PAUL: Teraz jest lepiej, ponieważ...
P:  Teraz?
RINGO: Cóż, poszliśmy go zobaczyć po raz pierwszy, tylko we dziesięciu, wiecie, i był jakby martwy. A my czepialiśmy się siebie nawzajem, mówiąc – a głównie siebie samych, mówiąc: gdybym to zrobił, wiecie, w ten, czy w inny sposób, i gdybym wyglądał trochę bardziej tak, albo tak, wiecie. Ale kiedy poszliśmy zobaczyć go z publicznością, a oni śmiali się ze wszystkich... żartów? Wiecie, dobrze się bawiliśmy, a ja nawet się śmiałem.
PAUL: Tak, z publicznością jest o wiele lepiej, wiecie.
RINGO: Więc teraz mi się podoba.
P:  Z wszystkich waszych osobistych doświadczeń – i występów, co było najważniejsze? Czy z wszystkich waszych występów w różnych miastach, możecie...
PAUL: Bardzo trudno odpowiedzieć, ponieważ to...
P:
  Czy są jakieś najważniejsze momenty?
PAUL: Tak, wiecie, są miliony najważniejszych momentów, to znaczy...
RINGO: Jest ich za dużo, dlatego nie można wybrać jednego. Ja nie potrafię, w każdym razie.
P:  Do którego miasta najbardziej nie możecie się doczekać powrotu podczas tej trasy?
RINGO: Cóż, ostatnio byliśmy tylko w Nowym Jorku, Miami i Waszyngtonie.
PAUL: Chcę zobaczyć Nowy Jork ponownie, wiecie, ponieważ lubię...
RINGO: Nowy Jork.
PAUL: I Miami jest świetne. Cóż, właściwie nie jedziemy do Miami. Waszyngton jest, w sumie, wiecie... wszystkie miasta Ameryki są dobre na swój sposób.
P:  Czy naprawdę śpicie przez cały dzień, tak jak nam mówią?
RINGO: Nie, wstajemy około trzeciej po południu.
PAUL: No cóż, jesteśmy na nogach teraz, prawda?
RINGO: Która jest godzina?
PAUL: Jest wpół do czwartej! A my tu jesteśmy.
RINGO: Jesteśmy na nogach. Cóż, nie poszliśmy spać do czwartej.
P:  O, nie mieliście szansy wymknąć się wczoraj wieczorem, co?
RINGO: Nie, nigdzie się nie wymknęliśmy, po prostu siedzieliśmy w pokoju i śmialiśmy się z siebie nawzajem.
P:  Co robicie, opowiadacie żarty, kiedy tam jesteście?
PAUL: Nie, po prostu mieliśmy histerię...
RINGO: To była jedna z tych nocy, kiedy wiesz, po prostu jedna mała rzecz zaczyna śmieszyć, a potem wszyscy zwijamy się ze śmiechu.
P:  Czy dużo czytacie w wolnym czasie?
RINGO: Ee, czasami, wszystko zależy od tego, jak się czuję. Mamy fazy, kiedy czytamy jak szaleni.
PAUL: Czytaliśmy – na ostatniej trasie, to było w Australii, przeczytaliśmy każdą wydaną książkę o Jamesie Bondzie. Wiecie, wszyscy z nas. I rozmawialiśmy tylko o Jamesie Bondzie przez całą trasę. Wiecie, nazywając się nawzajem "M", "Pan X".
P:  Wyobrażam sobie, że tragedia Iana Fleminga była dla was dość bliska.
PAUL: Tak, to był kłopot.
RINGO: To zła strata, właściwie.
P:  Czy słuchacie też płyt, kiedy jesteście w...
RINGO: Tak.
PAUL: Tak, oczywiście. Łącznie z nową płytą Cilli Black, „It's For You”. Nie chodzi o to, że próbuję – nie, nie chodzi o to, że próbuję promować tę piosenkę, ale to jest jedna z moich ulubionych piosenek.
RINGO: Tak jest, faktycznie.
PAUL: Pamiętajcie, to John i ja ją napisaliśmy!
P:  Czy ty i John macie kiedykolwiek jakieś nieporozumienia...
PAUL: Pamiętajcie, ludzie, „It's For You”! Słucham?
P:  Czy ty i John macie kiedykolwiek jakieś nieporozumienia co do tekstu i partytury piosenki?
PAUL: Um... pamiętajcie, ludzie, „It's For You”. Słucham? Nieporozumienia. Niezupełnie, wiecie, czasami jeśli piszemy piosenkę, tak po prostu siedząc i pisząc ją razem, to jeden z nas może wymyślić coś, co jest trochę banalne, a drugi powie: "To jest banalne. Pamiętajcie, ludzie, „It's For You” Cilli Black." Świetna płyta, to, świetna płyta. Wcale niebanalna!
P:  Jaki jest – mógłbyś mi wysłać kopię tej płyty?
PAUL: Tak! Wyślę ci kopię.
RINGO: On potrzebuje pieniędzy.
PAUL: Pamiętajcie, ludzie, ulubiona płyta w tej chwili. Twoja ulubiona płyta, moja ulubiona płyta, „It's For You” Cilli Black. Zdajecie sobie sprawę, że nie próbuję promować tej płyty, prawda?


P:  Teraz...
RINGO: Beatlemanii...
PAUL: Ja bym nie – nigdy bym nie próbował promować.
P:  Tak, masz jakąś płytę do promowania?
RINGO:
To jedna z moich. Nie, kocham tak wiele, wiecie, nie mogę promować żadnej.
P:  Rozumiem, że Pat Boone jest...
PAUL: A co powiesz na promowanie „It's For You” Cilli Black?
RINGO: Hej, to dobra płyta!
PAUL: To dobra płyta!
P:  Rozumiem, że Pat Boone był w mieście wczoraj wieczorem, żeby z wami porozmawiać, widział was osobiście?
RINGO: Ja też tak rozumiem, ale nie widzieliśmy go, my...
PAUL: Myślę, że on tu wciąż jest, właściwie.
RINGO: Przekazał wiadomość naszemu rzecznikowi prasowemu, panu Derekowi Taylorowi, który przekazał nam dalej jego dobre życzenia i...

P:  Co sądzicie o fakcie, że były idol nastolatków w Ameryce ma teraz swoją organizację, która drukuje portrety olejne The Beatles?
PAUL: Dobry pomysł, myślę. Wiecie, on jest pewnie dobrym biznesmenem, prawda? Brzmi to dla mnie jak dobry pomysł. Właściwie, nigdy bym sobie takiego nie kupił, ale...
P:  Dlaczego byś nie kupił, Paul?
RINGO: On już jeden ma.
PAUL: Nie wiem, jeszcze nigdy nie widziałem dobrego obrazu olejnego z nami, wiecie.

 Rozmowa tylko z George'm, Paul i Ringo odeszli, nadal nie było Johna.

P:  Okej. Gitara, którą masz w tej chwili... powinienem powiedzieć, gitara, na której grasz, ma dwanaście – dwanaście strun. Dlaczego – przed piosenką „If I Fell” w trakcie występu zmieniasz gitary. Jaki jest powód?
GEORGE: E, ponieważ ma inne brzmienie. Widzisz, z dwunastostrunową masz po dwa zestawy każdej – to znaczy, są dwie partie każdej struny, widzisz. Tylko, że zamiast być strojone tak samo, są w oktawach, widzisz, więc zamiast wydobywać ten dźwięk [gra nutę] jak na normalnej, wydobywasz [gra tę samą nutę oktawę wyżej]. Więc masz [wysoką nutę] i [niską nutę] razem, więc to daje ci ten hałas, widzisz. To – to jest wyższe brzmienie. A ponieważ jest elektryczna, to jest dobre brzmienie, i ja – więc te, których użyłem... um, kiedy użyłem tej na płycie, używam jej też na scenie, widzisz, dlatego ciągle je zmieniam.
P:  Lubisz dużo śpiewać? Dużo śpiewania?
GEORGE: Nie przeszkadza mi, wiecie. Właściwie, nie obchodzi mnie, co robimy – dopóki jestem na scenie.
P:  George, jakie jest najgorsze pytanie, jakie kiedykolwiek zadał ci ktoś na konferencji prasowej? Pamiętasz? Albo jedno z najgorszych.
GEORGE: Cóż, nie wiem, czy najgorsze, ale te, które najbardziej nas wzdrygają, to te typu: „Co zrobicie, kiedy bańka pęknie?” Dostajemy to codziennie, wiecie. I wkurzasz się po jakichś trzech tygodniach, kiedy codziennie ludzie pytają: „A co zrobicie, kiedy bańka pęknie?”
P:  I kolejna rzecz, zauważyłem, że słyszałem w Ameryce twoją siostrę, ona mieszka tutaj, prawda?
GEORGE: Tak, zgadza się.
P:  Słyszałem ją w kilku programach w Ameryce, czy – czy kiedykolwiek wcześniej była w show-biznesie?
GEORGE: Nie, nie.
P:  Żaden z członków twojej rodziny?
GEORGE: Nie, mój tata grał na gitarze, kiedy – w marynarce handlowej, wiecie. Nie – po prostu dla własnej przyjemności, ale to wszystko. Och, i miałem brata, który był kiedyś w chórze, ale... wiecie, nic naprawdę związanego z show-biznesem.
P:  Rozmawiałem o tym z Johnem – to znaczy, Paulem – i chciałem wiedzieć, zanim w ogóle powstali The Beatles, zanim powstało słowo „Beatles”, albo zanim w ogóle zaczęła się ta kariera, jakie miałeś ambicje zawodowe? Chciałeś być lekarzem czy prawnikiem, kim?
GEORGE: Nie chciałem być nikim, wiecie. Ponieważ przez cały czas, kiedy byłem w szkole, po prostu wyciągałem – wiecie, wyciągałem gitarę w nocy, i zaniedbywałem pracę w szkole, z powodu gitary, i tak naprawdę jedyną rzeczą, którą chciałem robić, to grać na gitarze, i – wiecie, wychodzić na scenę. I jak to szczęście chciało, to właśnie mogłem robić i to się opłaciło. Nie miałem żadnych innych ambicji. Przynajmniej nie przypominam sobie.
P:  Z wszystkich angielskich grup – mówię teraz o grupach – które są obecnie popularne i które pojawiły się po nadejściu The Beatles, kiedy po raz pierwszy dowiedzieliśmy się o The Beatles, które są twoimi ulubionymi grupami?
GEORGE:
Um... cóż, The Animals, to najnowsza nowa grupa, ale oni są – wiecie, to świetna grupa, ponieważ mają dobre brzmienie na scenie. Wiecie, brzmią na scenie równie dobrze jak na płycie. I, wiecie, są dobrzy muzycznie. Lubię ich, i lubię The Searchers (foto), ponieważ mają dobre harmonie. I The Stones też są dobrzy, wiecie. Właściwie, jest sporo grup, które – które lubimy.
P:  Teraz zadam ci pytanie, które zadałem też Paulowi. Wiesz, jest tak wiele młodych kobiet na całym świecie, które okazują wielki podziw The Beatles, a wiele z nich tobie indywidualnie. Gdybyś miał wybrać żonę, powiedzmy, albo dziewczynę, którą chciałbyś, żeby została twoją żoną, jakie cechy ceniłbyś w żonie najbardziej?
GEORGE: O, nie wiem, to znaczy, nie można...
P:  Nie możesz powiedzieć, dopóki się nie pojawi?
GEORGE: Nie, nie mógłbym, wiecie. Dam ci znać, jednak.
P:  Nie, nie przepadam za tego typu plotkarskimi pytaniami, ale...
GEORGE: O, nie przeszkadza mi. Po prostu nie mogę – wiecie, nie można spisać listy, powiedzmy, dziesięciu cech gwiazdy, których oczekujesz od żony, a wiecie, możesz znaleźć żonę, która jest inna, wiecie, całkowicie inna od tego, co pierwotnie planowałeś. Wiecie, ja – ja po prostu – to jest coś, co po prostu się zdarza, wiecie. Po prostu wiesz, co – wiecie.
P:  Jest dziewczyna, która napisała do nas list i powiedziała: „Czy The Beatles kiedykolwiek przeszkadzają te bardzo osobiste pytania o ich rodziny?” E, i uważała, że to bardzo źle, że wszyscy zadają wam te pytania. A ja sam, kiedy słucham niektórych pytań na konferencjach prasowych i w okolicy, wiem, że gdyby mnie zadano te pytania, nie polubiłbym ich zbytnio. Jak wy podchodzicie do tych wszystkich osobistych pytań?
GEORGE: Musieliśmy się po prostu przyzwyczaić do zadawania takich pytań, wiecie, ponieważ siedzimy tam, żeby ludzie mogli nam zadawać pytania, i dlatego odpowiemy na każde. Ale, wiecie, teraz już nam to nie przeszkadza. Wiecie, jeśli pytają nas o coś, na co naprawdę nie chcemy odpowiadać, po prostu dajemy im łagodną odpowiedź, wiecie. Coś, co... wiecie, coś, co po prostu nie czyni tego osobistym. Jeśli wiesz, co mam na myśli. Wiecie, jeśli pytają o twojego tatę, a ty nie chcesz im mówić, cóż, po prostu mówisz – wiecie, po prostu obracasz to w żart.
 

 

 



Historia The Beatles
History of  THE BEATLES


CZERWIEC 1980. WENA TWÓRCZA JOHNA. SMUTNY KONIEC LED ZEPPELIN.


 

 

 

 

CZERWIEC. W ramach kolejnej koprodukcji z Keef & Co., Paul - przy pomocy specjalnie do tego celu ustawionych dekoracji pośrodku Wandsworth Common i dodatkowych scen nakręconych w nieużywanym hangarze lotniczym - rejestruje teledysk do utworu "Waterfalls". W tym celu Kupuje półtora tony polistyrenu, a od cyrku Chipperfields's Circus wynajmuje  niedźwiedzia polarnego o imieniu Olaf.  Powstaje aż sześć wersji teledysku, chociaż tylko wersja #3 będzie pokazywana w takich programach jak 'Meet Paul McCartney'. Premiera filmiku odbędzie się  w telewizji brytyjskiej w sieci ATV 14 czerwca w wybranych regionach UK. Ze względu na strajk techników BBC, obraz ten nigdy nie zostanie pokazany we flagowym programie popowym 'Top Of The Pops'. 

 
Ostatnie znane zdjęcie całej czwórki Led Zeppelin (poza sceną). John Paul Jones, Robert Plant, Jimmy Page i John Bonham. 

Czerwiec 1980 to Koniec wielkiej epoki rocka.
W czerwcu 1980 roku zespół Led Zeppelin wyrusza na swoją ostatnią trasę koncertową po Europie "Tour Over Europe 1980". Trasa obejmowała występy w całej Europie, a finałowy koncert odbył się w Berlinie 7 lipca 1980 roku. Ostatni zaplanowany występ zespołu odbył się w berlińskiej Eissporthalle, a John Bonham zagrał tam swój ostatni koncert z zespołem. Po śmierci perkusisty Johna Bonhama we wrześniu 1980 roku zespół oficjalnie ogłasza zakończenie działalności. Śmierć Johna Bonhama była ostatecznym ciosem dla Led Zeppelin i doprowadziła do natychmiastowego rozwiązania zespołu. Pozostali członkowie – Jimmy Page, Robert Plant i John Paul Jones – ogłosili w grudniu 1980 roku, że nie będą kontynuować działalności pod nazwą Led Zeppelin
Chcemy, aby było wiadomo, że strata naszego drogiego przyjaciela oraz głębokie poczucie harmonii odczuwane przez nas i naszego menadżera, skłoniły nas do podjęcia decyzji, że nie możemy kontynuować działalności w dotychczasowy sposób. Ich pożegnanie z fanami symbolicznie zamyka jedną z najważniejszych epok w historii rocka.  John Bonham został wybierany wielokrotnie jako perkusista przez Paula McCartney'a do zespołu najlepszych muzyków.  Paul  i perkusista Led Zeppelin, John Bonham, współpracowali przy utworze „Beware My Love” z albumu Wings „Wings at the Speed ​​of Sound” (1976). Choć w wersji albumowej występuje perkusista Joe English, McCartney w 2014 roku (według Billboard i Rolling Stone), zaprezentował potężną partię perkusyjną Bonhama we wcześniejszej, niepublikowanej wersji.
Współpracowali również podczas sesji nagraniowej do projektu McCartneya „Rockestra” w 1978 roku.
John marł 25 września 1980 roku w wieku 32 lat. Przyczyną jego śmierci było uduszenie się własnymi wymiocinami, co było wynikiem spożycia bardzo dużej ilości alkoholu. Oficjalnie jego śmierć została uznana za wypadek. Do tragedii doszło w domu gitarzysty Jimmy’ego Page’a w Windsorze, gdzie zespół przygotowywał się do nadchodzącej trasy koncertowej po Ameryce Północnej. Po dniu spędzonym na intensywnych próbach i piciu, Bonham położył się spać. Następnego dnia rano znaleźli go nieprzytomnego basista John Paul Jones i jeden z roadie.
 
W tym samym czasie, w Wielkiej Brytanii, młody zespół U2 właśnie wydaje swój drugi singel "A Day Without Me". Ten i ich debiutancki singel z maja, „11 O'Clock Tick Tock”, zapowiadały nadejście nowej ery rocka, której U2 miało wkrótce stać się ikoną.
 


3 czerwca. W ramach protestu skierowanego przeciwko faworyzowaniu własnych muzyków BBC, Paul żąda, by jego nagrany wcześniej, a promujący album 'McCartney II' wywiad, który miał być zamieszczony w dzisiejszym wydaniu programu BBC2 pt. 'The Old Grey Whistle Test', został wycofany z transmisji. Gest ten jednak jest bezowocny, ponieważ Związek Muzyków zmusza producentów do przesunięcia na czwartek zarówno emisji tego programu jak i 'Top Of The Pops'.  
  

4 czerwca.   W Stanach Zjednoczonych John wylatuje z lotniska Farmingdale w drodze do Newport Virginia, gdzie razem z trójką innych pasażerów (kapitan Hank O'Neal oraz Tyler Coneys, Ellen Coneys i Kevin Coneys) przesiada się na łódź 'Megan Jaye', mającą ich zawieźć na Bermudy. W trakcie podróży  łódź napotyka sztorm, a John jest jedyną osobą, która potrafi zapanować nad sterami. John wspomina to we wrześniowym wywiadzie dla Playboy'a:   Był to mój pierwszy raz na morzu - trzy tysiące mil w siedem dni. Zawsze dużo mówiłem o żeglowaniu, ale moją stałą wymówką było to, że nigdy nie szkolono mnie w żeglowaniu. Yoko zawsze mówiła: 'Zrób coś z tym, albo się zamknij!', więc w końcu wysłała mnie w ten rejs. Chociaż mi nigdy tego nie powiedziała, mówiła tak, by sprawdzić moją kreatywność. Na tej 15-metrowej łodzi było nas czterech, a całość okazała się najbardziej fascynującym doświadczeniem mojego życia. Było cudownie... Sztorm zaczął się któregoś popołudnia i trwał całe trzy dni... Kapitan był chory, tak samo jak dwaj jego kuzyni. Nie miałem żadnych punktów odniesienia. Kapitan spytał, czy chcę stań za sterem... 'Robi się coraz gorzej. Chcesz?' a ja: 'Uważasz, że dam sobie radę?'. On stwierdził: 'Będziesz musiał, nie ma tutaj nikogo poza tobą, kto może to zrobić'. Na to ja: 'Lepiej, żebyś mnie miał na oku'. Pamiętam, że przyrzekł mi, że tak zrobi...  Wszyscy byli zarzygani...  Przypominało to wejście na scenę, kiedy już tam jesteś, nie ma odwrotu...  Kilka fal powaliło mnie na kolana. Trzymałem się wtedy tylko rękoma i wiedziałem, że to najlepszy czas mojego życia! Śpiewałem szanty i krzyczałem do bogów! Czułem się jak jakis Wiking czy Jazon płynący po złote runo... W końcu dotarliśmy na Bermudy. Jednak nawet kiedy postawiłem już nogę na ziemi, byłem wciąż tak skupiony na ostatnich doświadczeniach, że czułem się jakby nie z tej ziemi. A w dodatku przez głowę zaczęły mi się przewijać te wszystkie piosenki! Czas na łodzi był dla mnie niezapomniany. Fred (Seaman), Sean i ja siedzieliśmy później na plaży w wielkim magnetofonem, na który z gitarą nagrywałem wszystkie nowe melodie. Siedzieliśmy w słońcu, a z mojej głowy co rusz wypadała nowa piosenka. 

Dziewięciodniowy rejs Johna na 'Megan Jaye' dobiegnie końca 12 czerwca. cztery dni później dołącza do niego Fred Seaman z Seanem.   

11 czerwca.   W Los Angeles Ringo i Barbara ogłaszają, że za kilka tygodni zamierzają się pobrać. Ringo dodatkowo stwierdza: Barbara jest dla mnie cudowną, seksowną, zabawną oraz niezwykle ciepłą osobą. Po tym oświadczeniu szczęśliwa para jest widywana na zakupach, w poszukiwaniu ślubnych obrączek. 

13 czerwca.   W Wielkiej Brytanii wydany zostaje singiel Paula, pt. "Wtaerfalls"/ "Check My Machine". Premiera singla za oceanem 22 lipca.

 





21 czerwca.
W słońcu Bermudów John słucha zauroczony albumu Boba Marley'a z 1973 roku, "Burnin'", z którego muzyka inspiruje go do napisania piosenki "Borrowed Time". Piosenka ukaże się na singlu oraz na ostatnim albumie Johna i Yoko, "Milk And Honey" kilka lat po śmierci muzyka, w 1984. "Żyjąc w pożyczonym czasie" ex-Beatles usłyszał od Bunny Wailera, członka Wailers, zespołu wspomnianego Króla Reggae, Boba Marley'a. Pamiętając ostatnie, niezapomniane i groźne przeżycia na oceanie uznał, że to doskonała fraza do nowej piosenki. W perspektywie tego co się stanie tego roku za kilka miesięcy jakże tragicznie brzmią te słowa jak i rozliczeniowy ze swoją przeszłością tekst całej piosenki Johna. Demo piosenki, na którym John nagrywa ją tylko z towarzyszeniem gitary akustycznej ukazało się na "John Lennon Anthology" w 1998. "Borrowed Time" miał się pierwotnie ukazać na pierwszym po długiej przerwie albumie pary "Double Fantasy" i utwór był nagrywany jako jeden z pierwszych, ale ponieważ nie udało się w czasie pracy nad nim w studiu odtworzyć klimatu reggae, który John czuł w tej piosence, została odłożona na później. 
22 czerwca.
 Zachęcony swoją wczorajszą twórczością John rejestruje dzisiaj na taśmie Panasonic kolejne wersje "I Don't Want To Face It", "Watching The Wheels" oraz "I'm Stepping Out", "Dear Yoko", "Strange Days Indeed", Beaytiful Boy", "Borrowed Time", jedną z pierwszych wersji "Woman" a także niewydaną kompozycję "Welcome To The Bermudas". Kreatywnie pobudzony artysta będzie również wyśpiewywał swe piosenki przez telefon do Yoko, po czym również  ona zatelefonuje do Johna, śpiewając  mu jej nowe utwory. JOHN później wspominał: To mnie kompletnie zainspirowało. Jak tylko coś mi zaśpiewała  przez telefon albo przysunęła do słuchawki magnetofon, w ciągu następnych piętnastu -  czy tego chciałem czy nie - nagle zjawiała się w mojej głowie kolejna piosenka. Zawsze uważałem, że najlepsze kompozycje to te, które same do nas przychodzą. Osobiście chcę inspirować innych swoją duchowością,a przebywanie z Seanem i wyłącznie się z branży pozwoliło mi na wyzwolenie tego spirytualnego kanału. 

John określał, że miał w tym czasie "twórczą biegunkę".  Opisywał ten okres tak:  Nie mogłem się doczekać ponownego wejścia do studia. Miałem przecież cały materiał, choć co prawda, zupełnie nie przećwiczony. Przez ostatnie 5 lat byłem w swoim domu całkowicie odizolowany, więc całkowicie zmieniłem sposób myślenia, nie zastanawiając się prawie nad muzyką. Przez cały ten czas moja gitara leżała za łóżkiem i nie pamiętam, żebym w ciągu tych pięciu lat ją wyciągał.
 Istnieje historia powiązana z datą 23 czerwca 1980, która od lat intryguje fanów The Beatles: w 1980 roku John Lennon i Yoko Ono rzekomo mieli sprzedać krowę rasy Holstein za rekordową kwotę, a pieniądze z tej transakcji przeznaczyć na zakup luksusowego mieszkania w Nowym Jorku do przechowywania futer. Źródłem tej fascynującej opowieści jest książka Keitha Badhama, "Po rozpadzie The Beatles". Badham podaje, że na aukcji w Syracuse, agent Johna i Yoko sprzedał mleczarzowi Steve'owi Porterowi krowę imieniem Daisy za 265 000 dolarów. Miała to być najwyższa kwota w historii, jaką zapłacono za pojedynczą krowę z ich 250-sztukowego stada. Co więcej, to wydarzenie miało zapewnić Lennonowi pierwszy wpis do Księgi Rekordów Guinnessa w kategorii niezwiązanej z muzyką. Zgodnie z tą relacją, Lennonowie mieli sprzedać kolejne 71 krów, a pieniądze z tego przeznaczyć na zakup i klimatyzację mieszkania na futra Yoko.  Fakty są bardziej złożone. Choć opowieść jest niezwykle barwna, historycy i biografowie Lennona wskazują, że jest ona mieszaniną prawdy i anegdot. Po dogłębnej weryfikacji fakty prezentują się następująco: Prawda: Krowa rasy Holstein faktycznie została sprzedana w 1980 roku na aukcji "Summer Dreams by Dreamstreet Sale" za rekordową sumę około 250 000 dolarów. Jej imię to Spring Farm Fond Rose, a nie Daisy.  Prawda: Yoko Ono, po śmierci Johna, faktycznie przejęła zarządzanie ich majątkiem, który obejmował również farmę ze stadem krów rasy Holstein w stanie Nowy Jork. Faktycznie interesowała się tą działalnością. Prawda: Yoko Ono miała pokaźną kolekcję futer, a Lennonowie posiadali wiele mieszkań w budynku Dakota.  Mit: Nie ma jednak żadnych dowodów, że krowa o imieniu Spring Farm Fond Rose należała do Lennonów. Zapis w Księdze Rekordów Guinnessa w kategorii "niemuzycznej" dotyczy cenzury ich albumu "Two Virgins", a nie transakcji rolniczej. Ponadto, pieniądze z transakcji nieruchomościowych i inwestycje w luksusowe przedmioty pochodziły z ich ogromnego majątku, a nie z pojedynczej sprzedaży. Podsumowując, hodowla bydła rasy Holstein przez Yoko Ono jest faktem. Jednak cała historia o rekordowej sprzedaży jednej krowy, wpisie do Guinnessa i zakupie mieszkania na futra jest anegdotą, która połączyła prawdziwe fakty z fikcyjnym scenariuszem.
  Niemniej sprawa nie jest taka prosta. W The Last Days of John Lennon Jamesa Patersona czytamy, że w wywiadzie dla Playboya przed śmiercią, John mówił o stadzie bydła, które on i jego żona kupili. Podobno wszystkie ich 6 milionów dolarów. Sean  i ja odpoczywaliśmy w weekend, a Yoko pojechała sprzedawać tę krowę, żartowałem z tego. Nie widzieliśmy jej od wielu dni, ona spędzała cały swój dopracowując biznes. Ale potem przeczytałem gazetę, która mówiła, że sprzedała ją za ćwierć miliona dolarów. Tylko Yoko mogła sprzedać krowę za to za dużo.  
   Zostawiam ten temat. 
 

24 czerwca.
 John z Seanem wciąż na Bermudach. W tym dniu zwiedzają ogród botaniczny, w którym John zachwyca się pewnym orientalnym gatunkiem frezji o wdzięcznej nazwie "Double Fantasy". Czy w tym dniu zdecydował, że taki będzie tytuł jego najnowszego albumu nie wiemy. Powyżej na zdjęciu odsłonięty w 2012 roku 
 pomnik The Double Fantasy Sculpture na Bermudach (autorstwa Graham Foster, zatwierdzony przez Yoko Ono) uświetniający wielki wybuch twórczości Johna Lennona na wyspie. Ten stalowy pomnik o wysokości 9 stóp znajduje się w Muzeum Sztuki Bermudzkiej Masterworks w Ogrodzie Botanicznym Bermudów, zaledwie milę na południe od Hamilton.  Każdy element rzeźby ma znaczenie symboliczne: sylwetka Lennona z okrągłymi okularami – ikoniczny obraz rozpoznawalny na całym świecie, zarys gitary – hołd dla jego muzycznej spuścizny, gołębie – symbolizujące pokój i harmonię i kwiaty freesia – inspiracja kwiatem „Double Fantasy”.  Zwiedzający to miejsce dowiadują się, że to miejsce, w którym John Lennon ukończył ponad 20 piosenek latem 1980 roku. W tamtejszym muzeum odbywają się bezpłatne wystawy oryginalnej grafiki Lennona i odręczne teksty Lennona.
 

25 czerwca. Pionier rock and rolla, Bill Haley, po raz ostatni występuje podczas swojej trasy koncertowej w RPA. Po niej jego stan zdrowia muzyka  się pogarsza i umiera w lutym 1981 roku. Lipiec 1980 roku to 25. rocznica, odkąd utwór Haleya "Rock Around the Clock" dotarł na 1. miejsce amerykańskiej listy przebojów. Swego czasu po koncercie Haley'a John Lennon napisał do niego list: Ty wszystko zacząłeś! Odkrycie muzyki Haley'a, „Rock Around the Clock”, jest opisywane jako moment rocka i „przeboju”, który zainspirował go do podjęcia kariery muzycznej. I oczywiście Elvisa. 
 
 26 czerwca. Denny Laine wraz z żoną Jo Jo Laine dzieli się z prasą swymi planami trasy koncertowej przyznając: Zaczyna mnie to wszystko nudzić, dlatego zdecydowaliśmy się na trasę koncertową. Na pytanie czy Wings jeszcze istnieją odpowiada?: Ale mimo wszystko, wciąż gram z Wings!
 
 27 czerwca. Yoko leci na Bermudy to męża i syna, jednak ze względu na panujące tam gorąco (zobaczcie jak John chodzi ubrany) już pod dwóch dniach wraca samotnie do Nowego Jorku. John jest jej zachowaniem zupełnie zniesmaczony. Liczył na spędzanie czasu w gronie rodzinnym, ich całej trójki.
 
  Obok dość rzadkie zdjęcie Johna.  Kobieta na zdjęciu z nim to lokalna artystka Nancy Gosnell, której ex-Beatles zlecił namalowanie portretu jego i Seana jako prezent dla Yoko po tym, jak zachwycił się jej obrazem, który wisiał w wynajmowanym domu na Bermudach. 
Nancy wspomina: Lennon i Sean – obaj w szortach i koszulkach – przyszli do drzwi wynajętego domu. „Oboje usiedli na dywanie w salonie, gdzie ustawiłam swoją sztalugę. Ich dom znajdował się nad wodą, więc namalowałam krajobraz tuż za nim, tak, aby wyglądało to, jakby siedzieli na plaży. Mieli w domu wielki fortepian. John dzwonił do Yoko i grał na pianinie. Mówił o swoim życiu i o The Beatles, i o tym, jak Yoko była jego zbawieniem. Mówił, że był w okropnym stanie i miał nadwagę, a ona wprowadziła mu dietę opartą na brązowym ryżu. Naśladował dla mnie różne osoby. Pamiętam, jak udawał Henry'ego Kissingera, a także trochę śpiewał. Jedną z piosenek, które zaśpiewał, było "Lucy in the Sky with Diamonds". John powiedział jej, że "zmęczył się byciem Beatlesem", ponieważ "pisał muzykę dla nastolatków", a teraz chciał "pisać dla dorosłych"...  Z perspektywy czasu wspomnienie to wydaje się niemal fantazją – John Lennon – prawdopodobnie najsłynniejsza osoba na świecie...
 


28 czerwca.
 Singiel Wings pt. "Coming Up" (wersja koncertowa z sali Apollo w Glasgow nagrana 17 grudnia 1979 
podczas ich brytyjskiej trasy koncertowej dochodzi do pierwszej pozycji amerykańskiego Billboardu).  Wersja ta na stałe weszła do koncertowego repertuaru zespołu jeszcze przed wydaniem wersji studyjnej. W USA utwór „Coming Up” osiągnął pierwsze miejsce na liście Billboard Hot 100 i uzyskał status Złotej Płyty od stowarzyszenia Recording Industry Association of America za sprzedaż ponad miliona egzemplarzy. Chociaż wersja live była częściej grana w radiu i uważano ją za „hit”, Billboard umieszczał na liście Hot 100 stronę A przez pierwsze 12 tygodni (w tym trzy tygodnie na pierwszym miejscu), zanim na pozostałe dziewięć tygodni przeszedł na bardziej popularną stronę B.
Wytwórnia Columbia Records promowała wersję live, która w konsekwencji była częściej grana niż wersja studyjna. McCartney nie był świadomy posunięcia Columbii; w przeciwnym razie być może promowałby stronę A, którą uważał za lepszą wersję. Jeden z dyrektorów Columbia Records wyjaśnił tę decyzję, mówiąc, że „Amerykanie lubią brzmienie prawdziwego głosu Paula McCartneya”. Ten singel stał się szóstym i ostatnim numerem jeden w historii Wings. PAUL: Zawsze myślałem, że singlem będzie wersja solowa. Zrobiliśmy ten utwór w czasie trasy, ponieważ chcieliśmy, aby publiczność usłyszała coś, czego jeszcze nie znała. Wersja live na stronie B singla została nagrana ostatniej nocy trasy w Glasgow. W Ameryce wielu didżejów z radiostacji Top 40 postawiło na tę wersję, więc stała się ona stroną A w Stanach Zjednoczonych. W reszcie świata była to strona B.
 
   W  Finston Manor - starej hali koncertowej nieopodal Tenterton w Kent - Wings rozpoczynają dwutygodniowy okres prób.
 

SINGLE. W ostatnim tygodniu na listach przebojów w Wielkiej Brytanii: 1. Don McLean  -  "Crying", 2. Lips Inc. - "Funky Town", 3. Roberta Flack i Donny Hathaway - "Back Together Again", 4. MASH - "Suicide Painless" (temat muzyczny z serialu M*A*S*H), 5. The Korgis - "Everybody's Got To Learn Sometine". Za oceanem za singlem Wings: 2. Lips Inc. - "Funky Town", 3. Bette Midler - "The Rose", 4. Billy Joel - "It's Still Rocka And Roll To Me", 5. Bob Seger And Thje Silver Bullets - "Against The Wind".


ALBUMY:
USA: 1. Billy Joel -"Glass Houses" , 2. Bob Seger & the Silver Bullet Band -"Against the Wind", 3. Queen - "The Game", 4. Paul McCartney - "McCartney II", 5 . Pink Floys - "The Wall" .
Wielka Brytania (UK): 1. Peter Gabriel - "Peter Gabriel", 2. - Pete Townshend - "Empty Glass", 3. Queen - "The Game", 4. Roxy Music - "Flesh and Blood", 5. Status Quo - "Just Supposin'"




Historia The Beatles
History of  THE BEATLES