Pierwszy na moim blogu wywiad z samą (bez Johna) Yoko Ono, tutaj z Jeffem Tamarkinem (amerykańskim historykiem specjalizującym się w kulturze i muzyce popularnej). Szczerze przyznam się, że nie wiedziałem nawet o twórczości Yoko spod znaku remiksów tanecznych.
18 lutego 2024 roku Yoko Ono skończyła 91 lat. Latem 2003 roku, kiedy miała 70 lat, zostałem zaproszony na wywiad do nieistniejącego już magazynu o muzyce światowej.Co więcej, poinformowano mnie, że wywiad odbędzie się w mieszkaniu Ono w legendarnym, ikonie Nowego Jorku, budynku Dakota, w którym mieszkała z Johnem i ich synem Seanem.
Przybyłem wcześnie w upalne sierpniowe popołudnie i postanowiłem najpierw oddać hołd Johnowi przy memoriale Strawberry Fields w Central Parku, tuż po drugiej stronie ulicy od Dakoty. Kiedy nadszedł wyznaczony czas wywiadu, wróciłem do budynku, wszedłem do przedsionka wewnątrz Dakoty i tam w holu powiedziano mi, żebym wsiadł do małej windy i pojechał na piętro do Yoko.
Winda prowadziła bezpośrednio do jadalni apartamentu, a tam czekała na mnie ona, jedna z najsłynniejszych kobiet na świecie, a czasami jedna z najbardziej kontrowersyjnych. Po przywitaniu poprosiła mnie, abym usiadł przy stoliku obok kuchni, i przyszło mi do głowy, że to właśnie w tym miejscu John Lennon przeżył najszczęśliwsze chwile w ostatnich latach swojego życia. Tymczasowo wycofał się z muzyki i spędzał większość czasu w domu, będąc ojcem i piekąc chleb. Dopiero w 1980 roku postanowił znowu tworzyć muzykę, tworząc wspaniały album Double Fantasy z Yoko. Oczywiście, w grudniu tego roku już go nie będzie.
W czasie przeprowadzania tego wywiadu muzyka i sztuka Ono dopiero zaczynały cieszyć się większym uznaniem, po dziesięcioleciach niezrozumienia i częstego wyśmiewania. Zaczęła pozwalać, aby niektóre z jej wczesnych nagrań były remiksowane dla publiczności klubów tanecznych i odnosiła wielki sukces w tym medium, gdzie żadna z tych śmiesznych bzdur o „kobiecie, która rozbiła Beatlesów” jej nie poprzedzała. Jej asystent zaproponował mi herbatę i usiedliśmy na godzinną pogawędkę. Ono była rzeczowa i przyjazna, ale nie przesadnie gościnna, bo na przykład nie zaproponowała, że oprowadzi mnie po mieszkaniu, wciąż urządzonym głównie na biało, ze zdjęciami Johna, Seana i jej samej wiszącymi na ścianach.
Ale mimo wszystko, dla wielkiego fana The Beatles, który również bardzo podziwia Yoko za jej niezależność w sztuce i jako aktywistki, było to nieco surrealistyczne uczucie znaleźć się w ich osobistej przestrzeni. Bez względu na to, jak długo jesteś profesjonalnym dziennikarzem muzycznym, fan w tobie nie może się nie ujawnić, gdy znajdziesz się w tak mało prawdopodobnej sytuacji, jak siedzenie w jadalni Johna i Yoko.
Oto nasza rozmowa.
JT: Najpierw chciałbym zapytać o twoje japońskie pochodzenie. Z tego, co rozumiem, otrzymałaś zachodnie wykształcenie.
Yoko Ono: To prawda, tak. Miałam jedno i drugie, ponieważ moja matka była bardzo dobrą azjatycką instrumentalistką. Potrafiła grać na pięciu lub sześciu instrumentach.
JT: Na jakich japońskich instrumentach grała?
Yoko Ono: Koto, biwa, shamisen, tsuzumi. To wszystko.
JT: Brałaś lekcje gry na pianinie?
Yoko Ono: Tak.
JT: Czy powiedziałabyś, że miałaś mieszane wykształcenie muzyczne, że uczyłaś się zarówno muzyki zachodniej, jak i azjatyckiej?
Yoko Ono: Cóż, to było głównie zachodnie szkolenie.
JT: Czy dorastając, miałaś styczność z muzyką z innych krajów, czy raczej tylko z muzyką klasyczną Zachodu i japońską? Czy słyszałaś kiedyś muzykę z Afryki, Ameryki Południowej lub z innych podobnych miejsc?
Yoko Ono: Cóż, tak samo, jak większość muzyków. Oczywiście, wszyscy jesteśmy narażeni na muzykę świata, prawda? I to jest całkiem interesujące, aby faktycznie dostosować te metody lub instrumenty do naszej muzyki, i oczywiście ja też to robiłam.
JT: Czy kiedykolwiek myślałaś o nagraniu albumu śpiewając po japońsku?
Yoko Ono: Śpiewając po japońsku? No wiesz, zrobiłam to. Zrobiłam około 10 piosenek, które są po prostu po japońsku i myślę, że mogłyby wyjść, wydane na japońskiej CD lub coś w tym stylu. Ale zrobiłam też kilka japońskich klasycznych — klasyka to nie to słowo — japońskich piosenek popowych, powiedzmy, z lat 30., 40., tradycyjnych, w [nowojorskiej stacji radiowej] WBAI.
JT: Czy twoi rodzice próbowali odciągnąć cię od Twojej rodzimej japońskiej kultury?
Yoko Ono: Nie, nie robili tego, ale mój ojciec chciał zostać pianistą, więc tak naprawdę doszedł do punktu, w którym grał koncerty i zbierał już same dobre recenzje. Ale z kolei jego ojciec chciał, żeby odziedziczył interes, więc poszedł tą drogą.
JT: Zrezygnował z muzyki?
Yoko Ono: Tak. Chciał, żeby jego pierworodny został pianistą. Ale kiedy byłam kobietą, okej, ups…
JT: Więc kobiety naprawdę nie były zachęcane do tworzenia w Japonii?
Yoko Ono: To nie była tylko muzyka. Może malarstwo. Moja matka lubiła malować. Myślę, że chciała zostać malarką.
JT: Odziedziczyłaś obie te cechy, stając się artystką i muzykiem.
Yoko Ono: Nie, tak naprawdę byłam bardzo zastraszona, ponieważ było tak wiele nadziei, że zostanę pianistką, a oczywiście nie dałam rady. I myślę, że część mnie też się opierała.
JT: Dlaczego tak było?
Yoko Ono: Cóż, kiedy ktoś próbuje cię do czegoś zmusić... Poza tym moja matka była tak dobrą malarką, że nigdy nie myślałam, że chcę iść w tym kierunku. Ojciec mojej matki był dobrym malarzem. Wszyscy byli zawodowymi malarzami.
JT: Co twoim zdaniem skierowało cię w stronę bardziej awangardowej sztuki?
Yoko Ono: Z tego powodu, przypuszczam. Ponieważ nie chciałam iść tą drogą.
JT: Czy w tamtym czasie miałaś duży kontakt ze sztuką awangardową?
Yoko Ono: Niezupełnie. Ale... to było coś, co miałem w sobie od samego początku, nie wiem dlaczego. Zawsze chciałam stworzyć coś nowego. Nie chciałam powtarzać czegoś, co już zostało stworzone. Więc zasadniczo pomyślałam, wiesz, to jest to, co możesz zrobić, w pewnym sensie odkrywanie rzeczy, które możemy zrobić w tej dziedzinie.
|
Mała Yoko z rodzicami
|
JT: Jaki był odbiór, kiedy po raz pierwszy zaczęłaś prezentować część swojej sztuki? Czy ludzie to rozumieli?
Yoko Ono: Cóż, myślę, że moi rodzice nie byli zbyt zadowoleni, kiedy weszłam do awangardy.
JT: A co z innymi w środowisku artystycznym?
Yoko Ono: W Japonii?
JT: Tak.
Yoko Ono: Nie, nie.
JT: Czy było to bardziej akceptowane po przyjeździe do Stanów Zjednoczonych?
Yoko Ono: Cóż, nawet w Stanach Zjednoczonych, w środowisku, w którym się znajdowałam, nie było to aż tak akceptowane. Pewna ilość awangardy była prawdopodobnie akceptowana, ale nie sądzę, żeby rozumieli, co robię.
JT: Ale miałaś już swoją reputację, zanim poznałaś Johna.
Yoko Ono: To prawda.
JT: Dlaczego uważasz, że środowisko rock and rollowe nie akceptowało tego, co robiłaś, kiedy zaczynałaś tworzyć własną muzykę?
Yoko Ono: Cóż, środowisko rock and rollowe - dlaczego miałoby? (śmiech)
JT: Teraz wszyscy mówią, że wyprzedziłaś swoje czasy. Szkoda, że tak długo trwało, zanim ludzie to załapali.
Yoko Ono: No wiesz, dobrze się bawiłam.
JT: Chciałbym zapytać cię o niektóre projekty humanitarne i pokojowe, nad którymi pracowałaś przez lata. Kiedy wojna w Iraku narastała, mówiłaś o niej i oczywiście wiele z pracy, którą wykonałaś z Johnem, było na rzecz pokoju. Jak myślisz, ile z tego poświęcenia sprawie pokoju wynikało z faktu, że oboje dorastaliście w krajach ogarniętych wojną?
Yoko Ono: Myślę, że to miało z tym wiele wspólnego, tak. Byliśmy świadomi takich rzeczy.
JT: Czy uważasz, że świat jest dziś bardziej niebezpiecznym miejscem niż wtedy, gdy pracowałaś z Johnem?
Yoko Ono: Cóż, myślę, że wygląda na to, że jest bardziej niebezpieczny. Myślę, że zawsze był ten element niebezpieczeństwa. I myślę, że wielu z nas próbowało to zmienić i udało nam się to zmienić. I tym razem również myślę, że instynkt przetrwania rasy ludzkiej zwycięży.
JT: Czy uważasz, że jesteśmy w beznadziejnej sytuacji, jeśli chodzi o [naszych liderów]?
Yoko Ono: Myślę, że chcą robić to, co chcą robić i mają właściwe podejście, ignorując nas, zamiast prowadzić rozmowę lub dialog. To dziwne, w pewnym sensie… Myślę, że marsze pokoju są nadal bardzo odpowiednie, abyśmy wszyscy wiedzieli, że jesteśmy razem. Ale myślę, że musimy znaleźć inne sposoby, aby być naprawdę skutecznymi.
JT: Czy uważasz, że młodzi ludzie teraz, którzy muszą walczyć na wojnach, są bardziej apatyczni lub konserwatywni?
Yoko Ono: Ludzie ogólnie są bardziej apatyczni w stosunku do tego niż ludzie, którzy faktycznie idą na wojnę. Oni po prostu myślą, że są zawodowymi żołnierzami, więc dlaczego nie idą na wojnę? Takie podejście. W latach 60. ludzie musieli iść na wojnę, więc byli bardzo nieugięci w kwestii chodzenia na marsze pokoju. To zupełnie inna sytuacja.
JT: Jak więc dotrzeć do młodych ludzi i spróbować ich edukować?
Yoko Ono: Myślę, że sami zaczną to zauważać. Dwóch żołnierzy w Wielkiej Brytanii wróciło, mówiąc, że nie chcą prowadzić takiej wojny, w której zabija się cywilów i tak dalej, i myślę, że to było bardzo odważne. Jest to tłumione w wiadomościach. Myślę, że to było na 12 stronie lub coś koło tego. Ryzykowali, że mogą zostać postawieni przed sądem wojskowym. Nie sądzę, żeby tak się stało, ponieważ nie sądzę, żeby politycy chcieli robić z tego wielką sprawę, robić z tego celebre cause. Nie zrobią tego. Ale jeśli wystarczająco dużo osób zacznie mówić, no cóż, nie chcemy iść, to będzie najlepsza rzecz.
JT: Czy uważasz, że nadal masz moc wpływania na masy ludzi, tak jak wtedy? Yoko Ono: Myślę, że wszyscy mamy. Myślę, że każdy z nas będzie musiał zasiać ziarno z jakimś przekonaniem.
JT: Powiedziałeś, że e-mail jest teraz skuteczniejszym środkiem protestu niż marsz. Rozumiem, że tak może być w przypadku organizacji takich jak MoveOn.org, jednoczących miliony ludzi, aby dokonać zmian.
Yoko Ono:
Tak, moc e-maila. Myślę, że to szczęście, że mamy tę rzecz. Myślę, że osoby sprawujące władzę chcą ją sfałszować lub stłumić, ale nie sądzę, żeby mogły to zrobić.
JT: Walczycie o pokój od tak dawna — czy kiedykolwiek do niego dojdziemy?
Yoko Ono: Ale to było skuteczne. Myślę, że gdybyśmy nie walczyli, prawdopodobnie wcześniej znaleźlibyśmy się w Roku 1984 George'a Orwella lub czymś podobnym. Więc zamiast być pesymistami, musimy zrobić, co możemy. To jedyna opcja, jaką mamy.
JT: Bardziej martwię się o przyszłość naszych dzieci niż o nas. Martwię się o świat, który im dajemy.
Yoko Ono: Tak, dajemy im okropny świat. Ale ludzkie umysły są tak odporne, więc może będą mądrzejsze od nas. Myślę, że damy radę w swoim czasie.
JT: Chciałbym cię też zapytać o ostatnie remiksy taneczne. Jak już mówiłem, ludzie mówią, że wyprzedziłeś swoje czasy o 30 lat. Czemu wszyscy tak długo czekali? Yoko Ono: Spytaj ich! Myślę, że teraz jest właściwy czas. Zapytaj ich! Myślę, że teraz jest właściwy czas.
JT: Nie byłaś zaangażowana w remiksy — powiedziałaś DJ-om, żeby zrobili to, co chcą. Czy było to dla ciebie trudne?
Yoko Ono: Niezupełnie. Zawsze mam wrażenie, że kiedy sadzisz drzewo, niektóre drzewa rosną wolniej.
JT: Publiczność, która tańczy w klubach do tej muzyki, jest dość młoda. Zastanawiam się, czy powodem, dla którego są w stanie zaakceptować cię jako artystę, jest to, że nie mają tego bagażu Beatlesów. Nie wiedzą zbyt wiele o tej historii.
Yoko Ono: Cóż, Beatlesi nadal są bardzo silni, jeśli chodzi o komercjalność i przesłanie, jestem pewna. To też jest w pewnym sensie dobre. Ale tak, to prawda, że nie byli tak zaangażowani w aspekt skandaliczny.
JT: Czy czujesz pewną dozę usprawiedliwienia, zwłaszcza że „Walking on Thin Ice” staje się numerem jeden na liście przebojów tanecznych? John przewidział, że ta piosenka będzie hitem.
Yoko Ono: Wiem. To znaczy, po prostu to powiedział, prawdopodobnie bez zastanowienia, ale się spełniło. Powiedział, że to będzie mój pierwszy numer 1. To takie zabawne.
JT: Wielu artystów, po odniesieniu sukcesu, podejmuje mniej ryzyka i staje się bardziej mainstreamowych. Teraz, gdy odnosisz taki sukces, czy widzisz w przyszłości tworzenie muzyki, która mogłaby bardziej przypaść do gustu mainstreamowemu popowi?
Yoko Ono: Nie wiem, jak to zrobić. Nie zawracałam sobie tym głowy.
JT: Co przyciąga cię do kultury DJ-skiej? Dla wielu osób w moim wieku i starszych to dość obca scena. Dorastaliśmy z rock and rollem i to jest zupełnie inny rodzaj muzyki.
Yoko Ono: Cóż, to sytuacja outsidera, a ja zawsze byłam outsiderem, więc czuję się bardzo blisko.
JT: Byłaś w kilku klubach i występowałaś. Czym publiczność różniła się od publiczności rockowej?
Yoko Ono: Naprawdę, nie było dużej różnicy. Może mniej agresywna. (śmiech)
JT: Czy widzisz siebie nagrywającego nowe płyty skierowane specjalnie do publiczności tanecznej?
Yoko Ono: Właściwie robiliśmy to często. Ludzie tego nie zauważyli, ale „Walking On Thin Ice” było disco. Ale tak naprawdę to oni przychodzą bardziej, niż ja się zmieniam.
JT: Czy są teraz jacyś inni artyści, którzy Twoim zdaniem tworzą prowokacyjną twórczość lub coś na granicy?
Yoko Ono: Zawsze myślę o tworzeniu muzyki lub słuchaniu tego, co mam w głowie. Słucham Seana. JT: Czy macie jakieś plany współpracy?
Yoko Ono: Nie sądzę. On jest bardzo niezależny.
JT: Co powiedział o Twoim sukcesie jako artysty muzyki tanecznej?
Yoko Ono: Wow! (śmiech)
JT: Czy widzisz, żeby któreś z nagrań Johna były traktowane jako DJ? Może coś w rodzaju „Power to the People”?
Yoko Ono: Tak, cóż, myślę, że to trudne, ale też nie wiem, czy coś takiego powinno być zrobione. Jego piosenki są tak klasyczne i chcesz okazać im jakiś szacunek. Nie mam nic przeciwko remasteringowi lub nawet remiksowaniu, żeby było bardziej współcześnie, ale nie przesadzałbym z tym.
JT: Czy jest coś jeszcze, co nagraliście razem, co jeszcze nie wyszło?
Yoko Ono: Myślę, że mniej więcej wszystko wyszło. Ale może coś jest, tak.
JT: Wygląda na to, że bootlegerzy zrobili to pierwsi.
Yoko Ono: Tak, to prawda, ale to co innego, ponieważ większość ludzi nie chodzi do bootlegerów, więc dobrze jest to formalnie spisać. Ale myślę, że musi to być po prostu odpowiednie, sposób, w jaki to wypuszczamy. To bardzo trudne, jak to zrobić. Nie możesz po prostu wypuścić jednej lub dwóch piosenek.
JT: Ale skoro to jest twój czas, być może nadejdzie czas, kiedy piosenki Johna będą gotowe dla nowej publiczności.
Yoko Ono: Cóż, oni mogą to zrobić.
Historia The Beatles
History of THE BEATLES