A DAY IN THE LIFE



Album: SGT.PEPPER'S LONELY HEARTS CLUB BAND
Roboczy tytuł: In the Life Of...
Kompozycja: Lennon (50%) - McCartney (50%)
Napisana: 17-19 styczeń 1967
Nagrana: 15,22 marca, 3,4 kwietnia 1967
Miksowana: 30 stycznia, 13,22-23 lutego 1967
Długość: 5'03”
Podejścia: 7
Producent: George Martin,
Inżynier nagrania: Geoff Emerick, Richard Lush,
Wydana: 1 czerwca 1967 (UK), 2 czerwca 1967 (USA)


Obsada:
John : wokal, gitara rytmiczna (1964 Gibson J-160E),fortepian (Challen blond-wood spinet), „sapanie” (ciężkie oddychanie).
Paul : wokal, fortepian (1905 Steinway Vertegrand), gitara basowa (1964 Rickenbacker 4001S)
Ringo: perkusja (1964 Ludwig Super Classic Black Oyster Pearl), fortepian (1905 Steinway Vertegrand), marakasy
George: bongosy
George Martin -fortepian (Hamburg Steinway Baby Grand)
Mal Evans: piano, wokal (odliczanie), budzik

Orkiestra:
Erich Gruenberg, Granville Jones, Bill Monro, Jurgen Hess, Hans Geiger, D Bradley, Lionel Bentley, David McCallum, Donald Weekes, Henry Datyner, Sidney Sax, Ernest Scott: skrzypce
John Underwood, Gwynne Edwards, Bernard Davis, John Meek: altówka
Francisco Gabarro, Dennis Vigay, Alan Dalziel, Alex Nifosi: wiolonczela
Cyril MacArthur, Gordon Pearce: kontrabas
John Marston: harfa
Basil Tschaikov, Jack Brymer: klarnet
Roger Lord: obój
N Fawcett, Alfred Waters: fagot
Clifford Seville, David Sanderman: flet
Alan Civil, Neil Sanders: francuski rogi
David Mason, Monty Montgomery, Harold Jackson: trąbki
Raymond Brown, Raymond Premru, T Moore: puzony
Michael Barnes: tuba
Tristan Fry: timpani, instrumenty perskusyjne
Marijke Koger: tamburyna


Dostępne na (CD):
Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band (UK: Parlophone PMC 7027, PCS 7027; Capitol (S)MAS 2653; Parlophone CDP 7 46442 2)
The Beatles 1967-1970, (UK: Apple PCSP 718, US: Apple SKBO 3404, Apple CDP 0777 7 97039 2 0) Love
Antologia 2

Powyżej i poniżej: fotki z pracy nad A DAY IN THE LIFE


Najwspanialszy przykład geniuszu wszystkich twórców tej piosenki, współpracy kompozytorskiej Johna, Paula oraz oczywiście George'a Martina jako producenta utworu i pomysłodawcy na pewne rozwiązania muzyczne użyte w tym utworze.

JOHN: 'A Day In The Life' - to było coś. Ja go machnąłem. Dobry kawałek wspólnej pracy: Paula i mojej. Miałem 'i read the news today' i zwróciłem się z tym do Paula. Wtedy i teraz zwracaliśmy się do siebie z kawałkami swoich piosenek, on wtedy powiedział: ' oooh taaa' 0 bang bang, ot tak po prostu. To było coś fantastycznego.


JOHN: Tak jak słyszysz: czytałem gazetę i zwróciłem uwagę na dwie historie. Jedna była o spadkobiercy Guinessa (Tara Brown, prawnuk magnata piwowarskiego Edwarda Cecila Guinnessa, syn lorda  Oranmore * więcej przeczytaj tutaj - RK), 
który się zabił w wypadku samochodowym. To był nagłówek w gazecie. Zginął w Londynie, w kraksie... Nie skopiowałem wprost tego wydarzenia. Tarze nie rozpadła się głowa, ale tak o tym myślałem gdy pisałem ten wers.
Na następnej stronie było o czterech tysiącach dziur na ulicach Blackburn, Lancashire, które trzeba naprawić. Paula wkład był bardzo piękny, taka perełka z 'I'd love to turn you on,' o odlatywaniu umysłu. Zawsze uważałem to za pieprzony, dobrze zrobiony kawałek roboty...
Artykuł z gazety o 4000...
Napisałem ją z kawałkiem 'A Daily Mail' przed sobą na fortepianie. Czytałem plotki, nowinki czy jak to tam się nazywało.

PAUL (w „Many Years From Now”) uzupełnia
Wers o polityku, którego umysł rozpadł się (odpłynął) w samochodzie (blowing his mind out in a car) napisaliśmy razem. Przypisano go Tarze Browne, spadkobiercy Guinessa, ale wtedy, gdy go pisaliśmy, nie wiązałem tego wypadku z Tarą. Może w głowie Johna taka myśl się pojawiła. W mojej głowie miałem zupełnie inny obraz. Wyobrażałem sobie polityka, nafaszerowanego prochami, który zatrzymał się na skrzyżowaniu i nie zauważył zmiany. 'Blew his mind' było czystym odniesieniem się do narkotyków, nie mającym związku z wypadkiem samochodowym.
Choć wątek ‘Paul is Dead’ będzie jeszcze szczegółowo opisany – w historii zespołu jeszcze nie zaistniał – to warto wspomnieć, że piosenka ‘A Day in the Life’ stanowi jeden z puzzli w całej historii o rzekomej śmierci McCartney’a. W “owym czasie” – trochę wcześniej, bo 26 grudnia 1966 - Paul miał wypadek na motorowerze, stracił zęba, zdobyto fotografie jego pokiereszowanej twarzy (Beatles zapuścił wąsy by zasłonić opuchliznę). Towarzyszył mu wtedy właśnie Tara. Entuzjaści szalonej teorii uznali, że właśnie o śmierci Paul pisze John w swojej piosence. Dojdzie do tego odwrócony tyłem Paul na okładce (back cover). Ba, niektórzy twierdzili, że to Tara, chirurgicznie zmieniony zastąpił w zespole Paula, choć znaleziono innego, lepszego, bardziej “wiarygodnego” sobowtóra, ale o tym niebawem. Poniżej fotografia Tary oraz jego samochodu tuż po wypadku. 


Środkowy fragment utworu, różni się zdecydowanie od głównego motywu melodycznego (jak i tekstowego, w którym John jest obserwatorem: I read, I saw). Zaczyna się od słów: ‘Wake up, ell out of bed’ i pochodzi z niedokończonego w owym czasie utworu Paula, i wg. pomysłu obu Autorów, Johna (?) i Paula, ale przede wszystkim George’a Martina, idealnie ze swoim pragmatyzmem – dzięki muzycznym mostom, o których później – wpasowuje się w cały utwór, tekstem Johna lekko oderwanym od rzeczywistości.
GEORGE MARTIN: Piosenkę napisali we dwóch ale każdy oddzielnie. John miał pomysł na część główną. Po pierwszej części, powiedział do mnie: ‘Nie wiem teraz, w którą stronę z tym iść’. Paul na to: ‘Cóż, mam jeden kawałek, nieskończony, pracuję nad nim. Co o nim sądzisz (sądzicie) ?’ To zakończyło się, że mieliśmy środek, który połączony z częścią Johna stworzył song.

Zwrot ‘I’d love to turn you on’, z którego powodu BBC zakazało emisji piosenki w eterze (tłumacząc ten zwrot jako nawołujący do narkotyków), wg. słów Paula było nawiązaniem do Woodbine’ów, marki papierosów, które wtedy palił.

PAULTo była zupełnie inna piosenka, która się wpasowała w całość. To byłem ja, pamiętający czasy, gdy się biegiem gnało na autobus do szkoły, paliło papierosy w drodze do klas. Taka refleksja na temat moich starych dni w szkole...

MARTIN: Zdecydowanie – odniesienie do marihuany. Zwrot ‘‘Found my way upstairs and had a smoke,’ było odniesieniem do dragów... oni zawsze znikali przede mną na ‘macha’ i wracali nabuzowani. Ale nigdy nie robili tego w mojej obecności. Zawsze szli w dół schodami do stołówki a Mal ich zawsze eskortował.

John Lennon - A Day In The Life Party. John , po prawej Mike Nesmith z The Monkeeys
PAUL: Fragment ‘rozwalił sobie mózg w samochodzie’ John znalazł w gazecie. Zmieniliśmy to na bardziej dramatyczne ‘rozwalił...’. Tak naprawdę to on zderzył się samochodem. Właśnie tak myśleliśmy o historii. – Malcolm Muggeridge powiedział, że cała historia to kłamstwo, bo każdy fakt został bardzo zniekształcony (Paul nie przypuszczał, że jego słowa są prorocze w stosunku do historii jego i The Beatles – RK). Na przykład w bitwie pod Hastings król Harold nie zmarł ze strzałą w oku, jak to przedstawiono na słynnej tkaninie z Bayeux. Ale tak podane wyglądało lepiej. Po sprawdzeniu faktów mogłoby się okazać nawet, że Harold robił zupełnie co innego. Być może grał na stadionie Shea...


JOHN: Na następnej stronie był artykuł o 4000 dziur w ulicach w Blackburn, w hrabstwie Lancashire. Kiedy doszło do nagrania. W tym wersie brakowało nam jednego słowa. Wiedziałem, że ten wers musi iść o tak- „Teraz oni wiedzą , ile dziur trzeba – by ... coś tam - Albert Hall”. To był nonsensowny wers, ale z jakiegoś powodu nie mogłem wpaść na odpowiedni czasownik. Co te dziury mogą zrobić z Abert Hall ? To Terry (Doran) powiedział ‘fill’ (wypełnić) Albert Hall. Tak też zostało. Może cały czas szukałem tego słowa, ale nie mogłem go wypowiedzieć. Inni niekoniecznie ‘dodają’ słowo lub cały wers, tylko podrzucają te słowo, którego akurat szukasz.
John i Terry Doran ( "man from the motor trade" z 'She's Leaving Home')
Bez wątpienia pracowałem razem z Paulem, zwłaszcza pisząc ‘A Day In The Life’. Z reguły pracowaliśmy tak - jeden z nas pisał jakiś fragment, to co było łatwe, w stylu ‘I read the news today’, czy coś takiego. Potem kiedy czegoś brakowało lub sytuacja stawała się trudna, to zamiast z tym walczyć, zostawiał piosenkę w tym miejscu. Po jakimś czasie spotykaliśmy się i śpiewał te pół piosenki, co drugiego inspirowało do napisania dalszego fragmentu. Paul był w tym przypadku nieco nieśmiały, uważał, że jest to już dobra piosenka. Czasami nie pozwalaliśmy sobie nawzajem ingerować w napisany utwór, ponieważ zdarza się, że w przypadku czyjegoś numeru człowiek się nieco rozluźnia i chce trochę poeksperymentować. Wkładem Paula w tę piosenkę był piękny motyw - ‘bardzo chcę, żebyś się włączył (I’d love to turn you on)’, który od dawna chodził mu po głowie, ale nie miał gdzie go użyć.


PAUL: Usiedliśmy z Johnem – on miał pierwszy wers oraz melodię... Potem ja dorzuciłem coś, co zagrałem na pianinie – ‘obudziłem się, wstałem z łóżka...’ – co było takim moim kawałkiem do zabawy, choć nie miałem dalej nic. Pomyśleliśmy, że damy dźwięk budzika na początek i tak się stało podczas tej sesji. Mal zrobił odliczanie: 3,4 – 25’ i budzik zaczął dzwonić, a my wiedzieliśmy, że to znak, by przejść do następnego fragmentu piosenki. Po prostu tak ją podzieliliśmy.
Ponadto była narastająca partia orkiestry. Usiadłem i pomyślałem: „O, to jest wspaniała okazja. Stary! To jest właśnie ta piosenka!” To i tak był zwariowana piosenka z tekstem ‘I’d love to turn you on’ i wieloma psychodelicznymi odnośnikami. Mogliśmy z tą piosenką zrobić wszystko co chcieliśmy i wiedzieliśmy, że to będzie coś na wielką skalę. Zacząłem sprzedawać ten pomysł Johnowi: ‘Zrobimy 15 taktów, tyle ile wypada, a potem spróbujemy czegoś nowego. Powiemy orkiestrze, by każdy zaczął od najniższego dźwięku na swoim instrumencie i skończył na najwyższym. Każdy zrobi to w swoim czasie, takim jaki sobie wyznaczy. Naprawdę wpisaliśmy to do partytury: - „Od tego momentu rób co chcesz”.
Musiałem rozmawiać ze wszystkim muzykami sesyjnymi: 'masz piętnaście taktów, jeśli chcecie grać to razem, nie ma problemu'. Trębacze, znani ze swej skłonności do brania różnych substancji, zupełnie się nie przejmowali i byli zawsze o jeden dźwięk wyżej niż reszta. Smyczki obserwowały się bacznie, jak owce - "idziesz w górę?", "Tak", "To ja też". Smyczki szły powoli do góry, delikatnie i miękko, wszystko razem. Posłuchajcie tylko trąbek - one dostają szajby. W rezultacie powstał szalony wielki swingowy sztorm, który połączyliśmy z innymi pomysłami. Nagrywanie tego było o wiele bardziej ekscytujące niż granie dwunastotaktowego bluesa. Cała płyta powstawała w ten sposób.

Paul zawsze kochał psy (kadr z 'MMT'
W tym okresie odkryliśmy stereo, które dopiero wchodziło na rynek, więc używaliśmy go dosłownie wszędzie. Pamiętaliśmy, że zapytaliśmy, dlaczego na płytach są zawsze małe przerwy między piosenkami. Inżynierowie wyjaśnili, że one tradycyjnie trwają 3 sekundy i są po to by prezenterzy mogli przygotować sobie płyty do grania. Pomyśleliśmy: 'Można dać tam jakieś zabawne dźwięki'. Usłyszeliśmy, jak inżynierowie rozmawiają o częstotliwościach i poprosiliśmy by na to wyjaśnili. Powiedzieli: Częstotliwości są niskie i wysokie. Tylko pies może usłyszeć te najwyższe. My na to: Żartujecie chyba ?Pomyśleliśmy, że musimy mieć trochę tego co mogą usłyszeć tylko psy. "Dlaczego mamy robić płyty tylko dla ludzi?" Nieco nas poniosło i każdy z nas dodał coś od siebie. Wpakowaliśmy te kawałki na koniec płyty dla kawału - "Niech mają coś z tego także Martha, Fluffy i Rover".

JOHN: Czy to ('A Day In The Life') było uważane za obsceniczne, choć wcale takie nie było ? Chodzi o granie tego wstecz i takie tam rzeczy. Słuchaliśmy tego od końca i wyglądało na to, że istotnie coś tam jest obscenicznego, ale nie mieliśmy o tym pojęcia. Tak się czasem zdarza.
Chciałbym poznać tego, kto zabronił puszczania tej piosenki. Chciałbym, żeby pojął o co tu chodzi. Dlaczego nie ma procesu przeciwko Zarządowi Elektryczności za to, że popiera narkotyki, bo aby coś działało, trzeba to włączyć (turn on). Ukryte znaczenia. Wszystko zależy od punktu widzenia. Jeśli chcą się doszukać w naszych tekstach narkotyków, to im się to uda. Ato oni tak to widzą, tylko oni.





Wersja z "Anthology" (na początku słynne Johna "sugar plum fairy")
 
*****
Oryginalna taśma EMI z ' A DAY IN THE LIFE'
Piosenka nagrana mimo wszystko bardzo prosto: trzy sesje: podstawowa ścieżka zespołu, druga sesja : nagranie z orkiestrą, trzecia sesja - nakładki, dogrywania, tzw. overduby. Oczywiście było jeszcze kilka sesji, na których dogrywano różne eksperymentalne dźwięki  oraz finalnie "dopieszczano" nagranie.

Po latach George Martin wspomina, że po raz pierwszy usłyszał piosenkę tylko w wykonaniu samego Johna i jego gitary akustycznej. Zawsze tamto wykonanie powoduje, że ma ciarki na plecach.
 Podobnie tamten wieczór wspominają Geoff Emerick:
 Kiedy zaczął śpiewać, oniemieliśmy ...w ciszy. Surowe emocje w jego głosie powodowały u mnie i Phila (McDonalda) dreszcze wzdłuż całego kręgosłupa.
Philip Norman (John Lennon - Życie):  W pierwszych studyjnych wersjach 'A Day...' słyszymy wyłącznie Paula grającego na pianinie, George'a na marakasach i Ringo na bongosach, a John odlicza takty, powtarzając na początku 'sugar plum fairy' - co było slangowym określeniem narkotykowego dilera.  Pierwsze słowa tekstu: 'i read the news today oh boy' wywoływały dreszcze na plecach George'a Martina, a potem fanów na całym świecie. John poprosił Martina by ten dał mu taki pogłos, jaki miał Elvis w 'Heartbreak Hotel'. W wyniku tego jego głos zdawał się dobiegać  z jakiegoś  zimnego, opustoszałego miejsca, poza zasięgiem wszelkiej ludzkiej pomocy i pocieszenia. John napisał swój własny 'Heartbreak Hotel', a może i 'De Profundis' (zawierający 50 tys. słów, autobiograficzny list - monolog Oskara Wilde'a, napisany podczas jego pobytu w więzieniu w 1895-1897 - opublikowany w 1905 roku w wersji okrojonej, w 1949 w całości). 
W książce "Szał..." tego samego pisarza czytamy: ... Obie części połączył przeciągły okrzyk  (inne tłumaczenie "słynnego zwrotu" 'i'd love to turn you on') "Chciałbym się podjarać", o którym wszyscy wiedzieli, że ściągnie na nich kłopoty. Ale nie było mowy o wycofaniu się na tym etapie. W finale, jak John wyjaśnił Martinowi, miał znaleźć się "dźwięk narastający od niczego do końca świata". Tego właśnie wieczoru Martin stanął przed czterdziestojednoosobową orkiestrą i oznajmił muzykom, że mają grać bez jakiejkolwiek partytury. Poda im najwyższe i najniższe nuty, a pomiędzy nimi każdy może robić co chce.  
Piosenkę w ostatecznej wersji zarejestrowano przy Abbey Road w obecności takich arystokratów popu jak Mick Jagger i Marianne Faithfull (czytaj także tutaj). 


Orkiestra wystąpiła w strojach wieczorowych i z karnawałowymi rekwizytami rozdawanymi przez Beatlesów. W studiu numer dwa zaroiło się od pawich piór i orientalnych szat, było mnóstwo przekąsek, a nad wszystkim unosił się dym o egzotycznym zapachu. Jak w przypadku każdego arcydzieła, najtrudniej było je efektywnie zakończyć.... Na samym końcu płyty w ślepym , zapętlonym rowku tuż przy naklejce, grający w nieskończoność, dołożyli jeszcze maleńki strzępek bełkotliwych dźwięków, nad którymi pracowali od siódmej rano do trzeciej po południu. Kiedy stali wokół mikrofonu, oszołomiony narkotykami Ringo nagle stwierdził: "Chyba się zaraz wywalę" i poleciał do przodu, lądując jak lalka w ramionach Mala Evansa...
  Po pierwszych próbnych wersjach Geoff Emerick wspomina, że gra Harrisona na marakasach  nie wygląda za dobrze, że Ringo znacznie lepiej trzyma rytm i tempo. Ostatecznie na finalnym nagraniu gra George'a - tym razem na bongosach -  została zepchnięta do tyłu.
GEORGE MARTIN: To była znakomita okazja zrobić z tego wydarzenie, ponieważ to była największa orkiestra, jakiej użyliśmy w nagraniach The Beatles. Tak więc nie byłem wcale tym zaskoczony, kiedy Paul zadzwonił i powiedział: 'Słuchaj, nie masz nic przeciwko wieczorowym strojom?' Dodał, że chciałby by było trochę zabawy i chce by orkiestra także ubrała się w smokingi. Odparłem,
że to będzie kosztowało trochę więcej ale da się zrobić. Spytałem go, jak oni zamierzają się ubrać, 'Oh, nasze zwykłe dziwaczne ciuchy' – przez co rozumiał oczywiście ich kolorowe, jaskrawe, hippisowskie ciuchy... Po jednej z prób udałem się do pokoju kontrolnego aby coś skonsultować z Geoffem Emerickiem. Kiedy wróciłem na dół do studia, to co ujrzałem było nieprawdopodobne. Lider orkiestry, David McCallum, który zawsze dyrygował Royal Philharmonic, siedział sobie tam z przyklejonym dużym czerwonym nosem. Popatrzył się na mnie przez papierowe okulary. Eric Gruenberg, teraz solista i lider BBC Symphony Orchestra grał sobie bardzo zadowolony, jego lewa ręka, którą tak perfekcyjnie grał na swoich skrzypcach, była teraz ogromną łapą włochatego goryla. Każdy członek orkiestry posiadał jakieś zabawne dodatki do swych eleganckich strojów, a całkowity efekt był ogromnie dziwaczny.






Ten dzień, który David Crosby (po prawej) opisuje poniżej. Obok Paul, John i George.
David Crosby był w owym dniu kiedy Beatlesi nagrywali ‘A Day In The Life’.
W wywiadzie dla magazynu ‘Filter’ tak zobrazował swoje wspomnienia: Byłem wtedy, o ile pamiętam, pierwszym człowiekiem, siedzącym wtedy z Beatlesami i George Martinem w kontrolce inżynieryjnej, który usłyszał ‘A Day In The Life’. Słuchając tego, odleciałem wysoko jak latawiec, jakbym polował w niebie na gęsi. Posadzili mnie tam, mieli ogromne głośniki, które wyglądały jak trumny na kołach. Do czasu gdy wybrzmiał ostatni akord na fortepianie, mój mózg leżał rozpryskany na podłodze.


LENNON, CROSBY, MCCARTNEY, HARRISON -  "Dzień w życiu"


Jak wiemy w kwietniu 1967 roku, Paul McCartney zagrał z taśmy wszystkie utwory z nowego albumu samemu liderowi Beach Boys’wó, Brianowi Wilsonowi. Muzycy spotkali się w Los Angeles w czasie wyprawy Beatlesa do USA, do swojej dziewczyny Jane Asher. Wkrótce potem Brian Wilson porzucił pracę nad nowym albumem zespołu ‘Smile’ (a pamiętajmy, że poprzedni album amerykańskiej kapeli ‘Pet Sounds’ odniósł kolosalny sukces na całym świecie, bardzo podobał się nawet Beatlesom), do którego powrócił dopiero w 2003. Aranżer, producent i współpracownik Beach Boysów z albumu ‘Pet Sounds’, Van Dyke Parks powiedział później: Brian miał załamanie nerwowe. Tym czym złamało mu serce ... był Sgt, Pepper’. Z pewnością też ostatni utwór na płycie.





Ciekawostki (znane i te mniej znane):
"A DAY IN THE LIFE' TO JEDNA Z NIELICZNYCH PIOSENEK (DRUGA TAKA TO 'YER BLUES'), W KTÓREJ NIE PADA TYTUŁ UTWORU. Są oczywiście jeszcze inne ale instrumentalne jak 'The End', 'Flying'
Na cześć Tary Brown,  przyjaciela Beatlesów, który ginie w 1966 w samochodzie, o którym John śpiewa w drugiej zwrotce piosenki, Keith Richards nazwał tak samo swego drugiego syna.
Fragment tekstu w piosence: "I saw a film today, oh boy. The English Army had just won the war" to oczywiste odwołania, do ukończonego rok wcześniej przez Johna filmu : How I Won The War.

Finalny akord (42 sekund) został wyprodukowany przez 4 Beatlesów oraz George’a Martina, którzy uderzali równocześnie w klawisze trzech fortepianów. Przy samym końcu cichnącego akordu można usłyszeć hałas jako wytwarzał studyjny klimatyzator. Rosnące orkiestrowe glissando (dudniące brzmienie orkiestry grające tzw. “płynne” przejście z jednego dźwięku do drugiego) przypomina dźwięki "Entry of the Gods into Valhalla" z opery Richarda Wagnera “Da Rheingold”(Złoto Renu). George Martin w swojej książce z 1979 roku ‘All You Need Is Ears’ napisał, że pomysł na glissando pochodzi od Johna. Po latach – John już nie żył – Martin zmienił zdanie i w swojej kolejnej wspominkowej książce ‘Summer Of Love: Making of Sgt. Pepper’ z 1995 roku zauważa, że to jednak pomysł Paula.
Czy to był naprawdę pomysł McCartney’a ? Zanim Paul wpadł na pomysł wykorzystania orkiestry w moście między częścią Johna i swoją, podobno John wpadł na pomysł stworzenia rosnącej ściany dźwięku (increasing sound). Pisze tak o tym Geoff Emerick w książce ‘Here There And Everywhere”, 2006, strona 152, oraz jak wspomniałem wcześniej Martin (‘All You Need Is Ears’, 1979, strona 209. Opisał to po raz pierwszy A,bert Goldman w swojej ksiażce o Johnie, ‘The Lives of John Lennon’, 1988 r, strona 308, gdzie napisał wprost, że McCartney chciał stworzyć wrażenie, że na wszystko wpadł sam.
Beatlesi zakończyli ten utwór, jak i cały album ‘Orkiestry Klubu Samotnych Serc Sierżanta Pieprza’ w pasujący do nich wtedy oryginalny sposób. Gdy ostatnia nuta wybrzmiewa, z płyty wydobywa się krótki dźwięk – wyprodukowany przez Lennona i Martina o bardzo wysokiej częstotliwości, niesłyszalny dla ludzi, ale doprowadzający psy do szaleństwa. Niestety słyszalne jest to tylko na winylu.

Sean Lennon zapytany w czasie wywiadu dla magazynu ‘Rolling Stone’ o nagrania swego ojca, które go zaskakują odpowiedział: Słuchałem tych wszystkich nagrań tyle razy, że już mnie nic nie zaskakuje, ale myślę, że ‘A Day In The Life’ jest wciąż inspirujące.





Keith Richards po lewej.


Do piosenki nakręcono teledysk. Szalony, nietypowy, pokręcony, zrobiony w konwencji szalonej podróży przez studio, szalonej a może narkotycznej ? Wszystkie osoby przelewające się przed naszymi oczami, tłum gości zaproszonych na Abbey Road - z niewyraźnymi twarzami, jak z psychodelicznego snu. Można jednakże łatwo zauważyć sylwetki wszystkich Beatlesów, symfoników z orkiestry no i wszystkich "muzycznych vipów". Prócz wspomnianych, pary Jagger i Marianne Faithfull, są także: Donovan, muzycy z The Monkeeys, Graham Nash, Pattie Harrison, nie brakowało także drugiego lidera The Rolling Stonesów: Keitha Richardsa. Najczęściej miga nam "szwendający" się po studiu John oraz Paul, dyrygujący orkiestrą. Poniżej trzy zdjęcia z tego wieczoru.



Tony Clark (reżyser ze studia) wspominał: Byłem oniemiały. Tempo się zmieniało – wszystko w tej piosence było takie dramatyczne i doskonałe. Czułem się bardzo zaszczycony, mogąc w tym uczestniczyć. Wracałem tej nocy przez Abbey Road i rozmyślałem: 'Co teraz powinienem zrobić?' Cały ten wieczór ogromnie na mnie podziałał. Cała sesja była rejestrowana na taśmie filmowej 16 mm przez ekipę Tony Bramwella. The Beatles mieli już wtedy pomysł nakręcenia filmu o tworzeniu albumu, rozpoczynając filmowanie od tego wieczoru, choć później z tego pomysłu zrezygnowano (do czasu 'Let It Be'). Bramwell porozdawał gościom kamery (w tym np. Mickowi Jaggerowi), z prośbą by kręcili co chcieli. BBC jednak zabroniła emisji tego filmiku, że względu na narkotyczne odniesienia w tekście piosenki. W tym czasie Wielka Brytania  przystępowała właśnie do Wojny Wietnamskiej - Johnowi, rodzącemu się Wielkiemu Pacyfiście bardzo się to nie podobało.








18 czerwca 2010 roku rękopis Johna Lennona (zdjęcie wyżej), z tekstem piosenki ‘A Day In The Life’ został sprzedany na aukcji w nowojorskim domu aukcyjnym Sotheby za kwotę 1,2 miliona dolarów.
Niestety George nie zagrał na gitarze w najlepszym numerze zespołu.

Paul i George przybywają na sesję z orkiestrą.





I read the news today, oh boy
About a lucky man who made the grade
And though the news was rather sad
Well, I just had to laugh
I saw the photograph
He blew his mind out in a car
He didn't notice that the lights had changed
A crowd of people stood and stared,
They'd seen his face before
Nobody was really sure if he was from the House of Lords

I saw a film today, oh boy
The English Army had just won the war
A crowd of people turned away
But I just had to look
Having read the book,
I'd love to turn you on...

Woke up, got out of bed
Dragged a comb across my head
Found my way downstairs and drank a cup
And looking up I noticed I was late

Found my coat and grabbed my hat
Made the bus in seconds flat
Found my way upstairs and had a smoke
And somebody spoke and I went into a dream

I read the news today, oh boy
Four thousand holes in Blackburn, Lancashire
And though the holes were rather small
They had to count them all,
Now they know how many holes it takes to fill the Albert Hall
I'd love to turn you on... 

W lipcu 2009 roku (17, 18, 21) Paul McCartney wystąpił w Nowym Jorku w Citi Field – dawne Shea Stadium, na którym Paul wystąpił pierwszy raz w 1965 roku razem z trzema starymi przyjaciółmi z Fantastycznej Czwórki. Żartobliwe recenzje tego koncertu podkreślają, że tym razem koncert był 5 razy dłuższy (Beatlesi zagrali pierwszy raz tam tylko przez 34 minuty) i prawdopodobnie tyle samo głośniejszy! W czasie tych koncertów Paul wykonał po raz pierwszy i jak dotąd jedyny ‘A Day in The Life’, trzeci wers zastępując songiem Johna ‘Give Peace A Chance’. Na widowni siedziała Yoko Ono. Było to bardzo piękne złożenie hołdu "dawnemu Przyjacielowi" oraz wyraźny ukłon w stronę Yoko, z którą Paul od kilku lat jest w znakomitych relacjach. Dla ścisłości dodam, że Paul nie zapomniał w czasie koncertu o drugim nieżyjącym Przyjacielu i wykonał znakomitą wersję jego 'Something', znaną także z koncertu w Warszawie (początkowa zwrotka z akompaniamentem na ukelele). Koncertowe wydanie na dvd i cd zatytułowano ‘Good Evening New York’.


I fragment z (zdjęcie): 
Kiedy ludzie myślą o Sgt. Pepper – zauważyłem [Jonathan Cott] – zazwyczaj wydaje im się, że A Day in the Life jest najmocniejszym punktem płyty. A tobie?
Tak, A Day in the Life to było rzeczywiście coś – zgodził się ze mną John. – Podobało mi się. To był kawał dobrej roboty, jeśli chodzi o moją współpracę z Paulem. Ja miałem już początek: „I read the news today, oh boy”, i to podkręciło Paula. Od czasu do czasu rzeczywiście się wzajemnie nakręcamy jakimś fragmentem piosenki, no i on powiedział: „O rany!”. A potem wszystko tak jakoś pięknie wyszło – bang, bang, coś w tym stylu – zaaranżowaliśmy ją i przećwiczyliśmy, co nieczęsto nam się zdarza, po południu, zanim zaczęliśmy nagrywać, więc wszyscy wiedzieliśmy, co gramy, i wszyscy się w to zaangażowaliśmy. To było naprawdę kapitalne, cała robota przy tym kawałku. Paul zaśpiewał połowę, a ja drugą. Brakowało mi jeszcze środkowej części, ale nic na siłę. Cała reszta piosenki wyszła gładko, płynnie, bez problemu, a Paul na szczęście miał już środkową część: „Woke up, fell out of bed / Dragged a comb across my head”.
Obok wersji Gwiaździstego sztandaru, którą Jimi Hendrix wykonał na Woodstock – zauważyłem – A Day in the Life jest chyba najbardziej apokaliptycznym rockowym songiem wszech czasów.
Tak, ma coś z 2001, no wiesz.
Pewien krytyk – powiedziałem – nazwał A Day in the Life swego rodzaju miniaturą Ziemi jałowej.
Miniaturą czego? – zdziwił się John.
Poematu Ziemia jałowa T.S. Eliota.
O czym to jest?
Częściowo dzieje się w zaułku szczurów – wyjaśniłem – gdzie martwi ludzie zgubili swoje kości. To coś jakby pierwsza wersja Desolation Row Dylana. I rzeczywiście zakrawa na ironię fakt, że w tej piosence Dylan śpiewa ni mniej, ni więcej, tylko: „And Ezra Pound and T. S. Eliot / Fighting in the captain’s tower” (A Ezra Pound i T.S. Eliot / Walczą na mostku kapitańskim)!
Nie znam tego poematu Eliota – przyznał John. – Wiesz, jestem trochę do tyłu, jeśli chodzi o kulturę.
Ale czy nie uważasz, jak niektórzy ludzie, że piosenka A Day in the Life była pewnego rodzaju szczytowym osiągnięciem?
Cóż, szczerze mówiąc, sądzę, że wszystko, co robimy, przypomina to, co robiliśmy wtedy, nawet jeśli nie ma żadnej piosenki podobnej do tamtej. To była tylko piosenka i dobrze nam wyszła, ale jest ich o wiele więcej.
 ----------------------------------


Dla nieznających języka angielskiego spróbowałem przetłumaczyć piosenkę. Możecie się zdziwić jak dość "pogmatwany" i surrealistyczny jest jego tekst, ze specyficznym poczuciem humoru Johna i doskonale wpasowanym w środku wątku Paula. Tłumaczenie nie dosłowne, ale oddaje sens oryginalnego tekstu:



Czytałem dzisiaj wiadomości, oh chłopcze
O szczęściarzu co wspiął się na szczyty
I chociaż te nowiny były raczej smutne
Po prostu wzbudziły u mnie tylko uśmiech
 
Oglądałem fotografię
Jego mózg rozwiał się w samochodzie
Nie zauważył zmiany świateł
A tłum ludzi stało wokół i się przyglądał
Oglądali już przecież jego twarz wcześniej
Ale nikt nie byłe pewny czy on przypadkiem nie należał do Izby Lordów

Oglądałem dzisiaj chłopcze pewien film
Angielska Armia właśnie wygrała wojnę
Ale tłumy ludzi ignorowały go
Lecz ja musiałem zostać do końca
Czytałem przecież książkę
                 Chciałbym byś się włączył...

Obudziłem się, zwlokłem się z wyra
Przeczesałem włosy grzebieniem
Szybko zbiegłem na dół po schodach ćmiąc papierosa
Ktoś coś powiedział a ja zapadłem w senne marzenia...

Czytałem dzisiaj wiadomości , oh chłopcze
O 4 000 dziurach w Blackburn Lancashire
I chociaż te dziury były raczej małe
To oni je wszystkie zliczyli
Teraz wiedzą ilu takich dziur trzeba by wypełnić nimi Albert Hall
                Chciałbym byś się włączył...




Muzyczny blog Historia The Beatles Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.

2 komentarze:

  1. Pozdrawiam :)
    A może potrzebujecie nowych słuchawek produkt Brainwavz Delta wiele pozytywnych opinii znajdziecie na największym forum komputerowym mianowicie: http://pclab.pl/art55837-9.html
    Dobry produkt, super cena. Polecam

    OdpowiedzUsuń