INDIE 1968 (3) - Koniec wspólnych podróży...



PAUL: Gdy ludzie mówią: “A czy on nie składał wszystkiego szmalu w banku szwajcarskim?”, to zawsze powtarzam, że ciągle widziałem go w jednym i tym samym ubraniu. Nigdy w życiu nie widziałem go w przyzwoitym garniturze. Gdyby to robił dla pieniędzy, należało się spodziewać, że złapie się go na tym, jak podjeżdża rollsem pod nocny klub w Delhi. Wyglądało jednak, że tylko medytował w tym swoim domku, w tym samym ubraniu. Pomyślałem więc: ‘Nie można mu za to dowalać’.

 Pamiętam, że gdy siedzieliśmy kiedyś wokół niego, zapytał jakiej marki samochód warto kupić. My na to:  ‘Cóż Maharishi, merc. Mercedes to bardzo dobry samochód.’. Zapytał: ‘Praktyczny, długo pracuje, długi przebieg?’. My na to, że tak. On: ‘No to powinniśmy mieć mercedesa’. Tylko ten jeden raz, na milion rozmów, byliśmy przy tej rozmowie. Nie zapytał: ‘Który samochód jest najbardziej szpanerski? Na który mógłbym wyrwać panienki?’ Zapytał o to, który jest praktyczny. Taki po prostu był.
 Zadawałem sobie pytanie: ‘W czym jest problem? Przecież nie jest ani Bogiem, ani księdzem. W jego religii nie ma zakazu, że nie może się starać kogoś poderwać. Jest tylko człowiekiem, który przekazał nam sposób na medytacje’. John napisał ‘Sexy Sadie’, aby to z siebie wyrzucić. To był zawoalowany komentarz do tego, co się stało, ale osobiście nie sądzę, aby kogoś poderwał. Nie wyglądał na faceta, który by zrobił coś takiego. Zastanawiałem się, jak taki facet jak Maharishi wziąłby się do podrywania. To nie jest takie proste. Nie sądzę więc, aby zdarzyło się coś takiego. Rishikesh było dobrym doświadczeniem, podobało mi się tam.


NEIL: Odwiedziłem ich w Rishikesh, ale tylko po to, by nie robili filmu. Była sugestia, aby zrobić film z Maharishim. Nie bardzo wiem, o co miało chodzić w tym filmie, ale mieli kontrakt z United Artists na trzy filmy, a zrobili dotychczas tylko dwa: A Hard Day’s Night i Help!. Pojechałem tam z Denisem O’Dellem. Byłem tam tydzień i wróciłem do domu z Paulem i Jane, zostawiając na miejscu Johna i George’a oraz ich żony. Wrócili później.
Mike Love (Beach Boys), Patti Harrison i John Lennon.

PAUL: Widzieliśmy w nim kogoś wyjątkowego, kim nie był. Jest tylko człowiekiem, a nam się przez chwilę zdawało, że kimś więcej.
 
JOHN: Zrobiliśmy błąd. Wierzymy w medytacje, ale nie w Maharishiego i jego rzeczy. Popełniliśmy błąd na oczach ludzi. Mieliśmy jego fałszywy obraz. Podobnie ludzie postępują z nami. Wszystko co robimy, staje się sprawą publiczną, ale to nieco inna sytuacja. Uważaliśmy, że jest kimś innym niż jest. Sami się tego doszukiwaliśmy i prawdopodobnie sami mu to wmówiliśmy. Czekaliśmy na guru i się nadarzył. On jednak tworzył sytuacje, na które sam rozdawał recepty, jak się z nich wyleczyć.
  To były Indie, medytacje są dobre i dają to, co się o nich mówi. To jak ćwiczenie czy mycie zębów – sprawdza się. Wtedy jednak daliśmy sobie z tym spokój. Teraz widzimy go z pewnej perspektywy, bo jesteśmy naprawdę naiwni. Nie powiedziałbym : ‘Nie medytujcie’.
 Nadal w stu procentach popieramy medytacje, ale nie odbije nam i nie zbudujemy złotej świątyni w Himalajach. Pomożemy tam, jak tylko możemy, ale nie da się zrobić wszystkiego natychmiast. Nie wyjmiemy złota z naszych kieszeni, zawsze są jednak inne formy pomocy.

RINGO:  Kiedy jadę, to czasem zamykam oczy i medytuję – wiezie mnie szofer!


JOHN: Nie żałuję niczego w związku z medytacjami. Nadal w nie wierzę i czasem medytuję. Niczego nie żałuję. Nie żałuję brania narkotyków, bo one mi pomogły. Nie polecam ich wszystkim, ponieważ nie sądzę, że powinienem to robić. Dla mnie były dobre. Indie były dobre. Przed Indiami poznałem Yoko i miałem dużo czasu, by się nad wszystkim zastanowić. Trzy miesiące medytowania i myślenia, a potem wróciłem do domu i zakochałem się w Yoko. I to był koniec i to jest piękne.



Teraz krótki wywiad, którego Paul Saltzman (na zdjęciu) udzielił portalowi magazynu 'Egzaminer' W 1968 Paul był młody fotograf,  przybyłem do ashramu Maharishiego by przyglądać się Beatlesom. Później opublikował książkę: ‘The Beatles w Rishikesh. Większość fotografii ajkei napotykamy w sieci a przedstawiające Beatlesów w Rishikesh są właśnie autorstwa Saltzmana. W 2010 roku był przewodnikiem w Rishikesh, pomagając zwiedzającym poznać wszystkie miejsca związane z wizytą zespołu nad Gangesem w 1968 (możliwe, że nadaje je organizuje wycieczki 'Indie - śladami Beatlesów). Szukajcie w sieci, może nadal jest możliwość zwiedzenia ashramu guru Maharishiego w Rishikesh  z Paulem Saltzmanem.
 
Dzisiaj, 2014. Ashram w Rishikesh, gdzie w 1968 przebywała Fab4

Pytanie: Cały ten eksperyment Beatlesów był tak wyjątkowy, unikalny bo tak odbiegający od ich wizerunku gwiazd popu. Byłeś zaskoczony tym, że tak długo w tym wytrwali ?
Paul Satlzman: Nie byłem zaskoczony, ponieważ prawdę mówiąc, nie patrzyłem na to wszystko z zewnątrz. Wszyscy w to weszliśmy, rozmawialiśmy o życiu, medytowaliśmy. Piękne Indie – Paul wyjeżdżał by zobaczyć Taj Mahal – wspaniałe jedzenie i tak dalej. Wyjazd do Indii był bardzo kreatywny dla nich (The Beatles). To, że zostali tam tak długo, dowodzi,  że te doświadczenie zaspokajało ich aktualne potrzeby oraz ich kreatywność: w ashramie napisali 48 piosenek w mniej niż siedem tygodni.
P: Podróż do Indii była dla nich bardzo twórcza, szczególnie dla Johna i Paula. Według twojego doświadczenia, możesz powiedzieć dlaczego ?
Paul Saltzman: Na pewno kreatywność pochodzi z głębi każdego z nas, jest niczym nieograniczona. W obozie, oazie spokoju od ich dawnego życia, pełnego zgiełku, szumu rzeki Ganges poniżej, latających nisko zielonych papug, wśród prostego wegetariańskiego jedzenia, codziennych medytacji – ich kreatywność wydostała się na zewnątrz.

P: Czy możesz jakoś opisać swoje wrażenia na temat każdego z Beatlesów?
Paul Saltzman: Wow! Wiesz, to nie jest takie łatwe rozmawiać o ludziach poprzez listy (wywiadu udzielił Paul na drodze mailowej dla magazynu – portalu Egzaminer). Ale ok., spróbuję. Tak więc byli tam, wszyscy, przyziemni, bez żadnego ‘gwiazdorzenia’ w tym tygodniu, który spędziłem z nimi. Każdy z nich z bardzo indywidualnym poczuciem humoru, ale każdy  mądry i zabawny. 
Paul był najbardziej przyjazny i otwarty; Ringo najcichszy, najbardziej spokojny, bardzo naturalny, praktyczny; John bardzo życzliwy i wspaniałomyślny dla mnie, w osobistych rozmowach z bardzo cudownym suchym dowcipem. Oraz George – najbardziej zainteresowany swoją wewnętrzną podróżą – młody człowiek, tylko 24 (George skończył tam 25 – RK), ogromnie sławny a z ogromną pokorą. To on zmienił moje życie.
Mr i Mrs. Harrison, poniżej Mr i Mrs. Starkey
 
P: Byli tam także Mal Evans, Cynthia Lennon, Jane Asher, Maureen Cox oraz Pattie Boyd?
Paul Saltzman: Mal był bardzo ciepły, uprzejmy, we wszystkim i dla wszystkich. Cynthia czarująca, wspaniała kobieta, dama. Jane wyglądała promiennie, była większość wyciszona tak jak i Maureen, która była bardzo małomówna, prawie się nie odzywała ale oczywiście, w żadnym wypadku nie była nieprzyjazna. Pattie była jedyna w swoim rodzaju, olśniewała wszystkich, jaśniała swoim pięknym duchem.
Jane w Rishikesh. Przypuszczalnie nie przewidywała tego, że niebawem jej związek z Paulem się skończy.


Tak,jak miał na to nadzieję Paul. Dżungla okazała się dla nich niebywale inspirującym otoczeniem. Choć podstawowy cel podróży, czyli oświecenie nie został zrealizowany, akurat Paul był zadowolony. Ale podróż do Rishikesh okazała się ważna także innym względem. Tak jak w naprawdę nerwowy sposób, ostatni Beatlesi (George i John) pożegnali się z obozem położonym wśród przepięknej roślinności nad brzegiem Gangesu, tak Beatlesi po raz pierwszy - od czasów wspólnych wypadów do Hamburga, rozpoczętych latem 1960 - pojechali po raz ostatni we wspólną podróż gdzieś - RAZEM W CZWÓRKĘ. 
Każda z wcześniejszych podróży stanowiła dla nich początek nowego etapu, od niedoświadczonych nastolatków poszukujących tożsamości swojej grupy poprzez wyrafinowanych profesjonalistów w pogoni za sławą aż do megagwiazd pop przyjmujących nieskończone  honory, zbijających fortunę i kulturowy prestiż. Jak nikt nigdy więcej byli czterema Cezarami, którym wszędzie i wszystko wolno. Czterema Pieszczochami Świata o popularności niespotykanej na żadną dotychczasową  - do dzisiaj także -  skalę. 
 
Gdy zdobyli więc najwyższe dla śmiertelników szczyty, pojechali jeden za drugim (razem choć osobno) w poszukiwaniu mglistej tajemnicy Indii, przynajmniej częściowo przekonani, że  zdobyli moc - lub możliwość - przeniesienia się w inny wymiar. Osiągnęli już wszystko. Wielbieni na całym świecie, zostawiając wszystkich swoich idoli, z Elvisem łącznie na starcie, gdy oni już dobiegali do mety. 
Więc nie było już innej drogi tylko w górę, ale kiedy patrzyli  wieczność i widzieli tam tylko siebie, nawet oni rozumieli, że doszli w ten sposób do ściany. 
Nadszedł więc czas by zejść na ziemię. Stanąć ponownie twarzą w twarz z popową machiną, popatrzeć w skomplikowany mechanizm i wreszcie zapanować nad swoim przeznaczeniem. 
Tak jak śpiewał John w 'Sexy Sadie': You'll get yours yet, however big think you are (dostaniesz , co twoje, niezależnie od tego, jak wielkie mniemanie masz o sobie).
GEOFF EMERICK (wspomina spotkanie Beatlesów po ich powrocie z Indii w 1968, 'Here, There And Everywhere'): Spytałem: I jak było w Indiach ? Harrison wyglądał na bardzo przybitego, jakby ten temat rozmowy oni już wałkowali wiele razy. Z głębokim westchnieniem próbował jakoś załagodzić humor kolegów 'Oh, przestańcie, nie było aż tak źle', posyłając im miażdżące spojrzenie. Gorycz i gniew Johna Lennona wydawały się prawie namacalne. Ringo próbował trochę wszystko obrócić w żart. 'Przypominało to trochę obóz wakacyjny w Butlins, tylko te cholerne jedzenie nie było zbyt dobre'. Spojrzałem w kierunku Paula. Wyglądał na bardzo znużonego i patrzył przed siebie. Nie miał zbyt wiele na ten temat do powiedzenia. Ani tego dnia ani innego. Wyczułem w nich fundamentalne zmiany. Poszukiwali czegoś, ale to co znaleźli nie było takie jak im się wydawało. Byli w Indiach w poszukiwaniu odpowiedzi. Jej brak bardzo ich rozczarował ale mnie się wydawało, że chyba nawet nie mieli pytania.



Muzyczny blog  Historia The Beatles  Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.

 

2 komentarze:

  1. Wchodzę na bloga do Ciebie od jakiegoś czasu. Podoba mi się forma w jakiej wstawiasz materiały.Fanem Fabsów jestem od zawsze. U siebie na blogu póki co tylko ruszyłem temat tylko czterech płyt no i może coverów Beatles ale profil tego co piszę to bardziej lata 80te. Niedawno napisałem trochę o płycie Beatles z 1967r. Później pomyslałem, że warto zajrzeć do Ciebie na bloga co tu się da poczytać na jej temat. Doszedłem do wniosku,że pod swoim wpisem na blogu zamieszczę link do Ciebie do Twojego opisu płyty gdyż to co tam (tzn na twoim blogu) można poczytać stanowi doskonałe uzupełnienie.. pozdrawiam i życzę wytrwałości. Będę stałym gościem

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki, pozdro. Wskoczyłem na Twój blog. B.Ciekawy:)

    OdpowiedzUsuń