ROD DAVIS - The Quarrymen - wspomnienia.

Z serii WYWIADÓW rozmowa z Rodem Davisem, członkiem The Quarrymen. To kolejna cegiełka do zdobycia pełniejszej wiedzy o The Beatles, Johnie Lennonie i o początkach HISTORII. W 1950 roku przez całą Anglię przetoczyło się szaleństwo o nazwie skiffle. Grupy skifflowe powstawały jak grzyby po deszczu i nawet w Polsce mieliśmy swoją, przedstawiającą się pełną nazwą Grupa Skifflowa No-To-Co. 
Jedna z takich grup powstała także w Liverpoolu, pod koniec lat 50-tych, nazywała się The Quarrymen, jej liderem i założycielem był John Lennon, a jednym z członków, nastolatków Rod Davis. Jak wiemy dla wszystkich, którzy zetknęli się w swoim życiu z Legendą, stało się to doskonałą okazją do pisania książek, wspomnień, udzielania wywiadów. 
Ba, nawet zakładania z powrotem zespołu, mogącego z powodzeniem, bez narażania się o oskarżenia o prawa autorskie do słynnej nazwy, nagrywać płyty jak choćby ta na zdjęciu (Colin Hanton, Rod Davis, Len Garry - jako The Quarrymen - inna pisownia: The Quarry Men). Gdy Beatlesi stali się sławni, uzyskanie z nimi wywiadu stało się trudne, substytutami Wielkiej Czwórki byli ci wszyscy, którzy mogli opowiedzieć coś o zespole, jego członkach jak chociażby wszyscy członkowie pierwszego zespołu Lennona, który z czasem stał się znany jako The Beatles. Każdy kto mógł powiedzieć: znałem Johna Lennona, mieszkałem naprzeciwko brata George'a Harrisona, moja matka sprzedała garnki rodzinie Ringa Starra...Najbardziej absurdalne wspomnienia, anegdoty, ale oczywiście o ile prawdziwe,wzbudzały zainteresowanie. Przeczytajcie wspomnienia Roda Davisa.       
--------------------------------------
Rod Davis


- Rod, gdy dzisiaj rozmawiamy, zespół Quarrymen nadal występuje i jeździ w trasy ?  
DAVIS - Oczywiście. Jest nas trzech, ze składu jaki wystąpił z Johnem 6 lipca 1957 roku, Len Garry, który wtedy grał na tea-chest basie (zdjęcie obok), dzisiaj gra na gitarze i jest głównym wokalistą, Colin Hanton, wtedy grający na bębnach i oczywiście dzisiaj także, oraz jak, wtedy grający na banjo, bez śpiewania, co dzisiaj robię w zespole oraz także gram na gitarze. Mamy także gościnnie różnych basistów. Graj.ą z nami różni muzycy, gdy wybieramy się za granicę, poszerzamy skład. Mamy basistę, który ponad grę z nami, pracuje na pełny etat. Mamy także Johna Duffa Lowe, który grał na fortepianie z The Quarrymen w 1968 roku. John gra na fortepianie z nami od czasu do czasu, kiedy może sobie na to pozwolić. Tak więc jesteśmy nadal bandem. 

- Nie wydaliście w 90-tych latach w trójkę albumu ?
DAVIS - Tak, wydaliśmy. Wszystko to stało się za sprawą Johna Diffa Lovwe. Mieszka w Bristol. Kilku muzyków stamtąd usłyszało o The Quarrymen, o jednym z nich żyjącym obok na dotknięcie ręki i zaprosiło go by zagrał na klawiszach z nimi. Jeden z tych muzyków grał kiedyś w zespole o nazwie The Four Pennies, który w Anglii miał wielki hit 'Julliet'. Chciał teraz na uruchomić wytwórnię płytową ,wydać Four Pennies na CD. Zrobił to z facetem, który grał na basie w Four Pennies, Mike'm Wilshem. Mike opowiedział, że gra z facetem, który kiedyś grał w The Quarrymen. 'Dlaczego nie spróbujemy reaktywować The Quarrymen?' John to przekazał nam i mnie to bardzo zainteresowało. Len był także zainteresowany ale już reszta facetów nie. Tak więc z muzykami grającymi i śpiewającymi w tle, John, Len i ja zrobiliśmy CD, które nigdy nie ujrzało światła dziennego. Próbowaliśmy znowu a raczej John próbował, był naszą siłą napędową. W międzyczasie studio nagrań zbankrutowało, nie mogliśmy odzyskać taśm no i Len wreszcie stracił zainteresowanie do całego projektu. Więc tylko ja z Johnem sfinalizowaliśmy projekt, wydany później pod nazwą
"Open For Engagements" wydane w 1994 a może na początku 1995. To ja i John ale mnóstwo innej pomocy od różnych facetów. 

The Quarrymen '2006: Len Garry, Colin Hanton, John “Duff” Lowe i Rod Davis.
- Podróżowaliście bardzo intensywnie z koncertami The Quarrymen przez Europę, USA i Japonię.
DAVIS - Ta, trochę się kręciliśmy (śmieje się). Aż do 2008 niektórzy z nas wciąż zajęci byli pracą gdzieś na pełny etat. Len przeszedł na emeryturę w 2007, Colin nadal pracuje na cały etat ale ponieważ pracuje sam dla siebie, może robić wszystko kiedy zapragnie. Takie były problemy. Nie mogliśmy pojechać gdziekolwiek na dłużej niż 2 tygodnie ponieważ to byłoby zabieranie urlopu i czyjeś żony nie byłyby szczęśliwe. Chociaż pamiętam, że w Ameryce byliśmy chyba 8 lub 9 dni. W tym roku (2008) planujemy pojechać tam na dwa tygodnie w październiku. Takie mamy plany. Ja, Len, Colin i Amerykanin grający na basie. Dwa tygodnie na Wschodnim Wybrzeżu...

The Quarrymen (z J.Lennonem) - That'll Be The Day 


1957 - John Lennon w jaśniejszej koszuli w kratkę. Słynny festyn lipcowy.

Colin Hanton
 - Kiedy opuściłeś The Quarrymen ? [ten oryginalny]
DAVIS - W połowie 1957. To była prawdziwa era skiffle'a chociaż wiele naszych numerów było rock and rollami. Gitara elektryczna to był jak lot na księżyc w '57. Była zbyt droga, ogromnie droga dla nas. Całkowicie poza naszym zasięgiem, naszą ligą. W owych czasach bywało 4 czy 5 facetów w grupach skifflowych. To była jedyna droga osiągnięcia jakiejś głośności. W ciągu dwóch czy trzech lat wzmacniacze stały się bardziej osiągalne na naszą kieszeń no i zaczęły się pojawiać lepsze gitary z Europy.  Było embargo na import tych rzeczy ze Stanów. Zdobyć amerykańską gitarę było niezwykle trudno, ale było wiele dobrych robionych np. przez Hofnera z Niemiec. Taką miał  - basową oczywiście - np. Paul McCartney. Dwa lata później sam zdobyłem elektryczną gitarę. Była niemiecka, ale była elektryczna.
- To dziwne, że nie mozna było importować sprzętu z Ameryki. Zawsze słyszałem, że Liverpool był portem morskim, mogliście w ten sposób mieć amerykańskie płyty.
Len Garry
DAVIS  - Tak było do 1958. Z czasem było coraz lepiej. W 1957 roku kiedy opuściłem The Quarymen byłem gitarzystą banjo, ale z czasem stałem się prawdziwym gitarzystą. Chciałem nim być. 
 - Czy ludzie na świecie, gdzie jeździcie, znają nazwę The Quarrymen?
DAVIS - Wydaje się, że tak. Na świecie jest wiele zespołów typu 'tribute band' [w hołdzie] nazywających się The Quarrymen. We Włoszech jest jeden, Quarry Girls. Łatwo dostrzec różnice między nimi a nami. W coroczny Beatles Week in Liverpool przyjeżdza tutaj mnóstwo zespołów z całego świata.Mój brat, który nadal mieszka w Liverpoolu, ja mieszkam w Londynie 200 mil dalej, poszedł któregoś dnia do Cavern z żoną ponieważ zobaczył reklamujący koncert plakat: The Quarrymen wystąpię o 16.00 . Zastanowił się, nie powiedział mi o tym ani słowa. Poszedł na koncert i wysłuchał zespołu. 

Przy drzwiach powiedział do ludzi: Hej, gdzie jest The Quarrymen ? To jest The Quarrymen! Nie - odrzekł mój brat - To nie jest The Quarrymen, mój brat jest z The Quarrymen, ci faceci są z Argentyny [śmieje się] Tak więc wiele zespołów nazwało siebie The Quarrymen więc zarezerwowaliśmy sobie nazwę "John Lennon's Original Quarrymen" i próbujemy rozjaśnić trochę tą sytuację. Tak więc ludzie są świadomi nazwy The Quarrymen, nie ma co do tego wątpliwości.

- Czy The Quarrymen był pierwszym zespołem, w kótrym byłeś?
DAVIS - Tak, całkowicie. Dołączyłem do niego już w pierwszy dzień i kupiłem sobie instrument. W poniedziałek poszedłem do szkoły i powiedziałem do jednego z moich przyjaciół w  Quarry Bank School, "Hej Derek, właśnie kupiłem sobie banjo". A on na to: "Oh, chcesz może być w skifflowej grupie?", "A kto tam jest?"," Ja i John (Lennon) na gitarze, Pete na tarce do prania oraz Bill Smith na tea-chest bass." 
No więc powiedziałem: "Yeah, OK. Świetnie."  On wiedział, że jeszcze nie umiałem grać. Kupiłem banjo dopiero dzień wcześniej (śmieje się). Ale do nauki miałem tylko 3 akordy, poza tym wkrótce Eric przyszedł mi z pomocą... Zmarł niestety w 2005. Razem z Johnem zaczęli się uczyć gry na gitarze od nauczyciela. Obaj mieli takie zwykłe, tanie gitary, na które każdy mógł sobie pozwolić. Facet chciał ich uczyć prawidłowo, wg. zapisów nutowych i po dwóch lekcjach John i Eric zdecydowali, że nie chcą więcej nauk. Chcieli nauczyć się tylko umiejętności akompaniamentu sobie podczas śpiewania. Wtedy wkroczyła na scenę matka Johna, Julia. Umiała grać na czterostrunowym banjo. Nauczyła ich akordów na banjo.
 Tak więc kiedy dołączyłem do zespołu, oni już umieli świetnie grać na banjo. Dołączyłem do nich zdaje się w marcu, kwietniu 1956. Tak sądzę. W tym czasie potrafili już grać kilkanaście melodii, Eric krzyczał do mnie kiedy zmieniać akordy więc szybko się wciągnąłem i zacząłem grać ze słuchu. Takie więc były początki. John i Eric (na zdjęciu) założyli zespół i wkrótce potem John ściągnął do zespołu Pete'a Shottona, swego nowego kumpla, który znalazł w szopie matki tarkę do prania Kupili tea-chest w sklepie warzywnym no i wtedy dołączyłem do nich.
Pete Shotton
 - Czy kiedykolwiek poznałeś matkę Johna, Julię ?
DAVIS - Tak.
- Jaką była kobietą ?
DAVIS  - Hm... ona zachęciła nas do grania. To ona nauczyłagry na banjo Johna i Erica. Kiedy pojawiliśmy się w jej domu by ćwiczyć, usłyszeliśmy: 'Oh, nie lubię gitar, pokażcie mi swoje banjo'.   Uczyła nas grać pokazywała nowe akordy i tak dalej.Mam w swojej pamięci taki metny obraz jej, stojącej tyłem do kominka i grającej na moim banjo w jej domu. Motywowała nas, pokazała, że najlepsze brzmienie jest w łazience, dźwięk odbijał się od kafelek. Była szczęśliwa pomagając nam, zajmując się nami. Moi rodzice także byli przychylni naszej grze ale nie wiem czy byliby zachwyceni, gdybyśmy wszyscy gromadzili się by pograć w łazience. Gdy nie ma się wzmacniacza, mikrofonów, śpiewanie w miejscach gdzie dźwięk brzmi lepiej pomaga... Świetnie się bawiliśmy. Gdy posłuchasz Colina Hantona, będziesz wiedział co ujrzał Paul McCartney gdy się pojawił. Miał całkowicie pomysł na swoją karierę w muzyce, gdy reszta z nas robiła to dla zabawy.

- Czy w czasie szczytu Beatlemanii, mieliście jakieś kontakty z Johnem czy innymi Beatlesami?
DAVIS - Straciłem już regularny kontakt z Johnem pod koniec 1957, kiedy John poszedł do Akadamii Sztuki. Inni także odchodzili ze szkoły. Eric Griffiths zaczął uczyć się na inżyniera, Pete Shotton został kadetem w policji, John do Art School.  Widywałem go od czasu do czasu, chociaż gdy byłem w zespole to nigdy nie byłem bliskim przyjacielem Johna. Mieszkałem po drugiej stronie wzgórza niż on, w Wollton. Większość moich kumpli jak Colin Hanton oraz Eric Griffiths mieszkali blisko mnie.  Tak więc straciłem z nim kontakt, choć wpadaliśmy czasem na siebie.  Ostatni raz kiedy się z nim spotkałem to był zdaje się 1962. Byłem na uniwersytecie (Cambridge). Pogadaliśmy trochę, spytał na czym gram. Powiedział, że zawsze mogę grać z nimi na ... perkusji w Hamburgu. Możliwe, że żartował, ale ja i tak nie miałem zielonego pojęcia o grze na gitarze. Gdybym chciał pojechać do Hamburga to pewnie na dworcu czekałaby na nas moja matka z wielkim nożem (śmieje się). Może gdybym wiedział gdzie dojdą po Hamburgu, może bym sie hahah skusił ale jestem tu gdzie jestem Wtedy widziałem go ostatni raz.
Hamburg miał złą reputację i twoja matka o tym wiedziała?
DAVIS - Nie, nie chodziło dokładnie o Hamburg ale o to, że rzucam szkołę by się zadawać z 'tym Lennonem', tak był znany. Jako 'ten Lennon'. Trzymaj się z dala od Lennona!
Rod Davis

- Jaką osobowością był John w tych latach kiedy go znałeś ?
DAVIS - Myślę, że on doskonale zdawał sobie wtedy sprawę z tego, że jedyną karą jaką może otrzymać to szturchnięcie go laską. Ewentualnie mógł wylecieć ze szkoły Quarry Bank School. Dlatego wiedział, że może robić więcej lub mniej, bo niewiele mogą mu zrobić. Nasza szkoła była tym czymś, co dzisiaj nazywamy gimnazjum. Ideą takiej szkoły było to, że możesz tam się czegoś nauczyć, mniej lub więcej a następnie odejść, wykorzystując zdobytą wiedzę. John zdawał sobie doskonale sprawę ze wszystkigo co robił, ze swoich buntów, rebelii. Ogromną część czasu spędzonego w szkole John się wygłupiał i robił psikusy. Znałem go dobrze odkąd skończyłem 5 lat. Razem chodziliśmy do Szkółki Niedzielnej. Ale faktycznie, czasami potrafił być bardzo niemiły i okrutny. Był kimś takim, kogo dzisiaj nazwalibyśmy 'destrukcyjnym uczniem'. Byłem nauczycielem. Wielu dzieciaków nie chcesz mieć w swojej klasie (śmieje się). Był bardzo zabawny. Potrafił przerywać lekcje by zabłysnąć, popisać się. Był dla nauczycieli utrapieniem.
- Co myślałeś o nim jako o śpiewaku i muzyku w The Quarrymen?
DAVIS  - Jako wokalista był bardzo dobry. Był świetnym fromtmanem. Był świetny. Ale jako gitarzysta, wszyscy tacy byliśmy -  słabi. Ale to wtedy nie miało znaczenia. Znaliśmy tylko kilka akordów. Do czasu aż pojawił się Paul McCartney, ale to już po mnie, który nauczył ich szybko akordów. John był za to dobrym muzykiem na harmonijce ustnej. Wtedy większość chłopaków, których znałem, grała na harmonijkach. To nie było nic szczególnego.
- Przeczytałem gdzieś, że George powiedział, że John nie miał wyczucia rytmu. Myślę, że gra Johna na gitarze rytmicznej w The Beatles była bardzo dobra. Pomogła zdefiniować brzmienie The Beatles.
DAVIS - Hamburg była dla nich... Myślę, że tamte granie zbudowało The Beatles. Gdy musisz grać co wieczór przez sześć godzin... Nikt nie ćwiczy przez sześć godzin dziennie. Nie znam nikogo kto by tyle grał codziennie. Takie granie, codziennie, przed publicznością zabija albo zmienia w wielki zespół. Jeśli nie potrafisz grać rytm grając sześć godzin dziennie, nigdy nie nauczysz się grać rytmicznie. Jeśli wcześniej nie umiał tak grać, to z pewnością nauczył się tego grając w Hamburgu. Z The Quarrymen nie było na to szansy. Nikt z nas w The Quarrymen nie uczył się grania. Hamburg ukształtował The Beatles muzycznie, tym bardziej, że zmuszani byli tam tyle grać. To mogło im pomóc lub ich zniszczyć.
 - Tak naprawdę to grali osiem godzin dzienni, siedem dni w tygodniu nieprzerwanie przez trzy miesiące.
DAVIS - Tak, więc sam widzisz.Yeah.  Osiem godzin to jeszcze bardziej niesamowite niż sześć.
 
 - Czy The Quarrymen grają teraz regularnie ?
DAVIS - Nie, to tylko okazjonalne granie. Byliśmy garażowym zespołem i tak nas nazywali w Ameryce, choć nigdy nie mieliśmy garażu. Możemy zagrać tam gdzie ludzie nas zaproszą. Graliśmy w naprawdę różnych miejscach, w klubie jazzowym, w dziwnych klubach golfowcyh, braliśmy udział w konkursach grup skifflowych, grywaliśmy w kościołach. W Liverpoolu było tysiące grup skifflowych. Jedyną rzeczą, która nas wyróżnia od innych tego typu kapel, jest to, że naszą założył i liderował jej John Lennon.



Colin Hanton
- Był wtedy tylko jednym z wielu.
DAVIS - Tak. Wszyscy byliśmy tylko jednymi z wielu. Mieliśmy zestaw perkusyjny, który stawiał nas krok wyżej. Colin był trochę starszy od innych, pracował już i dlatego stać go było na niektóre bębny. Robimy to dla zabawy.

 
- Co powiedziałby twoim zdaniem dzisiaj John, gdyby żył, na temat waszego The Quarrymen?
DAVIS - Cóż, mam nadzieję, że chciałby czasem spotkać się z nami i pograć. To byłoby wspaniałe. Nie bierzemy siebie wszyscy na serio. Owszem, zarabiamy na tym, ale nie robimy tego tylko dla pieniędzy, których zresztą nie jest z tego zbyt wiele. Tak więc, zasadniczo robimy to dla zabawy. Wiemy, że Paul przymierza się do zrobienia serii sekretnych, małych koncertów, w nieznanych miejscach. Fajnie byłoby gdyby kiedyś Paul dołączył do nas gając na basie. Bylibyśmy zachwyceni. Chciałbym mieć nadzieję, że John czułby to samo. Wrócić i spotkać starych kumpli. Byliśmy w Nowym Jorku podczas 'Beatle Convention' w New Jersey. Spacerowaliśmy po Nowym Jorku, filmowało nas BBC, zadawano miliony pytań. Colin powiedział wtedy: "Kiedy graliśmy The Bottom Line w Greenwich Village, jestem pewien, że gdyby John nadal żył i mieszkał w Dakocie, pewnie pojawiłby się, usiadł z nami, z pewnością wypilibyśmy parę piw'. Oczywiście tak się nigdy nie stanie. Chciałbym myśleć, że uważałby, że to co robimy jest dobrą zabawą.
Rod Davis , Colin Hanton, Len Garry, Eric Griffiths, Pete Shotton

Muzyczny blog  Historia The Beatles  Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz