GEORGE - cd (6)



czytaj także tutaj.

GEORGE: Przed tym jak "staliśmy się wielcy"  pieniądze były jednym z naszych celów, ale nie powtarzaliśmy "Chodźmy zarobić trochę grosza."  Ale potem...  Nagle mieliśmy pieniądze i to nie było aż tak wspaniałe.  Mając pieniądze doszliśmy do wniosku, że one nie są odpowiedzią.  Mieliśmy wiele materialnych przyjemności,  dla zdobycia których ludzie spędzają całe swoje życie.  Udało nam się dostać je w dość młodym wieku.  Dobrze się złożyło, bo uświadomiliśmy sobie,  że to nie wszystko.  Wciąż nam czegoś brakowało.  To "coś" ludziom daje religia.

BRIAN  EPSTEIN  (1964):  George Harrison ma często  swoje    nastroje, choć nie mogę sobie teraz przypomnieć jakiegoś szczególnego przykładu. I nie jest tak, że unikam mówienia czegoś kontrowersyjnego na temat The Beatles. Bycie z nim jest bardzo łatwe. Jest, jak inni, bardzo ciekawą osobą, rozwija się cały czas i cała czwórka na pierwszy rzut oka. wydają się identycznymi osobowościami. Nie są. George jest tym Beatlesem od interesów. Jest bardzo ciekawy wszystkiego co dotyczy pieniędzy, ile zarabiają, ile dostaną za to i za to, jak najlepiej zainwestować zarobione pieniądze. Chciałby inwestować. Jest bardzo hojny ale jednocześnie sprytny. Lubi wydawać ale najczęściej robi to na kredyt. Lubi samochody, szybkie i duże, ale zwraca baczną uwagę by wydana kwota była warta danego samochodu.
Nieznajomym może się wydawać dobrym rozmówcą ponieważ jest dobrym słuchaczem i okazuje duże zainteresowanie wszystkim naokoło, całym światem zewnętrznym. Jest chłonny wiedzy, co uważam za zaletę u tak młodego człowieka, który odniósł tak duży sukces finansowy i nie chce ponosić strat. Poza tymi wszystkimi innymi rzeczami, mimo że nie jest głównym kompozytorem w zespole, jest bardzo muzykalny.
Przed każdym koncertem, występem, nagraniem długo stroi gitary. Ma dobre ucho do dźwięku i wszyscy go za to bardzo szanujemy. Na scenie jest jedynym muzykiem, który stroi instrumenty i jesteś w stanie zauważać jak jego uszy próbują wyłowić wszystkie inne fałszywe dźwięki. 
Praktycznie, jeśli Paul jest tym uroczym, John, którym wydaje polecenia, Ringo jest tym bardzo osobliwym, to George ze swoim szeroki, krzywym uśmiechem jest chłopakiem z sąsiedztwa.

GEORGE (1976): Wiesz, chodziłem do szkoły z Paulem. Był ode mnie starszy o rok. Spotkałem go kiedy miałem 13 (11!) i spędziliśmy ze sobą 17 lat – aż do rozpadu. Ludzie w Ameryce myślą, że zebraliśmy się razem około 1964 roku a rozpadliśmy się po 1968. Ale od 1956 (1954?) ciągle trzymałem się z Paulem, i trochę później z Johnem.
Kiedy jesteś z kimś tak blisko, masz tendencję do szufladkowania tego kogoś... To między innymi była jedna z przyczyn rozłamu. Ale w tym samym czasie mam wciąż w sobie tendencję do bronienia Paula, Johna i Ringo – gdy tylko ktoś, wcale nie uprawniony do tego, powie coś o nich. Po tym wszystkim co razem przeszliśmy, to że coś takiego pozostało jest czymś dobrym.

      

ERIC IDLE (2005): Nawet gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy, wydawało mi się, że znamy się od zawsze. Nie Beatles George, nigdy mi się taki nie wydawał, nie ten brodaty ogrodowy gnom, ale człowiek z głębokimi ciemnymi oczami, krzywym uśmiechu i głośnym śmiechu. Czułem, że już go znałem. Czułem jakbyśmy się znali od dziecka. Byłem przekonany, że spotkaliśmy się, gdy miałem 7 lat, w New Brighton, bawiliśmy się na piaskowych wzgórzach. Nie mogę tego udowodnić oczywiście, ale to dziwne i mocne uczucie prześladuje mnie. Mogliśmy się tak spotkać jako dzieciaki, dzieciaki nieświadome siebie, kto był kto. Kto wie, może latem 1950 spotkaliśmy się naprawdę po drugiej stronie Mersey?

NIGDY NIE SPOTKAŁEM NIKOGO TAKIEGO JAK ON. To było prawie tak jak zakochanie się w sobie. Jego uwaga, jego skupienie, jego cudowna przyjaźń były tak mocne, pełne takiej mocy, że obejmowała całe twoje życie.
 [Eric Idle - aktor, scenarzysta, reżyser, wokalista,muzyk, jeden z członków słynnej brytyjskiej grupy kabaretowej Monty Pythona, wziął udział w konercie 'Tribute To George' jak i w gali wprowadzenia ex-Beatlesa do Rock And Roll Hall Of Fame]
27 maja 1964, urodziny Cilli Black: Patti, George, Cilla i Brian.
ERIC CLAPTON: Kiedy pierwszy raz|zobaczyłem razem George'a i Pattie,  sposób,  w który wpasowują się|do domowej atmosfery Beatlesów  przypominał mi Camelot.  A ja byłem jak...  A ja byłem w pewnym sensie Lancelotem.  

 Widziałem jak Beatlesi grali w Hammersmith Odeon,  gdy byłem razem z the Yardbirds|na końcu listy atrakcji.  Ten zespół był jak... Byli jak jedna osoba.  To jak się ruszali|i myśleli jednakowo,  było naprawdę osobliwym zjawiskiem.  Jak mała rodzinka.  Byłem bardzo podejrzliwy wobec ich prawdziwych zamiarów.  Ale kiedy zobaczyłem ich na scenie byłem porażony ich umiejętnościami.  Każdy z nich wydawał się  hojnie obdarowany muzycznym talentem.  Ale smutne było to, że nikt ich nie słuchał.  I to,  że ich publiczność, której zapewne byli oddani, składała się z dwunastolatek.
 Na pewno był innowatorem.  Jak dla mnie,  George używał  niektórych elementów R&B,  rocka i rockabilly  by stworzyć coś wyjątkowego.  Zawsze byli wspaniałomyślni.  Nie szczędzili czasu, żeby z kimś pogadać. Ja nie czułem się zagrożony,  bo miałem wiele pewności siebie  jako samozwańczy misjonarz bluesa,  jakkolwiek by tego nie nazwać.  Nie oczekiwałem od nikogo przysług.  George traktował mnie jak równego sobie,  bo uważał,  że jesteśmy tak samo wprawieni,w podobnie unikalny sposób.  George przeprowadził się do Esher.  To mniej więcej osiem mil od miejsca,  gdzie się urodziłem.  
 
   Zaprzyjaźniliśmy się i często go odwiedzałem.  Coś wykształciło się z muzyki i z tego,  kim byliśmy.  Dzieliliśmy wiele zamiłowań,  jeśli chodzi o różne przyziemnie rzeczy, samochody,  ubrania,  i kobiety,  oczywiście.  Myślę,  że George lubił we mnie to,  że byłem wolnym strzelcem.  I pewnie zastanawiał się, czy to dobrze, że jest w zespole, bo różnie to bywa z polityką grupy.  Było wiele,  czego ja mu zazdrościłem,  i wiele czego on mi zazdrościł.  Czego mu zazdrościłem?  Myślę,  że pewnie pieniędzy,  pozycji.  Typowych rzeczy.  To byli Beatlesi.  Daj spokój,  stary!  Na początku,  jako przyjaciel George'a  lubiłem to,  że czułem się wtedy  jakbym wygrzewał się w blasku jego ogromnej inwencji.

George i Brian Epstein

John Hurt (Life After The Beatles): George miał bardzo ironiczny sposób rozmawiania, zwłaszcza dzięki swojemu akcentowi. Mówił często: 'Oh, to byłoby takie w stylu Beatlesów, prawda?' Nie mogłeś wiedzieć czy żartował, ironizował, czy miało to zabrzmieć obraźliwie. Jego dom w Friar Park przypominał mi wielkie wiktoriańskie domostwa. Pattie miała się zająć zakupami mebli i całego innego wyposażenia. Perskie dywany były wszędzie. Powiedziałem kiedyś do niego: 'O Mój Boże, jaki wspaniały dywan!' A on na to (ironicznie?): 'Wiem. Kto by pomyślał, że syn kierowcy autobusu może mieć taki nienaganny gust?'
GEORGE MARTIN: Kiedy zbieraliśmy się w studiu, ten,  kto napisał piosenkę, był tymczasowym szefem, zapoznawał innych z piosenką. Paul i John byli głównymi autorami. Wtedy George nie wykazywał talentów do pisania piosenek. Oni byli głównymi motorami. George i Ringo stali troszkę w cieniu Paula i Johna, ponieważ Paul i John byli autorami i wokalistami. George był raczej samotnikiem, ponieważ nie uczestniczył we współzawodnictwie tworzenia hitów. John i Paul mogli być swoimi konkurentami.  Ich współpraca była bardziej rywalizacją.  "Kurczę,  stać mnie na więcej." I bardziej się wtedy starał.  George był sam. Nie miał z kim pracować.
 
YOKO (2004): George był bardzo innowacyjny. Mam na myśli to, że dzięki niemu Zachód poznał bliżej muzykę, sztukę i filozofii Indii, które to rzeczy są bardzo potężnymi. Działo się tak już wcześniej ale nie taką skalę. Dzięki niemu kultura Indii stała się zrozumiała dla mas. To bardzo ważne.
Warto się rzeczywiście zastanowić nad przytoczonymi słowami Yoko. George i Indie. Gdy wyobrażamy sobie któregoś z Beatlesów osobno, w przypadku George'a pojawia się zawsze w moim umyśle jego obraz, nie tylko jako Beatlesa (co zawsze ma miejsce w przypadku Paula, Ringo oraz choć mniej już wyraźnie takżeJohna, nieodłącznym często elementem mego wirtualnego wyobrażenia jest prawie zawsze z Yoko), ale jako człowieka mocno związanego z Indiami; jego muzyka, postać w hinduskich szatach, w całym kolorycie Wschodu. Tak już jest ze mną, ciekawy jestem, czy się zgodzicie ze mną (RK).
______________

ASTRID KIRCHHERR: Zawsze chciałam fotografować ludzi z niepowtarzalnymi twarzami, które potrafią opowiedzieć historię. Co może się kryć za młodym,  szorstkim Johnem. Albo za zabawnym,  żartobliwym Paulem. Albo za słodkim młodym George'em.  George miał tylko 17 lat.  Ale był opanowany. Patrzył prosto w oczy. Był zabawny.  W zespole był jak katalizator.  Paul i John byli jak niebo i ziemia. George wnosił do tego układu spokój. Ringo jeszcze do nich nie dołączył,bo na perkusji grał Pete, a Stuart stał trochę z boku. George był dokładnie pośrodku tych dwóch postaci.  Po śmierci Stuarta John i George troszczyli się o mnie. Odwiedzali mnie w domu.  John spytał mnie, czy może zobaczyć pokój, w którym Stu pracował.  Powiedziałam "Oczywiście." Musiałam im wtedy zrobić zdjęcie.  Postawiłam w pokoju stare krzesło.  John był pełen emocji  będąc w pokoju, gdzie niedawno malował jego przyjaciel. Prawie zalał się łzami.  George był trochę przejęty.  Powiedziałam mu "Stań za Johnem."  Zobaczyłam,  jak szybko George  to wszystko zrozumiał. Śmierć i życie.  A dopiero co skończył 18 lat.  Na obrazku widać jego oczy,  pełne opieki dla Johna.  John rozklejał się|na tym krześle.Widać to na jego twarzy.
GEORGE: Zabawne w mojej pozycji|było to,  że wszyscy byli wpatrzeni w Beatlesów. Więc w pod tym względem byłem ich częścią. Ale będąc w grupie zauważyłem podejście Johna i Paula: "My jesteśmy mistrzami, a wy lepiej tylko obserwujcie." Nie zapominajcie,  że spędziłem z nimi 10 lat na kanapie w limuzynie. Mniej więcej takie tempo.

PAUL: Jaki był młody George? Był zadziorny. Pewny siebie. Umiał się odnaleźć. Nie dał się zahukać. Miał świetną fryzurę. Zaczesywał długie włosy do tyłu. Nasz przyjaciel, Arthur określił to jako "cholerny turban." "Jak cholerny turban." Miał racje. Wyglądało to jak wielki... Genialna sprawa. Jeszcze przed naszą sławą. Byliśmy po prostu dzieciakami. Nie mogliśmy się nigdzie dostać, bo nie byliśmy znani. Nauczyciele nas nie lubili. Jeszcze przed erą rock and rolla. Zawsze wydawało mi się to dość dickensowskie. Szkoła do której chodziłem z George'em była bardzo dickensowska. Nawet uczył tam Dickens. Była naprawdę dickensowa. Dorastaliśmy mając ochotę wyrwać się stamtąd. Byliśmy spragnieni. Więc sztuka była wspaniałą perspektywą. Wtedy oczywiście nie nazwalibyśmy tego sztuką. To był po prostu rock and roll. 

GEORGE (maj 1970): Mój obraz siebie ? Cóż, mam takie wrażenie... jakby cały czas wszystko było odgrywane. No wiesz, np. Lennon i McCartney. Wiesz, doszedłem do wniosku, że każdy może być Lennonem i McCartney'em. Bo bycie częscią Lennon-McCartney – dopiero teraz to dostrzegam - wiesz, mogę ich teraz bardziej docenić, jak naprawdę są dobrzy, ale jednocześnie widziałem to całe zauroczenie całego społeczeństwa nimi, prasa, media, wszystkie te pochwały jakie otrzymywali. I wiem, że każdy może nimi być jeśli tylko chcesz... (dłuższa pauza) Bo wiesz, ciężko mi to wytłumaczyć, nie wiem czy potrafię. Chodzi o to, że tak naprawdę nikt nie jest wyjątkowy. Nie ma wcale wokół nas ludzi wyjątkowych, tak wielu. A jeśli ktoś inny, Lennon i McCartney są wyjątkowi (special), to Harrison i Starkey są wyjątkowi także. Można być Lennonem i McCartney'em ale wolę być Harrisonem, rozumiesz?
Muzyczny blog  Historia The Beatles  Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.
 

5 komentarzy:

  1. Całkowicie się z Panem zgadzam w kwestii Georga

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam, dzięki za czytanie mego bloga. Miło, że się zgadzasz... ale tutaj akurat nie ma moich przemyśleń, tylko zacytowane wypowiedzi. Można je tylko poznawać, dostrzegać, zgadzać się także, ale już nie ze mną :) Cytowani to prócz samego Beatlesa np. Clapton czy Epstein. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Doskonaly blog Panie Ryszardzie :) Zaczytuje sie bez tchu, a niedlugo musze do pracy ;)...Coz to byla za burzliwa i genialna "firma" Nasze The Beatles..Fascynuja mnie jako melomanke i jako kobiete :)..dzieki temu blogowi jeszcze lepiej zglebiam ich tajemnice i ich geniuszu.Moj niezyjacy tata (tez Ryszard), ogromny fan Beatków i ja tez (troche sama z siebie, troche dzieki niemu i temu co i jak mi ich gral)..Łezka sie troche w oku kreci jak tak sobie pomysle, ze nie ma juz go, ani Johna i na chwile obecna, mojego ulubionego - George'a...Mam nadzieje, ze tak jak Pan napisal, graja razem w niebie.Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję Pani za piękny wpis ('Ryśki to fajne chłopaki' - cytat z 'Misia', Pani Tato więc nie mógł nie lubić The Beatle). Ciekaw jestem jak Pani trafiła na mój blog?:) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ciekawie napisane. Jestem pod wielkim wrażaniem.

    OdpowiedzUsuń