17. PO OSTATNIEJ TRASIE - CO DALEJ??? (1)

 JAK WYGRAŁEM WOJNĘ
STUDIOWANIE INDII.
W książce "Szał" Norman bardzo ładnie opisuje stan , w którym znalazła się czwórka z Fab 4 pod koniec 1966: "Czterej chłopcy , którzy w 1966 roku przestali gnać do przodu i przystanęli, by się rozejrzeć z ciekawością wokół siebie, byli istotami, jakich nowożytny świat nie widział nigdy. Tylko w zamierzchłej przeszłości, w epoce młodocianych cesarzy i faraonów ubieranych w czyste złoto i złotem karmionych, ktoś w tak młodym wieku mógł rodzić równie bezgraniczne uwielbienie, fascynację i bezustanne, pełne wyczekiwania zainteresowanie. Nikt nie miał podstaw przypuszczać, że mając to wszystko - młodość, bogactwo, wspaniałe samochody, ubrania, służbę, kobiety - można odczuwać cokolwiek innego niż niewyobrażalne szczęście. Od czasów chłopców-faraonów i małoletnich imperatorów, którym otoczenie nadskakiwało na każdym kroku, nikt bowiem nie wiedział, tak jak teraz dowiadywali się Beatlesi, co to znaczy doświadczać wszystkiego: wszystkiego dokonać, wszystkiego skosztować, wszystkiego mieć ponad miarę, żyć w stanie oślepiającego, otępiającego i odrętwiającego przesytu,w  poczuciu - nadchodzącym każdego z tej czwórki, kiedy trafił mu się zły dzień - starzenia się w dwakroć szybszym tempie niż inni, zwykli ludzie.
te czasy bezpowrotnie minęły ... Happy Fab Four
   Równie trudno było pojąć, że sława jaką osiągnęli Beatlesi, może im nie wystarczać, że spośród tego oszałamiającego zbiorowego uwielbienia każdy z nich może się czuć niedoceniony jako pojedyncza osoba, że każdy z nich może tęsknić za  zmierzeniem się z rzeczywistością i samodzielną egzystencją".
Początki ... Cavern , Liverpool

30 sierpnia – na drugi dzień po ostatnim koncercie na stadionie Candlestick Park w San Francisco, The Beatles odlatuje z lotniska w Los Angeles do Wielkiej Brytanii. Po 12-godzinnym locie, na lotnisku w Londynie wita zespół tłum kilku tysięcy fanów.
31 sierpnia – w kraju: 'Yellow Submarine'/'Eleanor Rigby' czwarty tydzień w Top 10 wg New Musical Express.
3 września – do publicznej wiadomości zostaje podana informacja, że John Lennon przyjął zaproszenie Richarda Lestera do udziału w filmie „How I Won The War”. Z pewnością ta decyzja nie podoba się Cynthii Lennon jak i małemu Julianowi, obojgu stęsknionymi za obecnością męża i ojca w domu. Ale John wybiera ...wakacyjną pracę poza domem (Hiszpania, Niemcy).
Czy Beatlesi są na rozdrożu ???
JOHN: Było wiele powodów, które skłoniły mnie do przyjęcia tej propozycji: a/to miał być film Dicka Lestera i osobiście mnie o to poprosił; b/ to był film anty-wojenny!; c/ nie miałem pojęcia do mam robić, ponieważ The Beatles przestali koncertować, i pomyślałem sobie, że uniknę depresji i ciągłego myślenia o tej nagłej zmianie w moim życiu, jadąc kręcić film. O ile dobrze pamiętam to Dick Lester miał z tego filmu więcej zabawy niż ja.
NEIL ASPINALL Którejś nocy był silny sztorm. Wszystko spłynęło do morza i wszystkie drogi były w błocie. Gdy wyschły, były duże koleiny. Wracaliśmy z plenerowych zdjęć czarnym rolls roycem Johna  i grał nam Dylan, puszczony na zewnętrzny głośnik. Kiedy przejeżdżaliśmy przez wąski most, zza rogu nadjechał motocykl i kierowca zobaczył nagle duży powiększający się obiekt, z którego wydobywała się muzyka. Pomiędzy górą a ścianą za mostem było trochę miejsca  i facet pojechał prosto -  facet pofrunął. 
   Kiedy John był w Hiszpanii, pozostali robili swoje rzeczy. Paul pracował na muzyką do filmu "The Family Way", George był w Indiach.
   Gdy byliśmy z Johnem w Hiszpanii, przyjechał do nas Ringo. Pojawił się też inny facet z pudełkiem czekoladek wypełnionych marihuaną. Otworzył pudełko i powiedział: "razem z Brianem dobrze to was zapakowaliśmy". Nagle cała zawartość wybuchła i posypała się na dywan. O! dziękujemy!.
 
5 września - w tym dniu John wylatuje do Niemiec, do Hanoweru na pierwsze ujęcia w bazie NATO, w Celle, znajdującej się na obrzeżach miasta. Wg. Niektórych źródeł w czasie lotu towarzyszy mu Brian.
John nosi już teraz zawsze okulary, których tak bardzo nienawidził, przewrotnie wybierając nieduże okrągłe oprawki, identyczne jak te jakie nosił w latach 40-tych, gdy chodził do podstawówki. Ale z krótko przystrzyżoną fryzurą, babcinymi okularami i strojami, w których coraz większą rolę odgrywają kwieciste szale i luźne kamizelki, John choć zmieniony pozostaje nadal tym dawnym Johnem, mimo często pojawiających się wszędzie pytań o to czy Beatlesi  znaleźli się na zakręcie ? na rozdrożu? czy to już ich koniec?
John przybywa do Celle w Niemczech - jeszcze z długim włosami Beatlesa, ale niebawem - patrz niżej.



JOHN: Od dnia, kiedy w 1966 roku nakręciłem 'How I Won The War', zawsze czekałem na powód by wydostać się z The Beatles. Nie miałem jednak dużo ikry by tak postąpić. Nie wiedziałem, co miałbym wtedy ze sobą zrobić. Pamiętam, dlaczego nakręciłem ten film. Nakręciłem go bo The Beatles przestali koncertować a ja nie wiedziałem co robić ze sobą. Zamiast wrócić do domu i być z rodziną, natychmiast pojechałem z Dickiem do Hiszpanii, bo nie mogłem żyć bez ciągłego bycia na scenie. Wtedy po raz pierwszy pomyślałem: 'Boże, co się robi, gdy coś się kończy? Co mi zostaje, bez tego nie ma życia'. Wtedy zostało zasiane ziarno myśli o tym, że muszę wydostać się z zespołu, ale nie być z niego wyrzuconym przez resztę. Nigdy jednak nie potrafiłem wyjść z tego pałacu - to było zbyt przerażające. Za bardzo się bałem, by odejść. Myślałem: To już naprawdę koniec. Nie będzie tras. 


To znaczy, że przyszłość jest teraz pustą przestrzenią. Chyba mniej więcej w tym czasie zacząłem się zastanawiać nad życiem bez The Beatles -  jak ono będzie wyglądało ? Przez sześć tygodni myślałem: "co będę robił ? czy będę występował w Vegas ?Ale ja!!! w kabarecie???, no więc w którą stronę teraz?" tak sobie myślałem. Nie myślałem jednak o stworzeniu grupy czy czymś takim, taka myśl nawet nie pojawiła się w mojej głowie. Co mam robić kiedy się wszystko skończyło ?
Te czasy miały odejść, konferencja 1866, USA, po prawej Epstein o Derek Taylor

6 września – w historii muzyki i kultury pop XX wieku odnotowano, że w tym dniu John po raz pierwszy prezentuje swój nowy image w tym okrągłe okulary do dzisiaj nazywane „lennonówkami”. Na potrzeby filmu John udaje się do fryzjera i zdjęcia Beatlesa obcinającego włosy u niemieckiego fryzjera, Klausa Barucha obiegają cały świat. Wydarzenie to ma miejsce w barze hotelu The Inn On The Heath w miasteczku Celle. Włosy oczywiście z czasem Johnowi odrastają ale zaproponowane mu w filmie „babcine”, staromodne okulary National Health zostaną już z nim do końca życia.

RINGO:Pod koniec 1966 roku gdy John kręcił w Hiszpanii 'How I Won The War' , pojechałem do niego bo czuł się samotny. Wtedy bardzo się wspieraliśmy. Postanowiliśmy z Maureen zamieszkać razem z Michaelem Crawfordem, który grał razem z Johnem w tym filmie. Przenosiliśmy się co 5-6 dni. Wszyscy mieszkaliśmy w jednym domu, ale w nim zawsze było coś nie tak. Takie przenosiny są cholernie nudne a poza tym okropnie gorąco.
   W 1965 kupiliśmy z Maureen dom w Weybridge, John już tam mieszkał, George mieszkał w Esher, 5 mil dalej, więc wszyscy wylądowaliśmy w tej samej okolicy, co dla mnie było rewelacją. Wtedy mieliśmy już Zaka i gdy mieszkaliśmy w Londynie, nie mogliśmy go wypuszczać na dwór. Tworzyliśmy rodzinę i należało się przeprowadzić.
  Wynajęliśmy firmę budowlaną, która miała zrobić przebudowę i wystrój, ale pomyśleliśmy, że lepiej będzie kupić firmę budowlaną. Założyłem spółkę, która nazywała się Brickey Building. Firma ta wykonała wszystkie prace w moim domu, bo myśleliśmy, że tak będzie taniej. Majster co noc gotował na kolację bo Maureen jeszcze wtedy nie umiała gotować. Tak zrobiliśmy ten dom, ale kupno tego domu i jego przeróbka były zapewne najgłupszą rzeczą, jaką zrobiłem w życiu. kupiłem go za 37 000 funtów, co wówczas było małą fortuną. Gdy go skończyłem, całkowite koszty zamknęły się w kwocie 90 000 funtów. Sprzedałem go za 47 000. Jeśli chodzi o firmę budowlaną, to wykonaliśmy też pewne prace dla George'a Harrisona, który do tej pory nie zapłacił tego cholernego rachunku.Żart!
Ringo i John na planie filmu w Hiszpanii.

  W 1966 roku z wielką radością rozkoszowałem się wolnym czasem i przyzwyczajałem się do myśli: 'OK, wystarczy koncertowania - czas na zabawę z żoną i dzieckiem'. Wreszcie miałem czas na inne rzeczy.
9 września - 'Eleanor Rigby' numerem 1 w kraju., za oceanem singiel znajduje się 5-ty tydzień w Top 30 Billboardu (trzy dni później zostaje Złotą Płytą). Album 'Yesterday'...And Today' 12-tydzień w amerykańskim Top30.
13 września – zła passa Briana. Jego mit sprawnego menadżera zostaje poważnie naruszony, gdy w tym dniu promowana przez niego trasa pod nazwą 'Star Scene '66' zostaje odwołana. Pod koniec miesiąca Brian udaje się Priory Hospital w Putney i poddaje się tam kompletnym badaniom. Czy ktoś wtedy mógł przypuszczać, że za rok nie będzie go wśród żywych ?
George, Ravi Shanakr, Patti, Londyn 1966
14 września – George i Patti wylatują do Indii na wakacje.  W hotelu meldują się jako Państwo Wells. Niżej wspomnienia George i jak to zauważył Philip Norman, we wspomnieniach w Antologii, Beatlesi (?) ignorują swoje ówczesne kobiety. Tu George nie wspomina nic a nic o Patti (wprost).
George,Ayana Deva Angadi, Patricia Angadi oraz Patti Harrison
GEORGE: Pojechałem do Indii we wrześniu. Kiedy pierwszy raz trafiłem na płytę Raviego Shankara, miałem przeczucie, że kiedyś go spotkam. Tak się złożyło, że spotkałem go w czerwcu w Londynie, w domu założyciela Asian Music Circle, Ayana Deva Angad. Pewien Hindus zadzwonił do mnie, mówiąc, ze Ravi tam będzie. Prasa próbowała nas spiknąć, odkąd użyłem sitar w 'Norwegian Wood'. Zaczęli myśleć w sposób :"Zdjęcie Beatlesa z Hindusem". Starano się gdzieś nas razem zaprosić ale ja mówiłem "nie", bo wiedziałem, że chcę go spotkać w odpowiedniejszej sytuacji. I tak się stało. Odwiedził  mnie potem w moim domu, dał kilka lekcji na sita, jak siedzieć i jak trzymać instrument.
   Więc po koncertach, we wrześniu, gdy John kręcił ''How I Won The War' , pojechałem na 6 tygodni do Indii. Najpierw pojechałem do Bombaju i pobyłem tam jakiś czas. Znowu z powodu Beatlemanii odkryto, że tam jestem. Zatrzymałem się w wiktoriańskim hotelu  Taj Mahal i zacząłem uczyć się gry na sitarze. Uczył  mnie Ravi, który miał zawsze przy sobie jednego ze swoich uczniów. Dobijały mnie biodra, nie przyzwyczajone do siedzenia na podłodze, więc Ravi sprowadził nauczyciela yogi, by mi pokazał ćwiczenia yogi.
   To były fantastyczne czasy. Mogłem wyjść, oglądać świątynie, chodzić na zakupy. Podróżowaliśmy po całych Indiach, aż wreszcie dotarliśmy do Kaszmiru i zamieszkałem na łodzi w sercu Himalajów. To było nieprawdopodobne. budziłem się rano i pan Butt, mały człowiek z Kaszmiru, przynosił nam herbatę i herbatniki. Słyszałem jak obok ćwiczy Ravi.


GEORGE: Po zażyciu LSD nie opuszczała mnie pewna myśl. Myślałem o „joginach z Himalajów”. Nie wiem dlaczego ta myśl się do mnie przyczepiła. Nigdy o tym nie myślałem, ale nagle ta myśl zaczęła mi wszędzie podświadomie towarzyszyć. Czułem się jakby mi ktoś szeptał do ucha „jogini z Himalajów”. Poniekąd dlatego właśnie udałem się Indii. Prawdziwym powodem był Ravi i sitar, ale w tej podróży szukałem łącznika duchowego.

  Ravi miał naprawdę miłego brata imieniem Raju, który obdarował mnie mnóstwem książek wielu mędrców. W jednej z nich swami Vivekananda napisał: „Jeśli jest Bóg, musisz go zobaczyć, a jeśli jest dusza to musisz ją  sobie uświadomić – w przeciwnym razie lepiej być niewierzącym. Lepiej być szczerym ateistą niż hipokrytą”.


  W dzieciństwie starano się wychować  mnie na katolika, ale mnie to nie pociągało. Ta „chrześcijańska postawa”, (w cudzysłowie, bo jest wielu ludzi podających się za chrześcijan, choć nimi nie są) wydawała się mówić, że należy wierzyć w to, co mówią ci ludzie, bez osobistego doświadczenia.

  Dla mnie wyjazd do Indii i przeczytanie słów kogoś mówiącego: „Nie, nie możesz w nic nie wierzyć, dopóki nie postrzegasz tego bezpośrednio” -  co dla mnie naprawdę oczywiste -  sprawiło, że pomyślałem „No! Fantastycznie, nareszcie znalazłem kogoś, kto mówi do rzeczy”. Dlatego chciałem się w to bardziej i bardziej zagłębić. Tak to na mnie wpłynęło – czytałem książki autorstwa świętych, swami oraz mistyków i starałem się ich odnaleźć i poznać. W Indiach się ich widzi. To nie do wiary – idzie się ulicą, ktoś jedzie autobusem, taksówką lub na rowerze, obok stoi kura i krowa, a dalej idzie ktoś w garniturze z teczką, no i jest stary sannjasin w szafranowej czapce. Wszyscy się ze sobą mieszają. To nieprawdopodobny kraj , z wieloma warstwami kolorów, dźwięków i szumów, które bombardują zmysły. Wtedy to było niesłychane. Czułem się jakbym się cofnął w czasie.

   Po raz pierwszy w życiu poczułem się wyzwolony z bycia Beatlesem lub numerem. To przypomina mi film „The Prisoner” z Patrickiem McGoohanem – „Nie jesteś numerem!”. Cudownie było znaleźć się w miejscu, gdzie czuło się jak w miejscu 5000 lat  przed naszą erą.
Ravi i George

   Pojechałem do miasta Benares, gdzie odbywał się festiwal muzyczny o nazwie Ramlila. W plenerze na obszarze 300-500 akrów, trwał miesiąc i uczestniczyło w nim tysiące świętych. Podczas festiwalu, maharadża każdego karmi i są tam obozy różnych ludzi, wśród nich sadhu – „wędrownych ascetów”. W Anglii, Europie, na Zachodzie ci ludzie nazwani byliby włóczęgami i aresztowani. W kraju takim jak Indie mogą się swobodnie poruszać. Nie mają pracy, nie mają numeru ubezpieczenia, czasem nie mają nazwisk. Każdego z nich nazywają sannjasin a każdy z nich wygląda jak Chrystus. Naprawdę są bardzo uduchowieni, ale jest także wielu świrów, którzy wyglądają jak Allen Ginsberg. On się tutaj na to załapał -  - pokręcone włosy, palenie małych fajek zwanych chillums, palenie haszyszu. Brytyjczycy latami próbowali oduczyć Hindusów palenia haszyszu, ale oni robili to tak długo, od tak dawna, że nie można było tego zatrzymać. Widziałem tam bardzo wielu różnych ludzi...
John w swoim aucie w Hiszpanii.
  Tak, to był nowy czas dla George'a. Zawsze stroniący od wszelkiej nauki chłopak zaczął teraz pożerać książki na temat yogi medytacji. Obiecywały one stan, który do tej pory wydawał mu się absolutnie nieosiągalny - doskonałej rozkoszy "oświecenia" i wewnętrznego spokoju. Nie musiał się już przejmować urzędnikami skarbowymi, ani tym, kto próbuje wykiwać, że ktoś go rozpoznał lub nie, ani fankami, które właziły mu przez płot do ogrodu i łamały pielęgnowane tak bardzo przez niego rzędy krzewów róż.





PAUL:  John znowu próbuje aktorstwa, a George ma swoją pasję w postaci sitara i innych indyjskich rzeczy. Szczęściarz. Takim szczęściarzem jest zawsze człowiek wierzący. Szukam czegoś, co sprawiłoby mi radość. Nie ma pośpiechu, mam czas i pieniądze.
George, Bombaj 1966


Muzyczny blog * Historia The Beatles * Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.

2 komentarze:

  1. Nie wiem, czy życie mogło by bez nich istnieć, skoro nie może istnieć bez tlenu ;)
    Coolturalny-tygodnik.blogspot.com U mnie nowości z przepychem i style. Recenzje i nie tylko :)
    Zapraszam!

    OdpowiedzUsuń