SIERPIEŃ 1967 - George w San Francisco.

1 sierpnia – George z żoną Patti, Magic Alex (Alexis Mardas) oraz Neil Aspinall wylatują do Los Angeles. Państwo Harrisonowie lecieli do Stanów jako Pan i Pani Weiss (nazwisko zapożyczyli od Nata Weissa, amerykańskiego wspólnika Briana Epsteina z firmy Nemperor Artists.
GEORGE: „Polecieliśmy do Ameryki w sierpniu, kilka miesięcy po festiwalu w Monterey. Moja szwagierka, Jenny Boyd (to ta Jennifer Juniper z piosenki Donovana) – wstawić tą piosenkę!!! - mieszkała w San Francisco ale zdecydowała się wrócić by żyć znowu w Anglii. Polecieliśmy do niej na kilka dni by się z nią zobaczyć, Derek, Neil, nie-taki-znowu-magiczny Alex oraz ja z Patti”.
  
Donovan - Jennifer Juniper
Zakupy na Haight-Ashbury, Jenny Boyd i George Harrison. Sierpień 1967
NEIL ASPINALL: Na Haight-Ashbury spotykają się dwie ulice w pewnej części San Francisco. Słyszeliśmy plotki o hippiesach i ludziach i o tym jak tam się zachowują. Postanowiliśmy więc tam wpaść.Mieliśmy się spotkać tam z siostrą Patti, to był główny powód a nie Haight-Ashbury...
George z Patti nazywali się w czasie lotu Weiss, od nazwiska człowieka, który miał nas spotkać w Kalifornii. Wspólnik Briana, menadżer The Cyrkle i szef kompanii znanej jako Nemperor Artists w Nowym Jorku. Problemem na miejscu okazało się, że 6000 mil stąd, w Londynie pozostał mój bagaż.
Wynajęliśmy piękny, nieduży, kompaktowy dom na wzgórzach Hollywood z okrągłym basenem pośrodku. Dom należał do jakiegoś prawnika, który akurat spędzał wakacje na Hawajach i leżał przy ulicy o nazwie Blue Jay Way. Czyżby nie mieli bardziej malowniczych nazw ? Mimo, że wszyscy byli zmęczeni długim lotem, Patti zadzwoniła od razu do Jenny a George do Dereka, któremu zaczął dawać skomplikowane instrukcje jak ma do nas dojechać.


George, po prawej Neil Aspinall, z tyłu John, 1967, w czasie kręcenie 'MMT'


Harrisonowie zamieszkali w wynajętej willi w Beverly Hills przy Blue Jay Way, która należała do menadżera Peggy Lee. W czasie czekania na Dereka pod jego domem, który zagubił się w miejskiej mgle i spóźnił na spotkanie, George skomponował 'Blue Jay Way'.
Willa przy Blue Jay Way
GEORGE:Polecieliśmy do Stanów odrzutowcem Lear. Derek umówił nas na spotkanie z prezenterem radiowym i wprost z lotniska pojechaliśmy do studia. Prezenter dał nam trochę mikstury i stamtąd pojechaliśmy na Haight Ashbury.
PATTI BOYD (ex-Harrison): Polecieliśmy również do mojej siostry Jenny, która mieszkała ze swoim przyjacielem w San Francisco. Lecieliśmy tam prywatnym odrzutowcem Neilem Aspinallem i Derekiem Taylorem. Na miejscu czekała na nas limuzyna, wszyscy pojechaliśmy na obiad.

Czas Briana umykał nieuchronnie. Ale menadżer zaaranżował pobyt Harrisonowi w Stanach. Wynajął dom dla gitarzysty Fab4 przez adwokata Roberta Fitzpatricka. Ten przekonał właściciela domu, także prawnika, Ludwiga Gerbera by ten wynajął swoją rezydencję renomowanemu klientowi. Gerber jako menadżer Peggy Lee był także producentem filmowym. To on zakupił do swego domu organy Hammonda S-6, na których George napisał swój słynny przebój.

Tony, Kyoko, Yoko.
GEORGE: Dereka coś zatrzymało. Zadzwonił, że się spóźni. Powiedziałem mu, że ten dom znajduje się przy Blue Jay Way. Powiedział, że OK, że znajdzie go, ostatecznie mógł poprosić o pomoc gliniarza. No i czekałem na niego i czekałem. Byłem bardzo zmęczony lotem ale nie chciałem iść spać przed jego przybyciem. Panowała wszędzie mgła i robiło się coraz później. By nie zasnąć i jakoś zająć sobie czas w czasie czekania na Dereka, napisałem o tym piosenkę, o czekaniu na niego, właśnie 'Blue Jay Way'. W rogu domu były małe organy Hammonda, których wcześniej nie zauważyłem. Trochę pokombinowałem na nich i pojawiła się piosenka...
 W tym samym dniu odbywa się premiera filmu Yoko Ono: 'Film Number 4'. Reżyserem filmu jest Anthony Cox, mąż artystki.Film trwa 6 minut i składa się z fragmentów zbliżeń różnych (kadry z dołu) różnych  osób. W filmie występuje także malutka Kyoko, córka Yoko i Tony'ego.
2 sierpnia – George z przyjaciółmi z Anglii odwiedza w Los Angeles szkołę Raviego Shankara. Wszyscy krótko przypatrują się lekcjom jakie Ravi daje swoim uczniom. Wieczorem na Sunset Strip George i Ravi wspólnie jedzą posiłek.
NEIL ASPINALL : Oglądaliśmy lekcje jakie Ravi dawał około 50-ciu ludziom. Wmieszaliśmy się tam w tłum. Wszyscy byli między 16 a 30 rokiem życia. Oglądaliśmy lekcje Alla Rakha, perkusisty Raviego, który uczył jak grać na bębnach. Potem pojechaliśmy coś zjeść. 
George i niebawem przyszły jego mentor, przyjaciel już do końca, hinduski wirtuoz sitar -  Ravi Shankar
 Powyżej George i Ravi , zdjęcie z 4 sierpnia 1967.
NEIL: W środę 3 sierpnia George dał wywiad w radiu. Zadawano mu typowe pytania: gdzie mieszkasz George, co sądzisz o LSD ? Po południu poszedłem z George'm na zakupy. Wybraliśmy ładny sklep o nazwie  Sidereal Time. Tam oraz w kilku innych miejscach kupiliśmy piękne koszule, mokasyny oraz odlotowe plakaty (postery). Wieczorem poszliśmy posłuchać wykładu Shankara o muzyce hinduskiej a później do studia, gdzie Derek Taylor nagrywał The Mamas and The Papas. George zauważył tam u jednego z muzyków odlotową gitarę.
Wielkie gwiazdy epoki Flower-Power i Summer of 67: zespół The Mamas And The Papas oraz (pośrodku) Scott McKenzie, wykonawca słynnego hitu 'San Francisco'. Autorem przeboju Scotta był John Philips - pierwszy z prawej.
3 sierpnia - Brian odwołuje swoją wizytę, zaplanowaną tego dnia u dr. Johna Flooda. Lekarz proponuję spotkanie-wizytę dnia następnego ale Epstein nie akceptuje tego terminu.
4 sierpnia – Harrisonowie obserwują koncert Raviego Shankara w Hollywood Bowl w Los Angeles.
NEIL: Piękny koncert. Najpierw grał Bismillah Khan na hinduskim flecie - shehnai. Potem  Ali Akbar Khanze swoim synem Ashisem. Na koniec wystąpił Ravi. mam nadzieję, że nie pomyliłem się w pisowni, bo pisałem to wszystko razem z George'm, później trudno mi było odszyfrować nasze pismo.
Alla Rakha i Ravi Shankar. 1967
 GEORGE: Jechałem tam z nadzieją, że zobaczę piękne miejsce, gdzie wspaniali, wędrowni ludzie   tworzą wspaniałe rzeczy, rzeźbiąc, malując.Zobaczyłem jednak masę pryszczatych, okropnych, naćpanych dzieciaków i natychmiast zraziłem się do tego całego ruchu. Mogłem tylko porównać to miejsce do Bowerty -  masa nygusów i nieudaczników. Wśród nich była masa dzieciaków, która przybyła do tej mekki LSD z całej Ameryki tylko po to by mogły ćpać.

21 urodziny Maurren, Ringo z Zakiem na ręce, niebawem rodzina Starkey'ów się powiększy o Jasona.

7 sierpnia - wizyta George'a Harrisona na Haight-Ashbury w San Francisco. Zdjęcia z tego wydarzenia oraz z samej dzielnicy San Francisco. (w swoich wspomnieniach Neil Aspinall podaję datę 8 sierpnia jako dzień wizyty George na Haight-Ashbury)
NEIL: ...Wszędzie towarzyszył nam tłum. Traktowant był jak jakiś Nowy Pied Piper. Ale nie przeprowadził ich przez żadną rzekę. W każdym razie to był dobry dzień, dobre sceny z rzeczami, które chcieliśmy zobaczyć choć przykro było czasem patrzeć na tych wszystkich w łachmanach jak żebracy. To była pierwsza okazja by popatrzeć na prawdziwe San Francisco, mimo że The Beatles wcześniej tutaj koncertowali. Aha, mój bagaż z Londynu przyleciał.



Przodem Derek, z tyłu Harrisonowie.
PATTI BOYD (ex-Harrison): Potem pomyśleliśmy, że fajnie byłoby zobaczyć Haight-Ashbury, dzielnicę miasta, którą opanowali hippiesi. Były tam zespoły Jefferson Airplane, Grateful Dead a LSD była stolicą Ameryki... Obszar ten przedzielony jest dwoma głównymi ulicami, Haight i Ashbury, stąd nazwa. Gdy tam podjeżdżaliśmy, kierowca zatrzymał się i powiedział, że w dół nie jedzie, że niedaleko alejka, park, mamy podejść na piechotę a on zaparkuje w bocznej alejce. Było to trochę dziwne ale nie mieliśmy wyjścia. Wyszliśmy, kwas (acid) zadziałał i buchnęła na nas tamta cała szalona atmosfera. O ile pamiętam, było fantastycznie, odlotowo. Poszliśmy do jakiegoś sklepu i zauważyliśmy, że podążał za nami tłum. Rozpoznali George'a i zaczęli nam towarzyszyć. Najpierw pięcioro ludzi, potem dziesięć, dwadzieścia, czterdzieści... Szliśmy poprzez tłum kolorowych ludzi. Słyszałem jak wołali: The Beatles są tutaj. The Beatles są w mieście.
George na Haight-Ashbury.
PATTI: Wszyscy spodziewaliśmy się, że Haight-Ashbury będzie wyjątkowe, twórcze i artystyczne miejsce wypełnione Pięknymi Ludźmi (Beautiful People), ale to co widzieliśmy było straszne - pełno ludzi wyglądających jak upiory, zgasłych przedwcześnie, z wypryskami na twarzach, włóczęgów, ludzi z wypalonymi od narkotyków mózgami. Wszyscy wyglądali jak kamienne rzeźby -  nawet matki i ich dzieci - i wszyscy napierali na nas coraz bliżej i bliżej, byli prawie na naszych plecach. 
Doszło do tego, że nie mogliśmy się już poruszać i autentycznie baliśmy się, że będziemy zdeptani. 
W pewnym momencie ktoś powiedział: 'Chodźmy do Hippie Hill,' no i poszliśmy przez park, wokół nas orszak ludzi a my jak na głównej scenie. Patrzyli na nas tak wyczekująco - jakby George był jakimś Mesjaszem. Byliśmy trochę na haju. Potem stało się to co było nieuniknione. Pojawiła się gitara, którą podawali sobie górą z rak do rąk aż trafiła do rąk George'a. 
Pomyślałam sobie: 'Boże, biedny George, to koszmar'. Gitara był już u George'a. 
 
Obserwując ich odnosiłam wrażenie, że wszyscy słuchali płyt Beatlesów, analizowali je, uczyli się według nich jak powinni żyć oraz brali wszystkie narkotyki, o których ich zdaniem śpiewali The Beatles.No i naturalnie chcieli więcej wiedzieć, dokąd podążać. No i był tutaj na miejscu George, który dał im oczywiście oczekiwaną odpowiedź. Ale było ciśnienie.
  George był oczywiście wspaniały. Mówił: 'To jest G, to jest E a to D'. Pokazał im kilka akordów a następnie oddał im gitarę mówić, że przykro mu ale musimy już jechać. Nie zaśpiewał, nie mógł, on odlatywał. Wszyscy odlatywaliśmy. Byłam zaskoczona, że nawet potrafił zrobić tyle. Potem poszliśmy do swojej limuzyny, gdzie nagle usłyszeliśmy delikatny głos mówiący: 'Hej George, chcesz trochę STP?'. 
George odwrócił się do niego i odparł:'Nie, dzięki, jestem cool, człowieku'. Wtedy ten człowiek odwrócił się do tłumu i zawołał do nich: 'George Harrison mnie olał'. A oni zawołali: Nie! I tłum stał się momentalnie wrogi. Czuliśmy to, ponieważ gdy jesteś na haju, masz podwyższoną świadomość odbioru wszelakich wibracji. Szliśmy coraz szybciej i szybciej a tłum podążał za nami. Kiedy ujrzeliśmy czekającą na nas limuzynę puściliśmy się do niej biegiem na przełaj, przez ulicę a oni za nami.Zaczęli kołysać samochodem. Siedzieliśmy w środku a wokół nas na szybach widniały ich rozpłaszczone, wpatrujące się w nas ludzkie twarze.



Haight-Ashbury ze swoim przepięknym parkiem w połowie roki 1967 (Lato Miłości) było świadkiem nie tylko odwiedzin George Harrisona, koncertów rockowych ale także zwariowanych happeningów jak ten na zdjęciu: Human Be-In z udziałem 'hippisowskiego' poety Allena Ginsberga (zdjęcie wyżej).
GEORGE:Przeszliśmy się ulicą i traktowano mnie jak Mesjasza. The Beatles byli wtedy bardzo modni i fakt, że wśród nich był jeden z nich, był tam sporym wydarzeniem.Zacząłem się naprawdę martwić bo mikstura od prezentera zaczęła naprawdę działać. Widziałem pryszczate twarze ale pod dziwnym kątem. to przypominało scenę z obrazu Hieronymusa Boscha, tylko, że stawało się coraz większe. Ryby z głowami, twarze jak odkurzacze wychodzące z drzwi sklepowych. Dawali mi przeróżne rzeczy, jak duża indiańska fajka z piórami, książki i kadzidełka. Próbowali dać mi też narkotyki. Pamiętam jak powiedziałem jednemu facetowi:'Nie, nie chcę, dzięki'. A on na to:' Stary, zawiodłeś mnie'. To było straszne. Szliśmy przez park coraz szybciej do limuzyny, do której wskoczyliśmy mówiąc: 'Zjeżdżamy stąd'. I pojechaliśmy na lotnisko.

NEIL ASPINALL: Przechodziliśmy koło motocyklistów i hippisów, którzy się kłócili. Doszliśmy do parku i usiedliśmy na trawie.Ktoś powiedział: 'To George Harrison' i tłum zaczął narastać... Ktoś podszedł do George'a i dał mu gitarę prosząc: 'Zagrasz coś?'. I on coś zagrał. Nagle zrobiło się zbyt dużo ludzi wokół nas i postanowiliśmy zwiewać... Zdaliśmy sobie sprawę, że narkotykowy nastrój uśpił naszą czujność i że znaleźliśmy się w sytuacji, której zawsze unikaliśmy. Zawsze byliśmy w hotelach, jeździliśmy limuzynami z eskortą policji, a tłum był trzymany na dystans. Teraz, niemal na własne życzenie, znaleźliśmy się wśród wielkiego tłumu, a nas było tylko szęścioro (w tym dwie kobiety) (George, Patti, Jenny,Derek, Neil i Alex - RK).Udało się nam.To były jednak przyjazne dusze i nic się nikomu nie stało.Jednak w takim tłumie można łatwo ucierpieć.
Naćpany Harrison wśród hippisów, po lewej Magic Alex, po prawej Derek Taylor, obok żona Patti.

GEORGE: To niewątpliwie uświadomiło mi, co się działo wśród zwolenników narkotyków. Nie było to absolutnie to, na co liczyłem, czego się spodziewałem - duchowe przebudzenie i duch artystyczny. To było jak alkoholizm lub inne uzależnienie. Dzieciaki z Haight-Ashbury zrezygnowały ze szkoły i tam ćpały. Po prostu zamiast pić alkohol, brały najróżniejsze rzeczy. 
   To był dla mnie punkt zwrotny, wtedy wystąpiłem przeciw ćpaniu i przestałem brać zabójczy acid. Miałem trochę w buteleczce. Wziąłem go pod mikroskop i zobaczyłem, że wygląda jak kawałki starego sznurka. Doszedłem do wniosku, że nie mogę tym faszerować swojego mózgu. Ludzie robili naprawdę niebezpieczne mikstury, dziesięć razy mocniejsze niż LSD. Jednym z takich rzeczy był STP, który wziął swoja nazwę od paliwa używanego w samochodach biorących udział w wyścigach Indy-car. Zadzwoniła do nas mama Cass Elliot, mówiąc: 'Uważajcie na ten nowy o nazwie STP'. Nigdy tego nie brałem. Mieszali różne dziwne rzeczy i ludzie z Haight-Ashbury dostawali dziwnych odpałów. Zdałem sobie sprawę, że to nie dla mnie. Wtedy zacząłem medytować.
DEREK TAYLOR: Wokół sławnego angielskiego gościa kłębił się tłum wielbicieli. George był lekko wystraszony tym wszystkim. Wizyta tam nie sprawiła mu zbytniej radości, ale to było słuszne i nieuniknione, że JEDEN Z NICH pojawił się TAM w TYCH CZASACH.

Po lewej, Queens, Nowy Jork, George i Pattie, zdjęcie z 9 sierpnia 1967.


George opowiada o Haight-Ahbury







Joe Orton i Kenneth Halliwell




9 sierpnia - po tygodniowym pobycie na wschodnim wybrzeżu Ameryki, George z Patti wracają do kraju (oczywiście razem z Neillem i Magic Alexem). Także tego samego dnia rodzi się Lucy Martin, córka George'a Martina. Brytyjska prasa odnotowuje inne wydarzenie, tym razem tragiczne. Kenneth Halliwell morduje swojego partnera Joe Ortona a następnie sam popełnia samobójstwo. Joe Orton był autorem sztuk satyrycznych, Halliwell pisarzem oraz aktorem - obaj byli gejami.
 Brian Epstein był inicjatorem pomysłu, że Orton będzie znakomitym autorem scenariusza na trzeci film zespołu, z jego subtelnym poczuciem humoru, mogącym spodobać się jego 'podopiecznym'.
Orton rozpoczął nad nim prace w połowie stycznia 1967. Trzeci film Fab 4 miał mieć tytuł: 'Up Against It'
PAUL: Powodem, dla którego nie zrobiliśmy 'Up Against It' nie było to, że było to zbyt dalekie od nas lub coś innego. Nie zrobiliśmy tego ponieważ to było gejowskie. My po prostu nie byliśmy gejami i  wszystko. To było naprawdę dla nas proste. Brian był gejem ... to mogło się podobać jemu  oraz środowisku gejów. Ale nie byliśmy anty-gejowscy, po prostu my, The Beatles nie byliśmy gejami.

 * * *
Muzyczny blog  Historia The Beatles  Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz