SINGLE: PENNY LANE / STRAWBERRY FIELDS FOREVER


 Prawdopodobnie najwspanialszy singiel wszechczasów.


PENNY LANE
Singiel: PENNY LANE / STRAWBERRY FIELDS FOREVER
Strona A
Indeks: (UK: Parlophone R5570) (US: Capitol 5810);
Kompozycja: Lennon (15%) - McCartney (85%)
Nagranie: 29,30 grudnia 1966, 5,6,9,10,12,17 stycznia 1967
Miksowanie: 29-30 grudnia 1966, 9,12,17,25 stycznia 1967
Producent: George Martin
Inżynier nagrania: Geoff Emerick
Podejście (próby, „takes”): 9
Wydane: 17 lutego 1967 (UK), 13 lutego 1967 (USA)
Długość: 2'57”

Obsada:
PAUL – śpiew, gitara basowa (1964 Rickenbacker 4001S), fortepian (Alfred E. Knight), harmonium, tamburyna
JOHN - chórki, fortepian (Alfred E. Knight), konga, harmonium, tamburyna
GEORGE – chórki, dzwoneczki, konga
RINGO – perkusja (Premier)
George Martin: fortepian (Alfred E. Knight)

 
 
 
Orkiestra:
Ray Swinfield, P Goody, Manny Winters, Dennis Walton: flety, piccolo
David Mason, Leon Calvert, Freddy Clayton, Bert Courtley, Duncan Campbell: trąbki, instrumenty dęte (flugelhorn)
Dick Morgan, Mike Winfield: obój, instrumenty dęte (cor anglais)
Frank Clarke: kontrabas
David Mason.
Dostępne na: (CD)
Magical Mystery Tour (UK: Parlophone PCTC 255, US: Capitol (S)MAL 2835, Parlophone CDP 7 48062 2)
The Beatles 1967-1970 (UK: Apple PCSP 718, US: Apple SKBO 3404, Apple CDP 0777 7 97039 2 0)
The Beatles 1 (Apple CDP 7243 5 299702 2)
Najwyższa pozycja na listach: #1 (18 marca 1967) US, #2 (2 marca 1967) UK
Czternasty oficjalne wydawnictwo EMI.

GEORGE MARTIN: W listopadzie Beatlesi wrócili do studia, po raz pierwszy odkąd zaprzestali grania koncertów. Generalnie byli znudzeni swoim życiem.W tym roku przeżyli sporo różnych męczarni, a ponadto wiedzieli, że Brian zamartwiał się tym, że ich notowania idą w dół. On myślał, że to ich koniec i w 1966 wiele znaków na to wskazywało. Zdarzył się koszmar na Filipinach, na ich koncerty przychodziło mnie ludzi a oni  mieli dość bycia więźniami własnej sławy.
  Zaczęli od nagrania "Strawberry Fields Foreber", a potem zrobili "When I'm Sixty Four" i "Penny Lane". Wszystkie te piosenki miały być na ich nowej płycie. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że ma to być Sgt. Pepper. To były utwory na Nowy Album i wiadomo było, że będzie to płyta z nagraniami stworzonymi w studiu i że będą takie piosenki, których potem nie da się zagrać na żywo.  



GEORGE MARTIN: Jedynym powodem, dla którego te dwie piosenki: Strawberry Fields Forever oraz Penny Lane nie ukazały się na nowym albumie, było nasze wspólne poczucie, że to co wydajemy na singlu, nie dajemy na album. To był oczywiście szalony pomysł, i obawiam się, że byłem za niego częściowo odpowiedzialny. To było nonsensowne, ale wtedy uważaliśmy, że musimy dać odpowiedni produkt za daną cenę.
Tak naprawdę to pomysł na podwójną stronę A pojawił się ode mnie i Briana. Brian był bardzo zdesperowany, chciał bardzo by zespół odzyskał dawną popularność, dlatego chcieliśmy być pewni, że mamy wspaniały towar. Przyszedł do mnie i powiedział: 'Muszę mieć naprawdę wspaniałego singla. Co masz ?' Odparłem: 'Cóż, mam trzy piosenki – i dwie z nich są najlepszymi, jakie kiedykolwiek zrobiliśmy. Możemy je wydać razem i zrobić je miażdżącym singlem'. Tak zrobiliśmy i to był naprawdę genialny singiel – jednocześnie ogromna pomyłka. Mogliśmy sprzedać singla dużo więcej i umieścić go wyżej na listach, gdybyśmy wydali na singlu jedną z tych piosenek i powiedzmy 'When I'm Sixty-Four' na drugiej stronie B.




PAUL:  'Penny Lane' było bardziej (niż 'Strawberry Fields') surrealistyczne, ale w bardziej przejrzysty sposób. Pamiętam, że powiedziałem do George Martina: 'Chcę mieć bardzo czyste nagranie'. Lubiłem wtedy czyste nagrania -  może wtedy był to wpływ zespołu The Beach Boys.
  "Strażak z klepsydrą" (a fireman with an hourglass) i inne wymyślone rzeczy były naszym wejściem w świat sztuki. tekst był oparty na realiach.  Był fryzjer nazwiskiem Bioletti (jeśli się nie mylę, on ma nadal zakład przy Penny Lane), który jak wszyscy fryzjerzy, pokazywał zdjęcia fryzur, by sobie wybrali. Zamiast jednak śpiewać: 'Fryzjer ze zdjęciami fryzur w oknie' zmieniliśmy to na 'Każda głowa, którą miał przyjemność poznać'(Of every head he's had the pleasure to know). Fryzjer pokazujący zdjęcia - jak wystawa.
 Chodziło o przekształcenie tekstów w artystyczny sposób, coś w rodzaju sztuki. Podobnie było z pielęgniarką, która sprzedawała słodycze z tacy. Niektórzy Amerykanie myśleli, że chodziło o "sprzedawanie szczeniaków z tacy" z okazji Święta Weterana (The pretty nurse is selling poppies from a tray). Potem idzie to tak -  'Czuje się, jakby była w sztuce', bo 'w niej jest'. To były te nasze odlotowe pomysły, w które się pakowaliśmy.
  Obie piosenki są o Liverpoolu. Byliśmy zespołem, który był ze sobą przez długi czas i to nam bardzo pomagało, bo mogliśmy zrobić coś takiego jak 'Strawberry Fields Forever' i 'Penny Lane' - ekstra. Przez wiele szczenięcych,ważnych lat chodziliśmy po tych zakątkach.Penny Lane było przystankiem autobusowym, na którym musiałem się przesiadać, by dostać się do Johna i innych przyjaciół. To był duży dworzec, który wszyscy dobrze znaliśmy. Śpiewałem w chórze w kościele św. Barnaby, który stał naprzeciw.
   Te dwie piosenki były głównymi singlami. To były pierwsze rzeczy z naszych nowych nagrań.


 



PAUL: To po części, fakt, po części nostalgia za wielkim miejscem - za podmiejskim, niebieskim niebem, jakie do dzisiaj pamiętamy. Dołożyliśmy żarty - "cztery ryby i palcówka"(A four of fish and finger pies). Kobiety by tak nigdy nie powiedziały, chyba, że między sobą. Większość ludzi tego nie dosłyszała, ale 'palcówka' to niezły żart dla chłopaków z Liverpoolu, którzy lubią poświntuszyć.

RINGO: Nie sądzę, żeby klasyfikowanie piosenek na te ze strony A i ze strony B było wtedy ważne. Uważaliśmy: TO JEST PŁYTA. Inne podejście było starą pułapką, w którą wpadali wszyscy, którzy nagrywali płyty.
 

Paul pracował na piosenką, w której wracał do swojego liverpoolskiego dzieciństwa sporo czasu. Dla niego drzwiami do proustowskich wspomnień była właśnie Penny Lane, niewielka arteria w dzielnicy Liverpoolu 18, z licznym sklepami i biurowcami, gdzie właśnie jak wspominał przesiadał się na różne autobusy i tramwaje. Ale Penny Lane stanowiła ważny wycinek wspomnień wszystkich pozostałych Beatlesów jak i Briana Epsteina.
Odwrotnie niż w "Strawberry Fields Forever' Paul przywołał Penny Lane za pomocą fotograficznej przejrzystości i szczegółu, podczas gdy opowieść Johna opierała się na impresjonistycznym sposobie obrazowania. Paul zapowiedział przed nagraniem Martinowi, że chce mieć nagranie dalekie od plątaniny dźwięków w 'Strawberry Fields Forever' - czyste, klarowne, czytelne. Stąd to wrażenie otwartej przestrzeni pod 'błękitnym podmiejskim niebem' i solówka na trąbce, zapożyczona z drugie Koncertu Brandenburskiego - zupełnie jakby Bach przechadzał się w sobotnie popołudnia wśród klientów liverpoolskich sklepików. 11-go stycznia - Paul decyduje, że chciałby by w „Penny Lane” na trąbce zagrał David Mason, którego zobaczył jak wykonuje Concerto Nr 2 w F-dur Sebastiana Bacha (w BBC). Już następnego dnia Martin zamawia Masona na sesję 17 stycznia.



  John, nieobecny w ostatecznej wersji, miał jednak spory wkład w ten utwór, pomagając pisać trzecią zwrotkę o strażaku. Jest tu również typowo lennonowskie szyderstow oraz typowy dla niego surrealizm w drugim refrenie, który Paul nazywa "świntuszeniem chłopaków z Liverpoolu". "Four fisg" oznaczało cztery stare pensy, za które w czasach jego dzieciństwa na liverpoolskim targu można było kupić spory kawał dorsza lub morszczuka. "Finger Pie" było węchowym trofeum, nagrodą za obmacywanie dziewczęcego krocza na ciemnym, smaganym wiatrem przystanku autobusowym. Żadna piosenka pop do tej pory nie przemyciła takiej sprośności na talerze milionów gramofonów - ale wtedy nawet tego nie zauważono, ani tym bardziej nie robiono z tego afery.

   

 Gdy ukazała się piosenka na rynku z miasta zniknęły wszystkie obecne na Penny Lane tabliczki z nazwą ulicy. Kolejne montowane przez miasto znikały równie szybko. Zwiedzając dzisiaj Liverpool nie ujrzymy już tych, które mijali młodzi John, Paul czy George. 23 czerwca 2018 Paul McCartney złożył swój autograf na jednej z tabliczek i jest ona do dzisiaj widoczna, wklejona w pleksiglas, strzeżona i monitorowana przed kradzieżą. 






 
  In Penny Lane there is a barber showing photographs
Of every head he's had the pleasure to know.
And all the people that come and go
Stop and say hello.

On the corner is a banker with a motorcar,
The little children laugh at him behind his back.
And the banker never wears a mac
In the pouring rain, very strange.

Penny Lane is in my ears and in my eyes.
There beneath the blue suburban skies
I sit, and meanwhile back

In Penny Lane there is a fireman with an hourglass
And in his pocket is a portrait of the Queen.
He likes to keep his fire engine clean,
It's a clean machine.

Penny Lane is in my ears and in my eyes.
A four of fish and finger pies
In summer, meanwhile back

Behind the shelter in the middle of a roundabout
The pretty nurse is selling poppies from a tray
And tho' she feels as if she's in a play
She is anyway.

In Penny Lane the barber shaves another customer,
We see the banker sitting waiting for a trim.
And then the fireman rushes in
From the pouring rain, very strange.

Penny Lane is in my ears and in my eyes.
There beneath the blue suburban skies
I sit, and meanwhile back.
Penny Lane is in my ears and in my eyes.
There beneath the blue suburban skies,
Penny Lane.  



STRAWBERRY FIELDS FOREVER
Singiel: PENNY LANE / STRAWBERRY FIELDS FOREVER
Strona: A
Roboczy tytuł: It's Not Too Bad
Indeks: (UK: Parlophone R5570) (US: Capitol 5810);
Kompozycja: Lennon (100%) -McCartney
Nagranie: 24 28-29 listopada, 8-9,15,21 grudnia 1966,
Miksowanie: 28-29 listopad 1966, 9,15, 22, 29 grudnia 1966, 26 października 1971
Producent: George Martin
Inżynier nagrania: Geoff Emerick
Podejście (próby, „takes”): 26
Wydane: 17 lutego 1967 (UK), 13 lutego 1967 (USA)
Długość: 4'10”
Rękopis 'Strawberry Fields', pierwotna wersja tekstu

Obsada:
JOHN – śpiew (zdublowany wokal), gitara rytmiczna (1964 Gibson J160E), melotron (1964 Mark II), fortepian, bongos
PAUL  – gitara basowa (1964 Rickenbacker 4001S),melotron (1964 Mark II),timpani (instr. perkusyjny)
GEORGE – solowa gitara(1961 Sonic Blue Fender Stratocaster), surmandal (indyjski harpia), marakasy
RINGO – perkusja (Ludwig), timpani, instr. perkusyjne
Mal Evans, Neil Aspinall – instr. perkusyjne (tamburyna, guiro)
Terry Doran: marakasy
Tony Fisher, Greg Bowen, Derek Watkins, Stanley Roderick:
trąbki
John Hall, Derek Simpson, Norman Jones:
wiolonczele

Dostępne na: (CD)
Magical Mystery Tour (UK: Parlophone PCTC 255, US: Capitol (S)MAL 2835, Parlophone CDP 7 48062 2)
The Beatles 1967-1970(UK: Apple PCSP 718, US: Apple SKBO 3404,Apple CDP 0777 7 97039 2 0)
Antologia 2
Najwyższa pozycja na listach: #8 (25 luty 1967) US, #2 (2 marca 1967)










Ktoś mi kiedyś powiedział, że napisałeś Strawberry Fields, siedząc gdzieś na plaży. To prawda?

JOHN: To było w zeszłym roku w Hiszpanii, kiedy przez sześć tygodni kręciłem film How I Won the War – wspominał John. – Znowu miałem spore problemy z pisaniem piosenek. Najwyraźniej zdarza mi się coś takiego od czasu do czasu, dlatego bardzo długo mi zeszło ze Strawberry Fields.  
Pisałem ją kawałek po kawałku, a chciałem, żeby tekst powstawał naturalnie, tak jak teraz sobie obaj rozmawiamy, coś jak „talkingIjusthappentobesinging” (rozmawiającmzaczynamśpiewać)  tak po prostu. Część tej piosenki została napisana w dużym hiszpańskim domu, a potem dokończyłem ją na plaży. To było naprawdę romantyczne: śpiewać dla… no, nie wiem, kto tam był.


PAUL: Skończyliśmy z koncertami i byliśmy w studiu z nowymi piosenkami. John miał piosenkę "Strawberry Fields" o starym domu Armii Zbawienia dla dzieci, który stał obok jego domu w Liverpoolu.Kojarzył się nam z młodością, złotymi latami i polami truskawek. Wiedziałem doskonale co miał na myśli.
W "Strawberry Fields Forever" wykorzystaliśmy melotron. Nie sądzę, żeby związek zawodowy muzyków wyraził na to zgodę, dlatego nie chwaliliśmy się tym.Użyliśmy go podczas sesji.Było na nim coś co dzisiaj nazywamy "samplami " fletu, a w rzeczywistości były to taśmy, które zwijają się z powrotem po zagraniu. Mieliśmy po 11 sekund na każdej taśmie, które można było zagrać w różnych tonacjach.
GEORGE MARTIN: Chwila w studiu, w której John zaśpiewał pierwszy raz "Strawberry Fields Forever", tylko z akompaniamentem gitary akustycznej, była naprawdę magiczna. To było wręcz cudowne. Zawsze kochałem głos Johna i słuchanie go było dla mnie wielkim przywilejem.
PAUL: Przyjemne było to , że dużo naszych piosenek miało coraz bardziej charakter surrealistyczny. Pamiętam, że John miał w domu książkę, zatytułowaną "Bizarre" na temat różnych dziwnych rzeczy. Otwieraliśmy się artystycznie i zrzucaliśmy klapki z oczu.


JOHN: Byliśmy w Almerii. Napisanie (tej) piosenki zajęło mi około 6-ciu tygodni. Pisałem ją przez cały okres kręcenia filmu. Jeśli ktoś ma jakiekolwiek pojęcie o kręceniu filmu, to wie,że zawsze się dużo wokół dzieje. Mam gdzieś oryginalną wersję tej piosenki, zanim się stała psychodeliczną.
Jako artysta zawsze, w prawdziwych momentach staram się przekazać samego siebie i pokazać siebie a nie kogoś innego. Staram się przekazać siebie a nie kogoś innego. Gdybym mniej siebie znał, gorzej by mi to wychodziło. W „Strawberry Fields” mówię: „Nie, zawsze myśl, że to ja” i takie tam rzeczy. W „Help!” starałem się powiedzieć jak się czułem ale nie bardzo wiedziałem jak to zrobić. Dlatego mówiłem:"Czasami, nie zawsze, pomyśl, że to prawda, ale ...", ale wyrażałem to z rezerwą bo sam nie wiedziałem co czuję. Teraz byłem już pewny: "Taaa, to, czuję, to boli, właśnie o to mi chodzi". Wtedy właśnie mogłem pokazać siebie samego.
Druga linijka idzie tak: „Myślę, że nikogo nie ma w moim drzewie”. Chciałem tymi słowami powiedzieć: „Nikt nie wydaje się taki hip jak ja, więc albo jestem wariatem albo geniuszem”. Taki sam dylemat miałem już w wieku 5 lat.
„Strawberry Fields Forever” to tak naprawdę psychoanaliza w rytm muzyki. Myślę, że większość analiz jest symptomatyczna, bo mówisz o sobie. Nie muszę tego robić, ponieważ zrobiłem tego dużo, rozmawiając z dziennikarzami. Nigdy nie miałem czasu na różnych psychiatrów i ludzi tego typu, bo oni wszyscy są walnięci. Zamiast piętrzyć uczucia lub ból, lepiej je poczuć niż odkładać na deszczowy dzień. Myślę, że każdy jest zablokowany. Nie spotkałem nikogo, kto nie byłby bryłą bólu - od dzieciństwa, od urodzenia. Dlaczego nie mielibyśmy płakać ? gdy mamy 12 lat, mówią nam, żebyśmy nie płakali: Bądź mężczyzną! Cóż to do diabła jest ? Mężczyźni cierpią!

PAUL:  Nagraliśmy ją w kilku wersjach. John nie był zbyt zadowolony z pierwszych podejść, więc zmieniliśmy cały utwór. Skończyło się na tym, że John i Martin połączyli ze sobą dwie różne wersje. Trudno było uchwycić sklejkę, ale to taki montaż, w którym tempo minimalnie się zmienia. W drugiej części jest nieco bardziej dzikie.
JOHN:  Ludzie, którzy kiedyś kupowali nasze płyty, musieli zdać sobie sprawę, że nie możemy pisać w nieskończoność  takich samych piosenek. Musimy się zmieniać i wierzę, że ci ludzie o tym wiedzą. Miałem dużo czasu na przemyślenia i dopiero teraz dociera do mnie wiele rzeczy, o których powinienem wiedzieć od dawna. Zaczynam rozumieć swoje uczucia. Nie zapominaj, że pod tą ozdobną koszulą kryje się stuletni mężczyzna, który wiele widział i wiele zrobił, ale jednocześnie wie tak mało. 

 GEORGE MARTIN: Wiedziałem, że to fenomenalny kawałek, nawet gdy śpiewał go sam John z gitarą akustyczną. Spytałem: 'co chcesz z tym zrobić?' a on odparł: Ty mi powiedz.
  Utwór, który ewoluował w studiu, na początku był prosty, lekki i dosłowny, W ślad za początkowym wersem: living is easy with eyes closed... (łatwo jest żyć z zamkniętymi oczami...), Martin od razu zaproponował przejście do refrenu 'Let me take you... down (pozwól, że cię zabiorę...) - pozornie prostego zaproszenia do dzieciństwa. Atmosferę nagrzania w znaczący sposób budował Paul , grając intro na melotronie, który brzmiał jak skrzypiąca, zakurzona fisharmonia z sali katedralnej z lat 50-tych. Poza tym pierwsze podejście było zupełnie pozbawione ozdobników, a głos Johna sztucznie obniżono o pół tonu. Brzmiało to ciepło, nostalgicznie, a nawet folkowo. George Martin, którego nauczycielski dystans już dawno znikł, stwierdził, że tą wersją zachwycony i wtedy nawet John wydawał się usatysfakcjonowany. Ale kilka dni później postanowił, że trzeba ponownie zająć się tym utworem. Martin więc napisał partytury dla wiolonczeli i instrumentów dętych, i aby uzyskać wiolonczelowe, dramatyczne dolne C, nie mówiąc nic Johnowi, zmienił tonację utworu. George dodał partię nowego instrumentu, swarmadalu, czyli hinduskiej cytry, na której uczył się u Raviego Shankara. Dalsze prace studyjne wiązały się ze zmianą barwy głosu Johna - odarto go z poprzedniego ciepła i zaangażowania. W ten sposób z trzech wymiarów, został zredukowany do jednego.
 

 


   Zdaniem Martina i trzech pozostałych Beatlesów nowa interpretacja piosenki wyniosła utwór na zupełnie niespotykane wyżyny. Ale John, choć zadowolony z dodanych zawiłości i wieloznaczności, stwierdził, że wcześniejsze podejście podoba mu się tak samo. Martin rozwiązał problem łącząc obie wersje. Nagranie zaczynało się w zakurzonej sali katedralnej, by po minucie przejść w zarośla opętańczych wiolonczelowych C i drżących hinduskich strun. Owo instrumentalne rozdwojenie jaźni doskonale odzwierciedlało sprzeczności drzemiące w napisanym przez Johna tekście: mądrość wyroczni pomieszaną z zagubieniem i niepewnością, mistycyzm, ale jednocześnie zwyczajność, starannie wypracowany brak spójności.Słuchając dzisiaj tego nagrania, czuć w nim nie nową wrażliwość, którą autor zdobył po kwasie, ale starą chroniczną krótkowzroczność twórcy: obrazy żelaznej bramy, zmurszałego piaskowca i zarośniętego ogrodu początkowo są wystarczająco wyraźne, ale następnie zacierają się, jakby widziane z perspektywy chłopca, który nie chciał nosić okularów. Martin doskonale podsumował ten efekt jako "nierealny, choć nie przerysowany, dziwny ale nie pretensjonalny - nostalgiczny z aurą tajemnicy".

Wydaje się, że słusznym jest też zdanie, że tak naprawdę tekst piosenki jako swobodny strumień podświadomości Johna, to bujającego na wyżynach abstrakcji, to zagniewanego, to pełnego obaw, a to raz sarkastycznego, to znowu zrozpaczonego, to znudzonego i zrezygnowanego (oscylującego bezustannie między surrealizmem a kolokwialnością ze zwrotem "no, ale to w porządku") - nie ma nic wspólnego ani sierocińcem Armii Zbawienia, ani z jakimkolwiek polem truskawek. Mimo to odciskał - i pewnie odciska - na słuchaczu głębokie piętno każdą niewyraźną wizją i nieokreśloną koncepcją.

 
  
Let me take you down,
‘Cause I’m going to Strawberry Fields.
Nothing is real
And nothing to get hung about.
Strawberry Fields forever.

Living is easy with eyes closed
Misunderstanding all you see.
It’s getting hard to be someone.
But it all works out,
It doesn’t matter much to me.

Let me take you down,
‘Cause I’m going to Strawberry Fields.
Nothing is real
And nothing to get hung about.
Strawberry Fields forever.

No one I think is in my tree,
I mean it must be high or low.
That is you can’t you know tune in.
But it’s all right.
That is I think it’s not too bad.

Let me take you down,
‘Cause I’m going to Strawberry Fields.
Nothing is real
And nothing to get hung about.
Strawberry Fields forever.

Always, no sometimes, I think it’s me,
But you know I know and it’s a dream.
I think I know I mean a ‘Yes’.
But it’s all wrong.
That is I think I disagree.

Let me take you down,
‘Cause I’m going to Strawberry Fields.
Nothing is real
And nothing to get hung about.
Strawberry Fields forever.
Strawberry Fields forever.  




Jak wiemy do obu piosenek nakręcono filmy. Proszę więcej przeczytać w bieżącej Historii tutaj: Styczeń 1967.


  Chociaż Lennon i McCartney tym singlem i piosenkami na nim zawartymi przebili wszystkie dotychczasowe swoje osiągnięcia, był to PIERWSZY SINGIEL BEATLESÓW od 1962 roku, który nie dotarł na szczyty list przebojów. Zatrzymał się na drugim, przegrywając z Engelbertem Humperdinckiem i jego, szczególnie niczym się nie wyróżniającą balladą. Wszyscy Beatlesi odetchnęli z ulgą. John wspomniał, że nie ma żalu do Engelberta, że dla wszystkich starczy miejsca. Poza tym kiedyś to musiało się stać i dobrze, że już zespół ma to za sobą.
  Rzecz w tym, że muzyki The Beatles nie dało się już oceniać tylko kryteriami popularności na listach. George Melly, wokalista jazzowy, krytyk i pobratymiec zespołu z jego rodzinnego miasta, w swojej recenzji nazwał 'Penny Lane' poezją - jego zdaniem przywoływała ona autentyczny obraz Liverpoolu z lat 50-tych, "wielkich kościołów z piaskowca i sunących obok niego z łoskotem tramwajów". Wizja ta oddziaływała z równie wielką siłą także na tych, którzy nigdy w Liverpoolu nie byli, a lata 50-te ledwo pamiętali, na tych, dla których "niebieskie niebo na przedmieściach" nad Penny Lane oraz halucynacyjna przejażdżka przez Strawberry Fields stały się ułudą przesłaniającą nawet ułudę San Francisco. Powiadano, że na haju słucha się tego lepiej

 


 
NEIL ASPINALL : Listy przebojów nie martwiły zespołu., ale jeśli się ma być w przemyśle muzycznym, to trzeba odnosić sukcesy. To się musiało kiedyś zdarzyć. Zdali sobie sprawę, że podzielenie sprzedaży przez nagranie singla z dwoma hitami sprawiło, że dotarł tylko do pozycji nr 2. To musiało się kiedyś zdarzyć, a  że zdarzyło się akurat wtedy, nie było takie złe.

GEORGE: To było kiepskie uczucie, że akurat Engelbert Humperdinck zatrzymał 'Strawberry Fields Forever' przed zdobyciem szczytu list. Ale specjalnie się tym nie martwiliśmy. Na początku oczywiście chcieliśmy osiągać jak najlepsze wyniki na listach ale z czasem wysokie na nich miejsca braliśmy za oczywistość. Więc był lekki szok, że mamy tylko numer 2, ale z drugiej strony było tyle list przebojów, na których raz mogłeś mieć nr 2 a na innej numer 1.

Muzyczny blog  Historia The Beatles  Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.

1 komentarz:

  1. Penny Lane słuchałem pewnie z tysiąc raz,ale dopiero teraz dotarło do mnie ...kurdex...w tej piosence nie ma gitar!!! Wersja koncertowa Paula z 1993 roku,pewnie skutecznie mi ten obraz zacierała. Ale to po raz kolejny dowodzi rzetelności tego bloga. Brawo Rysiu, jestem bogatszy o kolejne szczegóły

    OdpowiedzUsuń