Spojrzenia wstecz - vol. 1 - 1961

 To pierwszy tekst z tzw. cyklu SPOJRZENIA WSTECZ. Mam jakąś ambicję stworzyć w tym blogu naprawdę pełną - po polsku - dokumentację o zespole. Starając się coraz bardziej - co naprawdę sprawia mi ogromną przyjemność - stwierdzam coraz częściej, że wcześniejsze opisy z HISTORII nie wyglądają tak okazale jak np. opisy choćby roku 1967; czas to nadrobić. Oczywiście wszystkie te posty znajdziecie w seriach z HISTORII, ten oczywiście w HISTORIA 1957-62.  W dzisiejszym tekście John trochę opisuje Briana a opisie historii 1967 zbliżam się do zamieszczenia postu o śmierci Epsteina sierpniu 1967. Będzie to długi, smutny tekst.


 Gazeta ‘Mersey Beat’ 6 lipca 1961 (pisownia oryginalna!)

JOHN LENNON : „Krótka dygresja na temat podejrzanego pochodzenia Beatlesów. Przekład z Johna Lennona”.
   Kiedyś, dawno temu było sobie trzech małych chłopczyków, o imionach John, George i Paul, nadanych im na chrzcie. Postanowili zebrać się razem, bo bardzo lubili razem się zbierać. Kiedy już byli razem, zastanawiali się po co, po co w ogóle ? A więc ni z tego ni z owego zapuścili sobie gitary i narobili hałasu. A żeby było śmieszniej, nikogo to nie obchodziło, a najmniej tych trzech chłopczyków. Więc odkrywszy czwartego, jeszcze mniejszego chłopczyka o nazwisku Stuart Sutcliffe, który się kręcił wokół nich, powiedzieli, cytuję: ‘Synku, załatw sobie gitarę basową, a nie spadnie Ci włos z głowy’. Tak też uczynił. Ale włos spadł mu z głowy bo nie umiał grać. Usiedli więc na nim wygodnie aż nauczył się grać. Brakowało im jednak rytmu i pewien starszy, uprzejmy człowiek powiedział, cytuję: ‘Nie będziesz miał cudzych bębnów przede mną’. I nie mieli bębnów. Bardzo się zżymali. A bębny wchodziły i wychodziły, wchodziły i wychodziły. Aż tu nagle w Szkocji, podczas występów z Johnnym Gentle, zespół (zwał się The Beatles się zwał) odkrył, że nie brzmi dobrze bo nie ma wzmacniaczy. I jakoś załatwił wzmacniacze.


Wielu ludzi pyta: co to są Beatlesi. Dlaczego Beatlesi? Fe, Beatlesi, skąd się wzięła taka nazwa. Powiemy Wam: ukazała się w wizji: na płonącym (flaming pie – RK) pojawił się człowiek, który odezwał się w te słowa: ‘Od dzisiaj jesteście Beatlesami pisanymi przez „a”. Dziękujemy Panie Człowieku – odpowiedzieli mu, dziękując. A potem człowiek z obciętą brodą zapytał: Czy pojedziecie do Niemiec (do Hamburga) grać za pieniądze mocnego rocka dla chłopców? A my odpowiedzieliśmy, że za pieniądze zagramy mocno wszystko, co by to nie miało być.

  Lecz przed wyjazdem musieliśmy wyhodować perkusistę, i okazało się, że jeden taki rośnie w West Derby, w klubie Some Casbah i pisze się mianem Pete Best. Krzyknęliśmy: ‘Cześć Pete, jedź z nami do Niemiec’.’Dobra!’, Zoooooom! Po kilku miesiącach, Peter i Paul (NcArtrey, syn Jima McArtreya, swego ojca) podpalili Kino i niemiecka policja powiedziała im: ‘Źli Beatlesi, jedźcie do domu, podpalać angielskie kina. Zooooom. Połowa zespołu. Ale jeszcze wcześniej, gestapo zebrało mojego małego przyjaciela George Harrisona (ze Speke), ponieważ  miał tylko dwanaście lat i był za młody, by głosować w Niemczech. Ale pod dwóch miesiącach w Anglii skończył osiemnaście lat i Gestapo powiedziało: ‘Możecie tu wrócić’. I nagle w wiosce Liverpool pojawiło się wiele grup grających w szarych garniturach i Jim zapytał: A czemuż to nie macie szarych garniturów? Nie lubimy ich Jim! Powiedzieliśmy to, mówiąc do Jima. I graliśmy trochę po klubach, po czym każdy powiedział: ‘Na Niemcy!’ i tak też uczyniliśmy. Zooom. Stuart odszedł. Zoooom zoooob John ( z Woolton), George (ze Speke), peter, Paul zooom zooom. Wszyscy odeszli. Dzięki Wam członkowie klubu, od Johna i George’a (co są przyjacioły).
 Palais Ballroom Aldershot , 9 grudnia 1961

 

PAUL: Musieliśmy wręcz zapraszać publiczność do środka, bo inaczej gralibyśmy do ciemnej, pustej sali. Kiedy kogoś zobaczyliśmy, natychmiast zaczynaliśmy grać 'Dance In The Street' i rockować, udając, że nikogo nie widzimy. Tym sposobem zyskiwaliśmy nieco publiczności. Byliśmy jak naganiacze z wesołego miasteczka - są cztery osoby! trzeba je wciągnąć do środka. To był dobry trening, bo na początku pierwsza rzecz, na którą zwracali uwagę, to była cena piwa. Widzielismy ( z reguły przychodziły pary), jak oni patrzą na nas. 'Taaa,... całkiem nieźli'.Potem ona szturchała jego, mówiąc jaka była cena piwa i wychodzili. Mówiliśmy Brunowi (w Hamburgu -  RK): 'Stary, obniż cenę, to nas wykańcza. Zaczną przychodzić jak nieco spuścisz cenę'. Tym sposobem doczekaliśmy się garstki publiczności. Łapaliśmy dwie osoby i graliśmy co chcieli tylko - cały nasz repertuar. 'Chcecie coś na zamówienie?' (był tylko jeden stolik), 'Taaa'. Robiliśmy różne kawały i staraliśmy się być rewelacyjni, tak by jeszcze do nas wrócili.


GEORGE: Sobota zaczynała się o 3 lub 4 po południu i trwała do 5 lub 6 rano. Kiedy kończyliśmy, jedliśmy śniadanie. Wszyscy byli pijani - nie tylko zespół, ale także publiczność i wszyscy ludzie w St.Pauli. Potem wszyscy szli coś zjeść i chyba jeszcze coś wypić, a następnie udawali się na targ rybny. Nigdy nie wpadłem na to, dlaczego tam szli. My szwendaliśmy się w pełnym świetle pijani jak bela, bez zmrużenia oka. Potem wreszcie szliśmy spać. niedzielny show zaczynał się wcześniej, ale kończył się niezbyt późno. Na popołudniówki przychodziła znacznie młodsza publiczność - około15,16,17 lat. O ósmej lub dziewiątej wieczorem pojawiali się nieco starsi, a po 10-tej byli już tylko dorośli. Około drugiej w nocy zostawali tylko mocno pijani i właściciele innych klubów, którzy przychodzili by posiedzieć z właścicielem naszego lokalu. Siedzieli razem naprani przy dużym stole, pochłaniając butelki sekta i różnych sznapsów, nie licząc tego co sami już sobie też kupowaliśmy. Odkryliśmy wtedy już whisky z colą.



JOHN: Nasze najlepsze kawałki nigdy nie zostały nagrane. Było nas czterech... Spotkałem Paula i zapytałem: Chcesz grać u mnie w kapeli? A potem doszli jeszcze George i Ringo. Byliśmy kapelą, której się udało i to wszystko. Nasze najlepsze kawałki nigdy nie zostały nagrane. Byliśmy wykonawcami w Liverpoolu i Hamburgu i w innych salach tanecznych. Kiedy graliśmy prostego rock and rolla, to było to fantastyczne, a w Anglii nikt nam nie dorastał do pięt. A potem przyszedł sukces i dobrze, ale obcięli nam skrzydła.
  Wiesz, Brian wsadził nas w garnitury i te tam, i udało się nam, naprawdę nam się udało. Ale sprzedaliśmy się, rozumiesz. Nasza muzyka umarła zanim jeszcze wyruszyliśmy w trasę wokół kraju. Czuliśmy się jak gówna, bo kazali nam skrócić godzinę czy dwie godziny grania do dwudziestu minut – nie mówię, że nam się to nie podobało – ale powtarzaliśmy w kółko te same 20 minut.
 Wtedy umarła muzyka Beatlesów, tak samo jak i muzycy. Dlatego nigdy nie staliśmy się lepsi jako muzycy. Zabiliśmy samych siebie, po to by nam się udało. I to był koniec. George i ja mówiliśmy to bardzo otwarcie. Zawsze tęskniliśmy do gry w klubach, bo tylko tam się gra prawdziwą muzykę. Później staliśmy się – technicznie rzecz biorąc – wydajnymi artystami sesyjnymi; ale to zupełnie inna sprawa, byliśmy kompetentni, robiliśmy niezłe rzeczy przy pomocy dowolnych mediów.

JOHN: 3 grudnia 1961- The Silver Beatles spotykają Briana Epsteina. Byliśmy marzycielami dopóki on nie przyszedł. Nie mieliśmy pojęcia co robić. Wszystko stało się bardziej oficjalne gdy zobaczyliśmy kontrakty na papierze. Brian starał się wyczyścić nasz image. Powiedział, że jeśli nie zmienimy go, nikt nas nie wpuści za próg naprawdę dobrych miejsc. 
Powiedział, że dżinsy nie są specjalnie eleganckie i spytał czy nie możemy nosić ‘normalnych’ spodni. Co prawda, nie chciał byśmy całkowicie wyglądali jak inni, pozwalał nam zachować pewną indywidualność. Szanowaliśmy jego poglądy. Przestaliśmy obżerać się na scenie bułkami z serem i dżemem. Zaczęliśmy zwracać uwagę na to co robimy. Staliśmy się punktualni, eleganccy – to znaczy nosiliśmy garnitury zamiast starych łachów.

 

JOHN o Brianie:  Wszystko co mówią to prawda i nieprawda. To znaczy, na pewno nie byliśmy naiwni. Nie byliśmy bardziej naiwni od niego. No bo kim on był ?... Pracował w sklepie z płytami. Epstein pracował w sklepie z płytami i nie miał tam nic do roboty, widział tych wszystkich... wybrylantowanych rockersów grających głośną  muzykę i dzieciaki, które się tym interesowały. I pomyślał: ‘No, trzeba może się tym zając?’, spodobało mu się to, spodobał mu się nasz wygląd. Chciał nami kierować, powiedział nam, że wydaje mu się, że może nami pokierować, a my, nie mając nikogo lepszego, zgodziliśmy się na niego. ‘W porządku, możesz to robić!’ 



No i potem poszedł załatwiać interesy, załatwiać nam pracę i doszło do tego, że wrócił i powiedział: ‘Posłuchajcie, jeśli zetniecie włosy to zagracie  tu i tu ...’ A wtedy mieliśmy zdjęcia, jakie widać na zdjęciach. A później przycinali nam włosy i fryzowali je przed każdą sesją fotograficzną. Zupełnie jak w szkole. Rodzice zawsze zmuszali nas do obcinania włosów. A na prywatnych zdjęciach widać, że mieliśmy całkiem długie włosy jak na te czasy. Teddy  boys nosili wtedy długie włosy... coraz więcej było takich jak Tony Curtis, którzy nigdy nie chodzili do fryzjera.


  Byliśmy niezłymi obszarpańcami. Kiedy wyjeżdżaliśmy z Liverpoolu na południe w naszych skórach, kierownicy sal tanecznych nie chcieli nas wpuszczać. Mówili nam, ze wyglądamy jak bandyci. A w końcu musiało tak być jak powiedział Brian: 'Gdybyście tylko włożyli garnitur...', wiesz, każdy chciał mieć dobry garnitur. Elegancki mężczyzna w czarnym garniturze. Podobały nam się dżinsy i skóry, ale chcieliśmy mieć także dobre garnitury, także poza sceną. Bo jak nosisz garnitur, to ci więcej płacą. W porządku, każą nosić garnitur, to założę garnitur. Ubiorę się w cholerny balon jeśli ktoś mi chce za to zapłacić. Aż tak bardzo nie kocham skóry. On był naszym sprzedawcą, naszym wystawcą. Wiesz na pewno, że życiu bywa tak - chyba gdzieś to czytałem - że każdy, kto sam doszedł do czegoś, wynajmuje sobie jakiegoś wykształconego faceta do reprezentowania, do rozmów z innymi wykształciuchami. Epstein był wystarczająco wykształcony, by iść i kumać się ze snobami. Teraz jest tak samo. Jeśli mam proces wynajmuję prawnika. 
The Beatles, The Fourmost, Brian Epstein, Gerry and the Pacemakers

Epstein reprezentował The Beatles i wszystko co robił, robił na pokaz. Był aktorem -  to pewne ale wierzył w nas. Ale na pewno nas nie zapakował tak jak mówią. Był niezły w tym co robił, ale nie był jakimś wielkim biznesmanem. Był aktorem i 'wierzył'. Spójrz na to z tej strony: jeśli był tak wspaniałym, takim sprytnym pakowaczem produktów, to co się stało z Gerry and the Pacemakers i tyloma innymi produktami, które on pakował ? Gdzie oni są ? gdzie te produkty ? Przetrwał tylko jeden oryginalny produkt, my. To był wspólny interes. 'Chcesz nami kierować?', 'OK, pozwolimy ci nami kierować' - w końcu znalazł nas na ulicy. Pozwoliliśmy mu zająć się nami. Paul na początku trochę się opierał, ale on zawsze był konserwatywny w podejściu do rzeczy. Sam nawet tak mówił - i to jest w porządku - i może dzięki temu dorobi się jeszcze kilku jachtów.

 *Muzyczny blog  Historia The Beatles  Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz