Album: Concert For Bangla Desh
Artysta: George Harrison &
Friends
Wydany: 20 grudnia 1971 (USA),
10 stycznia 1971 (UK)
Nagrana: 1 sierpnia 1971 w
Madison Sguare Garden, Nowy Jork
Wytwórnia: Apple
Długość: 99'32"
Producent: George Harrison, Phil
Spector
Zawartość:
Strona 1
2. Shankar - 'Bangla Dhun'
Strona 2
1. George Harrison - 'Wah-Wah'
2. ,, - 'My Sweet Lord'
3. ,, - 'Awaiting On You
All'
4. Billy Preston - 'That's The Way God
Planned It'
Strona 3
1. Ringo Starr - 'It Don't Come Easy'
2. George Harrison, Leon Russell -
'Beware Of Darkness'
3. Band introduction
Strona 4
1. Leon Russell, Don Preston - Medley:
Jumpin' Jack Flash / Youngblood
2. George Harrison - 'Here Comes The
Sun'
Strona 5
1. Bob Dylan - 'A Hard Rain's A-Gonna
Fall'
2. ,, - 'It Takes A Lot To
Laugh, It Takes A Train To Cry'
3. ,, - 'Blowin' In The Wind'
4. ,, - 'Mr. Tambourine Man'
5. ,, - 'Just Like A Woman'
1. George Harrison - 'Something'
2. George Harrison - 'Bangla Desh'
W 2005 roku wydano zremasterowaną
wersję albumu, dwupłytową na CD z dodatkowym bonusem,piosenką Boba Dylana -
'Love Minus Zero/No Limit'.
Wykonawcy:
George Harrison - śpiew,
chórki, elektryczne i akustyczne gitary
Ringo Starr - śpiew,
perkusja, instrumenty perkusyjne
Ravi Shankar – sitar
Bob Dylan – śpiew,
akustyczna gitara, harmonijka
Leon Russell –
śpiew,chórki fortepian,gitara basowa,
Billy Preston – śpiew,
organy Hammonda
Eric Clapton – elektryczna
gitara
Ali Akbar Khan – sarod,Alla Rakha – tabla,Kamala Chakravarty –
tambura
Zespół:
Jesse Ed Davis – elektryczna
gitara
Jim Keltner – perkusja
Pete Ham – akustyczna gitara
Tom Evans – 12-strunowa
akustyczna gitara
Joey Molland – akustyczna gitara
Mike Gibbins – tamburyna,
marakasy
Don Preston – , akustyczna
gitara, śpiew tylko w "Jumpin' Jack Flash"/"Young
Blood" and "Bangla Desh"
Carl Radle – gitara basowa tylko
w "Jumpin' Jack Flash"/"Young Blood"
The Hollywood Horns:
Jim Horn – saksofony, aranżacje
sekcji dętej
Sekcja dęta: Chuck Findley,Jackie
Kelso, Allan Beutler,Lou McCreary,Ollie Mitchell
W chórkach: Claudia Linnear, Jo
Green, Jeanie Greene, Marlin Greene, Dolores Hall, Don Nix, Don
Preston
ALLEN KLEIN: Nie było żadnych rozrób. Nie musiał interweniować żaden policjant... żaden! Zresztą żadnego nie wpuściłbym do środka. Nie pozwoliłem też nikomu wchodzić za scenę, żadnym fanom... dosłownie nikomu. Był to więc chyba najlepszy koncert w jakim uczestniczyłem.
RAVI SHANKAR:
To był całkowicie mój pomysł. Byłem wzburzony wydarzeniami w Bangla
Desh, bo sam jestem Bengalczykiem, mój ojciec i cała rodzina pochodzą
stamtąd, więc słyszałem od nich wiele smutnych opowieści. Powiedziałem
kiedyś George'owi, że chciałbym zrobić coś na duża skalę, tak byśmy
zebrali dużo pieniędzy. Wiedziałem, że on sam nie będzie mógł w tym
uczestniczyć, ale pomyślałem, że mógłby zaprosić do udziału w tym kilku
swoich przyjaciół. Kiedy się o tym dowiedział, był bardzo wzruszony,
napisał utwór 'Bangla Desh' i powiedział, że osobiście wystąpi, co było
dla mnie dużą niespodzianką i poczułem się przez to niezwykle
szczęśliwy. To był prawdziwie historyczny wieczór!
GEORGE: Uważam, że jego (koncertu) piękno leżało w spontaniczności i szybkiej organizacji.ALLEN KLEIN: Nie było żadnych rozrób. Nie musiał interweniować żaden policjant... żaden! Zresztą żadnego nie wpuściłbym do środka. Nie pozwoliłem też nikomu wchodzić za scenę, żadnym fanom... dosłownie nikomu. Był to więc chyba najlepszy koncert w jakim uczestniczyłem.
Potrójny album ex-Beatlesa i grupy
jego przyjaciół, z którego dochód (także z biletów
pionierskiego koncertu i jego wersji filmowej) w całości był
przeznaczony na pomoc dla mieszkańców Bangla Desz, bezdomnych
uchodźców wojny wyzwoleńczej trwającej w tym azjatyckim kraju (oraz na pograniczach Indii i Pakistanu), do
dzisiaj jednym z najbiedniejszych. Same wpływy z koncertu
przekroczyły kwotę 250 000$ ale choć wszystkie pieniądze
pozyskane w wyniku projektu 'Concert For Bangla Desh' zostały
niezwłocznie przekazane dla UNICEF, zostały przez rządy
amerykański i brytyjski na wiele lat zamrożone. Po latach
przekazane później wpływy ze sprzedaży nagrań pływowych
osiągnęły kwotę 15 000 000 dolarów.
RINGO:
Bardzo mi się podobało to, że mogłem w tym uczestniczyć. Czułem się
wprawdzie trochę nieswojo, bo nie stałem na scenie już od dobrych kilku
lat, więc zanim zacząłem grać, zżerała mnie trema. Kiedy było już po
wszystkim czułem się wspaniale. Człowiek szybko się odpręża. Było świetnie, bo otaczało nas wielu fajnych gości. Nie
wchodziliśmy na scenę, by się wzajemnie zabawiać, chcieliśmy zabawić
dwadzieścia pięć tysięcy ludzi, którzy przyszli i zapłacili za wstęp...
LEON RUSSELL : Cóż mogę powiedzieć. Po prostu wysoki
niesamowite doświadczenie, od samego początku do końca.
O przygotowaniach do koncertu możecie
przeczytać tutaj. Album wydany na przełomie 1971 i 1972 roku, w
1973 zdobył nagrodę Grammy w kategorii Album Roku. Opóźnienie w
stosunku do daty koncertu w wydaniu albumu spowodowane było długimi
i trudnymi negocjacjami pomiędzy George'm Harrisonem a
przedstawicielami wytwórni Capitol oraz Columbia (CBS)
Producentami byli Harrison i Spector,
który zdominował dźwięk płyty wtłaczając w niego swoją słynna
już Wall Of Sound (Ścianę Dźwięku), choć może mniej
ekspresyjnie niż na swoich innych produkcjach. George spędził
około tygodnia z taśmami, edytując i miksując, Spector po nim
kilka miesięcy.
Do płyty dołączona została
elegancka książeczka z fotografiami z koncertu. Okładkę
zaprojektował Tom Wilkes, amerykański grafik i projektant okładek.
Był autorem takich okładek jak 'All Things Must Pass' George'a
Harrisona czy 'Beggars Banguet' The Rolling Stones czy obu kolorowych
albumów Fab4: czerwonego (red) 'The Beatles 1962-66' i niebieskiego
(blue) 'The Beatles 1967-1970'.
Jeden z krytyków napisał pięknie o
albumie, że powstał wtedy gdy wiara w potęgę muzyki zaczynała
słabnąć.
ERIC CLAPTON: To zawsze zapamiętamy
jako czas gdy mogliśmy być dumni z tego, że jesteśmy muzykami. Po
prostu nie myśleliśmy o sobie przez pięć minut.
Ciekawostki: w czasie koncertu
publiczność zobaczyła Dylana po 5-ciu latach przerwy w
koncertowaniu. Sam koncert to ogromne przeżycie dla fanów i oczywistym magnesem - prócz przesłania, w które młodzież i ludzie w tym czasie, wciąż okresie flower-power, wspomnienia po Lecie Miłości, naprawdę wierzyli - był George Harrison. Wiadomość, że na koncercie wystąpi Ringo Starr a więc drugi z Beatlesów, wznieciła nadzieje, że może przybyłych na koncert spotkać inna niespodzianka w postaci np. Johna Lennona. Niestety, byli tylko dwaj Beatlesi.
JOHN: Allen
Klein rozpowiadał, że wyjechałem do Anglii, dlatego nie będę mógł
uczestniczyć w tym wydarzeniu. Jednak na tydzień przed koncertem
powiedziałem George'owi, ze nie zagram. Po prostu nie czułem się z tym
najlepiej. Siedzieliśmy wtedy na Wyspach Dziewiczych, a z pewnością nie
chciało mi się lecieć do Nowego Jorku na próby, wracać na Wyspy i
ponownie lecieć do Nowego Jorku na koncert.
Koncert dla Bangla Desh to przede wszystkim Harrison i jego wykonanie zestawu piosenek najbardziej oczekiwanych, na dany czas (czy tylko?) swoisty przegląd 'the best of...'. Trzeba też pamiętać, że tak jak sam koncert (czy album), to także pionierskie, niespotykane wcześniej wydarzenia, tak często później naśladowane w koncertach typu Live Aid czy Live 8 (które także miały swoje wydania płytowe).
A więc ponownie któryś z Wielkiej Czwórki coś zapoczątkował... Piosenki George'a, Boba, Ringo Starra publiczność witała ogromnym aplauzem. Tego oczekiwali, wreszcie upragnieni Beatlesi (co prawda połowa tylko) na scenie, wielki Bob Dylan, dodatkowo Clapton, Preston, bardzo popularny w owym czasie Russell (dla wielu jego występ w gronie takich gwiazd jak Harrison i Dylan był nieporozumieniem), także bardzo ciepło przyjęty ze swoją muzyką wirtuoz sitara, Ravi Shankar.
Warto podkreślić tutaj wyjątkowo udaną obecność na scenie muzyków ze stajni Apple, Badfinger, którzy wspierali wszystkich muzyków na scenie a ich wspólne wykonanie z autorem piosenki 'Here Comes The Sun' to chyba najlepszy moment koncertu. Dylan zdaniem magazynu Rolling Stone pokazał, że wbrew swoim obawom, doskonale brzmi w nowszym, elektrycznym i nieco mocniejszym brzmieniu. Dalsze jego dokonania płytowe, dowodzą, że sam doszedł także do tego samego wniosku.
Warto podkreślić na koniec, że George zorganizował koncert znakomicie. Z szacunkiem dla każdego występującego, z szacunkiem dla sprawy, która przyświecała całemu wydarzeniu, bez potrzeby błyszczenia w blasku chwały The Beatles (choć duch zespołu unosił się cały czas nad sceną), bez epatowania niepotrzebnym zachowaniem i gestami. Wszyscy inni artyści dostosowali się znakomicie do ról jakie im dyskretnie wyznaczył ten wyjątkowy gospodarz wieczoru. Choć był najdłużej na scenie, jego zachowanie dowodziło, że każdy występujący przed nim lub po nim artysta jest tak samo ważny. George Harrison!
Wyjątkowa muzyka, wyjątkowy wieczór, wyjątkowi artyści i jako dokument-pamiątka z tego wieczoru, wyjątkowy album.
I jeszcze na koniec
PAUL: Koncert dla Bangla Desh? Poproszono mnie, abym zagrał na tym koncercie George'a, ale tego nie zrobiłem. Klein na późniejszej konferencji obwieścił, że odmówiłem ze względu na pakistańskich uchodźców - tak właśnie nazwał tych ludzi. Wcale jednak tak nie było. Wcześniej wyjaśniłem George'owi, że powodem dla którego nie zagram, jest to, że później światowe media zaczęłyby krzyczeć, że Beatlesi znowu zaczynają razem grać, a wiem, że przecież właśnie to by Kleina uszczęśliwiło. Byłoby to iście historyczne wydarzenie, a on mógłby się uważać za osobę, która do tego doprowadziła. W każdym razie i tak nie podobał mi się ten pomysł. Gdyby nie Klein, być może bym się do tego przekonał, ale nie wydaje mi się.
PAUL: Koncert dla Bangla Desh? Poproszono mnie, abym zagrał na tym koncercie George'a, ale tego nie zrobiłem. Klein na późniejszej konferencji obwieścił, że odmówiłem ze względu na pakistańskich uchodźców - tak właśnie nazwał tych ludzi. Wcale jednak tak nie było. Wcześniej wyjaśniłem George'owi, że powodem dla którego nie zagram, jest to, że później światowe media zaczęłyby krzyczeć, że Beatlesi znowu zaczynają razem grać, a wiem, że przecież właśnie to by Kleina uszczęśliwiło. Byłoby to iście historyczne wydarzenie, a on mógłby się uważać za osobę, która do tego doprowadziła. W każdym razie i tak nie podobał mi się ten pomysł. Gdyby nie Klein, być może bym się do tego przekonał, ale nie wydaje mi się.
Muzyczny blog * Historia The Beatles * Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz