każda droga zabierze Cię tam"
____________________
George Harrison
____________________
George Harrison
ur. 25 lutego 1943 Liverpool, Wielka Brytania
zm. 29 listopada 2001, Beverly Hills (Kalifornia), Stany Zjednoczone
zm. 29 listopada 2001, Beverly Hills (Kalifornia), Stany Zjednoczone
- Czy teraz jest już łatwiej rozmawiać o The Beatles ?
GEORGE (1987): Taaa…Ciągle myśleliśmy o tym okresie
nasilenia wśród nas, ale przecież mieliśmy swój wspaniały okres, kiedy
wzajemnie siebie wspomagaliśmy, każdy mógł na każdym polegać. Mieliśmy sporo
zabawy, choć w zasadzie byliśmy wszyscy jak w klatkach dla zwierząt. To była ta
dobra strona bycia w zespole, inaczej niż Elvis, samotny jeden Elvis, zdany w
każdym najcięższym momencie tylko na siebie samego. Nawet jeśli miał ze sobą 29
kumpli, był tylko sam. Nas za to było czterech. Olbrzymia presja była
podzielona na wszystkich, pewnie byłaby zbyt duża dla każdego indywidualnie
H.Davies: Czy 'Anthology' (praca nad nią) odbudowała mosty między Paulem i Georgem (Harrisonem) ?
BOB SMETAON: Paul
jest bardzo protekcjonalny wobec George'a. Wie co on przeszedł, jak bardzo pod
sam koniec był raniony, jak bardzo chciał udowodnić, że także był świetnym
muzykiem i kompozytorem utworów. Myślę, że Paul bardzo go szanuje. W programie
George opowiada o tym jak chciał przynosić swoje piosenki i jak miał z tym
ciężko, gdy były już gotowe utwory spółki Lennon-McCartney. Paul i John
komponowali od najwcześniejszych lat, zanim zdobyli swój pierwszy kontrakt,
podczas gdy George spróbował napisać swoją pierwszą piosenkę dopiero w studiu.
To było ogromnie dla niego stresujące, wiedział przecież, że tamci napisali już
te wszystkie wspaniałe przeboje. Nawet George Martin przyznał, że nie dawano
George'owi Harrisonowi szansy.
Była taka sytuacja.
Paul i George siedzieli w studiu podczas edycji filmu. Ringo także oglądał z
nimi. Na ekranie George mówi o rozpadzie zespołu. W tym momencie Paul odwrócił
się do niego i powiedział: 'Nie wiedziałem, że tak to odbierasz. Naprawdę wtedy
tak się czułeś?' George powiedział, że oczywiście, że tak. Paul powtórzył, że
wcale o tym nie wiedział. W zasadzie nigdy wcześniej nie skonfrontowali swoich
opinii na ten temat.
TOM PETTY: Poczułem wtedy jakbyśmy się,
w jakiś szczególny sposób, znali całe życie.
George poznał Toma w Los
Angeles w 1974 roku. W wywiadzie dla magazynu Rolling Stone powiedział, że był
przerażony przed spotkaniem z Wielkim Beatlesem, ale wtedy spotkał go zaszczyt
poznania aż dwóch Beatlesów, bo do spotkania dołączył Ringo.
Następnym razem do spotkania muzyków doszło w
1980 roku, gdy na koncercie Petty'ego w Birmingham pojawili się George i Bob
Dylan. Tom przypomniał George'owi, że już wcześniej się
spotkali
Lynne, Harrison, Orbison, Petty |
Czułem się jak
błogosławiony. To był ten jedyny raz w moim życiu, gdy byłem z kimś tak blisko –
pomijając oczywiście moją mamę czy coś w tym stylu. Kochałem go tak bardzo, i
nawet gdyby nie nigdy nie zagrał żadnej nuty, czułem się szczęśliwy, że miałem
go w swoim życiu. Dziękuję Bogu, że pozwolił mi go poznać. On tak bardzo go
kochał.
JEFF LYNNE:
Mogłeś absolutnie liczyć we wszystkim na George'u, był tak całkowicie szczery
i uczciwy. Błogosławieństwem było go znać. Był wspaniałym przyjacielem. Jedne z
najszczęśliwszych dni w moim życiu spędziłem w studiu z
George'm.
Obaj muzycy, Petty i Lynne
wprowadzali George'a do Rock and Roll Hall of Fame, wykonując na żywo w czasie
uroczystości dwie piosenki: "While My Guitar Gentle Weeps" oraz "Handle With
Care"
BOB DYLAN (Boo
Wilbury z kapeli The Traveling Willburys, w której był wraz z George'm, Jeffem
Lynne, Tomem Petty oraz Roy'em Orbisonem): George był gigantem ze wspaniałą,
wielką duszą, pełny humanizmu, ze wspaniałym poczuciem humoru, pełen mądrości,
duchowości, zdrowego rozsądku oraz współczucia dla ludzi. Świat jest dużo
bardziej pusty bez niego.
TOM PETTY:
(wspominając rozpoczęcie współpracy The Travelling Willburys):
Myślę, że George trochę się bał Boba. Gdy Willburys ruszyli,
George wprost wielbił Boba. Pod koniec pierwszego dnia powiedział: „Wiemy
wszyscy, że jesteś Bobem Dylanem, ale będziemy tutaj siebie wszyscy traktować
jak równych sobie”. Bob na to: „Świetnie. Panowie, wierzcie mi lub nie, jestem
tak samo zachwycony możliwością pracy z
wami”.
JIM KELTNER
(przyjaciel George'a , był jego perkusistą, pracował także z Johnem
Lennonem): Dla mnie był zawsze po prostu George'm. Był George'm – moim
pięknym, wspaniałym przyjacielem, którego miałem przez tyle lat... Facet
wszystko, czym się zajmował, robił pięknie Był tak głęboko w swojej wierze,jej
duchowej stronie i nawet jeśli nie dzieliliśmy tej samej religii, wierzyłem, że
Bóg musi go wielce błogosławić. Nigdy się w tym nie zmienił, nie stracił wiary,
nie zwątpił. Często mówił o tym jak wspaniale będzie wydostać się z naszych
starych ciał.
GEORGE: Byłem zawsze taki sam, mówiłem kiedy miałem taką potrzebę, zamykałem się, gdy
nie chciałem rozmawiać... Pamiętam jak myślałem o tym, że wciąż chcę więcej. To
nie to. Sława nie jest celem. Pieniądze nie są celem. By zdobyć wiedzę jak
osiągnąć pokój umysłu, jak być szczęśliwym, musisz poszukiwać, szukać tego
czegoś, czego nie można dotknąć.
GEORGE: Jedyną rzeczą, którą warto robić w swoim życiu jest manifestowanie MIŁOŚCI.
PYTANIE: Hej, jesteś
nie-żonaty ?
Firma George'a
HandMade Films sfinansowała film trupy Monty Pythona „Life Of Brian' (na zdjęciu). Wtedy
rozpoczęła się też wielka przyjaźń George'a z Ericem Idle, członkiem Monty'ego.
Kiedy George został uhonorowany pośmiertnie przez Hollywood Bowl Hall of Fame w
2002 roku, Eric wygłosił piękną mowę, w której opisywał swego przyjaciela, że
jest naprawdę kimś specjalnym i wyjątkowym. Nie poprzez swoją muzykę czy grę na
gitarze ale za sposób jaki podchodził do wszystkiego, za to jak zmienił swoje
życie oraz za swoje poszukiwanie prawdy i przygotowanie się na śmierć. Jim
Keltner odwiedził George'a na kilka dni przed jego śmiercią. Pamięta, że był
wtedy także Eric.
Na sam koniec swojej przemowy, wręczając nagrodę Olivii Harrison, ERIC IDLE dodał: Cóż, wiem, że to co powiem zabrzmi jak herezja, tutaj, w samym środku Hollywood i przepraszam za to, ale wydaje mi się, że słyszę jego głos, jak mówi: Oh, jak miło, to bardzo przydatna dla mnie ta pośmiertna nagroda – gdzie mam ją umieścić ? Co dostanę następnym razem ? Pośmiertną Grammy ? Tytuł szlachecki ? Kolejną Pośmiertną Nagrodę za Osiągnięcia?
Na sam koniec swojej przemowy, wręczając nagrodę Olivii Harrison, ERIC IDLE dodał: Cóż, wiem, że to co powiem zabrzmi jak herezja, tutaj, w samym środku Hollywood i przepraszam za to, ale wydaje mi się, że słyszę jego głos, jak mówi: Oh, jak miło, to bardzo przydatna dla mnie ta pośmiertna nagroda – gdzie mam ją umieścić ? Co dostanę następnym razem ? Pośmiertną Grammy ? Tytuł szlachecki ? Kolejną Pośmiertną Nagrodę za Osiągnięcia?
JIM KELTNER:
Eric Idle nocował wtedy tam. Kiedy się pojawił u Georgea, zauważyłem jak ten
rozpromieniał i zaczął się śmiać. Trzymał Erica za rękę i cały czas się śmiał.
Nie zapomnę do końca życia tego momentu. George był taki wielkim fanem Erica.
Eric umiał zawsze sprawić, że George się śmiał. Często cytował Erica. I widzieć
ich razem, Erica a obok promieniejącego i śmiejącego się George'a było czymś
fantastycznym.
GEORGE HARRISON:
Twoja własna przestrzeń, o to chodzi, to jest najważniejsze. Dlatego jest nam
tak źle, gdy nie mamy żadnej. Jak małpy w zoo. One umierają. Wiesz, wszystko
czego potrzebujesz to to, by zostawili cię w spokoju...
GEORGE: Czasem czuję
się jakbym był na niewłaściwej planecie. Oczywiście, czuję się wspaniale w swoim
ogrodzie, ale minutę po wyjściu przez bramę myślę, „Co ja do diabła tutaj
robię?”.
GEORGE: Masz wiele
istnień, jakie tylko chcesz, nawet takie, których nie chcesz.
Clapton, Carl Perkins, George, Ringo i Dave Edmunds |
DEREK TAYLOR: Na myśl
o nim przychodzi mi tylko jedno słowo. Odważny, to najbliżej prawdy. To
najbardziej odważny człowiek, jakiego kiedykolwiek
spotkałem.
MICK JAGGER
(2002): George zasługuje na szacunek. Zawsze się trzymał raczej na uboczu – ale
nie miał wyjścia – był przecież obok Johna i Paula. Wiesz, nazywano go 'cichy
Beatles', jak nazwał go jakiś idiota w gazecie w 1964. Ale oczywiście, on był
cichą, skomplikowaną osobowością, ale kiedy mówisz 'cichy Beatles' (quiet
Beatle), to myślisz, że 'Ok, on siedzi sobie gdzieś tam w kącie'. Ale on
przecież takim nie był. Był bardziej skomplikowany, ale był też bardzo
przyjacielski i czarujący. Zauważyłem, że Bob Geldof nazwał go kiedyś zrzędą, co
może i było prawdą, ale tak samo i mnie ludzie nazywają – ale nie chce naprawdę
porównywać się z George'm.
Ludzie mówią mi: Rety, ale ty masz wiele twarzy. Odpowiadam im: Taaa, ludzie są skomplikowani. Tak więc George był bardzo przyjacielski ale czasami potrafił być nieźle kłótliwy. Miał taką inną stronę swej natury, że nie przebierał w słowach, jeśli na to zasłużyłeś. Ale mówię o okresie, kiedy był znacznie młodszy. Tej drugiej natury nie ujrzałem już nigdy później. Ale widywałem się z nim często w czasach młodości, byliśmy kumplami, spotykaliśmy się w klubach, pubach, drinkowaliśmy. Był zabawny, wesoły, czarujący, ale czasami bardzo cierpki. Miał te pewne cechy, które zazwyczaj kojarzą się z Johnem...
Ludzie mówią mi: Rety, ale ty masz wiele twarzy. Odpowiadam im: Taaa, ludzie są skomplikowani. Tak więc George był bardzo przyjacielski ale czasami potrafił być nieźle kłótliwy. Miał taką inną stronę swej natury, że nie przebierał w słowach, jeśli na to zasłużyłeś. Ale mówię o okresie, kiedy był znacznie młodszy. Tej drugiej natury nie ujrzałem już nigdy później. Ale widywałem się z nim często w czasach młodości, byliśmy kumplami, spotykaliśmy się w klubach, pubach, drinkowaliśmy. Był zabawny, wesoły, czarujący, ale czasami bardzo cierpki. Miał te pewne cechy, które zazwyczaj kojarzą się z Johnem...
Bardzo ciężko mi
jest wyrazić wszystkie moje uczucia w stosunku do niego. Trudno to tak
sprecyzować, spersonalizować w konkretnym przypadku. To tak jak z częścią twego
życia. Ale myślę, że podobny problem ma większość ludzi, ponieważ The Beatles
byli częścią czyjegoś życia. I gdy ktoś taki umiera, to w taki czy inny sposób,
odchodzi z nim część ciebie.
KEITH RICHARDS :
Przede wszystkim George był wspaniałym solowym gitarzystą. Masz solistów w stylu
Jimiego Hendrixa, Erica Claptona i masz gitarzystów, którzy znakomicie potrafią
grać z zespołem. I George był takim gitarzystą (bad and a team player). Na
ludziach robi wrażenie gdy gitarzysta daje czadu, robi blu-du-blu-du, sprzęga
sprzęt i te rzeczy. Ale wszystko to aktorstwo, kiedy przychodzi co do czego.
George był artystą, ale też był kurwa znakomitym rzemieślnikiem. Kiedy słuchasz
jego piosenek, jesteś tego głęboko świadom. George wchodził głęboko we wszystko,
robił to bardzo starannie i tworzył niepowtarzalny swój klimat.
To był facet,
który mógł w dowolnej chwili wystrzelić ze wspaniałym songiem i płytą. Zawsze
czekałem na coś więcej. Zawsze kochałem 'Guitar Geently Weeps', ponieważ to był
numer gitarowy. I 'Here Comes The Sun', która jest po prostu piękna. Przepiękna.
Co mogę jeszcze powiedzieć ? Nadal robi wrażenie. Nie ma wątpliwości, że to było
coś, co głęboko siedziało w George'u ale wiem też, że wiele z siebie nigdy nie
ujawnił. Ale jednocześnie za każdym razem gdy coś wypuszczał, dawał tam dużo
siebie samego. Tak więc faktycznie może się okazać, że z muzyki George'a poznasz
go lepiej, niż on znał siebie.
Będę za nim bardzo
tęsknił. I jeśli jest coś takiego jak niebo czy inne gówno, to mam nadzieję, że
John i on mówią: 'hej, jak leci , chcesz drinka?'. Mam nadzieję, że teraz
jammują sobie razem. Duch żyje. Bo widzisz, robisz płytę, jedną, drugą i
zyskujesz cząstkę nieśmiertelności. George zostawił wyraźnie swój ślad. Nie
sądzę, że mogę powiedzieć jeszcze coś więcej poza tym: George, brak mi ciebie.
Niech Bóg cie błogosławi. Wciąż słuchamy twoich płyt.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz