LIPIEC - WRZESIEŃ 1973 - początek "Straconego Weekendu" Johna Lennona

 

 

LIPIEC - pod koniec miesiąca zostają zamknięte nowojorskie biura Apple Records. W zamian - zdaniem przedstawicieli mają (mogą być) zostać otwarte biura firmy w Los Angeles. Yoko w odpowiedzi o wrażenia z 2-miesięcznego mieszkania w Dakota House, odpowiada: "Żyjemy tam z Johnem jak jakieś dwa dupki".


1 lipca - W nowojorskim Record Plant Yoko rozpoczyna nagrywać utwory na swój nowy album zatytułowany tymczasowo 'Straight Talk'. Ostatecznie będzie się nazywał 'Feeling the Space' i zostanie wydany pod koniec roku. W tym samym czasie John również pracuje w tym studiu, nagrywając utwory, które przedstawi na swoim nowym albumie 'Mind Games'. 
2 lipca - W Stanach ukazuje się płyta ze ścieżką filmową do filmu 'Live And Let Die', na której znajduje się oczywiście tytułowa kompozycja z filmu autorstwa McCartney'a. Album na rynku brytyjskim ukaże się 4 dni później.
3 lipca - Ringo bierze udział w pożegnalnym koncercie 'Ziggy Stardust and The Spiders From Mars' Davida Bowie w londyńskim Hammersmith Odeon. Na zdjęciu niżej obaj panowie w towarzystwie piosenkarki Lulu.

5 lipca - John rejestruje  'Mind Games', który powstał już w 1970 roku pod ówczesnym tytułem 'Make Love Not War'. Sesje nagraniowe do 'Mind Games' będą trwać także w sierpniu.   Państwo McCartney biorą udział w premierze nowego filmu z Jamesem Bondem,  'Live and Let Die' ( w roli agenta 007 Roger Moore). Uroczystość ma miejsce w kinie Odeon przy londyńskim placu Leicester Sguare.  
 
6 lipca - W Stanach Zjednoczonych utwór Wings 'My Love' staje się Złotą Płytą. Konferencja w Birmingham. Paul opowiada: Po zakończeniu trasy zrobimy sobie małą przerwę i poskładamy trochę nowego materiału. Napisałem już kilka nowych piosenek. Mam chyba cztery skończone, kilka zaczętych, więc postaramy się zmieścić je na nasyzm kolejnym albumie... Dzięki tej trasie wiele się nauczyliśmy. Chodzi mi przede wszystkim o kontakt z publicznością. Bo kiedy się jest przez jakiś czas nieobecnym, można zardzewieć. Ja zaś bylem nieobecny przez dobre sześć lat, więc coraz bardziej mi się podoba możliwość występowania na żywo. Czy pozostali Beatlesi tracą na  tym, że nie koncertują? Od nich zależy co chcą robić. Zależy po prostu, czy to się im podoba, czy nie. Jeśli jednak lubią koncerty, to tak... dużo tracą. Wiem jednak, że Ringo stwierdził, że nie ma już więcej ochoty brać udziału w trasie. Więc nie sądzę, żeby doszło kiedyś do jego koncertu.
Na pytanie o zaprzestanie działalności zespołu Davida Bowie The Spiders From Mars Paul mówi:  Nie wiem dlaczego zdecydował się to rzucić, powinniśmy go o to zapytać. Widziałem się z nim niedawno na premierze 'Live and Let Die'... trochę szkoda. Nie widziałem jeszcze żadnego z jego koncertów, a szkoda. Chciałbym więc dalej David, zagraj coś specjalnie dla mnie.
 
9 lipca - Za sceną Odeon w Leicester Paul udziela wywiadu, który ukaże się w grudniu na okładce promocyjnego albumu "Band On The Run". Dzień później w Newcastle basista The Beatles mówi: 'Sposób, w jaki teraz dajemy koncerty zdaje się być dla mnie trochę łatwiejszym. Nie chodzi tu o lepszą organizację ale o to, że co jakiś czas mamy kilka dni odpoczynku, a to bardzo mi służy. W każdym razie nie czuję się tak przyszpilony.


24 lipca - W Sunset Sound Records w Los Angeles trwają dalsze prace nad miksowaniem albumu 'Ringo', pod osobistym nadzorem Starkey'a.
27 lipca - muzycy Wings zbierają się na farmie Paula w Szkocji do pracy nad nowym albumem zespołu.



SIERPIEŃ - Paul stwierdza, że nie podoba mu się pomysł Roberta Stigwooda wystawienia musicalu pod tytułem' Sgt, Pepper's Lonely Hearts Club Band With The One And Only Billy Shears'.

4 sierpnia - Melody Maker publikuje historię odnalezienia taśm z 36 utworami The Beatles, zarejestrowanymi w Star Clubie w Hamburgu. Allan Williams jest bardzo zdeterminowany wydaniem ich na płycie, stwierdza, że może to zrobić nawet w postaci bootlegu. Ale oczywiście jest zainteresowany propozycją EMI czy Apple, które nie reagują na podane newsy. Williams: 'Minęły już dwa tygodnie, nikt się ze mną w sprawie tych nagrań nie skontaktował... Może chcą, by całkowicie zapomniano o pierwszych występach Beatlesów'.

15 sierpnia - Nie doczekawszy się żadnej oferty od Apple, mając przy sobie taśmy ze Star Clubu Allan Williams spotyka sie z George'm i Ringo w biurze Apple przy 54 St. James Street w Londynie, proponując odstąpienie taśm za 5 000 funtów.  Muzycy nie są zainteresowani ofertą, jednak proszę by Williams wykonał cztery kopie: dwie dla Johna i dwie dla Paula. Również George prosi o kopie dla siebie. Po spotkaniu Williams jest jednak dobrej myśli co do przyszłości swoich nagrań.

25 sierpnia - Ekscytacja związana z nagraniami ze Star Club w Hamburgu wzmaga się, kiedy Melody Maker ogłasza, że  taśmy te "... mogą zostać wydane do kwietnia przyszłego roku". Artykuł kończy się ujawnieniem, że po ostatnich spotkaniach prawników czterech ex- Beatlesów, Paul zrezygnuje ze współposiadania Apple.

29 sierpnia - Wings w przededniu wylotu do Lagos w Afryce. Henry McCullough i Denny Seiwell telefonują do Paula informując, że nie polecą do Lagos. Paul komentuje to krótko: 'będę mógł wreszcie zagrać na perkusji'. Wcześniej Paul wyjaśniał, że w sumie nie wie dlaczego go opuścili, ale w sumie 'po prostu o tak nie pasowali'. 
PAUL: Byłem wtedy zdeterminowany, by nagrać naszą najlepszą dotąd płytę.
 Być może to podwójne odrzucenie (dwóch członków zespołu) było dokładnie tym, czego potrzebował, aby zyskać natchnienie. Czuł się już kiedyś porzucony; to dzięki temu chwycił za gitarę.Teraz więc znów miał zamiar wyleczyć rany i wypełnić pustkę jedynym lekarstwem , które mu zawsze pomagało:  MUZYKĄ.
 

 30 sierpnia - w studiu EMI w Lagos  Paul, Linda oraz Denny Laine rozpoczynają prace nad nowym albumem 'Band on the Run'. Wybór studia Paul tłumaczy nie słoneczną pogodą ale: '... tak się zdarzyło, że w tym trzytygodniowym okresie było to jedyne dostępne studio'.


Wedle wizji Paula mieli nagrywać w uroczym, egzotycznym miejscu. Sprawdził listę studiów nagraniowych EMI i kiedy dowiedział się, że firma ma stduio w Nigerii, jego wyobraźnia oszalała. Powinni nagrać nową płytę w Afryce. Gitarzyści w dżungli, dźwięk grzmiących bębnów nad sawanną! Muzyka zdobiona echem trąbiących słoni i ryczących lwów! To by była magia! Niestety, ta wizja nie uwzględniała paru kluczowych faktów: Lagos było w istocie wielkim i nieprzyjaznym miastem, przyjechali tam w szczycie sezonu monsunowego, a studido było najmniej nowoczesnym w całym EMI, i wyglądało jak blaszana budka z mikrofonami z drugiej ręki, bez żadnych ekranów akustycznych, które pozwalały nagrywać osobno każdy instrument.
Musieli więc je sami zbudować. "Wszyscy ruszyliśmy do pracy, żeby można było jak najwcześniej zacząć sesje - wspominał dawny inżynier Beatlesów Geoff Emerick, którego Paul zaprosił z Londynu do pracy przy nagraniach - Nawet Paul złapał za piłę i zaczął ciąć drewno". Prace odsunęły się zaledwie o parę dni, a ponieważ przećwiczyli wszystkie piosenki dokładnie w Szkocji, dobrze wiedzieli, jak co ma brzmieć. Była to jednak, jak dobrze przewidział to Denny Seiwell, wyczerpująca praca, by na trzy pary rąk (właściwie dwie, bo Linda grała tylko proste partie na klawiszach) nagrać aranżacje przygotowane dla pięciu osób. 
PAUL: Pomyśleliśmy sobie: Super, będziemy całymi dniami wygrzewać się w słońcu nic nie robiąc. nawet w studiu zrobimy wietrzyk i będziemy nagrywać. Niestety prawda okazał się trochę inna. Pewnej nocy Linda myślała, że umarłem. Nagrywałem wówczas i nagle poczułem jakiś zator w płucach. Wyszedłem, żeby pooddychać trochę świeżym powietrzem, ale go nie znalazłem. To była gorąca, tropikalna noc. W końcu więc przewróciłem się i zemdlałem.
Linda: Ułożyłam go na ziemi, a ponieważ miał zamknięte oczy, pomyślałam, że umarł! Później poszliśmy do lekarza, który poradził Paulowi, żeby ograniczył palenie papierosów.

Okazało się, że był to skurcz bronchitowy, efekt nieprzerwanego palenia papierosów. Rzucił Palenie i podjęli na nowo pracę. Po siedmiu tygodniach płyta była gotowa. 

W Londynie rzecznik prasowy wyjaśniając nowy, trzyosobowy skład Wings stwierdza: Nie mam pojęcia co robi teraz Henry McCullough. Opuścił zespół ze względu na zwykłe różnice muzyczne. Obie strony uważają, że tak będzie najlepiej i życzą sobie na przyszłość wszystkiego najlepszego.

31 sierpnia - dobra pass McCartney'a trwa. Za oceanem kolejny singiel, tym razem 'Live And Let Die' zostaje odznaczony mianem Złotej Płyty. A najlepszy album w całej solowej karierze muzyka powstaje w Afryce.


1 września (do 22 września) -  rozpoczynają się sesje nagraniowe 'Band On The Run'. W czasie sesji zostają zarejestrowane  następujące utwory: tytułowy, Jet, Bluebird, Mrs. Vanderbilt, Let Me Roll It, Mamunia, No Words, Picasso Last Words, Nineteen Hundred And Eight Five, Helen Wheels oraz instrumentalny Zoo Gang. Tylko w wersji na rynek amerykański płyta będzie zawierać 'Helen Wheels', która jednak wiele lat później będzie dodawana do każdego wznowionego wydania albumu na CD.
  W trakcie pobytu w Lagos Paul zostaje oskarżony o 'wykorzystywanie' muzyki afrykańskiej oraz o to, że w trakcie sesji dochodzi do 'poważnych napięć' pomiędzy nim a nigeryjskimi muzykami. Problemy zaczynają się wtedy, kiedy Paul nalega by w nagraniach wykorzystać konga! Dziennik 'Lagos Evening Times' opisuje 'skandaliczne zachowanie' Paula w artykule zatytułowanym: 'Uważaj, to miasto jest pechowe!' Sprawdza się. Paul i Linda zostają na domiar złego obrabowani. W czasie spaceru para ubrana jak typowi turyści zostaje napadnięta przez sześciu uzbrojonych napastników. Paul pamięta okrzyk Lindy: 'Nie zabijajcie go! On jest muzykiem'. Para grzecznie oddała napastnikom wszystkie posiadane przy sobie pieniądze.

10 września - zgodnie z telefonicznym poleceniem Johna, przebywającym wciąż w Nowym Jorku, agencja sprzedaży nieruchomości wystawia na sprzedaż jego 26-cio pokojową posiadłość,  w Tittenhurst Park. 


18 września - zaledwie tydzień po ogłoszeniu sprzedaży posiadłości Johna znajduje się nabywca, którym  jest nikt inny tylko Ringo Starr. Również tego samego  dnia John wyprowadza się z Dakoty House i wyrusza do Los Angeles. Rozpoczyna się Lost Weekend Lennona. 
W 1980 roku tak wspomina ten dzień: 'Yoko mnie wyrzuciła! Wcale nie zamierzałem zostać 'kawalerem rock and rolla'. Powiedziała dosłownie: Wynoś się! więc odparłem: Dobra, dobra, idę... wolny jak kawaler'. Całe życie byłem żonaty, więc pomyślałem sobie: Wow,hurra. Ale tak naprawdę to czułem się wtedy okropnie.
  Nową przyjaciółką Johna zostaje sekretarka Yoko, May Pang, on sam zaś zaczyna rozpowiadać dookoła, że przyjechał do Los Angeles aby ...skończyć wreszcie 'Walls And Bridges'. Po przyjeździe  wprowadza się pod nazwiskiem Corey do Beverly Hills Hotel. Podczas pierwszych tygodni z dala od Yoko, John zawiera nowe znajomości w Rainbow Bar & Grill w Los Angeles. Ponieważ musi się zadowolić kilkoma tysiącami dolarów miesięcznie, na których wydawanie zezwala mu londyński syndyk Beatlesów, John zmuszony jest do pożyczenia od Capitol Records 10 000 dolarów, a suma ta staje się swego rodzaju zaliczką  na poczet przyszłych tantiem z jego nowopowstałego albumu.

 
John nazwał później owe czternaście miesięcy 'straconym weekendem' zapożyczając tytuł od najsłynniejszego filmu, jaki kiedykolwiek nakręcono na temat alkoholizmu i samotności w wielkim mieście. Klasyczny obraz noir Billy'ego Wildera 'Stracony weekend' z 1947 roku, śledził losy młodego pisarza, granego przez Raya Millanda, który między piątkiem a poniedziałkiem brał się w Nowym Jorku za bary z demonami pokus i obrzydzenia do samego siebie. 
  Elliot Mintz (prezenter w stacji radiowej KLOS w Los Angeles, przyjaciel Johna) wspomina przylot Johna do Miasta Aniołów. Beatles miał ze sobą dziesięć tysięcy w czekach pożyczonych od Capitolu. Nie zająknął się ani słowem, że rozstali się z Yoko za obopólną zgodą, ani też, że ich separacja nie była ostateczna. John mówił tylko, że go wykopała, i nie miał pojęcia, kiedy ani nawet czy w ogóle się zejdą. 
Przez kolejne dwanaście miesięcy to samo opowiadał wszystkim dziennikarzom: że on i Yoko po prostu zrobili sobie przerwę od siebie i że w ich związku wszystko jest w porządku. "Teraz kiedy już wie, jak produkuje się płyty i dowiedziała się wszystkiego na ten temat, myślę, ze najlepiej zrobię, jeśli nie będę jej przeszkadzał. Zobaczymy, jak rozwinie się sytuacja, mówię również o naszych karierach. Czasami kąpiemy się razem, czasem osobno -  zależy od tego, jak nam pasuje.
 Okazało się, że miał także profesjonalne  powody, aby się zjawić w Los Angeles. Premiera albumu 'Mind Games' została zapowiedziana na listopad i Capitol zorganizował  wiele różnych spotkań ze swoimi działami marketingu i promocji na Zachodnim Wybrzeżu.Poza tym  L.A. dzięki nowej generacji wokalistów i kompozytorów w jednej osobie: Joni Mitchell czy Jamesa Taylora oraz modnemu country-rockowi Neila Younga  i Jacksona Browne’a już dawno odebrało San Francisco prymat najważniejszego miasta w Ameryce dla białej muzyki pop. Jeśli John chciał mieć więcej przebojowych płyt, jedynym mądrym posunięciem było pokazać się właśnie tam. W odróżnieniu od bohatera filmowego ‘Straconego weekendu’ nie był tutaj opuszczony i niedoceniony. 
Mal, John, May
Towarzyszył mu tutaj nieoceniony dawny ‘roadie’ Beatlesów Mal Evans, który mieszkał teraz w Los Angeles niepomny na to, że ma w Wielkiej Brytanii żonę i dzieci. Mal niestety miał jeszcze przed sobą jeszcze tylko trzy lata życia. Jeden z niewielu ludzi, którzy byli z The Beatles od samego początku do samego ich końca zostanie zastrzelony 5 stycznia 1976 roku w swoim mieszkaniu w Los Angeles.
Poza tym pojawiał się tutaj często Ringo Starr, który w swoim małżeństwie zachował status kawalera, którego mu tak zazdrościł John. Ringo na zasadzie dawnej przyjaźni, lub takiej wg, której przyjaciele w Liverpoolu kupują od siebie stare samochody kupił od Johna Tittenhurst Park tylko w geście dobrej woli, zapewniając przyjaciela, że zawsze będzie na niego czekała tam jego dawna sypialnia (John nie mógł ścierpieć myśli, że na zawsze utracił swoje wspaniałe ogrody i jezioro).

  W LA John zamieszkał w posiadłości Lou Adlera, którą wynajmował wtedy  Andrew Loog Oldham, były menadżer Rolling Stonesów, wracający do Anglii. Oldham zaproponował więc Johnowi i May zamieszkanie w luksusowej willi w Bel Air. Rola May Pang  w tym scenariuszu była niezbyt jasna. John codziennie telefonował do Yoko z zapytaniem: "Kiedy mogę wrócić do domu?" Ona również dzwoniła do niego by się dowiedzieć, jak sobie radzi i czy nie robi sobie krzywdy ani z siebie idioty, chociaż na tym etapie z pewnością  nie szukała pretekstu, żeby go ściągnąć z powrotem do siebie. Tak więc John spędzał czasu na negowaniu wszystkich i wszystkiego.  Cały czas - w trakcie pijackich orgii czy prac w studiu - sensem jego życia było:  "Co mam zrobić, żeby się stąd wydostać i wrócić do niej". Tak więc rola May Pang była także niejasna dla niej samej.



May Pang: Nigdy, nawet przez 10 000 000 lat nie pomyślałabym, że połączy mnie romans z Johnem Lennonem

Późniejsza jej książka, 'Loving John', przedstawia ją jako młodą kobietę, która targana katolickimi skrupułami początkowo była oburzona propozycją zostania  kochanką Johna (pomimo tego, że wg. niej jeszcze w Nowym Jorku mieli sekretny romans). Podczas 'lost weekendu' była bezsprzecznie jedyną kobietą, z którą dzieli wszystkie tymczasowe adresy w LA, później także w Nowym Jorku. Wszyscy, którzy poznali May i znali ich jako parę, wspominają dziewczynę jako miłą, słodką i niemal nieziemsko altruistyczną osobę, która miała bardzo pozytywny wpływ na Johna, w czasie, kiedy potrzebował tego najbardziej. Nigdy jednak - jak wspominał Mintz - nie udało jej się osiągnąć statusu 'małżonki' rockowego gwiazdora. Jednego dnia John ją publicznie obejmował, a następnego - miała dla niego nie więcej wartości niż stary gitarowy piecyk. W dodatku -  co May sama przyznała w swojej książce - nie było chwili, kiedy nie czułaby, że z Nowego Jorku Yoko nie tylko obserwuje, ale nawet reżyseruje rozwój wydarzeń.

Fotograf Bob Gruen: Nie było tak, że zostawił żonę dla kochanki, a potem do niej wrócił. On zostawił zostawił swoją żonę, żeby się wyszaleć pod nadzorem sekretarki. May opisuje ten okres, jakby był to jej czas romansu z Johnem, ale są całe tabuny innych kobiet, które mogą zaświadczyć coś innego. Jest to dla mnie fascynujące, że przez te wszystkie lata żadna nie chciała zarobić trochę grosza na swojej opowieści. Skłaniam się ku myśli, ze w rzeczywistości hołubią każdą godzinę, każde dziesięć minut, każdą noc z Johnem Lennonem i chcą zachować te wspomnienia wyłącznie dla siebie.
  Poniżej Gruen ze swoją, jedną z najpopularniejszych fotografii Johna Lennona.

 
22 września - Yoko w wywiadzie dla Melody Maker: Kiedy go poznałam, był męskim szowinistą i wydaje mi się, że go dosyć zaskoczyłam... Nie oczekiwał chyba, że będzie musiał się aż tak bardzo zmienić, chociaż nie było to tak, że go do czegoś przymuszałam.  John jest bardzo wrażliwy, więc od razu załapał o co mi chodzi i zaczął uważać na swoje zachowania ... nigdy wcześniej nie mieszkał z nikim, kto pracowałby społecznie. Później powiedział mi, że zaczął mnie do siebie porównywać i oczywiście wypadałam nie najlepiej. Zobaczył wtedy jak ułomne są kobiety... Kyoko.... Ma teraz dziesięć lat, a kiedy ją widziałam po raz ostatni, miała pięć! Nie wiem nawet jak wygląda. Pięć lat to przecież kawał czasu.

23 września - Wings kończą swój pobyt w Lagos i wracają do Anglii.

24 września  - W Stanach Zjednoczonych zostaje wydany singiel 'Photograph', wspólna kompozycja Ringa i George'a Harrisona, który w nagraniu gra na gitarze i śpiewa w chórkach.  Ringo nagrywa do piosenki clip, w którym włóczy się po swojej nowej posiadłości w Tittenhurst Park. Poza jedną emisją w programie 'Tops Of The Pops' clip nie zostanie już pokazany nigdzie na świecie. Nakaz BBC by w programie TOTP artyści wykonywali piosenki tylko z playbacku skłonił Ringa do zasłaniania ust w trakcie 'śpiewania', zatrzymywania z całych sił swego głosu.
Tylko w USA Apple Records wydają singiel Yoko 'Women Power' / 'Men, Men, Men'.


Muzyczny blog * Historia The Beatles * Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.


12. JOHN (Listy): Koniec 1968

12-ty post z listami Johna Lennona. Poniżej ten do ciotki Harriet i wujka Normana. Drugi do Huntera Daviesa.
Treści listów to dobre uzupełnienie historii zespołu w 1968 roku. Wcześniej komentarze Huntera Daviesa, autora wydanego zbioru listów Beatlesa. Tego samego, u którego w grudniu 1968 w Portugalii bawił Paul z rodziną.
 



Po rozstaniu z Cynthią John mieszkał z Yoko w mieszkaniu na parterze przy Montagu Square 34 w Londynie (można zobaczyć upamiętniającą ten fakt niebieską tablicę. To tam w październiku 1968 przeżyli nalot policji... W czasie kiedy wciąż jeszcze 'żył na walizkach', John odpisał ciotce Harriet i wujkowi Normanowi na list, w którym wyrazili obawy o  Juliana i jego przyszłość.  
  Wspomniana Liela to kuzynka Johna   (choć zwykle pisał jej imię "Leila"), córka Harriet z pierwszego małżeństwa i jej drugiego męża, Normana Bircha. W 1968 roku dwudziestoletni wówczas David mieszkał przez pewien czas z ciotką Mimi w jej domku nieopodal Bournemouth, i John zdawał sobie sprawę, że ta sytuacja musiała być nie lada wyzwaniem.



 

Normana [nie Norman - RK]. Piszcie na ten sam adres - nie mieszkam tam, odkąd zgarnęła mnie policja - ale poprosiłem kogoś, żeby [pocztę] odbierał . Żyję na walizakach od czasu wyjazdu z Weybridge (Cyn nadal tam jest - przynajmniej jeszcze przez trzy tygodnie). Z Julianem wszystko w porządku. Jego fundusz powierniczy - który ustanowiłem kilka lat temu - nadal wygląda nieźle po rozwodzie, którego już nie mogę się doczekać. Jestem teraz bardzo szczęśliwy - pomijając trudne chwile - które wkrótce się skończą -  chciałbym, żebyście poznali Yoko - jest tak inteligentna jak ja - co (możecie to zinterpretować jak chcecie!) - nie znam  drugiej tak inteligentnej kobiety, poza Leilą. Jest też niezwykle piękna -  wbrew temu, co piszą w gazetach - wygląda jak połączenie mnie i mojej matki - iw dodatku ma takie same poczucie humoru! Kiedy przyjadę, postaram się zabrać ze sobą Juliana - jeśli nie będzie miał szkoły - nie ma sensu zakłócać  mu też nauki. Mam nadzieję, że możecie to odczytać, ale nie chciałem pisać na maszynie, bo wtedy wyglądałoby to "oficjalnie". Często myślę o Was wszystkich - i godzinami opowiadam Yoko, jaka to z Was/ nas wspaniała, dziwna rodzina  -  istna Saga Forsytheów!
  Przez te wszystkie lata widziałem Davida raz, dwa razy  - dobrze się orientuje, co się dzieje na świecie itd. - nie sądzę, żebyście musieli się o niego martwić - da sobie radę - mieszkanie pod jednym dachem z Mimi to byłaby trudna próba dla każdego w jego wieku - a on świetnie sobie z nią radzi!
 No dobra. Muszę kończyć. jeszcze raz pozdrawiam Was oboje/wszystkich
John xxx
A ci wariaci znowu swoje! xx 
_____________________________________





Moja biografia The Beatles miała się ukazać jesienią 1968 roku. Wszyscy czterej przeczytali ją, nie mieli zastrzeżeń, nie było też żadnej cenzury, ale w ostatniej chwili, już na etapie korekty, John zaczął się martwić pewną rzuconą przez siebie mimochodem uwagą. Napisał do mnie z prośbą, żebym usunął z książki niepochlebną wzmiankę o jego matce Julii i Walijczyku, z którym się spotykała. Julia i Jackie to córki Julii z Johnem Dykinsem - przyrodnie siostry Johna. Poprosił mnie też, żebym spotkał się z ciotką Mimi, słyszała bowiem o przygotowywanej przeze mnie książce. Odwiedziłem więc ją w Bournemouth (na zdjęciu Mimi w domu kupionym jej przez Johna). Utrzymywała, że w dzieciństwie John nigdy nie przeklinał ani nie kradł, i nie chciała, żeby takie rzeczy znalazły się w biografii. Powiedziałem jej, że to wspomnienia samego Johna i nie mogę w nie ingerować. Ostatecznie nic nie zmieniłem, ale uzgodniliśmy, że na końcu rozdziału, o który chodziło, zamieszczę jej wypowiedź o treści: "John był pod każdym względem szczęśliwy". To ją chyba usatysfakcjonowało. 




Drogi Hunterze.
przepraszam za zmianę w ostatniej chwili, ale chciałbym abyś usunął tę wzmiankę o "Walijczyku" i mojej matce. Zwlekałem z tym długo tak, żeby zobaczyć czy nadal mnie to uwiera - ale gdy tak myślę o złośliwym świecie, któremu Jacky i Julie muszą stawić czoło (poza tym nie znam ich na tyle dobrze, żeby wiedzieć jak to przyjęły), jednak wolę to pominąć - mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko. Dot usłyszała od Margaret coś na swój temat - nie przypominam sobie, żeby tam było coś dziwnego o niej - może chodzi o to, że nie jest przedstawiona jako taka ważna część domostwa, jak na to zasługuje - w każdym razie chciałaby zobaczyć dotyczące jej fragmenty - więc spełnij swój obowiązek Hunt chłopcze
Pozdrawiam John
Właśnie dzwoniłem do Mimi - strasznie się zamartwia - MUSI zobaczyć tę książkę przed publikacją. Nie zrób mi zawodu.



Muzyczny blog * Historia The Beatles * Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.

PAUL wg. Philipa Normana - zwiastun

Faktem bezspornym jest, do czego po latach przyznawali się wszyscy Beatlesi, że sami muzycy o historii swego zespołu wiedzieli najmniej. Z pewnością John, gdyby żył, zdziwiłby się, czytając o swoich wojażach z zespołem po Ameryce, gdzie całej czwórce, siedzącej przecież w 'oku cyklonu' umykały pewne wydarzenia, nie docierały do nich lub były przed nimi blokowane. Ogromna ilość książek poświęconych zespołowi przybliżyła samym Beatlesom dokładną faktografię, opis wydarzeń, ich analizę, ocenę. RINGO: Często tylko chichotaliśmy, nikt z nami się nie mógł dogadać, byliśmy zupełnie odcięci od świata... Robiliśmy to, co nam kazał Brian, nic więcej nas nie obchodziło. 
Niestety nie mam jeszcze tej książki, o której wspominałem na blogu tutaj. Jeden z bardziej znanych 'beatlesologów' (obok Lewisohna, Daviesa), Philip Norman napisał biografię drugiego z liderów zespołu, zatytułowaną tak samo: Life (Życie). Przypuszczalnie niebawem ukaże się książka w przekładzie na polski i chyba wtedy ją zakupię.Gdy tak się nie stanie, sięgnę po oryginał. Póki co poniżej zamieszczam przedruk recenzji książki z Times Polska (była ona książką tygodnia w drugim tygodniu maja tego tej renomowanej brytyjskiej gazety) pióra Daniela Shipmana (tłumaczenie: Zbigniew Mach). Recenzja jest ciekawa i w pewien sposób przybliża nam obraz tego, czego możemy się spodziewać  po tej książce. A więc mimo wszystko książki, którą Norman chce wynagrodzić Paulowi swoje "zaniedbania" w stosunku do jego osoby we wcześniejszych swoich publikacjach. Przypomnę, że Norman deklarował się jako większy fan Johna niż Paula. Oczywiście z żadnej publikacji nie dowiemy się całej prawdy o opisywanym bohaterze, co sugeruje tytuł artykułu. Potwierdza zresztą to recenzja. 

Czy nie mogę się doczekać tej książki? Nieszczególnie. Trudno mi sobie wyobrazić, że ujawni ona jakieś szczególnie nieznane, nowe fakty, które rzucą światło na jakieś wydarzenie z historii Fab Four. Norman rozlicza się z Paulem, zarabia kolejne pieniądze. Rynek fanów wchłonie i tą pozycję. Wszyscy będą zadowoleni z McCartney'em na czele. Choć rzeczywiście wątpię, by Paula coś już dzisiaj ruszało. Jest żywym Pomnikiem, Bogiem Muzyki, nic nie jest w stanie tego zmienić. Nawet taka książka, bez względu czy byłaby ona bardzo pochlebna, czy też krytyczna wobec ex-Beatlesa. Jak widać jednak, nie jest to jakieś specjalnie ważne dzieło o Paulu. Trudno. Paul żyje, Norman przyjaźni się z Beatlesem i książka wydaje się być tylko przyjacielskim hołdem. I jak wspomniałem wcześniej, rozliczeniem się i 'przeprosinami'.

Najprzyzwoitszy z czwórki Beatlesów. Cała prawda o Paulu McCartneyu.

 Na rynku brytyjskim ukazała się autorytatywna biografia „najprzyzwoitszego” Beatlesa Paula McCartneya. Philip Norman nie potrafił jednak zmierzyć się z prawdziwą istotą geniuszu znakomitego muzyka. Najnowsza biografia Paula McCartney’a pokazuje, jak reaguje on na różnego rodzaju presje, jakim podlegał. Jawi się jako człowiek, który odciął się od zachowań i wymagań innych ludzi i żył zwykłym życiem. - Pewnego ciepłego popołudnia Linda wracała do domu sama. Pod bramą ich domu czekała jakaś pikieta. Ktoś cisnął jej w twarz deser lodowo-czekoladowy. Chwilę później z bramy wyskoczył rozwścieczony Paul. „Kto u diabła rzucił lodami w Lindę?” „Zaraz, zaraz” - poprawił go napastnik. „To był mus czekoladowy”. reklama Jak to jest być Paulem McCartneyem? Pod twoim domem na okrągło czatują ludziska uwielbiający cię tak bezgranicznie, że zaczynają cię nienawidzić tylko dlatego, że nie zwracasz na nich uwagi. Wszyscy chcą kasy, uwagi, czegoś, czegokolwiek. Wszyscy przypominają ci zdanie, które wypowiedziałeś pół wieku temu. Miliony chcą się z tobą przespać lub kto wie, czego w ogóle pragną. Zawsze być świadomym, że dzisiejszy przyjaciel lub współpracownik jutro wrzuci prasie jakąś nieuczciwą historię na twój temat. Dlaczego? Bo forsa czy szacunek, jakimi go obdzieliłeś, okazały się za mało. Jeden z przyjaciół McCartneya wspomina jak kiedyś wsiadł do jego samochodu. Muzyk poprosił go by, wziął z miejsca dla pasażera torbę pełna listów. - Śmiało, przeczytaj jeden, wszystkie są takie same - powiedział piosenkarz. I od tej samej kobiety twierdzącej, że ma z nim dziecko. Do tego jeszcze John Lennon. I jego - mimo że był geniuszem - czasem zupełnie bezsensowne zachowania. W drugiej połowie lat 60. ubiegłego wieku wybuchowa mieszanka zgryźliwego charakteru, naturalnej skłonności do lenistwa, narkotyków i wpływu Yoko Ono sprawiała, że stawał się on coraz bardziej niewygodnym i bardzo trudnym partnerem. Na koniec - wręcz nie do zniesienia. Biografia pióra Philipa Normana nosi tytuł „Paul McCartney: The Biography”. To opasłe liczące bite 864 strony tomiszcze. Pierwsza biografia napisana za cichą zgodą samego muzyka. Autor zajmuje się głównie tym, jak jego bohater reaguje na wszelkiego rodzaju presje, jakie nieustannie podlegał. Paul McCartney jawi się nam jako nieodrodny syn swoich rodziców. Wytwór niezwykłej uprzejmości, życzliwości i rozwagi ojca oraz łagodnej i opiekuńczej matki, także jej ambicji dotyczących dzieci. Muzyk próbuje - i w ogromnym stopniu mu się to udaje - odciąć się od zachowań i wymagań innych ludzi oraz, na ile tylko może, żyć zwykłym życiem. Gitarzysta Davida Bowiego Carlos Alomar w połowie lat 80. nagrywał wspólnie z McCartneyem. 
Wspomina, że jego styl życia bardziej przypominał mu styl miejscowego rolnika niż międzynarodowej gwiazdy rocka. Krążą niezliczone opowieści na temat drobnych grzeczności czy uprzejmości, jakie wyświadczał ludziom. Paul nawet po dekadach od przypadkowego spotkania pamięta imię danej osoby. Zwalnia, gdy widzi, że jezdnią idzie akurat koń sąsiada. Staremu przyjacielowi dał pieniądze na operację jego dziecka. Takie zachowania tworzą całkiem imponujący obraz osobowości piosenkarza i kompozytora. Książka Normana nie jest napisana równie cierpkim - by nie powiedzieć: zgryźliwym - tonem, co wydana w 2010 „Fab: An Intimate Life of Paul McCartney” Howarda Sounesa. Ogólnie biorąc Norman bagatelizuje rolę wydarzeń jego zdaniem epizodycznych. Jak choćby takich, do których doszło podczas nagrywania 6. studyjnego albumu muzyka „Press to Play” (1986). Producent Hugo Padgham acz niechętnie skrytykował wokale McCartneya. Odpowiedź muzyka? - Hugh, kiedy ostatni raz wprowadziłeś krążek na pierwsze miejsce listy przebojów? Autor nie rozpisuje się też na temat traktowania przez McCartneya członków The Wings. Piosenkarz był tu osobą bardziej dominującą. Trochę inny Paul. Z pewnością jednak Norman trzyma jego stronę, gdy chodzi o najważniejszą batalię życia muzyka - rozpad Beatlesów.   
Po śmierci w 1967 roku menedżera grupy Briana Epsteina Paul postanawia „ocalić” Beatlesów przed nimi samymi. Staje się ich siła napędową, rozwija nowe projekty, robi film o nich dla telewizji i planuje kolejny. Chce by znowu występowali na żywo. To w znacznej mierze on stoi za powstaniem słynnego krążka „Abbey Road”. Stara się znaleźć odpowiednie osoby służące im doradztwem finansowym i zawodowym. reklama Jednak zamiast wdzięczności pozostali członkowie odpłacają mu coraz bardziej niechętnym stosunkiem do jego zapędów kierowania grupą. George Harrison nie ukrywa rozgoryczenia. Wręcz nie znosi samej myśli, że ktoś może nakazywać mu, co ma robić. Lennon staje się człowiekiem coraz trudniejszym w kontakcie. Zwłaszcza po nawiązaniu romansu z Yoko. I rzecz katastrofalna - podpisują kontrakt z zupełnie nieodpowiednim człowiekiem menedżerem Allenem Kleinem. Skutki? Sprawy sądowe ciągną się latami. Koniec końców wszyscy muszą przyznać, że to od samego początku miał rację. Taka konstatacja nie oznacza, że relacja między nimi staje się prostsza. Ale przynajmniej wpływa na jego determinację, by nigdy więcej nie stracić kontroli nad realizowanymi przez siebie projektami. Dodajmy jeszcze jego własne silne poczucie współzawodnictwa. Znakomicie czyta się rozdział dotyczący zatrzymania muzyka i osadzeniu go w areszcie w Japonii w 1980 roku za posiadanie marihuany. Norman przytacza tu reakcję McCartneya na wiadomość, że być może będzie musiał spędzić w tym niezbyt przyjemnym miejscu nawet kilka dni. - Dobra. Będę pierwszym, który wstaje razem z zapalaniem świateł. Pierwszym, który czyści celę i pierwszym który myje siebie i zęby - oświadcza Paul. Jeśli ma być więźniem, będzie więźniem najlepszym. Ten instynkt każący mu nieustannie wspinać się w górę - zapewne związany z oczekiwaniami nieżyjącej już matki - wiele wyjaśnia w jego zachowaniach. Norman już raz mierzył się z historią czwórką z Liverpoolu. Napisał biografię „Shout!. The True Story of the Beatles” (2004), gdzie w sposób tak niedorzeczny zaniżał wartość wkładu McCartneya w rozwój grupy, że teraz we wstępie do omawianej biografii przyznaje, że jego ówczesna ocena była „szalona”. Jednak ten błąd sprawia, że w nowej książce boi się podejmować wszelkich analiz. Przykład? Cytuje, co krytycy mówili - często błędnie - na temat różnych płyt zespołu, ale w ogóle się do tych opinii nie odnosi. Paul McCartney to człowiek niezwykle błyskotliwy i spontaniczny pod względem twórczym. Niepowtarzalny i świetnie wykształcony, gdy chodzi o sztukę w ogóle. Ma swoje własną ideę tego, co znaczy być „spoko”. Dla niego spoko to postawa optymistyczna, prostota, dzieci, życie codzienne i „głupie” piosenki o miłości. Lubi prostych, szczerych i normalnych ludzi. Jeśli tego nie rozumiesz, to nie dostrzeżesz sensu większej części jego beatlesowskiego dzieła. Czy też tego, co robił już po rozpadzie słynnego zespołu. Nie pojmiesz też, dlaczego ludzie wciąż w milionach egzemplarzy kupują krążki The Wings. I je kochają. Nie chodzi o to, że Norman nie zgadza się z taką opinią. Ale że o tym nie pisze.

Zresztą to nie jedyne, co frustruje czytelnika. Podczas koncertów w Hamburgu McCartney przejmuje od Stuarta Sutcliffe’a gitarę basową i grając na niej próbuje jednocześnie śpiewać. Norman ani słowem nie wspomina, jak ogromny wpływ na jego muzykę miała ta zmiana. Pisze o iście imponujących ilościach marihuany palonej przez Paula i Lindę, ale nie pisze, jaki ślad odcisnęło to na jego życiu i dziele. A musiał on być znaczny. Czytasz tom o objętości 800 stron, ale nie wiesz, co bohater myśli o polityce czy o sprawach społecznych. Pomijając narkotyki i niejedzenie mięsa. Czytelnik odnosi wrażenie, że Philp Norman z zadowoleniem jedynie się przygląda, ale nie ma zamiaru sięgnąć głębiej. Na samym końcu pisze, jak poszedł na pewien koncert McCartneya i wyszedł przed końcem. Nie że nie podobała mu się muzyka, ale po trzech godzinach stania na nogach, zdecydował, iż mam dosyć”. To dziwaczne i osobliwe podejście. Byłem nim zdziwiony, ale nie zaskoczony.
Daniel Shipman.
(źródło: The Times Polska)

 

_______________________________


Muzyczny blog * Historia The Beatles * Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.