EIGHT DAY'S A WEEK - pierwsze refleksje po seansie...

Są już szczęściarze, którzy oglądali film o koncertowych latach The Beatles. Czego widz może się po nim spodziewać? Poniżej kilka wrażeń i refleksji Richarda Portera, (właściciela Beatles Coffee Bar w Londynie, w pobliżu Abbey Road), jednego z najbardziej znanych 'znawców' historii zespołu The Beatles oraz przewodników turystycznych 'świata The Beatles', autora przewodnika „Guide to the Beatles' London”), po obejrzeniu na specjalnym seansie filmu "The Beatles - Eight Day's A Week - The Touring Years".

Richard Porter: Oglądaliśmy film w Picturehouse Central, tuż koło London Pavilion, gdzie miały swoje premiery filmy "A Hard Day's Night", "Help!", "Yellow Submarine" oraz "Let it Be", a więc w bardzo odpowiednim miejscu. Był tam wielki ekran i znakomity dźwięk.
  Na filmie zobaczyłem sporo materiału nieznanego mi wcześniej, jak choćby konferencja prasowa, na której George zastępstwie popielniczki do papierosów korzysta z włosów Johna. Jest  tam wiele domowych nagrań z koncertów, między innymi z Hammersmith Odeon w 1965.
 Jest taki fajny fragment kiedy Paul opowiada o tym jak Ringo zagrał z The Beatles po raz pierwszy, kiedy inni spoglądają na siebie myśląc: 'Wow, to naprawdę działa!' Widać w tych scenach wielkie emocje.
Są także w filmie wyprodukowane nowe wywiady z Ringo i Paulem, ale także przypomniane te z dwójką pozostałych.
Bardzo podobał mi się film. Ale przecież nie mogło być inaczej, 2 godziny z Fabsami. Aczkolwiek, spodziewałem się czegoś więcej. Niespodzianka dla mnie była bardzo niska jakość niektórych materiałów i raczej nie podobało mi się koloryzowanie niektórych. W mojej opinii, jeśli coś kręcono w czerni i bieli to tak powinno zostać, zwłaszcza że takie materiały wyglądały bardzo sztucznie. Tak naprawdę nie dowiedziałem się z filmu niczego nowego, niczego co czym nie wiedziałem wcześniej, ale jak to zaznaczyli wyraźnie producenci filmu, że jest to film dla tych, którzy nie widzieli tego, zwłaszcza tych z nowego tysiąclecia.
   Doszedłem do wniosku, że film w oczywisty sposób skierowany jest do widowni amerykańskiej, która wierzy, że The Beatles po raz pierwszy kiedykolwiek koncertowali w programie Show Eda Sullivana. Tak naprawdę zagrali wcześniej tysiące koncertów, ale ta część ich kariery szybko została zasnutą kotarą.
  Zauważyłem także, że ludzie tacy jak Bill Harry, Sam Leach, Tony Bramwell, Freda Kelly i Allan Williams udzielili pomocy przy powstawaniu tego filmu, ale nie ujrzałem ich nazwisk wymienionych w filmie. Mam nadzieję, że rozmowy z nimi będą zawarte w dodatkach w wydaniu  DVD. 
  Dla mnie osobiście najlepszymi momentami filmu były materiał z 'Beatles Come to Town' w Manchesterze 1963, Shea Stadium 1965 oraz "Don't Let me Down" i "I've Got a Feeling" z koncertu na dachu Apple w 1969. 
Oczywiście, ktoś mógłby powiedzieć, że koncert z dachu nie powinien być włączony do filmu, to nie wydarzyło się w czasie 'koncertowych lat ' - ale po prostu dźwięk i obraz były tak zdumiewając, że niech tam.
 Don't Let Me Down wygląda mi na zmontowane z tych samych materiałów co widzimy na "Beatles 1 DVD", ale już  "I've Got a Feeling" zmontowano z ujęć kamery z wielu innych kątów niż te znane. Uwaga do Apple, waszym następnym filmem na DVD musi być "Let it Be"!!).
"Eight Day's A Week - The Touring Years"  to znakomity sposób na przedstawienie The Beatlles  nowym fanom, ale jeśli jesteś wielkim fanem zespołu, nie spodziewaj się, że dowiesz się czy zobaczysz dużo nowego. I ostatnia uwaga - nie opuszczaj kina przed końcem napisów, gdyż ominie cię fragment wiadomości świątecznych Bożego Narodzenia The Beatles z 1963 roku. (Apple, proszę, tu znowu możecie się wykazać i to wydać!).
 No i oczywiście miłą rzeczą było to, że film zadedykowano pamięci Sir George Martin, a także Neila Aspinalla, Mala Evansa oraz Brian Epsteina.





___________________________________________________________
Muzyczny blog * Historia The Beatles * Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.
HISTORY THE BEATLES

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz