OSTATNI KONCERT: THE BEATLES NA DACHU - "APPLE ROOF CONCERT"



30 stycznia – legendarny koncert na dachu wytwórni Apple, The Beatles po raz ostatni ze sobą  przed przypadkowo zgromadzoną na dole publicznością. W tym historycznym wydarzeniu zespół występuje w towarzystwie Billy'ego Prestona. Cały koncert zostaje pokazany na filmie 'Let It Be', co ciekawe, wciąż niewydany oficjalnie na dvd (2016, ku zdziwieniu Paula: "Nie wydaliśmy tego jeszcze?")


GEORGE: Wybraliśmy się na dach  w celu rozwiązania problemu koncertu na żywo, i taki wybór był po prostu  najprostszym rozwiązaniem; także dlatego, że nikt wcześniej czegoś takiego nie robił, więc byłoby interesującym zobaczyć co się stanie, gdy tam wejdziemy i zagramy.  To takie miłe malutkie studium społeczne. 
Kamery zainstalowaliśmy w recepcji Apple, tak by nikt ich nie widział, więc filmowaliśmy reakcje ludzi na dole. Policja i każdy krzyczeli: 'Nie możecie dłużej tego robić, przestańcie grać!'








RINGO: 30 stycznia było zimno, na dachu wiał gorzki wiatr od południa. John, by ochronić się od zimna, pożyczył od Yoko futro, Ringo pożyczył czerwone wdzianko od swojej żony, Maureen Starkey. Plan zakładał zagranie gdzieś koncertu. Zastanawialiśmy się, gdzie moglibyśmy to zrobić: 'Może w Palladium, a może na Saharze?' Nie mogliśmy wybrać żadnego miejsca, więc zdecydowaliśmy: 'Zróbmy to na dachu'. Mieliśmy Mala i Neila, którzy poustawiali tam sprzęt, a mu nagraliśmy te wszystkie numery. Pamiętam, że było bardzo wietrznie, zimno i wilgotno, ale to wszystko nie przeszkadzało tym wszystkim ludziom na dole w dobrej zabawie.
Tak naprawdę to sprzęt rozstawiał Mal z pomocą kilku pracowników EMI, Neil Aspinall był tego dnia w szpitalu, wycinał migdałki. Nigdy nie mógł sobie darować faktu, że nie widział ostatniego naprawdę koncertu The Beatles.

NEIL ASPINALL: Nie wiem, kim byli nasi sąsiedzi. Nie sądzę, abyśmy mieli z nimi złe stosunki, ale chyba nie lubili tego, że zawsze wokół tłoczyło się tylu fanów. Niektórym z sąsiadów nie podobał się koncert na dachu. Mnie tam nie było, ponieważ byłem w szpitalu. Miałem usuwane migdałki i straciłem koncert!

 
Koncert rozpoczął się około południa, trwał 42 minuty i był nagrywany  przez George'a Martina, inżyniera Glyna Johnsa oraz operatora magnetofonów Alana Parsona (w przyszłości lidera Alan Parsons Project) na dwóch 8-mio ścieżkowych maszynach w piwnicy Apple. Wszystkie ścieżki przeznaczone były kolejno pod: wokal Paula, śpiew Johna i George'a, organy Prestona, bas Paula, perkusję Ringo, gitary Johna i George'a. Czas koncertu wybrano o porze przerwy na lunch, stąd na ulicach pojawia się z każdą chwilą coraz więcej ludzi. Z dołu nikt nie jest w stanie zobaczyć zespół, tylko go słyszy, ale pojawiają się ludzie na sąsiednich dachach.


 
ALAN PARSONS: To był ten absolutnie jeden z najwspanialszych i najbardziej podniecających dni w moim życiu. Oglądać na żywo The Beatles, grających ze sobą, odbierać wszystkie te emocje od ludzi zgromadzonych wokół nich, nagrywać wszystko, pięć kamer na dachach, kamery na ulicach, to było wszystko wprost niewiarygodne.




The Beatles w czasie koncertu wykonali kolejno:
    Get Back 
    I Want You (She's So Heavy)
    Don't Let Me Down 
    I've Got A Feeling
    One After 909
    Danny Boy
    Dig A Pony 
    God Save The Queen
    A Pretty Girl Is Like A Melody



a dokładnie:
    Get Back— sprawdzenie dźwięku (tzw. sound check), krótki jam
    Get Back— "na próbę"
    Get Back; I Want You; Don't Let Me Down—jam
    Get Back
    Don't Let Me Down
    I've Got a Feeling; Ooh! My Soul (żartobliwie)

    One After 909—jam
    One After 909
    Danny Boy
(żartobliwie)   
    Dig a Pony jam
    Dig a Pony - z błędnym początkiem; Dig a Pony
    God Save the Queen 
    I've Got a Feeling; Rainy Day Women
(Bob   Dylan)  pojedyncza linia "Everybody must   
    get stoned" za śpiewana dwa razy przez Johna 
    A Pretty Girl Is Like a Melody 
    Get Back - błędny początek
    Don't Let Me Down
    Get Back
 

Wszystkie piosenki spoza tych, które znalazły się na albumie 'Let It Be' zespół wykonywał bez przykładania się, bardziej jako próby czy rodzaj żartobliwego, rozluźniającego jamu (np.  'A Pretty Girl Is Like A Melody', czy 'Danny Boy'). Pamiętajmy, że Beatlesi nie występowali od trzech lat i byli początkowo wyraźnie speszeni. Wykonanie 'God Save The Queen', które zespół wykonał z Billym Prestonem nie zostało dokładnie zarejestrowane, gdyż w tym samym czasie Alan Parsons zmieniał taśmy.

Dave Harries (inżynier studia): Ludzie kręcili się po balkonach, w każdych oknach. Gdy policja zapukała na dole do drzwi, otworzył je cały pobladły George Martin. Chcieliśmy naprawdę wstrzymać cały ruch uliczny, chcieliśmy wysadzić całe West End.

Ruch na całej Raville Row rzeczywiście został wstrzymany, dopóki nie pojawili się policjanci z pobliskiego posterunku na dworcu  West End Central, którzy nakazali zaprzestania koncertu.
PAUL: No naprawdę była dobra zabawa. Rozstawiliśmy mikrofony i zaczęliśmy razem dawać show. Pamiętam jak na sąsiednim dachu, naprzeciwko nas, dostrzegłem Vicki Wickham (z programu Ready, Steady, Go!). Siedziała tam z grupką przyjaciół, na innym dachu obok były sekretarki z biur prawniczych. 
 Zdecydowaliśmy się na wykonanie całego przećwiczonego na próbach materiału, i nagranie go. Gdyby wyszło dobrze, byliśmy gotowi użyć tych taśm, jeśli nie, mieliśmy użyć wcześniejsze, które nagraliśmy na dole, w piwnicy. To była naprawdę świetna sprawa, ponieważ byliśmy na wolnym powietrzu, co było dla nas niezwykłe. Od dawna nie graliśmy na żywo na wolnej przestrzeni. Miejsce koncertu było bardzo dziwne, nie było poza Vicki i innymi żadnej publiczności.Więc praktycznie graliśmy dla nikogo, dla siebie, dla pustej przestrzeni, dla nieba, które było wtedy całkiem miłe. Filmowano wszystko na ulicach. Na dole wielu ludzi zastanawiało się nad tym, skąd pochodzi cały hałas.
 


Sam koncert ? Prowizoryczna scena na dachu. Mnóstwo ekipy z całego Apple. Koncert oglądają schowane za kominem Yoko wraz z  żoną Ringa, Maureen. Beatlesi początkowo bardzo niezgranie, z każdą minutą wspólnego grania ujawniają swoją niepowtarzalną magię. Muzycy spoglądają często na siebie, samym sobą zasilają wewnętrzną energię. John zacznie przecież w swoim stylu dowcipkować, powie po 'Get Back': '... ta piosenka była na życzenie Martina Luthera', nastąpi wiele wymian spojrzeń między Paulem i Johnem. Gorycz zostaje gdzieś w tyle, wraca duch Cavern, Hamburga, stadionów w USA. Jak za dawnych lat. Telepatia między czwórką? Czemu nie. Podobnie jak z 'Sierżantem Pepperem', do którego to pomysły byli początkowo bardzo sceptycznie nastawieni, tak samo było i teraz, ale jest to już za nimi. Pomysł McCartney'a z filmowaniem nagrań, koncertem na żywo nie jest zły, działa! Paul śpiewa w swoim najlepszym stylu 'Get Back', w którym oddał solo gitarowe Johnowi, nie George'owi. Ale nic, to zespół, tak ma być. Wspomaga ich Billy Preston. Billy nie wie, ale od chwili, gdy oddzielni technicy zaczęli rozstawiać mu sprzęt wśród Beatlesów jak równemu ich członkowi grupy, jego wspólne dni z Fab Four są policzone. Ale te chwile w mroźne popołudnie 30 stycznia 1969 zostaną mu w pamięci na zawsze.
Jak za dawnych lat John i Paul połączyli swój śpiew w piosence połączonej z ich dwóch solowych projektów, 'I've Got A Feeling'. Chemia działa w utworze i w wykonaniu. 'One After 909' to numer napisany jeszcze w czasach, kiedy w zespole nie było Ringo Starra. Kto je pamięta? Pierwsze nagranie 'przyszłego, gorszącego Lennona' to Dig A Pony', hipnotyczny bełkot o 'moondogs' [pamiętacie Johnny and the Moondogs?], łodziach, z głównym przesłaniem do Yoko 'all i want is you'.  Zespół bawi się, małe skecze, krótkie melodyjki, pogaduszki ze sobą, jam. I niestety koniec. Z dołu, z biura Apple płyną sygnały o policji, która pojawia się na dachu. 40 minut, magicznych, kiedy czterech Beatlesów ostatni raz grało ze sobą za nami. Ale jeszcze wtedy pewnie nikt, nawet sami Beatlesi, nie jest świadomy doniosłości i wagi wydarzenia, które przed chwilą się zakończyło.

RINGO:  A pod koniec zaczęliśmy otrzymywać sygnały|od naszego organizatora, Mala, który podkradł się,|starając się trzymać poza kadrem : "Policjanci się skarżą. Musicie przerwać."A my na to: "Nie przerywamy ". Wtedy on powiedział: "Policja was zaaresztuje". "Piękne zakończenie filmu. Niech tak zrobią. Wspaniale! "Pomyśleliśmy, że to jest koniec !" Beatlesi przymknięci na dachu podczas koncertu " Sprawą na dachu, która jak myślę|i tak zawsze zawodzi, była policja Ktoś wezwał policję,a ja grając pomyślałem: "O, super !" chciałem, żeby policja zwlokła mnie siłą :" Zabierzcie te bębny!" Byliśmy filmowani, to byłoby naprawdę wspaniałe Ale cóż, nie zrobili tego. Tylko pogrozili: "Musicie ściszyć tę muzykę" A mogło być tak cudownie.




PAUL: W końcu dostaliśmy cynk od Mala (wczołgał się tak by nie widziały go kamery), że policja ciągle narzeka, my na to, że nie przerywamy. On: 'Policja Was zaaresztuje'. My na to: Świetnie, niech tak zrobią. Będzie kapitalny koniec filmu. To się nazywa koniec filmu. BEATLESI PRZYMKNIĘCI PODCZAS KONCERTU NA DACHU. Graliśmy cały czas do cierpkiego końca - i jak zaznaczam - to była całkiem niezła frajda. Grałem na mojej gitarze Hofnera, lekkiej i wdzięcznej do grania. Na koniec policjant z numerem 503 z rejonu Greater Westminster dostał się od tyłu i powiedział: 'Musicie natychmiast przestać'. My na to: 'To nas ściągnij z dachu. Stary, to nasze demo'. Wydaje mi się, że ktoś przerwał dopływ prądu i to był koniec filmu.
 
GEORGE: Zagraliśmy cztery, może pięć piosenek, zanim nam wyłączyli prąd. A mogliśmy grać o wiele więcej piosenek. The Ruttles dobrze to przedstawili w swoim filmie.
 
Na zakończenie mini-koncertu, gdy policjanci są już na dachu, John wypowiada słynne słowa, jakże znamienne do sytuacji w danej chwili, także w stosunku do miejsca w czasie, w którym znalazł się zespół: “I’d like to say thank you on behalf of the group and ourselves, and I hope we passed the audition.” (Chciałbym podziękować w imieniu  grupy oraz swoim, mam nadzieję, że przeszliśmy przesłuchanie). Policja każe wyłączyć wzmacniacze, ale John i George włączają je z powrotem. Paul widząc mundury improwizuje w finalnej wersji 'get Back': You’ve been out too long, Loretta, You’ve been playing on the roofs again, and that’s no good , ‘Cause you know your Mommy doesn’t like that , She gets angry , She’s gonna have you arrested! W chwilę później muzyka się zatrzymuje. John wypowiada swoje słynne słowa i ... już po wszystkim. Nikt nigdy nie zobaczy już nigdy czterech Beatlesów grających razem.
GEORGE MARTIN: Oni grali na górze, ja byłem na dachu. Martwiłem się, czy nie zostaną zatrzymani przez policję i wylądują na posterunku za zakłócanie porządku. 







Rano 30 stycznia 1969 roku dostałem telefon od rzecznika prasowego Beatlesów Dereka Taylora, który dał mi do zrozumienia, że mógłbym zostać mile zaskoczony, gdybym natychmiast udał się do siedziby głównej Apple Corps przy Savile Road 3. Kiedy tam przyjechałem, zauważyłem spory tłum pracowników biurowych oraz ludzi robiących przedpołudniowe zakupy, którzy tłoczyli się na ulicy i z zakłopotaniem na zwróconych w niebo twarzach usiłowali zidentyfikować źródło znajomych dźwięków muzyki rockowej wzmocnionych przez aparaturę nagłaśniającą. Okazało się, że wysoko na dachu Beatlesi grali swój ostatni wspólny koncert na żywo, a ludzie z tłumu już dzielili się opiniami. „Nie ma co, cholernie głupie miejsce na koncert” – zrzędził jakiś mężczyzna. Jedna z kobiet była odmiennego zdania: „Są nie do pobicia. Własny styl. Urocza paczka”. „Jest świetnie – przytaknęła inna, dodając – no i miło jest dostać w tym kraju coś za darmo!”




Aby film miał odpowiednie zakończenie, Beatlesi zgodzili się zagrać ostatni publiczny koncert i w różnych momentach snuli fantazje na temat tego, gdzie mógłby się odbyć, na przykład w tunezyjskim amfiteatrze, pod piramidami, w katedrze liverpoolskiej, w Houses of Parliament albo nawet na oceanicznym statku pasażerskim, na którym „śpiewaliby refren o wschodzie słońca”. Kiedy do podjęcia decyzji zostało już tylko kilka dni, John powiedział pozostałym: „Zaproponuję wam miejsce: Pakistan, księżyc – nadal tam będę, dopóki mnie nie ściągniecie. Będziecie zdziwieni, jaka historia z tego wyniknie”. Później w ostatniej chwili zdesperowany John miał przypływ natchnienia: „Przekonuję się do pomysłu, żeby zrobić to w szpitalu dla umysłowo chorych”. W końcu, kiedy już nie mogli dłużej zwlekać, postanowili zagrać zaimprowizowany koncert „up on the roof” – wysoko na dachu pięciopiętrowego gmachu Apple Corps, jakby zaczerpnęli pomysł z klasycznej piosenki Gerry’ego Goffina i Carole King pod takim właśnie tytułem, w której bohater, nie radząc sobie z otaczającym go światem, wspina się na szczyt schodów i wychodzi na dach, gdzie wszystkie jego zmartwienia „po prostu ulatują w przestrzeń”. 

Jednak mało brakowało, żeby koncert wcale się nie odbył. „Mniej więcej na dziesięć minut przed planowanym rozpoczęciem – wspominał Lindsay-Hogg – wszyscy Beatlesi byli w małej klitce na szczycie schodów i nadal nie było pewne, czy wyjdą. George nie miał ochoty, a Ringo zaczął powtarzać, że naprawdę nie widzi sensu. Wtedy John powiedział: »Kurwa, zróbmy to w końcu«”. Popołudnie było zimne i wietrzne, a na nieosłoniętym od wiatru dachu wydawało się, jakby Beatlesi rzeczywiście występowali na górnym pokładzie statku. Paul miał na sobie czarny smoking, George nosił ciemne kudłate palto, Ringo wystroił się w pomarańczowy plastikowy płaszcz nieprzemakalny, John włożył grube brązowe futro pożyczone od Yoko, a Billy Preston, który grał z zespołem na klawiszach, garbił się nad swoim pianinem elektrycznym ubrany w brązową skórzaną marynarkę. Z ulicy na dole słuchałem z zachwytem czterdziestodwuminutowego koncertu, który pomimo całej tej zjadliwej gry wstępnej podczas prób rozbrzmiewał płomiennymi interpretacjami takich piosenek, jak I’ve Got a Feeling, Don’t Let Me Down, Dig a Pony, a także zapierającym dech w piersiach, ponadczasowym wykonaniem One After 909, piosenki, którą John i Paul – znów wyglądający jak towarzysze broni – skomponowali dwanaście lat wcześniej, kiedy byli zaledwie nastolatkami zauroczonymi Chuckiem Berrym i Buddym Hollym. Kiedy Beatlesi zaczynali drugą zwrotkę Get Back, na schody wszedł oddział londyńskich policjantów w granatowych hełmach i w odpowiedzi na skargi rozwścieczonych biznesmanów z pobliskich biurowców przerwał koncert. Gdy Paul i George rozpinali pasy swoich gitar, John wystąpił naprzód, odwrócił się twarzą do ekipy filmowej i powiedział: „Chciałbym wam podziękować w imieniu zespołu i naszym i mam nadzieję, że pomyślnie przeszliśmy przesłuchanie”. Był to ostatni raz, kiedy Beatlesi wystąpili razem publicznie.



DEREK TAYLOR: Kiedy zagrali koncert na dachu, otworzyły się nowe możliwości.  Chodziło o to, że nikt nie przypuszczał, że oni mogą jeszcze zagrać ze sobą razem na żywo, choć ciągle powtarzaliśmy, że to przecież możliwe. ONI MOGĄ JESZCZE ZAGRAĆ KONCERT!  Mówiło się o tym bardzo dużo pod koniec 1968 i po koncercie na dachu wszystko odżyło. Mówiliśmy: 'Oni mogą jeszcze zagrać koncert", bo to dobrze brzmiało. 

 W krótkiej, nie zapowiadanej wcześniej sesji na żywo na dachu budynki Apple, 30 stycznia 1969 roku, zagrali pięć nowych numerów, a ich miłość do muzyki i do siebie nawzajem znów rozświetliła im twarze i zelektryzowała ciała.'Get Back' Paula, kipiący energią rock and roll, którego tytuł posłużył jako hasło do całego projektu powrotu do muzycznych korzeni zespołu (i jak później narzekał John, jako nie tak bardzo skrywana ochota, by odsunąć na bok Yoko), uruchomił dobrą energię. John zagrał piękną solówkę na gitarze. Z kolei kompozycja Johna 'Don't Let Me Down', pełna emocji piosenka miłosna skierowana do Yoko, którą Paul przerobił na wspaniały duet, dawała szansę dwóm wokalistom odnaleźć dawną harmonię. Była jeszcze 'Ive Got A Feeling', niedoceniana kompozycja Lennona i McCartney'a. Paul wymyślił dwie trzecie piosenki, hymnu do radości, frustracji i zamieszania, które przyniosła rewolucja. Jak potem mówił, uczucia zawarte w tej piosence są bardzo osobiste ('deep inside'/w głębi duszy), zaangażowane społecznie ('everybody knows'/wszyscy wiedzą) i przeszywająco niepokojące ('how come nobody told me'/ dlaczego nikt mi nie powiedział). Jednak czegoś w tym utworze brakowało i cudownym zbiegiem okoliczności okazało się, że pasuje tu siłą kontrastu  fragment kompozycji Johna z Rishikeshu, 'Everybody Had A Hard Year'. John stanął przy mikrofonie i odpowiedział na wersy Paula litanią pocieszenia: Everybody put their feet up/ Everybody let their hair down/ wszyscy wracają, wszyscy zapuszczają włosy.  Kiedy  zagrali razem obie części, głos Paula wznosił się w jego melodii, a John celebrował swoją, z czego wychodziło zaproszenie, by wyluzować, i pojawiały się odpowiednie słowa: niech tak będzie (let it be).
    I jeszcze parę piosenek. 'One After 909', jeszcze z salonu państwa McCartney'ów na Forthlin Road w Liverpoolu, przypomniana ze swoimi skargami i niemądrymi skojarzeniami. 'Dig A Pony', w której Joh epatował chaotyczną mądrością pijanego mędrca, znowu z Paulem w chórkach. Łapali wspólny klimat i wydawało się, że mogliby tak przez całe popołudnie. Jednak pół godziny bardzo głośnego rock and rolla ściągnęło lokalne władze i kiedy policjanci zaczęli zerkać na nich zza wzmacniaczy, Beatlesi zdążyli zagrać jeszcze tylko uduchowioną wersję 'Get Back'. Tym razem poszło gorzej, John opuścił swoje wejście z gitarą, chwilami słabł rytm. Ale Beatlesi dawali koncert, w niejednym słowa tego znaczeniu, z niezadowolonym spojrzeniem władz wbitym w plecy. Byli w swoim żywiole i nic im do szczęścia nie brakowało. 'Znowu grałeś na dachu, a to nic dobrego, ponieważ mamusia się wkurzy! Ona cię zaaresztuje, och, spadaj!' - improwizował Paul w końcówce.

JOHN: Skończyliśmy to i najlepiej zrobionym numerem było "Get Back". Robiliśmy próbę przed koncertem, którego nigdy nie skończyliśmy, ale znudziliśmy się tym i wydaliśmy to próbne nagranie. Jest tam gadanie, kombinowanie i różne rzeczy.




o koncercie czytaj także tutaj: Film "LET IT BE"


____________________________________

 Muzyczny blog * Historia The Beatles * Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.
HISTORY THE BEATLES 

5 komentarzy:

  1. Cudo!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! blog, zdjecia, tekst, koncert, Beatlesi. Dzięki!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Really great blog. Good Job Beatle-Fan! I'm too. No english - pity! Regards Raavi from Finland

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebisty oni przetarli drogę innym ich muzyka rozwijał się nie stała w miejscu

    OdpowiedzUsuń
  4. JK BYM SIĘ OTARŁ O NIEBO .....

    OdpowiedzUsuń