WYDARZENIA: 20.03.1969 - ŚLUB JOHNA I YOKO

JOHN: Oboje myślimy tak samo i oboje byliśmy sami. Oboje mieliśmy te same marzenia. Marzyłem o nadejściu kobiety. Wiedziałem, że to nie będzie ktoś, kto kupi płyty The Beatles... Chciałem kogoś, z kim mógłbym być sobą. 
PAUL:  Yoko stała się naprawdę centralną postacią w życiu Johna. Pamiętam, że myślałem o tym jak o kolegach z wojska. Jedną z naszych dawnych ulubionych piosenek była 'Wedding Bells'... 'te weselne dzwony zniszczą naszą starą paczkę...' Któregoś dnia trzeba pożegnać się z armią, z kumplami, ożenić się i zachowywać normalnie. Po trosze było tak z The Beatles - wiedzieliśmy, że taki dzień musi nadejść. Kiedy John związał się tak blisko z Yoko, było jasne, że nie ma już od tego odwrotu. On musiał to tak traktować, ze względu na siłę swoich uczuć. To go tak, podniecało, że nie miał czasu na nas. My byliśmy przeszłością, ona przyszłością. Znaleźliśmy się w takiej sytuacji i musieliśmy ją zrozumieć. 


12 marca 1969 wśród tłumów fanek rozdzierających z rozpaczy szaty pod Urzędem Stanu Cywilnego w Marylebone Paul McCartney ożenił się z Lindą. Ostatni kawaler wśród Wielkiej Czwórki. Na ślubie nie było żadnego z Beatlesów. Wieść o tym wydarzeniu dotarła do Johna, kiedy jechał do Mimi do Poole z wizytą. Towarzyszyła mu Yoko. Wydrukowane na pierwszych stronach gazet relacje z z wesela McCartney'a obudziły w Lennonie ducha rywalizacji. Nie tylko. Kilka tygodni wcześniej uprawomocnił się wreszcie rozwód Yoko i John, co wskrzesiło także  ducha beatlesowskiego naśladownictwa. John powiedział, że i oni muszą teraz jak najszybciej wziąć ślub. Ale Yoko początkowo  była daleka od entuzjazmu.
- Tak naprawdę wcale nie chciałam tych dwóch pierwszych ślubów. To po prostu się zdarzyło. Nie chciałam też mieć dziecka, ale Tony nalegał. Nie miałam znowu ochoty ograniczać się do jednego mężczyzny. I wciąż w głowie kołatało mi się to straszne przeczucie, że jeśli zostanę z Johnem, to wydarzy się coś strasznego.
Wydobył od niej zgodę, obiecując,że w odróżnieniu od ślubu Paula, ich będzie najprostszy, najszybszy i odbędzie się bez żadnych ceremonii. Swój początkowy plan zawdzięczał temu, że dorastał w porcie i wiedział, jaką władzę zgodnie z tradycją mieli na morzu kapitanowie statków.


Po drodze do Mimi, John odsunął szybę i powiedział mi, że chcą się pobrać na morzu, a ślubu ma im udzielić kapitan statku - wspomina szofer Johna, Les Anthony. - "Możesz nas zawieźć na statek, Les?", zapytał. "Nieważne, dokąd będzie płynął. I nie wspominaj nic o tym przy Mimi".
 Kiedy para znalazła się u Mimi, Anthony pojechał do pobliskiego Southampton i dowiedział się, że jest rejs firmy P&O Line na wyspy Bahama, a statek odpływa wieczorem o ósmej.
- Zamów nam bilety  - nakazał mu John.


Kiedy jednak Les wrócił, biuro P&O line było już zamknięte. Wtedy John uświadomił sobie, że przywilej udzielania ślubu ma każdy kapitan jednostki pływającej, nawet ten, który swoim rozklekotanym promem przepływa na drugą stronę kanału La Manche. Pośpiesznie więc udał się do Southampton, gdzie usiłował zarezerwować bilety na prom linii Sorensen do Francji. Kiedy tylko statek miał wypłynąć w morze, miał zamiar znaleźć szypra i skłonić go do udzielenia mu ślubu. Odeszli z kwitkiem, z powodu jakichś nieprawidłowości paszportowych Yoko. Zirytowało go to podwójnie, bo kiedy dwa lata wcześniej Paul płynął do Francji, żeby do filmu 'Magical Mystery Tour' nakręcić piosenkę 'Fool on The Hill', zapomniał ze sobą wziąć paszport, ale i tak go wpuszczono.
Kiedy nie udało się mu jak zwykłemu jednodniowemu wycieczkowiczowi popłynąć do Francji, John stwierdził: 'Pierdolę to'. Wynajął odrzutowiec i zabrał Yoko do Paryża, mając nadzieję, że tam albo gdziekolwiek indziej na kontynencie europejskim uda mu się wziąć błyskawiczny ślub. Zdarzyło się tak, że Peter Brown, beatlesowski człowiek do wszystkiego, akurat spędzał ten weekend w Amsterdamie.
 Na prośbę Johna Brown zaczął starać się zorganizować szybki ślub na miejscu, ale zgodnie z holenderskim prawem państwo młodzi musieli przebywać w tym kraju przynajmniej dwa tygodnie. Po dalszych poszukiwaniach zameldował Beatlesowi, że jedynym europejskim krajem, gdzie nie obowiązuje to prawo, jest Gibraltar na południowym wybrzeżu Hiszpanii. Nie tylko dawano tam ślub od ręki, ale jeszcze było to historycznie terytorium brytyjskie z bazą wojskową. Więc aby się tam dostać, John nawet nie musiał mieć paszportu.

JOHN: Byliśmy w Paryżu i zadzwoniłem do Petera Browna z pytaniem: "Chcemy się pobrać, gdzie mamy to zrobić?" Oddzwonił: "Jedyne miejsce to Gibraltar". My na to: "Ok, jedziemy!" Pojechaliśmy tam i było pięknie. Skałę Gibraltaru nazwano Słupem Herkulesa i kiedyś, symbolicznie, uważano za Kraniec Świata. Jest jeszcze jakaś inna nazwa niż Słupy Herkulesa, ale sądzono, że reszta świata są niewiadomą, więc uważano to za Wrota Świata. Podobał nam się ten symbolizm i ta skała jako podstawa naszego związku.

















Plan trzymano w tajemnicy przed wszystkim pracownikami Apple, w wyjątkiem Neila Aspinalla. Fotografa Davida Nuttera, którego brat mieszkał z Brownem, wyprawiono do Gibraltaru w tak wielkiej tajemnicy, że nawet on sam nie miał pojęcia, po co tam pojechał. 
JOHN: Gibraltar wybraliśmy ponieważ jest spokojny, brytyjski i przyjazny. Wcześniej bezskutecznie szukaliśmy miejsca. Postanowiłem ożenić się  na promie, dzięki czemu przybyliśmy do Francji jako mąż i żona, ale nie chcieli nam na to pozwolić. Nie mieliśmy również szczęścia ze statkami pasażerskimi. Sprawdzaliśmy ambasady, ale w Niemczech wymagane są trzy tygodnie pobytu, a we Francji dwa.

20 marca 1969 roku John i Yoko odziani w takie same białe stroje po trzech godzinach lotu dotarli tam z Paryża prywatnym odrzutowcem. Prosto z lotniska pojechali do Konsulatu Brytyjskiego, gdzie mając za świadka Petera Browna, zostali połączeni węzłem małżeńskim przez starszego urzędnika, Cecila Wheelera. David Nutter zrobił im kilka pośpiesznych zdjęć na schodach konsulatu w otoczeni zaskoczonego personelu oraz już tylko we dwoje na zewnątrz, a Yoko musiała przytrzymywać swój kapelusz z szerokim rondem na śródziemnomorskim wietrze. W niecałą godzinę później lecieli znowu do Paryża, żeby o tym wyczynie powiadomić media. 

John, Yoko i Peter Brown. Unieśmiertelniony w każdej biografii zespołu oraz na singlu zespołu 'The Ballad of John and Yoko'




JOHN: "ZDAJEMY SOBIE SPRAWĘ, ŻE POD WZGLĘDEM INTELEKTUALNYM ŚLUB TO TYLKO GŁUPI RYTUAŁ, ALE JESTEŚMY NIE TYLKO EKSCENTRYKAMI, ALE TEŻ ROMANTYKAMI I ZWYKŁYMI LUDŹMI".

















JOHN: Zakochaliśmy się i wzięliśmy ślub. Wiele ludzi uważa, że to dziwne, ale przecież wciąż tak się dzieje. Fakt, że Yoko jest Japonką bynajmniej nam nie pomógł. Wszyscy uważali, że John zwariował, a ja się tylko zakochałem. To zdarza się wielu facetom, szczególnie tym, którzy ożenili się za młodu. Gdy pobraliśmy się z Yoko, dostałem wiele strasznie rasistowskich listów, z ostrzeżeniem, że ona poderżnie mi gardło. Większość z nich pochodziła od wojskowych mieszkających w Aldershot. Od tamtejszych oficerów.


Spoglądając z hotelowego okna na stojące obok francuskich kiosków reklamy, które trąbiły o tym wydarzeniu, Yoko wybuchła płaczem na myśl o tym, co pomyśli Kyoko, kiedy to samo przeczyta po angielsku.
RINGO: Uważam, że John i Yoko starali się nie robić szumu wokół swojego ślubu. Dlatego pojechali zrobić to na Gibraltarze.
GEORGE: Nie wiedziałem nic o ich ślubie - dowiedziałem się o tym później. Myślę, że on nie chciał by o tym ktoś wiedział. Chciał to zrobić po cichu i we własnym gronie.






John i Yoko, 1980



 Muzyczny blog * Historia The Beatles * Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.
HISTORY THE BEATLES 


14 komentarzy:

  1. Przy okazji lektury Twojego wpisu dotyczącego tego wydarzenia zacząłem analizować tę całą "hecę" z Yoko Ono. Hecę, która ostatecznie przerodziła się w blisko 12 letni związek dwóch osób. Jaka naprawdę była Yoko? W jaki sposób wpłynęła na Johna zarówno jeśli chodzi o losy The Beatles, jak i jego życie prywatne? Nie zaprzeczę, że często zdarza mi się patrzeć na nią przez pryzmat pierwszej żony Johna - Cynthii, którą jakoś naturalnie darzę dużą sympatią. Przecież była z Johnem na długo przed wybuchem Beatlemanii. Trwała przy nim, była dla niego wsparciem. Miała prawdziwie anielską cierpliwość... Znosiła najgorsze chwile sławy Beatlesa, jego dołki i dziwactwa. I co wielokrotnie przyznawała - nawet po tym jak John ją upokorzył - kochała go. Szczerze? Choć Lennon to mój faworyt, jego zachowanie względem Cynthii i Juliana było bestialskie. Cóż, zdaje się, że gdyby potrafiła się postawić, zrobić małżonkowi awanturę lub wyrzucić go z domu, wszystko skończyło by się inaczej. A tak? Znamy zakończenie. Podejrzewam, że główną przyczyną związania się Johna z Yoko był fakt, iż ta należała do świata artystów, co czyniło ją atrakcyjną pod względem intelektualnym. Nie kojarzyła się również z nudnym, domowym życiem i znienawidzoną Beatlemanią. Czy była przyczyną rozpadu zespołu? Moim zdaniem po części tak. Po pięciu latach od eksplozji sławy Beatlesi przeżyli naprawdę wiele, byli zmęczeni zarówno sobą, jak i formułą zespołu. Wydaje się, że praktycznie każdy z nich, za wyłączeniem Paula, marzył o spróbowaniu czegoś nowego, czegoś na własną rękę. Każdy miał swoje ambicje, a dyktatura McCartneya nie pomagała w załagodzeniu nastrojów. Również pojawienie się intruza w studiu oraz przyjęcie przez Lennona postawy pasywnej agresji i obojętności podczas kolejnych sesji nagraniowych jedynie pogłębiała napięcia. Czy Yoko naciskała na Johna w sprawie zespołu? Tego nie wiemy. Raczej nie darzyła reszty jakąś wielką sympatią, co jest zresztą zrozumiałe, biorąc pod uwagę, że była nazywana „Posmakiem w ustach”. Może chciała mieć Johna tylko dla siebie, tak jak on ją? Być może obawiała się więzi jaką ostatecznie łączyła wielką czwórkę? Znamiennym jest wspomnienie charytatywnego koncertu w Bangladeszu, gdzie dowiedziawszy się, że nie została uwzględniona jako jeden z wykonawców urządziła karczemną awanturę. Warto zanotować, że John wydawał się być zadowolony wizją wystąpienia z George’em i Ringo. Wydaje się, że w czasie blaknącej kariery solowej niejednokrotnie żałował przebrzmiałej chwały i odpadnięcia z pierwszej ligi rocka. Czy Yoko w jakiś sposób wykorzystała Johna? Raczej nie, chociaż nie wierzę, że jakoby nie wiedziała kim są Beatlesi i km jest sam John. Jak wpłynęła na Lennona w życiu prywatnym? Z pewnością zachowywał się wobec niej inaczej niż względem swojej pierwszej żony. Stał się feministą (?), zahamował agresję, ostatecznie postawił na życie rodzinne. Nie zmienia to jednak faktu, że daleko mi od wiary w mit „najwspanialszej pary rock’n’rolla”, co jedynie potwierdza tzw. stracony weekend. Jestem ciekaw czy po narodzinach Seana Johnowi nadal zdarzały się skoki w bok. Niezależnie od powyższych rozważań, Beatles wziął sobie za żonę tą a nie inną osobę. Co Wy o tym wszystkim myślicie? Mam nadzieję, że blog Pana Ryszarda stanie się też inspirującym forum do dyskusji na tematy związane z Zespołem. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Taaaa, poruszyłeś ciekawe tematy. To Twoja subiektywna opinia więc trudno z nią dyskutować, masz taką a nie inną opinię na temat Yoko, najważniejszej 'postaci w tle' zespołu. Na niektóre stawiane pytania sam sobie odpowiadasz. John znalazł w Yoko to czego szukał, o czym wielokrotnie wspominał. Czy gdyby Cynthia bardziej 'walczyła' o niego zostałby z nią. Wątpliwe. Nie bardzo znam tę stronę faktu, że podobno przez karczemną awanturę Yoko John odpuścił koncert w Bangladesh. Nie wyczytałem tego na blogu Ryszarda, nigdzie indziej. Wszystko inne co tak fajnie w sumie wypunktowujesz jest jak wspomniałem do dyskusji. Czy to coś zmienia? Nie, Beatlesi to wciąż najwspanialszy temat do dyskusji. Nie tylko muzycznych jak widać z Twego wpisu.
    Drogi Autorze, chętnie wszedłbym do listy Obserwatorów twego bloga ale mam konto na gmailu i to służbowe, stąd tego zaniecham ale wiedz, że blog jest czytany przeze mnie i znajomych od deski do deski codziennie. Za Twoją namową próbuję go rozreklamować, bo z pewnością wielu fanów muzyki i zespołu o nim nie wiem. Pozdrawiam. Marcin.

    OdpowiedzUsuń
  3. John kochał Yoko. To najważniejsze. Dla człowieka z zachodu, także dla nas, nawet po wielu latach może być to wciąż trudne, że poślubił Japonkę. Cynthia to kura domowa nie liga Johna. Tak można to najprościej nazwać. Roztrząsanie gdyby itd... Było tak jak miało być. A blog jest wspaniały. Ania z mężem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Szanowni Fani The Beatles,
    Dziękuję Wam za odzew i komentarze. Oczywiście wszystko to co napisałem powyżej stanowi tylko i wyłącznie moją opinię i po części swego rodzaju luźne rozważania "na temat". Co do tego, że stawiam pytania i sam na nie odpowiadam - to są to jedynie moje oceny i chętnie poznam zdanie innych. Myślę, że zawsze warto pogadać. ;)
    Niezależnie od powyższego, daleki jestem od dywagacji dotyczących tego co by było gdyby nie Yoko. Nie o to tu chodzi. Chociaż przyznam, że nie użyłbym stwierdzenia, że "Cynthia to nie liga Johna".
    Odchodząc od meriti, niezmiernie cieszy mnie jak duża jest społeczność fanów The Beatles - także w Polsce. Fakt, że po 47 latach od rozpadu zespołu ma on nadal tak wielki wpływ na ludzi świadczy o jego WIELKOŚCI.
    Serdecznie pozdrawiam,
    Kuba Wu!

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak. The Beatles to jak nazywa ich Autor bloga (jest takich określeń na blogu b.duzo) najwspanialsze zjawisko XX wieku. Nie tylko muzyczne czy tylko socjologiczne. Absolutnie się z tym zgadzam. Znalazłem ten blog przypadkowo. Google. I jestem w szoku że jest taki blog. Tak profesjonalny tak kompletny. Tekst plus zdjecia. Podziały tematyczne. Lata puosenki dyskografia itd. Są jakieś inne portale o The Beatles - fora itd- ale nie umywają się do tego. Dzisiejsza 'rozmowa' nasunęła mi mysl by poprosić mizew Autora o oddzielne miejsce na dyskusje? Np. jak ta o Yoko. M&D

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepraszam za błędy. "może poprosić". Przeglądam blog i czasem komentarze różnych osób zostały zapomniane bo tak jest formuła blogu. Nowe teksty przeslaniaja starsze. Próbuje pomóc Autorowi - a co? - rozreklamować jego blog. Macie pomysły jak? Profil HISTORIA FAB FOUR na Fejsie ( ta sama ikona grafika) jest rzadko aktualizowany. I jeszcze Yoko. A czy nie sądzicie ze dzieki Yoko mogl zaistnieć także poza muzyką. M&D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o Yoko i zaistnienie Johna poza muzyką, to sądzę, że jego wrodzona analiza otaczającej go rzeczywistości oraz pogłębiająca się chęć zabierania głosu w najważniejszych sprawach socjologiczno - kulturowych świata, i tak pchnęłaby go w jakieś formy aktywności społecznej czy politycznej. Choć bez Yoko może niekoniecznie spróbował by swoich sił w sztuce awangardowej, co i tak stanowiło dość krótki epizod w jego życiu.

      Usuń
  7. Podoba mi się także drugi blog Autora. M&D

    OdpowiedzUsuń
  8. Najwspanialsze i naprawdę niespotykane. Im więcej o Nich wiem, im dłużej słucham stworzonej przez Nich Muzyki, tym bardziej dziwię się, że kiedykolwiek mogłem bez tego żyć. Odnoszę wrażenie, że wszystko co zostało stworzone po 1970 roku nie mogłoby powstać bez ich znaczącego wkładu. Przesadzam? Być może, "but I'm not the only one". ;)
    Co do osobnego miejsca na dyskusje, poczekajmy na dyspozycje Gospodarza tego wspaniałego Bloga. ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Yoko i John. Jesteśmy młodym stażem małżeństwem. Od 5 lat. Poznaliśmy się na Woodstocku J.Owsiaka.Łączy nas wszystko, w naszym gronie - 30 latków - nazywają nas żartobliwie Yoko i Johnem, choć naprawdę niewiele mamy wspólnego z tą wspaniałą parą, prócz wielkiej miłości do siebie i od The Beatles. Od kilkunastu miesięcy jesteśmy wiernymi Czytelnikami tego bloga- mailujemy czasem z Autorem bloga i podkreślimy to - ZAWSZE ODPOWIADA, choć uprzejmie przeprasza, że nie ma tyle czasu i miejsca na odpowiedź co chciałby. Podoba nam się w blogu to, że w zasadzie Autor podaje fakty, to nie są jego analizy, przemyślenia itd, jak sam pisze, chce by był to jakby dokument o zespole, dla tych, którzy nie mieli czasu, okazji czytać jego biografie itd.Opis muzyki, danej piosenki gdy możemy ją w tym samym miejscu wysłuchać jest fantastyczny. Fajnie, że Kuba zaczął tutaj dyskusję o blogu a w zasadzie o Johnie i Yoko. Pewnie można tak i o Paulu i Lindzie, o każdym aspekcie historii tego zespołu. I wracając do wątku: oboje z mężem nie sądzimy, by John, mimo swojego ogromnego talentu rozwinął skrzydła poza muzyką gdyby nie Yoko. Autor bloga, Rysiu napisał w jednym liście do nas, tzn. zacytował zdanie Johna, że chciaby po śmierci bardziej zapamiętany być jako anioł pokoju a nie twórca muzyki. Coś w tym stylu zdanie. Cóż, zapamiętaliśmy go wszyscy bardziej jako MUZYKA, bo niewiele już dzisiaj mówi fanom muzyki, czy zespołu to jak para Lennonów działała na rzecz pokoju. Bez Yoko John nagrywałby albumy w stylu 'Rock and Roll' i mizerniał przy Cynthii. Może nawet The Beatles reaktywowałby się i kto wie czy nie ze szkodą dla mitu zespołu. Ania i Marek J. Wawszawa

    OdpowiedzUsuń
  10. :) Witam wszystkich i dziękuję za ciekawe wpisy. Witam Ciebie Kubo w świecie The Beatles. Komentarze, dyskusje itd... Nie wiem czy jest możliwa inna formuła na stronach internetowych - blogowych niż ta, która toczy się tutaj. Nie można tutaj dołączyć klasycznych modułów forumowych. Może oddzielna seria, ale zniknie wtedy cały kontekst danego postu.... Jeśli macie jakieś propozycje, proszę pisać. Pozdrawiam Aniu i Marek. Dzięki za kartkę na maila.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, całkiem "świeży" w temacie Beatlesów nie jestem. Świadomość istnienie takiego zespołu istniała u mnie od dawna, ale ograniczała się do radiowych hitów typu "She Loves You", "Hey Jude", "Can't Buy Me Love" itd. Bardziej świadomym słuchaczem stałem się około 7 lat temu, kiedy w jednej knajpce w Lublinie puścili "Magical Mystery Tour" (piosenkę). Twój blog śledzę od jakichś dwóch i pół roku. Jest naprawdę genialny. Zresztą udzielałem się już w co najmniej jednej dyskusji (http://fab4-thebeatles.blogspot.com/2016/12/ringo-perkusista-najlepszego-zespou.html#comment-form).
      Odnosząc się zaś do koncepcji jakiegoś miejsca do dyskusji, to albo można stworzyć oddzielne forum dedykowane czytelnikom niniejszego bloga z linkiem na stronie, albo pozostać przy obecnej formule. Na jednej z lepszych, zagranicznych stron poświęconych zespołowi (nie wiem czy mogę podawać jej nazwę) dyskusje toczą się jednocześnie pod postami oraz na forum.

      Usuń
  11. No tak, sorry, za tego 'świeżaka':) chciałem napisać, że witam Cię na moim blogu bo zobaczyłem, że dołączyłeś do grona obserwatorów (to zresztą taka martwa opcja, ci co chcą czytać mój blog nie muszą tam być obecni). Co do dyskusji itd. Wszystko jest możliwe i jestem otwarty na wszelkie sugestie... Zobaczymy. Możesz podawać jakie chcesz strony o Beatlesach. Ponieważ... nie jesteśmy wszyscy konkurencją dla siebie, po prostu 'beatlesujemy' wszyscy dla dobra propagowania zespołu wśród coraz to nowych fanów. Przypuszczalnie forum, które chcesz podać znam, kiedyś udzielałem się na kilku, poza tym znamy się często wszyscy z różnych zagranicznych jak i nie tylko for. Prywatnie koresponduję z wieloma fan-clubami F4.
    Pozdrawiam. R

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No problem. ;)
      Odnośnie tej zagranicznej strony mówię o https://www.beatlesbible.com/. Trzeba przyznać, że jest to w równej mierze kopalnia wiedzy dotyczącej zespołu i jego członków. Jej formuła przypomina mi trochę tą, którą przyjąłeś na swoim Blogu.
      Co do stworzenia forum to trzeba zadać sobie zasadnicze pytanie czy są ludzie naprawdę chętni do dyskusji na nim, może jakaś ankieta? Fakt, istnieją polskie fora The Beatles, ale to konkretne skupiało by czytelników bloga, a to daje większą moc przyciągania.

      Pozdrawiam!

      Usuń