JOHN: Wywiad dla New Musical Express (1972) cz. 2


_________________________________




Druga część wywiadu. Wywiad przeprowadzony z Johnem i Yoko kilka dni po koncercie w MSG, o którym mówi muzyk.Wywiad pochodzi z numeru NME (lato '2005) poświęconego w całości The Beatles (okładka obok) - solowym poczynaniom czterech członków zespołu. Na blogu zamieściłem już kilkanaście postów na podstawie artykułów z tego wydawnictwa.



Teraz po prostu możesz być tym kim chcesz. To bardzo duża zmiana. Gdy to już doświadczysz jesteś już bardziej wyluzowany. Czujesz się wolny do robienia tego czego chcesz.
Fakty wynikające ze szczerości Lennona to przede wszystkim to, ze w okresie największej Beatlemanii, on sam często tracił kontakt z rzeczywistością.
To zdarzało się wiele razy, bo wielu ludzi przeszło tą samą drogą.  Po prostu 'bycie Gwiazdą' stwarza sytuacje, że wszystko wokół staje się jakby nierealne. Czasami taki stan trwa odrobinę dłużej. No więc z nami było tak samo... Myślę, że przy "Help!" zacząłem się zastanawiać nad tym wszystkim co się wokół dzieje, że wszystko zmierza w jakąś dziwną stronę.
[John wypowiada się trochę na temat aktualnych gwiazd jak Marc Bolan (który wypowiadał się na łamach prasy, że T.Rexomania przypomina Beatlemanię), David Bowie, zmieniających się szybko gwiazdach, konstatując, że wszystko to zaczęło się od tego czego doświadczyli The Beatles]. 
Wyobrażam sobie, że wszystko sprowadza się do faktu, że im jesteś większy, tym bardziej czujesz się niepewnie. Ludzie powinni uczyć się na błędach innych. Tego bym pragnął, ale tak się nie dzieje. Nie możesz nic nikomu przekazać. Nie potrafię sam uczyć się na błędach innych. Mogę oczywiście o tym śpiewać, ponieważ to moje doświadczenia, ale nie mogę spodziewać się, że ktoś słuchając tego pomyśli... "Oh, tak było z nimi, to im się przytrafiło, więc jak nie będę tego robił". Nie możesz tak zrobić. To tak nie działa.
-------
Kiedy ludzie mówią, że jestem pobłażliwy, to oznacza to tylko to, że nie robię czego się po mnie spodziewają lub chcą bym robił. Z prostego powodu, wciąż trzymają się mojej przeszłości. Pewnie zauważyłeś, że kiedy mówią takie rzeczy, nie odnosi się to do muzyki. Ludzie nie rozmawiają o tym co robię ale jak to robię, co jest jak dyskusja o długości twoich włosów. Oni mogą mówić czego chcą, ale artysta i tak wie najlepiej. Kiedy pracujesz na taki poziomie energii, jak ja z Yoko, jesteś skazany na bycie krytykowanym.
-----

Nie mógłbym - mówi John z połową papierosa w ustach - ubrać się w biały błyszczący strój,  umalować się szminką, krzyczeć, ‘C’mon everybody’ i odgrywać to co robią Elvis czy Mick Jagger.
Ponieważ - ciągnie dalej człowiek, który z powodzeniem grał rolę Beatlesa - nawet gdybym próbował, nie potrafiłbym. Muzyka jest dla mnie jedyną wartością. To kim jesteś, jak jesteś ubrany, jakie światło na ciebie pada - te wszystkie rzeczy tylko przeszkadzają. Jeśli muzyka jest OK, to co jeszcze do cholery może się liczyć? To wszystko jest już drugorzędne. 
  Cały ten medialny szum, przepych, wrzask będą z nami. Ludzie skakali przy The Beatles, tak jak teraz skaczą przy T.Rex. I tak powinno być. Na początku jest to bardzo miłe. I będąc nie cynicznym starym cynikiem, mogłem w tamtych czasach być na Dworze Królewskim. Gdy dochodzisz do tego etapu, staje się to już mało interesujące, choć niektórzy ludzie chcą by szum trwał wokół nich cały czas. 
  Ostatnio - Lennon dowiaduje się, jak wynika z jego słów - że niemożliwym jest zaspokojenie wszystkich ludzi - spróbowałem pisać mniej skomplikowane piosenki, tak by ludzie mogli je zrozumieć. I teraz otwarcie mnie atakują, że piszę zbyt proste teksty.
“‘I Want To Hold Your Hand’ –  to było proste. Gdybym potrzebował pochwał, pisałbym rzeczy takie "I Am The Walrus" i inne piosenki pełne surrealizmu. Wiesz, natknąłem się na jedną krytyczną myśl odnośnie ‘Some TimeIn New York City’, tutaj w Ameryce, która mniej więcej była taka."Proszę napisz dla nas obrazów, ale nie w sposób jaki to robisz teraz. Zrób dla nas kilka obrazów". Jedyne co mogę na coś takiego odpowiedzieć, to: "Napijcie się czy cokolwiek chcecie zrobić. Zalegajcie w łóżkach i twórzcie sobie sami swoje pieprzone obrazy".

----
Życie jest zbyt krótkie. Nagle mając 30 lat zdajesz sobie z tych wszystkich rzeczy na świecie, z rzeczy, których nigdy nie robiłeś, ponieważ robiłeś to wszystko, czego się ludzie po tobie spodziewali. Chodzi teraz o to, że to co chcę powiedzieć jest tak samo proste jak muzyka, którą kocham. To idzie tak: "A-WOP BOP-A-LOO-BOP/ spadajmy to Irlandii”. Czy rock polityczny jest skuteczny? Szczerze to nie mam pojęcia. W każdym razie nie jest ani mniej czy bardziej ważny niż wyrażanie siebie poprzez np. malarstwo. Większość ludzi wyraża samych siebie poprzez krzyczenie lub granie w piłkę nożną w czasie weekendu. Ale ja, tutaj, w Nowym Jorku, gdy słyszę o 13 ludziach zastrzelonych w Irlandii to reaguję natychmiast. Jestem jaki jestem. Nie mówię, 'O mój Boże, co się dzieje? Musimy coś zrobić' - John podnosi głos, co powoduje uśmiech na twarzy obserwującej go Yoko. I zrobiłem, to było "Sunday, Bloody Sunday". Zabijali ludzi. To nie tak jak w Biblii, co? Cały czas się tak dzieje. Ale to minęło. Skończone. Nie będzie więcej. Moje piosenki są nie do strawienia dla ludzi i odrzucane jak Mona Lisa.  Jeśli ludzie na ulicach myślą o tym to już to staje się realne. Próbowałem o tym powiedzieć w "Imagine", że i ja i Yoko, że jesteśmy, że nie jesteś sam. "Imagine" było szczere. To było "Working Class Hero" powleczone na wierzchu czekoladą. Próbowałem tam myśleć prosto, jak robią to dzieci.
---

Wracamy do tematu "Some Time In NewYork City. John wyjaśnia: Kiedy tworzyliśmy ten album, wiedzieliśmy, że nie mamy zamiaru zrobienia Koncertu Brandenburskiego czy jakiegoś innego arcydzieła. Nie taka była intencja. To było tylko kwestia czy robimy to czy odkładamy na później. Nie było przymusu robienia. Mogliśmy poprzestać na "Imagine" przez rok lub pół. Ale rzeczy z "...New York" pojawiły się w naszych umysłach i chcieliśmy się z nimi podzielić z kimkolwiek, kto chciałby je wysłuchać.
John dodaje, że zdaniem Yoko jest nadmiernie obciążonym kompozytorem, dzięki której mógł napisać tylko połowę materiału. Yoko nauczyła go cennej sztuki odprężania się i relaksowania.
Zawsze słyszałem o twórcach wysychających w pewnym wieku - kontynuuje. Mówiłem sobie, że to nieprawda. Ale teraz widzę, że to się dzieje. Jesteś zamknięty w torbie i nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy. Potem okazuje się, że ograniczyłeś siebie i nie ma dokąd pójść.  Czujesz się opuszczony. Próbujesz coś z tym zrobić lub  zanikasz.
Jest już wiedzą powszechną fakt, że John, Paul, George i Ringo załatali już wszystkie dziury powstałe między nimi a dotyczące faktu, który John nazwał, "sen się skończył". Mimo to zapytałem  wprost Johna - choć  delikatnie - o szanse na niespodziewane spotkanie się wszystkich czterech dżentelmenów gdzieś w studiu i nagranie czegoś.
- Nikt z nas nigdy nie pomyślał o wspólnym graniu dopóki ktoś nas o to nie zapytał - zareplikował.
- No dobrze - odparowałem - ja o to pytam.
John: Gdyby George nagrywał teraz album, powiedziałbym: wybaczysz mi Roy, ale idziemy na sesję. Widzisz, jeśli któryś z moich przyjaciół nagrywa a ja jestem w odpowiednim nastroju - mogę tam się pojawić. I na podobnej zasadzie, gdyby George, Paul czy Ringo zadzwonili po mnie, poszedłbym. Ale już nigdy nie będzie tak samo. Byłem na sesji George'a. Chociaż sądzę, że dawnymi czasy to także były czyjeś sesje. Nieważne kogo to była sesja, robiłem to, czego ode mnie oczekiwano. I sprawiało mi to przyjemność. Mnie, buuuu.  Bo jestem trochę samolubem. Robię coś sam lub wcale nie robię tego. Ale nigdy nie odrzuciłbym zaproszenia ponieważ George i Ringo grali na moich dwóch pierwszych solowych albumach.  Zrobili to z wyboru. Ponieważ ich o to poprosiłem.



Muzyczny blog * #HistoriaTheBeatles * Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki
#HISTORYofTHEBEATLES



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz