WYWIADY: PAUL - Mistrz gitary basowej. 11.1994


 

Post, który kiedyś przygotowałem, ale odkładałem jego publikację. Dzisiaj to robię, choć nie będę ukrywał, że częstotliwość pojawiania się nowych wpisów na blogu się nie zmieni i pewnie z czasem całkowicie się zresetuje. Ale póki co... Pamiętam wypowiedź Johna Lennona, gdy spytano się go jak ocenia swoją grę na gitarze. Muzyk skromnie odparł, cytuję z pamięci, że gra średnio, ale jeśli ktoś porówna jego grę do gry B.B. Kinga to będzie zachwycony. Bodajże w tym samym wywiadzie wspomniał, że o ile Beatlesi nie byli jakimiś specjalnymi wirtuozerami swoich instrumentów, to Paul jako basista może się równać z najlepszymi. I dzisiejszy tekst jest poświęcony właśnie tematowi poruszonemu przez Johna. 

Kiedyś w jednym z wywiadów (z Tony Baconem, które zostały opublikowane w książce, "Paul McCartney - Bass Master") Paul musiał się zmierzyć z pytaniem o swoich ulubionych basistów. Kto wywarł na nim największy wpływ. W czasie wywiadu, który odbył się w studiu Paula w Sussex 30 listopada 1994 muzyk przygrywał sobie na kontrabasie, który dostał kiedyś w prezencie od Lindy a instrument należał do Billa Blacka, basisty Elvisa Presley'a. Oto jego fragmenty.






TONY BACON: W The Beatles śpiewaliście w harmonii, przeplataliście swoje głosy. Wydaje się, że w ten sam sposób spróbowałeś urozmaicać swoją grę na basie.
PAUL: Tak, zdecydowanie, z biegiem czasu, zacząłem kombinować na basie. Wow, mogę tak? Kiedy zdałem sobie sprawę z tego, że nie muszę grać podstawowych linii - jeśli to było zwyczajowo C, F, G, co wtedy normalny grałem, zacząłem to zmieniać, ciągnąc C, które potem przechodziło w F, odpuszczając G. Potem i tak wyszedłem poza to. Pomyślałem sobie, że OK, że jeśli mogę to zmieniać, to co jeszcze mogę, może nawet zacząć grać nuty, których nie ma w akordzie? Zacząłem wtedy na tym polu eksperymentować. Doprowadziło mnie to do tego miejsca, w którym teraz jestem 
[1994]. Piszę teraz trochę klasycznych rzeczy i wciąż mnie zdumiewa jakie rzeczy mogą się ze sobą zderzać w muzyce...



 

TB: Widziałem niedawno fotografię sir Edwarda Elgara (brytyjski kompozytor XIX wieku) wychodzącego z Abbey Road .

PAUL: Właśnie. "Oh, skrzydła mew, oh skrzydła..." [Paul nuci melodię] - te stare nagrania EMI. To takie stare, a przecież to wciąż świetny muzyczny numer. Ale wracając do basu: no dobrze, może warto użyć różnych dźwięków. Siódemkę zamiast zwykłych, może nawet trochę dostrojenia akordami, których nie ma nigdzie indziej.  Może się udać znaleźć nową nieznaną melodię.
TB: To właśnie się działo na Sgt. Pepper.
PAUL: Taaa, to właśnie wtedy wniknąłem w to. To prawdopodobnie było to, okazało się moją najsilniejszą stroną na basie, nowe, nieznane linie basowe. Jak np. na "Lucy In The Sky With Diamonds"....
TB: "Rain" była zawsze jedną z moich ulubionych piosenek.
PAUL: Taaa … Nie pamiętam jednk z niej linii basu.
TB: Byłeś tam wszędzie! Tak więc we wczesnych latach było oczywiste, że chciałeś z basem coś włożyć do piosenek, ale kiedy zacząłeś myśleć, że jesteś basistą na swoich regułach?



PAUL: Od samego początku, gdy przezwyciężyłem już swoją niezgrabność, zacząłem być dumny z tego, że jestem basistą, dumny z tego jak na nim gram. Kiedy zdałeś sobie sprawę z tego, jaką kontrolę masz nad zespołem... miałeś kontrolę. Oni nie mogli iść w żadną stronę! Ha! Władza! Zacząłem potem identyfikować się z innymi basistami, rozmawiać o grze na basie z innymi facetami z różnych zespołów. Gdy poznaliśmy Elvisa, starał się nauczyć gry na basie. Pomyślałem sobie, że mógłbym nauczyć go kilku rzeczy. Tak więc byłem bardzo dumny z faktu, że jestem gitarzystą basowym. Ale gdy to poszło dalej w stronę melodyjności basu, to już
był prawdopodobnie szczyt mego zainteresowania.

TB: Odpowiadałeś za to, że wielu ludzi zaczęło uważać bas za ważniejszy instrument, bardziej akceptowalny, w porównaniu do tego co było około 1960 roku, kiedy bas uważano za instrument lekko "kłopotliwym". 


 

PAUL: Taaa, bas stał się bardziej zręczny. Nie powiedziałbym, że to moja zasługa, ale dziękuję za te słowa. Ale podzielę się tą zasługą z Jamesem Jamersonem [zdjęcie], myślę, że to może być zasługa nas. dwóch. Dużo rzeczy podpatrzyłem u niego. To było to, zrobił grę na basie bardziej  funkową, jakby doszedł drugi bęben, poszerzył możliwości rytmiczne. To było bardzo ekscytujące i to spowodowało, że jeszcze bardziej polubiłem to wchodzenie w ten instrument. Niebezpieczeństwo związane z basem to to, że każdy dostaje interesującą robotę do zrobienia, a ty jesteś ostatnim facetem, który dostaje dosłownie dwa, trzy akordy do zagrania. Ale teraz właściwie ta prostota mi się znowu podoba. Takie granie na basie w stylu country.
 

TB: Wygląda na to, że musiałeś się nauczyć naprawdę skomplikowanych rzeczy, aby...
PAUL: ...wrócić, dokładnie, powró do naprawdę miłych rzeczy. Ale jak już powiedziałem, byłem naprawdę dumny będąc basistą w The Beatles. Inną trudną rzeczą było to, że niektóre partie były odzielnymi melodiami, dosyć trudnymi  do zaśpiewania. Śpiewanie wtedy stało się dużo trudniejsze. Gdy śpiewałeś "She was just seventeen" i szło tak [muzyk śpiewa linię basu], musiałem w to włożyć więcej wysiłku, co spowodowało, że stało się to bardziej interesujące. Niedawno spotkałem przyjaciela, który uczy się grać na fortepianie i musi zapomniećo swojej  lewej ręce, ona musi grać sama, nie możesz ich obu obserwować. Tak więc z czasem to stało się umiejętnością, mogłem z czasem śpiewać [muzyk śpiewa bas z "Seventeen"], ściągnałem to ocd Chucka Berry'ego, jestem pewien, że wiesz, z "Talkin' about You". Przyznałem mu to. 
TB: To tak  jak perkusiści grający cztery różne niezależne od siebie linie.
PAUL: To fantastyczne, i kiedy tworzysz muzykę klasyczną zdajesz sobie sprawę jak dobre są numery rock and rolla i r'n'b. Ponieważ myślisz o nich, jako biednym bracie mądrzejszego klasyka. Ja tak wcale nie uważam. Powiedziałem kiedyś komuś, że gdy piszesz klasyczną perkusję, napiszesz trzy lub cztery części, może, ale widzisz, perkusista idzie cht-cht-cht-cht jedną ręką, donk-de-dong jedną nogą, szt-szt-szt drugą i jeszcze bup-be-bup inną ręką. To naprawdę skomplikowane. A on ma jeszcze w tym czasie śpiewać np "Talking about the boys, yeah yeah boys". Ha, ha. Użyliśmy dziewczęcą piosenkę, i Ringo użył słowa  "boys" tak samo jak zrobiły to dziewczy z The Shirelles,które śpiewały właśnie o "chłopcach". I on śpiewał też o chłopakach. Może dlatego mieliśmy sporo gejowskiej widowni, czy coś tam. Ale nigdy o tym nie myśleliśmy, to była po prostu piosenka. Ta cudna nasza niewinnośc, wszystko wtedy odkrywaliśmy, wymyślaliśmy wszystko w miarę upływu czasu, i nie było zbyt wiele czasu na zastanawiani się, co jest, tak uważam, zawsze dobrą rzeczą. Im więcej czasu o tym myślisz, więcej czasu martwisz się. Lubię ufać swojemu instynktowi i, racja, masz to, do diabła! Wtedy się wyłączasz. 
 


_____________

I zamykając temat basu, jeszcze raz Paul w innym wywiadzie z z książki Tony Bacona na temat swoich inspiracji gitarzystami basowymi. Za swoich bohaterów gitary basowej uważa dwóch muzyków. Pierwszy to wspomnainy wyżej James Jamerson, basista współpracujący z Elvisem. Drugim, co ciekawe, Brian Wilson, lider, twórca większości materiału muzyynego Beach Boys [na zdjęciu].
PAUL:  James Jamerson był naprawdę moim bohaterem. Jak się nazywał dowiedziałem się dopiero niedawno. James był bardzo melodyjny i to sprawiło, że mnie tak bardzo zainteresował. On i Brian Wilson mieli największy wpływ na moją grę. Brian, ponieważ podążał w bardzo nietypowe miejsca. Brian używał, gdy ty wybierałeś C, zostawał przy G by wszystko wstrzymać i dzięki temu zacząłęm sobie zdawać sprawę z jego siły w zespole.


 Historia  The Beatles 
 ALL  ABOUT  THE  BEATLES


 

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz