GEORGE: Wywiad z 1996 roku (Australia)

 

29 listopada 2001 , 21 lat temu zmarł George Harrison. Przypominam jeden z jego wywiadów z 1996 roku z Paulem Cashmere, menadżerem, producentem, dziennikarzem , wtedy szefem firmy Undercover i jej dla australijskiego magazynu "The World's Coolest Music Magazine on CD-ROM". To jeden z ciekawszych wywiadów muzyka, w którym porusza m.in. temat przyjaźni z Claptonem, rozstania z Patti, afery z "My Sweet Lord". Transkrypcję nagranego wywiadu Paul Cashmere opublikował w listopadzie 2008 roku w rocznicę 7 śmierci muzyka. Cashmere mówi, że najważniejszym wydarzeniem w jego karierze medialnej była zdecydowanie możliwość przeprowadzenia wywiadu z George'em Harrisonem. George wg. niego był wtedy zabawny, dobrze poinformowany i chętny do rozmowy.



Paul Cashmere: Zacznijmy od filmów. Nie pamiętam już ile razy oglądałem "Monty Python's Life of Brian", w którym zagrałeś epizod. Szukałem fragmentu z tobą, nawet na stop klatce. Problem w tym, że w filmie wszyscy wyglądają jak George Harrison. Pomóż mi, proszę. gdzie tam jesteś?
GEORGE: Cóż, jeśli szukasz mnie tam, to wszyscy będą tak wyglądać. Jest tam tylko jedno małe ujęcie, prawdopodobnie tylko 12 klatek. Pamiętasz tą scenę kiedy on wychodzi z pokoju do ludzi, których pełno jest w domu i John Cleese mówi: "Ci ludzie z prezentami tworzą kolejkę po lewej stronie, opętani są po prawej". Wtedy on wychodzi i mówi: "Brian, Pan Papadopoulos obiecał nam pożyczyć wierzchowca na poniedziałek". . Musisz przelecieć przez to jeszcze raz i zobaczyć tę scenę, jestem w tłumie. Mówię „Ech, cześć, dziękuję czy coś… cześć”. To wszystko!
PC:
I nigdy nie otrzymałeś za to Oskara?

GEORGE: Nie, ale ciągle mam nadzieję. Chcieli bym zagrał rolę Chrystusa, tam na początku, gdy jest na górze i wygłasza kazania.  Właśnie do tego próbowali mnie skłonić, ale pomyślałem, że to trochę zbyt kontrowersyjne.
PC: Tak, dla kogoś z Liverpoolu w Anglii to trochę przesada, prawda!
GEORGE: (śmiejąc się) Tak, trochę tak.  

 
PC: Ty i Eric Clapton przeszliście długą drogę. Kiedy spotkałeś go po raz ? 
GEORGE: Myślę, że to musiało być ... eee. ...w '64 czy '65 w Hammersmith Odeon. On wtedy grał w  The Yardbirds. Robiliśmy tam Christmas show ... graliśmy tam dwa lub trzy tygodnie. Wtedy spotkałem go po raz pierwszy. Potem spotkałem go jakoś ... Brian Epstein był menadżerem Cream i Bee Gees, wtedy go widywałem. To było wtedy kiedy ten facet (Robert) Stigwood zaczął pracować dla Briana. Wtwdy go poznałem już trochę lepiej. To musiał być 1966, 67. 
PC: Biorąc pod uwagę fakt, że Eric uciekł z twoją pierwszą żoną Patti, jak udało się wam pozostać przyjaciółmi ? 
GEORGE: Cóż, w zasadzie to z nią nie uciekł, ponieważ w tym czasie jakby wszystko między nami się skończyło. I wiesz, dla mnie, to jest  myślę problem, nie fakt, że ożenił się z Patti. Myślę, że  problem polega na tym, że on denerwował się tym, że ja się tym nie przejmowałem. Myślę, że w głębi duszy chciałby, żeby to mnie naprawdę wkurzyło, ale tak się nie stało, bo byłem szczęśliwy, że odeszła, bo skończyliśmy ze sobą i to mi ułatwiło sprawę. Widzisz, w przeciwnym wypadku musielibyśmy przejść przez te wszystkie awantury rozwodowe. I wiesz, zamieniła życie na styl, do którego się przyzwyczaiła i było to dla mnie naprawdę bardzo wygodne. Tak to wygląda. 

 

1987, Gala "Price Trust". George i wiele gwiazd, z łatwością je poznacie.

PC: Nagrałeś wspaniałe wersje "While My Guitar Gently Weeps" obie z Erykiem, zarówna ta na albumie  "The Beatles" oraz na albumie koncertowym. Uporządkujmy to. Wracając do oryginalnej nagranej wersji, jedna była ta z Johnem na gitarze prowadzącej, druga z tobą i jeszcze jedna z Erykiem. Która ostatecznie znalazła się na Białym Albumie ?
GEORGE: W zasadzie to nie znam tej z Johnem na gitarze. Była jedna wersja demo. Kiedy to napisałem, zrobiłem ją z gitarą akustyczną. I jest ta, która jest na Białym Albumie z Erykiem Claptonem.Tak naprawdę to jest tylko ta, na której gra Eric. Nawet na tej, która znalazła się na albumie z koncertu Prince Trust gra Eric.
PC: Kto wymyślił tą przerwę w grze gitary solowej ?
GEORGE: Cóż, Eric tak zagrał wtedy, kiedy na żywo pracowaliśmy nad nią. Na oryginalnym nagraniu z 1967 roku na pianinie zagrał Paul. Ringo grał na perkusji, nie wierzę, aby wtedy był z nami John. Sam grałem na akustycznej gitarze, Paul na pianinie, Ringo na bębnach i Eric grający z nami na żywo. Potem Paul nałożył bas. Tak więc Eric wymyślił partię gitary spontanicznie. I o to w tym chodzi. Kiedy przygotowywaliśmy się na trasę po Japonii uważnie słuchał starej wersji, próbował ponownie nauczyć się zagrać  starą wersje jako bazy, od czego zaczął, bo myślę, że czasami zapominasz o dobrych rzeczach, które już zrobiłeś. Wrócił więc do tego, co zrobił pierwotnie, ale solówka na tym utworze jest, jak sądzę, genialna teraz w wersji na żywo.

 

PC: Mógłbyś powiedzieć coś o "Something". Rozumiem, że napisałeś ją o Patti, prawda?
GEORGE: Nie, nie o niej. Po prostu napisałem ten song a potem  ktoś zmontował videoclip. Wyszliśmy w plener, zrobiono z tego trochę materiału filmowego ze mną i Patti, Paulem i Lindą, Ringo i Maureen, wszystko wymyślili John i Yoko i zrobili z tego ten  mały film. Więc wszyscy przypuszczali, że napisałem to o Patti, ale tak naprawdę, kiedy to pisałem, myślałem o Rayu Charlesie.

PC: On raczej nie jest tak pociągający, ale cóż, no wiesz...
GEORGE: (śmieje się) Taa, wiem, ale jest lepszym piosenkarzem Ale właśnie o tym myślałem. Słyszałem w głowie, jak śpiewa ją Ray Charles. 

 



PC: Czy byłeś sfrustrowany faktem, że zajęło to prawie całą twoją karierę w The Beatles, zanim przyznano ci stronę „A” singla, a potem zespół się rozpadł?
GEORGE: Cóż, to nie była tak bardzo strona „A” singla [George może mieć tutaj to na mysli, że w niektórych krajach na świecie druga piosenka na singlu, "Come Together" Johna była tak samo promowana jako druga strona A], ale czasami, no wiesz, było to frustrujące, kiedy musieliśmy przedzierać się przez miliony "Silver Hammer's Maxwell-ów”, zanim mogliśmy dotrzeć do czegoś mojego. Ponieważ uważam teraz, kiedy spoglądam wstecz, że było kilka moich utworów, które były wystarczająco dobre – lub lepsze – niż te, które Paul czy John czasami napisali.  Ale wiesz, tak po prostu było. Nie przeszkadza mi to, naprawdę. Po prostu przez chwilę byłem w zawieszeniu. [George kiedyś pod koniec życia nazwał siebie "Beatlesem klasy ekonomicznej"]

PC: Które z twoich solowych nagrań uważasz za wystarczające dobre dla The Beatles?
GEORGE: I to jest bardzo zabawne, prawda? gdyby The Beatles kontynuowali nagrywanie płyt, wszystkie solowe rzeczy, które zrobiliśmy wydane byłyby na albumach The Beatles. Tak więc "Cloud 9" byłoby albumem Beatlesów i tak dalej. Więc nie wiem. Ktoś zapytał mnie o piosenki , które znalazły się na albumie "Live in Japan", czy nie martwi mnie, że umieściłem  tam  tak dużo piosenek The Beatles.  Ale tyle czasu już upłynęło. Wiesz, nawet nie myślę o nich jak o piosenkach The Beatles. Kiedy wrócisz do "I Want To Tell You" i "Taxman", dla mnie były to po prostu melodie, które napisałem i zostały nagrane w tamtym okresie, i to byli The Beatles. A „Cloud 9” był piosenką, którą napisałem, ale nagrałem ją z innymi facetami i była na solowy album. Zasadniczo, nicią, która łączy je wszystkie razem, było to, że to ja je napisałem, więc tak naprawdę nie postrzegam ich jako piosenki The Beatlesów czy solowe. Po prostu postrzegam je jako zbiór moich prac, w które byłem zaangażowany w taki czy inny sposób inne. 

Bob Dylan, Jeff Lynne, Tom Petty, Roy Orbison (zm. 1988), George Harrison

PC: Opowiedz coś o The Travelling Willburys. Jak jest teraz?
GEORGE: Na ten moment każdy z nas robi swoje, Willburys jak specjalne nasze hobby zostało na ten czas zawieszone na kołek. Tom Petty właśnie nagrał album i zrobił pod koniec roku i na początek tego trasę promującą album. Bob Dylan, jak pewnie wiesz, ciągle jest w trasie. Ja także miałem trasę, zrobiłem z niej album. Z tych powodów nie wiem kiedy zrobimy nowy album, także dlatego, że sam planuję nagrać nowy album studyjny... chociaż wszyscy spotkaliśmy się razem w Nowym Jorku w Madison Square Garde z okazji obchodów 30- lecia kariery Boba.  Wszyscy śpiewaliśmy jego piosenki (clip niżej).  

 

George śpiewa "Absolutely Sweet Marie" , song z albumu Dylana "Blonde on Blonde" ('1966)
 


PC: Słyszałeś "Knocking on Heaven's Door" w wykonaniu Guns 'n' Roses?
GEORGE: Taaa, czyż nie pomieszali akordów ?
PC: Rozumiem więc, że nie jesteś fanem ich wersji?
GEORGE: Są tam tylko trzy akordy, ale udało im się pomylić jeden z nich. (śmieje się)

PC: Bob Dylan to od lat twój wielki przyjaciel. Czy od samego początku byłeś nim zauroczony?
GEORGE: Jak wiesz, mieliśmy swój pierwszy numer jeden w Ameryce kiedy się po raz pierwszy z nim spotkaliśmy, i sądzę, że nie miał wtedy jak dotąd żadnego numeru jeden. Miał zdaje się dwa albumy. Pierwszy z nich nie radził sobie zbyt dobrze, ale już drugi, no wiesz. Był wtedy zdecydowanie gorącym towarem. Nie byliśmy nim jakoś szczególnie zachwyceni, ale kochaliśmy jego album. Słuchaliśmy właśnie wtedy jego "The Freewheelin". Zanim przyjechaliśmy na show Sullivana spędziliśmy miesiąc w Paryżu i przez miesiąc słuchaliśmy jego albumu, który normalnie nas powalił. Oczywiście było w nim coś szczególnego.

PC: Musisz mieć taki sam wpływ na nowych artystów, kiedy się spotykają.
GEORGE: Czy ja wiem. Nie wiem. Czasami tak, czasami nie. Ale wracając do Boba, on udowodnił tym co napisał, jego słowa, jego melodie, że jest wyjątkowy. I uważam, że najlepszą w nim rzeczą jest to, że jest tak samo wierny temu samemu co w 1963 a niewielu ludzi nadal wierzy wte same rzeczy, w które wierzyli wtedy.
PC: Lubisz sesje, na których grasz na albumach innych wykonawców jak Belinda Carlisle czy Jimmy Nail? Jak dochodzi do takich decyzji ?
GEORGE: Naprawdę nie wiem. Nie jestem pewny. umowa jest taka, że zagram jeśli ktoś przysyła mi taśme i zaakceptuje wszystko cokolwiek zrobię. Nie lubię, gdy ktoś mówi: "Zrób to, zrób tamto, czy możesz zabrzmieć tak i tak?" Zasadniczo, jeśli mnie chcą, dostają mnie takiego jakim jestem. Zazwyczaj chcą partię na slide gitarze. Nie wiem. Czasami to wychodzi dobrze, a czasami nie wiem, co z tym zrobić, kiedy jest to rodzaj piosenki, której normalnie sam bym nie zagrał.

 Tutaj mój komentarz.. Belinda Carlisle to lidera popowego dziewczęcego zespołu The Go-Go's, która po sukcesach z koleżankami rozpoczęła swoją karierę solową. Ku jej zaskoczeniu George Harrison zgodził się zagrać w dwóch piosenkach na jej trzecim albumie. Ex-Beatles zagrał solo na slide gitarze w jej singlowym przeboju "Leave A Light On" oraz dodatkowo na 12-strunowej oraz na basie w utworze "Deep Deep Ocean". Producent i współtórca singlowego przeboju  Rick Nowels poznał kiedyś Harrisona a maż Belindy znał kogoś z wytwórni filmowej Beatlesa, Handmade Films. W ten sposób prośba dotarła do zainteresowanego a ten powiedział, że chętnie zagra.  W 1992 roku George w wywiadzie dla magazynu "The Guitar World" powiedział, że jego najlepsze gitarowe solo na slide znalazło się na albumie Belindy, której głos lubił. Wiemy więc w którym.  Singiel Carlisle dotarł do 12 miejsca list przebojów w USA i do 4 w Wielkiej Brytanii. W 1992 roku angielski artysta wydał swój album "Growing Up With Public", na którym znalazł się jego wielki przebój, "Ain't No Doubt", numer 1 w UK. Na albumie tym zagrali prócz Harrisona David Gilmour, Gary Moore, zaśpiewała Sam Brown, wokalistka, córka Joe Browna, bliskiego przyjaciela ex-Beatlesa, stąd może obecność wielkiego George'a na albumie nieznanego artysty.


PC: Na twoim albumie koncertowym na samym końcu umieściłeś  taki miły akcent, "Roll Over Beethoven". To stary kawałek Chucka Berry'ego z "With the Beatles". To piosenka, w której w oryginalnie wykonałeś duet z samym sobą. 
GEORGE: O tak. To miły kawałek, o którym zupełnie zapomniałem, ale mój przyjaciel, kóry przepada za rock and rollem powiedział, że muszę go koniecznie zagrać. I jak się okazało na konferencji prasowej w Tokio spytano mnie czy zagram "Roll Over Beethoven". Powiedziałem, że tak i na sali wybuchł aplauz. Zaczęto bić brawa. Powiedziałem sobie, "To dobre, robimy ten numer". Japończycy bardzo lubią "Roll Over Beethoven".
PC:  Katalog płyt Apple bardzo długo ukazuje się na CD. Dlaczego to tak długo trwa? 
GEORGE: Potrafię to sobie wyobrazić, ponieważ EMI,  ktora ma podpisane oryginalne kontrakty z The Beatles i Apple Records, przez lata prowadziła negocjacje. To mogło tak wyglądać, gdyż tak to wyjaśniali, no i musiało minąć kilka lat od tego, gdy wszyscy zaczęli wydawać wszystko na CD.
PC: Słyszałem, że "Wonderwall Music" (pierwszy solowy album George'a) ukaże się niebawem.
GEORGE: To dobrze, ponieważ nie znajdziesz tego na vinylu. Jeśli masz kopię tego albumu na vinylu, to jest to rarytas.  
PC:  W takim wypadku mógłbym sprzedać go na rynku.
GEORGE: Taa, razem z całym materiałem The Beatles.
PC: Z których artystów ze stajni Apple jesteś najbardziej dumny?
GEORGE: Przypuszczalnie z każdego, który miał hit... Badfinger byli całkiem dobrzy.  To bardzo smutna historia, ponieważ ten facet w końcu się zabił. Pete Ham był wspaniałym facetem, dobrym gitarzystą, wspaniałym wokalistą. Napisał ... najbardziej sławną, którą sobie przypominam  jest "Without You, jak wiesz, to nagranie Harry Nilssona.  

PC: Powiedz coś nam o Anthology i o tym co się dzieje w Apple?
GEORGE: Teraz w Apple dzieje się bardzo dużo. Zrobiliśmy serię filmów, 9 lub 10 godzin filmu, praktycznie ukończyliśmy rok 1962 i on trwa 75 minut, następny z 1963 będzie trwał tyle samo, potem kolejne lat, '64, '65 i tak dalej. To będzie coś jak  "The Civil War," (miniserial TV Kena Burnsa). Przypuszczam, że cały box kaset video lub telewizyjny serial. To bardzo interesujące, że mimo, że minęło tyle lat wszyscy wypuszczają video lub zdjęcia z The Beatles.  Myślą, że opowiedzieli o nas już wszystkie historie, ale prawdziwa historia to ta, którą tylko my możemy opowiedzieć z naszego punktu widzenia i znamy wszystkie drobne, intymne szczegóły. Kompilowaliśmy więc cały ten materiał filmowy z naszych własnych kamer i mamy aż tony materiału. To naprawdę ekscytujące. Byłem bardzo zadowolony, że to zobaczyłem, ponieważ pokazuje  cały obraz  inspiracji, którymi inspirowaliśmy innych..

PC:  jakie masz teraz przemyślenia związane z "My Sweet Lord"? Jak sprawa sądowa dotycząca tej piosenki wpłynęła na twoje pisanie piosenek?
GEORGE: To w żaden sposób nie wpłynęło na moją twórczość. Napisałem piosenkę "This Song," która była pewną formą komentarza na tą sprawę. Rzeczą, która naprawdę mnie rozczarowała, jest sytuacja związana z moją relacją z jedną osobą, która cię zdradza.  Ponieważ cała historia „My Sweet Lord” związana jest z tym człowiekiem, Allenem Kleinem (na zdjęciu), który zarządzał The Beatles od około 1968 lub 69 do 1973. Kiedy złożono pozew na „My Sweet Lord”, był moim biznesowym  menadżerem. To on wydał ten utwór i zgarnął od niego 20% wpływów. I to on wynajął prawników, by mnie bronili, i udzielił wywiadu dla Playboya, w którym mówił o tym, że ta piosenka w niczym nie przypomina tej drugiej. Później gdy sędzia zasugerował by się w tej sprawie dogadać z drugą, gdyż nie sądził, że świadomie ukradłem ich piosenkę, trwał proces ugody, który oni niespodziewanie wstrzymali. Minęło trochę czasu zanim się dowiedziałem, że Klein knuł za moimi plecami. W międzyczasie wylałem go. On z kolei bocznymi drzwiami kupił prawa do piosenki "He's So Fine", aby kontynuować proces przeciwko mnie. I za każdym razem gdy sędzia ogłaszał wyrok odwoływał się. Raz mnie bronił, potem przeszedł na drugą stronę by mnie atakować.  I odwoływał się i odwoływał, aż trafiło to do Sądu Najwyższego. Trwało to 16 lat, czy coś... 18 lat. I w końcu to już koniec, w wyniku czego mam  prawa do "My Sweet Lord",  także do "He’s So Fine", a Allan Klein jest mi winien jakieś trzysta czy czterysta tysięcy dolarów, bo wziął tyle forsy za oba utwory. To naprawdę żart. To totalny żart. 
PC:  Gdzieś w tym jest gotowa fabuła na film.
GEORGE:  Jest o tym książka, gdyż teraz przy jakimkolwiek naruszeniu praw autorskich wskazuje się mój przypadek, precedens, zawarty we wszystkich podręcznikach dla studentów prawa.
PC:  Więc może zobaczymy gościnnie George'a Harrisona w programie "LA Law" (prawniczy amerykański serial obyczajowy).
GEORGE: (śmieje się) Wątpię w to, ale przez lata zatrudnialiśmy wielu prawników, nadal to robimy wten czy inny sposób. Zawsze gdzieś jakieś bzdury wypływają. 
PC:  Masz już gotową swoją własną antologię. Dopieśćmy teraz moich Australijczyków, opowiedz o "When We Was Fab".
GEORGE:
Taaa, dopóki nie skończyłem tekstu, nazywałem to "Aussie Fab". Taki był roboczy tytuł. Nie wiedziałem, o czym będzie ta piosenka… o czym będzie tekst, ale wiedziałem, że to zdecydowanie Fab (wspaniała) piosenka. Fabuła opiera się na Fabsach, a ponieważ napisalismy ją w Australii, tam w Queensland, tak ja nazwaliśmy (współautorem jej jest Jeff Lynne). gdy dopieszczalismy tekst, piosenka stała się "When We Was Fab". Jest trudna do wykonania na żywo ze względu na te wszystkie małe dogrywki, te wszystkie wiolonczele, dziwne dźwięki i chórki. Kto wie… może następnym razem spróbujemy. Spróbujemy tego na próbie i zobaczymy.
 

PC: Co sądzisz  o zespołach brzmiących podobnie do The Beatles, zespołów inspirujących, nie tych co Was kopiują, na przykład o o zespole Crowded House ? [australijski zespół, znany z wielu przebojów, np "Don't Dream Is Over"]
GEORGE: Nie sądzę, bym słyszał kiedyś Crowded House... to jeden z tych nowszych, tak ? Wiesz, w sumie to dobrze,  bo w płytach The Beatles połowy lat 60-tych było naprawdę dużo dobrego brzmienia. Sam chciałem odtworzyć niektóre z tych brzmień.

PC: Czy kiedykolwiek byłeś rozczarowany faktem, że The Beatles przestali występować na żywo ?
GEORGE: Niespecjalnie. Byłem rozczarowany retrospektywnie. Byłem rozczarowany tym, że staliśmy się tak sławni, bo na początku byliśmy naprawdę dobrym zespołem. Ale im bardziej stawaliśmy się sławni, tym publiczność na widowni głośniej krzyczała, tym bardziej, ze graliśmy już tylko 20-30 minutowe show z naszych ostatnich singli. Muzykalność nasza jakby wypadła przez okno. Więc gdy spędzam czas z kimś takim jak Eric Clapton, który z drugiej strony nigdy nie przestał koncertować i nigdy nie był w takiej sytuacji, zawsze po prostu zmieniał zespoły, to widzę jak stawał się coraz lepszy na swoim instrumencie. Wiesz, zaszufladkowaliśmy się przez panujące wokół nas szaleństwo i brak możliwości dłuższego grania ponieważ było jak było.
PC: Albumy stały się teraz takie skomplikowane. Nigdy nie mogliście zagrać "Sgt. Peppera" lub "Abbey Road", prawda?
GEORGE: Ale z drugiej strony, gdybyśmy nadal koncertowali, być może nie byłoby nas tyle w studiu i nie nagralibyśmy tych wszystckich skomplikowanych rzeczy. Oodczas naszej ostatniej trasy, pamiętam jak próbowliśmy wykonać "Paperback Writer", który miał coś w rodzaju podwójnego wokalu i tak dalej, i było to wtedy trochę krępujące. Pamiętam nasze słowa: "To się nie udaje. To nie brzmi zbyt dobrze". Więc nie wiem, ale trasy The Beatles były czymś innym. Musiałbyś tam być, żeby wiedzieć, jakie to śmieszne. Nie było możliwości kontynuowania gry w takich okolicznościach.





 

 Historia The Beatles
History of  THE BEATLES




 

1 komentarz:

  1. Fajny ten George, tylko trochę zgryźliwy, nie podoba mu się Guns,N,Roses z coverem Dylana, wcześniejsze wywiady to negowanie wokalisty Oasis, swojej piosenki w wykonaniu Hollies... ale i tak go kochamy, prawda? Bo to ex-Beatles. Zakochani w Pańskim blogu, dzięki temu w Beatlesach Mariola z Rafałem. Mamy po 19 lat, można i w tym wieku kochać ten zespół, prawda? Kto się nie zgadza, to jest ... :)

    OdpowiedzUsuń