SGT.PEPPER: 01. "SGT. PEPPER'S LONELY HEARTS CLUB BAND"

Kompozycja: Lennon - McCartney (100%)
Nagrywana: 1-2 luty, 3,6 marca 1967
Napisana: 19 listopada 1966 – styczeń 1967
Miksowana: 2 luty, 6 marca 1967
Długość: 2'02”
Podejścia : 9
Producent: George Martin
Inżynier: Geoff Emerick
Wydana: 1 czerwca 1967 (UK), 2 czerwca 1967 (USA)


 ____________________


Obsada:
PAUL: wokal, chórki, solowa i rytmiczna gitara(1965 Epiphone Casino ES-230TD), gitara basowa (1964 Rickenbacker 4001S)
JOHN: chórki
GEORGE: solowa i rytmiczna gitara (1965 Epiphone E230TD(V) Casino) (niektórych źródłach gitary:1964 Gibson SG Standard)
RINGO: perkusja (1964 Ludwig Super Classic Black Oyster Peral), chórki (wg niektórych źródeł)
Mal Evans, Neil Aspinall – chórki (ta informacja tylko w niektórych źródłach, wydaje się jednak dość prawdopodobne, że jeśli założymy, że prawdą jest, że Ringo śpiewał chórki czyli refren, to czemu nie mogli śpiewać także obaj „roadies”. W każdym razie taką informację podał Mal Evans w swoich wspomnieniach).
James W. Buck, Neil Sanders, Tony Randall, John Burden – francuskie rogi (sekcja dęta)

Dostępne na:(CD)
Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band (UK: Parlophone PMC 7027, PCS 7027; Capitol (S)MAS 2653; Parlophone CDP 7 46442 2)The Beatles 1967-1970 (UK: Apple PCSP 718; US: Apple SKBO 3404; Apple CDP 7 97039 2)Yellow Submarine (soundtrack) (Capitol/Apple CDP 7243 5 21481 2 7)
wydana na singlu w USA (Capitol 4612) – najwyższa pozycja nr 1




Paul miał zamgloną wizję jak ma wyglądać album. Rodził się on cały w studiu. Martin musiał sprostać oczekiwaniom nowego Lidera w zespole.
PAUL: To moja piosenka, nie przypominam sobie żadnej pomocy Johna. Przyniosłem ją i pokazałem w zespole, chciałem by była tytułowa. Wszystko wtedy miałem już ułożone w głowie... nawet Billy'ego Shearsa, którym okazał się Ringo. Lubię mocne gitary w tym numerze, podoba mi się początek. Na pomysł wstawienia efektów początkowych, no wiecie, ten hałas, szum, strojone instrumenty - wpadłem sam, ale możliwe, że całe jego rozwiązanie zasugerował mi George Martin.
Niektóre źródła opisujące historię The Beatles podają informację, że to Mal Evans wpadł na pomysł z Sgt.Pepperem, inne, że Neil Aspinall. Podobno w czasie lotu z Kenii w samolocie Evans zainteresował tym Paula, pytając o litery P i S na szaszetkach przypraw dodawanych do posiłków (P - Pepper – pieprz, S - Salt – sól).
Nagrywanie sekcji dętej w tytułowym utworze z albumu. 
remiks utworu, '2017 (rocznica 50-lecia wydania albumu)

NEIL ASPINALL : Wynajmowałem mieszkanie na Sloane Street z Malem. Któregoś dnia w lutym Paul zadzwonił i powiedział, że napisał piosenkę, chciałby przyjechać, żebyśmy z Malem jej posłuchali. To był początek Sierżanta Peppera. W moim mieszkaniu dopieścił i rozwinął piosenkę. Na końcu każdego koncertu The Beatles, Paul miał zwyczaj mówić: Czas kończyć. Idziemy spać i to jest nas ostatni numer ('It's time to go. We're going to go to bed, and this is our last number'). No i grali ostatnią piosenkę i zwiewali. Kiedy Mal poszedł do łazienki, powiedziałem do Paula: 'Dlaczego nie użyjesz Sgt. Peppera jako głównego motywu na album? Pojawia się on na początku show oraz na jego zakończeniu' Trochę później Paul wspomniał o tym Johnowi w studiu, a ten przyszedł potem do mnie i powiedział: 'Nikt nie lubi mądrali, Neil”.

JOHN:Sgt. Pepper” to Paul po podróży do Ameryki (wiemy, że Paul wpadł na ten pomysł podczas powrotu z wakacji w Kenii – RK).Właśnie nadchodziła moda z Zachodniego Wybrzeża na długie nazwy zespołów. Nie jakieś The Beatles czy The Crickets – nagle pojawiał się Fred and His Incredible Shrinking Grateful Airplanes. Myślę, że on się tym zaraził.Starał się nieco odseparować The Beatles od publiczności i stąd ta osoba Sgt. Peppera, Intelektualnie to było to samo co napisanie „ona ciebie kocha” zamiast „ja cię kocham”. To był wtedy taki styl pracy Paula. „Sgt. Pepper” został nazwany pierwszym koncept albumem, ale nie zasługiwał na to. Cały mój wkład w album nie miał absolutnie nic wspólnego z ideą Sierżanta Peppera i jego bandu, ale to zadziałało, ponieważ powiedzieliśmy sobie, że ma zadziałać i jak ma wyglądać album. Przecież nic do siebie nie pasowało, z wyjątkiem wstępu i przedstawianiem przez Sgt. Peppera Billy'ego Shearsa i na koniec repryzy.Każda inna piosenka mogła się znaleźć na dowolnym albumie

Piosenkę nagrano w ciągu czterech dni. 1 lutego nagrano 9 podejść ścieżek rytmicznych, ale tylko pierwsze i ostatnie były całkowite. Następnie dograno perkusję, bas oraz dwie gitary - na których grali Paul i George. Następnego dnia Paul dograł swój wiodący wokal, John i George śpiewali refren i harmonię. Odłożono piosenkę na prawie miesiąc, do czasu gdy dograno sekcję dętą (wszyscy czterej muzycy wynajęci zostali z London Symphony Orchestra) oraz solo gitarowe Paula. 6 marca całość zmiksowano z efektami dźwiękowymi (szmer i hałas publiczności oraz hałas przygotowującej się do gry orkiestry – zaczerpnięto to z nagrania z 1961 roku komedii 'Beyond The Fring' oraz z odrzutów z sesji' A Day In The Life' z 10 lutego. )
Do końca nie jest pewne czy w chórkach śpiewali Mal i Neil. Co prawda w swoich zapiskach ze studia Mal zapisał: 2 luty 1967, Nagrywanie wokali na KAPITAN Peppera. Cała nasza szóstka nagrywa chórki w refrenie, praca aż do północy”. Szóstka a więc plus Ringo i Neil!

Take 9 And Speech

 
Paul, George oraz Ringo na weselu Erica Claptona '1979
19 maja 1979 tytułowa piosenka miała swoją premierę wykonania na żywo. Na weselu Erica Claptona i Patti Boyd (ex-Harrison). Pan Młody wykonał ją w towarzystwie Paula, George'a oraz Ringo. Z jakiego powodu na weselu nie było Johna – nie wiem. A szkoda, to była ostatnia okazja gdy wszyscy czterej mogli zaśpiewać razem, za półtora roku John ginął.
Trzy dni po oficjalnym wydaniu płyty w Wielkiej Brytanii, George Harrison i Paul McCartney oglądali w londyńskim Saville Theatre koncert Jimiego Hendrixa, na którym został po raz pierwszy wykonany na żywo tytułowy utwór z nowego albumu Beatlesów. Wersja czarnoskórego wirtuoza gitary podobno bardzo się spodobała obu Beatlesom, jeszcze bardziej ich zaskakując, gdyż piosenka otwierała koncert. Wersję Jimiego możemy usłyszeć na rejestracji jego koncertu w czasie festiwalu na wyspie Wight w 1970 roku.

Na mnie szczególne wrażenie zrobiło wykonanie tej piosenki 2 lipca 2005 r. o godz13.00 na Hyde Parku w Londynie, w Wielkiej Brytanii. Tego dnia odbył się słynny festiwal Live 8, 25 laty po słynnym Band Aid, tym razem poświęcony tematyce globalnego ocieplenia i spotkaniu 8-mki możnych tego świata, ośmiu szefów najzamożniejszych państw na świecie na wspomniany wyżej temat. Inicjatorem koncertu i całego WYDARZENIA w wymiarze globalnym był Al Gore, od strony muzycznej po raz kolejny zaangażował się Bob Geldof, dzięki poprzedniemu koncertowi już z tytułem Sir. Sam byłem ciekaw kto otworzy i kto zamknie koncert. W grę wchodzili tylko: Paul McCartney, U2 - aktualnie najpopularniejszy zespół na świecie, no i reaktywowani na ten koncert w oryginalnym składzie Pink Floyd. Rozwiązanie było genialne: koncert otworzył Paul McCartney razem z U2, grając “Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band”, którym towarzyszyła czwórka filharmoników, ubranych w stroje czterech Beatlesów z okładki słynnego albumu i grających na francuskich rogach.
Wersja wykonania piosenki – rewelacyjna! Nic dziwnego, że po piosence, gdy Paul już zniknął ze sceny (wystąpił jako ostatni, tuż po Pink Floydach), Bono z U2 powiedział: Dzięki ci Boże za Maccę!


 
Zespół już z albumem.

Rękopis tytułowego utworu z albumu.

__________________________


It was twenty years ago today,
Sgt. Pepper taught the band to play
They've been going in and out of style
But they're guaranteed to raise a smile.
So may I introduce to you
The act you've known for all these years,
Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band.

We're Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band,
We hope you will enjoy the show,
We're Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band,
Sit back and let the evening go.
Sgt. Pepper's lonely, Sgt. Pepper's lonely,
Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band.

It's wonderful to be here,
It's certainly a thrill.
You're such a lovely audience,
We'd like to take you home with us,
We'd love to take you home.

I don't really want to stop the show,
But I thought that you might like to know,
That the singer's going to sing a song,
And he wants you all to sing along.
So let me introduce to you
The one and only Billy Shears
And Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band.
Billy Shears  





SGT. PEPPER'S LONELY HEARTS CLUB BAND
SGT. PEPPER - instrumental take 
PAUL I U2 - SGT.PEPPER... (LIVE 8) 
Muzyczny blog  Historia The Beatles  Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.


FILM "HELP" - FOTKI



Dzisiaj trochę fotek z HELP. Mam je od niedawna, kapitalne!!! Niektóre z planu, niektóre to kadry z filmu.  Rozpoznacie też pewnie ujęcia do piosenek:  YOU'VE GOT TO HIDE YOUR LOVE AWAY,  YOU'R GOING TO LOSE THAT GIRL. Sporo fotek Paula, swego czasu uznanego, za najbardziej fotogenicznego Beatlesa?  Moim zdaniem wszyscy byli niezwykle wdzięcznymi obiektami dla fotografów. Dziesiątki tysięcy zdjęć i na każdym wyglądają wszyscy - razem lub każdy z osobna - fantastycznie. A może tak ich odbieramy, bo ich kochamy? Ostatnia fotka to polski plakat kinowy filmu.
   Zobacz także dalszą część fotek tutaj.






Muzyczny blog  Historia The Beatles  Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.

3. LUTY - Rodzi się 'Sgt. Pepper'

13 luty – Nagrywanie, miksowanie: 'A Day In The Life', 'Only A Northern Song' (pod roboczym tytułem 'Not Known'). Piosenka George'a nie znajdzie się niestety na najbliższym albumie. Tego dnia prócz miksowania mono 'A Day In The Life', zespół nagrywa ścieżkę rytmiczną do piosenki Harrisona. Następnego dnia także praca nad piosenką gitarzysty zespołu, kiedy dograno ścieżki wokalne. Poniżej zdjęcie z tego dnia, gdy George przyjeżdża do studia.

GEORGE: Czuliśmy, że byliśmy w studiu, by nagrać kolejny album. Paul ciągle opowiadał o pomyśle na fikcyjny zespół. To mnie nie interesowało, oprócz piosenki tytułowej i okładki.

JOHN: Nie stwarzaliśmy żadnych wizerunków  samych siebie. Wy zrobiliście  nasze image - gazety, TV i reszta. Image nigdy mnie nie obchodził. jest duże halo na temat inaczej wyglądającego Lennona, zrobionego na lotnisku czy gdzieś tam. A kogo to obchodzi. Jeśli jakiś fotograf chce mi zrobić zdjęcie, i stwierdzić, że się zmieniłem, to ok, pozwólmy mu na to. Oto jestem. Odpowiadam tylko przed sobą, przed nikim innym.
16 luty - „powstaje” kolejna piosenka na nowy album: 'Good Morning, Good Morning'. Retransmisja w BBC występu The Beatles w programie Tops Of The Pops z zapowiadanym na jutro singlem.
17 luty – brytyjska premiera nowego singla zespołu, wydanego 4 dni wcześniej za oceanem. Płyta po raz pierwszy od czasów 'Love Me Do' nie osiąga szczytów list przebojów. Spycha ją na miejsce 2-gie Engelbert Humperdinck ze swoim „a la Las Vegas” przebojem „Release Me”.
GEORGE: To było kiepskie uczucie, że akurat Engelbert Humperdinck zatrzymał 'Strawberry Fields Forever' przed zdobyciem szczytu list. Ale specjalnie się tym nie martwiliśmy. Na początku oczywiście chcieliśmy osiągać jak najlepsze wyniki na listach ale z czasem wysokie na nich miejsca braliśmy za oczywistość. Więc był lekki szok, że mamy tylko numer 2, ale z drugiej strony było tyle list przebojów, na których raz mogłeś mieć nr 2 a na innej numer 1.
17 lutego – pierwsza sesja z piosenką Johna 'Being For The Benefit Of Mr. Kite'.

PAUL: Byliśmy zespołem Sierżanta Peppera i na całej płycie udawaliśmy, że jesteśmy kimś innym. Więc gdy John podchodzi do mikrofonu, by zaśpiewać, to nie będzie to nowy głos Johna Lennona. To będzie ktoś, kim on się stał w tym "nowym" zespole, jakąś wymyśloną postacią. To nas wyzwalało - mogliśmy robić co chcieliśmy, gdy śpiewaliśmy lub graliśmy na gitarach, bo to nie byliśmy 'my'.
RINGO:  Ta płyta zawsze się zaczynała od "Sgt.Pepper" i jeśli się słucha dwóch pierwszych piosenek, to nie można mieć wątpliwości, że ten album zaplanowany był w formie show. To był Sierżant Pepper i jego orkiestra wraz z innymi wykonawcami, a całość miała być rock-operą. Zaczynaliśmy z przeświadczeniem, że to będzie coś zupełnie innego, ale doszliśmy tylko do Sierżanta Peppera oraz Billy'ego Shearsa (śpiewającego 'With A Little Help From My Friends') i pomyśleliśmy:  'Pieprzyć to! to tylko dwa utwory'. pozostał tytuł i przeświadczenie, że cała płyta jest spójną całością, choć w sumie nie połączyliśmy tych wszystkich piosenek.
Słynne zdjęcie Jean-Marie Perier ze stycznia 1967



Epstein w Saville Theatre -  na "zgliszczach"
 po koncercie Chucka Berry'ego.
19 lutegow Saville Theatre w Londynie, John (wspólnie z Ringo i Brianem) ogląda koncert swojego idola: Chucka Berry'ego. Amerykańskiego czarnoskórego Króla Rock And Rolla (niestety to tytuł tylko nieoficjalny, choć jak John uważał zdecydowanie zasłużony) supportuje Del Shannon, The Canadiand oraz Hamilton And The Movement. Johnowi tak bardzo się podoba koncert, że jest obecny na kolejnym w następnym dniu. Tym razem obaj Beatlesi zabierają swoje żony. Po koncercie sporo porozwalanych krzeseł - jak w najlepszych czasach Beatlemanii.

 
Cynthia, John, Ringo, fotka z 19 lutego 1967, prawdopodobnie w drodze na koncert Ch.Berry'ego. 

  Philip Norman w biografii Johna pisze: "John nigdy nie był bliżej z Paulem niż w tych tygodniach. Chociaż poza studiem, pisząc osobno utwory, zażarcie ze sobą konkurowali , to we wnętrzu stanowili niedościgły zespół, starając się wzajemnie wspierać swoje pomysły w drodze na wyżyny muzyczne. Jeszcze zanim John  zaśpiewał choćby słowo 'Lucy In The Sky With Diamonds", Paul skomponował na organach Lowrey "piszczałkowate" intro, które przydało piosence klimat sennego nabrzeża. On również miał wkład w tekst piosenki, dodając 'celofanowe kwiaty' i 'gazetowe taksówki'. Wiemy, że niedokończona piosenka z szuflady Paula, zamieniła się w pośpieszny, realistyczny pasaż w 'A Day In The Life' (Woke up, fell out of bed...), który podkreślił atmosferę znajdowania się "poza ciałem"....
Paul u bram domu Johna, w Kenwood
 Lennon i McCartney wciąż razem komponowali, jak dawniej zaszywając się w pokojach hotelowych, gdzie powstawało np. 'With A Little Help From my Friends' (Paul także bardzo często odwiedzał Johna w jego domu Kenwood, gdzie razem komponowali, a czasem robił to sam Paul, czekając aż jego przyjaciel wstanie z łóżka - RK) do wokalu Ringa, który większość czasu marnotrawił wtedy na naukę gry w szachy. Świetnie tą współpracę opisuje sytuacja powstawania tekstu do mccartney'owskiej 'Getting Better'. John wchodził do studia, gdy Paul przy mikrofonie śpiewał' It's getting better...(jest coraz lepiej). 'It couldn't get much worse! (już gorzej być nie może...) dośpiewał 'ad hoc' John, tworząc idealny kontrapunkt i wers zmienił się nie do poznania. (Wiele razy w czasie swoich wspomnień, McCartney wracał do tego zdarzenia, podkreślając, jak czasem mała nuta, wyraz, zwrot Johna potrafił zmienić - zawsze - na lepsze -  jego piosenkę. Zaczęło się już bardzo wcześnie, przy piosence 'I Saw Her Standing There': Paul pisał: she was just seventeen i dalej opisywał dziewczynę, że wyglądała jak królowa (like a queen), John kazał zmienić drugi wers na wiele mówiący: and you know what i mean (i wiesz... co mam na myśli) - RK).
Kenwood, John z Julianem - 1967
 
Bez względu co John później wygadywał na temat "łagodniejszych" utworów Paula, w studio z całą swoją żarliwością wspierał je w chórkach, pozostając całkowicie wiernym ich założeniom i czasem tylko dodając szczyptę pieprzu.
  By oddać bardziej obrazowo jak wyglądał czas "powstawania Sierżanta Peppera" przeczytajmy teraz fragmenty biografii Paula , pióra Petera Amesa Carlina: Tylko George  stwierdził, że te niezwykle intensywne sesje nie pomogły mu zwalczyć nudy ani nie zmieniły poczucia, że w oczach Johna i Paula jest Beatlesem drugiej kategorii. Nie zawsze się więc pojawiał, wolał zostać w domu ze swoim sitarem i naukami mistyków. Ringo radził sobie lepiej z Johnem i Paulem, ale również był nieco zepchnięty na bok, więc kiedy tamci spędzali całe godziny zastanawiając się, jak najlepiej nagrywać klawesyn albo jakie wybrać ustawienie dla ścieżki melotronu, perkusista doskonalił swe umiejętności szachowe pod opieką Neila Aspinalla. Paul nie zauważał nic ani nie przejmował się niczym, co nie dotyczyło jego własnej muzy. Odsunął George'a nawet jeszcze bardziej, grając osobiście solówkę w tytułowym utworze 'Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band' oraz (zresztą perfekcyjnie) przejmując gitarę prowadzącą w 'Good Morning Good Morning'. Paul wiecznie wkurzał wiecznie niecierpliwego Lennona robiąc niekończące się powtórki jego wokali, a potem godzinami trzymając inżynierów, by dopracowywali jego linię basu w 'Lovely Rita', którą powtarzał uporczywie tyle razy, aż zaczęły krwawić mu palce. Paul nigdy nie miał skrupółów skazując kogoś na oczekiwanie, ale natychmiast poczuł się urażony, kiedy Geoorge Martin poprosił o kilka dni przerwy nad aranżacją smyczków do nowej kompozycji Paula, 'She's Leaving Home'.


David Crosby (jeszcze w The Byrds) z prawej w studiu The Beatles.


Usmiechnięty Byrdie - David Crosby.
  20 - 28 luty – kolejne sesje nagraniowe na „Sierżanta Peppera”. Nagrywane są „Fixing A Hole”, „Lovely Rita”, „Lucy in The Sky With Diamonds”, trwają także kolejne prace nad miksowaniem, zgrywaniem, edycją: 'A Day In The Life', 'Being For The Benefit Of Mr. Kite' oraz 'Good Morning Good Morning'. Finalny akord na fortepianach, akord zamykający 'A Day In The Life' nagrany jest 22 lutego.W tym dniu Beatlesów odwiedza w studiu David Crosby z The Byrds. Podobno Crosby śpiewał chórki w dniu 24, kiedy nagrywano 'Lovely Rita' ale nie ma na to potwierdzonych dowodów.
John, David Crosby (jeszcze w The Byrds), Paul, George
THE ALL BEATLES: Paul, John, Neil, Mal, Ringo i George - 1967
Finalny akord fortepianowy został zagrany na trzech fortepianach przez trzech Beatlesów (John, Paul i … Ringo) plus Mal Evans. Wszyscy zagrali akord E-dur. W „The Complete Beatles Recordings Sessions” Mark odnotował „finałowy” dialog:
Paul: Wcisnąłeś już pedał głośności Mal ?
Mal: Który to jest ?
Paul: Prawą ręką znajdziesz z prawej strony. Podtrzyma echo.
John: Naciskaj go cały czas.
Paul: Ok, zaczniemy na cztery. One, two, three....
28 lutego zostały tylko rozpoczęte próby nad 'Lucy'. Ostatecznie ten wielki hit zespołu rozpoczęto nagrywać 1 marca. 27 marca Brian Epstein wylatuje do Stanów. Menadżer zespołu w okresie, gdy jego podopieczni nie koncertują coraz bardziej czuje się „niepotrzebny” zespołowi. Angażuje się w każdą możliwą współpracę. W Stanach ma omówić plany trasy The Monkeeys, The Who, Cream oraz Four Tops.

RINGO: Sgt. Pepper był naszym największym przedsięwzięciem. to otworzyło nas wszystkich -  ze mną włącznie - na różne pomysły i rozwiązania. John i Paul pisali piosenki z reguły w domu albo tam gdzie byli. Przynosili je do studia, mówiąc: 'Mam to'. tak naprawdę to pisali już wtedy oddzielnie, ale pomagali sobie nawzajem w różnych fragmentach, wszyscy sobie pomagaliśmy. W tym zespole było wspaniałe, że jeśli ktoś miał lepszy pomysł (nieważne kto), to ten pomysł był realizowany. Nikt nie kierował się egoizmem, mówiąc: 'To jest moje!', nikt nie był zaborczy. Zawsze wykorzystywaliśmy najlepsze pomysły. Dlatego poziom piosenek był zawsze taki wysoki. Wszystko się mogło wydarzyć i tworzenie było bardzo ekscytujące. Kręciłem się po studiu widząc jak to się wszystko wykluwa, choć nie bywałem tam codziennie...

Jeszcze jedno wspomnienie Ringa po latach.
RINGO: Tak naprawdę to okres nagrywania 'Sierżanta Peppera' to okres dla mnie ogromnej nudy. Rzadziej przyjeżdżałem do studia, grałem w szachy z Neilem, wypijałem morze herbaty, jadłem tony herbatników, dzwoniłem do George'a z pytaniem, kiedy przyjedzie. A oni pracowali... Tak naprawdę, to nic wg. mnie nie zapowiadało, że to będzie taka wyjątkowa płyta, ale z płyt The Beatles lubię bardziej kilka innych.





28 lutego zespół uczestniczy w  promocyjnej sesji fotograficznej dla macierzystej wytwórni EMI. Poniżej seria fotek z tego dnia.










Muzyczny blog  Historia The Beatles  Music Blog  
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.