WYWIADY: PAUL 20.11.1968 - PROMOCJA BIAŁEGO ALBUMU



Tuż, po zakończeniu prac nad "Białym Albumem" Paul udzielił Radiu Luksemburg ekskluzywnego - jak podano w czasie jego emisji - wywiadu na temat niektórych utworów nowego LP. Oficjalna premiera albumu w rodzimej Brytanii miała się odbyć już za dwa dni. Wywiad przeprowadził Tony MacArthur w domu muzyka przy Cavendish Avenue St. John's Wood w Londynie na potrzeby dwugodzinnej audycji Radia Luksemburg, poświęconego specjalnie The Beatles.


Szalenie wpływowy dziennikarz, prezenter Radia Luksemburg, Tony MacArthur ( na zdjęciu z Roy'em Orbisonem). Przyjaźnił się ze wszystkimi czterema Beatlesami.

Pytanie (T.MacArthur): Paul, chciałbym, żebyś ogólnie odniósł się do nowego Waszego albumu.
PAUL: I cóż takiego mam o nim powiedzieć, Tony?
P: "Myślę, że piosenki z niego, mogą być dla niektórych ludzi sporą niespodzianką, ponieważ wielu z nich spodziewało się kolejnego kroku w stylu "Sgt. Peppera"
PAUL: Taa, ale to koleny krok, choć niekoniecznie w stylu jakiego ludzie się spodziewali... Hm... Na "Sgt. Pepperze" mieliśmy największą z jaką mieliśmy do czynienia ilością przeróżnych instrumentów. Więcej rzeczy orkiestrowych, niż robiliśmy to wcześniej, była oczywiście większa produkcja. Ale nie chcieliśmy teraz się tak wychylać, więc spróbowaliśmy tym razem zagrać bardziej jak zespół - używając tylko takich instrumentów, których musieliśmy, zamiast takich, których używaliśmy dla zabawy.
P: Czy jest on w jakiś sposób koncept albumem, takim, który bylibyście w stanie grać na koncertach?
PAUL: Uhm... Taaa. I także jako koncept by grać razem. To był główny pomysł (śmieje się).
P:  Pierwsza ścieżka na LP to "Back In The USSR". Moglibyśmy porozmawiać  o tym konkretnym utworze... ponieważ to taki dziki, rockowy numer.
PAUL: Taaa. To jest numer, który... po prostu się pojawił.Chuck Berry nagrał kiedyś piosenkę "Back In The USA", która jest bardzo amerykańska, bardzo w jego stylu. No wiesz, służycie w wojsku, a kiedy wrócicie do domu, całujecie ziemię - no wiesz, te rzeczy - nie możesz się doczekać kiedy wrócisz do Stanów. Takie bardzo w amerykańskim stylu, zawsze to tak postrzegałem. Więc to jest coś w tym stylu... Wymyśliłem sobie szpiega, który żyje od bardzo długiego czasu w Ameryce, i odkrywa ... Jest bardzo amerykański. Ale wraca do ZSRR, i mówi coś w stylu, 'Zostaw to do jutra kochanie, odłącz telefon'. I 'chodź tutaj kochanie' ale już do rosyjskiej kobiety. Więc widzisz, o tym to jest. Dotyczy atrybutów Rosjanek.
P: "Obladi Oblada".
PAUL: Róbię różne rodzaje muzyki.Więc nie mam jakiegoś specjalnego bagażu (na muzykę),  jak mówią, z wyjątkiem wielkiej czarnej torby, którą trzymam w holu (dodaje żartobliwie). I "Obladi Oblada," i "USSR," i "Martha" są całkowicie różnymi songami. Akurat wszystkie te są moimi na nowym LP. Jestem bardzo różnorodny, jeśli mamy to na myśli, po prostu nie mam swojego jednego typu piosenek. Tak więc, nie mam pomysłu jak na to odpowiedzieć, czy to jest Jamajski numer czy coś innego. Po prostu lubię takie rzeczy.
P: Czyli napisałeś ją zupełnie sam? Mam na myśli, że  nie jest to efekt współpracy spółki Lennon/McCartney?
PAUL: Myślę, że to głównie mój numer. Głównie (żartuje) Może trochę nigeryjskiego wpływu Johna. (śmieje się)
P: "Happiness Is A Warm Gun." To bardzo interesująca ballada. Paul, może z tego powodu, że akurat nie śpiewasz w tej piosence, chciałbyś o niej opowiedzieć?
PAUL: Chciałbym o niej opowiedzieć, ponieważ bardzo ją lubię. To moja ulubiona. Pomysł na "Happiness Is A Warm Gun" wziął się z reklamy w amerykańskiej prasie. Mówiła ona: "Szczęście jest jak gorąca broń", coś w tym stylu, i dalej było "Przygotuj się na dłygie, gorące lato z karabinem", now wiesz... "chodź i kupuj go teraz!" To była reklama z magazyny sprzedającego broń. To było takie chore, no wiesz, pomysł na "chodź i kupuj broń do zabijania". Ale był tam fajny wers: "Happiness Is A Warm Gun", który John wziął i wstawił do refrenu. I reszta słów... Uważam, że tam jest wspaniały tekst. To wiersz, i zakończył go słowami "Happiness Is A Warm Gun, yes it is..."
P: "Brzmi jakby serio to potraktował...
PAUL: Oh, jest poważny, jak każdy byłby pisząc o tym. Nie jest może śmiertelnie poważny, no wiesz, o czym myślę... To jednak tylko słowa piosenki... i gdybyś go spytał, czy by zginął za nie, na pewno by zaprzeczył. Jestem pewien, że nie są one NAPRAWDĘ na serio, ale to dobry tekst. Martwiłbym się o kogoś, kto by zbyt poważnie do nich podchodził. To po prostu dobra poezka.
P: "Martha My Dear". [na fotce obok Paul, 1968 w swoim domu przy Caavendish Avenue, z psem ... Eddiem, Martha na zdjęciu niżej]
PAUL: Wiesz, zawsze zaczynam śpiewać gdy mam kilka słów, łączę to z melodią. No wiesz, co mam na mysli. Nigdy nie piszę piosenki myśląc: 'Ok, a teraz napiszę piosenke o...' Czasem tak robię, ale przeważnie nie. Głównie pracuję z jaką melodią i wtedy słowa w mojej głowie pojawiają się, ot tak. I tak właśnie się stało z "Martha My Dear", choć przeważnie spędzam dzień na rozmowach.  Nie znaczą nic, wiesz, ale tak się złożyło, że pojawiły się w moim umyśle.  Tak więc ta piosenka jest o... jest o moim psie. nawet nie próbuję do tego powiedzieć jakiś mądry komentarz, który spodoba się ludziom, no wiesz. Bo to po prostu piosenka. To ja śpiewający o swoim psie. (śmieje się).

28 lipca 1968. Sesja "Mad Day Out", w domu Paula. Piąta "postać" na fotce to właśnie Martha.
P: Paul, ile czasu zabrało Was zebranie tych wszystkich piosenek na cały album ? 
PAUL: Cóż, już zaczęliśmy pisać w Indiach. Potem napisaliśmy jeszcze kilka, ale głównie powstawały one w Indiach, chociąz niektóre ukończylismy tutaj. 
P: "Blackbird". Sądzę, że to naprawdę piękna piosenka.
PAUL: Dziękuję ci, Tony. W swojej koncepcji jest bardzo prosta, ponieważ nie udało mi się włożyć tam nic innego. To właśnie mam na myśli, gdy mówiłem o rzeczach z "Sierżanta Peppera". Może właśnie na 'Pepperze' pracowaliśmy tak długo, aż udało nam się dograć tam wiolonczele czy trąbki. Ale w tym numerze nie było potrzebne nic takiego. Bo wiesz, to jest...  Nie można nic się do niej doczepić. To jedna z takich, które po prostu 'bierzesz i śpiewasz' i po wszystkim. Jedyną rzeczą, na którą się zastanawialismy to samo zakończenie i powrót, zamiast kombinować wstawiliśmy na koniec kosa. To on spiewa w samej końcówce utworu. Ktoś powiedział, że to drozd, ale ja uważam, że to kos (śmieje się).
P: "'Rocky Raccoon.'"
PAUL: Siedziałem sobie na ganku w Indiach z gitarą - siadaliśmy sobie z Johnem tam koło siebie, z gitarami, był z nami Donovan (na zdjęciu obok Paula, Jane i Cynthii). I tak siedzieliśmy w kręgu, obok siebie ciesząc się sobą i wtedy ja zacząłem grać akordy 'Rocky Racoon', no wiesz, po prostu improwizowałem.No i to był od razu 'Rocky Sassoon', zaczęliśmy wymyślać jakieś słowa, no wiesz, nasza trójka - i zaczęliśmy je od razu zapisywać. Pojawiały się bardzo szybko. Ostatecznie zmieniłem Sassoon na Racoon, które brzmiało tak bardziej westernowo (po kowbojsku). Tak było. Takie rzeczy - nie można o nich rozmawiać, dopóki się nagle nie pojawią znikąd, wiesz, od razu masz je w głowie. Tak się dzieje. Tak właśnie John pisze swoje książki. Nie wiem, jak to się dzieje... On nie wie, ale po prostu je pisze. Tak samo jest pewnie z innymi pisarzami, Wiesz, że ludzie którzy coś kreują, tworzą mają tendencję do myślenia, 'o, jak on to zrobił?' Ale to po prostu przypływa, pojawia się, w ich głowach, rekach, zapisują to... Nie wiem nic o górach Appalachach czy kowbojach,  indianach czy czymś tam. Ale tak napisałem. Wymyśliłem to. Przyszedł lekarz pachnący ginem i położył się na stole. Tak to jest. 
P: Przypuszczam, że na pomysł piosenki miał tutaj jakiś amerykańsko-westernowy akcent?
PAUL: Oczywiście. Taaa, to był taki żarcik, jak wiele innych.
P: Ok, inna twoja piosenka ma tytuł "I Will". Omówiliśmy już sytuacje, kiedy piosenki po prostu przychodzą do ciebie, tak to się odbywa, w ten sposób masz na nie swoje pomysły. Oczywiście ta piosenka pojawiła się pewnie w taki sam sposób. Mamy tutaj wibrującą rockową gitarę, choć pewnie ma ona niewielki wpływ.
PAUL: Zawsze byliśmy rock and rollową grupą. Zapewne wiesz o tym. Ale nie jesteśmy całkowicie rock and rollem. To właśnie chciałem powiedzieć wcześniej przy "Obladi", "USSR", że to były wszystko bardzo różne piosenki. Nie jesteśmy grupą jednego stylu. nawet wtedy, kiedy graliśmy w Hamburgu, nie graliśmy co wieczór tylko rock and rolla, ponieważ na widowni byli czasami różni, starsi biznesmeni, którzy podchodzili do nas i mówili ... czasem CHUDZI podstarzali biznesmeni (śmieje się), podchodzili więc i mówili, 'Zagrajcie mambo, znacie może jakąś rumbę?' A my po prostu nie mogliśmy im odmówić, więc zaczynaliśmy grać różne numery w klimatach rumby czy mambo.  Stąd wzięła się ckliwa ballada - "I Will". Musieliśmy mieć w zanadrzu piosenki w takim klimacie, musieliśmy potrafić również grać i także rzeczy. Nie wiem, czy trochę nie odchodzę od tematu, ale chcę powiedzieć, że dlatego na nowym LP jest taka różnorodność materiału. Nie mamy po prostu jednego bagażu, jednej torby z napisem The Beatles, z której wybieramy piosenki. Tak więc z jednej strony dostajesz takie numery jak "I Will" a następnie masz "Why Don't We Do It In The Road" Całkowicie różne rzeczy. Całkowicie inny feeling, klimat. W obu śpiewam ja. Ten sam gość. Obie napisałem. Nie wytłumaczysz tego. Nie mam pojęcia dlaczego zrobiłem "Why Don't We Do It In The Road", gdzie wrzeszczę jak ... a potem coś w stylu ckliwej ballady w stylu "Girl From Ipenema". [popularny numer z lat 60-tych w stylu bossa-novy].
P: "Birthday." Następny numer to powrót do dawnego rock and rollowego stylu, który już jest dobrze nam znany, ale tym razem jest on bardzo głośny, jeśli lubisz typo muzyki dyskotekowej...
PAUL: Wiąże się z nim pewna historyjka, Tony. Związana z emisją w telewizji filmu 'The Girl Can't Help It'. To stary rock and rollowy film z  Little Richardem, Fatsem Domino oraz  Eddie Cochranem... i kilkoma innymi.  Wszyscy chcieliśmy go zobaczyć, tak więc zaczęliśmy sesję nagraniową o 17. I powiedzieliśmy: 'Dobra, zróbmy coś, może jakiś podkład'. Więc zaczęliśmy bardzo prosto - 12-to taktowy blues, czy coś w tym stylu. Nagle utkwiliśmy w czasie gry w jakichś fragmentach, bez pomysłu na to co z tym zrobić, co to jest, czy to piosenka i tak dalej. Powiedzieliśmy więc: 'OK. 12 taktów w A, potem zmieniamy na D, wtedy ja daję kilku bitów w C'. I zaczęliśmy to grać - całkowicie przypadkowo. Nie mieliśmy czasu na nic innego, więc nagraliśmy do tego podkład. Pojechaliśmy do mojego domu by obejrzeć film 'The Girl Can't Help It.' Potem wróciliśmy z powrotem do studia i dodaliśmy do tego wszystkiego trochę słów. I tak ta piosenka powstała w ciągu jednego wieczoru. No wiesz... To znaczy, nigdy wcześniej o nie nawet nie pomyśleliśmy. I właśnie z tego powodu to jedna z moich ulubionych piosenek na albumie. Myślę, że ona rusza, no wiesz.... Myślę, że jest dobra do tańca. Lubię te długie przerwy z grą na bębnach. Normalnie mamy cztery najwyżej takty perkusji, ale tutaj daliśmy do wiwatu. Cała nasz czwórka bardzo lubi brzmienie i grę bębnów.
P: "Mother Nature's Son" to kolejny utwór na płycie, na którym grasz na gitarze akustycznej. Wydaje się, że na albumie jest więcej niż na innych płytach piosenek, w których gracie na gitarach akustycznych.
PAUL:  Tak. Napisaliśmy na gitarach. I wiele z nich jest Johna, który podczas naszego pobytu  w Indiach nauczył się od Donovana gry na gitarze pojedynczymi palcami. Na swój sposób utknął w takim stylu gry. 
P: (śmieje się)
PAUL: Podczas jego nauki gry palcami na gitarze powstało wiele takich właśnie utworów, bo też grałem tak samo.  Akustycznie i postanowiliśmy tego nie chować za innymi instrumentami, jak to zazwyczaj robiliśmy, i po prostu użyć tylko akustycznych gitar, zamiast fortepianu czy gitar elektrycznych, czy czegoś podobnego. Co do tekstu  wtym numerze 'Born a poor young country boy'(urodził się biedny wiejski chłopiec), to nie chodzi o mnie. Urodziłem si,ę w szpitalu w Woolton, więc to czyste kłamstwo.
P: "Helter Skelter."
PAUL: Pojawił się gdy przeczytałem recenzję w gazecie płyty, w której było: 'ta grupa doprowadza nas do szaleństwa, we wszystkim jest echo, wrzeszczą jak szaleni'. Pamiętam, że pomyślałem sobie wtedy: 'O, dobrze byłoby nagrać coś takiego, szkoda, że oni już to zrobili. Prawdziwie wrzaskliwe nagranie musi być wspaniałe'. I wtedy posłuchałem tej płyty, która okazała się całkiem prosta, w czym było pewne wyrachowanie. Nie było tam wcale tego wrzasku, echa, szorstkości z recenzji. Więc pomyślałem sobie, 'No dobra, zróbmy więc coś takiego jak należy'. I miałem taką piosenkę, nazwałem ją  'Helter Skelter', która jest po prostu zabawnie absurdalna. Więc tak ją nagraliśmy, ponieważ lubię hałas. [w innych wywiadach Paul przyznał, że chodziło mu wtedy o album grupy The Who].
P: "'Honey Pie.'"
PAUL: Mój ojciec zawsze lubił grać takie stare kawałki, w takim właśnie stylu. I bardzo mi się podobały. Podobają mi się melodię starych piosenek, a ich teksty są całkiem aktualne nawet dzisiaj. Te stare teksty, no wiesz - kobieta śpiewa o mężczyźnie, i śpiewa coś w stylu 'I wanna have his initial on my monogram.' Wiesz o czym mówię, prawda? To dobre teksty, mądre myśli, których nie słyszy się teraz zbyt często. I wiesz, co, mógłbym być pisarzem lat 20-tych, ponieważ podobają mi się takie rzeczy. Cylindry, smokingi i te rzeczy. I to jest tego typu numer. Bardzo go lubię. Bo, hm.... widzisz, takie rzeczy sprawiają, że udaję jakbym żył  w tamtych czasach.
P: Ostatnia ścieżka na albumie, jak sądzę, jest swoistym podsumowaniem całego LP i jak przypuszczam, wielu ludzi będzie ten numer nagrywać.
PAUL: Tak. Uhm... To taki rodzaj utworu, no wiesz. Głównie napisał go John. To jego melodia, co jest w przypadku Johna, sporą niespodzianką, ponieważ normalnie on nie tworzy takich melodii. To bardzo słodka melodia i myślę, że Ringo zaśpiewał ją wspaniale. Aranżacja utworu należy do George'a Martina, gdyż jest świetny w tego typu aranżach, no wiesz, taki bogaty słodki aranż. I to wszystko co mogę o tym powiedzieć. Bardzo słodki numer. I faktycznie to taka 'dobranocka' ("Goodnight." )





 * Historia The Beatles *
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki
HISTORY of  THE BEATLES

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz