DIZZY MISS LIZZY

 Album: "Help!"
Kompozycja: Larry Williams
Napisana: luty 1958
Nagrana: 10 maja 1965
Długość: 2'51”
Podejścia: 7
Producent: George Martin
Inżynier: Norman Smith, Ken Scott
Wytwórnia: Parlophone




Obsada:
JOHN: główny wokal, gitara rytmiczna (1964 Rickenbacker 325), organy Hammonda (C-3)
PAUL: gitara basowa (1961 Hofner 500/1),
GEORGE: solowa gitara (zdublowana) (1962 Gretsch 6119 "Tennessean")
RINGO: perkusja (Ludwig), dzwonki


Dostępne na: (wytłuszczone CD)
Help! (UK: Parlophone PMC 1255; PCS 3071; Parlophone CDP 7 46439 2)
Beatles VI, (US: Capitol (S)T 2358, Capitol CDP 0946 3 57499 2 2)





"Dizzy Miss Lizzy", ekspresyjny rock and roll, cover, kompozycja, która otrzymała wieczne życie dzięki faktowi, że zainteresowała się nią Wielka Czwórka. Wracam do kolejnej, raz już opisanej na blogu piosenki, przy okazji opisywania roku 1965 i albumu "Help!". Tym razem, mam taką nadzieję, obszerniej i dokładniej. Druga piosenka nagrana 10 maja 1965, w czasie sesji tzw. "Wieczoru Larry'ego Williamsa", o którym napisałem niedawno przy omawianiu piosenki "Bad Boy".
RINGO: Na "Help!" zaśpiewałem "Act Naturally". Znalazłem ją na płycie Bucka Owensa. Powiedziałem, że zrobię ten numer. Oni się zgodzili. Słuchaliśmy bardzo różnych rzeczy. John zaśpiewał "Dizzy Miss Lizzy". Wszyscy tego słuchaliśmy. Paul, rzecz jasna, nagrał "Yesterday", najczęściej nagrywaną piosenkę w historii! Co za facet!

Ulubiona piosenka zespołu (szczególnie Johna), grana na żywo od 1958 do 1962, włączona w 1965 ponownie do repertuaru i na album z uwagi na publiczność ze Stanów. Jedna z dwóch kompozycji Larry'ego Williamsa na „Beatles VI”, nagrana przez zespół 10 maja 1965, w 30 rocznicę urodzin amerykańskiego muzyka: "Bad Boy" oraz właśnie "Dizzy Miss Lizzy". Wcześniej zespół nagrał jeszcze jego „Slow Down”. W repertuarze zespołu jeden z mocniejszych rock and rollowych numerów z bardzo ekspresyjnym motywem na gitarze George Harrisona. Warto zaznaczyć, że na naklejce winylowej albumu błędnie napisano tytuł piosenki, gdyż zamiast prawidłowego "Lizzy" widzimy "Lizzie".
Geneza nagrania piosenki wygląda podobnie jak w przypadku opisanej - także ponownie - na blogu "Bad Boy".  Od lutego do czerwca 1965 The Beatles zajęci byli przede wszystkim pracą nad projektem "Help!" Mam tu oczywiście na myśli film. To okres kiedy zespół w pewien sposób uwolnił się z szaleństwa Beatlemanii. Oczywiście w tym czasie były wywiady radiowe, sporadyczne występy telewizyjne.  Drugi film był  w owym czasie głównym zajęciem zespołu. 10 maja Fab Four kręciła sceny w luksusowym Cliveden House w Berkshire, rezydencji, która w filmie miała odgrywać Pałac Buckingham (sceny np. gdy zespół gra w karty). W tym samym dniu wytwórnia EMI zwróciła się do zespołu z prośbą o nagranie kilku piosenek specjalnie na rynek amerykański. Dla Capitolu. Konkretnie dwóch, bo tyle brakowało amerykańskiej wytwórni do zapełnienia planowanego, kolejnego albumu Beatlesów. W 1965 Amerykanie wciąż wydawali albumy The Beatles wg. własnego punktu widzenia, przede wszystkim nastawionego na sukces finansowy, nawet jeśli wydawano ten sam produkt w różnych opakowaniach kilka razy. "Dizzy Miss Lizzy" znalazła się na siódmym, amerykańskim albumie zespołu wydanym pod szyldem Capitolu. Beatlesi, którzy byli bardzo wdzięczni amerykańskiemu potentatowi, za ogromne sukcesy wydawnicze ich płyt, stąd przystali na propozycję chętnie. Dodam, że wszystkim Beatlwsom, pomimo pęczniejących ich kont bankowych nie podobał się ten drenaż Capitolu kieszeni fanów, którzy przede wszystkim byli nastolatkami. Ale dopiero od albumu "Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band" na rynku amerykańskim, w wyniku postawionego Capitolowi przez George'a Martina i Beatlesów ultimatum, zaczęły się ukazywać dokładne kopie albumów wydań brytyjskich.
Po zakończeniu zdjęć przewidzianych na ten dzień pojechali do Londynu do studia. Wiedzieli już, że nagrają covery, ponieważ nie mieli w tym czasie własnego, nowego materiału. Postanowili nagrać coś co bardzo dobrze znali. Coś czego nie musieli się uczyć, a czego nie zdążyli jeszcze zapomnieć. Bo zespół wiedział, że ma na nagranie tylko ten jedne popołudnie. Oczywistym wyborem były numery, które pamiętali z grania w klubach. W Cavern w Liverpoolu, w Hamburgu. John wybrał dwa numery: "Bad Boy" oraz właśnie  "Dizzy Mis Lizzy". W 1958 roku Williams wydał piosenkę na singlu, ze "Slow Down" na stronie B. Singiel Williamsa dotarł tylko do 69 miejsca listy Billboardu. 

 Czy był to ukłon w jego stronę, z powodu obchodzenia przez niego w tym dniu 30 urodzin trudn0 powiedzieć, choć także i ten fakt nie jest wykluczony, że ktoś owego dnia mógł o tym muzykom napomknąć. W każdym razie sesję z 10 maja 1965 nazwano "Larry Williams Evening". The Beatles nagrali wcześniej kompozycję Williamsa "Slow Down". Muzyk ten, blisko przyjaźniący się z Little Richardem  zginął postrzelony przez niewykrytego zabójcę w styczniu 1980 roku. Miał tylko 45 lat. Jak widać ze zdjęcia obok Larry znał Buddy Holly'ego. Larry - drugi z lewe, Buddy, pierwszy z prawej. Piosenki jego nagrywali między innymi koledzy Fabsów, The Rolling Stones. Sesja z 10 maja trwała 3 godziny, od 20 do 23.30. Pierwszą nagrano "Dizzy Miss Lizzy". Podejście numer 2 uznano za dobre i zespół postanowił nagrać teraz podkład od drugiego numeru, "Bad Boy". Po szybkim ukończeniu pracy nad  tym numerem (tylko 4 podejścia) Beatlesi postanowili, że mogą nagrać "Dizzy Miss Lizzy" lepiej i wrócili do tego nagrania. Doszło wtedy do niemiłej wymiany zdań, o której wspomina niżej Paul.
PAUL: Pamiętam jak po którymś podejściu John spytał, co jest niepoprawne w ostatnio zaśpiewanej wersji. George Martin odparł:”uhm... nie była wystarczająco ekscytująca”. John zaczął mamrotać pod nosem: ”Nie była wystarczająco ekscytująca, cholera...” czy coś w tym rodzaju. „To chodź tutaj i zaśpiewaj lepiej”. To było to ciśnienie związane z pracą. Gdy pracowałeś zbyt długo, zaczynałeś naprawdę potrzebować przerwy.


Zabrano się do pracy i nagrano pięć kolejnych podejść, z których ostatnie, siódme uznane zostało za Martina za najlepsze. Zespół pojechał do domu spać przed czekającym go na drugi dzień planem zdjęciowym do filmu "Help!" W studiu zostali Martin, Norman Smith i Ken Scott, którzy do 1.15 następnego dnia miksowali obie nagrane niedawno piosenki. Rano miały wylecieć do Ameryki.
Paul po latach stw
ierdził, że wierzy, że ta piosenka jest jednym z najlepiej nagranych studyjnie utworów (wokal, instrumenty, produkcja). Z tego też powodu, mimo iż piosenka nie była przeznaczona na album „Help!” włączono ją na płytę. Także z innego, o czym niżej.


Dobre (wyróżniające się z albumu "Beatles VI") przyjęcie piosenki w Ameryce spowodowało, że zespół wpisał ją na swoją playlistę piosenek, które wykonywał w czasie trasy koncertowej. Wykonał ją w czasie słynnego koncertu na Shea Stadium. Pierwszego gigantycznego koncertu muzycznego w historii. 
Dobre przyjęcie piosenki zasugerowało wszystkim, że warto by tą piosenkę "sprzedać" na rynku brytyjskim, stąd decyzja, by upchnąć ją jeszcze na albumie "Help!" Na ostatnim miejscu, bo zespół nie chciał by album kończył się łzawą balladą Paula, "Yesterday".

W 1967 roku na rynku amerykańskim ukazały się cartridge tak zwane "playtapes"  z albumami "Beatles VI", "Yesterday and Today", na których znajdziemy także "Dizzy Miss Lizzy". Dzisiaj te wydawnictwa mają sporą wartość kolekjconerską. 

7 czerwca 1976 r., piosenka znalazła się na dwupłytowej płycie „ Rock 'n' Roll Music ” wydanym w Ameryce. Piosenka została uznana za wystarczająco godną uwagi, aby rozpocząć drugi album jako pierwszy utwór z trzeciej strony. Tym razem tytuł piosenki Amerykanie napisali prawidłowo. Lizzy! 
Hollywood Bowl, 1965


  Piosenka (prze-edytowana i na nowo zmiksowana przez George'a Martina i Geoffa Emericka) znalazła się rok później na albumie "The Beatles Live At The Hollywood Bowl" wydanym 4 maja 1977 roku przez Capitol.
30 listopada 1994 fani Beatlesów otrzymali zupełnie nową wersję piosenki na długo oczekiwanym albumie „ Live At The BBC ”. Zespół nagrał piosenkę na ich ostatnią sesję dla BBC w dniu 26 maja 1965 roku (emisja programu w programie radiowym zatytułowanym „The Beatles Invite You To Take A Ticket To Ride” 6 czerwca 1965 roku). Warto zauważyć, że w tej wersji, że George wydaje się być zdezorientowany, gdzie zagrać charakterystyczny riff gitarowy podczas czwartej zwrotki wokalnej. Nowa wersja albumu dla BBC została wydana 11 listopada 2013 r.
Live at the Hollywood Bowl.jpgWersja albumowa to miks nagrań zespołu - oba bardzo słabej jakoiści -  z dnia 29 i 30 sierpnia 1965. W 2016 roku dzięki nowej technice remasteringu taśm "Dizzy Miss Lizzy" ożyła na albumie "Live At The Hollywood Bowl". 
Jest jeszcze szansa spotkać piosenkę, gdy powstanie nowa wersja albumu oraz filmowa "Let it Be" w reżyserii Petera Jacksona. 6 stycznia 1969 roku, w czasie ponurych, "chłodnych" sesji tzw. „Get Back / Let It Be” w studiach Twickenham Film,  zespół w czasie zaimprowizowanego jamowania wykonał także i tą piosenkę. Choć tylko instrumentalnie (clip poniżej).


W 1969 roku John wykonał ją na żywo (z zespołem Plastic Ono Band, w składzie: Yoko, Eric Clapton, Klaus Voormann, Alan White) na koncercie Live Peace w Toronto w 1969 roku, na którym obok niego wystąpiły takie gwiazdy rock and rolla jak Little Richard, Jerry Lee Lewis, Fats Domin.



You make me dizzy, Miss Lizzy,
The way you rock'n'roll.
You make me dizzy, Miss Lizzy,
When we do the stroll.
Come on, Miss Lizzy,
love me before I grow too old.

Come on, give me fever,
Put your little hand in mine.
You make me dizzy, Miss Lizzy,
Girl, you look so fine.
You're just a-rockin' and a-rollin',
I sure do wish you were mine. 



You make me dizzy, Miss Lizzy,
When you call my name.
O-o-o-o-oh baby,
Say you're driving me insane.
Come on, come on, come on, baby,
I want to be your loving man.

Run and tell your mama
I want you to be my bride.
Run and tell your brother,
Baby, don't run and hide.
You make me dizzy, Miss Lizzy,
And I want to marry you. 



Come on, give me fever,
Put your little hand in mine.
You make me dizzy, Miss Lizzy,
Girl, you look so fine.
You're just a-rockin' and.a-rollin',
I sure do wish you were mine. 



   

                   * Historia The Beatles *
                            Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki
       
HISTORY of  THE BEATLES



8 komentarzy:

  1. z cudzesów na ich longach chyba to kompozycja najmniej przeze mnie lubiana, na koncercie Hollywood Bowl jeszcze bardziej irytuje gitara George'a jego główny motyw : didididididididi sprawia że piosenka snuje się w tzw nieskończoność

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak, ale to numer THE BEATLES. Zgadzam się z tym, że monotonia solówek gitarowych, które w zasadzie gdzieś są w tle irytują. Tym bardziej, że te same, nieurozmaicone riffy. Ale wszystko rekompensuje głos Johna.

    OdpowiedzUsuń
  3. O grze gitary jeszcze raz. Ten sam motyw gitarowy przewija się cały czas w utworze i jest cały czas taki sam. Ale to riffy ściągnięte przez George'a z oryginału, więc nie cała jego "wina". Pozdr

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale też trudno mieć do chłopaków pretensje, jest jak jest
    ale ta wersja wcale nie jest taka zła
    np w porównaniu z "Dizzy" i "Money" na koncercie "Live Peace in Toronto"
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. apropos może jakaś recenzja :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z podpowiesz o jaką recenzję Ci chodzi? :) Zapomniałem o czymś? :)

      Usuń
  6. john lennon live peace in toronto 1969

    OdpowiedzUsuń