JOHN I PAUL - pisanie piosenek (...)


Ponieważ mam już prawie skończony pod publikację tekst o piosence "I've Got A Feeling", ostatniej, klasycznie "wspólnej"  kompozycji spółki Lennon i McCartney, dzisiaj jeszcze kilka wspomnień obu muzyków na temat ich współpracy. To oczywiście kolejny post na ten temat, gdyż na blogu znajdziecie wiele rozdziałów poświęconych tylko tej dwójce. Jak dla mnie to Mozartowi i Beethovenowi XX wieku. Dodam, że uwielbiam także muzykę obu klasyków. Choć wolę chyba Fab Four.  Obrazoburcza pewnie dla niektórych teza. 

 ____________________


JOHN: Napisałem z Paulem "From Me To You" podróżując autobusem z Yorku do Shrewsbury podczas trasy z Helen Shapiro. Wygłupialiśmy się, grając na gitarach, gdy nagle pojawiła się dobra linia melodyczna, więc zaczęliśmy nad nią pracować. Przed końcem podróży dokończyliśmy tekst, mieliśmy wszystko. Uważam, że pierwszy wers był mój i od niego wszystko się zaczęło. Zaskoczyło nas to, jak wymyśliliśmy tytuł. Zastanawiałem się nad tym, biorąc do reki tygodnik NME, by zobaczyć, jak idzie nam na listach przebojów. Potem zdałem sobie sprawę, że inspiracją było czytanie tej gazety w autobusie. Przecież rozmawiałem z Paul o liście opublikowanym w rubryce "From You To Us".
  Już wcześniej napisaliśmy "Thank You Girl" jako następcę singla "Please, Please Me". Ten nowy numer miał się znaleźć na stronie B singla "Thank You Girl". Byliśmy jednak z niego tak zadowoleni, że musiał trafić na stronę A, zaś "Thank You Girl" na stronę B. Kiedy go napisaliśmy był bardziej bluesowy. Dzisiaj można go zaaranżować bardziej funky.

PAUL: Czasami piszę z gitarą w ręku, czasami siedząc przy pianinie. Piszę z tym instrumentem, który mam pod ręką. Zawsze jednak jest inaczej. "All My Loving" napisałem jako wiersz, i dopiero potem zrobiłem z tego piosenkę.

JOHN: Dawniej Paul i ja rozumieliśmy się świetnie muzycznie. Według astrologów  Bliźnięta i Waga powinny się dobrze rozumieć. Uważam, że dobrze się nam pracowało, bo lubiliśmy tą samą muzykę.
Czasem pisaliśmy razem, czasem oddzielnie. Na początku pisaliśmy oddzielnie, bo Paul był bardziej zaawansowany niż ja. W jego piosenkach było zawsze więcej akordów, ponieważ znał ich więcej. Jego tata grał na pianinie. Często grał standardy jazzowe i popowe, więc Paul uczył się od niego. Niektóre numery napisał sam. "The One After 909" na .... jak się nazywa longplay ["Let It Be"], to wyłącznie mój numer. Napisałem go mając 17 lub 18 lat w Liverpoolu.

JOHN: Pisaliśmy razem, bo niekiedy sprawiało nam to ogromną radość. To była radość spowodowana tym, że umieliśmy razem pisać, wiedzieliśmy że to potrafimy. Zawsze też było coś, co lubili inni ludzie. Zawsze myślałem o publiczności: "To zatańczą". Tak więc większość piosenek została napisana do tańca. I wtedy w ramach zadanej pracy machnęliśmy kilka kawałków. Uważam jednak, że najlepsze piosenki to takie, które same do mnie przyszły. Jeśli poprosisz mnie o piosenkę do filmu czy coś w tym stylu, to mogę usiąść i napisać taki utwór. Nie byłoby to dla mnie ekscytujące przeżycie. Jest to dla mnie trudne zadanie, ale mogę to zrobić. Nazywam to rzemiosłem.  Pracuję już wystarczająco długo, by coś takiego zrobić, ale nie sprawia mi to radości. Lubię, gdy jest to związane z inspiracją, z jakimś duchowym przeżyciem.
JOHN: Zazwyczaj jeden z nas pisze większą część piosenki, a drugi pomaga ją skończyć, dodając coś do melodii lub tekstu. Gdybym napisał piosenkę z kilkoma linijkami tekstu, to pogadałbym z Paulem i albo obaj byśmy coś napisali, albo on by powiedział: "Zrobimy tak lub tak".
 Jest w tym trochę przypadku. Nie ma reguł na pisanie. Piszemy wszędzie, ale zazwyczaj siadamy z Paulem przy pianinie z gitarą albo z dwiema, lub z pianinem, gitarą i Geoffem (czyli George'm).
Zdarzają się wszystkie kombinacje, jakie można sobie wymyślić, układy złożone z dwóch ludzi piszących piosenkę. Rzecz jasna, oddziałujemy na siebie, jak to bywa w przypadku grup lub dwóch osób.



PAUL: Jestem pewien, że największy wpływ na Dylana i Johna wywarł Dylan Thomas. To dlatego Bob nie jest Bobem Zimmermanem, choć tak się nazywa. Wszyscy lubiliśmy Dylana Thomasa. Dużo go czytałem. Myślę, że John zaczął pisać wiersze pod jego wpływem, a że Bob Dylan pisał poezję, więc zyskał wiele w oczach Johna. John i tak już wówczas pisał "po swojemu". Pisał, zanim usłyszał o Dylanie. Zawsze byliśmy zainteresowani takimi rzeczami. Mieliśmy nieco studenckie dusze. Nawet żartowaliśmy z zespołów, które nie były takie jak my... Jestem przekonany, że odbijało się w naszej muzyce, w naszej twórczości. W naszych, moich i Johna tekstach.

JOHN: Napisałem osiem środkowych taktów do piosenki Paula "Michelle". Byliśmy gdzieś razem i zanucił mi kilka taktów ze słowami, mówiąc, 'co mam z tym zrobić?'  Wcześniej słuchałem Niny Simone. To było chyba "I Put A Spell On You". W tej piosence był taki moment z "I Love you, I love you". To sprawiło, że pomyślałem o tych środkowych taktach w piosence Paula.

PAUL: W 1965 roku pisało się nam całkiem dobrze. Przez jakiś czas brakowało nam trochę materiału, ale zaczęliśmy go kompletować w okresie pracy nad 'Rubber Soul'. Większość czasu pracowaliśmy razem. Zamykaliśmy się  i pytaliśmy: 'Ok, no to co mamy?' John miał jakiś zarys pomysłu na "In My Life" - są miejsca które pamiętam... Sądzę, że na początku miał tekst, coś w rodzaju wiersza "Places I Remember". Potem  dopisaliśmy melodię oraz główny temat i po trzech, czterech godzinach prawie zawsze numer był rozgryziony! Nie pamiętam, żebym wracał z którejś z tych sesji z nieskończonym kawałkiem...


JOHN:  To zaczęło się  jako podróż autobusem z mojego domu przy 21 Menlove Avenue do miasta. Miałem gotowy tekst z wymienionym każdym zaułkiem. Wyszło z tego "In My Life", wspomnienie przyjaciół i kochanek z przeszłości. Muzycznie  pomógł mi Paul przy środkowej ósemce.
PAUL: To zabawne, ale to jest jedyna piosenka [In My Life], co do której nie zgadzam się z Johnem. Pamiętam, że napisałem melodię w domu Johna na mellotronie.
   Najbardziej męczyliśmy się z "Drive My Car", bo nie mogliśmy wyjść poza jeden wers - "Możesz mi kupić złote pierścionki". Walczyliśmy z tym godzinami, myślę, że za długo. Zrobiliśmy sobie przerwę i nagle się ułożyło: "Poczekaj, 'drive my car'". Wyobraziliśmy sobie zabawną sytuację: "Oh, możesz prowadzić mój samochód". Coto jest? Co on robi? Czy to jest oferta pracy jako szofer, czy coś innego? Potem, co nam się bardzo spodobało, to stało się bardziej niejasne i zamiast "złotych pierścionków" pojawiło się "beep, beep, yeah". Obaj na to wpadliśmy. Nagle byliśmy w Los Angeles - samochody, szoferzy, odkryte cadillaki i zrobiło się coś zupełnie innego. 


JOHN: "Eleanor Rigby" to dziecię Paula, a ja pomogłem trochę w nauce dziecka. "Good Day Sunshine" to utwor Paula. Może dorzuciłem do niego wers, czy coś tam - sam już nie wiem. Paul wymyślił wers "with a little help from my friends". Miał jakiś zarys i napisaliśmy ten numer po połowie, wychodząc od jego pomysłu. 


     

                     #HistoriaTheBeatles
                            
            #HISTORYofTheBeatles




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz