

Na dole zdjęcia Beatles i Bee Gee'sa (na lewej z żonami, na drugim w Maroku).


Bee Gees, kapela, do której przyznają się dwa kraje. Oczywiście Wielka Brytania i Anglia, skąd pochodzą korzenie rodzeństwa oraz Australia, do której to rodzina Gibb wyemigrowała. W moim Topie Wszech-czasów w pierwszej dwusetce znalazły się dwie piosenki zespołu, "Staying Alive" oraz "You Should Be Dancing". We wcześniejszej wersji topu była tam jeszcze piosenka braci "Massachusetts", przepiękna ballada napisana we swoistej kontrze do popularnego wtedy hitu "San Francisco" (skoro wszyscy mają jechać do słonecznej, wabionej przez dzieci-kwiaty i wolną miłością Kalifornii, to kto zostanie w takim Massachusetts?) Gdybym tworzył listę utworów tanecznych z pewnością piosenek Bee Gees byłoby więcej. Na tym blogu umieściłem bodajże tylko jeden post poświęcony piosence braci Gibb, "This Is Where I Came In", w której na gitarze akustycznej, otwierającej utwór zagrał wspomniany wyżej Maurice, a gitarę tą otrzymał on w prezencie od Johna Lennona na swoje 21 urodziny. Maurice przyjaźnił się z Johnem. Beatles miał go nauczyć pić szkocką z coco-colą.

Menadżer Bee Gees i szef producenckiej firmy muzyki braci, Robert Stigwood, po śmierci Briana Epsteina w 1967 bardzo starał się być jego następcą. Nie udało się, ale na Bee Gees dorobił się fortuny. W 1978 nie musiał nawet specjalnie braci namawiać by zdyskontowali sprzed dekady popularność Fab Four i ich słynnego albumu i nakręcili film zatytułowany po prostu jak ten album, "Sgr. Pepper's Lonely Hearts Club Band" (film
oczywiście miał także zdyskontować ówczesne szaleństwo na całym świecie na punkcie Bee Gees - choć dalekie od Beatlemanii - i
wypromować także bardzo popularnego wtedy Petera Framptona, bardzo
zdolnego gitarzystę i wokalistę) W dość przeciętnym i nudnym filmie Barry i bracia na szczęście nie śpiewają piosenek Lennona i McCartney'a swoimi słynnymi falsetami (te słynne partie wokalne braci, które tak nas urzekają w "Too Much Heaven" czy w "Night Fever" to przede wszystkim zdublowany wiele razy głos najstarszego z braci).
Dzisiaj spośród trójki braci, bliźniaków Maurice'a i Robina oraz najstarszego Barry'ego pozostał ten ostatni. Lider w rodzinie, główny głos w zespole z czasów lat 60-tych jak i tego najsłynniejszego w karierze zespołu, epoki disco i Bee Gees śpiewających nie do podrobienia falsetowymi chórkami. We własnych piosenkach czy też pomagających najmłodszemu bratu, Andy'emu, Samancie Sang, ba, nawet Barbrze Streisand.
Tim Rice, poeta brytyjski z tytułem szlacheckim, znany najbardziej ze współpracy z Andrew Lloyd Webberem, z którym stworzyli serię klasycznych dzisiaj musicali jak np. 'Evita', 'Jesus Christ Superstar powiedział: Braci Gibb z The Bee Gees można jednym tchem wymienić obok takich duetów autorskich jak Lennon i McCartney czy Elton John i Bernie Taupin. Ich piosenki inspirowały generacje artystów.
Gary Osbourne, piosenkarz, autor tekstów, przewodniczący jury w organizacji przyznającej nagrody kompozytorskie imienia Ivora Novello stwierdził kiedyś, że gdyby nie Beatlesi, właśnie Bee Gees uznałby za najlepszych twórców muzyki wszech-czasów: The Beatles należeli do swojej ligi, potem byli Bee Gees i dopiero potem wszyscy inni. Nie sądzę, żeby nawet Mick Jagger i Keith Richards spieraliby się z tym stwierdzeniem. W erze groove byli bardzo ważni, ale im nie chodziło o groove. Chodziło im o piosenki, gdy The Rolling Stonesom chodziło o wyczucie riffów... Wygrali 29 nagród Novello w każdej kategorii. Ich muzyka to żadna tajemnica, to magia!
Tim Rice, poeta brytyjski z tytułem szlacheckim, znany najbardziej ze współpracy z Andrew Lloyd Webberem, z którym stworzyli serię klasycznych dzisiaj musicali jak np. 'Evita', 'Jesus Christ Superstar powiedział: Braci Gibb z The Bee Gees można jednym tchem wymienić obok takich duetów autorskich jak Lennon i McCartney czy Elton John i Bernie Taupin. Ich piosenki inspirowały generacje artystów.
Gary Osbourne, piosenkarz, autor tekstów, przewodniczący jury w organizacji przyznającej nagrody kompozytorskie imienia Ivora Novello stwierdził kiedyś, że gdyby nie Beatlesi, właśnie Bee Gees uznałby za najlepszych twórców muzyki wszech-czasów: The Beatles należeli do swojej ligi, potem byli Bee Gees i dopiero potem wszyscy inni. Nie sądzę, żeby nawet Mick Jagger i Keith Richards spieraliby się z tym stwierdzeniem. W erze groove byli bardzo ważni, ale im nie chodziło o groove. Chodziło im o piosenki, gdy The Rolling Stonesom chodziło o wyczucie riffów... Wygrali 29 nagród Novello w każdej kategorii. Ich muzyka to żadna tajemnica, to magia!
W swoim ostatnim wywiadzie dla Playboy'a John Lennon zapytany o to, jaką muzykę tworzyliby The Beatles gdyby istnieli nadal odparł, że prawdopodobnie taką jaką tworzą teraz Bee Gees (czy Electric Light Orchestra).
Trudno dzisiaj, poza Beatlesami, znaleźć drugiego takiego wykonawcę, który tak zawładnął popową sceną. I podobnie jak w przypadku Fab Four, trudno chyba o drugi taki przykład, metamorfozy muzycznej na początku, czy ze środka lub pod koniec kariery. Porównajmy "She Loves You" i np. "I Am The Walrusa". Podobnie gigantyczną przemianę i różnicę możemy dostrzec w twórczości Bee Gees. Weźmy za przykład wielki ich przebój z lat 60-tych jak "Massachusetts" i "Jive Talking" czy "Staying Alive". I oczywiście, pierwsze utwory Pink Floyd równie diametralnie różnią się od tych z np. "Dark Side Of The Moon", ale mam na myśli to, że i Beatlesi, jak i Bee Gees odnosili sukcesy ze swoim początkowym repertuarem jak i tym po latach muzycznego progresu. I na swój sposób rozczulił mnie fragment biografii Ringa, w którym dowiedziałem się, że Beatles i Bee Gee Maurice znali się już w 1966 roku ( w clipie na górze Maurice gra oczywiście... na perkusji, a jakże). W ciemno mogę założyć, że kariera Beatlesów spowodowała zainteresowanie się muzyką przez braci Gibb.


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz