CYNTHIA LENNON wspomina - rozstanie z Johnem (1)


Chwila na inny post, na inne spojrzenie. Wróćmy do chwili, gdy John poznał Yoko, zakochał się w niej, czy początkowo mocno zauroczył. Wysłał swoją żonę na wakacje do Grecji, pozwalając rozkwitać swojemu związkowi z Yoko i z czasem knując jak się wyplątać z małżeństwa. Jak postrzegała to Cyn? Ten post to pewne przygotowanie do serii postów o rozpadzie The Beatles i tego przyczynach. Bez względu na wszystkie opinie, że John był już znudzony i zmęczony byciem w The Beatles, podobnie jak George, to pojawienie się Yoko i rozpad małżeństwa Lennonów był ważnym tego składnikiem tego procesu. W najbliższych postach, przerywanych oczywiście opisami wczesnych piosenek Fab Four, wrócę do wspomnień Cynthii Lennon i Patti Harrison. 
Przypuszczalnie czytając ten tekst będziecie bardzo wrogo
nastawieni do Yoko, ale przypomnijcie sobie słowa Patti Boyd, że Cynthia zachowywała się jakby była matką Johna a nie jego żoną, Pete'a Shottona czy samego Johna, że "czekał on na taką kobietę jak Yoko całe życie", czy nawet samego Paula McCartney'a w jednej, niezbyt eleganckiej wypowiedzi, że Cynthia nie stanowiła dla Johna żadnego intelektualnego wyzwania. Jeden ze znanych polskich muzyków rockowych pisząc o The Beatles, napisał jedno zdanie, które wiele nam - mnie tak - powie: "każdy prawdziwy facet w swoim życiu czeka na taką kobietę, która mogłaby dać  mu, to co dała Johnowi  Yoko".  Pisząc te słowa, tłumacząc oryginał, słucham bootlega z sesji do drugiego albumu The Beatles. Słucham Johna w nieudolnych, ale jakże uroczych podejściach do "There'a a Place" i myślę sobie, że to raptem tylko 6 lat przed opisywanymi w tym tekście wydarzeniami. 



Wróciłam do kraju... U mojej mamy czekały na nią kwiaty. To był cały John, wiedział, kiedy wrócę, musiał nas śledzić.  Próbowałam do niego zadzwonić, bezskutecznie. Musiałam z nim porozmawiać. Nie wiedziałam co robić. Kilka godzin później przyszedł list, koperta doręczona przez posłańca. Zawartość listu poinformowała mnie, że John chce się ze mną rozwieść z powodu mojego cudzołóstwa z Roberto Bassanini. Prawdopodobnie Alex powiedział Johnowi, że wychodziłam z nim. To było śmieszne. Roberto był miły, był dobrym przyjacielem, ale nigdy nie byłam niewierny wobec Johna. To była jego próba poprawy samopoczucia w tym, co robił.
Cyn, John, Alex, George
Co będzie dalej? Czy zostanę oskarżona także o romans z Alexem? Co kryło się za tą wcześniejszą, prymitywną próbą uwiedzenie mnie przez Alexa? Alex mnie nigdy nie interesował - on tylko chciał cały czas być w kręgu zainteresowania Johna.  Było mi niedobrze, ze strachem i niedowierzaniem rozmyślałam: gdyby Alex powiedział, że spaliśmy ze sobą, byłoby jego słowo przeciwko mojemu. Co się stało z Johnem, że zrobił coś takiego? Kochałam go bezgranicznie przez tyle lat, ale wtedy straciłam do niego cały szacunek. Zawsze wierzyłam, że z gruntu rzeczy, był przyzwoitym człowiekiem, ale oskarżając mnie o zdradę, grożąc, że zabierze mi Juliana, odłożył na bok każdą odrobinę swojej przyzwoitości. Znał mnie i wiedział doskonale,że byłam mu wierna. Wiedział także doskonale, że zabranie Juliana złamałoby mi serce. Kto podpowiedział mu, że to jest najlepszy sposób na zakończenie jego małżeństwa? 
 Moja matka zadzwoniła do mojego brata, Charlesa, który przyleciał z Libii, gdzie pracował, i znalazł dla mnie prawnika. Najwyraźniej wiedzieli oboje, że będę go potrzebować. Potem zadzwoniłam do Petera Brown'a, do biura Beatlesów. Był bardzo miłym człowiekiem, dobrym przyjacielem. Był bardzo zażenowany i zawstydzony. Przepraszającym tonem mówił: "Przykro mi Cyn, to nie powinno się wydarzyć". Obiecał zaaranżować moje spotkanie z Johnem. Nie miałam już nadziei na uratowanie naszego małżeństwa, ale czułam, że jeśli z Johnem usiedlibyśmy i spróbowali porozmawiać, to na pewno znaleźlibyśmy sposób na jakieś polubowne, cywilizowane rozstanie. Potem Peter oddzwonił: "Przykro mi Cyn, nie spotkacie się". Obiecał znowu, że będzie próbował. I oddzwonił kilka dni później, żeby powiedzieć, że mogę z Julianem wrócić do Kenwood, John z Yoko mieli mieszkanie w Londynie. 
 Wróciłam z Julianem do Kenwood. Przynajmniej to...
Nie mogłam dojść do siebie. Jak on mógł to robić z obcą kobietą pod naszym dachem. Była wciąż z nami Dot [Dorothy Jarlet, gosposia Lennonów], przynajmniej ktoś dla nas mógł gotować. Powiedziała mi, że John podarował Alexowi białego Mercedesa. Nie mogłam nie podejrzewać, że ten ekstrawagancki prezent był swoistym podziękowaniem. 
  Atmosfera w domu się zmieniła. John odszedł i choć niewiele wziął, dom wydawał się bez niego taki pusty. Tęskniłam za nim, podobnie jak Julian, który ciągle pytał, kiedy tatuś wraca do domu. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Delikatnie próbowałam tłumaczyć mu, że mama i tata już nie mieszkają razem, ale niewiele z tego rozumiał. "Dlaczego nie?" - dopytywał, a ja w tym momencie załamywałam się. Jedyne co mogłam mu odpowiedzieć, to, że nie radziliśmy sobie zbyt dobrze, bo przecież nie mogłam mu powiedzieć, że tatuś znalazł sobie kogoś innego.  "Niebawem tatusia zobaczysz" - mówiłam i modliłam się żeby to było prawdą. Dzwoniłam do Petera wielokrotnie, prosząc o spotkanie z Johnem. Jego odpowiedzi zawsze były takie same."Cyn kochanie, strasznie mi przykro. Poinformowałem go o tym. Wiem, jak ważne to jest dla ciebie, ale oni nie odpowiadają. Będę próbował dalej, głowa do góry".  W końcu zadzwonił i powiedział, że John zgodził się na spotkanie. Przyjedzie do Kenwood w następny wtorek i 15.30. 
  Kiedy zbliżał się ten czas w domu byliśmy, ja z Julianem, w kuchni moja mama z Dot. Byliśmy wszyscy wyczerpani oczekiwaniem i pod napięciem, starając się jednak wyglądać normalnie, w kółko pijąc herbatę za herbatą. Pamiętam, że byłam okropnie zdenerwowana. Pomimo tego, jak okrutnie mnie potraktował, wciąż go kochałam. Jeśli miałam go stracić, to chciałam, abyśmy rozstali się jak przyjaciele.  Kiedy zadzwonił dzwonek u drzwi, wszyscy aż podskoczyliśmy. Popatrzyłam przez okno. Zobaczyłam Johna i Yoko, stojących razem, ubranych od głowy do góry na czarno. Wystraszyłam się. Boże! Przywiózł ją ze sobą!  Dot zaprowadziła och do salonu, chcąc dać mi chwilę oddechu. Nawet do głowy mi nie przyszło, że on przyjedzie z Yoko. Moja matka się wściekła. Zawołała: "Jak śmie przyjeżdżać tutaj z tą kobietą? Co się dzieje z Johnem? Idę kochanie z tobą, nie ma mowy, żebyś zmierzyła się z nimi sama". Była tak zdenerwowana i nastawiona agresywnie, że aż Dot musiała ją łagodnie powstrzymywać.
   Nie było czasu na dojście do siebie, musiałam dać z siebie wszystko i sprostać sytuacji. Uspokoiłam matkę słowami, że nic mi nie będzie, że jestem dużą dziewczynką , a w tym czasie Julian skakał, nie mogąc doczekać się spotkania ze swoim ojcem. Wzięłam go za rękę i ruszyłam na spotkanie. Kiedy weszliśmy, ledwo rozpoznałam Johna. Od naszego ostatniego spotkania minęło zaledwie kilka tygodni, ale był dużo szczuplejszy, wręcz chudy. Był na twarzy śmiertelnie poważny. Nawet kiedy Julian podbiegł do niego, na jego twarzy nie pojawił się ani cień uśmiechu. Nie był już Johnem jakiego znałam.  Było to, jakby zamiast niego na spotkanie przyszedł ktoś inny. Siedział na podnóżku.  Obok niego na fotelu, spowita zasłoną włosów, siedziała Yoko, z nieruchomą twarzą, z jakby maską. Na Boga, pomyślałam,  dlaczego nie związał się z kimś... łatwiejszym w nawiązaniu jakiejś relacji. Jaką musiała mieć moc by tak nim zawładnąć? Myśl, że mogłaby się opiekować moim synem była nie do zniesienia. Nie widać było po nim żadnego zawstydzenia czy wyrzutów sumienia. Przynajmniej tak mi się wydawało. Przemówił pierwszy, bardzo chłodno: "Po co chciałaś mnie widzieć?" Był wyzywający, gotowy do bitwy i wyraźnie wrogo nastawiony.
Indie, 1968, W środku John z Cynthią

  Usiadłam na kanapie. Wcześniej miałam nadzieję, że Julian rozładuje atmosferę, ale John go zignorował. Atmosfera była lodowata. Wysłałam syna do Dot do kuchni, wzięłam głęboki oddech i powiedziałam: "Słuchaj, John, czy nie możemy znaleźć lepszego sposobu na zrobienie tego,? Nie zdradziłam ciebie  i jestem pewna, że o tym wiesz". John prawie na mnie nie patrzył. "Zapomnij o tych bzdurach, Cyn. Nie jesteś takim niewiniątkiem". Zaczęłam więc ponownie: "John, byłam z rodziną we Włoszech, byłam z Julianem. Czy naprawdę uważasz, że mogłabym to zrobić im czy tobie?" W tym momencie Yoko na krótko zniknęła. Dot powiedziała mi później, że poszła do kuchni, żeby poprosić moją matkę o szklankę wody. Moja matka bez żadnych skrupułów pokazała jej swoje odczucia: "Wynoś się z tego domu.Wynoś się z naszego życia. Nie wstydzisz się? Spójrz na tego małego chłopca. Nie obchodzi ciebie wcale, co robisz? Łamiesz serca nas wszystkich". A John zaatakował mnie z innej flanki: "A co tam z tym kowbojem od Jankesów?" "Jaki kowboj, jaki Jankes?" "No, te z Indii" Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszałem. Kowboj, którego John miał na myśli, był amerykańskim aktorem o nazwisku Tom Simcox, którego poznaliśmy w centrum Maharishiego. Dobrze się z nim dogadywałem, ale pomysł, że mogłam mieć z nim romans był absurdalny. Kto będzie według Johan następnym w kolejce jako mój kochanek? Starszy ogrodnik? Tom nigdy nie zachowywał się wobec mnie niestosownie, poza tym, że kiedyś żartobliwie zagadał mnie, że szkoda, że nie mam siostry bliźniaczki. Poza tym często rozmawiałam z nim o sztuce i poezji, głównie przy wszystkim, przy stole, przy którym siedzieli wszyscy. Nie było to przecież przestępstwo, zwłaszcza, że John mnie cały czas ignorował. Czy to jego stara, chorobliwa zazdrość podniosła głowę, czy może szukał wyjścia z sytuacji, robiąc ze mnie czarny charakter? Ale ciąg dalszy nastąpił. "Wiesz, że kiedy opuściliśmy Rishikesh - powiedział - ten kowboj dał George'owi list dla ciebie, ale on dał lojalnie dał mi go". Byłam oszołomiona tymi słowami, ale i zaciekawiona.
"I cóż takiego było w tym tajemniczym liście, John?" Nie chciał odpowiedzieć. Wróciła Yoko. John oznajmił to swoim zimnym, chłodnym głosem, którego zresztą używał w rozmowie cały czas. Dalszy ciąg rozmowy w tym stylu nie miał sensu. Zmartwiona, spróbowałam ostatni raz: "John, proszę, omówmy na czym stoimy". A on an to: "Możemy to zrobić poprzez prawników", a do Yoko: "Chodźmy już, chodźmy". Do Juliana zawołał krótko, "Cześć" i wyszli z domu. Yoko drepcząc za nim na piętach. Padłam ze łzami na sofę. To nie było przyjazne rozstanie. Dałam z siebie wszystko i nic nie osiągnęłam. W głębi duszy czułam, że John odcina się od nas emocjonalnie, gdyż była to jedyna według niego szansa na separację. Myślałam nad tym, czyj to pomysł i czy wiedział jak bardzo nas rani jego zachowanie i jak rani samego siebie. Nawet nie pomyślałam o tym, że mógł być pod wpływem narkotyków.
  Tej nocy nie zmrużyłam oka. Musiałam to wszystko strawić, przeżyć, dla Juliana być silna. Nie mogłam sobie pozwolić na załamanie się,musiałam myśleć o tym, co dla niego najlepsze. Musiałam stawić czoła rozwodowi i temu jak to wszystko rozegrać. Do świtu podjęłam decyzję Przeciwstawię się Johnowi ujawniając jego cudzołóstwo z Yoko. Następnych kilka tygodni mieszkałam w Kenwood jak pustelnik, koncentrując się tylko na moim synu. Spotkałam się z prawnikami, wróciwszy do domu wyczerpana i bardzo smutna. W szafach wciąż były rzeczy Johna. Nienawidziłam samotnie spać. W nocy płakałam i zastanawiałam się co poszło nie tak w naszym małżeństwie. Przy synu starałam się zachowywać normalnie, zwłaszcza gdy obejmował mnie i prosił, bym nie płakała. Schudłam, nie miałam apetytu. Matka i Dot pilnowały mnie cały czas i byłam im wdzięczna, że nie jestem sama. Prócz nich nie było nikogo, nikt do mnie nie przyjeżdżał, nie dzwonił. Wyglądało na to, że John odciął mnie nie tylko od siebie, ale i całej "rodziny The Beatles". 

Jedyną osobą, która przyjechała by się ze mną zobaczyć był Paul. Przyjechał pewnego słonecznego popołudnia niosąc czerwoną różę. "Cy, tak mi przykro - powiedział. - Nie wiem co się z nim stało. To nie jest w porządku". W drodze do nas napisał piosenkę dla Juliana. Zaczynała się od "Hey Jules", później już "Hey Jude", co brzmiało lepiej.  Jak na ironię, John gdy usłyszał tą piosenkę to miał pomyśleć, że to o nim. Utwór stał się jednym z najpopularniejszych singli The Beatles. Paul został chwilę. Opowiedział mi o tym, że John przyprowadza Yoko na sesje nagraniowe Beatlesów, które on z Ringo i George'm znienawidzili. Paul zerwał z Jane Asher  kilka tygodni po odejściu Johna ode mnie. Zmartwiłam się tym, bo bardzo lubiłam Jane. W scenariuszu podobnym do naszego Jane wróciła do domu kilka dni wcześniej ze swojej trasy z teatrem i złapała go z inną dziewczyną. Zrozumiała wszystko i wyszła. Ale w tym miejscu ich historia oddzieliła się o naszej. Paul obwiniał siebie samego i miał złamane serce. Zażartował, żebyśmy się pobrali i byłam mu bardzo wdzięczna za wsparcie i za przyjazd. Był jedynym członkiem  rodziny  Beatlesów, który miał odwagę, by przeciwstawić się Johnowi, który najwyraźniej  dał wszystkim jasno do zrozumienia, że oczekuje, że wszyscy staną u jego boku i odetną się ode mnie. Ale to był Paul, człowiek który nie bał się Johna. W rzeczywistości tych dwóch zaczęło się oddalać od siebie i iść w oddzielnych kierunkach, więc być może wizyta Paula u mnie była taką swoistą wiadomością dla Johna.

Przed rozprawą rozwodową z prawnikiem
Odjechał, obiecując być w kontakcie, ale miesiąc lub dwa spotkał się z Amerykanką, fotografem, Lindą Eastman i jego życie wkroczyło w nową fazę. Minęło wiele lat zanim ją poznałam. Poza Paulem nie miałam kontaktu z nikim więcej. Ringo, Maureen, George, Pattie i reszta przyjaciół Beatlesów trzymała się ode mnie z daleka. Nie chcieli sprowadzać na siebie gniewu Johna i prawdopodobnie, tak sądzę, zszokowani i zawstydzenie nie wiedząc jak się zachować. Z czasem ich małżeństwa także się rozpadną, ale nasze było pierwsze i nasz rozwód musiał być dla wszystkim sporym szokiem. Mogłam oczywiście zadzwonić do nich, ale nie miałam serca. Czułam się bardzo zawstydzona, zraniona i odrzucona i nienawidziłam tych niezręcznych rozmów. Nie chciałam udzielać wywiadów i ostatecznie prasa dała mi spokój. Kilka tygodni później John i Yoko ogłosili, że para spodziewa się dziecka i moje upokorzenie było już kompletne, choć dojrzałam komiczną stronę sytuacji. Oznaczało to, że zaszła w ciążę w maju, wtedy kiedy John oskarżał mnie o cudzołóstwo. Mimo to, kiedy usłyszałam pod koniec listopada, że Yoko po sześciu miesiącach ciąży straciła dziecko, było mi naprawdę przykro. John nie mógł już mnie oskarżać i ku mojej uldze zgodził się nie kwestionować moich roszczeń rozwodowych. Z ulgą wiedziałam, że mogę powoli iść w życiu do przodu.



        Historia The Beatles
HISTORY of   THE  BEATLES

 


2 komentarze:

  1. Smutne. Nasz rozwód także nie był młodzik. Niesamowity tekst na tym czarodziejskim niesamowitym blogu. Brzydkie zachowanie Jane, Partie i Maureen. Cynthia musiała przecież być ich dobrą znajomą chyba że Pani Lennon zepsuła sobie sama z nimi relacje. M

    OdpowiedzUsuń
  2. Yoko byla průměrná děvka. Martin, Praha

    OdpowiedzUsuń