Przypominam dzisiaj opisywaną już piosenkę, teraz w poszerzonym, bardziej obszernym poście. Będę
powracał do postów z początku istnienia mojego bloga, w których
piosenki bywały często opisywane mniej hm... obszernie. Dzisiaj dla mnie jedna z fajniejszych piosenek zespołu tzw, okresu „wczesnej beatlemanii”.
Kompozycja: Lennon (100% - McCartney)
Nagranie: 30 lipca
1963 ( w czasie sesji do albumu „With The Beatles”, inne szczegóły niezaznaczone
oddzielnie - wyżej przy opisie albumu).
Podejść: 23 (niektóre źródła podają 17)
Długość: 2'13"
Długość: 2'13"
Producent: George Martin
Inżynier: Norman Smith
Asystenci inżyniera: Richard Langham, Geoff Emerick, B. T. (nieznane pełne nazwisko)
Asystenci inżyniera: Richard Langham, Geoff Emerick, B. T. (nieznane pełne nazwisko)
Obsada:
JOHN: śpiew
(zdublowany), rytm. gitara (1958 Rickenbacker
325)
GEORGE: chórki, gitara solowa (1962 Gretsch 6122 "Country Gentleman"
)
RINGO: bębny
(1963 Black Oyster Pearl Ludwig kit
)
Wersja remaster '2009
Dostępne:
With The
Beatles, (UK: Parlophone PMC 1206; PCS 3045, Parlophone CDP
7 46436 2, US: Capitol CLJ 46436) - 22 listopada 1963
Meet The
Beatles, (US: Capitol
(S)T 2047, Capitol CDP 7243 8 66875 2 4) - 20 stycznia 1964
Remix '2025
Pierwszy oryginalny utwór spółki Lennon & McCartney nagrany na kolejny, nowy, drugi już album zespołu. W owym czasie presja tworzenia kolejnych przebojów na dwójce liderów zespołu musiała być spora. W ciągu zaledwie roku osiągnęli w lutym 1963 brytyjski numer 1 (singiel "Please Please Me"). Następna mała płytka z "From me To You" powtórzyła sukces , będąc numerem 1 w Wielkiej Brytanii aż przez siedem tygodni (maj i czerwiec 1963). Następnie pojawił się niesamowity "She Loves You", popowy hymn, śpiewany nawet przez kibiców klubu piłkarskiego Liverpoolu, który pobił wszelkie rekordy sprzedaży, w samej ojczyźnie zespołu 1,3 miliona egzemplarzy. Dwójka kompozytorów, Paul i John, nie mogła obniżyć swoich lotów.
Piosenka
Johna ( z niewielką pomocą Paula) z kolejny raz użytym „yeah, yeah,
yeah”, najpopularniejszą frazą muzyczna 1963 roku, nałożonym na siebie
głosem Johna (po raz pierwszy w nagraniu zespołu) i harmonijnymi
chórkami George'a i Paula. W tekście jest zabawa słowna wyrazami „be
long” oraz „belong” - jak wiemy, John bardzo lubił podwójne znaczenia
wyrazów oraz zwrotów (zresztą Paul także). Piosenka napisana przez Johna
z myślą o następnym singlu ("ale do końca nic z tego nie wyszło" -
przyznał w 1980), stąd pomysł skopiowania chwytliwego okrzyku "yeah,
yeah, yeah", ale porzucono ten zamiar po napisaniu „I Want To Hold Your
Hand”, piosenki zgodnie ocenianej przez całą czwórkę oraz George'a
Martina jako lepszej. Ale "It Won't Be Long" nie można było wyrzucić do
kosza. Zresztą zespół już tak nie robił. Także Martin, szukający dobrej piosenki na otwarcie kolejnego albumu wiedział już, że to może być ta piosenka. Amerykanie utrzymali tą myśl, na albumie „Meet The Beatles” wyprzedzają ja tylko singlowe piosenki zespołu.
W omawianej dzisiaj piosence tekst ujawnił bardziej
intymną stronę Johna: nadzieję po samotności. Refren opiera się na grze słów "be long" i "belong", co dodaje utworowi lekkości i chwytliwości.
PAUL: W
szkole zajmowałem się literaturą, więc interesowały mnie gry słowne i
onomatopeje. John nie studiował literatury, ale był całkiem oczytany,
więc również interesował się takimi rzeczami... "It Won't Be Long"? Obaj
lubiliśmy próbować przemycać podwójne znaczenia, więc to był kluczowy
moment przy pisaniu tej konkretnej piosenki... Dostrzegaliśmy te
dwuznaczności. Myślę, że zresztą wszyscy je zauważyli – nie tylko my
byliśmy tacy genialni!
Warto
również zwrócić uwagę na zakończenie piosenki, gdzie muzyka zatrzymuje
się, pozwalając Lennonowi na krótką wokalną improwizację przed finałowym
akordem, co przypomina zakończenie wcześniejszego hitu "She Loves You".
Typowa piosenka miłosna czy nawiązanie do jego trudnego dorastania?
Jedno jest pewne: po „She Loves You” grupa odpowiedziała kolejną serią
„tak” — nie mniej niż pięćdziesiąt pięć razy w całym utworze!
Pomimo
swojej energii i chwytliwości, "It Won't Be Long" nigdy nie była
wykonywana na żywo ani podczas sesji BBC przez The Beatles. Jednak
zespół zaprezentował ją w formie playbacku w programie "Ready Steady
Go!" 20 marca 1964 roku (poza tą piosenką zespół mimował do "You Can't
Do That" oraz "Can't Buy Me Love"). Skomplikowana aranżacja użytej w
piosence mogła być odstraszająca od nich wykonująca piosenkę na żywo,
jak widać po ich zsynchronizowanym występie we wspomnianym show. Grupa
przedziera się przez piosenkę, jakby nie przećwiczyli jej, odkąd nagrali
ją w lipcu poprzedniego roku. Szczególnie żenująca (i zabawa) jest
niezdolność Lennona do zapamiętania tekstów, a także jego niemożność
uzyskania wokalu „wezwania i odpowiedzi” na samym początku piosenki. Z
tym wszystkim i jego głupimi tanecznymi krokami na końcu piosenki,
pozostawia kamerzystów, którzy starają się skupić na innych Beatlesach, a
także na tancerzach otaczających scenę.
PAUL: Główną część napisał zdaje się John, to był jego pomysł ale obaj usiedliśmy na piosenką i dokończyliśmy ją wspólnie.
John Lennon zdecydowanie wysuwa się na pierwszy plan dzięki swojemu niezwykle precyzyjnemu rytmicznemu gitarowemu brzmieniu oraz mocnym, dominującym wokalom. Była to pierwsza piosenka, w której Lennon zaśpiewał ze zdublowaną ścieżką wokalną. Był to do tego idealny utwór, ponieważ jego głos nie był śpiewany unisono z Paulem, jak w wielu wcześniejszych piosenkach. Dzięki temu wokal zyskał na pełni, co przełożyło się na pewne i przekonujące wykonanie.
JOHN: To wtedy odkryliśmy podwójne ścieżki wokalne. Gdy tylko to odkryłem, podwajałem wszystko. Nie pozwalałem już nagrywać żadnych wokali pojedynczo. Choć była to pewna przesada, trudno nie zauważyć, jak dużą rolę podwójne ścieżki wokalne i gitarowe zaczęły odgrywać w kolejnych latach.
John Lennon zdecydowanie wysuwa się na pierwszy plan dzięki swojemu niezwykle precyzyjnemu rytmicznemu gitarowemu brzmieniu oraz mocnym, dominującym wokalom. Była to pierwsza piosenka, w której Lennon zaśpiewał ze zdublowaną ścieżką wokalną. Był to do tego idealny utwór, ponieważ jego głos nie był śpiewany unisono z Paulem, jak w wielu wcześniejszych piosenkach. Dzięki temu wokal zyskał na pełni, co przełożyło się na pewne i przekonujące wykonanie.
JOHN: To wtedy odkryliśmy podwójne ścieżki wokalne. Gdy tylko to odkryłem, podwajałem wszystko. Nie pozwalałem już nagrywać żadnych wokali pojedynczo. Choć była to pewna przesada, trudno nie zauważyć, jak dużą rolę podwójne ścieżki wokalne i gitarowe zaczęły odgrywać w kolejnych latach.
Pod
względem harmonicznym piosenka wyróżnia się nietypowym użyciem akordów,
które nie zawsze pasują do tonacji E-dur, w której jest utrzymana. W
utworze pojawiają się akordy D, C i F♯, co nadaje mu unikalny charakter i
świadczy o eksperymentatorskim podejściu zespołu do kompozycji. Mimo
że "It Won't Be Long" nie została wydana jako singiel ani nie była
wykonywana na żywo przez zespół, utwór zdobył uznanie krytyków. Magazyn
Rolling Stone umieścił go na 53. miejscu w rankingu 100 najlepszych
piosenek The Beatles, podkreślając nietypowe zmiany akordów oraz energię
wykonania.
Sesja
poranna rozpoczęła się o 10.00 i obejmowała najpierw
nagranie coveru Marvelettes „Please Mister Postman”,
ukończonego w dziewięciu ujęciach, a następnie podjęcie się pierwszej
piosenki Lennon-McCartney na płytę, wspaniałej „It Won't Be Long”.
Nagrano dziesięć ujęć, ale pozostała ona niedokończona, gdy
sesja została przerwana o 13.30, pół godziny później niż planowano.
Beatlesi nagrali dwa nagrania radiowe BBC
po południu, pierwsze było wywiadem
dla sekcji „Pop Chat” programu Non Stop Pop, emitowanego w Light
Programme od 17.00 do 17.29 w piątek 30 sierpnia; druga była sesją dla
Saturday Club, transmitowaną, ponownie w Light Programme, od 10:00 do
12:00 w sobotę 24 sierpnia.
Siedem
podejść nagrywano po południu, następnie nagrano gitarowe sola George,
dzisiaj wiemy o niej, że ostateczna wersja na płycie to kombinacja
najlepszych fragmentów z dwóch podejść (take): 17 i 21, połączona 21
sierpnia. "It Won’t Be Long" wymagało aż 23 podejść, zanim udało się
zmontować wersję satysfakcjonującą zespół. Mimo to miks jest słaby – bas
jest niemal nieobecny, a wypełnienia gitarowe Harrisona brzmią zbyt
oderwanie od reszty dźwięku (w 1:08 znajduje się również fatalny montaż, który brutalnie ucina zniecierpliwioną ozdobę Lennona na Rickenbackerze).
„It Won’t Be Long” zmiksowano stereo 29 października 1963 roku, wykorzystując dokładnie tę samą edytowaną taśmę, która powstała 21 sierpnia 1963 roku. Przygotowało to utwór do publikacji na albumach stereo w Wielkiej Brytanii i Ameryce. Tego dnia w studiu obecni byli ci sami inżynierowie dźwięku, którzy pracowali wcześniej z George’em Martinem, a dołączył do nich tajemniczy inżynier, znany jedynie pod inicjałami „B.T.”. Ten stereofoniczny miks został następnie wykorzystany przez Capitol Records do stworzenia monofonicznego miksu „Type B” na potrzeby mono-wydania albumu „Meet The Beatles!” w USA. Proces ten polegał na połączeniu obu kanałów wersji stereo – metoda, którą Capitol stosował przy większości utworów na tym albumie, zamiast skorzystać z lepszego, oryginalnego miksu mono George’a Martina, stworzonego 21 sierpnia 1963 roku.
„It Won’t Be Long” zmiksowano stereo 29 października 1963 roku, wykorzystując dokładnie tę samą edytowaną taśmę, która powstała 21 sierpnia 1963 roku. Przygotowało to utwór do publikacji na albumach stereo w Wielkiej Brytanii i Ameryce. Tego dnia w studiu obecni byli ci sami inżynierowie dźwięku, którzy pracowali wcześniej z George’em Martinem, a dołączył do nich tajemniczy inżynier, znany jedynie pod inicjałami „B.T.”. Ten stereofoniczny miks został następnie wykorzystany przez Capitol Records do stworzenia monofonicznego miksu „Type B” na potrzeby mono-wydania albumu „Meet The Beatles!” w USA. Proces ten polegał na połączeniu obu kanałów wersji stereo – metoda, którą Capitol stosował przy większości utworów na tym albumie, zamiast skorzystać z lepszego, oryginalnego miksu mono George’a Martina, stworzonego 21 sierpnia 1963 roku.
Piosenka
nigdy nie była częścią ich koncertowego repertuaru, a w piosence można
dostrzec oznaki pośpiesznego aranżowania. Linia basowa McCartneya – poza
momentami, gdy podwaja figurę Harrisona
na końcu każdego refrenu – jest niezwykle ostrożna.Pomimo tego
wykonanie ma charakterystyczną energię i siłę, przyciągając uwagę dzięki
nieoczekiwanym zmianom, nagłym kontrastom nastrojów i gwałtownym
crescendo. Utwór zaskakuje raz po raz – od szorstkiej, „twist-beatowej”
surowości po gładką, inspirowaną The Miracles
elegancję środkowej części. Całość kończy się w dość banalny sposób, na
jednej z ulubionych siódemek durowych zespołu w stylu barbershop.
Wczesna filozofia The Beatles dotycząca nagrań polegała na tym, by
wypełniać każdy utwór po brzegi, nie zostawiając ani jednej nudnej
sekundy – „czas igły” był cenny. Głód ulepszania muzyki i pilność tamtego okresu są tutaj głośne i wyraźne. Jak wspomniałem, to pierwszy numer nagrany na nowy album. Beatlesi nigdy nie wykonywali jej na żywo.
Czy piosenka "It Won't Be Long" to typowy miłosny hit ? Na pierwszy rzut oka tekst piosenki opowiada dość standardową historię o oczekiwaniu na powrót ukochanej. Choć McCartney rzeczywiście nieco pomógł przy słowach, łatwo zauważyć, że to pióro Johna Lennona miało tutaj decydujący wpływ. Dominujący w utworze smutek jest ukazany w typowym dla Lennona stylu poprzez wersy takie jak: „łzy spływają z moich oczu”, „siedzę zupełnie sam” czy „nie robiłem nic poza płaczem”. Dodatkowo wyobraża sobie, że „wszyscy świetnie się bawią”, podczas gdy on samotnie pogrąża się w udręce.
Większość biografów uważa, że to uczucie cierpienia ma swoje źródło w jego trudnym dzieciństwie – utracie ojca (przez porzucenie) i matki (przez śmierć) na wczesnym etapie życia. W rzeczywistości Lennon doświadczył tej straty aż trzy razy – najpierw, gdy jako dziecko został oddany pod opiekę ciotki Mimi, a później, gdy jego matka zginęła w wypadku. Straciłem matkę dwa razy – powiedział kiedyś Lennon. – Najpierw jako pięciolatek, a potem ponownie w wieku 17 lat.
Thelma Pickles (później McGough - na zdjęciu), która spotykała się z Johnem niedługo po śmierci jego matki, wspominała: „Odrzucenie i zdrada były jego życiowym doświadczeniem”, dodając: „Życie Johna było bardzo samotne. Mieszkał z Mimi, która troszczyła się o niego najlepiej, jak potrafiła, ale brakowało tam bliskości”. Choć dla większości ludzi Lennon jawił się jako szorstki i sarkastyczny, jego wewnętrzne rozterki i cierpienie znajdowały ujście w tekstach – i to przez całą jego karierę. Mając to na uwadze, nawet w tej pozornie optymistycznej piosence o powrocie ukochanej, głównym motywem pozostaje smutek i samotność, które odczuwał pod jej nieobecność.
Czy piosenka "It Won't Be Long" to typowy miłosny hit ? Na pierwszy rzut oka tekst piosenki opowiada dość standardową historię o oczekiwaniu na powrót ukochanej. Choć McCartney rzeczywiście nieco pomógł przy słowach, łatwo zauważyć, że to pióro Johna Lennona miało tutaj decydujący wpływ. Dominujący w utworze smutek jest ukazany w typowym dla Lennona stylu poprzez wersy takie jak: „łzy spływają z moich oczu”, „siedzę zupełnie sam” czy „nie robiłem nic poza płaczem”. Dodatkowo wyobraża sobie, że „wszyscy świetnie się bawią”, podczas gdy on samotnie pogrąża się w udręce.
Większość biografów uważa, że to uczucie cierpienia ma swoje źródło w jego trudnym dzieciństwie – utracie ojca (przez porzucenie) i matki (przez śmierć) na wczesnym etapie życia. W rzeczywistości Lennon doświadczył tej straty aż trzy razy – najpierw, gdy jako dziecko został oddany pod opiekę ciotki Mimi, a później, gdy jego matka zginęła w wypadku. Straciłem matkę dwa razy – powiedział kiedyś Lennon. – Najpierw jako pięciolatek, a potem ponownie w wieku 17 lat.
Thelma Pickles (później McGough - na zdjęciu), która spotykała się z Johnem niedługo po śmierci jego matki, wspominała: „Odrzucenie i zdrada były jego życiowym doświadczeniem”, dodając: „Życie Johna było bardzo samotne. Mieszkał z Mimi, która troszczyła się o niego najlepiej, jak potrafiła, ale brakowało tam bliskości”. Choć dla większości ludzi Lennon jawił się jako szorstki i sarkastyczny, jego wewnętrzne rozterki i cierpienie znajdowały ujście w tekstach – i to przez całą jego karierę. Mając to na uwadze, nawet w tej pozornie optymistycznej piosence o powrocie ukochanej, głównym motywem pozostaje smutek i samotność, które odczuwał pod jej nieobecność.
W
jednym z ostatnich wywiadów John Lennon wspominał, że to właśnie po
recenzji krytyka z "The Times", który zauważył w "It Won't Be Long"
użycie "eolskich kadencji", muzyką Beatlesów zainteresowała się szersza
publiczność, w tym klasa średnia. Lennon przyznał jednak, że nie miał
pojęcia, czym są "eolskie kadencje", a w rzeczywistości krytyk odnosił się do innego utworu, "Not a Second Time". Oto ta wypowiedź:
PLAYBOY: „Czy wiele z muzyki The Beatles nie było przynajmniej bardziej inteligentne?
LENNON: The Beatles byli bardziej intelektualni, więc trafiali również na tym poziomie. Ale podstawowym atutem The Beatles nie była inteligencja. To była ich muzyka. Dopiero po tym, jak jakiś facet w London Times napisał, że w It Won't Be Long są eolskie kadencje, klasa średnia zaczęła jej słuchać... bo ktoś przykleił do niej etykietkę.
PLAYBOY: Czy umieściłeś eolskie kadencje w "It Won't Be Long?”
LENNON: Do dziś nie mam pojęcia, czym one są. Brzmią jak egzotyczne ptaki.
PLAYBOY: „Czy wiele z muzyki The Beatles nie było przynajmniej bardziej inteligentne?
LENNON: The Beatles byli bardziej intelektualni, więc trafiali również na tym poziomie. Ale podstawowym atutem The Beatles nie była inteligencja. To była ich muzyka. Dopiero po tym, jak jakiś facet w London Times napisał, że w It Won't Be Long są eolskie kadencje, klasa średnia zaczęła jej słuchać... bo ktoś przykleił do niej etykietkę.
PLAYBOY: Czy umieściłeś eolskie kadencje w "It Won't Be Long?”
LENNON: Do dziś nie mam pojęcia, czym one są. Brzmią jak egzotyczne ptaki.
______
It won't be long, yeah (yeah), yeah (yeah), yeah (yeah)It won't be long, yeah (yeah), yeah (yeah), yeah (yeah)It won't be long yeah (yeah), 'til I belong to you
Every night, when everybody has funHere am I sitting all on my own
It won't be long, yeah (yeah), yeah (yeah), yeah (yeah)It won't be long, yeah (yeah), yeah (yeah), yeah (yeah)It won't be long yeah (yeah), 'til I belong to you
Since you left me, I'm so aloneNow you're coming, you're coming on homeI'll be good like I know I shouldYou're coming home, you're coming home
Every night, the tears come down from my eyesEvery day, I've done nothing but cry
It won't be long, yeah (yeah), yeah (yeah), yeah (yeah)It won't be long, yeah (yeah), yeah (yeah), yeah (yeah)It won't be long yeah (yeah), 'til I belong to you
Since you left me, I'm so aloneNow you're coming, you're coming on homeI'll be good like I know I shouldYou're coming home, you're coming homeSo every day we'll be happy, I knowNow I know that you won't leave me no more
It won't be long, yeah (yeah), yeah (yeah), yeah (yeah)It won't be long (yeah), yeah (yeah), yeah (yeah)It won't be long yeah (yeah), 'til I belong to you
Piosenka jest tak dobra że szkoda ją było na LP. Chyba na miejscu Beatlesów gdybym był zostawił ją sobie na później jako następny singiel gdyby późniejsze byłyby słabsze. Jak się potem okazało / następne nie były
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Great beautiful song. Come on! Surprise? It's the Beatles!
OdpowiedzUsuń