PIERWSZY NA ŚWIECIE KONCERT ZESPOŁU ROCKOWEGO NA STADIONIE!!!
14 sierpnia – na Wyspach album „Help!” numerem 1, w USA czwarty i ostatni występ The Beatles w The Ed Sullivan Show. W czasie prób w studiach CBS muzycy byli bardzo niezadowoleni z dźwięku i cała ekipa techniczna uwijała się aż czterej Anglicy powiedzieli, że jest OK. Show nagrano w obecności 700 widzów. Wykonano: I Feel Fine, I'm Down, Act Naturally, Ticket To Ride, Yesterday oraz Help!. Po piosence Ringa ('Act Naturally') nastąpiła krótka przerwa, w czasie której zespół zmienił na następne trzy utwory scenę. McCartney zaśpiewał swój wielki hit z nagranym wcześniej podkładem smyczkowym (trio). John skomentował to: 'Dziękujemy Ci Paul, to był prawie tak jak on' (thank you Paul, that was just like him'). W tym czasie Lennon zapomniał tekstu 'Help!'.
14.08.1965 Ed Sullivan Show. |
PAUL: „Publiczność tam była, i byliśmy trochę zdenerwowani, kochaliśmy to ale trochę się baliśmy, a ja musiałem zaśpiewać 'Yesterday', moją piosenkę, całkiem sam, nigdy tego nie robiłem, zawsze miałem przy sobie kapelę, ale oni nagle powiedzieli 'Robisz sam „Yesterday”, więc odparłem, że OK. Więc stałem tam – 'chodźcie, zróbmy to razem' ale facet ze studia podszedł do mnie za kurtyną i spytał: 'Jesteś zdenerwowany?' Powiedziałem, 'Nie'. A on, 'Powinieneś, będzie cie oglądało 73 miliony'”
Chociaż był to ostatni koncert zespołu na żywo w programie Eda Sullivana, w przyszłości The Beatles będzie wysyłał dla programu szereg swoich promocyjnych clipów (chociażby „Paperback Writer”).
Ostatni koncert w Ed Sullivan Show
Stadion Shea, wszystkie zdjęcia niżej także. |
15 sierpnia – koncert na nowojorskim
stadionie Shea (pełna nazwa to: The William A Shea Municipal Stadium) dla 56 000
widzów, na owe czasy rekord frekwencji widzów na żywo na jakimkolwiek wydarzeniu
na świecie. Cały koncert jest filmowany przez BBC. We współpracy z Ed Sullivan
Productions Inc. 6 piosenek z tego koncertu będzie wykorzystanych w
telewizyjnych show Eda.
The Beatles zainkasowali rekordowe 160 000$ z 304 000 $ jakie wpłynęło do kas. Promotorem koncertu był Sid Bernstein, a w samej realizacji show uczestniczyło ok. 2000 personelu pomocniczego (ochrona, bileterzy itd.). Początkowo pomysłem zespołu było przylot na płytę stadionu helikopterem ale władze Nowego Jorku nie wydały zezwolenia. Jechali więc z hotelu Warwick limuzyną, następnie mieli sposobność obejrzeć z helikoptera z góry drapacze chmur na Manhattanie (lot nad Manhattanem sfilmowała ekipa Sullivana w porozumieniu z NEMS Enterprises – firmę Epsteina i Fab4), lądowanie na dachy World's Fair w Queens. Spod budynku opancerzoną furgonetką Wells Fargo wprost na płytę stadionu. Koncert filmowano a sam zespół zapowiedział sam Ed Sullivan:
The Beatles zainkasowali rekordowe 160 000$ z 304 000 $ jakie wpłynęło do kas. Promotorem koncertu był Sid Bernstein, a w samej realizacji show uczestniczyło ok. 2000 personelu pomocniczego (ochrona, bileterzy itd.). Początkowo pomysłem zespołu było przylot na płytę stadionu helikopterem ale władze Nowego Jorku nie wydały zezwolenia. Jechali więc z hotelu Warwick limuzyną, następnie mieli sposobność obejrzeć z helikoptera z góry drapacze chmur na Manhattanie (lot nad Manhattanem sfilmowała ekipa Sullivana w porozumieniu z NEMS Enterprises – firmę Epsteina i Fab4), lądowanie na dachy World's Fair w Queens. Spod budynku opancerzoną furgonetką Wells Fargo wprost na płytę stadionu. Koncert filmowano a sam zespół zapowiedział sam Ed Sullivan:
„Panie i panowie, uhonorowani w swoim kraju, odznaczeni przez Królową,
kochani w Ameryce, oto The Beatles” (Now, ladies and gentlemen, honoured by
their country, decorated by their Queen, loved here in America, here are The
Beatles!)”
Piosenki na Shea Stadium: Twist And Shout,
She's A Woman, I Feel Fine, Dizzy Miss Lizzy, Ticket To Ride, Everybody's Trying
To Be My Baby, Can't Buy Me Love, Baby's In Black, Act Naturally, A Hard Day's
Night, Help!, I'm Down.
Słyszalność
na koncercie była fatalna, zespół nie słyszał zbyt
dokładnie tego co i jak grał (100 watowe wzmacniacze), fani tylko
wrzeszczeli.
Mimo, że pierwszy rząd publiczności był oddalony od sceny o milę, udało
się zespołwoi stworzyć mimo wszystko intymną atmosferę i więź z
publicznością. Niesamowite prawda? Taki był występ Fab 4 na Shea. Po
koncercie zespół szybko zniknął w furgonetce i
wyjechał ze stadionu. Show z koncertu pokazano na Wyspach 1-go marca w
1966
roku, Amerykanie obejrzeli całe wydarzenie dopiero 10 stycznia 1967, gdy
zespół
zawiesił już swoje życie estradowe. Z programu jaki zespół wykonywał na
Shea
wyłączono dwie piosenki: She's A Woman
oraz
Everybody's Trying To Be My Baby. Dźwięk ponownie
podrasowano studyjnie w czasie sekretnej sesji w dniui5 stycznia
1966.John w pewnym momencie zapowiadał (najczęściej robił to Paul): "Chcielibyśmy teraz zagrać wam wolny utwór... Również pochodzi z album Beatles VI albo skądś tam ... Nie wiem z jakiej płyty. Nie mam jej".
JOHN: "Jeśli się gra dla 55 000 ludzi - a tyle przyszło na nasz pierwszy koncert w Nowym Jorku - to wiadomo, że będą się działy dzikie sceny. Gdyby ten tłum obserwował mecz ping-ponga, to i atk byłyby takie sceny, ze względu na ilość ludzi. Niesamowity hałas, gdy robi to tyle ludzi. Wyjazd z domu nie jest niczym fajnym , ale jeśli już , to niech to będzie Ameryka. To jedno z najlepszych miejsc na świecie, chętniej tam pojadę niż do Indonezji..."
GEORGE:" Stadion Shea jest ogromnym miejscem. W tych czasach zespoły nadal grały w takich salach jak kino Atoria w Finsbury Park. Nasz występ był pierwszym koncertem rockowym na stadionie. Firma Vox zrobiła specjalnie na tę trasę 100-watowe wzmacniacze. Przeskoczyliśmy z 30-watów na 100-watów, ale i tak to nie wystarczało. Używaliśmy stadionowego nagłośnienia."
RINGO: "Teraz graliśmy na stadionach. Było na nich tyle ludzi, a system nagłosnieniowy okazał się za słaby. Nie było lepszego... Od odliczania do pierwszego numeru, w powodzi krzyków nie było nic słychać".
PAUL: "Obecnie granie na stadionie Shea czy Giants lub w innych dużych miejscach stało się czymś zwyczajnym, ale my graliśmy tam pierwsi. Wydawało się, że przyszły miliony ludzi, ale my byliśmy na to przygotowani. Organizatorzy byli pewni, że jesteśmy na tyle popularni, by wypełnić stadion.
To magiczne uczucie - gdy wejdzie się na scenę, wiedząc, że wypełniło się tak wielkie miejsce i widzi się ścianę ludzi. Połową zabawy dla nas było osobiste zaangażowanie w tak gigantyczne przedsięwzięcie. Nie sądzę, żeby publiczność nas słyszała. Normalne nagłośnienie na stadionie baseballowym służy do powiedzenia: 'Panie i panowie, oto następny gracz...' Jedynym plusem było to, że nikt nie zauważył jeśli któryś z nas zafałszował lub zdarzyła się komuś pomyłka. Wszyscy żyli tą chwilą. Zagraliśmy swoje, wesoło i na luzie, apotem pobiegliśmy do oczekującej na nas limuzyny i odjechaliśmy".
Neil, Paul i John. |
NEIL ASPINALL: "W Stanach sale koncertowe mają własne oświetlenie i nagłośnienie. Mal zajmował się sprzętem. Teraz byłem tylko ja i moja teczka. Zmieniły się okoliczności. Ponieważ w Anglii nie jeździliśmy autobusem, korzystaliśmy ze swoich samochodów i w niektórych miejscach ja robiłem światła. W Ameryce zajmowałem się przede wszystkim bezpieczeństwem i prasą, a także próbowałem ogarniać całe to szaleństwo. Rozmawiałem z szefami policji, ustalałem z nimi jak Beatlesi wejdą i wyjdą oraz zajmowałem się wszystkimi bieżącymi sprawami".
GEORGE: "Polecieliśmy helikopterem, ale nie pozwolili nam wylądować na płycie stadionu, tylko na dachu wieżowca World 's Fair. Stamtąd pojechaliśmy na stadion furgonetką Wells Fargo. Nie wiedziałem, że Wells Fargo nadal istnieje, myślałem, że dawno temu załatwili ich Indianie. Kiedy wsiedlismy przy Wall Street do helikoptera, pilot zamiast prosto lecieć na show, zaczął kołować nad stadionem, mówiąc: "Spójrzcie tylko.Prawda, że wygląda wspaniale". My zaś cali w strachu myśleliśmy tylko: "Wynośmy się stąd".
To była wyjątkowa chwila w całej karierze Beatlesów. Zapierająca dech w piersiach. - zawiśli nad nieskazitelno błękitno-biało-pomarańczowym stadionem, a tłum powitał ich wrzaskiem z pięćdziesięciu pięciu tysięcy sześciuset gardeł oraz oślepiającym światłem fleszów aparatów i lamp kamer, które wycelowano w nich niczym przeciwlotnicze szperacze. Sid Bernstein, współorganizujący ten występ z Epsteinem, doskonale pamięta, co wtedy powiedział John. W hałaśliwym miejskim zmierzchu miało to niemal biblijny wydźwięk:
- To jest szczyt góry, Sid ... Szczyt góry.
Przypuszczalnie przypomniał sobie wtedy własne powiedzenie, którym na początku kariery napędzał swój zespół: WHERE ARE WE GOING FELLAS ? TO THE TOP JOHNNY!!! WHERE'S THAT FELLAS ? TO THE TOPPERMOST OF THE POPPERMOST! (Dokąd zmierzamy goście ? Na szczyt Johnny! A gdzie to jest ? Na samiutkim szczycie szczytów (nieprzetłumaczalny "lennonizm"). Przeczytaj w 08. 1962
PAUL: "Graliśmy w swoich wojskowych ubraniach, numer za numerem. Potwornie się spociliśmy".
JOHN: "Denerwujemy się strasznie przed wejściem na scenę i 9 na 10 razy, na pół godziny przed przebraniem się, nagle czujemy się zmęczeni. Ni stąd, ni zowąd wszyscy są zmęczeni. Wkładając na siebie ubranie, czujesz w sobie takie 'Oh, nie!', ale na scenie wszystko jest w porządku".
GEORGE" Oglądałem film z naszego występu na Shea i gdy nagle zaczął grać zespół Kinga Curtisa, pomyślałem: "No, to dobry zespół". King Curtis podróżował na trasie naszym samolotem, ale nigdy nie widziałem jak on gra. nigdy nie widzieliśmy żadnego wystepu, bo zawsze trzymano nas w podziemiach jakiegoś stadionu".
RINGO: "Ten film dobrze oddaje nasza reakcję na to, co się działo. To było bardzo duże i bardzo dziwne. Mam wrażenie, że John pękł podczas tego show. Oszalał, nie w sensie psychicznym, tylko mu odbiło. Grał na pianinie łokciami i to było naprawdę dziwne".
JOHN: "Zakładałem nogę na pianino, a George nie mógł ze śmiechu grać. Robiłem to dla zgrywu, a dzieciaki nie widziały tego... To było kapitalne. To była największa publiczność na świecie, dla jakiej zagraliśmy. Powiedziano nam, że to był największy koncert jaki się kiedykolwiek odbył. To było fantastyczne, nigdy nie zagraliśmy niczego tak podniecającego jak ten show. Właściwie mogli nas słyszeć, choć sami strasznie hałasowali, bo nagłośnienie było naprawdę rewelacyjne... Nic do nas nie docierało, bo byliśmy naprawdę daleko od publiczności, ale widzieliśmy wszystkie plakaty. Zawsze jest tak samo - stojąc na scenie z mikrofonem nie zastanawiasz się, co się dzieje, bo zapominasz, kim jesteś. Kiedy się podłączysz i zacznie się hałąs, stajesz się zespołem, który gdzie znowu gra. Zapominasz, że jesteś Beatlesem, o płytach, tylko śpiewasz..."
PAUL: "Na Shea John świetnie się bawił. Wygłupiał się na całego i to było super. To jedna ze wspaniałych cech Johna. Jeśli zdarzało się takie napięcie przed koncertem jak wtedy (nie możesz grać po raz pierwszy dla tylu ludzi i nie czuć się spiętym) wówczas wychodził z niego komik. Robił dziwne miny, ruszał ramionami, i to nam wszystkim pomagało... On nas wszystkich rozbawiał, pomagało to nam podchodzić do wszystkiego mniej poważnie".
Powitanie
I'M Down - John na organach
Dizzy Miss Lizzy
To była wyjątkowa chwila w całej karierze Beatlesów. Zapierająca dech w piersiach. - zawiśli nad nieskazitelno błękitno-biało-pomarańczowym stadionem, a tłum powitał ich wrzaskiem z pięćdziesięciu pięciu tysięcy sześciuset gardeł oraz oślepiającym światłem fleszów aparatów i lamp kamer, które wycelowano w nich niczym przeciwlotnicze szperacze. Sid Bernstein, współorganizujący ten występ z Epsteinem, doskonale pamięta, co wtedy powiedział John. W hałaśliwym miejskim zmierzchu miało to niemal biblijny wydźwięk:
- To jest szczyt góry, Sid ... Szczyt góry.
Przypuszczalnie przypomniał sobie wtedy własne powiedzenie, którym na początku kariery napędzał swój zespół: WHERE ARE WE GOING FELLAS ? TO THE TOP JOHNNY!!! WHERE'S THAT FELLAS ? TO THE TOPPERMOST OF THE POPPERMOST! (Dokąd zmierzamy goście ? Na szczyt Johnny! A gdzie to jest ? Na samiutkim szczycie szczytów (nieprzetłumaczalny "lennonizm"). Przeczytaj w 08. 1962
King Curtis. |
JOHN: "Denerwujemy się strasznie przed wejściem na scenę i 9 na 10 razy, na pół godziny przed przebraniem się, nagle czujemy się zmęczeni. Ni stąd, ni zowąd wszyscy są zmęczeni. Wkładając na siebie ubranie, czujesz w sobie takie 'Oh, nie!', ale na scenie wszystko jest w porządku".
GEORGE" Oglądałem film z naszego występu na Shea i gdy nagle zaczął grać zespół Kinga Curtisa, pomyślałem: "No, to dobry zespół". King Curtis podróżował na trasie naszym samolotem, ale nigdy nie widziałem jak on gra. nigdy nie widzieliśmy żadnego wystepu, bo zawsze trzymano nas w podziemiach jakiegoś stadionu".
RINGO: "Ten film dobrze oddaje nasza reakcję na to, co się działo. To było bardzo duże i bardzo dziwne. Mam wrażenie, że John pękł podczas tego show. Oszalał, nie w sensie psychicznym, tylko mu odbiło. Grał na pianinie łokciami i to było naprawdę dziwne".
JOHN: "Zakładałem nogę na pianino, a George nie mógł ze śmiechu grać. Robiłem to dla zgrywu, a dzieciaki nie widziały tego... To było kapitalne. To była największa publiczność na świecie, dla jakiej zagraliśmy. Powiedziano nam, że to był największy koncert jaki się kiedykolwiek odbył. To było fantastyczne, nigdy nie zagraliśmy niczego tak podniecającego jak ten show. Właściwie mogli nas słyszeć, choć sami strasznie hałasowali, bo nagłośnienie było naprawdę rewelacyjne... Nic do nas nie docierało, bo byliśmy naprawdę daleko od publiczności, ale widzieliśmy wszystkie plakaty. Zawsze jest tak samo - stojąc na scenie z mikrofonem nie zastanawiasz się, co się dzieje, bo zapominasz, kim jesteś. Kiedy się podłączysz i zacznie się hałąs, stajesz się zespołem, który gdzie znowu gra. Zapominasz, że jesteś Beatlesem, o płytach, tylko śpiewasz..."
PAUL: "Na Shea John świetnie się bawił. Wygłupiał się na całego i to było super. To jedna ze wspaniałych cech Johna. Jeśli zdarzało się takie napięcie przed koncertem jak wtedy (nie możesz grać po raz pierwszy dla tylu ludzi i nie czuć się spiętym) wówczas wychodził z niego komik. Robił dziwne miny, ruszał ramionami, i to nam wszystkim pomagało... On nas wszystkich rozbawiał, pomagało to nam podchodzić do wszystkiego mniej poważnie".
Dream is over ... |
I'M Down - John na organach
Dizzy Miss Lizzy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz