Wielka Brytania 1967
czas:1'49” komedia wojenna
premiera 18.10.1967
reżyseria : Richard Lester
scenariusz: Charles Wood
obsada: Michael Crawford, Roy Kinnear,
John Lennon i inni.
Już przy błahych obu komediach z udziałem Beatlesów, Richard Lester dostrzegł w Johnie spory talent aktorski. jego opinię potwierdzili krytycy, którzy po premierze tego filmu, z uznaniem wyrażali się o kreacji Lennona w roli szeregowca Gripweeda.
United Artists postanowili korzystać ze słoteh kury jakim okazały się dwa poprzednie filmy z Anglikami i zaangażowali Lestera do nakręcenia kolejnego filmu. Miał się początkowo nazywać "Shades Of Personality" (Cienie Osobowości). Lester widział głównego bohatera w Lennonie: jego cztery portrety mieli poakzać czterej Beatlesi, każdy po swojemu.
Pomysłodawcą fabuły był Joe Orton, który chciał być sławny (i tak się potem chwalił, że "współpracował z Beatlesami"), więc nie zważał na chimerycznego producenta, wciąż kręcącego nosem i niezadowolonego z żadnego pomysłu przyszłego scenarzysty. Pierwotny scenopis, złożony mu 30 lipca, został gruntownie przerobiony i pod zmienionym tytułem "Up Against It" pokazany Brianowi Epsteinowi i Paulowi McCartney'owi. Ci przeczytali go z zainteresowaniem, ale cóż - ostatnie zdanie i tak należało do tego, który miał wyłożyć pieniądze - Waltera Shensona, który po miesiącu odesłał tekst z własnym komentarzem: "Chała!!!"
Był jeszcze fantastyczny pomysł zekranizowania sagi Tolkiena "Władca Pierścieni" (The Lord of the Rings), do którego najbardziej zapalił się Lennon; w sobie tylko znany sposób zdołał dotrzeć do legendarnego amerykańskiego reżysera Stanely'a Kubricka ("Spartacus", "Dr. Strangelove"), a potem do Michelangela Antonioniego ("Zaćmienie" , "Powiększenie" z The Yardbirds), który zresztą już wcześniej był zainteresowany "Cieniami osobowości". Siebie widział Lennon w roli Golluma, Harrisona - jako czarodzieja Gandalfa, Paul miał być Bilbo Bagginsem a Ringo miał być Samem Gamgee. Nawet rozmawiali na ten temat z modną wówczas aktorką i modelką Twiggy, proponując jej udział w filmie. Niestety, wszystko rozbiło się o prawa autorskie - podobno zgłosił się do Tolkiena ktoś inny i miesiąc wcześniej.
Ostatecznie Beatlesi zniechęcili się do filmu. Ale tylko oni, nie odwrócili się natomiast od nich producenci i reżyserzy. Widząc, że nie można się dogadać z całym zespołem, spróbowali w pojedynkę. Udało się to Lesterowi, który wiosną tego roku (66), podsunął pod nos Johnowi scenariusz antywojennej satyry.
LESTER: "Mówiłem mu, że w filmie mógłby osiągnąć wszystko, ale on był tym zupełnie niezainteresowany. Gardził tym...
Porucznikiem Ernestem Goodbodym był świetny profesjonalista, Michael Crawford, rolę Private Gripweeda brawurowo zagrał John Lennon. Otrzymał za nią mnóstwo pochwał: londyński 'Observer' pisał, że film jest "groźniejszy i ostrzejszy w swej wymowie niż 'Dr Strangelove', hollywoodzki 'Variety' zdumiał się, że "John Lennon w swej roli poszedł dalej, niż można się było po nim spodziewać".".
LESTER: Wysoko cenię Beatlesów.Po prostu pomyśleliśmy sobie, że zagranie tej roli sprawiłoby Johnowi sporo radości i że mógłby zrobić to dobrze. Uważam Lennona za wyjątkowo inteligentnego człowieka. Nie mówię tego ot tak sobie. W całym życiu znałem może dwóch lub trzech ludzi, których mógłbym z nim porównać pod względem inteligencji. Ponadto on jest urodzonym artystą. Wszystko to kwalifikuje go do bycia aktorem. Oczywiście, jeśli chciał grać, musi być lepszy. Mógłby być bardzo dobrym aktorem, gdyby tylko chciał pójść dalej ta drogą. To tylko sprawa praktyki i chęci.
United Artists postanowili korzystać ze słoteh kury jakim okazały się dwa poprzednie filmy z Anglikami i zaangażowali Lestera do nakręcenia kolejnego filmu. Miał się początkowo nazywać "Shades Of Personality" (Cienie Osobowości). Lester widział głównego bohatera w Lennonie: jego cztery portrety mieli poakzać czterej Beatlesi, każdy po swojemu.
Pomysłodawcą fabuły był Joe Orton, który chciał być sławny (i tak się potem chwalił, że "współpracował z Beatlesami"), więc nie zważał na chimerycznego producenta, wciąż kręcącego nosem i niezadowolonego z żadnego pomysłu przyszłego scenarzysty. Pierwotny scenopis, złożony mu 30 lipca, został gruntownie przerobiony i pod zmienionym tytułem "Up Against It" pokazany Brianowi Epsteinowi i Paulowi McCartney'owi. Ci przeczytali go z zainteresowaniem, ale cóż - ostatnie zdanie i tak należało do tego, który miał wyłożyć pieniądze - Waltera Shensona, który po miesiącu odesłał tekst z własnym komentarzem: "Chała!!!"
Był jeszcze fantastyczny pomysł zekranizowania sagi Tolkiena "Władca Pierścieni" (The Lord of the Rings), do którego najbardziej zapalił się Lennon; w sobie tylko znany sposób zdołał dotrzeć do legendarnego amerykańskiego reżysera Stanely'a Kubricka ("Spartacus", "Dr. Strangelove"), a potem do Michelangela Antonioniego ("Zaćmienie" , "Powiększenie" z The Yardbirds), który zresztą już wcześniej był zainteresowany "Cieniami osobowości". Siebie widział Lennon w roli Golluma, Harrisona - jako czarodzieja Gandalfa, Paul miał być Bilbo Bagginsem a Ringo miał być Samem Gamgee. Nawet rozmawiali na ten temat z modną wówczas aktorką i modelką Twiggy, proponując jej udział w filmie. Niestety, wszystko rozbiło się o prawa autorskie - podobno zgłosił się do Tolkiena ktoś inny i miesiąc wcześniej.
Ostatecznie Beatlesi zniechęcili się do filmu. Ale tylko oni, nie odwrócili się natomiast od nich producenci i reżyserzy. Widząc, że nie można się dogadać z całym zespołem, spróbowali w pojedynkę. Udało się to Lesterowi, który wiosną tego roku (66), podsunął pod nos Johnowi scenariusz antywojennej satyry.
LESTER: "Mówiłem mu, że w filmie mógłby osiągnąć wszystko, ale on był tym zupełnie niezainteresowany. Gardził tym...
Porucznikiem Ernestem Goodbodym był świetny profesjonalista, Michael Crawford, rolę Private Gripweeda brawurowo zagrał John Lennon. Otrzymał za nią mnóstwo pochwał: londyński 'Observer' pisał, że film jest "groźniejszy i ostrzejszy w swej wymowie niż 'Dr Strangelove', hollywoodzki 'Variety' zdumiał się, że "John Lennon w swej roli poszedł dalej, niż można się było po nim spodziewać".".
M.Crawford, J.Lennon i R.Lester |
LESTER: Wysoko cenię Beatlesów.Po prostu pomyśleliśmy sobie, że zagranie tej roli sprawiłoby Johnowi sporo radości i że mógłby zrobić to dobrze. Uważam Lennona za wyjątkowo inteligentnego człowieka. Nie mówię tego ot tak sobie. W całym życiu znałem może dwóch lub trzech ludzi, których mógłbym z nim porównać pod względem inteligencji. Ponadto on jest urodzonym artystą. Wszystko to kwalifikuje go do bycia aktorem. Oczywiście, jeśli chciał grać, musi być lepszy. Mógłby być bardzo dobrym aktorem, gdyby tylko chciał pójść dalej ta drogą. To tylko sprawa praktyki i chęci.
Film oczywiście
znany dzisiaj tylko dlatego, że zagrał w nim Beatles, w jedynym nie
muzycznym filmie – John Lennon. W lekko kpiącym, tryskającym
czarnym humorem, zdecydowanie angielskim tonie opowieść o
angielskich żołnierzach w czasie II wojny światowej (Afryka,
Europa), dowodzonych przez dowódcę nieudacznika i szereg związanych
z tym niepowodzeń i porażek. John Lennon gra tutaj strzelca
nazwiskiem Gripweed a jego zdjęcie, przygotowującego się do roli,
z obciętymi włosami z nową fryzurą i „babcianymi”,
drucianymi, okrągłymi okularami obiegło cały świat, lądując na
okładce magazynu z listopada 1967 – kreując już na zawsze image
Lennona, a każde okrągłe okulary w drucianej oprawie do dzisiaj
nazywa się 'lennonówkami'. Beatles, który w owym czasie przeistoczył się w Gripweeda miał już NIGDY nie powrócić.
NEIL ASPINALL: Jesienią pojechałem z Johnem na zdjęcia do filmu 'How I Won The War'. Gdy John kręcił swoje sceny, ja byłem przebrany za zabitego żołnierza, na pomarańczowo, zgodnie z konwencją filmu. Pojechaliśmy znowu do Hamburga, bo mieliśmy zdjęcia gdzieś w okolicy. Nie było fanów, koncertów, The Beatles, dlatego mogliśmy odwiedzać ich stare miejsca. Byliśmy tam dzień a potem pojechaliśmy pociągiem do Paryża.
Mieliśmy też zdjęcia w Hiszpanii. To tam na plaży John napisał "Straberry Fields Forever" i tam ją zagrał
NEIL ASPINALL: Jesienią pojechałem z Johnem na zdjęcia do filmu 'How I Won The War'. Gdy John kręcił swoje sceny, ja byłem przebrany za zabitego żołnierza, na pomarańczowo, zgodnie z konwencją filmu. Pojechaliśmy znowu do Hamburga, bo mieliśmy zdjęcia gdzieś w okolicy. Nie było fanów, koncertów, The Beatles, dlatego mogliśmy odwiedzać ich stare miejsca. Byliśmy tam dzień a potem pojechaliśmy pociągiem do Paryża.
Mieliśmy też zdjęcia w Hiszpanii. To tam na plaży John napisał "Straberry Fields Forever" i tam ją zagrał
Film kręcono jesienią 1966 w Niemczech, w obozie treningowym Bergen-Hohne w Verden, nad rzeką Aller. (John mieszkał w Celle Koło Hannoveru) oraz w prowincji Almeria w Hiszpanii. Pod koniec roku, 28-29 grudnia w londyńskich studiach Twickenham zarejestrowano wszystkie postsynchrony z Lennonem.
W czasie
pobytu w Hiszpanii, John mieszkał w pięknej (obudowanej żelaznymi bramami i bujną roślinnością), wynajętej willi o nazwie Santa Isabel (lokalna nazwa to: Cortijo Romero), zbudowanej w 1866 roku. Z Johnem zamieszkała Cynthia, odwiedzał go także Ringo. Prawdopodobnie bardzo tęsknił za typowo angielskimi klimatami, gdyż tam powstała jedna z jego (i The Beatles) najpiękniejszych kompozycji: 'Strawberry Fields Forever'.
JOHN: Byliśmy w miejscowości Almeria i napisanie piosenki 'Strawberry Fields Forever' zajęło mi sześć tygodni. Pisałem ją przez cały okres kręcenia filmu (jak wiadomo w trakcie kręcenia filmu, ciągle się na coś czeka). Mam gdzieś oryginalną taśmę, na której można usłyszeć jak na początku brzmiała, zanim stała się tak jak na płycie, psychodeliczną piosenką.
NEIL ASPINALL: Którejś nocy był silny sztorm. Wszystko spłynęło do morza i wszystkie drogi były w błocie. Gdy wyschły, były duże koleiny. Wracaliśmy z plenerowych zdjęć czarnym rolls roycem Johna i grał nam Dylan, puszczony na zewnętrzny głośnik.
Kiedy przejeżdżaliśmy przez wąski most, zza rogu nadjechał motocykl i kierowca zobaczył nagle duży powiększający się obiekt, z którego wydobywała się muzyka. Pomiędzy górą a ścianą za mostem było trochę miejsca i facet pojechał prosto - facet pofrunął.
Kiedy John był w Hiszpanii, pozostali robili swoje rzeczy. Paul pracował na muzyką do filmu "The Family Way", George był w Indiach.
Gdy byliśmy z Johnem w Hiszpanii, przyjechał do nas Ringo. Pojawił się też inny facet z pudełkiem czekoladek wypełnionych marihuaną. Otworzył pudełko i powiedział: "razem z Brianem dobrze to was zapakowaliśmy". Nagle cała zawartość wybuchła i posypała się na dywan. O! dziękujemy!.
Film 'How I WOn The War' ogólnie się podobał, choć - co dziwne - za oceanem, w Ameryce, nie wszedł do szerokiego rozpowszechniania. Lester był bardzo zawiedziony takim przyjęciem swego dzieła:
Jestem przekonany, że zrobiłem prawdziwie pacyfistyczny film. Oczywiście był to film antywojenny, ale także film przeciwko filmom wojennym. Chciałem pokazać wojnę bez ubarwień, przeciwieństwo konwencjonalnej opery czołgowej. Nie ma w nim ani jednego momentu, w którym był dam do zrozumienia, że nie wierzę w słuszność tego celu. Jestem za wszystko odpowiedzialny i jeśli coś było nie tak, tylko mnie należałoby za to winić. Jeśli jednak jutro wpadnę pod autobus, chciałbym aby oceniano mnie właśnie na podstawie tego filmu.
I jeszcze raz John: Zawsze byłem politycznie ukierunkowany, zawsze przeciwko status quo. To dość zasadnicza sprawa, gdy się jest wychowywany tak jak ja, aby nienawidzić policji i bać się jej jak naturalnego wroga i gardzić wojskiem jako czymś, co każdego zabiera i zostawia gdzieś martwego. To znaczy, to jest zasadnicza rzecz w przypadku klasy robotniczej, choć to zaczyna zanikać, kiedy jesteś starszy, masz rodzinę i połyka cię system.
Nigdy nie byłem niepolityczny, chociaż religia zdawała się zaćmiewać to w moich cierpkich dniach - to było gdzieś w 1965 czy 1966 roku. Ta religia była bezpośrednim rezultatem tej gównianej superreligii, jako ujście dla mego wytłumaczenia. Myślałem: 'Tak, musi być coś więcej, dla czego się żyje, nieprawda?...
Nawet w szczytowym okresie popularności Beatlesów próbowałem być przeciwko temu wszystkiemu, podobnie jak George. Kilka razy pojechaliśmy do Ameryki i Epstein zawsze tam truł, abyśmy nic nie mówili o Wietnamie. Przyszedł więc moment, w którym George i ja powiedzieliśmy mu: "Słuchaj, następnym razem, gdy się nas zapytają , że nie podoba nam się ta cała wojna, i że uważamy, że powinni się z niej jak najszybciej wycofać. I tak zrobiliśmy. W tym czasie to było dość radykalne, zrobić coś takiego, zwłaszcza dla Wspaniałej Czwórki. To była pierwsza okazja, z której skorzystałem osobiście, aby trochę po wymachiwać flagą. W końcu to ja zagrałem w 'How I Won The War'.
Muzyczny blog * Historia The Beatles * Music Blog
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz