JOHN LENNON YOKO ONO - "Double Fantasy" - cz. 2

Album' 1980

Nagrana: 6 sierpnia -13 października 1980 Producent: John Lennon, Yoko Ono, Jack Douglas
Wydana: 17 listopada 1980
Wytwórnia:  Geffen
Długość: 45'05"
                                                                     I'm Losing You

Obsada
JOHN: wokal, chórki , elektryczne gitary , instrumenty klawiszowe 
YOKO: wokal, chórki
 Earl Slick, Hugh McCracken: elektryczne gitary
Tony Levin: gitara basowa
George Small: instrumenty klawiszowe
Michelle Simpson, Cassandra Wooten, Cheryl Mason Jacks, Eric Troyer: chórki
Howard Johnson, Grant Hungerford, John Parran, Seldon Powell, George 'Young' Opalisky, Roger Rosenberg, David Tofani, Ronald Tooley: trąbki, rogi
Matthew Cunningham: hammer dulcimer (cymbałki - instrument strunowy)
Andy Newmark: perkusja
Robert Greenridge, Arthur Jenkins: instr. perkusyjne




    "(Just Like) Starting Over" (John Lennon) – 3:56
    "Kiss Kiss Kiss" (Yoko Ono) – 2:41
    "Cleanup Time" (John Lennon) – 2:58
    "Give Me Something" (Yoko Ono) – 1:35
    "I'm Losing You" (John Lennon) – 3:57
    "I'm Moving On" (Yoko Ono) – 2:20
    "Beautiful Boy (Darling Boy)" (John Lennon) – 4:02
    "Watching the Wheels" (John Lennon) – 4:00
    "Yes I'm Your Angel" (Yoko Ono) – 3:08
    "Woman" (John Lennon) – 3:32
    "Beautiful Boys" (Yoko Ono) – 2:55
    "Dear Yoko" (John Lennon) – 2:34
    "Every Man Has A Woman Who Loves Him" (Yoko Ono) – 4:02
    "Hard Times Are Over" (Yoko Ono) – 3:20
    "Help Me to Help Myself" (John Lennon)*
    "Walking on Thin Ice" (Yoko Ono)*
    Central Park Stroll (rozmowa)*


(*Utwory, które pojawiły się na reedycji z 2000 roku.)

 Philip Norman - John Lennon życie :
 Jak powstawały piosenki na album ?
JOHN: Po morskim rejsie byłem tak skoncentrowany , jakbym się dostroił do fa bezkresnego kosmosu. Wszystkie te kawałki zaczęły się pojawiać jak grzyby po deszczu... po pięciu latach kompletnego zastoju. Nie próbowałem, ale i tak nic się nie pojawiało, nie miałem żadnej inspiracji, żadnego pomysłu, nic nie miałem i wtedy łup, łup, łup...
  Jego zmysły, niczym od dawna uśpiony odbiornik, znów zaczęły zamieniać, co wokół widział i słyszał w akordy i słowa. Na przykład z usłyszanej w radiu piosenki Boba Marley'a  'Hallelujah Time' zapożyczył niezwykle adekwatne do sytuacji w jakie się znalazł, słowa: We gotta keep living, living on borrowed time (musimy żyć dalej, żyć w pożyczonym czasie). Pojechał do Hamilton, kupił tani magnetofon i kolumny, i zaczął nagrywać wersje demo. Pracował zwykle w nocy, gdy Sean zasnął. Siedział na tarasie i grał, a w tle cykały cyklady i  gwizdały żaby drzewne.


__________

                                                                              Dear Yoko



JOHN: 'Starting Over' oraz 'Cleanup Time' to jedne z tych, które napisałem w biegu, po ukończeniu wszystkich innych. Po prostu pojawiły się. Byłem wciąż na Bermudach i te piosenki były dużą radochą(nagrodą) po ukończeniu całości prac...
Jest taki przebój country and western (Tammy Wynette), więc dodałem do tytułu 'Just Like'. Dla mnie to jak powrót do wieku 15 i śpiewania a la Presley. Trochę też jak Roy Orbison w 'Only the Lonely', taki trochę rodzaj parodii ale nie do końca...
W piosence o mało co nie wyrzuciłem słowa 'wings', ponieważ ponieważ pomyślałem 'Na Boga, wszyscy teraz będą się zastanawiać, czy to nie jakieś nawiązanie do Wings (zespół Paul – RK). Oczywiście, że nie jest.
Yoko, John, z tyłu Fred Seaman

George Small (klawiszowiec w tym utworze): Zrobiliśmy tą piosenkę w dwóch lub trzech podejściach. Bardzo szybko. W pewnym sensie ta piosenka grała się sama - fortepian, rytm Andy'ego, kapitalna partia basu Tony'ego , no i John, Hugh i Earl na gitarach. No i oczywiście świetna produkcja.
Jon Smith (asystent reżysera na 'Double Fantasy'): W czasie wyciszania utworu, słyszysz głos stewardesy zapowiadającej zbliżanie się samolotu się do pasa startowego. Kobiecy głos zapowiada 'World Airlines flight, (możliwe, że flight tvelve') … John początkowo chciał mieć odgłos lądującego ponaddźwiękowego odrzutowca i pamiętam jak wydzwaniałem po całym kraju by zdobyć ten efekt dźwiękowy. Nie udało nam się więc zamiast tego użyliśmy stewardesy. 


W piosence John użyto tybetańskiego dzwonka, który przyniósł do studia wprost z mieszkania Lennonów w Dakocie ich asystent Fred Seaman. Miks tego efektu kończył pracę nad piosenką. Te same dzwonki użyto także na początku 'Beautiful Boy (Darling Boy)'.

YOKO: Wiedzieliśmy, że ta piosenka będzie pierwszym singlem. Uwielbiam 'Starting Over', ale kiedy ją słyszę to dusi mnie trochę, ponieważ ona jest o tym jak się wtedy czuliśmy. Naprawdę uważaliśmy, że zaczynamy wszystko od nowa i niestety się nie udało.
 

  Niektóre piosenki były przetworzonymi z tych, które leżały odłożone na półkach demo w Nowym Jorku, w Dakocie. Inne pojawiły mu się w głowie w niemal ostatecznej postaci. Wszystkie opowiadały o życiu, jakie wiódł przez ostatnie pięć lat, i dawały świadectwo, że był to okres pełne szczęścia i spełnienia. 'Darling Boy', później przemianowany na 'Beautiful Boy', to radosna pieśń na część Seana. Z jednej strony pozwalała na ciepłe wejrzenia w bezpieczny świat jego dzieciństwa (the monster's gone, he's on the run and your daddy's here...), z drugiej - tłumiąc irytację, że Sean niebawem wyrośnie z tego szczęśliwego wieku, stanowiła przestrogę aby cieszyć się każdą chwilą (life is what happens to you while you're busy making other plans (życie dzieje się wtedy, kiedy pochłania cię snucie planów na przyszłość).
  'Watching The Wheels' to rodzaj muzycznego autoportretu kogoś, kto szczęśliwie uniknął wpadnięcia w tą samą pułapkę co Elvis. Tekst przepełnia zadowolenie, że autorowi udało się ujść cało z karuzeli show-biznesu i że podczas gdy bez końca krążyły na niej malowane koniki o imionach Paul lub Mick, on tymczasem mógł się zajmować ważnymi rzeczami w rodzaju watching shadows on the wall (obserwowania {przyglądania się cieniom} cieni -  na ścianie).
- W swojej nowej piosence 'Watching The Wheels' śpiewasz: People asking questions lost in confusion, well I tell them there's no problem, only solutions (zdezorientowani ludzie zadają pytania, cóż, mówię im, że nie ma problemów tylko rozwiązania).  Ale są ludzie, którzy nie przykładają wielkiej wagi do rozwiązań.


Yoko, John i Jack Douglas.
JOHN : To już ich problem. Ja nie udoskonaliłem sztuki życia - uczę się jej, ale pewnie pójdę do grobu, wciąż się ucząc. Jeśli ktoś przez cały czas koncentruje się na problemie, do niczego nie dojdzie. Ale jeśli zaczyna myśleć nad rozwiązaniem, problem zwykle znika. Odkryłem to metodą prób i błędów i nie umiem tego zrobić ot, tak, na zawołanie (Kohn pstryka palcami).Ale w tej piosence mówię rzecz następującą, ja to odkryłem, a co wy ludzie, o tym myślicie ? Więc po prostu odpowiadam na pytania, jakie zadawali mi ludzie w listach, które dostawałem przez ostatnich pięć lat...


 'Woman' była subtelnym podziękowaniem Yoko, za pokazanie mi co to znaczy sukces  i jednocześnie przepraszała za smutek i ból. Koniec końców piosenka zwracała się nie tylko do Yoko, ale do wszystkich ważnych kobiet w jego życiu -  do Julii, Mimi, Mater, Nanny i Harrie - przecież na zawsze będę waszym dłużnikiem (after all, I'm forever in your debt).
JOHN: “Woman” pojawiła się nagle, niespodziewanie, któregoś popołudnia na Bermudach. Ujrzałem to co kobiety robią dla nas. Nie to, co Yoko robi dla mnie, aczkolwiek myślałem o tym w kategoriach osobistych.Jakaś prawda uniwersalna. Gdybyśmy nagrali swój album w trzeciej osobie i nazwali go Freda i Ada lub Tommy, ubrali się w stroje clownów, wyszminkowani i wykreowali jakichś bohaterów, nie nas, może Ziggy Stardusta (fikcyjny bohater albumu Davida Bowie – RK) czy byłby bardziej akceptowalny ? To nie nasz sposób na sztukę, nie w naszym stylu... No, ale na Bermudach nagle mnie olśniło wszystko, wszystko, nawet to co brałem za pewniki. Kobiety są naprawdę drugą połową nieba, i o tym szeptam na początku piosenki ("For the other half of the sky ..."). I ta piosenka po prostu nawiedziła mnie jak powódź. Piosenka przypomina utwory Beatlesów, ale nie to było moim zamiarem. Zrobiłem ją tak samo jak lata tamu ‘Girl’. To taka dojrzała, dorosła wersja ‘Girl’
 
Earl Slick, (gitara na 'Double Fantasy'):  To piosenka bardzo w stylu  "Here, There And Everywhere' . Jest wspaniała. Od samego początku kiedy ją usłyszałem pierwszy raz, pomyślałem: 'To The Beatles'.
Jack Douglas (producent albumu 'Double Fantasy'): Wiedziałem, że to będzie klasyk muzyki pop, ponieważ w piosence było wszystko co czuje mężczyzna o swojej żonie lub dziewczynie. On chciał by była w stylu przed-Beatles,wczesnych   lat 60-tych, dlatego dałem na końcu w tle chórki i modulacje wokalne.Powiedziałem: Ta piosenka będzie twoim hitem Righteous Brothers:  You've Lost That Lovin' Feelin',numeru, który John bardzo lubił.
Rick Troyer  (chórki na 'Double Fantasy'):'Woman' miała feeling The Beatles i myślę, że z tego powodu Jack zatrudnił mnie do tej piosenki. Miałem głos trochę w stylu McCartney'a, tylko moze trochę ostrzejszy i wyższy. Usiedliśmy z Johnem studiu i jakoś spróbowaliśmy przejść przez tą piosenkę, on na swoim Gibsonie. On po prostu grał na gitarze i śpiewał partię wiodącą, podczas gdy ja cierpliwie pracowałem nad chórkami. To było zdumiewające. Byłem tam tylko ja, John i Jack, oraz dziewczyny od chórków. Początkowa praca jaką zrobiliśmy była zbyt ambitna i John zaproponował, aby to trochę uprościć. Zmieniliśmy to od razu w biegu, razem z Johnem, który cały czas była z nami. Dziewczyny nie potrafiły utrzymać melodii, więc spróbowaliśmy ich głosy wyeliminować. Skończyliśmy śpiewać : ja i dwie dziewczyny, a może ja i tylko jedna z nich.... Nie słyszałem ostatecznej wersji aż do czasu gdy został zabity. To po prostu oszałamiająca piosenka, jest taka piękna.  
  Dawny, niepewny i zalękniony John nie znikł jednak całkowicie. W niespokojnym, rockowym numerze 'Im Losing You' śpiewa, że ma świadomość, iż z Yoko dzieje się coś, co może mieć katastrofalne skutki. Już na kilka dni przed jej odwiedzinami  powtarzał Seanoiw, że "przyjedzie mamusia", a robił to w taki dokładnie sposób, w jaki matki zwykle informują dzieci, że ich tatusiowie przerywają pracę, aby z nimi trochę pobyć. Kiedy jednak Yoko dotarła wreszcie do Undercliff, większość czasu spędziła na telefonie, sprzedając za rekordową cenę 250 000 $ jedną z ich rodowodowych, holsztyńskich krów. Po jej powrocie do domu, John dzwonił do niej cały czas, ale nie mógł jej zastać.
- Łaziłem po ścianach wystarczająco długo, żeby napisać piosenkę - wspominał.
W obawie, aby tytuł utworu nie stał się samospełniającym proroctwem - jak zawsze przesądny -zmienił go na (Afraid I'm) Losing You (Obawiam się, że) Tracę Ciebie.




  W Nowym Jorku Yoko już znalazła producenta. Oboje zgodzili sie, że bardziej niż  jakaś legenda  z przeszłości przyda im się ktoś  młody ze współczesnym podejściem do muzyki - i wymogom tym idealnie odpowiadał Jack Douglas. Był inżynierem dźwięku pod koniec nowojorskiej sesji 'Imagine' a więc znany Lennonom, następnie wyprodukował albumy bardzo popularnych aktualnie artystów jak Aerosmith czy Cheap Trick. Kiedy Douglad po raz pierwszy usłyszał  taśmy demo nagrane przez Johna na Bermudach, z chórem żab i cykad w tle, zastanawiał się, do czego właściwie mógłby być potrzebny.

DOUGLAS: Już wtedy wspaniale się ich słuchało.
  Prace rozpoczęto 4 sierpnia w studiach Hit Factory przy 48-mej Zachodniej ulicy. John miał jeszcze przed sobą 4 miesiące życia... Zjawił się w studiu w czarnym kapeluszu z szerokim rondem i z jedną z teczek, ze swojej olbrzymiej kolekcji, a jego pierwszą czynnością było umieszczanie dużego zdjęcia Seana na stole mikserskim.




 Jack Douglas był pod wrażeniem. Nie mógł się nadziwić, że album 'Double Fantasy' był w równym stopniu płytą Yoko, co Johna, a piosenki, jakie ona równocześnie komponowała w Nowym Jorku, zamiast - jak to zwykle bywało w takich przypadkach - odbiegać od jego utworów, doskonale je uzupełniały. John na swój użytek nazwał tą płytę "rozmową między kobietą i mężczyzną" i właśnie taki efekt  udało się osiągnąć, nawet mimo tego, że nie zaśpiewali razem ani jednego duetu,a w dodatku poszczególne utwory nagrywali w różnych porach dnia. Przepełnione  obawą, nieco fatalistyczną 'Im Losing You' gładko przechodziło w nagraną przez Yoko część drugą 'I'm Moving On', która zdawała się potwierdzać  wszystkie najczarniejsze przypuszczenia Johna. podobnie 'beautiful Boy', elegia Johna dla Seana, znalazła swój odpowiednik w napisanej na ich część piosence 'Beautiful Boys'. W wyciszeniu utworu 'Dear Yoko' John delikatnie ją ganił za jej brak czasu na Bermudach i jednocześnie wyrażał nadzieję, że spędzą tam kolejne wakacje (kiedy przyjedziesz następnym razem, nie sprzedawaj krowy... pobądź z nami... when you come over next time, don't sell a cow... spend some time...)

  

I'M LOSING YOU
I'M LOSING YOU ( z Cheap Trick)






Sierpień 1980 , ekipa studyjna, obok Johna z lewej Andy Newmark.Po prawej Yoko - Jack Douglas
W składającej się z najlepszych muzyków sesyjnych obsadzie nie znalazł się żadne stary kumpel Johna, który mógłby sprowadzić go na manowce. I rzeczywiście atmosfera panująca w studiu bardziej przypominała ośrodek odnowy biologicznej  niż sesję nagraniową rockowego albumu. Yoko stworzyła dla muzyków tzw. "cichy pokój" z łagodnym światłem, palmami w donicach i białym fortepianem. Zamiast kokainy i alkoholu zespół dostawał herbatę i sushi, które John nazywał "zdechłą rybą".W pobliżu każdego mikrofonu stały talerze z ziarnami słonecznika  i rodzynkami, a na życzenie można było dostać masaż shiatsu. 
Zdjęcie Seana na stole mikserskim miało przypominać, że sesja musi się skończyć o takiej porze, aby John mógł pojechać do domu i życzyć synkowi dobrej nocy. Kiedy pewnego wieczora  nie udało mu się wyjść ze studia, zadzwonił do Dakoty, żeby przekazać Seanowi wiadomość: "Kocham Cię, kolorowych snów, do jutra". 
Yoko odpowiedziała Johnowi przez telefon, że Sean też go kocha. - Mam nadzieję - odparł John - bo jestem jedynym tatą w jego życiu.


Cheap Trick: Carlos i Nielsen na górze
Douglas chciał nadać albumowi współczesny sznyt. ostatecznie od 'I'm Losing You' zatrudnił dwóch muzyków z Cheap Trick: perkusistę Buna E.Carlosa oraz gitarzystę, lidera tej kapeli, Ricka Nielsena.O dziwo, kapela ta pracowała - dziwnym zbiegiem okoliczności  nad swoim nowym albumem w studiach AIR w Montserrat z ... George Martinem. Ostatecznie ich funkujący styl nie pasował do piosenki. Album 'Double Fantasy' był - miał być  - bowiem albumem bardziej utrzymanym bardziej w stylu Matisse'a niż Picassa, kojącym i dodającym otuchy, a nie prowokującym i niespokojnym jak wcześniejsze płyty Johna i Yoko.
'Beautiful Boy' kończy się szumem morza i głosami dzieci - dźwiękami, które również dobrze mogły zostać nagrane na Bermudach. O ile kiedyś John wykrzykiwał: "Nie wierzę w Beatlesów", to teraz bez wzdragania się wracał pamięcią do - jak to nazwał -  "The B's" i cieszył się, kiedy mógł wykorzystać ten skrót,żeby wytłumaczyć muzykom, co chciał uzyskać. Na przykład 'Woman' opisywał im jako "piosenkę w stylu wczesnych nagrań wytwórni Motown oraz The Beatles" - choć po prawdzie jej miodowy chórek i "uuu...well, well" przypominał raczej jakąś solową balladę Paula czy nawet Wings.Andy Newmark, perkusista na albumie, przypomina sobie  jak któregoś dnia John bezceremonialnie zakomunikował:


Ahmet  Ertegun z żoną.
- Andy, chcę to zrobić w trzech podejściach, po prostu graj jak Ringo!
Wieści o tym, że John Lennon nagrywał nowy album, wstrząsnęły przemysłem muzycznym po obu stronach Atlantyku. Ponieważ Apple nie była już aktywną firmą, zakładano, że pomiędzy wielkimi wytwórniami rozpęta się prawdziwa wojna o to, kto miałby wydać 'Double Fantasy' oraz jego następne płyty.W tym czasie czołowi artyści, podpisujący kontrakty płytowe w poczet przyszłych tantiem dostawali już olbrzymie zaliczki, jakich on nigdy nie miał, ani jako Beatles ani potem. Na swój użytek za punkt odniesienia  przyjął kwotę 22 500 000 dolarów - taką samą jaką niedawno otrzymał od firmy Columbia Paul McCartney. Żadnym negocjacjom nie podlegało za to wydanie płyty pod dwoma nazwiskami - jego i Yoko. Każdy szef wytwórni, który się przed tym wzdragał - był automatycznie wykluczany jako współpracownik. Ten los spotkał nawet słynnego Ahmeta Erteguna, współzałożyciela wytwórni Atlantis, w której w latach 70-tych dominowała czarna muzyka, a która teraz - jak można się było spodziewać - była wysoko na liście życzeń Lennona. Aby osobiście ubłagać Johna, w akcie desperacji Ertegun zjawił się nawet w Hit Factory, ale nie udzielono mu audiencji i poproszono, żeby sobie poszedł.
John Yoko i David Geffen.

 Ostatecznie wybór padł na całkiem nową  i jeszcze niedoświadczoną firmę Geffen Records 0 Davida Geffena. David już na samym początku zapowiedział, że z obojgiem podpisze kontrakty na podobnych warunkach , i chociaż w kwestii  finansów nie był w stanie konkurować z wielkimi wytwórniami, obiecał zajmować się nimi osobiście i poświęcić się im bez reszty.Jego kartą  przetargową (oprócz oczywiście dobrych konfiguracji astrologicznych, do których John i Yoko przykładali olbrzymią wagę), było to, że złożył swoją ofertę, zanim jeszcze wysłuchał choćby  jednego dźwięku z przyszłej płyty.


9 października, aby uczcić 40-te urodziny Johna i piąte - Seana, Yoko wynajęła 5 samolotów, które na niebie nad Manhattanem dziewięć razy (a jakże !) napisały  smugą dymu: "HAPPY BIRTHDAY JOHN AND SEAN LOVE YOKO".
Przed budynkiem Dakoty z kartkami i prezentami zgromadziła się grupa fanów, która chciała złożyć życzenia Johnowi osobiście.Wszyscy mieli nadzieję, że John się pokaże lub nawet ich przyjmie.



 Tego lata na lodowisku w Central Park, naprzeciwko Dakoty House odbył się ostatni, słynny koncert  rockowy. Przez całą dekadę wielkie nazwiska  pokroju Otisa Reddinga czy Bruce'a Springsteeena pojawiały się na tle drzew i drapaczy chmur, zaledwie kilkaset metrów od mieszkania Lennonów. Gwiazdą tego ostatniego był zespół The Pretenders. Jego wokalistka, Chrissie Hynde poprosiła fotografa  Boba Gruena (który fotografował większość koncertów i gwiazdy rockowe), żeby przekazał najlepsze życzenia dla Johna, który wciąż pracował w Hit Factory. 
Gruen wspomina: Kiedy powiedziałem Johnowi, że już nie będzie więcej tam koncertów, odparł: "Dobrze... dzięki Bogu, że w końcu przestali... Sean tylko się ciągle budził". Byłem zaskoczony, słysząc to z ust Johna Lennona, Pana Rock'N'Rolla we własnej osobie. To był znak jak bardzo wydoroślał.





J.Cott: Na Double Fantasy zauważyłem tajemniczy, cudowny mały kolaż dźwiękowy, który niepostrzeżenie łączy twoją piosenkę Watching the Wheels i czarujący utwór Yoko Yes, I’m YourAngel w stylu lat trzydziestych. Słychać tam coś jakby wołanie domokrążcy, odgłosy powozu konnego, a potem trzaśnięcie drzwiami i kilka muzycznych fraz zagranych na pianinie i skrzypcach w jakiejś restauracji.
JOHN: Powiem ci, co to jest. Jeden z głosów należy do mnie. Mamroczę: „God bless you, man, thank you, man, cross my palm with silver, you’ve got a lucky face” (Niech cię Bóg błogosławi, człowieku, dziękuję, człowieku, sypnij srebrem, masz szczęście wypisane na twarzy), czyli to, co mówią w Anglii faceci, którzy żebrzą albo domagają się napiwku, i właśnie te słowa słyszysz na płycie. Potem
odtworzyliśmy dźwięki z – jak ją nazywamy z Yoko – „sali truskawkowo-skrzypcowej”, czyli z restauracji Palm Court w hotelu Plaza. Lubimy tam od czasu do czasu usiąść i posłuchać starych skrzypiec, wypić filiżankę herbaty i zjeść truskawki. Romantyczne miejsce. No więc obraz jest następujący: ktoś w rodzaju ulicznego proroka, facet w stylu tych, co wystają na rogu Hyde Parku, patrzy
na obracające się koła, przechodnie rzucają mu monety do kapelusza – podrobiliśmy to w studiu, gdzie nasi przyjaciele chodzili tam i z powrotem, wrzucając monety do kapelusza – a on mówi: „Dziękuję, dziękuję”, a potem wsiadasz do powozu i jedziesz przez Nowy Jork, i wchodzisz do hotelu, gdzie grają skrzypce, a potem pojawia się ta kobieta i śpiewa o tym, że jest aniołem.
J.Cott: W Yes, I’m Your Angel Yoko śpiewa, że ona jest w twojej kieszeni, a ty jesteś w jej medalionie, a potem piosenka przechodzi niepostrzeżenie w Woman, która brzmi trochę jak wiersz trubadura napisany dla średniowiecznej damy.
JOHN:  Woman wzięła się stąd, że pewnego słonecznego popołudnia na Bermudach nagle uderzyła mnie myśl, ile kobiety dla nas robią. Nie chodzi tylko o to, co Yoko dla mnie robi, chociaż myślałem o tym w takich osobistych kategoriach… ale każda prawda jest uniwersalna. Przyszły mi do głowy wszystkie te gierki i sztuczki – mniejsza o historię, o szowinizm i te sprawy, o których mówią feministki, ale chodzi o wszystko to, co uważałem za pewnik, bo w ten sposób zostaliśmy wychowani. Kobiety naprawdę są drugą połową nieba – jak szepczę na początku piosenki. Albo jesteśmy „my”, albo nie ma niczego. Piosenka jest taka jak w pierwszej wersji, bo nie chciałem przekombinować i upiększać jej na siłę.
Przypomina mi utwór Beatlesów – nazywam ją kawałkiem „Beatle John” – chociaż nie starałem się, żeby brzmiała jak utwór The Beatles. Zrobiłem ją tak, jak wiele lat temu zrobiłem Girl – to po prostu jakoś tak uderzyło we mnie znienacka jak powódź i tak wyszło. Woman jest dorosłą wersją Girl.
 J.Cott: W Woman śpiewasz także o tym, że Yoko pomogła ci wyrazić twoje najgłębsze uczucia, a potem dziękujesz jej: „for showing me the meaning of success” (za pokazanie mi znaczenia sukcesu).
JOHN: Nie twierdzę, że odniesienie sukcesu i zostanie sławnym artystą czy gwiazdą nie jest dobre, ani nie twierdzę, że jest wspaniałe. W piosence Working Class Hero jest coś, czego nikt nigdy dobrze nie zrozumiał, a mianowicie, że w zamyśle miała być sardoniczna. Nie miała nic wspólnego z socjalizmem, a jej sens był taki: „Jeśli chcesz przejść tę drogę, dotrzesz tak wysoko jak ja i tym właśnie będziesz –
jakimś facetem wyjącym na płycie, w porządku? Jeśli chcesz to zrobić, zrób to”. Bo ja odniosłem sukces jako artysta i raz byłem szczęśliwy, a raz nieszczęśliwy, i kiedy byłem nieznany w Liverpoolu czy Hamburgu, też byłem szczęśliwy i nieszczęśliwy. Ale Yoko nauczyła mnie, czym jest prawdziwy sukces –
sukces dla mojej osobowości, sukces w moim związku z nią i z dzieckiem, w moim związku ze światem… i pokazała mi, jak być szczęśliwym, kiedy się budzę. To nie ma nic wspólnego z tym, co jest rockową machiną, a co nie jest rockową machiną. Kim właściwie mam być, jakimś męczennikiem, który nie powinien być bogaty? Czy kiedy byłem Beatlesem, krytykowali mnie za zbijanie kasy? Z perspektywy czasu widzę, że na naszej drodze pojawiło się mnóstwo pieniędzy, a ja dużo ich wydałem i, do cholery, jasne, że świetnie się za nie bawiłem, aleprzecież nie roztrwoniłem ich wszystkich – pomyśl o psychodelicznym rolls-roysie. Jednak z powodu swojej ignorancji dużo straciłem i dużo rozdałem, kierując się być może źle pojętą dobroczynnością, nie wiem. Więc dlaczego nagle atakują mnie za zbijanie kasy akurat teraz? Dlatego że byliśmy kojarzeniz radykalnymi ideami, z feminizmem i ruchem antywojennym. Czy trzeba być biednym, żeby być przeciwnikiem wojny? W Izbie Lordów jest niejeden socjalista, więc o czym oni mówią? No wiesz, jeśli chcą biedaka, mogą naśladować Jezusa. Ale on jest nie tylko biedny, on jest martwy!
Ostatnio jakiś dupek napisał o mnie artykuł na pierwszej stronie „Esquire”. [W numerze z listopada 1980 roku ukazał się zjadliwy tekst dziennikarza Laurence’a Shamesa pod tytułem John Lennon, Where Are You? Shames napisał w nim: „Szukałem tego Lennona, który zawsze miał niewyparzony język i wszystkich obrażał, nie musząc się nawet wysilać. Mój Lennon był zawziętym clownem, człowiekiem popełniającym ekstrawaganckie błędy i obdarzonym ogromną wytrzymałością, był dużym bobasem i żałosnym często poszukiwaczem prawdy, którego zbolałe, głupawe, szczere, paranoiczne oblicze było symbolem i sumieniem jego epoki (…) Lennon, którego bym znalazł, jest czterdziestoletnim biznesmanem oglądającym dużo telewizji, mającym 150 milionów dolarów na koncie, syna, za którym świata nie widzi, i żonę, która przechwytuje jego telefony (…) To prawda, John? Faktycznie odpuściłeś?”]. Ten facet przez ostatnie dwadzieścia miesięcy uganiał się za krowami10, ogrodnikami i aktami notarialnymi. Ja pracuję nad płytą, a ten dupek gapi się na krowy. Do kurwy nędzy, człowieku, o czym oni mówią? A co powinienem był sobie kupić –  niewolników? Dziwki? [śmieje się] Mają w głowach pierdolone szamboi zrobią wszystko, byle tylko sprzedać czasopisma, sprzedać towary, na które ludzi nie stać i których nie potrzebują, a co trzy miesiące i tak trzeba je wymieniać… więc o co mnie właściwie oskarżają? Ten facet jest kimś takim, kto kiedyś był w tobie zakochany, a teraz cię nienawidzi – typ odrzuconego kochanka. Ja nawet nie znam tego dupka, ale wiem, że uganiał się za iluzją, odkochał się w niej, a teraznienawidzi innej iluzji. Żadna z tych osób, które opisuje, nigdy nie istniała, chyba że w jego głowie. To nie ma ze mną nic wspólnego – równie dobrze mógłby mówić o Grecie Garbo, zgadza się? Ci krytycy ze swoimi iluzjami, które stworzyli na temat artystów – to jak oddawanie czci bożkom. Przypomina mi to te dzieciaki z Liverpoolu, które lubiły nas tylko wtedy, kiedy byliśmy w Liverpoolu –wiele z nich odwróciło się od nas, bo zrobiliśmy karierę w Manchesterze, zgadza się? Uznały, że się sprzedaliśmy. Potem Anglicy się wkurzyli, bo zrobiliśmy karierę w… O co tu chodzi, do cholery? Oni lubią ludzi tylko wtedy, gdy ci pną się w górę, a jak już znajdą się na szczycie, nie mają nic lepszego doroboty, jak tylko obrzucać ich gównem. Lubią sobie wyobrażać, że kreują i łamią ludzi, ale tak nie jest. Ja nie mogę znów się piąć w górę i nie mogę mieć znów dwudziestu pięciu lat. Nie mogę być tym, kim byłem pięć minut temu, więc nie zamierzam tracić czasu na roztrząsanie tego, co powiedzą albo co zrobią. Większość z nich jest teraz o połowę młodsza ode mnie i mają gówniane pojęcie o czymkolwiek, co nie wydarzyło się po 1970 roku. Tak naprawdę chcieliby mieć martwych bohaterów, jak Sid Vicious i James Dean, ale mnie nie interesuje bycie jakimś pierdolonym martwym bohaterem… więc niech spadają.

 czytaj  także w : JOHN LENNON  YOKO ONO - "Double Fantasy" - cz. 1
                             WOMAN - singiel




 
Muzyczny blog  Historia The Beatles  Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.


2 komentarze:

  1. Dzięki Stary za cudowny tekst! Adam

    OdpowiedzUsuń
  2. K....a. Ten blog to najzwyczajniejsze mistrzostwo .swiata. Uzaleznia jak diabli i jest tak ogromnie ciekawy bez wzgledu czy jestes fanem Beatlesow czy tez nie.

    OdpowiedzUsuń