DRUGA AMERYKAŃSKA TRASA - SAN FRANCISCO (10)




 
31 sierpnia 1965

Cow Palace, San Francisco, Kalifornia





W ostatnim mieście swojej drugiej amerykańskiej trasy, przedostatniej, w San Francisco, w Cow Palace The Beatles zagrali 31 sierpnia 1965 dwa koncerty. Na obu występach było ok. 29 000 ludzi, 11 700 na pierwszym popołudniowym oraz 17 000 na wieczornym. Bilety nie odbiegały ceną od cen w innych miastach: 4,50, 5 oraz 7 dolarów. 
Support ten sam co zwykle czyli  King Curtis Band, Sounds Incorporated, Discotheque Dancers, Brenda Holloway oraz Cannibal & The Headhunters. 
Piosenki ? Także, bez zmian. 12 piosenek, skrócona wersja Twist And Shout, oraz She's A Woman, I Feel Fine, Dizzy Miss Lizzy, Ticket To Ride, Everybody's Trying To Be My Baby, Can't Buy Me Love, Baby's In Black, I Wanna Be Your Man, A Hard Day's Night, Help!  i an zakończenie Paul w roli Little Richarda ale w swojej kompozycji I'm Down.


W czasie drugiego występu tłumy fanów przełamały kordony policji i ochroniarzy i zespół musiał schronić się w garderobie, dopóki sytuacja nie została opanowana.

JOHN: Koncerty w San Francisco były dzikie. Jakiś mały facet złapał moją czapkę. Kogoś takiego jak on mało obchodzi show dla publiczności. Złapał moją czapkę  i wskoczył na dzieciaki stojące pod sceną. Mógł kogoś zabić. Tacy głupcy nikomu nie są potrzebni.
  Myślę, że nie byłoby takie złe, gdyby nie stojący pod sceną fotografowie, przez co dzieciaki musiały włazić na siebie, by coś widzieć. Wszystko zaczęło się od tego, że fotografowie chcieli wejść wyżej, aby zrobić zdjęcia tym wszystkim dzieciakom.







NEIL ASPINALL:  Ameryka wariowała na punkcie Beatlesów. Zawsze było mi żal tych biednych fanek, które szlochały za nimi, wywieszały swoje sypialnie ich plakatami a na koncertach nie mogły nic usłyszeć ani zobaczyć. Wbrew pozorom to najbardziej fanami przejmował się ... John. reagował zawsze gniewnie gdy policja lub inni ludzie zbyt nerwowo, brutalnie odpychali fanów.


JOHN: Początkowo byłem zdenerwowany, bo wkurzyło mnie, gdy pomyślałem: "Cóż, ten show i tak nie będzie dobry". Wiedziałem, że tak będzie. Dla nas to była męczarnia - wiedzieliśmy, że publiczność nic nie usłyszy a gitary były rozstrojone przez bieganinę ludzi, którzy nas ratowali. Zdjęto wzmacniacze.
RINGO:  Ameryka zawsze znaczyła dla mnie coś ekstra... Koncerty były tylko koncertami - wchodziło się na scenę i schodziło z niej. Przyjeżdżało się tuż przed i grało koncert. To był świetny patent na trasę. Chciałbym, żeby teraz też tak było. Teraz to jest takie skomplikowane, wozi się ze sobą tyle bagażu. The Beatles wbiegali na scenę, grali, śpiewali, schodzili z niej i bawili się. To było głupie, ponieważ koncerty, czyli główna rzecz, dla której byliśmy, komplikowały nam układ dnia, bo cały czas świetnie się bawiliśmy.


Pomiędzy dwoma koncertami, Beatlesi udzielili konferencji prasowej nie opuszczając obiektu Cow Palace. Odwiedzili ich wtedy Johnny Cash oraz Joan Baez, dwie wielkie gwiazdy muzyki country i folk. O tym pierwszym muzyku Beatlesi wiedzieli, że Bob Dylan ma go w bardzo głębokim poważaniu, więc bardzo uradowali się z tej wizyty. O Joan plotki krążyły, że na spotkanie poszła, chcąc przespać się z którymś z Beatlesów ale nie było wtedy sposobnej okazji. Dla niej, dla Beatlesów?:) 
Na zdjęciu obok dwaj wielcy: Dylan i Cash.


PAUL: Trasa po Ameryce, Los Angeles, San Francisco, to były wspaniałe czasy, nawet jeśli nam się nie wszystko podobało z tego, co się wtedy na trasie działo. I tak można było po powrocie do Liverpoolu powiedzieć: "Wiesz kogo poznałem?". No wiesz, spotkanie z Elvisem albo z kimś takim jak on lub stwierdzenie, że byliśmy na Sunset Strip - to naprawdę robiło wrażenie.


Na konferencji Beatlesów nie zaskoczono żadnym specjalnie ciekawym pytaniem, choć oczywiście muzycy bawili się rozmową, samym sobą jak zawsze. Niebawem na blogu cała konferencja z tego dnia w serii WYWIADY.
- Czy istnieje taka możliwość, że zostaniesz Ringo aktorem, gdy już ostatecznie porzucisz The Beatles?
RINGO: Uhm...
GEORGE: Istnieje też taka możliwość, że nie zostanie aktorem... Jest już kontrakt na następny film z The Beatles, więc jeśli porzuci The Beatles, to nie wystąpi w nim, racja?
RINGO: Wcale nie byłbym czymś takim zainteresowany. Kto chciałby oglądać nikogo?
PAUL: Ja chciałbym.
- Gdzie waszym zdaniem na trasie było najniebezpieczniej, biorąc pod uwagę utratę zdrowia a nawet życia?
JOHN: W Nowej Zelandii... myślę, że także w Houston.
GEORGE: Cóż, generalnie to Teksas. Gdziekolwiek się udaliśmy w Teksasie, omal nie zostaliśmy zabici. Oni są tak tam strasznie zajęci ochroną całej swej ropy...
- A gdzie wam się najlepiej koncertowało?
JOHN: Ze względu na nagłośnienie - Atlanta. Dobry system mikrofonów, wszyscy się tam dobrze słyszeliśmy. No i nas można było dobrze słyszeć...
- Na koniec, ostatnie pytanie. Gdybyście nie byli piosenkarzami, kim byście chcieli być?
JOHN: Bogaczami, po prostu...






 ____________________________________________
Muzyczny blog * Historia The Beatles * Music Blog 
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz