WYWIADY: PLAYBOY 1965 (cz. 2)

Poprzednia część wywiadu: tutaj. 
 
PLAYBOY: Czy jako ludzie ciężko doświadczeni przez los, pochodzący z liverpoolskich slumsów,jak piszą o was rozdzierająco w biografiach i wywiadach, uważacie, że jesteście gotowi na to bogactwo, które tak nagle na was spadło?
PAUL: Udało nam się do tego przystosować, może dlatego, że wbrew tym pogłoskom
żaden z nas nie wychowywał się w slumsach ani nie cierpiał jakiejś szczególnej biedy. Niczego nam nie brakowało. Nigdy nie głodowaliśmy.
JOHN: Tak, widzieliśmy artykuły na ten temat w amerykańskich pismach,gdzie można było wyczytać, że wydostaliśmy się ze slumsów tylko z najwyższym trudem.  

GEORGE: Nigdy nie głodowaliśmy, nawet Ringo. 
RINGO: Nawet ja. 
P: Z jakich rodzin pochodzicie?
GEORGE: No wiesz, z niezbyt bogatych,z klasy pracującej. Mają robotę. Pracują,
P: Czym się zajmuje twój ojciec?
GEORGE: Teraz już niczym. Kiedyś był kierowcą autobusu...
JOHN: ..W marynarce handlowej.
P: Masz jakieś rodzeństwo , George?
GEORGE: Dwóch braci.
JOHN: I ani jednej siostry, o której warto by wspomnieć. 
P: Aty, Paul?
PAUL: Mam brata i ojca, który handlował bawełną w Nowym Orleanie.Pewnie stąd moja dosyć smagła cera. Poważnie mówiąc, mój ojciec miewał problemy z płaceniem rachunków, ale nigdy nie powiedział do mnie: "Idź na jagody, synu, bo w tym tygodniu trochę nam brakuje do pierwszego".
P: A ty, John?
JOHN: Ze mną było podobnie. Miałem kiedyś ciotkę i ojca.Tylko że ojca nie bardzo mogłem znaleźć.
RINGO: John wychował się wśród kanadyjskich policjantów konnych.
JOHN: Tak, dobrze mnie karmili.Nie głodowałem.
P: A twoja rodzina, Ringo?
RINGO: Normalnie, klasa robotnicza. Wychowałem się z matką i dziadkami. Potem, kiedy miałem 13 lat, moja mama wyszła za mojego ojczyma. Przez cały czas pracowała, nigdy nie głodowałem. Miałem prawie wszystko, co było mi potrzebne.
GEORGE: Nigdy nie chodziłeś głodny?
RINGO: Nie, nigdy. Zawsze mnie karmiła. Byłem jedynakiem, więc nie ma w tym nic dziwnego.
P: W niektórych kręgach w USA jest teraz w modzie nienawidzić rodziców, ale wygląda na to, że żaden z was nie żywi takich uczuć.
RINGO: Prawdopodobnie tak samo jak młodzi ludzie w Ameryce sprzeciwiamy się temu, co lubili albo symbolizowali dla nas nasi rodzice, ale ich za to nie nienawidzimy.
P: W USA raczej tak nie jest.
PAUL: Wiesz, wielu Amerykanów jest niezrównoważonych psychicznie. Nie obchodzi mnie, co na to powiesz. mówi ę poważnie. Oczywiście wielujest normalnych, ale spotkaliśmy masę osób, które zdecydowanie odbiegają od normy. Chodzi mi o taki typ ludzi jak wigowie w świecie polityki.
P: Kogo masz na myśli?
PAUL: No wiesz,zawodowych polityków. Tak zwane autorytety Niektórzy z nich po prostu są stuknięci. Poza tym spotkałem też wiele zwariowanych Amerykanek. Na przykład kiedyś po konferencji prasowej podeszła do mnie dziewczyna i mówi:"Nazywam się Lily". Ja na to: "Cześć , jak się masz?", ona pyta:"Czy moje imię nic ci nie mówi?", więc odpowiadam: "No nie" i pomyślałem: "O Boże, to pewnie ktoś, kogo znam i powinienem pamiętać". Wtedy Derek, nasz agent prasowy, który akurat tam był, zerkał mi przez ramię i podsuwał odpowiedzi, co zdarza się na każdej konferencji prasowej...
GEORGE: O tym lepiej nie mów.
PAUL: No tak, oczywiście, to nieprawda, ludu Beatlesów! No, ale kręci ł się tam i zapytał: "A co, dzwoniłaś do Paula, pisałaś czy coś takiego?". Zaprzeczyła, więc Derek na to: „W takim razie skąd go znasz? Kontaktowałaś się z nim w jakiś sposób?". A ona mówi: "Tak, przez Pana Boga". Zapadła martwa cisza.Wiesz,obaj byliśmy zaskoczeni i zaczęliśmy się czerwienić. Odpowiedziałem w końcu "To bardzo miło, Lily Dzięki, ale muszę już lecieć".
P: Czy w tym momencie nie uderzył grom z jasnego nieba?
PAUL: Nie, ale rozmawiałem z nią później jeszcze raz.Twierdziła, że miała widzenie od Boga, który powiedział...
JOHN: It's Been A Hard Day's Night (To noc po ciężkim dniu) (śmiech) .
PAUL: Nie, Pan Bóg powiedział jej:”Posłuchaj, Lili, Paul na ciebie czeka.Kocha cię i chce się z tobą ożenić, więc jedź i spotkaj się z nim, a on od razu będzie wiedział, kim jesteś". To było bardzo zabawne. Usiłowałem ją przekonać, że tak naprawdę nie miała żadnej wizji, którą jej zesłał Pan Bóg, że to było po prostu...
GEORGE: ...że ktoś po prostu podszywał s ię pod Boga.
PAUL: W Anglii tego rodzaju ludzi raczej się nie spotyka, ale mam wraże nie, że w Ameryce jest więcej takich jak ona.
JOHN: No, bo w Ameryce w ogóle mieszka więcej ludzi, więc jest tam znacznie większy wybór wariatów.
P: Skoro o wariatach mowa, to czy zdarza się wam spojrzeć rano w lustro i powiedzieć: "Mój Boże, jestem Beatlesem"?
PAUL: Nie, niezupełnie (śmiech).
JOHN:Właściwie takie rzeczy mówimy tylko w swoim gronie.W każdym razie ja nigdy tego nie mówię, kiedy jestem sam.
RINGO: Kiedyś częściej tak mówiliśmy. Wsiadaliśmy do auta, spoglądałem na Johna, mówiłem: "Boże, spójrz na siebie,kurde, jesteś fenomenem na skalę światową! " i tylko się śmiałem, bo przecież dla mnie to był po prostu John, rozumiesz. Podobne rzeczy powtarzało nam też kilku starych znajomych z Liverpoolu. Przyłapywałem ich czasem na tym, że mi się przyglądają, i pytałem wtedy: ,,O co chodzi?". To idiotyczne, te wrzaski i śmiechy ludzi, którym s ię wydaje, że jestem jednym z nich.
P: Jednym z Beatlesów?
RINGO: Tak.
PAUL: Wiem,że udało nam się odnieść sukces, na przykład dzięki takim zdarzeniom jak dzisiaj wieczorem, kiedy weszliśmy do cukierni. Dawniej moglibyśmy wejść do sklepu i nikt by nas nie zauważył, po prostu kupilibyśmy ciastka i wyszli. Ale dzisiaj, kiedy tylko weszliśmy, dosłownie po kilku sekundach wszystkim klientom słodycze wypadły z rąk. Kiedyś nikt by w ogóle nie zareagował, najwyżej ktoś mógłby powiedzieć: "Spójrzcie na tego faceta z długimi włosami. Czy nie wygląda jak kretyn?". Ale dzisiaj ludzie po prostu są wniebowzięci i nie mogą uwierzyć, że nas widzą.W gruncie rzeczy jednak nie jesteśmy inni niż dawniej. 
P: Problem polega na tym, że nie wyglądacie na normalnych ludzi. Jesteście Beatlesami.
PAUL: Wiem. To bardzo zabawne.
GEORGE: To skutek tego całego rozgłosu wokół nas.
PAUL: Ale my też się zachowujemy tak jak nasi fani.Reagujemy dokładnie tak samo,kiedy
poznajemy jakieś gwiazdy gdy spotykamy ludzi, których znamy z telewizji albo z kina.
Myślimy wtedy:,,O,kurczę!" .
JOHN: I dobrze,bo to ciągle nas rajcuje.
PAUL: Rzecz w tym , że kiedy ludzie widzą nas w filmie albo w telewizji, jak udzielamy
wywiadów, albo kiedy słuchają nas w radiu, nie spodziewają się, że pewnego dnia spotkają nas osobiście. Nawet nasi fani. Chcą nas poznać, ale w głębi duszy nie wierzą, że do tego dojdzie. Po prostu w to nie wierzą.
P: Czy mam rozumieć, że jesteście na tyle odważni, żeby chodzić po mieście bez ochrony?
RINGO: Jasne.
GEORGE: Ciągle chodzimy po mieście. Na chwiejnych nogach.
RINGO: I się biczujemy.
GEORGE: Od czasu do czasu można też zobaczyć Johna śpiącego w rynsztoku.
P: Czy często coś si ę dzieje, kiedy ludzie zauważają was na ulicy?
GEORGE: Właściwie to nie, bo w mieście w zasadzie nie wpada się na wielkie grupy ludzi. Ludzie na ogół nie przemieszczają się całymi stadami.
P: Udaje wam się wyskoczyć po zakupy tak, żeby was nie napastowano, pojedynczo albo zespołowo?
JOHN: Unikamy takich sytuacji.
PAUL: Dlatego to góra przychodzi do Mahometa.
GEORGE: Czyli sklep przyjeżdża do nas, tak jak mówi Paul. Ale czasami zdarza nam s ię wpaść do sklepu, kupić co trzeba i zniknąć.
P: Czy to nie jest szukanie guza?
PAUL: Nie,bo potrafimy chodzić cztery razy szybciej niż przeciętny człowiek.


Niebawem dalsze części wywiadu.


_______________________
Muzyczny blog * Historia The Beatles * Music Blog 
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz