Spółka kompozytorska: LENNON-MCCARTNEY, MCCARTNEY-LENNON


JOHN (1965): Northern Songs to długoterminowy układ, który spoczywa na barkach Paula. Ja będę pisał piosenki, aż będziemy mieli po 60 lat. Chyba, że coś się wydarzy. Nic nas z Paulem nie powstrzyma, byśmy pisali hity, nawet jak będziemy starzy. To jest bardzo dochodowe zajęcie, a poza tym jesteśmy dobrymi przyjaciółmi. Nie ma powodu, dla którego mielibyśmy z tego zrezygnować. 
PAUL: Pisanie piosenek to tak jak wizyta u psychiatry; siadasz i wwiercasz się w siebie, chcąc to wydobyć na zewnątrz, wydostać.

Pisownia obu nazwisk przy utworach, ich kolejność to od zawsze temat niezmiernie ciekawy dla fanów zespołu. W 2002 roku rozgorzał on w światowych mediach na nowo, za sprawą albumu koncertowego Paula McCartney'a "Back in the US"/"Back in the World". Sporą kontrowersję, w tym dość ostry komentarz Yoko Ono wzbudziły notki na albumie przy wszystkich 'beatlesowskich' utworach, że są to kompozycje spółki: McCartney & Lennon a więc odwrotnie niż na albumach Wielkiej Czwórki (prawnicy Yoko: "To co zrobił Paul jest bardzo niestosowne. John i Paul mieli umowę. To małostkowość").
 Nikogo specjalnie nie interesował, że tego zabiegu Paul użył przy piosenkach The Beatles, których był wyłącznym kompozytorem, lub przy których wkład Johna Lennona był mniejszy niż jego lub całkiem niewielki. 


Przy pisaniu tekstu opierałem się na wielu materiałach źródłowych, w tym między innymi na bardzo przejrzyście skonstruowanym artykule Rogera Stormo "A Little Tale of Two Little Boys (or the Lennon - McCartney vs McCartney - Lennon controversy)", największego  norweskiego fan zespołu i autora bardzo interesującego blogu o Beatlesach - adres to: (www.http://wogew.blogspot.com). Niniejszy tekst napisałem wzorując się na poetyce, jaką Roger zastosował w swoim tekście.

Jak wiedzą wszyscy czytelnicy tego bloga, oraz wszyscy fani zespołu znajomość, przyjaźń, współpraca kompozytorska Johna i Paula rozpoczęła się gdy obaj byli nastolatkami (John miał 16, Paul dwa lata mniej). Starszemu chłopcu ogromnie zaimponował fakt, że Paul już komponuje, na dowód czego młodszy przyszły Beatles przedstawił jedną z własnych kompozycji, "I Lost My Little Girl". John rywalizował od zawsze z każdym i o wszystko. Czy pozostało mu inny wybór niż samemu zacząć także komponować? "Hello Little Girl" (znowu ta sama Mała Dziewczynka) jest tego dowodem. Dzisiaj przy obu tych piosenkach, napisanych przecież oddzielnie widnieją nazwiska obu muzyków: Lennon i McCartney.


PAUL: Doskonałym przykładem na to jak pracowaliśmy jest ‘Drive My Car’. Napisałem ją z powtarzającą się linią ‘You can give me golden rings.’ Kiedy zagrałem to Johnowi w czasie sesji nagraniowej, powiedział: 'Cholera, to za miękkie'. Przemyślałem to i wiedziałem, że miał rację, więc przeszliśmy do innej piosenki, a następnie spędziliśmy całą noc próbując wymyślić coś lepszego. Ostatecznie zakończyliśmy to z wersem ‘You can drive my car.’ Pomysł dziewczyny, suki był nadal taki sam, ale to dało piosence lepszą story-linijkę i zrobiło piosenkę bardziej efektowną.


 Tak już będzie na każdej płycie The Beatles,  przy każdej kompozycji  napisanej przez obu lub któregokolwiek z nich, całkowicie oddzielnie, solo. Marzenie obu chłopców by stać się tandemem kompozytorskim na miarę choćby King & Goffin, Leibera i Stollera spełni się aż nadto. Warto dodać, że w tym samym czasie, kiedy powstała piosenka  "I Lost My Little Girl", Paul napisał także inną, zatytułowaną: "When I'm 64".
Choć tak naprawdę napisane wcześniej zdanie, o tej a nie innej kolejności drukowania obu nazwisk na płytach czy to Beatlesów, czy innych wykonawców nie jest do końca prawdziwe. O tym między innymi w niniejszym tekście.
 Młodzi muzycy zawarli między sobą porozumienie, że wszystkie piosenki, jakie powstaną przy ich udziale (zakładali wtedy, że oczywiście najczęściej będą pisali razem) będą podpisywali dwoma nazwiskami. Na pewno nie ustalili wtedy kolejności nazwisk, prawdopodobnie nie wpadło nikomu to do głowy. Nigdy też ani John ani Paul nie ustalili między sobą, kto pisze teksty, kto muzykę. Wkład jednego w kompozycję drugiego był przeróżny, od dodania fragmentów melodii, słów, akordów, tempa, instrumentacji do już samej akceptacji, dopingowania partnera by jego wysiłek poszedł w tym czy innym kierunku w celu dokończenia dzieła. Współpraca między dwoma geniuszami  to także ciągła rywalizacja, potrzeba akceptacji partnera w tym co jedne tworzył, ambicja by zrobić dzieło lepsze i lepsze. 

Współpraca kompozytorska Lennona i McCartney'a nie ma sobie równych na tym polu. Inne duety kompozytorskie to był precyzyjny podział: ty piszesz teskty, ja muzykę (np.  Elton John & B. Taupin, także w znacznym stopniu Jagger i Richards). Zgoda na zamieszczenie obu nazwisk przy każdej piosence była rezultatem naiwności młodzieżowej, także braku postrzegania tego jako biznes. Po latach George Martin wspominał, że na tej umowie, skorzystał bardziej John, gdyż Paul miał większy talent do pisania chwytliwych przebojów, piosenek na single. Wystarczy wspomnieć o olbrzymich tantiemach jakie John otrzymywał z tytułu 'Yesterday', ale warto też zaznaczyć, że na pierwszych płytach, w pierwszym filmie, większość muzyki, repertuaru dostarczał John. Talent McCartney'a rozwijał się jednak szybko.



Wspomniany wkład jednego muzyka w piosenkę drugiego znakomicie obrazuje słynna już wypowiedź Paula na ten temat a odnosząca się do piosenki, "I Saw Her Standing There". 
 "Mój  tekst wyglądał tak: Well she was just seventeen, never been a beauty queen (Cóż,  miała siedemnaście lat, nigdy nie była królową piękności). John zaprotestował, No no, you should go 'you know what I mean'! (Nie, nie, powinieneś pójść w to: 'i wiesz, co mam na myśli'). Pomyślałem sobie, no, no sprytne! Paul pod wpływem tej sugestii Johna Paul zmienił ten tekst jak i tytuł piosenki (zamierzał pierwotnie nazwać ją "Seventeen"). To była całkowicie piosenka Paula, John miał minimalny wkład tylko w połowę linijki piosenki. Obaj byli co do tego zawsze zgodni. Potem nagle w wieku 20 i 22 podpisali kontrakt płytowy a oni jako twórcy piosenek podpisali także kontakty wydawnicze. Czy sława i wielkie pieniądze czaiły się tuż za rogiem ? Nie wiedzieli jeszcze tego.
 Zespół wydał pierwszego singla, "Love Me Do" (Lennon - McCartney), który wskoczył na listy przebojów. I kolejne wydane następnego roku, w 1963. "Please Please Me" (McCartney - Lennon), pierwszy numer 1 zespołu z odwrotną pisownią. Zespół wydał swój pierwszy album, z wymienionymi wcześniej piosenkami singlowymi oraz 12 nowymi (sporo coverów z powodu braku dostatecznej ilości własnego materiału).
Brytyjska a więc oryginalna wersja 1-go albumu.

W piosenkach 'Love Me Do' oraz P.S. I Love przywrócono pisownię: "McCartney - Lennon". Kolejnym singlem zespołu była piosenka 'From Me To You' z podpisem: McCartney - Lennon. Kolejny sukces i nr 1. To już nie był przypadek. Znakomita sprzedać singli i albumu. Wszyscy zdecydowali, że czas odpocząć.  John z Brianem udali się razem do Barcelony w Hiszpanii, pozostała trójka poleciała na Teneryfę (Santa Cruz). Oczywiście możecie o tym przeczytać na blogu.

Do zamiany kolejności drukowania na płytach nazwisk przy kompozycjach dwójki liderów The Beatles doszło powrocie wszystkich muzyków. Wszyscy spotkali się w biurze Epsteina. Podobno Paul spóźnił się nieco na spotkanie i gdy się pojawił, został poinformowany przez menadżera zespołu i swego partnera z duetu autorskiego, że zadecydowano, że ich piosenki powinny być podpisywane  jako "Lennon & McCartney", zamiast dotychczasowego zapisu "McCartney & Lennon". Paul nie mając innego wyjścia zgadza się. Spróbuję się nad tym faktem teraz trochę zatrzymać. Dwójka muzyków zgadza się co do tego, że pod ich wspólnymi piosenkami będą pojawiać się ich nazwiska. Kolejności nie ustalają. Początkowy okres twórczości zespołu to mimo wszystko większa aktywność twórcza Johna, który jest wtedy uznawany za niekwestionowanego lidera. 

Nawet jeśli wtedy ich singlowe przeboje były demokratycznie napisane przez obu muzyków to wydaje się, że najrozsądniejszym wyjściem - i najlepszym - była kolejność nazwisk alfabetyczna. Stąd Lennon - McCartney. Ale oczywiście, nic nie stało na przeszkodzie by przy solowych kompozycjach zespołu, jako pierwszego wymieniać głównego twórcę. Co w przypadku gdy udział danego muzyka (mówimy tylko o Johnie i Paulu) w procesie twórczym był trudny do zdefiniowania. Brian jako menadżer zespołu musiałby zwoływać spotkanie z muzykami i ustalać, kto ma być pierwszy wymieniony jako kompozytor ? Ponadto wszyscy wiedzieli, że Paul i John chcą mieć tą spółkę kompozytorską, wiążą z nią nadzieje, pielęgnują ją. Czy więc zmieniać ogólne zasady show-biznesu, gdzie spółki kompozytorskie zawsze były drukowane tak samo, czy drukować raz McCartney - Lennon, raz Lennon - McCartney ? Brian pewnie chciał tego uniknąć, rezygnując z prawdopodobnie lekko stresujących rozmów z muzykami, kto w danej piosence ma być pierwszy. 


Jakiego klucza użyć w utworze gdy ich wkład jest 50-50? Dzisiaj Paul bardzo podkreśla ten problem, ale nie zauważyłem nigdzie wypowiedzi Johna, że w takim a nie innym zapisie widział kiedykolwiek problem. Dopiero pod koniec istnienia The Beatles, gdy przy piosence 'Give Peace A Chance', John  nie mógł dopisać jako współ-kompozytora utworu Yoko i zamieszczono na singlu podpis: "Lennon & McCartney". I mimo, że nie był to utwór wydany w ramach The Beatles a jako Plastic Ono Band. Ale singiel wydano przez firmę Beatlesów Apple, a zespół oficjalnie nadal egzystował.

Wracamy do historii. Na kolejnym więc singlu zespołu, "She Loves You" widzimy znany do dzisiaj podpis, honorowany przez dwójkę muzyków, całą rodzinę The Beatles do dzisiaj. Niebezproblemowo ale o tym w dalszej części tekstu.
Po rozpadzie zespołu John i Paul nie napisali już nigdy razem żadnego utworu. Obaj pisali ze swoimi żonami, John z Yoko, Paul z Lindą. W 1980 świat zamarł. The Beatles naprawdę już nigdy nie zagrają. John Lennon został zamordowany. 
Wraz z pojawieniem się nowego medium jakim była płyta CD, było oczywistym, że wszystkie płyty zespołu ukażą się na tym nośniku. 14 albumów oficjalnej dyskografii zespołu ukazało się w postaci okrągłych, srebrnych krążków. Pierwszym w 1987 roku był oczywiście 'Please Please Me'. I znowu na okładce płyty można było zobaczyć zapis jak z pierwszego tłoczenia płyty: McCartney-Lennon (zdjęcie niżej).


Po śmierci Johna, głos decydujący we wszystkich sprawach dotyczących zespołu, identycznie ważny jak pozostałej trójki, miała jego główna spadkobierczyni, oczywiście Yoko. W sprawach dotyczących piosenek Johna i Paula, ważny głos na równi z McCartney'em. Obydwoje w owym czasie niewielki, gdyż wszystkie prawa własności do kolekcji piosenek beatlesowskiej spółki posiadał Michael Jackson. Jackson kupił Northern Songs w 1983. 
W swojej biografii 'Moonwalker', Jackson wyjaśnia, że do inwestowania w rynek wydawniczy namówił go sam McCartney. Żadne słowo tam jednak nie pada na temat pretensji, jakie miał później do czarnoskórego Króla Popu Paul McCartney, niezadowolony z faktu,  że Michael go ubiegł i wykupił te prawa niejako podstępem. Cała procedura wykupu praw do piosenek spółki Lennon & McCartney jest bardzo tajemnicza i z pewnością to ciekawy temat na oddzielny tekst w moim blogu (proszę przeczytać także tekst: Firmy Beatlesów  - Pogadajmy o pieniądzach)

Na wydanym w 1997 roku albumie "Lennon - Legend" przy piosence "Give Peace A Chance" nie ma już nazwiska Paula McCartney. Pomyłka, przeoczenie, świadoma decyzja Yoko, żeby je pominąć ? Nie wiadomo. Konsekwentnie wobec swojego stanowiska, nie było też oczywiście żadnych komentarzy Paula na ten temat.


W 1994 roku wszyscy Beatlesi oraz Yoko spotykają się w celu przedyskutowania kolejnych nowych wydawnictw The Beatles. Powód jest ważki. Ustają wszelkie spory prawne pomiędzy ich firmą Apple oraz EMI. Beatlesi są wolni w każdym znaczeniu tego słowa. Mogą publikować już wszystko ze swoich archiwów, niewydane materiały z radia, demo, live, występów w telewizji, radiu itd itp. Yoko i trójka muzyków ma zadecydować co, kiedy, na jakiej płycie i w trakcie tego spotkania Paul porusza problem kolejności nazwisk przy danych piosenkach. Jego sugestia jest taka by kolejność zapisu "Lennon & McCartney" pozostawić przy wszystkich piosenkach Johna oraz wspólnych obu muzyków, ale już przy piosenkach samodzielnie skomponowanych przez Paula odnotować zapis "McCartney & Lennon". Paul argumentuje, że to żaden nowy pomysł  bo John nie miał do niego żadnych pretensji, gdy w 19p76 roku (a więc za życia Johna) Paul wydał album 'Wings Over America', na którym przy piosenkach: Lady Madonna, The Long And Winding Road, I've Just Seen A Face, Blackbird oraz Yesterday widniał zapis "McCartney & Lennon". Paul podkreślał, że John w żaden negatywny sposób nie odniósł się do tego zapisu, nie groził pozwami, nie wzywał prawników. Paul dodał jeszcze, że w żaden sposób nie zakładał nigdy pominięcia nazwiska Johna przy własnych kompozycjach a wiemy, że np. w Blackbird czy Yesterday nie zagrał prócz niego żaden inny Beatles. Paul argumentował finalnie, że John wiedział doskonale, że cały materiał zawarty na albumie 'Wings Over America' jest w większości lub całkowicie autorstwa Paula. 


Yoko nie zgodziła się na proponowane rozwiązanie. Płyty miały zostać wydane jako The Beatles i z takim samym zapisem jak na oryginałach. Paul znowu przegrywa. Nie tylko na 'starej' dyskografii zespołu. Do dzisiaj na wszystkich wydawnictwach Apple "The Beatles Live At The BBC" (1994), "Anthology 1" (1995), Anthology 2", "Anthology 3" (1996), "Yellow Submarine Songtrack"(1999) "One"(2000)  oraz prawdopodobnie "One+"(2015) zapis autorski to:  "Lennon & McCartney". 
Jak wiemy piosenka 'Yesterday' to całkowicie dzieło Paula. Wersja wydana na wspomnianych wyżej Antologiach to wersja mniej znana, w której jest tylko Paul z gitarą, bez sekcji smyczkowej. Dyrektorzy Apple zasugerowali by przy tej piosence umieścić podpis odwrotny, nazwisko McCartney'a pierwsze. Znane były historie, które sam John opowiadał, że często dementował kierowane do niego wypowiedzi fanów, związane z tym utworem. "To Paul, ja nie mam z nią nic wspólnego". Dlatego wszystkim wydawało się więc, że Yoko nie będzie miała nic przeciwko takiemu wydrukowi. Niestety nie, wdowa po Johnie nie zgodziła się na takie rozwiązanie, tłumacząc, że wszystko powinno być tak zapisane jak za czasów The Beatles.
 
Paul nie poddaje się i widać, że problem z pisownią kolejności nazwisk przy jego kompozycjach jest dla niego wciąż aktualny. W 2002 roku wydaje album koncertowy, zatytułowany "Back in the U.S." , na okładce którego pisownia przy utworach jest identyczna jak przy albumie "Wings Over America", wydanego 26 lat wcześniej. Widzimy tam zapis: "Composed by Paul McCartney & John Lennon".  Yoko reaguje. Zwraca się do swoich prawników by 'przyjrzeli' się zaistniałej sytuacji. Niepotrzebnie znowu dochodzi do szumu wokół tej sprawy. Tym bardziej, że media podkreślają sytuację, że John nigdy nie przejmował się tematem 'kolejności nazwisk'. 

W czasie wspólnego występu z Eltonem Johnem w Madison Sguare Garden w 1974, muzyk wykonał kompozycję Paula 'I Saw Her Standing There', wcześniej zapowiadając ją mniej więcej tak:  Wykonamy teraz numer mojej dawnej narzeczonej, z którą od dawna jestem w separacji, biednego Paula. W 1981 roku wydano to wykonanie piosenki na singlu z zapisem Lennon & McCartney.

 W 1963 roku na  okładce albumu "With The Beatles" przy piosence "Please Mister Postman" jako twórców piosenki podano krótko: Holland. Gdy album ten miał swoją emisję w wersji na CD zapis przy tej piosence brzmiał już: Dobbin-Garrett-Garma-Brianbert.
Na albumie  "Beatles For Sale" w 1964, przy piosence  "Kansas City" widzimy nazwiska:  Leiber - Stoller. Dopiero ponad 20 lat później zorientowano się, że piosenka Beatlesów to miks, połączenie dwóch, "Kansas City/Hey Hey Hey Hey". Na późniejszych już wydaniach albumów (CD itd) uzupełniono już skład kompozytorski o "Little Richarda" (Richard Wayne Penniman).

 Tak więc powyższe przykłady dowodzą, że założenie, by na późniejszych edycjach albumów zostawić oryginalny zapis z płyt z lat 60-tych nie zawsze się broni. Cóż, przypadek "Lennon - McCartney" jest zdaniem wszystkich zupełnie inny. Nie burzymy mitu, legendy, pomnika.

 Zdaniem wielu fanów zespołu, zgadzając się ze stanowiskiem Yoko, uważa, że zapis ten jest 'święty', nienaruszalny, stanowi nieodłączną część legendy, mitu The Beatles, i nie należy w nim mieszać. Podaje się także powody takie jak, że fraza "Lennon and McCartney" brzmi o wiele lepiej niż "McCartney and Lennon". Podobnie jak szybko wymawiany zwrot: "John, Paul, George and Ringo" brzmi lepiej niż np.  "George, John, Ringo and Paul". W przypadku zapisu"Lennon and McCartney" mamy jeszcze argument alfabetyczny (L przed M). Nikt w tym drugim przypadku nie przywołuje już go, gdyż inaczej musielibyśmy mieć zwrot "George, John, Paul and Ringo".
  W debacie o kolejności nazwisk dwóch liderów The Beatles poruszany jest jeszcze jeden ważny argument, który zdaniem wielu jest pomijany niepotrzebnie przez Paula. Zanim jeszcze młodzi John i Paul zaczęli  publikować swoje nagrania, zapisywali swoje piosenki (słowa, akordy) w szkolnym zeszycie Paula do ćwiczeń, w którym Paul na początku każdej strony zapisywał: "Another Lennon and McCartney original" (Kolejny oryginał spółki Lennona i McCartney'a). Mamy na to dowód .

 Paul w książkowym wydaniu Antologii wspomina: Pisaliśmy piosenki razem. Zapisywałem je w dzienniczku i nad każdą zawsze pisałem: 'Another Lennon/McCartney original.' Następna strona i znowu, 'Another Lennon/McCartney original.'  
Niestety dziennik ten nie zachował się do dzisiaj. Podobno wyrzuciła go na śmietnik Jane Asher, gdy sprzątała ich wspólne (Paula dom) mieszkanie. 
W książce "Lennon and McCartney" Malcolma Doney (1982), można znaleźć wypowiedź Johna z 1980: Zawarliśmy z Paulem deal gdy mieliśmy po piętnaście lat. To nie była żadna legalna, prawna umowa, ale po prostu taki nasz deal, w którym zdecydowaliśmy, że będziemy pisać razem piosenki, i bez względu na wszystko, zawsze je podpisywać razem, jako nasze.
To chyba wszystko na ten temat. Zacytuję tutaj kilka końcowych wniosków zaczerpniętych z sieci, oprawione trochę moim komentarzem. Tak naprawdę dla nikogo nie jest to tak ważne, jak wydaje się dla Paula, zamiana nazwisk. Fani zespołu wiedzą doskonale, czyja jest która kompozycja, ci, którzy nie wiedzą, zazwyczaj nie sprawdzają zapisów na płytach. Ba, powiem nawet, że jeśli 'Yesterday' była kompozycją w całości Paula, to w jakiś sposób bycie w zespole z Johnem, bycie w The Beatles, wpłynęło na nią, że gdzieś i w tej kompozycji jest duch jego kolegi, może nawet pozostałej dwójki. 
Fani i nie tylko na całym świecie ukochali zwrot Lennon & McCartney, który wszedł do potocznego języka jak Jaś i Małgosia, Laurel i Hardy (Flip i Flap). John ma jeszcze to szczęście, że funkcjonuje jeszcze w znanym na całym świecie zwrocie:  'John i Yoko'. Tak jak wspomniałem wyżej, oba nazwiska pisane w tej a nie innej kolejności są częścią mitu The Beatles do tego stopnia, że kiedyś mój znajomy dostrzegając zapis 'McCartney & Lennon' na jakiejś płycie Wings czy Paula, powiedział do mnie: 'Zobacz, błąd!' Beatlesi to mity i legendy. Nikt np. nie wierzy, że tytuł piosenki "Lucy in the Sky with Diamonds" powstał z inspiracji rysunkiem małego chłopca. Każdy jest przekonany, że Johnowi chodziło o LSD.

  Paul moim zdaniem niepotrzebnie mierzy się z własną legendą. Nie zmieni jej, nie ma szans. W tym czy innym przypadku. Los nie pozwolił obu muzykom w późniejszych czasach usiąść razem do stołu i przedyskutować ten problem. Zgadzam się z powszechnym przekonaniem, że gdyby John nie zginął i do takiej rozmowy by doszło, zgodziłby się na to bez żadnych problemów. Dodam jeszcze, że w samej Wielkiej Brytanii, ojczyźnie zespołu, co jakiś czas wracający na łamach mediów temat kolejności w pisowni nazwisk Johna i Paula, wzbudza co najwyżej tylko uśmiechy. Nikt tym się specjalnie nie przejmuje.  Większość zgadza się z wypowiedzią Yoko z 2002 roku: "'John i Pau często nie zgadzali się w tym, kto napisał daną piosenkę. Gdyby John był tutaj, mogliby się dalej o to spierać, a może by doszli do porozumienia. Ważne jest jednak by John był tutaj, w tym sporze. Ale nie jest"

  

I wypowiedź Paula z 2002:  Sprawy wyglądają po prostu tak, że naprawdę nie ma czym się denerwować, robić wokół tego szum. Jestem z zadowolony z tego jak jest, nie denerwuje mnie to co mówi Yoko, bardziej ekscytuje mnie to, że mam bardzo udaną trasę, nr 1 roku. Ale myślę, że nadszedł już czas by pokazać wszystkim prawdziwe fakty tej ciągnącej się od lat i raczej długiej debaty. 
  Napisaliśmy z Johnem wspólnie wiele piosenek ale dla Playboy'a w wywiadzie, John bardzo dokładnie rozdzielał, który z nas co napisał:  Tą napisał Paul, tą ja.  Dowiedziałem się z niego, że od czasu moich wspomnień w książce  Barry'ego Milesa 'Many Years From Now' , ogólnie moje i Johna odczucia co do autorstwa danej piosenki są zgodne. Takie same. Kolejność pisania nazwisk jako 'songs by John Lennon and Paul McCartney' zapadła bez mojego udziału jeszcze na początku, w czasie spotkania w biurze Briana Epsteina przy Albermarle Street w Londynie. Zadecydowali o tym Brian i John. Powiedziałem wtedy: 'A co powiecie na McCartney/Lennon?' A oni: 'Zostawimy to teraz tak, ale możemy to zmienić w dowolnym czasie w przyszłości'.  Uspokoiło mnie to, pozwoliłem by piosenki były podpisywane jako  'Lennon/McCartney', faktycznie byłem z tego powodu szczęśliwy.

  Wiele lat później, kiedy byliśmy zaangażowani w projekt 'The Beatles Anthology', zamiast zwrotu 'Lennon/McCartney' użyto zapisu 'written by John Lennon and Paul McCartney'. Wyraziłem wobec Yoko życzenie, że chciałbym by przy piosence "Yesterday', moje nazwisko napisać jako pierwsze, gdyż John publicznie wiele razy wspominał, że nie miał z tą piosenkę nic wspólnego. Byłem przekonany, że po 30 latach to będzie miły gest, że nie będzie to stanowiło żadnego problemu dla Yoko, że się zgodzi. I na początku powiedziała, 'tak', ale kilka godzin później zadzwoniła, że zmieniła swoją decyzję.

  Wiele ludzi mówi mi,że to naprawdę nie ma znaczenia i w pewien sposób się z nimi zgadzam, ale ostatni incydent, który się wydarzył ostatnio sprawił, że zacząłem się zastanawiać nad tym, że nie byłoby takim złym pomysłem wskazywać ludziom, by wiedzieli, którego kompozytora był większy wkład w piosenkę.  Późno, któregoś wieczoru, byłem w pustym barze i przeglądałem muzyczne wkładki na fortepianie pianisty. Nagle  natknąłem się tam na tekst: 'Hey Jude written by John Lennon' . Jeśli gdzieś jest jakiś argument za tym, by prawidłowo etykietować piosenki, to ten jest najlepszy. 

Dzisiejsze komputery często pozwalają na pewną przestrzeń dla etykietowania każdej pozycji, ale często w czasie wyrównywania, edycji itd ucinają jakieś kawałki sentencji. Np. byłem ostatnio w kinie, gdzie na bilecie było wydrukowane 'Miss Congenia' [zamiast Miss Congeniality - film z 200o roku z Sandrą Bullock, u nas w Polsce znany jako 'Miss Agent- RK]. Osobiście nie przeszkadza mi by przy piosenkach Johna jak  'Strawberry Fields' czy 'Help' było napisane, 'John Lennon and Paul McCartney', tak jak przy piosenkach  'Let It Be' i 'Eleanor Rigby' powinno być, 'Paul McCartney and John Lennon'. To wskazuje poza wszelkimi wątpliwościami kto co napisał, i z tą myślą wspomniałem o tym Yoko Ono, że z chęcią zgodzę się by nazwisko Johna było przed moim przy naszych wspólnych piosenkach.

 Uważam, że to jest fair i właściwe, by moje nazwisko było pierwsze, przy piosenkach, co do których John zgodził się, że są moje. To także nie jest coś, co spędza mi sen z powiek, co powoduje u mnie nerwy, spory, konflikt ale wydaje mi się to nieszkodliwe po 30 latach dla ludzi, takich jako Yoko, którzy wciąż są beneficjentami tych piosenek i wciąż mają profity z moich piosenek, by mogli być bardziej wyrozumiali  i hojni. No i fani wiedzieliby dokładnie kto napisał daną piosenkę.
____________

I jeszcze John o końcu spółki kompozytorskiej z Paulem.
JOHN [1970]: To skończyło się, hm.. nie wiem, ok. 1962 roku, nie wiem szczerze. Jeśli podasz mi albumy, powiem ci, którą piosenkę kto napisał. Którą linijkę nawet. Czasem pisaliśmy razem, a czasem – nasz najlepsze rzeczy – oddzielnie, już od najwcześniejszych dni. np. "Want To Hold Your Hand’" napisaliśmy razem i inne podobne numery – inne jak, hm...pisaliśmy osobno. Nawet "One After 909", co jest na naszym LP, jest numerem, który napisałem gdy miałem 17 lub 18 w Liverpoolu, oddzielnie, bez Paula. I niektóre są tylko jego, jak – nie wiem, „the sun is fading away” i tego typu rzeczy, to napisał sam Paul. Zawsze pisaliśmy oddzielnie, ale czasem pisaliśmy razem, bo dobrze nas to bawiło. Czasem także dlatego, gdyż mówili nam: „Dobra, teraz musicie nagrać album”. Siadaliśmy razem i odbębnialiśmy kilka piosenek. Wiesz, po prostu to było jak praca do wykonania. Ciach, ciach.
 
_________________________________________________
Muzyczny blog * Historia The Beatles * Music Blog 
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.

1 komentarz:

  1. eh... jak się oderwać od bloga o tych k.... Bitlach. Ks

    OdpowiedzUsuń